• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[09.08.72]Szaleństwo Windermere. Nie działo się nic

[09.08.72]Szaleństwo Windermere. Nie działo się nic
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#1
07.04.2024, 20:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 09:15 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Ośrodek wypoczynkowy Windermere nie był miejscem, w którym Florence pojawiłaby się po prostu, aby wypocząć. Nie dlatego, że był mugolski (co jednak nie pozostawało zupełnie bez znaczenia), ale ponieważ, po pierwsze nie lubiła wody, po drugie, bo warunki zakwaterowania nie spełniały jej wysokich standardów. Do przyjechania tutaj mogły zmusić ją tylko dwie rzeczy: ktoś bardzo jej bliski uparł się na wypoczynek na łonie natury i nie chciał porządnego hotelu, a ona uległa z czystego przywiązania, albo… praca. I w tym wypadku chodziło o tę pracę właśnie.
Domek, w którym miała zostawić rzeczy, nie był może brudny, ale unosiła się w nim nieprzyjemna woń. A chociaż Bulstrode w szpitalu przywykła do różnych zapachów, to gdy jednak od miejsc wynajmowanych oczekiwała więcej. Poza tym brak brudu nie oznaczał jeszcze należytego porządku - dlatego skoro nikt nie wolał jej do pogryzień nieumarłych, Florence swoją wizytę zaczęła od kilku zaklęć czyszczących i otworzenia na oścież wszystkich okien.
Kiedy skończyła... wciąż nie działo się nic.
A przecież właśnie dlatego tutaj była: nie w celach wypoczynkowych, ale ponieważ uznano, że na miejscu przyda się uzdrowiciel.
Florence wyszła przed budynek. Ubrana po swojemu ze skromną elegancją, wzięła pod uwagę jednak, że może tu trafić na mugoli albo, o zgrozo, musieć iść do lasy, zrezygnowała więc i z szat, i spódnic, zastępując je ciemnymi spodniami od garnituru, do których założyła szarą koszulę. Przez ramię miała przerzuconą skórzaną torbę, w której trzymała narzędzia i eliksiry, tyle że...
...wiele wskazywało na to, że jednak żadne żywe truoy nie napady na ośrodek i nie ma nikogo, kto wymagałby albo miał wymagać pomocy medycznej.
- Pan Longbottom - powiedziała, dostrzegając w pobliżu Erika. Nie miała pojęcia, że ten chwilowo nie pełni oficjalnych obowiązków i odruchowo założyła, że jako Detektyw Brygady będzie lepiej poinformowany od niej.
- Czy może wiadomo już, czy są tu jacyś nieumarli? - spytała prosto z mostu.
Bo jeżeli jacyś byli, oczywiście była gotowa zostać: pomoc medyczna w takich sytuacjach powinna być ma miejscu. Teleportując się tutaj (a nie znosiła teleportacji) spodziewała się małej tragedii, tymczasem… panował spokój. I jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że tak miało pozostać, nie widziała żadnego powodu, by tracić czas i tkwić w tym cuchnącym domku. Mogła spożytkować ten czas znacznie lepiej, jeżeli nie na dyżur w szpitalu, to na przygotowywanie planu zająć dla piątego roku albo nawet na odpoczynek w zaciszu własnego pokoju.

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
07.04.2024, 20:39  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: jest cudowny/a, idealny/a, wspaniały/a, mądry/a.
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz do niego uwielbienie.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
07.04.2024, 22:47  ✶  
O dziwnych zdarzeniach, jakie miały ponoć miejsce w mugolskim ośrodku turystycznym dowiedział się od siostry, która dostała nagłe wezwanie do Ministerstwa Magii. Nie był z tego zadowolony. Gdyby nie to, że sam nie za bardzo mógł teleportować się tam przed nią, aby dowiedzieć się, co się właściwie stało, to może nawet próbowałby ją powstrzymać. Bądź co bądź, ledwo przed południem odbyli bardzo przejmującą rozmowę.

Wówczas Erik dosyć poważnie fantazjował na temat tego, aby kompletnie odciąć Brennę od zewnętrznego świata. Niestety, poczucie lojalności wobec reszty Brygadzistów, a przede wszystkim magicznej społeczności zwyciężyło i ''zezwolił'' siostrze na wizytę w biurach Brygady Uderzeniowej. Na tyle o ile można było jej na cokolwiek pozwolić, bo zazwyczaj po prostu robiła, co chciała, dopóki jej własne ciało się nie zaczynało buntować.

Gdy wróciła do Warowni, sprawa... praktycznie w ogóle się nie wyjaśniła. Podobno w okolicach Windermere widziano grasujące żywe trupy. Momentalnie zapaliła mu się w głowie czerwona lampka. Bądź co bądź, żywe trupy były całkiem bliskie inferiusy, bo były to martwe ciała, które, cóż, poruszały się, kiedy nie powinny. A na pewno nie miał zamiaru puścić siostry samotnie w tej bój. Ledwo wróciła z jednej misji, a miała lecieć na kolejną?

Niedoczekanie. Problemem było zawieszenie w obowiązkach wystosowane do niego dzień wcześniej przez Bonesa. Teoretycznie nie powinno go to w ogóle być, ale też nikt nie za bardzo mógł mu tego zabronić. A gdyby spróbował, to mógłby na własnej skórze przekonać się, że kiedy Longbottomowi na czymś bardzo zależało, to nie był już taki szarmancki i uśmiechnięty, jak na co dzień. Oby to nie był jeden z tych dni, pomyślał z niezadowoleniem, zamykając za sobą drzwi do jednoosobowego domku, jaki został mu przydzielony.

Z racji na dosyć nieoficjalny przydział do tego zlecenia, wolał się trzymać nieco na boku. Wierzył, że inni Brygadziści i Aurorzy przebywający na miejscu zadbają o Brennę, a tymczasem on... Nieco się rozejrzy. Może kogoś wesprze. Może dopomoże dobrym słowem lub zdoła znaleźć coś, co przeoczyli inni śledczy. Żywe trupy nie pojawiały się w końcu znikąd, czyż nie? Przechadzający się po osiedlu domków wypoczynkowych Longbottom mógł się jawić niczym cień: ciemna bluza z naciągniętym kapturem, ciemne spodnie, ciemne buty... Z racji na to, że już zachód słońca już dawno minął, teraz był praktycznie niewidzialny.

No prawie. Bo jak nagle ktoś na ciebie wpada, to siłą rzeczy cię zauważy. Tak też było z Florence Bulstrode, która dosłownie wyrosła przed nim, jak z podziemi. Wzdrygnął się, gdy rzuciła w jego stronę słowa powitania. Skłonił przed nią powoli głowę, rozglądając się na boki, po czym wrócił do niej spojrzeniem. Była tutaj z powodów prywatnych czy sprawy zaszły tak daleko, że...

— Och — wymsknęło mu się, gdy kobieta potwierdziła jego przypuszczenia. — A więc medyków też wezwali. Nie sądziłem, że jest aż tak źle. — Ściągnął kaptur i przeczesał lekko włosy. Ostatnia wielka kooperacja Ministerstwa Magii ze Szpitalem św. Munga kojarzyła mu się nieodzownie z wydarzeniami na Beltane. Skrzywił się na to wspomnienie. Zdecydowanie wolał tego nie powtarzać. Zwłaszcza w miejscu, gdzie mogli kręcić się mugole. — Podobno jakieś żywe trupy kręcą się w tej okolicy. — Zerknął w prawo, a potem w lewo, a an koniec znowu w prawo. — Gdybym miał zgadywać, to bliżej lasu. Na osiedlu domków czy przy głównej świetlicy trochę za dużo zwykłych ludzi. Zaraz by ktoś zauważył.

!szaleństwoWindermere


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
07.04.2024, 22:47  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: Zdrajca. Zdrajca. Zdrajca. Zdrajca. Zdradzi cię. Nie ufaj. Nie ufaj. Nie ufaj!
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz, że ten zamierza cię zdradzić.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#5
08.04.2024, 08:45  ✶  
Florence Bulstrode miewała skłonność do oceniania ludzi nadmiernie surowo - przynajmniej dopóki nie byli jej bliskimi krewnymi albo znajomymi z Ravenclawu ze szkoły. Erik Longbottom był więc w ocenie kobiety jednym z tych chłopców czystej krwi o ładnej buzi, za to niekoniecznie szczególnie bystrych - chociaż przynajmniej nie wiecznym chłopcem, uważającym, że świat się mu należy, jak zdarzało się niektórym z bogatych, konserwatywnych rodzin. Odnosiła się do niego z chłodną uprzejmością, jaką prezentowała wobec większości świata, a on sam w sobie niezbyt ją interesował, przynajmniej dopóki nie przychodził do Munga prosząc, aby ktoś zdjął z niego klątwę.
Teraz jednak, kiedy skłonił przed nią głowę, z jakichś powodów pomyślała: czemu nie zauważyłam wcześniej, jakie on ma dobre maniery?
Była to myśl tak do niej nie pasująca, że na moment Florence skonsternowała, zaraz jednak i ta konsternacja ustąpiła, pod wpływem magii Windermere, z której istnienia Bulstrode nie zdawała sobie sprawy.
- O ile się nie mylę, zakładano, że mogło dojść do ataku na kemping. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że to mało prawdopodobne - powiedziała, na moment odrywając spojrzenie od Erika, by się rozejrzeć i wskazać dłonią na okolicę. Spokojną. Pozbawioną jakichkolwiek trupów, obojętnie czy ożywionych, czy martwych raz na zawsze, śladów krwi albo pozostałości po walce o życie. Zaraz jednak spojrzenie jej jasnych oczu wróciło do Erika Longbottoma, jakby przyciągnięte jakimś magnesem.
Tak naprawdę był całkiem przystojny.
I pomyśleć, że dotąd zawsze podobali się jej raczej bruneci.
Ta myśl wdarła się już do umysłu Bulstrode całkowicie niepostrzeżenie i tym razem nie wdała się jej nawet dziwna. Przecież oczywiste, że Erik był przystojny, został w końcu numerem dwa na liście Najbardziej Pożądanych Kawalerów Wielkiej Brytanii.
– Podobno, panie Longbottom? Jak to, nie sprawdziliście jeszcze tego? Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale obecność żywych trupów zazwyczaj oznacza jakieś ślady. Martwe zwierzęta na przykład. Albo przynajmniej odciski w ziemi – stwierdziła uzdrowiciela mimo to, bo narastające w niej powoli wobec Erika uwielbienie nie wystarczyło jeszcze, aby całkowicie przytłumić charakter Florence i fakt, że ta nie znosiła jakiejkolwiek niekompetencji. Dlaczego Brygadziści nie sprawdzili jeszcze, czy były tu żywe trupy? Czy nieumarłych w ogóle dało się przegapić? Jak to się działo, że Erik niczego nie wiedział?
Ale oczywiście, to na pewno nie była jego wina: prawdopodobnie ktoś z góry wydawał niewłaściwe rozkazy. Może kazano mu stać tutaj i pilnować, czy żywe trupy zaraz nie zaatakują, chociaż tkwienie w środku kempingu i nie robienie niczego nie miało przecież absolutnie żadnego sensu.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
08.04.2024, 23:13  ✶  
— Być może te doniesienia bada inny zespół — wyjaśnił pokrótce, nie wdając się jednak w szczegóły.

Czemu miałby się dzielić detalami pracy Brygadzistów z bądź co bądź przypadkową kobietą? Bulstrode zajmowała się raczej leczeniem, a nie wyjaśnianiem zagadek kryminalnych. Chyba że akurat to drugie robiła na drugi etat, poza murami szpitala w Londynie.

— A o ile to ja się nie mylę, panno Bulstrode, to z naszego grona to akurat ja jestem detektywem — odparł z rezerwą, czując niechęć związaną z tym, że ledwo się na siebie natknęli, a już próbowała wyciągnąć z niego konkretne odpowiedzi, jakby rozmawiała bezpośrednio z bóstwem, podczas gdy w rzeczywistości miała do czynienia z wróżbitą, który jedynie interpretował rozłożone przed nim dowody. — Jeśli mówię, że ''podobno'' coś się zdarzyło, to znaczy, że istnieją podejrzenia, które nie zostały jeszcze w stu procentach potwierdzone przez służby. W związku z tym można wywnioskować, że takowych śladów jeszcze nie odkryto lub nie ogłoszono ponad wszelką wątpliwość, że faktycznie są dowodem na obecność żywych trupów w tym miejscu. — Uniósł lekko brew. — Gdy pani doktor widzi u kogoś zadrapanie, to na pierwszy rzut oka widzi pani, że jest dziełem dzikiego stworzenia, a nie człowieka, czy raczej podobną informację uzyskuje pani dopiero po bliższym badaniu?

Za każdym razem, gdy wpadał na Bulstrode miał jedną i tą samą myśl w głowie: była atrakcyjną a przy tym dobrze wykwalifikowaną czarownicą. Jedną z tych, która naprawdę znała się na swojej branży. Tyle że... Wypadałaby dużo lepiej, gdyby częściej się uśmiechała i odrzuciła na bok ten chłód. Kilka iskierek w oczach, a zapewne nie mogłaby się opędzić od adoratorów. Szanse na to, że Erik znalazłby się w ich gronie, były jednak minimalne. chyba że rodzice lub dziadek zaczęliby nieoczekiwanie maczać palce w jego życiu prywatnym...

— Poza tym, nie jestem tu w roli... Bezpośredniego wsparcia sił bezpieczeństwa — wymamrotał, lustrując Florence uważnym wzrokiem.

Raczej nie wiedziała o tym, że Erik został ledwie dzień wcześniej tymczasowo zawieszony w pełnieniu swoich obowiązków służbowych. Czysto teoretycznie mogła o tym usłyszeć od swoich braci, o ile Bones postanowił pochwalić się przed resztą pracowników departamentu swoimi ogromnymi osiągnięciami i tym, jak Longbottomowi poszło w pięty, jednak... Było to dosyć mało prawdopodobne.Raz, że informacja musiała dotrzeć do Atreusa lub Oriona, a dwa, że Florence musiała faktycznie ją zapamiętać. A czy naprawdę interesowało ją to, że jeden Brygadzista został wysłany do domu na parę dni, aby przemyśleć swoje zachowanie? W Szpitalu św. Munga na pewno miała większe powody do zmartwień.

Brzmiało to dosyć logicznie, jednak nie uspokajało to w pełni młodego detektywa. Wychodził z założenia, że powinien mieć się na baczności. Jego współpracownicy, gdyby tylko chcieli, mogliby narobić mu kłopotów u szefostwa. Bones i Moody byliby czerwoni ze złości, gdyby dowiedzieli się, że działał wbrew ich zaleceniom. Moody może i szłoby ugłaskać z uwagi na to, że też działała w Zakonie, ale Bones? Tutaj walka byłaby nieco cięższa.

Musiał uważać, a z tych paru spotkań z Florence łatwo było wywnioskować, że traktuje swoją pracę bardzo poważnie. Możliwe nawet, że na tyle, aby próbować ominąć Brygadzistów i samej szukać dowodów na aktywność nieumarłych w okolicy. Westchnął przeciągle. Powinien być nieufny, bo ufność było jak zdjęcie bandaża z niedoleczonej rany, w którą może wdać się infekcja. Jak ją zostawi, to będzie źle, a jak będzie się jej trzymał, to też za miło nie będzie. Jakie on miał ciężkie życie.

— Jeśli ma to przynieść jakikolwiek spokój, to możemy przejść bliżej chaszczy — rzucił z wyzywającą miną. Może się przestraszy i zacznie kuśtykać w stronę głównego budynku ośrodka, gdzie zapewne zbierali się inni uzdrowiciele? Taka... odwrócona psychologia.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#7
09.04.2024, 14:11  ✶  
- Wyjątkowo bystre spostrzeżenie, panie Longbottom - odparła Florence. Było coś paradoksalnego w fakcie, że pewnie gdyby nie magia, wypowiedziałaby dokładnie to samo zdanie - tyle że podszyte ironią. W tej chwili natomiast naprawdę zdawało się jej, że Erik Longbottom jest bardzo bystrym mężczyzną, co z pewnością nie przyszłoby Bulstrode do głowy w normalnych okolicznościach. (Głównie dlatego, zapewne, że bardzo rzadko uznawała za bystrego kogokolwiek: by jej zaimponować potrzeba było naprawdę wiele.) Inna sprawa, że pewnie brzmiało to... cóż, jak zwykła, złośliwa Florence. - W tym właśnie tkwi sedno. Jestem uzdrowicielką i zastanawiam się, czy będę tutaj potrzebna - wyjaśniła, bardzo spokojnie, chociaż zaraz przyszło jej do głowy, że pewnie sam się tego domyślił i...
- Zadrapania dokonane przez zwierzęta zazwyczaj da się rozpoznać na pierwszy rzut oka - powiedziała, trochę skonsternowana. Jak mógł tego nie wiedzieć? Erik przecież bez wątpienia był mądrym, wykształconym mężczyzną. Może po prostu chciał ją z jakiegoś powodu sprawdzić? Upewnić się, czy jest dostatecznie dobrą uzdrowicielką, aby potencjalnie współpracować z tak dobrym detektywem, jak on?

Nie była pewna, jak rozumieć informację, że Erik nie pojawił się tutaj w charakterze bezpośredniego wsparcia. Może był po służbie, ale ze względu na umiejętności (z pewnością niebanalne, na pewno był bardzo dobrym Brygadzistą) poproszono, aby na wszelki wypadek stawił się na miejscu? Albo był po służbie i wiedziony poczuciem misji i tak postanowił się tutaj pojawić, aby upewnić się, że nikt nie ucierpi? Taka postawa była iście chwalebna. Trochę naiwna, ale przecież świat potrzebował bohaterów i dobrze było okazywać im swoje wsparcie. Bo nie, Florence nie wiedziała niczego o zawieszeniu. Było bardzo wątpliwe, aby taka informacja w ogóle obchodziła Oriona, jeszcze bardziej wątpliwe, by zainteresowała Atreusa, a już z całą pewnością jeszcze wczoraj ani odrobinę nie interesowałaby Florence Bulstrode.
W tej chwili jednak jakoś wszystko, co dotyczyło Erika, zdawało się trochę ciekawsze niż zaledwie godzinę temu.

– Rozumiem – odparła, nagle czując się prawie głupio, że wyszła tutaj odrobinę zirytowana, że wciąż nie ma żadnych informacji i ktoś prawdopodobnie traci jej czas z powodu jakiegoś głupiego dowcipu zrobionego przez przypadkowego historyka magii, podczas gdy Erik był gotów działać dla dobra wszystkich nawet poza służbową. Trochę jednak zdziwiła ją jego kolejna propozycja – a spojrzenie, które rzuciła chaszczom, ciągnącym się poza granicą kempingu, należało do gatunku tych nieufnych.
– Nie, chyba nie będzie takiej potrzeby – powiedziała z wahaniem, bo szukanie śladów nieumarłych było ostatnią rzeczą, której sobie życzyła. Gdyby sądziła, że ktoś w nich potrzebuje pomocy medycznej, oczywiście, już biegłaby w ich stronę, ale wchodzić do lasu, pełnego robaków, pajęczyn i kolczastych gałęzi, tylko po to, by upewnić się, że nie kręcą się tutaj żadne żywe trupy? – Chyba że pan potrzebuje asysty przy rozglądaniu się – dodała, odrobinę wbrew sobie, wiedziona myślą, że byłaby to niesamowita strata, gdyby Erik zjadł jakiś nieumarły, bo Detektyw postanowił szukać zagrożenia samotnie w ciemnościach.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
09.04.2024, 23:07  ✶  
Po takim czasie, trudno było nie przywyknąć do wysłuchiwania komplementów na swój temat. Można było uznać to za jeden z tych najmniej bolesnych aspektów ciągle wzrastającej w ostatnich latach rozpoznawalności. Reporterom zdarzało się przyklaskiwać słowom Erika, chwalić dobór ubrań na oficjalnych wydarzeniach, a co poniektórzy wręcz wychodzili z siebie, aby zwrócił na nich uwagę i dał komentarz dla konkretnego czasopisma lub wręcz zgodził się na wywiad, wykraczając poza sztywne ramy, jakich starał się na co dzień trzymać.

Pochlebstwa były walutą, która w odpowiedniej ilości mogła decydować o czyimś być albo nie być, jeśli chciało się zaistnieć w branży. A czasem miały na celu uśpić czujność, aby oponent mógł znaleźć się na tyle blisko, aby uderzyć w momencie, gdy ofiara się tego nie spodziewała. Czy Bulstrode też stosowała podobne praktyki? Longbottom wyprostował się i schował ręce do kieszeni bluzy. Chociaż jego umysłem targały wątpliwości, tak nie potrafił powstrzymać zażenowania, które rozlało się po jego twarzy, barwiąc jego policzki na czerwono. Może był bardziej łasy na piękne słówka, niż przyznawał przed samym sobą?

— Nie chcę się chwalić, ale robię, co w mojej mocy — mruknął skromnie, kopiąc czubkiem buta mały dołek w ziemi. Chciała grać w grę? To będą grali w grę.

Szkoda tylko, że sam włożył do jej talii asa, gdy uraczył ją dosyć rozbudowanym porównaniem, a kobieta wykorzystała je przeciwko niemu, powołując się na logikę i własną wiedzę. Otworzył usta, chcąc zaprzeczyć przy pomocy prostego ''nieprawda'', jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Coś ją za dobrze wyszkolili, skoro była taka obyta w tej dziedzinie. Następnym razem powie mu, że klątwy rozpoznaje po polizaniu przedramienia pacjenta. Wzdrygnął się na samą myśl, że Święty Mung mógłby stosować takie praktyki.

— Druga para oczu zawsze się na coś przyda — przyznał, nie bardzo wiedząc, co powinien z nią zrobić. — Zapraszam.

Ruszył w kierunku odległej leśnej głuszy, starając się iść pół kroku przed kobietą. Mógł wykorzystać jej ciągoty na swoją korzyść. Ewidentnie ciągnęło ją do tego, aby zbadać ośrodek, skoro chciała mu towarzyszyć. A jak to mówi stare porzekadło: przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów trzymaj jeszcze bliżej. Bulstrode może nie była wrogiem, jednak... Nie była też z Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Stanowiła poniekąd obcy element w tej przedziwnej układance, więc wypadałoby mieć ją na oku, co by nie pakowała się Brygadzistom i Aurorom pod różdżki.

— Dlaczego właściwie wysłali ciebie, Florence? — spytał, nieoczekiwanie postanawiając przejść na ty. Skoro mieli przeprowadzić nieoficjalną inspekcję tego terenu, to wygodniej było mówić sobie po imieniu. Poza tym... Może wtedy łatwiej jej będzie się otworzyć i odpowiedzieć na parę pytań? — Z tego, co pamiętam, zajmujesz się łamaniem klątw. Skąd podejrzenie ze strony Munga, że akurat twoja magia coś tutaj zdziała? — Zmarszczył czoło. Nie znał się na tyle dobrze na medycynie czarodziejów, aby wiedzieć, czemu Bulstrode była przydzielona do takich, a nie innych pacjentów. — Chyba, że robisz za nieoficjalną ratowniczkę swojego zakładu pracy i lecisz tam, gdzie wiatr cię poniesie...


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#9
10.04.2024, 07:52  ✶  
Ależ on był skromnym człowiekiem.
Kolejna myśl tak bardzo do Florence nie pasująca, w stosunku do niemal nikogo, nie mówiąc już o Eriku Longbottomie, a jednak po tych poprzednich nawet nie wydająca się dziwna.
Wizja chodzenia po chaszczach ani trochę uzdrowicielce się nie podobała. Przed oczyma natychmiast miała te wszystkie pajęczyny, które na pewno wplotą się jej we włosy, komary, które postanowią ją ugryźć i kleszcze, czające się w trawie. Tego dnia jednak Florence stała się wobec Erika równie miękka, jak wobec Laurenta czy Patricka, a może nawet bardziej i nie potrafiła mu odmówić. Choć normalnie zapewne zasugerowałaby, że chyba oszalał, bo dlaczego uzdrowicielka miałaby szukać śladów żywych trupów? Miała leczyć ich potencjalne ofary, a nie zajmować się tropieniem samych nieumarłych. Cieszyła się, że założyła przynajmniej buty najbardziej nadające się na takie wycieczki - a miała tylko jedną taką parę, bo rzadko jednak wyprawiała się na leśne wędrówki.
O tym, jak bardzo mieszało jej w głowie Windermere, najlepiej świadczyło to, że nawet nie pomyślała, by przypomnieć Erikowi, że nie są na ty. I ewentualną zmianę tego stanu rzeczy powinna zaproponować ona, jako osoba starsza i kobieta.
- Zajmuję się wszelkimi obrażeniami powstałymi w wyniku działania magii, panie Longbottom. Klątwy nie zdarzają się aż tak często. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale ciała nie powstają dlatego, że nagle tak się im uroiło. Muszą zostać przez kogoś albo przez coś zanimowane. To z kolei prowadzi do wniosku, że można spodziewać się obrażeń magicznej natury. Wolałby pan, aby przysłano tutaj specjalistę od zatruć albo smoczych poprzeń? Tak się przypadkiem złożyło, że akurat pełniłam dyżur - wyjaśniła rzeczowo. Wyciągnęła różdżkę i oświetliła sobie drogę: do świtu pozostało jeszcze trochę czasu i nie chciała wpaść w ciemnościach w krzaki.
Pomyślała, że światło może zwabić trupy, ale zaraz uznała, że przecież w ośrodku już panuje zamieszanie, które mogłoby je przyciągnąć. A poza tym czy wtedy przynajmniej nie będą wiedzieli, co się dzieje? Erik był bardzo utalentowanych czarodziejem, bez wątpienia poradzi sobie z każdym nieumarłym, jaki mógłby się tutaj pojawić.
- Obawiam się natomiast, że tropienie kogokolwiek, obojętnie czy ludzi, czy nieumarłych, nie jest moją specjalnością - dodała, spoglądając na ziemię. Jeśli były na niej jakiekolwiek ślady, to Florence Bulstrode nie była w stanie ich zauważyć.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
11.04.2024, 17:14  ✶  
Cóż, świat gnał do przodu, normy społeczne ulegały drastycznym zmianom, Lord Voldemort babrał się w zaświatach, a Longbottm miał czelność odezwać się do drugiej osoby po imieniu w sytuacji ''około-kryzysowej''. Rzeczywiście, popełnił wielką zbrodnię i powinien zostać za nią zbesztany.

— Możesz mi mówić Eriku — napomniał cicho kobietę, gdy zeszli na mniej ubitą dróżkę, prowadzącą w stronę lasu. — Nie mam nic przeciwko.

Podczas nieco przydługich jak na jego gusta wyjaśnień Erik doszedł do wniosku, że faktycznie poniekąd zgadza się z tym, co mówiła Florence. Owszem, nowe ciała nie pojawiały się na świecie tylko dla tego, że same tak stwierdziły. To byłby czysty absurd i koszmar dla rodziców. Nowe ciała powstawały dopiero wtedy, gdy czarodziej i czarownica zdecydowali się na przedłużenie rodu w formie swoich pociech. Do animacji takiego ciała dochodziło naturalnie, a nie za pomocą magii. Może w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie nie prowadzono ekstensywnych zajęć z ludzkiej biologii, ale coś tam człowiek jednak wiedział.

— Zatrucia też mogą być magiczne, a smocze poparzenia, jak sama nazwa wskazuje, pochodzą od stworzeń z naszego świata. A ataki nieumarłych nie są chyba na tyle powszechne, aby z góry założyć, że umiejętności klątwołamaczy będą jedynym dostępnym remedium — skontrował jej argument, po czym zmrużył oczy, gdy jej różdżka rozbłysnęła jasnymi promieniami. Skrzywił się lekko. — Czy to, aby na pewno rozsądne? — Wskazał ruchem podbródka nad zaklęte światełko. — Mugolscy turyści mogą zwrócić na to uwagę.

Paradowanie po leśnej głuszy z rozpaloną różdżką mogło mieć dwojakie efekty; wystraszą dzikie stworzenia buszujące na tym terenie lub wręcz zwrócą na siebie ich uwagę. Podobno głęboko w morzach i oceanach żyły ryby, które potrafiły zwabiać do siebie mniejsze stworzonka swoim własnym światłem. Tylko że w tym przypadku nie mieli zbyt dużej pewności, że żyjątka będą mniejsze i można by było je rozpatrywać w kategoriach pokarmu.

— Można o tym myśleć, jak o leczeniu — skomentował, nieco zdziwiony tym, że sama na to nie wpadła. — Aby przeprowadzić efektywną kurację, trzeba zrobić wywiad z pacjentem, przejrzeć jego kartę chorób, zorientować się, co się dzieje z ciałem... To po prostu inna forma śledztwa.

Myślałby kto, że mając dwóch braci w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, kobieta dosyć szybko zauważy potencjalne punkty wspólne ich obowiązków. A może była to po prostu zmyłka, aby sprawdzić, jak sprytny był Erik? Od początku wydawało mu się, że Bulstrode nie ma zwyczaju mówić wszystkiego, co wie, więc może był to kolejny dowód na to, że miał rację? Nie zdziwiłoby go to zbytnio, bo rzadko kiedy się mylił. Wystarczyło spytać Brennę. Albo Norę. Albo Morfeusza. Albo kogokolwiek.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (2939), Florence Bulstrode (2421), Pan Losu (60)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa