07.04.2024, 20:39 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 09:15 przez Mirabella Plunkett.)
adnotacja moderatora
Ośrodek wypoczynkowy Windermere nie był miejscem, w którym Florence pojawiłaby się po prostu, aby wypocząć. Nie dlatego, że był mugolski (co jednak nie pozostawało zupełnie bez znaczenia), ale ponieważ, po pierwsze nie lubiła wody, po drugie, bo warunki zakwaterowania nie spełniały jej wysokich standardów. Do przyjechania tutaj mogły zmusić ją tylko dwie rzeczy: ktoś bardzo jej bliski uparł się na wypoczynek na łonie natury i nie chciał porządnego hotelu, a ona uległa z czystego przywiązania, albo… praca. I w tym wypadku chodziło o tę pracę właśnie.Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Domek, w którym miała zostawić rzeczy, nie był może brudny, ale unosiła się w nim nieprzyjemna woń. A chociaż Bulstrode w szpitalu przywykła do różnych zapachów, to gdy jednak od miejsc wynajmowanych oczekiwała więcej. Poza tym brak brudu nie oznaczał jeszcze należytego porządku - dlatego skoro nikt nie wolał jej do pogryzień nieumarłych, Florence swoją wizytę zaczęła od kilku zaklęć czyszczących i otworzenia na oścież wszystkich okien.
Kiedy skończyła... wciąż nie działo się nic.
A przecież właśnie dlatego tutaj była: nie w celach wypoczynkowych, ale ponieważ uznano, że na miejscu przyda się uzdrowiciel.
Florence wyszła przed budynek. Ubrana po swojemu ze skromną elegancją, wzięła pod uwagę jednak, że może tu trafić na mugoli albo, o zgrozo, musieć iść do lasy, zrezygnowała więc i z szat, i spódnic, zastępując je ciemnymi spodniami od garnituru, do których założyła szarą koszulę. Przez ramię miała przerzuconą skórzaną torbę, w której trzymała narzędzia i eliksiry, tyle że...
...wiele wskazywało na to, że jednak żadne żywe truoy nie napady na ośrodek i nie ma nikogo, kto wymagałby albo miał wymagać pomocy medycznej.
- Pan Longbottom - powiedziała, dostrzegając w pobliżu Erika. Nie miała pojęcia, że ten chwilowo nie pełni oficjalnych obowiązków i odruchowo założyła, że jako Detektyw Brygady będzie lepiej poinformowany od niej.
- Czy może wiadomo już, czy są tu jacyś nieumarli? - spytała prosto z mostu.
Bo jeżeli jacyś byli, oczywiście była gotowa zostać: pomoc medyczna w takich sytuacjach powinna być ma miejscu. Teleportując się tutaj (a nie znosiła teleportacji) spodziewała się małej tragedii, tymczasem… panował spokój. I jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że tak miało pozostać, nie widziała żadnego powodu, by tracić czas i tkwić w tym cuchnącym domku. Mogła spożytkować ten czas znacznie lepiej, jeżeli nie na dyżur w szpitalu, to na przygotowywanie planu zająć dla piątego roku albo nawet na odpoczynek w zaciszu własnego pokoju.
!szaleństwoWindermere