13.04.2024, 09:07 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 17:04 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V
Kampania Zakonu Feniksa: Zagłada Domu Juliusów. Etap I, sesja nr 2.
Księżycowy Staw był posiadłością, która lata temu, w latach swojej świetności, należała do rodu Juliusów. Zamożny ród czystej krwi wymarł jednak przed laty, a później dom zmienił swoich właścicieli kilkakrotnie – i wreszcie został porzucony. Niszczał tak powoli od dekady.
Nie był to mądry zakup dla kogoś, kto szukał wspaniałego domu i planował prowadzić w nim życie towarzyskie. Ale w tym wypadku fakt, że nikt już niemal nie pamiętał o Juliusach, a tym bardziej o ich domu, stanowił tylko zaletę. Niska cena, związana z tym, że obecny właściciel dawno stracił nadzieję na sprzedaż, była walorem dodatkowym.
Pieniądze przeszły z ręki do ręki.
Księżycowy Staw w przyszłości miał stać się jedną z lokacji dostępnych dla Zakonu Feniksa.
*
– Mam wrażenie, że dotychczasowy właściciel dopłaciłby mi najchętniej, żebym tylko przejęła to miejsce – oświadczyła Brenna do Thomasa, gdy rozdzielili się z resztą grupy w salonie. Do Księżycowego Stawu przybyło kilka osób, ale i tak rąk do pracy mogło być za mało. Dwa piętra, wiele pomieszczeń, wszystko porzucone od lat. Spodziewali się nieprzyjemnych, magicznych pamiątek, może jakichś magicznych zwierząt, a nawet jeżeli tych by nie było, należało przecież wszystko tutaj uporządkować. Dokonać remanentu, ocenić, co wyrzucić, co zostawić, co naprawić, co trzeba dokupić…
– Zdaje się, że nam dostał się gabinet pana domu – dodała, otwierając kluczem pomieszczenie położone na parterze. Morpheus, Erik i Patrick już weszli na górę, Nora i Millie dostały bibliotekę, Vincent miał zajrzeć do kuchni. – Szczerze, to bałam się, że to wszystko będzie wyglądało trochę gorzej? Po tym, jak zachowywał się sprzedawca, myślałam, że jak nic będzie się rozpadać. Hm, chyba lubili starożytny Rzym – paplała po swojemu, gdy wsunęła się do środka pomieszczenia.
Na ścianie wisiał obraz, przedstawiający rzymskie Koloseum. Pod oknem – zasłoniętym przez grube zasłony – stało długie, ciężkie, drewniane biurko. Drugie, nieco mniejsze, znajdowało się w pobliżu drzwi. Być może z gabinetu korzystały dwie osoby, pan domu i jego dziedzic lub miejsce przeznaczono dla jakiegoś asystenta. Dwa wygodne fotele za biurkami, trzy mniej wygodne krzesła, może dla ewentualnych petentów, jeden regał naprzeciwko ściany, na której umieszczono obraz…
– O, coś takiego było w Hogwarcie – dodała Brenna, podchodząc od niskiego stoliczka w kącie pomieszczenia. – To eee… Jowisz? Ma dużo księżyców. Tylko to zapamiętałam o Jowiszu – oświadczyła, patrząc na magiczny model, przedstawiający planetę, wokół której krążyły księżyce. Brenna nie mogła tego wiedzieć, ale Juliusowie byli pierwotnie rodziną pochodzącą z Włoch i lubili powtarzać, że nazwisko rodu wzięło się od boga Jowisza.
@Thomas Figg
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.