• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[21.08.72, Ksieżycowy Staw] Jak księżyce wokół planety

[21.08.72, Ksieżycowy Staw] Jak księżyce wokół planety
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
13.04.2024, 09:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 17:04 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V

Kampania Zakonu Feniksa: Zagłada Domu Juliusów. Etap I, sesja nr 2.


Księżycowy Staw był posiadłością, która lata temu, w latach swojej świetności, należała do rodu Juliusów. Zamożny ród czystej krwi wymarł jednak przed laty, a później dom zmienił swoich właścicieli kilkakrotnie – i wreszcie został porzucony. Niszczał tak powoli od dekady.
Nie był to mądry zakup dla kogoś, kto szukał wspaniałego domu i planował prowadzić w nim życie towarzyskie. Ale w tym wypadku fakt, że nikt już niemal nie pamiętał o Juliusach, a tym bardziej o ich domu, stanowił tylko zaletę. Niska cena, związana z tym, że obecny właściciel dawno stracił nadzieję na sprzedaż, była walorem dodatkowym.
Pieniądze przeszły z ręki do ręki.
Księżycowy Staw w przyszłości miał stać się jedną z lokacji dostępnych dla Zakonu Feniksa.
*

– Mam wrażenie, że dotychczasowy właściciel dopłaciłby mi najchętniej, żebym tylko przejęła to miejsce – oświadczyła Brenna do Thomasa, gdy rozdzielili się z resztą grupy w salonie. Do Księżycowego Stawu przybyło kilka osób, ale i tak rąk do pracy mogło być za mało. Dwa piętra, wiele pomieszczeń, wszystko porzucone od lat. Spodziewali się nieprzyjemnych, magicznych pamiątek, może jakichś magicznych zwierząt, a nawet jeżeli tych by nie było, należało przecież wszystko tutaj uporządkować. Dokonać remanentu, ocenić, co wyrzucić, co zostawić, co naprawić, co trzeba dokupić…
– Zdaje się, że nam dostał się gabinet pana domu – dodała, otwierając kluczem pomieszczenie położone na parterze. Morpheus, Erik i Patrick już weszli na górę, Nora i Millie dostały bibliotekę, Vincent miał zajrzeć do kuchni. – Szczerze, to bałam się, że to wszystko będzie wyglądało trochę gorzej? Po tym, jak zachowywał się sprzedawca, myślałam, że jak nic będzie się rozpadać. Hm, chyba lubili starożytny Rzym – paplała po swojemu, gdy wsunęła się do środka pomieszczenia.
Na ścianie wisiał obraz, przedstawiający rzymskie Koloseum. Pod oknem – zasłoniętym przez grube zasłony – stało długie, ciężkie, drewniane biurko. Drugie, nieco mniejsze, znajdowało się w pobliżu drzwi. Być może z gabinetu korzystały dwie osoby, pan domu i jego dziedzic lub miejsce przeznaczono dla jakiegoś asystenta. Dwa wygodne fotele za biurkami, trzy mniej wygodne krzesła, może dla ewentualnych petentów, jeden regał naprzeciwko ściany, na której umieszczono obraz…
– O, coś takiego było w Hogwarcie – dodała Brenna, podchodząc od niskiego stoliczka w kącie pomieszczenia. – To eee… Jowisz? Ma dużo księżyców. Tylko to zapamiętałam o Jowiszu – oświadczyła, patrząc na magiczny model, przedstawiający planetę, wokół której krążyły księżyce. Brenna nie mogła tego wiedzieć, ale Juliusowie byli pierwotnie rodziną pochodzącą z Włoch i lubili powtarzać, że nazwisko rodu wzięło się od boga Jowisza.

@Thomas Figg


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
07.05.2024, 23:54  ✶  
-Nadal nie mogę uwierzyć, że tak nie było - powiedział podążając za Brenną. Stan tego domu pozostawiał wiele do życzenia, zapewne nawet bezdomny wilkołak wolałby grzać futro pod mostem niźli pomieszkiwać w takiej ruderze. To ile mieli do zrobienia, aby to miejsce nadawało się do pomieszkiwania i użytku większego niż schronienie przed śnieżycą czy deszczem wręcz go przerażała - mógł jednak trochę bardziej przykładać się do tych wszystkich zaklęć sprzątających.
- Może po prostu jeszcze nie widzieliśmy wszystkich skaz tego domu, o których sprzedawca wiedział? - zapytał bardziej w eter, bo wolałby, żeby to były tylko takie jego domysły, a nie faktyczny stan, że zaraz natrafią na wampira w szafie czy siedlisko akromantul pod podłogą.
Przyjrzał się wystrojowi gabinetu, zgromadzonym w niech księgach i pokiwał głową.
- Jeszcze zaraz natrafimy na gobelin, który wywodzi poprzednich właścicieli od samego Juliusza Cezara, a oni planowali odbudować Imperium Rzymskie - rzucił nieco rozbawiony tym jak wiele rzeczy tutaj po prostu nawiązywało do starożytnego Rzymu. Odwrócił się w stronę kobiety, gdy wspomniała o planecie.
- Tak to on... Nic dziwnego, noc służy od spania, a nie zmuszania dzieciaków do patrzenia w gwiazdy - sam nie przepadał za lekcjami astronomii, ale jego umysł był jak śmietnik i bardzo często zupełnie nieistotne i nikomu niepotrzebne informację gnieździły się tam bardzo długo.
- Rzućmy na to wszystko nieco światła - dodał kontynuując drogę do okna i rozchylając na boki zasłony, wolał mieć jak najlepszą widoczność, żeby czasem przypadkiem nie przeoczyć jakiejś niemiłej niespodzianki zostawionej przez Juliusów.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
09.05.2024, 08:18  ✶  
- Nie chodzi mi o stan domu, ten wbrew pozorom jest całkiem niezły - powiedziała Brenna. Nie do końca rozumiała, o co im chodziło z tą ruderą: dom po prostu był opuszczony i zabałaganiony i… cóż, wyglądał tak, jak wyglądało miejsce od dawna nie zamieszkane, a oni mieli przecież podczas remontu do dyspozycji magię i kilkanaście osób. Potrzeba było przede wszystkim powywalać te meble, które od niczego się nie nadawały, naprawić dach i odmalować wszystkie ściany i wymienić niektóre okna, a także tu i ówdzie podłogi. – Po prawdzie sprzedano go prawie za darmo? Zapłaciłam niewiele więcej niż za domek w Kniei. Ale chodzi o to, że właściciel zdawał się palić, żeby oddać mi klucze i kazał mi tu wszystko oglądać samej, on nie chciał wejść… Hm, kurczę, ten model jest chyba zaklęty? – spytała z pewnym zdumieniem, gdy dotknęła jednej z planet, i te zaczęły się poruszać. Przedmiot był doskonale zachowany, a jeżeli go zaczarowano, to takie rzeczy były dość drogie. – Dziwne, że nikt z poprzednich właścicieli go nie zabrał ze sobą… Tak na oko te regały też są w porządku, tylko trzeba je wyczyścić – paplała, kiedy Thomas skierował się ku oknu. – Juliusowie – Julius Cezar. Wcale bym się nie zdziwiła? W sensie, gdyby naprawdę mieli rzymskie korzenie. Ale nie wiem, czy chwaliliby się pochodzeniem od Juliusa, on to był chyba mugolem?
Brenna nie była asem astronomii. Lubiła te lekcje, bo legalna włóczęga po nocy w zamku to właśnie jej klimaty, poza tym uważała, że fajnie sobie popatrzeć w niebo. Ale zapamiętała tylko kilka podstawowych konstelacji: nie umiała rysować map nieba, nie umiała znajdować większości gwiazd, ta wiedza już dawno wywietrzała jej z głowy.
– Żartujesz? Noc to najlepsza pora do przygód… – roześmiała się i pochyliła, by zajrzeć do jednej z szafek.
Figg minął biurko i fotele – same fotele nadawały się albo od wywalenia, albo do odrestaurowania, ale biurko wyglądało wręcz na zabytek i poza tym, że pokryte kurzem, zachowało się doskonale – a kiedy szarpnął za zasłony…
…coś poruszyło się pod meblem.
Dobiegło spod niego miauknięcie: bardzo znajome miauknięcie. Tylko tym razem… brzmiało żałośnie. Boleśnie.
Kapitan Pazur?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
20.05.2024, 01:24  ✶  
- Jeżeli tak mu było spieszno, to nie chce wiedzieć co takiego mu tutaj uciekło i krąży pod domu albo się zalęgło podczas jego nieobecności - mruknął z niewyraźnym uśmiechem, im więcej dowiadywał się o momencie kupna tego domu przez pannę Longbottom, tym bardziej miał wrażenie, że podrzucono jej niezłego kota w worku. Tylko pytanie czy kot będzie przyjazny czy może okaże się zagrożeniem.
- Żył na długo przed Merlinem, równie dobrze mógł być i czarodziejem. Wszak ze zwykłego generała stał się cesarzem Rzymskim - może i orłem nie był jeżeli chodzi o historię, to jednak co nieco tam wiedział. Czasami po prostu siadał do książkach o starożytności z zaciekawieniem śledził niektóre postacie, które mogły być przecież po części magami - to wszystko jasno tłumaczyłoby ich "sukcesy" niż sam fakt, że mieli po prostu szczęście.
- I widzisz moja droga, tu się zgadzamy - powiedział uśmiechając się szeroko, gdy napomniała po przygodach. - To czas idealny do przygód, a nie do nauki - zaraz jednak zamarł z niejasnym wyrazem twarzy. Niby było jaśniej, ale to co właśnie usłyszał to mu się zdawało? Przecież nie zabierał tutaj Kapitana, to musiał być przypadek. Nawet gdyby to byłby jakiś inny kot, to przecież nie pomyliłby go ze swoim kompanem.
- Słyszałaś? - zapytał Brenny i powoli, nieufnie ruszył w stronę miejsca skąd dobiegło mruknięcie. - Pazur? Kici-kici, chodź - próbował go zawołać schylając się, aby zajrzeć pod mebel, pod którym jak mu się zdawało jest jego kocur.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
21.05.2024, 07:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.05.2024, 07:42 przez Brenna Longbottom.)  
- Cóż, pewnie wkrótce się przekonamy. Bachantek czy jak one się zwią albo jakichś dziwnych przedmiotów się spodziewam. W opuszczonych domach czarodziejów to norma... niedawno z Mav sprawdzałyśmy jeden dom, mugol odkupił go jakiś czas po śmierci czarodziejki, wykończył go jad bachanek właśnie, a ja utknęłam w piwnicy z jakimś dziwnym proszkiem... swoją drogą weszłyśmy tam nocą. Hm, to byłoby ciekawe, znaczy się, gdyby Cezar był magiem... ale w sumie czy nie jest jednak ciekawiej, jeśli osiągnąl to wszystko bez magii? - paplała Brenna po swojemu, po odsunięciu zasłon próbując zabrać się także za otwarcie okna. Zamarła, kiedy Thomas spytał, czy coś slyszała: ale dźwięk odsuwanych zasłon zagłuszył dźwięki, a miauknięcie było ciche. Odwróciła się ku mężczyźnie, gdy zaczął nawoływać Pazura... - Myślałam, że został z Lady w Londynie? Jest tu jakiś kot?
Dom miał być zamknięty na cztery spusty. Nie oznaczało to, że jakiś zwierzak nie mógł dostać się do środka, ale jeśli to zrobił, to Brennę trochę ten fakt niepokoił: bo przegapili jakieś uchylone okno albo ktoś kota tutaj wcześniej wpuścił.
Gdy Thomas zbliżył się do biurka, zobaczył pod nim ruch. Zarys kociej sylwetki, bardzo charakterystycznej: to musiał być albo Kapitan Pazur, albo kot bardzo do niego podobny. Zwierzak próbował wydostać się spod biurka, odpowiedzieć na wołanie... Ale nie zdołał. Zrobił dwa kroki zaledwie, po czym zatoczył się i przewrócił na granicy światła i cienia.
I teraz Figg mógł dostrzec, że przez bok kota ciągnęła się długa, nieładna rana. Świeża zapewne, bo krew pokrywająca gęste futro nie zdążyła zaschnąc, a on jeszcze przez moment patrzył na Thomasa, oczyma pełnymi bólu i prośby, jakby miał nadzieję, że ten zdoła mu pomóc...
A potem kocie ciało znieruchomiało. Okrągłe oczy zasnuła mgła.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
23.05.2024, 01:54  ✶  
W normalnych okolicznościach byłby zadowolony, uwielbiał ten sposób bycia Brenny i to, że słowa płynęły z jej ust wartkim potokiem, zupełnie jakby nie mieściły się wewnątrz niej i potrzebowały znaleźć ujście. Sam był raczej tym typem człowieka, który wolał słuchać od czasu do czasu wtrącając nieco swoich trzech knutów. Gdzieś z tyłu głowy zanotował sobie w mentalnym notesie, aby dopytać ją bardziej o te przygodę w domu mugola, jednak teraz bardziej zaintrygowany był kwestią kocią.
- Został, nie zabrałbym go tutaj, może doczepił się przy teleportacji? Ale raczej bym poczuł - nie był na tyle głupi, żeby zabierać Kapitana Pazura na sprzątanie domu, gdzie do końca nie wiedzieli czy coś nie czai się po kątach.
Zamarł, dosłownie zastygł w połowie ruchu, kiedy jego oczom ukazał się jego kocur w tragicznym stanie. Na moment przestał nawet oddychać, nim panika i strach uderzyły go z taką siłą, że potrzebował znaleźć dla nich ujście we wrzasku.
- PAZUR! Hej stary, co jest, wstawaj! - dopadł do kota leżącego na ziemi i delikatnie próbując go dotknąć, zbadać, jakoś pomóc, przecież to nie może być prawda? Nie, to nie działo się naprawdę, to musiał być tylko jakiś okropny sen. - Brenna, pomóż! - jęknął pełnym przerażania, łamiącym się głosem.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
23.05.2024, 14:13  ✶  
Pojawienie się tutaj Pazura było bardzo dziwne, ale nie absolutnie nieprawdopodobne. Od początku mieli nocować w domu Juliusów, zabierali rzeczy i środki czyszczące, zwierzak mógł więc choćby schować się gdzieś w jakiejś torbie i potem czmychnąć do biblioteki. Brenna zaprzestała więc walki z zasłonami, a kiedy Thomas panicznie zaczął prosić ją o pomoc, rzuciła się w jego kierunku, by paść na kolana przy kocie.
Chłód przeniknął kobietę, gdy dostrzegła nieruchome, kocie ciało. Mogłaby przysiąc, że śniadanie podeszło jej do gardła, a wspomnienie Salema samo wepchnęło się do głowy. Mrugnęła, odganiając od siebie tę natrętną wizję, Salem mruczący jej na kolanach, Salem przygnieciony przez belki po Beltane. To nie był Salem.
Ale to był Pazur i było źle.
Nie była lekarzem - ale widziała śmierć dostatecznie wiele razy, aby przeczuwać, że jest za późno. Mimo to wyciągnęła ręce ku kotu.
- Biegnij po... - zaczęła, bo nic już nie mogło zaszkodzić, mogli tu do licha spróbować eliksirów, sztucznego oddychania, czegokolwiek, byleby nie poddać się przynajmniej od razu. Ale nie zdążyła dokończyć tego zdania, bo zanim zdążyła dotknąć kota i sprawdzić, jak głęboka jest rana i czy na pewno przestał oddychać, futro zafalowało.
Kiedy Brenna pochyliła się nad Kapitanem Pazurem, jego kształt rozmył się i jej dłoń nie sięgnęła ku futerku, zlepionemu krwią, lecz spoczęła na kwiatach, ubabranych krwią, świeżo nadpalonych, jakby dopiero co ktoś je podpalił. Brenna zamarła, skonsternowana.
– Co do cholery? – zapytała, chyba nie tyle Thomasa, co raczej rzucając te słowa w niebyt. Nie była w stanie skojarzyć kwiatów z własnym strachem. Bo przecież to nie ich się bała: bała się powtórki Beltane i tego, że znowu zawiedzie.
Wiedziała jednak, że nie było już tutaj Pazura.
– Thomas, wstawaj – zażądała, szybko się ogarniając. Wypuściła kwiaty i poderwała się, chwytając Thomasa za ramię, chcąc odciągnąć go od biurka. Ulga, że koci towarzysz Figga jest najwyraźniej bezpieczny, mieszała się z niepokojem wobec tego, z czym mieli do czynienia.
Zwłaszcza że ledwo ona się odsunęła i to znów Thomas znalazł się bliżej istoty, ta znów zaczęła się zamieniać. I z ust Brenny wydobył się zdławiony okrzyk, bo teraz przy biurku nie było już ani kota, ani kwiatów: leżała tam martwa Mabel, w różowej, poplamionej krwią sukience.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#8
24.05.2024, 22:46  ✶  
Był w rozsypce to dość delikatnie określenie na to co właśnie targało Thomas, wpadł w stan, gdzie ciężko mu było choćby się ruszyć i zrobić cokolwiek więcej niż bezradne patrzenie się na ciało Kapitana Pazura, kiedy łzy bezgłośnie spływały mu po policzkach. Strach i bezradność, ze straty swojego kociego przyjaciela powoli przeradzała się we wściekłość. Co mogło tak urządzić bezbronne zwierzę? Oby wpadło w jego ręce, już on się z nim rozprawi.
Słowa Brenny dochodziły do niego jakby głowę miał pod wodą. Ale nawet w swoim stanie nie przeoczyłby, że ciało dorodnego main cofne'a zmienia się w coś zupełnie innego. Przecież to niemożliwe, żeby ciało kota zmieniło się w zakrwawione kwiaty.
- Co.. - jęknął odsuwając się od miejsca gdzie leżał martwy kot, ale czy na pewno kot. Pociągnięty przez kobietę zaczął wstawać, jednak zajęło mu to dłużej i w następnej chwili zdławiony okrzyk wydarł mu się prosto z ust. Nie był pewien tego co tutaj się dzieje, ale martwa Mabel... To się nie działo, nie było możliwe. Poczuł jak zaczęło mu szumieć w uszach ze wściekłości, pieprzeni poprzedni właściciele, czyżby rzucili klątwę na to biuro?
- Skurwiele, dość tego! - wyszarpnął różdżkę, rzucając najsilniejsze zaklęcie rozpraszające jakie w tej chwili pamiętał.

Rzut Z 1d100 - 67
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 19
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
24.05.2024, 23:04  ✶  
To nie była Mabel.
Mabel tutaj nie było: została w Londynie. A chwilę wcześniej była kwiatami i jeszcze wcześniej kotem. Mimo to widok wstrząsnął Brenną na tyle, że nie zdołała poskładać faktów, zwłaszcza że nie tak dawno temu napotkała bogina i wyglądał inaczej. Ale boginy się zmieniały: jej własny przecież zyskiwał nową formę nie po raz pierwszy. Zaciskała palce lewej ręki na ramieniu mężczyzny, a prawą sięgnęła po różdżkę, ale nie była pewna, co do licha zrobić, jakich czarów użyć.
Ta forma była taką, która mogła przestraszyć ich oboje. Jeden z największych lęków, wydobyty na światło dzienne.
Zaklęcie Thomasa bez wątpienia podziałało, nie mogło jednak ot tak przepłoszyć bogina, do pozbycia się go trzeba było zastosować riddikulus. Być może pod jego wpływem (a może tylko dlatego, że strach Figga nagle zamienił się we wściekłość albo że bogin poczuł się nieco skołowany, próbując wyłowić lęki dwóch osób…), ciało dziewczynki zaczęło się jednak zmieniać. Kolejna metamorfoza i…
…postać, jaką przybrał tym razem, była dziwnie groteskowa.
Brenna w pierwszej chwili nie rozumiała, na co patrzy. Była to istota dziwna, makabryczna, owszem, ale gdy się było czarodziejem, sam taki widok niekoniecznie od razu straszył. Zdawała się jakby efektem nieudanego czaru. Dopiero po sekundzie czy dwóch Brenna dostrzegła w niej cechy dementora i wtedy poczuła chłód: ale to nie był dementor, bo częściowo… częściowo był to kot. Bogin, próbując przestraszyć ich oboje, niepewny, jaką przybrać formę, starał się zmienić w obie jednocześnie. I przy okazji ujawnił swoją tożsamość.
– Kurwa, bogin – powiedziała, z mieszaniną irytacji i ulgi, że nie mieli do czynienia z czymś groźniejszym: i że ani Kapitanowi Pazurowi, ani Mabel nic nie groziło.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#10
25.05.2024, 12:12  ✶  
Mieszania myślę przebiegła mu przez głowę. Dobrze, że Brenna pomogła mu się ocknąć z tej apatii, bo zapewne tkwiłby w niej do teraz. Tylko z czym u licha mieli tutaj do czynienia, nie byłą to klątwa, skoro nie udało się jej w żaden sposób rozproszyć, a wręcz przeciwnie, jakby mutowało. Zdecydowanie trzeba to było zabić zanim złoży jaja.
- Bogin - powtórzył słowa bronny i doznał olśnienia. Nagle wszystko stało się jasne i klarowne. Powoli układało się w całość.
Czując dziwne zimno wiedział, że nie ma na co czekać. Lepiej zadziałać szybciej, aniżeli czekać, aż stwór ten wybierze w końcu jedno z nich do ataku i będą mieli problem żeby się pozbierać. Zaczął intensywnie myśleć o czymś najzabawniejszym na świecie, coś co rozśmieszy każdego.
- Riddikulus! - rzucił zaklęcie myśląc o psie ubranym w suknie w kiaty, jeżdżącym na monocyklu i grającym na akordeonie, no przecież to było iście zabawny widok.

Rzut Z 1d100 - 36
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 22
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2671), Thomas Figg (1588)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa