Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Sesja związana z tym listem od MG. Wydarzenie Doppelganger.
Florence bardzo rzadko odwiedzała kogoś bez zapowiedzi – i zwykle byli to tylko najbliżsi członkowie rodziny, chociaż ich także starała się uprzedzić o wizycie. Najstarsza córka Bulstrodów była uczona przestrzegania takich szczegółów towarzyskiego savoir vivre od małego, a i sama nie będąc ekstrawertyczką doskonale rozumiała, że ktoś może mieć inne plany albo nie życzyć sobie niespodziewanego spotkania.
Tego po południa skierowała się jednak do domu Geraldine Yaxley bezpośrednio z pracy, którą opuściła równiutko o czasie, nie wychodząc nawet sekundę za późno – a do świętych zwyczajów Florence należało przychodzenie kwadrans przed zmianą i zostawanie pół godziny dłużej, by uporządkować wszystko w gabinecie (i to oczywiście gdy nie działo się w szpitalu coś wymagającego większego zaangażowania).
Była wzburzona. Na tyle wzburzona, że szła ulicą nietypowo dla siebie szybkim krokiem, usta miała zaciśnięte w wąską linię, i nawet nie poprawiła fryzury przed wyjściem ze szpitala, więc kilka kasztanowych kosmyków wymknęło się z warkocza. Oczywiście, było to ledwo widoczne, ale normalnie Bulstrode na pewno zadbałaby o to, aby ta fryzura lepiej wyglądała.
Florence rzadko bywała wzburzona. Głównie wtedy, kiedy ktoś wykazał się wielką nieodpowiedzialnością w szpitalu, na przykład okłamał pacjenta albo pomieszał składniki eliksirów. Ale też w takich sytuacjach, jak ta: gdy pobity czarodziej rzucił na nią urok (na nią!!! A ona tego nie przewidziała! Czuła przecież, że coś jest nie tak, powinna była bardziej uważać, tymczasem wystarczyło się odwrócić i na moment ją zamroczyło!!!), uciekł oknem i ukradł szpitalne zapasy.
Nie była pewna, co oburza ją bardziej – ten urok, który na nią rzucono, skradzione eliksiry, czy też to, że ten idiota skończony użył okna, a przecież to było niebezpieczne, czy że połączył specyfiki, które mogły mu zaszkodzić. A ten dzień i tak był na niej ciężki, zważywszy na to, że ledwo co zrywała więź łączącą ją ze Stewardem.
Znajdzie Thorana, wyleczy, a potem zamorduje.
Czarodziejskie pogotowie ratunkowe dysponowało jego dokumentami, których Florence przykazała pilnować jak oka w głowie i posłać zawiadomienie do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Ten człowiek był niebezpieczny i nie powinien biegać po ulicach. Później planowała złożyć osobiście wizytę w Ministerstwie i złożyć zeznania. Ale postanowiła przyspieszyć całą procedurę i najpierw dowiedzieć się nieco więcej o Thoranie Yaxleyu. Geraldine nie musiała być jego bliską krewną, ale była córką głowy rodu. Na pewno znała genealogię, a jej ojciec powinien dowiedzieć się, co wyprawia jeden z krewnych – oficjalnie w pewien sposób przecież podlegający jemu, skoro to on był nestorem całej rodziny. I być może będą w stanie udzielić jej informacji, których zebranie Brygadzie albo aurorom zajmie więcej czasu…