• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[12.06.1972] Doppelganger (III) córeczka tatusia | Geraldine

[12.06.1972] Doppelganger (III) córeczka tatusia | Geraldine
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#1
10.05.2024, 14:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2025, 23:16 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic IV

Rozmowa z Thoranem nieco pozwoliła jej dojść do siebie. Upewnił ją w tym, że to musiał być tylko sen. Nic więcej, żaden potwór nie przemknąłby niezauważony do ich rezydencji. Nie przeszedłby nie zauważony. To wszystko, to był tylko koszmar, najstraszniejszy i najbardziej realistyczny, jaki przyśnił jej się podczas całego życia. Bywało i tak, musiała to przetrawić i przestać się przejmować tym, co ją nawiedziło. Na pewno znajdzie jakieś książki, żeby poszukać innych ewentualności, jednak wierzyła bratu, chciała po prostu zaspokoić swoją ciekawość, sprawdzić, czy są inne ewentualności.

Doprowadziła się do porządku, wzięła długi prysznic, żeby zmyć z siebie to dziwne uczucie, które jej nie opuszczało po tym, jak się obudziła, nie mogła pozbyć się z pamięci uczucia, które przyszło, gdy potwór dotknął ją we śnie. Zimny prysznic pomógł jej się obudzić, powróciła już całkowicie do tego co realne. Szybko nie zapomni tego snu, jednak przecież był to tylko koszmar.

Gdy doprowadziła się do porządku postanowiła poszukać ojca. Sytuacja, którą zobaczyła wczoraj nieco ją przeraziła, nie wyglądało to dobrze, kiedy walczył z tym koniem. Niby trochę wypił, jednak nigdy nie zdarzyło mu się zachowywać, aż w taki sposób, nawet po tym, jak spadł z konia i zaczął mieć te swoje dziwne napady.

Chciała sprawdzić, czy u niego wszystko w porządku, bo nie ma się co oszukiwać, ojciec był dla niej bardzo ważny, zawsze mogła na niego liczyć i chciała mu się odwdzięczyć tym samym. Musiała o niego dbać.

Wyruszyła więc na krótki obchód po włościach, żeby go znaleźć. Przeszła wszystkie pomieszczenia w których lubił spędzać czas.


!porozmawiajzojcem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
10.05.2024, 20:16  ✶  
Ojca odnalazłaś tam, gdzie być może się tego spodziewałaś - w stajni, obok konia Thorana. Siedział przy jego boksie i wpatrywał się w niego z miną, która przypominała ci o jego pogłębiającym się szaleństwie. Gerard ewidentnie nie wiedział, jak reagować, co powinien czuć.

Stajenny wpatrywał się w ciebie przez chwilę, ale kiedy skinieniem głowy dałaś mu przyzwolenie na opuszczenie was, ukłonił ci się lekko i rzucił tylko jedno, krótkie, niemrawe spojrzenie w kierunku potencjalnego koniobójcy. Usłyszałaś trzaśnięcie drzwi, a twój ojciec westchnął. Uniósł w górę butelkę z wódką, której nie powinien już pić, bo przestawał kontaktować, ale o ot mu też chyba chodziło - chciał wypić tyle, żeby nie musieć myśleć już o niczym, tylko zasnąć.

- Geraldine...? - Stęknął, unosząc spojrzenie, ale nie widział cię w tej ciemności, bo utkwił je bardziej w ścianie obok ciebie niż w tobie... A może po prostu dwoiłaś mu się w oczach. - Geraldine... - Stwierdził mimo wszystko. Nie był zbyt rozmowny. Dał ci obok siebie usiąść, ale nie podjął żadnego tematu ani nie kontaktował, póki nie skończył mu się alkohol. - Kupiłem tego konia tobie. Bo chciałaś uczyć się jeździć. - Mówił tak niewyraźnie, żeś go ledwo zrozumiała. - T.O.B.I.E. A nie kurwaaa jemu. Pamiętam to kurwa jak nic innego na świecie, bo widzisz to jego durne umaszczenie? Wydawało mi się, że ci się spodoba. Nikt mi nie wierzy, ty też... - Nie patrzył na ciebie, tylko na zwierzę, którego chciał się pozbyć. - Wiem. - Najwyraźniej nie słyszał twojego krzyku. - Nie powinnaś szlajać się po nocy.

Wyjątkowo szybko zasnął, opierając głowę o siano.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#3
10.05.2024, 20:57  ✶  

Przemierzyła niemalże cały dom. Zajrzała do gabinetu Gerarda, do spiżarki, w której trzymał swoje ulubione napitki, jak ta księżycówka, którą ją ostatnio częstował. Szukała go nawet na ich ulubionej ławce, tam jednak też go nie było. Ostatnią opcją, która wydawała się prawdopodobna pozostawała stajnia. Zmierzała ku niej z posępną miną. Nie wiedziała, czego się spodziewać. Szczególnie po tym wczorajszym, ojcowskim wybuchu złości. Widziała przecież przez okno, że prawie zadusił konia gołymi rękoma, jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Bała się, że mógł dokończyć swoje dzieło, a służba i tak już szeptała po kątach.

Martwiło ją to, co działo się z Gerardem, nie wiedziała, jak mu pomóc, bolało ją, kiedy patrzyła jak cierpi. Może faktycznie powinni coś z tym zrobić, spróbować wyciągnąć do niego pomocną dłoń. Pomysł wysłania do Lecznicy Dusz jeszcze wczoraj wydawał jej się strasznie nietrafiony. Nie sądziła, że ojciec by się na coś takiego zgodził, do tego ludzie zaczęliby szeptać, obgadywać ich rodzinę. Wolałaby tego uniknąć, z drugiej strony, co jeśli to był jedyny ratunek? Szybko odsunęła od siebie tą myśl, na pewno znajdą inne wyjście. Na pewno sobie z tym poradzą, ich rodzina przecież zawsze jakoś potrafiła się odnaleźć w każdej sytuacji, to przecież właśnie ojciec był w główniej mierze za to odpowiedzialny, teraz ona powinna przejąć pałeczkę, skoro nikt inny się do tego nie kwapił. Była pewna jedynie tego, że nie zostawi go samego z tymi problemami.

Weszła po cichu do stajni. Odetchnęła głęboko i zaczęła się uważnie rozglądać, nadal nie do końca pewna, czego ma się spodziewać. Czy znajdzie gdzieś oderwaną głowę? Wolałaby nie, ale nie mogła być pewna, jak skończyła się ta wieczorna sytuacja.

Dosyć szybko znalazła ojca w boksie z koniem Thorana. Spoglądał na niego nieprzytomnym wzrokiem. Koń jednak nadal stał, nie był martwy. Kamień z serca, nie było jeszcze tak źle.

Stajenny nie oponował, gdy dała mu znać, żeby zostawił ich samych. Ich pracownicy byli oddani, od lat tutaj przebywali, nie należeli do tych wścibskich, szczególnie, kiedy członkowie rodziny Yaxley ich o coś prosili. Tym razem oczywiście było podobnie. Stajenny wiedział, że powinna sobie poradzić z ojcem. Kto, jeśli nie ona? Miał do niej słabość.

Zauważyła w jego dłoni butelkę z wódką, a może z bimbrem? Wódka mogła być dla niego zbyt słaba. Wyglądał, jakby miał już dość. Niepokoiło ją to, że ostatnio tak często sięgał po alkohol, ale czy sama nie zachowywała się w ten sam sposób? Skóra zdjęta z ojca, jak on uwielbiała zapijać problemy, to pomagało udawać, że nie istnieją, chociaż na chwilę.

- Tak tato, to ja. - Powiedziała cicho nie przestając się mu przyglądać. Nie wiedziała, czy patrzy na nią, czy gdzieś obok. Mogło mu się już dwoić, lub troić w głowie, zważając na to, że najprawdopodobniej siedział tutaj całą noc.

Usiadła obok niego, zupełnie bez słowa. Położyła swoją głowę na jego ramieniu, chociaż nie miała pojęcia, czy jej nie odepchnie. Dla niej ta noc również nie należała do najprzyjemniejszych. Nie przeszkadzało jej to milczenie, ta cisza. Ojciec mógł w spokoju dokończyć zawartość butelki, a ona wpatrywała się w tego konia, który stał przed nimi. Był piękny, dostojny, a do tego miał w sobie coś, co zwracało uwagę. Wydawało jej się, że jego umaszczenie przypomina nieco to skunksie. Zabawne, przecież ona zamieniała się w skunksa.

Wspominała ojcu, że pragnie zacząć się uczyć jeździć. On jednak nic nie mówił o tym, że kupi jej konia. Otworzyła oczy ze zdumieniem, to by wyjaśniało to umaszczenie, Gerard znał jej gust, wiedział, co lubiła, mieli podobne poczucie humoru. Tylko dlaczego Thoran wziął tego konia dla siebie, dlaczego go sobie przywłaszczył, dlaczego ojciec pękł dopiero wczoraj wieczorem? Nie do końca potrafiła odpowiedzieć na te wszystkie pytania.

Musiała uwierzyć ojcu, bez względu na to w jakim stanie się teraz, czy wcześniej znajdował, Gerard od zawsze był jej wzorem do naśladowania, nawet jeśli się nieco zagubił. Musiała mu uwierzyć, wesprzeć go w tym, tak jak on zawsze wspierał ją. Będzie musiała porozmawiać z Thoranem na temat tego konia.

- Ja ci wierzę, tato... - Szepnęła cicho. Tyle, że ojciec już się do niej nie odezwał. Usłyszała za to jak osuwa się na bok. Najwyraźniej postanowił sobie uciąć drzemkę.

Nie miała pojęcia, co powinna zrobić, nie zamierzała go tutaj zostawić, wolałaby jednak uniknąć wzroku zbyt wielkiej ilości służby, tylko przenieść go po cichu. Przeniosła jeszcze spojrzenie na tego konia, coraz bardziej do niej docierało, że wyglądał jakby był stworzony specjalnie dla niej, ojciec musiał poświęcić trochę czasu, aby wybrać taki okaz.


!rozwiążzagadkę
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
13.05.2024, 12:02  ✶  
Rozwiązywanie zagadki

Jeżeli chcesz uzyskać więcej informacji o tym co się wydarzyło, musisz poprosić o pomoc więcej osób. Może ktoś musi ci się odwdzięczyć? To dobra okazja, żeby wysłać do niego list.

Wymagana przewagaOpisRzut
Hipnoza
Wprawiony hipnotyzer może spróbować wyciągnąć z Thorana informacje.!GerHipnoza
Jasnowidzene
Wróżbiarstwo
Być może jakiś wróżbita mógłby zajrzeć w przyszłość i przewidzieć cóż takiego planował Thoran?!GerJasnowidz
Znajomość półświatka
Docierało do ciebie coraz więcej wieści o jego parszywych działaniach. Czy ktoś zaangażowany w życie półświatka poinformuje cię o czymś jeszcze?!GerPółświatek
Kokieteria
Tam, gdzie nie dociera zwykła perswazja, trzeba użyć innych środków. Widziałaś wielokrotnie jak spogląda na tyłek stajennego, więc to chyba nie mogło być aż takie trudne?!GerKokieteria
Historia magii
Czy gdziekolwiek w bibliotece Parkinsonów dało się znaleźć odpowiedź na gnębiące cię pytania? Jeżeli nie był twoim bratem, to kim był...?!GerHistoria
Starożytne runy
Pewnego dnia naszłaś go kiedy zmieniał koszulę i zauważyłaś, że ma na plecach ciąg runicznych znaków. Zdołałaś je zapamiętać, ale nie jesteś w stanie ich odczytać.!GerRuny

Po wyczerpaniu wszystkich kości rzuć ostatnią - !ŁowczyniPotworów i postaraj się, żeby to była sesja możliwie jak najbardziej oddalona w sierpniu - ponieważ po niej Thoran może zniknąć. Uwaga. Wyjątkowo, zamiast dodawać nowy post, bot wyśle wam prywatne wiadomości z instrukcjami.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#5
13.05.2024, 13:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.05.2024, 13:55 przez Geraldine Yaxley.)  

Geraldine siedziała jeszcze chwilę w stajni obserwując swojego konia. Słowa ojca skłoniły ją do przemyśleń. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Zaczęło się od Lestrange'a, który w liście uznał ją za wariatkę. Nie napisała przecież nic dziwnego, po prostu zapytała o brata, a on kwestionował jego istnienie. Tylko, jak to w ogóle możliwe, że go nie kojarzył, przecież pamiętała Thorana od samego początku, przecież zawsze był w jej życiu. Doszedł do tego ojciec, który już wczoraj po raz kolejny zrobił ogromną awanturę. Może Louvain nie był dla niej w pełni godzien zaufania, jednak ojciec... cóż, jemu wierzyła. Był przecież jej największym wsparciem, może to faktycznie było coś więcej niż konsekwencje tego upadku z konia, może było jakieś inne dno? Musiała przyjrzeć się temu wszystkiemu bardziej.

Ten nocny koszmar również nie dawał jej spokoju, był tak cholernie realistyczny, że to nie mógł być przypadek. Tylko jak wyjaśnić obecność Thorana w jej życiu? Nie miała pojęcia, co się wydarzyło i dlaczego przytrafiło się to jej. Zaczynała gubić się w swoich myślał. Na pewno nie poradzi sobie z tym problemem sama, będzie musiała zasięgnąć informacji u swoich przyjaciół, na szczęście nie była na tym świecie sama, miała kogo poprosić o wsparcie i wierzyła, że ci którym ufała nie odmówią jej pomocy. Będzie musiała szybko zająć się sprawą, bo kto wie, co właściwie jeszcze Thoran mógł zrobić. Po Beltane zachowywał się jeszcze gorzej niż wcześniej, może nie w stosunku do niej, jednak do całej reszty, nie mogła pozwolić na to, by kogoś skrzywdził. Musiała znaleźć rozwiązanie, dowiedzieć się, co właściwie się z nią lub z nim działo. Tego była pewna, nie mogła zostawić tego tematu bez rozwiązania.

Poprosiła jeszcze stajennego, żeby wezwał jednego z bardziej zaufanych pracowników. Musiała zabrać stąd ojca, nie mogła pozwolić, żeby spał tutaj na sianie. Musiała o niego zadbać.

Pomogła mu odprowadzić ojca do domu, nie było to wcale łatwe, bo Gerard był ogromny, na pewno cięższy od niejednego głazu, a doprowadził się do takiego stanu, że nie był w stanie ciągnąć swych nóg. Doprowadzili go do sypialni, gdzie Geraldine spędziła jeszcze chwilę spoglądając na to, jak ojciec śpi. Przykryła go kołdrą i pomogła mu się ułożyć w łóżku.

Później poszukała Astarotha, nie chciała jednak z nim rozmawiać o tym wszystkim w domu, bo nie czuła się tutaj do końca bezpiecznie, bo coś nie dawało jej spokoju. Podzieli się z nim swoimi obawami jak wrócą do jej mieszkania na Horyzontalną.

Pożegnała się jeszcze z matką, poprosiła ją, by wybaczyła ojcu to chwilowe nieogarnięcie. Dla Jennifer to nie było wcale takie łatwe do zrozumienia, rozmawiała więc z nią dłuższą chwilę, przerodziło się to w niewielką kłótnię, która pewnie doszła do uszu służby, a przynajmniej kilku z nich. Nie przeszkadzało jej to wcale, nie był to pierwszy raz, kiedy rozmowa z matką przebiegała w podobny sposób, nigdy nie umiały się dogadać, nigdy nie pokazywała zrozumienia, tylko i wyłącznie wymagała. Zawsze ją to ogromnie irytowało, o czym oczywiście nie zapomniała wspomnieć. Wreszcie wkurwiona, po zapaleniu kilku papierosów ze stajennym mogła wyruszyć w drogę do domu. Skorzystała z kominka podłączonego do sieci Fiuu, aby móc opuścić rezydencję z Astarothem, w końcu był dzień, a w jego przypadku promień słońca mógł doprowadzić do śmierci, musieli być ostrożni i nie mogli sobie pozwalać nawet na najdrobniejsze błędy. Miała sporo do zrobienia, oczywiście nie zamierzała zwlekać, bo nie dawało jej to spokoju, musiała rozpocząć śledztwo związane ze swoim bratem bliźniakiem.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (1572), Pan Losu (470)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa