• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Klinika magicznych chorób i urazów v
1 2 Dalej »
[15/08/1972] Robimy to dla dobra nas wszystkich || erik & nora, florence

[15/08/1972] Robimy to dla dobra nas wszystkich || erik & nora, florence
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
20.05.2024, 23:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2025, 15:56 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III

—15/08/1972—
Szpital św. Munga
Erik Longbottom & Nora Figg, Florence Bulstrode



Przyznawał to z ciężkim sercem, ale cieszył się, że w końcu zdecydowali się na przerwanie rytuału, jakim zostali powiązani podczas majowego festiwalu na Beltane. Z początku wydawało mu się, że parę dodatkowych zabezpieczeń pozwoli im spokojnie przetrwać ten okres. Kilka tygodni, maksymalnie miesięcy, a miłosne zaklęcia wzmocnione przez magię majowych pali musiały w końcu odpuścić, czyż nie? Noo... Tyle że nie. Poniekąd sam był sobie winien.

Doskonale wiedział, jaką ma pracę i zobowiązania względem Zakonu Feniksa. W tym fachu nie można było przewidzieć wszystkich scenariuszy. Każdy dzień był zupełnie nową przygodą i trudno było odgadnąć, co mogła wnieść do jego życia. Wszystko na dobrą sprawę zaczęło się od początku czerwca, kiedy to wybrał się z Brenną w Góry Kaledońskie, aby zbadać plotki dotyczące sojuszu olbrzymów i Śmierciożerców.

Potem wszystko zaczęło się walić... Przeklęty traktor Paxtonów, wizyta na Perle Morza, sekundowanie przy pojedynku Notta, nocna popijawa w Warowni, zniknięcie Nory z potacówki, wyprawa na tajemniczą wyspę. Nawet jak na jego standardy to było dużo, a wszystko wskazywało na to, że w przyszłości takich wydarzeń mgło być tylko więcej. Owszem, rytuał miał swoje plusy - wiedzieli o tym, że w danym momencie grozi im niebezpieczeństwo, jednak zarówno Nora, jak i Elliott nie zasługiwali na to, aby cierpieć przez to, że Erik pakował się w najróżniejsze kłopoty.

A wyczuwanie swoich... romansów... raczej też nie było zbyt pozytywnym doświadczeniem dla żadnej ze stron. Trzeba było to ukrócić raz na zawsze. Po poprzednim dniu Erik jeszcze bardziej umocnił się w tym przekonaniu. Kiedy znowu uderzyły w niego bóle żołądka, zamknął się na dłuższy czas w łazience, próbując nie ściągnąć na siebie uwagi innych domowników przebywających akurat w Warowni. Naprawdę nie musiał czuć tego wszystkiego. Wystarczyła mu szczerość ze strony panny Figg w trakcie ich niezliczonych rozmów i konwersacji prowadzonych drogą listowną.

— Hej! — Podniósł lekko głos, gdy zdał sobie sprawę, że Nora praktycznie go minęła, gdy czytał wywieszki na tablicy ogłoszeniowej. Ściągnął okulary przeciwsłoneczne o cienkich oprawkach i zawiesił je na kieszonce swojej błękitnej koszuli. — Hej, tutaj jestem. — Uśmiechnął się lekko, lustrując przyjaciółkę uważnym spojrzeniem. — Dobrze cię widzieć. Cieszę się, że... Zdążyłaś na wizytę.

Brzmię, jakbyśmy szli do gabinetu ginekologicznego, zdał sobie sprawę i na samą myśl o tym się wzdrygnął. Nie miał nic przeciwko dzieciom - w końcu zgodził się zostać ojcem chrzestnym Mabel - ale jakoś nie widział się w roli pełnoprawnego ojca. Nawet jeśli z jego preferencjami było to jakkolwiek prawdopodobne. A może wynikało to z tego, że obecnie wiódł zbyt niebezpieczne życie, aby skazywać na nie kogokolwiek poza sobą? Bliskich spoza Zakonu też jakoś nie informował o tym, co się działo na licznych nieoficjalnych wyjazdach związanych z działaniem Zakonu.

— Jak się z tym czujesz? — spytał, gdy skierowali się w stronę gabinetu medyczki Bulstrode. — Myślisz, że kiedyś będziemy się z tego śmiać?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
21.05.2024, 00:33  ✶  

Rytuał na samym początku wcale nie wydawał się być czymś szczególnie kłopotliwym. Cóż, nieco bardziej się o siebie martwili, wyczuwali, gdy druga strona była w niebezpieczeństwie. Tyle, że z czasem zaczęło to być dużo bardziej upierdliwe. To nie tak, że normalnie nie martwiła się o Erika, często zastanawiała się, czy jest bezpieczny, to samo przecież miała z Brenną, Thomasami, Patrickiem, Millie, Alastorem, czy innymi członkami Zakonu Feniksa. Wiedziała, że wiele ryzykują, że ciągle walczą ze złem, do tego większość z nich pracowała w BUMie, czy była aurorami, to niosło dodatkowe niebezpieczeństwo. Tyle, że w przypadku Erika było zupełnie inaczej, kiedy coś się u niego działo odczuwała to z ogromną siłą, nie była w stanie zapanować nad tymi emocjami, to naprawdę nie było przyjemne, a najgorsze, że później się na nim wyładowywała, mimo, że wiedziała, iż nie powinna.

Ostatnio to ona trochę przesadziła, były jednak sytuacje w których także nie potrafiła nad sobą zapanować. Może w jej przypadku nie było to pakowanie się w kłopoty, wręcz przeciwnie, jednak przy tej więzi i miłosne uniesienia potrafiły zaboleć.

Dobrze, że wreszcie udało im się znaleźć dogodny termin, aby to zakończyć. Problem z głowy, będą mogli wrócić do normalności, przecież i tak akurat z Erikiem dzieliła się wszystkim, co działo się w jej życiu. Był jej najbliższą osobą, znaczy najbliższym przyjacielem, bo osób miała sporo w swoim życiu.

Ubrana w krótką, błękitną sukienkę pojwiła się w Mungu. Wyglądała bardzo stonowanie, jak na siebie. Włosy miała spięte w wysokiego kucyka. Z tego, co pamiętała umówili się w recepcji, także to właśnie tam zmierzała na tych swoich wysokich butach na obcasie, ich stukot roznosił się po wnętrzu szpitala, co zupełnie niepotrzebnie zwracało na nią uwagę.

Miała Erikowi wiele do powiedzenia, ale pewnie o tym wiedział, zważając na jego wieczorny list. Zamierzała mimo wszystko wspomnieć mu co nieco później, aby był na bieżąco z tym, co działo się w jej życiu.

Usłyszała znajomy głos, odwróciła się gwałtownie i wtedy go zobaczyła. Promienny uśmiech pojawił się na jej twarzy, potuptała więc do Erika. - Hej, chyba pierwszy raz cię nie zauważyłam. - Raczej było o to trudno zważając na wzrost Longbottoma.

- Coś ty, ja miałabym nie zdążyć? Znaczy tak, byłam nieco zajęta wczoraj wieczorem i dzisiaj rano, ale dla ciebie zawsze znajdę czas, przecież wiesz, szczególnie, kiedy chodzi o takie sprawy. - W ogóle nie rozważła, że mogłaby go wystawić. Zjawili się tu przecież dla ich wspólnego dobra.

- Dobrze się czuję, wyjątkowo dobrze, dawno nie spałam tak spokojnie. - Mimowolnie uśmiech pojawił się na jej twarzy, bo Sam został u niej na noc. Nie opuścił z Londynu, zrobił pierwszy krok, by wszystko im się ułożyło. - Na pewno, tak jak z tych wszystkich durnych rzeczy, które robiliśmy, zawsze wydawało się, że to koniec świata, a teraz można się z tego śmiać. - Wróciła myślami do ich rozmowy dawno temu, kiedy zwierzyła się mu o tym, że jest w ciąży. Pamiętała, jak bardzo przerażała ją ta sytuacja, a poradziła sobie wyśmienicie. - To co, idziemy? - Zapytała jeszcze wsuwając mu przy tym swoją rękę pod ramię.

Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#3
21.05.2024, 15:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.05.2024, 15:26 przez Florence Bulstrode.)  
- Pan Longbottom, panna Figg.
Florence podniosła się zza biurka, gdy się pojawili. Jeśli nawet rozpoznała Norę z nie tak dawnej przygody nad morskim brzegiem, nijak nie dała tego po sobie poznać: wyraz jej twarzy pozostał doskonale neutralny. Wyglądała też dokładnie tak, jak przy poprzednich wizytach Erika w tym miejscu. Szata uzdrowiciela, bardzo czysta i bardzo starannie wyprasowana, blada twarz bez śladu makijażu, ciasno związane włosy, wygodne pantofle bez obcasów, idealne na obchód na koniec dyżuru.
Nie pytała, po co przyszli. Wizytę umówiono w konkretnym celu, a od Beltane minęło dość czasu i miała do czynienia z dostateczną ilością przypadków, aby Florence sądziła, że nic już jej nie zaskoczy. Nie była też absolutnie zainteresowana, z jakich powodów numer dwa na liście Najbardziej Pożądanych Kawalerów odprawił rytuał Beltane z Norą Figg i co dokładnie ich łączy: ostatecznie była uzdrowicielką i klątwołamaczką, nie dziennikarką Czarownicy.
- Przejdziemy do innej sali, nie chcę zadymić pomieszczenia - powiedziała. Podczas łamania rytuału konieczne było zastosowanie odpowiednich świec, co tutaj na szczęście nie stanowiło problemu, skoro Figgówna sama potrafiła takie wytwarzać. – Proszę za mną.

Gabinet ledwo chwilę później został zamknięty, a Florence poprowadziła ich korytarzem do jednej z sal, w których można było bezpiecznie przeprowadzić takie rytuały.
– Procedura jest prosta. Siadają państwo lub stają w kręgu. Rytuał trwa, dopóki płoną świece. Proszę, aby państwo nie rozmawiali i nie rozpraszali mnie, chyba że doświadczą niepokojących efektów ubocznych, jak bóle głowy, nagłe osłabienie czy mdłości. Takie sensacje pojawiają się jednak bardzo rzadko, raczej więc nie ma powodu do niepokoju. Gwałtowne emocje albo omamy wzrokowe natomiast towarzyszą niektórym podczas łamania zaklęcia i nie są powodem do niepokoju – zrelacjonowała Florence spokojnie, zamykając za nimi drzwi. Wygłosiła to wszystko takim tonem, jakby recytowała dobrze wyuczoną lekcję, i było w tym trochę prawdy: nie byli w końcu pierwszą parą, której pomagała z łamaniem rytuału Beltane i po tylu tygodniach odpowiednią formułkę Florence mogłaby wypowiedzieć nawet wyrwana ze snu o trzeciej nad ranem. Z kieszeni wyciągnęła maseczkę i założyła ją, bo w końcu to oni mieli wdychać dym, nie ona. – Panno Figg, ma pani świece? Bardzo proszę o ich przekazanie – dodała, gotowa ustawić świece w kręgu tak równym, że gdyby znaleźli tutaj jakiegoś numerologa z linijką, zapewne okazałoby się, że Florence jakimś sposobem zdołała odmierzyć na oko odległości niemalże co do milimetra.
– Mają państwo jakieś pytania lub chcieliby o czymś wspomnieć, zanim zaczniemy?
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
30.05.2024, 22:51  ✶  
Starał się nie negować w pełni tego, że więź, jaką obecnie mieli wątpliwy zaszczyt dzielić, miała zalety. Problem leżał w tym, że zupełnie nie sprawdzały się one w codziennym funkcjonowaniu. Zwłaszcza w świecie i warunkach, w jakich przyszło im obecnie żyć. Może gdyby nie Śmierciożercy i Czarny Pan. Może gdyby nie to, że Erik od lat pracował w Brygadzie Uderzeniowej. Może gdyby nie ich wspólne powiązania z Zakonem Feniksa. Może wtedy przeszliby z rytuałem miłosnym do porządku dziennego i nauczyli się z nim żyć.

Niestety, gdy potencjalny cios mógł nadejść z tak wielu stron, nawet plusy pokroju wyczuwania niebezpieczeństwa stawały się ciężarem. Nie mówiąc już o tym, że ułożenie sobie w związku z kimkolwiek spoza więzi było jak igranie z ogniem. A już zwłaszcza wtedy, kiedy nie jest się do końca szczerym, pomyślał z ubolewaniem, bo poniekąd i w tym aspekcie był winny. Może nie tak jak Nora przy swoim ostatnim wyskoku z Samuelem, ale jednak. Zdecydowanie powinien z nią porozmawiać o kilku sprawach. Och, jakże wielką miał nadzieję, że rytuał zadziała. O emocjach rozmawiało się zdecydowanie łatwiej, gdy druga strona nie była do nich dostrojona.

— Tak, chodźmy — zgodził się, uśmiechając się pod nosem, gdy dała się wziąć pod ramię. — Wiesz, mam nadzieję, że tak to się skończy. Mam wrażenie, że mielibyśmy dużo przyjemniejsze lato, gdyby nie te wszystkie emocje wiszące nad naszymi głowami.

Skinął głową Florence na powitanie, gdy znaleźli się w jej gabinecie. Pokój wyglądał tak samo, jak przy poprzednich wizytach: sterylny i do cna szpitalny. Na uwagę zasługiwał jednak fakt, że wyglądał na niedawno remontowany, co samo w sobie było sporym osiągnięciem. Gabinet wyglądał dużo lepiej niż spora ilość starszych sal w Ministerstwie Magii. Co by nie mówić, brak popękanych ścian i sufitów czy nadszarpniętych zębem czasu podłóg robił lepsze wrażenie niż obecność tych oczywistych mankamentów.

Zmarszczył czoło, jednak nie skomentował w żaden sposób tego, że nagle mieli udać się do innego miejsca. Zanotował sobie jednak w głowie, że szpital miał salę do przeprowadzania tego typu rytuałów. Kto wie, kiedy ta wiadomość może im się kiedyś przydać. Starał się wychwycić wszystkie ważne informacji z wypowiedzi lekarki, jednak ta mówiła to tak... bez emocji... że trudno było mu przyswoić wszystkie te informacje, więc skończyło się na tym, że po prostu kiwał potakująco głową.

— Tak, jest pewien szczegół — odezwał się niepewnie Erik, zerkając kontrolnie na Norę. Cóż, skoro już zaczął, to mógł równie dobrze skończyć. — Podczas festiwalu rytuał połączył nas z jeszcze jedną osobą, której niestety tutaj dziś zabraknie. Czy to coś zmienia?

W duchu modlił się do wszystkich znanych mu bóstw, aby Florence zaprzeczyła. Dla całej trójki byłoby lepiej zamknąć ten temat za jednym zamachem, niż ryzykować, że będą zmuszeni znosić efekty rytuału przez kolejne kilka tygodni. Chociaż skoro Szpital św. Munga rozwiązywał te problemy od dłuższego czasu, to zapewne więź łącząca trzy osoby zamiast dwóch nie będzie stanowiła dla medyków dużego wyzwania.

— Ah no i jeszcze jedno... Skutki uboczne. Powinniśmy na coś uważać, kiedy już będzie po wszystkim? — spytał przyciszonym głosem, zajmując odpowiednie miejsce wskazane przez Florence.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
30.05.2024, 23:21  ✶  

Kiedy weszli do gabinetu i zobaczyła w nim Florence, uświadomiła sobie, że ją zna. Były razem wykonywać misję dla Zakonu Feniksa. Uśmiechnęła się jednak tylko zwyczajowo na przywitanie, jakby jej nie znała, w ten sposób traktowała każdą osobę, z którą przyszło jej nawiązywać jakąkolwiek interakcję. - Dzień dobry. - Rzuciła śpiewnie na wejściu.

Nie czuła się nieswojo przez to, że ktoś dowie się o tym, że podczas Beltane połączył ją z Erikiem rytuał. Plotkowano o nich od dawna, przywykła do tego, szczególnie, że jej przyjaciel cieszył się naprawdę wielkim zainteresowaniem mediów, nie ma się co dziwić, był przecież gwiazdą. O takich osobach, jak on uwielbiano pisać.

Figgówna się przygotowała, miała ze sobą odpowiednie świeczki, zrobiła ich ostatnio sporo dla wszystkich bliskich, bo Beltane przysporzyło problemów nie tylko jej i Erikowi, sporo osób zupełnie przypadkowo, dla głupiej zabawy skończyło bardzo podobnie.

Kiwnęła jedynie głową, gdy kobieta wspomniała o tym, że przejdą do innego pomieszczenia. To było zrozumiałe, musieli mieć tutaj jakieś gabinety zabiegowe, gdzie mogli odprawiać bardziej wymagające rytuały.

Bulstrode wyjaśniła im na czym miał polegać rytuał. Nie brzmiało to szczególnie skomplikowanie, świece musiały się wypalić, a wtedy będą wolni. Szybka sprawa, której chyba nie dało się popsuć, oczywiście nie zamierzała tego sprawdzać i niepotrzebnie komplikować całego rytuału, miała zamiar więc milczeć jak grób i dać kobiecie pracować w spokoju.

- Tak, tak, mam świece. - Wyciągnęła zestaw ze swojej torebki i przekazała go Florence. Jeszcze chwila i będą wolni. Norka miała wrażenie, że to oczyści ich relację, bo ostatnio przez to całe zamieszanie działali sobie z Erikiem na nerwy.

Pokiwała głową na słowa Longbottoma, jak to dobrze, że on o wszystkim pamiętał. Mogło to rzeczywiście skomplikować ich sytuację, w końcu rytuał dotyczył kogoś jeszcze. - Faktycznie, możemy być nietypowym przypadkiem. - Dodała jeszcze. Miała nadzieję, że to specjalnie nie skomplikuje rytuału, ale może ilość osób, która brała w nim udział nie miała większego znaczenia? Zaraz się okaże.

Czekała na odpowiedź Florence, właściwie to nie miała już nic do dodania, była gotowa na to, co miało się za chwilę wydarzyć.

Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#6
01.06.2024, 15:23  ✶  
Świece zostały przejęte od panny Figg oraz rozstawione, i Florence już miała poprosić, by stanęli w środku i założyć maseczkę, gdy Erik wspomniał, że w rytuale wzięła udział jeszcze jedna osoba.
O profesjonalizmie Bulstrode najlepiej świadczyło to, że na jej twarzy nie drgnął ani jeden mięsień, i że gdy już się odezwała, ton nie zmienił się ani o jotę. Była córką rodu nie tylko Bulstrodów, ale także Prewettów, doskonale wiedziała więc, że na wyżynach czarodziejskiego świata w mroku nocy i za zamkniętymi drzwiami dzieją się różne rzeczy, ale chyba nie podejrzewałaby Erika Longbottoma o… trójkąt.
Na całe szczęście, nie była to jej sprawa, a jeżeli szło o pacjentów, Florence potrafiła zachować dyskrecję.
– Łamałam już więź, gdy obecna była tylko jedna osoba, chociaż zawsze obecność wszystkich… uczestników rytuału minimalizuje ryzyko porażki – powiedziała uzdrowicielka. – W teorii nieobecność trzeciego uczestnika nie powinna sprawić, że więź nie zostanie przerwana, ale do tej pory ani ja, ani żaden znany mi klątwołamacz nie zajmował się podobnym przypadkiem.
Tak naprawdę nie mogła być całkowicie pewna, czy nie pojawi się jakiś problem – nie, dopóki nie spróbują dokonać przerwania więzi. Do tej pory jednak ani razu nie zdarzyło się, aby tej nie udało się złamać i Florence liczyła, że doświadczenie nabyte przy poprzednich przypadkach będzie pomocne.
– Jeśli chodzi o skutki uboczne, nie powinny wystąpić. W przypadku niektórych klątw te potrafią nawracać, zwłaszcza po trzech lub siedmiu dniach, gdy użyto za słabym zaklęć do ich złamania, ale żaden z moich pacjentów nie doświadczył podobnego fenomenu. Proszę jednak być wyczulonym na ewentualne objawy powrotu więzi po tych terminach. I w państwa przypadku, zwłaszcza… sensacje dotyczące trzeciej osoby. Dopiero gdy spróbujemy, przekonamy się, czy wystarczy jeden rytuał – wyjaśniła. Obstawiała, że powinna poradzić sobie z tą nieprzewidzianą komplikacją, ale to naprawdę był niecodzienny przypadek. Jak w ogóle udało się im odprawić rytuał we trójkę? Erik Longbottom wziął dwa wianki i oba wrzucił na słupy? W tej chwili zdawało się to Florence najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem…
Wyciągnęła różdżkę i wskazała im środek kręgu. Poczekała aż staną w środku i wtedy zaczęła ich obchodzić, przeciwnie wobec wskazówek zegara, po kolei odpalając świece za pomocą czaru i szepcąc inkantację zaklęcia. Według sprawdzonej już wcześniej procedury, która – jak miała nadzieję – i tym razem przyniesie pożądany skutek.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
06.06.2024, 22:07  ✶  
Czy faktycznie można było to nazwać trójkątem? Na pewno nie miłosnym, bo do tego stanu w przypadku całej trójki było wyjątkowo daleko. Każde z nich łączyły z pozostałą dwójką dosyć silne więzi, jednak trudno byłoby je jednoznacznie zakwalifikować jako aurę miłości czy pożądania. Na pewno nie było to tak jednolite.

Poza tym raczej żadne z nich nie spodziewało się, że niewinna zabawa organizowana przez kowen splecie ich tak silną magią na kolejne miesiące. Bądź co bądź, na obchody miały wstęp nawet dzieciaki czy nastolatki z Hogwartu. Erik wolał nie wiedzieć, jak zareagowałoby grono pedagogiczne, gdyby dowiedzieli się, że magia Beltane spenetrowała (hehe) mury zamku.

— Więc trzeba będzie mieć nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem za pierwszym razem — podsumował słabym głosem Erik. Może trzeba było przed przyjściem tutaj zahaczyć o główną siedzibę kowenu Whitecroft? Mała ofiara i krótka modlitwa mogła potencjalnie zwiększyć szanse powodzenia rytuału Florence... Cóż, teraz było na to trochę za późno. — Przynajmniej będzie co wpisać do potencjalnych badań nad skutkami tej hmm przypadłości.

To strasznie intensywny okres dla badaczy magicznych fenomenów, zdał sobie sprawę Longbottom. Najpierw Limbo i Polana Ognisk, które na pewno były badane przez co najmniej kilka departamentów Ministerstwa Magii i niezależnych specjalistów, a teraz jeszcze medycy, którzy musieli opracować metody walki z rytuałem miłości. Oczami wyobraźni już widział te wszystkie publikacje i oczywiście masę wywiadów, jakie ukażą się na łamach Proroka Codziennego czy innych magazynów.

Skinął głową na kolejną porcję tłumaczeń medyczki. W duchu modlił się, aby druga połowa miesiąca okazała się miła i spokojna. Poniekąd dalej mierzył się z konsekwencjami własnej głupoty i splotu pewnych zdarzeń z końcówki lipca... I już wtedy był na granicy wytrzymałości. Zasługiwał na odpoczynek, a ostatnie czego chciał to wplątać się w jakieś kłopoty, które na nowo rozpaliłyby rytuał majowych pali.

— Będziemy musieli na siebie uważać — mruknął nieco żałosnym tonem, zerkając kątem oka na Norę. Parę dni przerwy od niebezpieczeństw i ryzykownych sytuacji zdecydowanie im się przyda.

Zamknął oczy, gdy Florence zaczęła ich powoli okrążać. Starał się uspokoić oddech i skupić na równomiernym wdychaniu i wydychaniu powietrza. Powinien być wdzięczny za to, że lekarzom ze Świętego Munga udało się opracować chociaż takie l lekarstwo, jednak... Nie pogardziłby, gdyby czar dało się zdjąć przy pomocy jednej porcji naparu czy tabletki wyprodukowanej w aptece Lupinów na Pokątnej.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
08.06.2024, 16:54  ✶  

Już mieli rozpoczynać rytuał, kiedy Erik podzielił się swoimi obawami. Właściwie to dobrze, że to zrobił, bo ich przypadek mógł się okazać nieco bardziej skomplikowany. Oczywiście, że nawet podczas tego rytuału musieli odbiec od normalności, zawsze przesadnie komplikowali problem, jakby mieli ku temu jakieś specjalne predyspozycje. Nie wnikała w to, co panna Bulstrode mogła sobie o nich pomyśleć, chociaż wolałaby, żeby nie myślała zbyt wiele, bo było to dosyć kontrowersyjne. Brakowało jej do szczęścia tego, żeby łączono ją z jakimś trójkątem miłosnym. Uśmiechała się jedynie lekko, jakby wcale nic takiego się nie wydarzyło, jakby byli jednym przypadkiem z wielu.

Kiwała głową, kiedy Florence poinformowała ich o ewentualnych efektach ubocznych. Tak naprawdę to miała nadzieję, że nie wystąpią, że to już będzie koniec tej męczarni, za bardzo komplikowało to ich życie, żeby chciała, aby ta więź między nimi pozostała. Wolała nie odczuwać takich sinych emocji w stosunku do kogokolwiek. Szczególnie, że teraz i w jej życiu pojawiły się zmiany, które mogły ranić Erika, a bardzo nie chciała, żeby musiał znosić kolejne jej wyskoki.

- Tak, mam nadzieję, że to wystarczy i będzie po kłopocie. - Rzuciła jeszcze, kiedy usłyszała komentarz Erika. Musieli się nastawić pozytywnie, miała nadzieję, że to pomoże im zerwać więź przy pierwszej próbie. Naprawdę chciała mieć to już za sobą, zresztą chyba każde z nich chciało się uwolnić.

- Oczywiście, będziemy musieli. - To nie tak, że panna Figg pakowała się w jakieś kłopoty, raczej ich unikała, jednak cóż, nie mogła obiecywać Erikowi, że będzie się trzymała z daleka od Sama, szczególnie, że została jego narzeczoną o czym póki co mu jeszcze nie wspomniała. Lepiej będzie to zrobić po tym rytuale, który miał zerwać więź.

Norka podobnie jak Erik, przymknęła oczy i czekała na to, aż Florence uczyni swoją powinność. Oddychała spokojnie i myślała o tym, że jeszcze chwila, moment, a będą mieli za sobą to wszystko. Miała nadzieję, że uda im się ściągnąć tę klątwę przy pierwszej próbie, tak samo jak innym.

Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#9
10.06.2024, 07:36  ✶  
Florence nie miała prawa zrozumieć skomplikowanej relacji łączącej tę trójkę nawet gdyby próbowała w nią wnikać, a tego zupełnie nie planowała. Czy pomyślała o trójkącie? Oczywiście. Czy uznawała to za naganne? Jak najbardziej. Czy ją to interesowało? Ani trochę. Była uzdrowicielką, przyszli tutaj w sprawie czegoś, co działało jak klątwa i to były wszystkie informacje potrzebne jej do szczęścia. A raczej: do pracy. Z ust Bulstrode nigdy nie miała paść zadna plotka na ten temat. W Mungu od magimedyków oczekiwano dyskrecji.
Wygłaszała złośliwe komentarze chętnie, nie w takich sprawach jednak. Jedyne, co ją w tej chwili obchodziło, to czy ten specyficzny przypadek nie zakłóci rytuału. Była pewna swego, gdy chodziło o jedną nić, ale co gdy pojawiały się dwie? To na swój sposób było intrygujące: przekonanie się, jak będzie to wyglądało tym razem.

Dym zaklętych świec wypełniał płuca. Szare opary zdawały się wić dookoła, przyjmując dziwne kształty. Norze przez chwilę zdawało się, że czuje ciepło ogniska Beltane, Erikowi, że w jego nozdrza uderza zapach kwiatów z wianka, który wręczono mu tamtego wieczora. Florence okrążała ich, trzy razy, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, szepcąc słowa zaklęcia, całkowicie skupiona na rytuale.
Zwłaszcza, że pojawiały się trzy nici.
Jedna między dwójką w kręgu, która napinała się i napinała coraz bardziej, i przez moment pomiędzy nimi dym ukształtował się jakby w nić (a może to było złudzenie?), i gdy Florence zatrzymała się, a potem machnęła różdżką, ta pękła - i im też zdało się, że coś znikło. Ale były jeszcze dwie nici, biegnące od każdego z nich do tej trzeciej, nieobecnej osoby, i Florence zaświtało w głowie, że być może nie zdąży, zanim zgasną świece.
Zacisnęła usta w wąska linię, nawijając obie niewidziane nici na różdżkę, a potem szarpnęła nią, jakby coś przecinała.
Świece wygasły.
Uzdrowicielka machnęła różdżką ponownie, tym razem rozgarniając dym.
- Więź pomiędzy państwem została przerwana. Jeśli chodzi o tę trzecią osobę, prawdopodobnie również, ale ciężko to w tej chwilo zweryfikować - powiedziała. - Na przyszłość doradzam wykonywanie wszelkich rytuałów sabatowych... w pełni zgodnie z przyjętą zwykle procedurą. Może się wydawać, że to tylko zabawa, ale stoi za nią stara magia. Ona nie lubi odstępstw od tradycji.
Wszyscy sobie o tym przypomnieli, gdy tegoroczny rytuał zadziałał w ten sposób, ale wykonanie go w trójkę zdawało się Florence... wyjątkowo ryzykowne.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
11.06.2024, 00:02  ✶  
Podobnie jak jego przyjaciółka, tak i Erik docenił, że magimedyczka nie wnikała zbytnio w kwestie tego, jakim cudem rytuał z Beltane zdołał związać swym magicznym splotem aż trzy osoby. Wprawdzie nie kryła się za tym żadna zbereźna historia, która ukazałaby którekolwiek z nich w negatywnym świetle, jednak wolał nie wywlekać tej opowieści poza gronem osób bezpośrednio zaangażowanych w ten incydent.

Bulstrode mogła teoretyzować, że wszedł na pal parokrotnie kierowany własną odwagą tudzież głupotą lub dojść do wniosku, że miał bardzo burzliwe życie uczuciowe. Tak długo, jak nie dopytywała wścibsko o szczegóły i zamierzała zostawić tę małą tajemnicę dla siebie wszystko będzie w porządku. Dzięki niech będą Merlinowi i najświętszej Morganie za to, że wymyślono tajemnicę lekarską. W czasach gdy kowen prześladował ciąg niefortunnych zdarzeń, przysięga lekarska mogła znaczyć więcej niż tajemnica spowiedzi w murach kowenu Whitecroft.

— Na szczęście byliśmy już w gorszych sytuacjach — mruknął, podsumowując w ten sposób ich krótką dyskusję.

Skoro oboje przeżyli atak Śmierciożerców na Beltane i zaangażowali się w działania Zakonu Feniksa, to byle magiczny splot wykreowany przez tradycje kapłanów i kapłanek kowenu nie powinien rujnować im życia. Bądź co bądź, za drzwiami czekała cała kolejka innych czynników, które były aż nader chętne do tego, aby nieco namieszać im w głowach i sercach przy pierwszej najbliższej okazji. Oby tym razem wstrzymały się z tym na kilka tygodni, błagał bezgłośnie Erik, próbując się zrelaksować.

Neutralne nuty zapachowe dominujące na korytarzach szpitala zaczęły ustępować omamom, jakich doświadczył Longbottom, gdy świeczki na dobrze się rozpaliły. Przez chwilę miał wrażenie, że Bulstrode pokropiła świece olejkami naturalnymi na bazie ziół i polnych kwiatów, jednak... Wtedy zapach byłby ostrzejszy. Bardziej intensywny. To było coś delikatnego. Jak odległy aromat niesiony przez wiatr z pola czy ogrody, aby wedrzeć się do pokoju przez otwarte okno. Wspomnienie.

Zwolnił oddech, powstrzymując się przed tym, aby nie otworzyć oczu. Zamiast tego skupił się na regularnym wdychaniu i wydychaniu powietrza przez noc. Żaden z niego był entuzjasta medytacji, jednak walka - zarówno przy pomocy różdżki, jak i szpady - wymagała znalezienia wewnętrznej równowagi. Chciał mieć to już za sobą, toteż starał się nie robić niczego, co mogło zaburzyć ''operację'' przeprowadzaną przez pannę Bulstrode. Uchylił powieki, dopiero gdy usłyszał głos kobiety. Zaraz jednak zmrużył oczy, przyzwyczajając się do zmiany intensywności światła.

— Chyba wszystko się udało...? — zaryzykował, zerkając pytająco na Norę i Florence. — Nie wyczułem niczego dziwnego. To jest, poza kwiatami. To też była jakaś część rytuału, czy hmm wymyśliłem to sobie?

Zatrzymał na dłużej wzrok na pannie Figg. Miał nadzieję, że z jej perspektywy cały zabieg także został zakończony bezboleśnie.

— Prawdę mówiąc... Nikt tam nie informował gości, że zabawa będzie magiczna — mruknął, próbując ich wybronić. Nie przypominał sobie, aby kapłani kowenu kogokolwiek ostrzegali o tym, jakie było ryzyko wspinania się na pal czy plecenia kolorowych wianków. — Trudno było się domyślić, że to się tak skończy.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (2400), Nora Figg (1860), Florence Bulstrode (1521)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa