Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
—15/08/1972—
Szpital św. Munga
Erik Longbottom & Nora Figg, Florence Bulstrode
Doskonale wiedział, jaką ma pracę i zobowiązania względem Zakonu Feniksa. W tym fachu nie można było przewidzieć wszystkich scenariuszy. Każdy dzień był zupełnie nową przygodą i trudno było odgadnąć, co mogła wnieść do jego życia. Wszystko na dobrą sprawę zaczęło się od początku czerwca, kiedy to wybrał się z Brenną w Góry Kaledońskie, aby zbadać plotki dotyczące sojuszu olbrzymów i Śmierciożerców.
Potem wszystko zaczęło się walić... Przeklęty traktor Paxtonów, wizyta na Perle Morza, sekundowanie przy pojedynku Notta, nocna popijawa w Warowni, zniknięcie Nory z potacówki, wyprawa na tajemniczą wyspę. Nawet jak na jego standardy to było dużo, a wszystko wskazywało na to, że w przyszłości takich wydarzeń mgło być tylko więcej. Owszem, rytuał miał swoje plusy - wiedzieli o tym, że w danym momencie grozi im niebezpieczeństwo, jednak zarówno Nora, jak i Elliott nie zasługiwali na to, aby cierpieć przez to, że Erik pakował się w najróżniejsze kłopoty.
A wyczuwanie swoich... romansów... raczej też nie było zbyt pozytywnym doświadczeniem dla żadnej ze stron. Trzeba było to ukrócić raz na zawsze. Po poprzednim dniu Erik jeszcze bardziej umocnił się w tym przekonaniu. Kiedy znowu uderzyły w niego bóle żołądka, zamknął się na dłuższy czas w łazience, próbując nie ściągnąć na siebie uwagi innych domowników przebywających akurat w Warowni. Naprawdę nie musiał czuć tego wszystkiego. Wystarczyła mu szczerość ze strony panny Figg w trakcie ich niezliczonych rozmów i konwersacji prowadzonych drogą listowną.
— Hej! — Podniósł lekko głos, gdy zdał sobie sprawę, że Nora praktycznie go minęła, gdy czytał wywieszki na tablicy ogłoszeniowej. Ściągnął okulary przeciwsłoneczne o cienkich oprawkach i zawiesił je na kieszonce swojej błękitnej koszuli. — Hej, tutaj jestem. — Uśmiechnął się lekko, lustrując przyjaciółkę uważnym spojrzeniem. — Dobrze cię widzieć. Cieszę się, że... Zdążyłaś na wizytę.
Brzmię, jakbyśmy szli do gabinetu ginekologicznego, zdał sobie sprawę i na samą myśl o tym się wzdrygnął. Nie miał nic przeciwko dzieciom - w końcu zgodził się zostać ojcem chrzestnym Mabel - ale jakoś nie widział się w roli pełnoprawnego ojca. Nawet jeśli z jego preferencjami było to jakkolwiek prawdopodobne. A może wynikało to z tego, że obecnie wiódł zbyt niebezpieczne życie, aby skazywać na nie kogokolwiek poza sobą? Bliskich spoza Zakonu też jakoś nie informował o tym, co się działo na licznych nieoficjalnych wyjazdach związanych z działaniem Zakonu.
— Jak się z tym czujesz? — spytał, gdy skierowali się w stronę gabinetu medyczki Bulstrode. — Myślisz, że kiedyś będziemy się z tego śmiać?
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞