Nokturn nigdy nie był przyjemnym miejscem i Degenhardt nie darzył go szczególną sympatią nawet mimo zakupienia na nim mieszkania jeszcze w czasach prób zostania dyrygentem. Stać go wtedy było na lokum przy Horyzontalnej, a jednak wybrał ciemną, obskurną alejkę, przy której doszło do większej ilości morderstw, niż można się spodziewać po centrum Londynu. Dlaczego tutaj z Lavinią zostali? Wygoda?
Może od zawsze żyło w nim jakieś pragnienie otulania się cieniem.
Rozciągająca się wąsko pomiędzy obskurnymi kamienicami ulica, którą teraz podążał, była jednym z rzadziej uczęszczanych miejsc w tych okolicach. Powietrze wokół było ciężkie, przesycone zapachem wilgoci i starości - beznadziejna okolica, a jednak jej parszywość nie się gała jeszcze głębi Ścieżek. Geraldine kazał czekać bezpośrednio w pubie - Szczekający Pies był dobrym miejscem na tego typu spotkania i wzbudzał o wiele mniej zainteresowania niż Wiwern, ale i tak próbował najpierw upewnić się, że żaden bęcwał z Ministerstwa nie zagrozi im dzisiaj swoją obecnością. Przeszedł wąskim, kamiennym przejściem oświetlonym jedynie przez słabe, migoczące światło i obserwował to, co odbijało się w powykrzywianych okiennicach. Jakakolwiek postać? Jakiekolwiek kroki słyszalne w mijanych przez niego kałużach? Wcześniej minął kilka postaci - zamaskowanych i ubranych w ciemne, długie płaszcze, z twarzami skrytymi w głębokich kapturach. Prowadzili ciche rozmowy na granicy szeptu. Nie szli za nim.
Minął kolejne rozwidlenie. Ciekawe jak często ludzie omijali te okolice z obawy o usłyszenie dobiegających z jego starego mieszkania dźwięku niepokojącej muzyki, której źródła nie potrafili zlokalizować?
!patrol
t e r r i f i e d
of me