• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[09.07.1972] Not yet corpses. Still, we rot

[09.07.1972] Not yet corpses. Still, we rot
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
12.06.2024, 17:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.01.2025, 00:00 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Początkowo miał pomysł, żeby na to spotkanie zaprosić Brennę. W końcu co dwie głowy to nie jedna, a Longbottom dodatkowo zdawała się posiadać wszystkie zebrane do tej pory informacje, nie tylko przez siebie, ale też i Mavelle, Patricka czy Victorię, nie wspominając już o cały gronie innych osób, których personalnie nie dotykał ten temat. Atreus nie wątpił w siebie (bo robił to bardzo rzadko) ale nie był pewien ile wątków może mu jeszcze w jakiś sposób umykać, a nie chciał też stracić okazji na zadanie pytań Macmillanowi twarzą w twarz.

W końcu jednak odpuścił i to nawet nie przez dopisek Arcykapłana w ostatnim liście, który prosił go by pojawił się w Kowenie sam. Trochę obawiał się, że mężczyzna i tak wystawiłby Brennę za drzwi, albo w ogóle nie dopuścił jej do siedzenia z nimi w jednym pokoju podczas tej rozmowy. Tak samo miał wrażenie, że przy obecności trzeciej osoby, Percival zwyczajnie nie byłby szczery. Jakikolwiek rytuał bowiem odprawiła Isobell, Bulstrode był absolutnie przekonany, że ocierał się on w niewygodny sposób o praktyki nekromantyczne. Jemu niewiele to robiło - dzięki temu przeżył i mógł teraz w ogóle znowu pojawić się w Whitecroft, ale Ministerstwo miało na ten temat nieco inne zdanie.

W niemagicznej części Londynu przy Charing Cross stawił się następnego dnia po ostatnim liście od Macmillana, dokładnie tak jak ten mu sugerował. Był wieczór i ulice miasta zalewały się w czerwieni chylącego się ku zachodowi słońca, kiedy Bulstrode wszedł po schodkach prowadzących do drzwi wejściowych i zniknął we wnętrzu budynku.
- Dziękuję, że znalazł pan dla mnie czas - przywitał się z Percivalem, kiedy ten pojawił się w zasięgu wzroku, gotowy zacząć spotkanie.
Czarodziejska legenda
Lost in the serenity
Found by the water
Mirabella była czarownicą nieznanego statusu krwi, która zakochała się w trytonie i zamierzała wziąć z nim ślub, czemu głośno zaprotestowała cała jej rodzina. Rozczarowana tym kobieta zamieniła się w rybę (plamiaka).

Mirabella Plunkett
#2
13.06.2024, 10:23  ✶  

Nie było dla nikogo tajemnicą, że Konwen, rządzony przez Macmillanów, od lat ocierał się o niewygodne dla Ministerstwa Magii praktyki. Poglądy Arcykapłanów nie były dla nikogo tajemnicą, lecz nikt nigdy ich nie kwestionował - potęga magii, rytuałów oraz ogromna wiedza tej rodziny w połączeniu z działaniem w szarej strefie tworzyła mieszankę wybuchową. To była kwestia czasu, gdy ktoś pęknie i zrobi coś, co niekoniecznie spodoba się Ministerstwu. Pozostawało pytanie: kiedy to się stanie?

Percival Macmillan, mąż Isobell, z reguły trzymał się z boku. To jego żona rządziła Konwenem i była najważniejsza, co mężczyzna wielokrotnie podkreślał. To ona miała decydujący głos, choć nikomu nie mógł umknąć fakt, że oboje doskonale się dopasowali i nie tylko szanowali swoje zdanie, ale również wiele decyzji podejmowali we wspólnym porozumieniu. Czy tak było i tym razem? Czy podczas Beltane, gdy Isobell ratowała Aurorów, którzy weszli do Limbo, Percival również miał swój udział? Nie było go oficjalnie podczas tego wydarzenia, lecz nikt nie mógł stwierdzić z całkowitą pewnością, że nie stał z boku i nie obserwował. W końcu oboje z Isobell do mistrzostwa opanowali poruszanie się w cieniach, na granicy dobra i zła, o ile ta granica w ogóle istniała.

Atreus został odprowadzony przez jedną z kapłanek do gabinetu Percivala. Pomieszczenie było surowe - niemal nagie ściany, duże dębowe biurko oraz wszechobecny zapach ziół i kadzideł wwiercał się w nozdrza, powodując nieprzyjemne wrażenie duchoty. Macmillan siedział w fotelu, lecz gdy drzwi do pomieszczenia się otworzyły, wstał.
- Pan Bulstrode - kiwnął mu na powitanie głową. Percival fizycznie był zaprzeczeniem stereotypowego kapłana. Dobrze zbudowanej sylwetki nie mogła ukryć nawet długa szata. Gładko ogolona twarz miała zaledwie kilka zmarszczek mimicznych wokół ust i na czole, a zaczesane w tył półdługie włosy nie nosiły jeszcze śladów siwizny. Głos miał głęboki, spokojny - pokusił się nawet o lekkie uniesienie kącików ust, gdy Atreus wszedł do pomieszczenia. Percival wskazał mu drewniane, ciemne krzesło naprzeciwko biurka, a sam poprawił odpalone kadzidło, wetknięte w okrągłą, kamienną podstawkę z dziurkami. Dym powoli unosił się pod sufit, roztaczając wokół woń lawendy, piżma i czegoś jeszcze, czego Bulstrode nie mógł zidentyfikować. Nie czuł jednak, by było to kadzidło o magicznych właściwościach poza tymi naturalnymi, bo przecież woń lawendy od wieków kojarzyła się z ukojeniem nerwów. - Zawsze znajdę czas dla potrzebujących. A z pańskiego listu wynika, że jest pan w potrzebie niecierpiącej zwłoki.
Powiedział, zasiadając na fotelu. Złożył dłonie na blacie biurka i wbił spojrzenie w Atreusa. Milczące, ale nieoceniające. Wydawał się być spokojny, mimo że sprawa, którą mieli poruszyć, na pewno do spokojnych nie należała.
- Wspominał pan o tym, co pana trapi. Czy mógłby pan odnieść się szczegółowo i w kolejności do wymienionych w liście zagadnień? - Percival lekko przekrzywił głowę. Jego ciemne oczy błyszczały w półmroku, który panował w gabinecie.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
22.06.2024, 04:27  ✶  
Jakaś jego część mówiła mu, że ta rozmowa wcale nie miała należeć do przesadnie łatwych czy miłych, bo już na sam widok Pecivala ocenił go jako dupka. Wyglądał na takiego, kto bardzo dobrze odgrywał swoją rolę. Rolę przewodnika, osoby uduchowionej i oświeconej, ale wiele osób które sprawiały takie wrażenie, w pewnym momencie stawały się zbyt pełne siebie. Bulstrode jakoś przypuszczał, że jego i Macmillana ego razem, to było za dużo jak na jedno pomieszczenie.

Taki minimalizm jaki prezentował pokój, w którym teraz siedzieli, to nie był jego gust. Mimowolnie zastanawiał się czy Arcykapłan lubi takie klimaty, czy może jednak to tylko kolejna rzecz która dopełniała jego wizerunku mężczyzny poważnego, oddanego wierze i bogom których czcił kowen. A może w ogóle to była jakaś cela jak w klasztorach do umartwiania się i wrzucili tutaj te meble bo robili przemeblowanie w innym pokoju.

Atreus pokiwał głową, niby to pokornie zadowolony z tego wygospodarowanego dla niego czasu, ale powiedzmy sobie szczerze - właśnie nazwano go potrzebującym, a jemu tego typu słowa kojarzyły się z biedakami.

- Po kolei, tak? - wymruczał, próbując sobie przypomnieć, co on właściwie w tym liście nabazgrał, bo pisał go trochę tak, żeby przypadkiem Macmillan nie stwierdził, że szkoda mu czasu na to wszystko. - Zatem, zależy mi na tym, aby zrozumieć różnice między moją sytuacją, a tą innych osób które znalazły się w Limbo. Z tego zdążyłem dowiedzieć się do tej pory, i jakkolwiek by to nie brzmiało, znalazłem się w tak opłakanej sytuacji, ponieważ za późno pojawiłem się w Limbo. Wszedłem w portal w o wiele gorszym stanie jak inni, ale po rozmowach z nimi okazało się, że mieli doświadczenia, których ja nie miałem, a mianowicie spotkali się tam z osobami, które były dla nich ważne. To ich energia pozwoliła im obudzić się tak szybko i bez pomocy kowenu, podczas gdy ja... - wzruszył ramionami. - Chciałbym zrozumieć czego właściwie musiała dokonać Szanowna Arcykapłanka i w jaki sposób. Nie uzyskałem energii od... ducha - czy jak to tam nazwać. - Ale efekt został osiągnięty taki sam lub zbliżony w bardzo dużym stopniu.
Czarodziejska legenda
Lost in the serenity
Found by the water
Mirabella była czarownicą nieznanego statusu krwi, która zakochała się w trytonie i zamierzała wziąć z nim ślub, czemu głośno zaprotestowała cała jej rodzina. Rozczarowana tym kobieta zamieniła się w rybę (plamiaka).

Mirabella Plunkett
#4
29.06.2024, 11:19  ✶  

Ach tak. Przechodzili od razu do rzeczy. Percival nie wyglądał na zaskoczonego - twarz miał spokojną, a mimikę stonowaną. W jego oczach czaiło się współczucie, które odczuwał dla Atreusa. Bo przecież nie było tak, że mimo swojej pozycji nie czuł więzi z osobami, które czciły ich bogów. Wszystko to, co się stało na Beltane oraz Lithe sprawiło, że na świat czarodziejski padły kolejne cienie tajemnic. Cienie, które powoli pochłaniały poszczególne osoby, a nie było wśród nich nikogo, kto mógłby podać im pochodnię, by odgonić demony. Percival w tej roli widział siebie. Uduchowionego przewodnika, który nie tylko wyciągnie pomocną dłoń, ale i lekko popchnie we właściwym kierunku.
- Wyroki naszych bogów są niezbadane - Macmillan go wysłuchał. Nie przerywał, nie komentował, nie wykrzywiał się. Po prostu słuchał tak, jakby w tej chwili nie liczył się nikt inny, niż Atreus Bulstrode. Być może naprawdę tak było - w tej sekundzie, w tym gabinecie, to młody Auror był najważniejszy. Po tym enigmatycznym, spokojnym stwierdzeniu nastąpiła krótka przerwa, a Percival powędrował wzrokiem do ksiąg, ułożonych równo na półkach. Oparł się w końcu o wygodne oparcie fotela, a dłonie złożył na kolanach. - Panie Bulstrode, czy wie pan, co się stało w nocy na Lithe?
Zapytał w końcu, powracając wzrokiem do Aurora. Jego zatroskany wyraz twarzy nie zmienił się ani na chwilę.
- Moja żona została aresztowana i odprowadzona do Lecznicy Dusz - przypomniał - jego głos był obrzydliwie bez wyrazu, bez jakichkolwiek emocji. Zupełnie tak, jakby nie przejmował się tym, że Arcykapłanka znalazła się w... Niebezpieczeństwie. Bo tak można było to nazwać. - Podczas Beltane Isobell zrobiła wszystko, dzięki czemu został pan ochroniony i może pan chodzić wśród nas, podobnie jak i reszta.
Kolejne stwierdzenie oczywistości, chociaż słowa dobierał niezwykle ostrożnie. Rozmawiał w końcu z przedstawicielem prawa - pracownikiem departamentu, który siłą ujął Isobell i doprowadził ją do Lecznicy.
- Arcykapłanka jest w tej chwili najważniejszym źródłem, które mogłoby rzucić światło na cień, który wyczuwam w panu - odezwał się w końcu, łagodząc nieco ton głosu. - Problem jest jednak taki, że... Nikt spoza waszego departamentu nie może się do niej zbliżyć, by chociażby zapytać, co się wtedy stało.
Czy oznaczało to, że Percival nie miał żadnych ważnych informacji, które mógłby przekazać Atreusowi? Nie, nie wyglądał na osobę, która nie wie, co się dzieje, szczególnie że sprawa dotyczyła bezpośrednio jego małżonki. Z jakiegoś jednak powodu przekierował uwagę na nią, nie na pytania, zadane przez Atreusa.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
30.06.2024, 22:39  ✶  
Atreus nie był tutaj żeby sobie urządzać zapoznawcze rozmówki, nie mówiąc już o tym że odniósł wcześniej wrażenie że o to właśnie Macmillanowi chodziło - żeby jak najszybciej przeszli do rzeczy. Miło było, że kapłan zdawał mu się poświęcać całą swoją uwagę, ale w jakiś sposób jego spojrzenie sprawiało, że Bulstrode nie czuł się dobrze. Nie chciał współczucia - chciał odpowiedzi. Samymi emocjami nie mógł sprawić, żeby nagle zrobiło mu się ciepło i przestało go prześladować to przejmujące do szpiku kości zimno.

Kurwa.

Auror przyglądał się Percivalowi z umiarkowanym zainteresowaniem kogoś, kto oczekiwał odpowiedzi, ale nie odmawiał pewnego odsunięcia się od tematu. Nie było go na Lithcie. Nawet o nią nie zahaczył, zbyt wymęczony przez to, co działo się na nawiedzonym statku, gdzie utknęli na wiele godzin.
- Nie było mnie na sabacie, ale jestem świadom tego, co się tam wydarzyło - odpowiedział grzecznie. Uśmiechnął się do Arcykapłana lekko. Współczująco. Ton Macmillana mierził go i wżerał się pod skórę. Był jak lekkie, niemożliwe do zlokalizowania swędzenie. Takie, którego nie możesz dosięgnąć i w sumie możesz zignorować, ale wciąż jest ono na obrzeżach każdej myśli. To był zawsze dla Atreusa instynkt, by kiedy ktoś prezentował się jak wyzuty ze wszelkich emocji spojrzeć na niego pod innym kątem.

na aurowidzenie
Rzut Z 1d100 - 75
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 47
Sukces!


Atreus zamrugał, przyglądając się aurze otaczającej Percivala. Nie chodziło tylko o to co tam widział lub też nie, ale o to co mówił. Każde kolejne słowo zdawało się zmierzać w stronę, której auror zwyczajnie się spodziewał, a przynajmniej powinien już w momencie, kiedy padła nazwa Lithy.
- Za co jestem jej dozgonnie wdzięczny - zapewnił go bez wyrazu, naśladując obrzydliwie jego własny ton głosu. Dalej jednak nie przerywał już Macmillanowi, pozwalając mu skończyć ten mały taniec dookoła tematu.

- Panie Macmillan - rzucił niby to z pełnym szacunkiem, ale celowo sprowadzając te rozmowę do tego poziomu. Do nazwiska, a nie tytulatury, która zdawała się Percivala tylko usztywniać i trzymać w jakichś ramach. Wydawał się pusty - dokładnie tak samo jak pokój, do którego Atreusa zaprosił. - Przyszedłem do pana nie jako auror, ale jako osoba prywatna. Jeśli chce pan porozmawiać ze swoją żoną i tego panu się odmawia, chętnie porozmawiam z szefostwem mojego Biura by przychylniej spojrzało na taką możliwość. Jeśli natomiast sugeruje mi pan, że sam powinienem odwiedzić pańską małżonkę to pewnie mogę skorzystać z tej propozycji. Ale dzisiaj przyszedłem do pana bo wierzę, że posiada pan wiedzę - pochylił się nieco do przodu, wspierając łokcie na udach. - Zdaję sobie sprawę z tego, że cokolwiek zostało dokonane by zachować mnie przy życiu, przez niektórych mogłoby zostać uznane za kontrowersyjne. Ale magia to magia. Sama w sobie nie jest dobra czy zła. Dopiero to jak z niej korzystamy może nadać jej te etykietki i tylko przez osoby, które nie są w stanie zaakceptować cyklu w jakim ona i my krążymy.

Czuł się trochę, jakby usilnie próbował swojemu rozmówcy opchnąć właśnie jakiś produkt. Zaufanie, nawet jeśli pobieżne i bazowane zaledwie na paru słowach, które właśnie próbował z siebie wypluć z nudną, ograniczoną emocjonalnie manierą. Jego ton był neutralny, tak samo jak suche, pozbawione ozdób ściany, albo powierzchowność Arcykapłana. Trochę go ta sytuacja drażniła, ale tak samo jak był w stanie dawać upust swojej złości, tak samo był w stanie przekierować ją w upór, który trzymał go w ryzach.

- Dlatego proszę pozwolić mi zadać teraz inne pytanie. Czego pan ode mnie oczekuje w zamian za rozwianie moich dzisiejszych wątpliwości i udzielenie odpowiedzi?
Czarodziejska legenda
Lost in the serenity
Found by the water
Mirabella była czarownicą nieznanego statusu krwi, która zakochała się w trytonie i zamierzała wziąć z nim ślub, czemu głośno zaprotestowała cała jej rodzina. Rozczarowana tym kobieta zamieniła się w rybę (plamiaka).

Mirabella Plunkett
#6
11.07.2024, 09:48  ✶  

Percival skinął powolnie głową. To, co mogło zaskoczyć Atreusa, to fakt, że nie wykonywał żadnych gwałtownych czy nadprogramowych ruchów, a mimo to nie mógł odczytać jego aury. Czyżby był oklumentą? A może... Może to jeden z wielu przedmiotów, które były w gabinecie, uniemożliwiały wykorzystanie umiejętności Bulstrode'a? Lub być może jeden z wielu amuletów bądź sygnetów, które miał na sobie Arcykapłan? Na szyi miał kilka rzemieni, lecz wszystkie niknęły pod ubraniem, nie pozwalając dostrzec, czy to zwykłe wisiorki, czy coś innego.
- Przemawia przez pana mądrość, której wielu brakuje, panie Bulstrode - odezwał się po chwili milczenia, przesuwając opuszkami palców po biurku. Na chwilę opuścił wzrok, by przebiec nim po trasie, którą wytyczały jego palce. Milczał, pozwalając Atreusowi mówić. Nie przerywał, okazując mu tym samym szacunek. Bo czyż nie było nic gorszego, niż przerywanie rozmówcy? Rozmowa tego typu nigdy nie prowadziła dokądkolwiek - nie, gdy obie strony się nie szanowały. Lecz czy Arcykapłan szanował kogokolwiek? Lub inaczej: czy szanował bardziej kogokolwiek? Po prawdzie to nawet nie wiadomo było, czy kochał swoją małżonkę. Nie okazywali sobie publicznie uczuć, nie z ich pozycją. Razem rządzili Konwenem, lecz czy to był rozsądek, czy skrywane głęboko uczucia, pozbawione emocji i namiętności? - Mogę pana zapewnić, że magia, która uratowała panu życie, jest... Magią, jak sam pan zauważył. To nasze intencje sprawiają, że jest postrzegana negatywnie bądź też pozytywnie.
Percival sięgnął po pergamin i pióro. Ostrożnie zanurzył je w kałamarzu, stojącym niedaleko. Nie odpowiedział od razu na pytanie Aurora. Milczał, jakby przygotowywał odpowiedź lub też dał mu czas na to, by przemyślał słowa, które właśnie opuściły jego usta.
- Obawiam się, że jedyną osobą, która może udzielić panu odpowiedzi na temat obecnego stanu, jest Isobell - powiedział w końcu, skrobiąc coś na pergaminie. Powoli kreślił staranne litery, dbając o to, by żaden kleks z atramentu nie splamił papieru. - Ja mogę jedynie pana zapewnić, że otrzymał pan drugą szansę. Szansę, za którą wielu zabiłoby lub posunęło się do innych, straszniejszych czynów niż śmierć. Proszę tego nie lekceważyć. Jeżeli szuka pan jasnych odpowiedzi, najlepiej będzie, żeby udał się pan do Lecznicy Dusz i wręczył mojej małżonce ten list. Porozmawia z panem.
Percival posypał list piaskiem, by ten wchłonął nadmiar atramentu. Dopiero potem zdecydował się go złożyć i umieścić w kopercie, którą zapieczętował woskiem i odbił w nim znak swojej pieczęci.
- Informacje, które posiadam, mogą być błędne. Mogą sprawić, że wkroczy pan na ścieżkę, która doprowadzi do pańskiej zguby, a żaden z nas by tego nie chciał. Isobell będzie z panem szczera, jeśli dostanie nieotwarty list - powiedział w końcu, przesuwając zapieczętowaną kopertę w kierunku Atreusa. Jego twarz wyrażała smutek, że nie może udzielić mu wprost odpowiedzi na pytania, które mu zadawał. Oczy jednak zdawały się puste. - Tylko tyle mogę zrobić. Proszę szukać odpowiedzi u źródła.
Dodał jeszcze, uśmiechając się lekko. Tym razem uśmiech sięgnął oczu. Szukaj u źródła.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
23.07.2024, 23:10  ✶  
Było coś w osobie Percivala co go drażniło, a może to sam fakt, że nie dostrzegał u niego aury, uderzył w jakąś niewłaściwą strunę, zwiększając tylko dysonans. Macmillan był tak cholernie spokojny, ale czy mógł mu się dziwić, skoro musiał przewodzić całemu kowenowi? Instynktownie też, kiedy nie dopatrzył się wokół Percivala kolorów, spojrzał w dół, na swoje dłonie, kiedy niby to przypadkiem poprawił mankiet koszuli. Czy to był sam Arcykapłan, czy może faktycznie to w pomieszczeniu znajdowało się coś, co zamykał o trzecie oko albo chociaż ukrywało przed nim niektóre detale?

- Rozumiem - powiedział spokojnie, przyglądając się mężczyźnie, kiedy ten zaczął pisać na wcześniej wyciągniętym pergaminie. Rozbił to wręcz pedantycznie. - Nie obawia się pan, że ktoś może tam podsłuchiwać jej rozmowy? Nie ukrywam, że pojawiłem się tutaj również przez wzgląd na dyskrecję, bo wydaje mi się to o wiele bardziej bezpieczne miejsce niż Lecznica Dusz. Nie chciałbym, by cokolwiek powie mi Arcykapłanka, jakkolwiek ją obciążyło - wyjaśnił, wyraźnie chociaż odrobinę martwiąc się o to, co mogło paść w pokoju wariatkowa. W końcu nie chciał by za tę współpracę Macmillan, i jego żona, wdepnęli w jeszcze większe gówno niż skandal jaki wywołało zamkniecie jej. No i morderstwo, które próbowała popełnić.

Uniósł zapieczętowaną kopertę, którą McMillan przesunął w jego stronę. Kusiło go, cholernie go kusiło, żeby jakimś sposobem dostać się do środka. Ale szybko doszedł do wniosku, że o wiele bardziej opłaca mu się rozegrać to na zasadach Percivala, niestety. Wcisnął list w wewnętrzną kieszeń marynarki, kiwając głową.
- Tak zrobię. Dziękuję jeszcze raz za poświęcony mi czas. Z całego serca - bo równie dobrze Macmillan mógł naopowiadać mu głupot i wystawić za drzwi. Mógł mu tez nie dawać listu, ale najwyraźniej gadanie o tym jak magia jest tylko magią, nie jest zła czy dobra sama w sobie, okazało się właściwym posunięciem.

Atreus podniósł się ze swojego miejsca, wygładzając ubranie, a następnie podał Percivalowi dłoń, żegnając się z nim a potem opuszczając budynek kowenu.

Miał jeszcze wiele pytań, owszem. W sumie wszystkie, z jakimi tutaj przyszedł, ale Arcykapłan jasno dał mu do zrozumienia, że pomóc może mu tylko Isobell. Cóż, najwyżej jeszcze tutaj wróci.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (1557), Mirabella Plunkett (1340)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa