• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[03.06.1972r] Mini Mini Ministra

[03.06.1972r] Mini Mini Ministra
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#1
19.06.2024, 00:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 14:01 przez Neil Enfer.)  
Zadanie miesiąca równości 2/5

Nieufność była czymś czego się nauczył po poprzednim dniu. Oj, życie bywa nieprzewidywalne, ale nie oznaczało to, że należało zamknąć się w domu czy mieszkaniu, zależnie gdzie żyjesz, i już nigdy z niego nie wychodzić. To jak z kośćmi. Leżąc całe życie ni jak ich nie wzmocnisz, przez co połamią się przy najmniejszym uderzeniu. Kiedy te wystawiasz na próby to uczą się radzić sobie z wyzwaniami zwykłego życia i owszem, czasami się im nie uda, czasem człowiek skończy w gipsie, ale ile niby razy to się dzieje? Nie aż tak dużo, jakby mogło.
Westchnął więc ciężko, zarzucił torbę na ramię, założył kapelusz na upięte w niski kucyk włosy i wyszedł z mieszkania. Zaraz i tak do niego wrócił, bo przypomniał sobie, że nie zamknął okna, ale to już opowieść na zupełnie inny czas. Zamknął jeszcze raz drzwi za sobą, zszedł na dół po schodach i w końcu świat stał przed nim otworem. Powęszył kilka razy, czy na pewno nie czuć dookoła, żadnego dziwnego zapachu podejrzanego kadzidła, ale nie nie wyłapał. Widać było to jednorazowy wypadek przy pracy, bo na tyle na ile tu mieszkał, to mogło się coś takiego stać. Wybacza.
Wracająca duma i pewność siebie sprawiły, że krótki spacer na szybkie zakupy zmienił się w dłuższą przechadzkę i zwiedzanie również innych ulic Londynu. Witryny sklepowe wyglądały tak czysto dzisiaj, a może wyglądały jak zawsze? W końcu posprzątanie ich magią, to nic wielce skomplikowanego, no chyba, że źle określi się czas i dobierze siłę, wtedy miotła straci panowanie nad sobą i cyk, szyba wybita. Wolał nie ryzykować, dlatego również w pracy magia była czymś czego używał w ostateczności. Nie widziało mu się płacić za dziesięć stłuczonych talerzy, szczególnie, że jego szefowa harowała jak wół, żeby dorobić się kawiarni i dbała o nią jak o jajko. Nie był kimś kto może jej to marzenie zniszczyć, nie miał aż takiego zasięgu, ale nie chciał się swoimi drobnymi upierdliwościami dokładać do jej problemów. No i poza tym podziwiał ją, podziwiał jej starania i to jak wiele pracy wkładała w coś tak niestabilnego jak własny biznes. Podziwiał też jej pewność, że to miejsce jest tym, w którym chce zostać. Sam nie ido końca wiedział czy Londyn to jego miejsce. Póki co dobrze mu się tu żyło, dobrze się zarabiało. Bywało samotnie, ale wyjazdy do rodziny niwelowały to uczucie. Czemu nie może zarabiać takich pieniędzy na wsi? Nie mówił, że to nie jest sprawiedliwe, że nie ma pieniędzy do jakiś ktoś, kto jest piątym pokoleniem dziedziczącym bogactwo po ojcach, wujkach i dziadkach. Każdy dostaje podług tego co daje, zazwyczaj, choć prawda taka, że nie do końca tak to działa. Czy to byłby wtedy system idealny? Niektórzy nie mogą dać więcej, więc co? Trzeba dawać według starań? Ale na staraniach świat się nie kończy i co po staraniach jak nic z nich nie ma? Eh...
Poprawił torbę na ramieniu, bo słoiki na zioła zaczęły mu ciążyć. Po co tyle ich kupił? Były na przecenia, a potrzebuje ich... No dobra, to jest wymówka. Zacisnął dłoń na pasku i szedł dalej przed siebie, już widząc jak ma na trasie do ominięcia niewielkie zgromadzenie dyskutujących żywo gagatków. Seniorzy, bo tak mógłby ich nazwać, do tego magiczni, więc faktycznie mieli masę lat na koncie, wydawali się być nagle tacy pełni wigoru. Eh, gdyby mugolscy emeryci tacy byli, a nie, że jak iść na spacer ze swoim otyłym pimpkiem sadełko iść, to pierwsi, zwłaszcza, jak przy okazji będą mogli nafukać na młodzież, ale jak postać pięć minut w kolejce w mięsnym, to się męczą, prawie umierają. Uśmiechnął się pod nosem na te rozważania sprzeczności, do których sam kiedyś dorośnie, jeszcze kilka lat i zacznie go rypać w stawach, korzonki zaczną boleć. Te wywołujące uśmiech myśli najwyraźniej przyciągnęły uwagę starszych zaplątanych w rozmowę i nagle uznali, że młody wilkołak musi stać się jej częścią, szczególnie, że przy drobnej ich przepychance, jeden z uczestników rozmowy zwyczajnie na Enfera wpadł. To było zaskakujące. Popchnął lekko emeryta, chcąc przywrócić mu delikatnie równowagę, jaką stracił, ale zamiast podziękowań dostał pytanie.
- Ty też pewnie sądzisz, że Jenkins to szlama?! -uhh, aż się wzdrygnął, widząc ten wkurzony wzrok jasnych oczu pod grubymi, jeszcze jaśniejszymi brwiami.
-Oh... Wie Pan co? To... to ciężko tak powiedzieć jasno... -zmieszał się, schylając się szybko po kapelusz, który w całym tym zamieszaniu mu z głowy spadł. Dobrze, że nie w jakiś syf co się komuś rozlał na chodniku.
- Nie, nie ma, że ciężko powiedzieć, sprawa jest prosta. -rzucił bojowo, kiwając głową z jeszcze większą zaciętością. Odwrócił się zaraz do swoich towarzyszy.- A wy co tacy nagle odważni, obcy w rozmowie i nagle ucichli. -zafurkotał, co spotkało się z krzywymi spojrzeniami innych siwych głów. Neil za to nie wiedział co teraz zrobić. Powinien iść? Powinien zostać? Oczekują od niego obecności i odpowiedzi? Nagle stał się powodem niezręczności i co miał z tym zrobić.- Więc sprawa jest prosta.... -powtórzył się, znów wracając spojrzeniem do czarnowłosego.- Myślisz, że jest czy, że nie jest? -ponowił pytanie, ewidentnie chcąc udowodnić coś swoim przyjaciołom. Nie do końca jednak zielarz rozumiał jakiej odpowiedzi oczekuje. Miał powiedzieć, że tak czy, że nie? Chyba miał się nie zgodzić, ale to wywoła złość w innych. Z drugiej strony jeśli kogoś rozzłości, to co mu zrobią? Pobiją? Nie, to by było głupie.
- Moim zdaniem, to nie ma znaczenia czy jest czy nie, niech będzie kimkolwiek... -spróbował zacząć względnie bezpiecznie, nieco asekuracyjnie, licząc, że i wilk będzie syty i owca cała.- Liczy się tylko to, że nie wykonuje swojej pracy poprawnie, prawda? W polityce ważne jest wszechstronne doświadczenie i wiedza... Można jej nie mieć lub ją mieć niezależnie od krwi i pochodzenia, prawda? Dlatego uważam... że światem czarodziejów m-może rządzić jak dla mnie nawet i mugol, tak długo, jak... jak swoje obowiązki będzie wypełniać prawidłowo.... -dodał jąkając się lekko ze stresu. Czy taka odpowiedź przejdzie? Na ile była ona zgodna z tym co naprawdę myślał o sytuacji? Czy on w ogóle myślał cokolwiek o tej sytuacji? Miał masę innych problemów, żeby jeszcze mieć czas zagłębiać się w politykę. Skakał pomiędzy dwoma światami przez co żadnego nie rozumiał wystarczająco dobrze. Prowadzenie z nim rozmowy na tematy polityczne było jak rzucanie grochem o ścianę. Nic do niego nie dociera i nie podzieli się niczym odkrywczym. Widział też po minach zgromadzonych, że to co powiedział nie było tym czego pragnęli.
W jednej sekundzie usłyszał śmiech, zobaczył machanie pomarszczonymi dłońmi, kręcenie głowami.
- Mówiłem. -rzucił jeden, wzruszając ramionami i sięgając do kieszeni po fajkę.
- Oj, zamknij się już, zawsze masz rację, wszyscy to wiedzą. -zaburczała jedna z kobiet, przewracając oczyma.
- Wy młodzi, to jednak głupi jeszcze. Oj nauczyć się wiele musicie. Mugol rządzić czarodziejami... -kolejny krótki śmiech, szalenie mocno nasączony dezaprobatą. Co? On głupi? No może trochę i tak, ale to nie o to tu chodziło!
- Tak? Ja przynajmniej nie jestem świnią, jak wy co o pierdoły ocenia innych. -wymsknęło mu się, z głupia franc. Natychmiast poczerwieniał na twarzy, odwrócił się i rozzłoszczonym marszem ruszył w kierunku w jakim zmierzał wcześniej, już za nic mając sobie nawoływania i oburzone burknięcia grupki. Kompletnie nie to chciał im powiedzieć, ale to co miał im nagadać w momencie napływu emocji całkowicie się zgubiło. Po francusku miał to wszystko w głowie co do słowa, ale wyszło jak wyszło, a nie wróci się przecież żeby ich przeprosić czy wytłumaczyć. Im więcej o tym myślał tym gorzej ta rozmowa przebiegła. Przecież to były tylko dwie minuty z jego dnia, a co dopiero z całego życia, czemu miało to na niego taki wpływ?
Wrócił do domu, całkowicie rozklekotany w swojej głowie. Czy dobrze zrobił, ze dał się tak zaczepić? Może powinien tam zostać i podebatować dalej? Może dałby radę im coś wytłumaczyć? A może oni jego by przekonali. Ludzie się kłócą o to kto jest równy, a kto równiejszy, zamiast rozmawiać. Nawet on chwilę temu... Nie jest w niczym lepszy niż ta zgraja staruchów. Nawet teraz źle o nich myśli.
Rzucił kapelusz na szafkę, zdjął buty, sprawdził zamknięcie drzwi. Czas schować się w pokoju i udawać, że go nie ma. Odstawił torbę na biurko i rzucił się na łóżko, zatapiając się twarzą w kołdrę. Może i faktycznie był młody i głupi? No, temu nie może zaprzeczyć, niestety, choćby bardzo chciał. Wiele przed nim do odkrycia. Tylko jak miał się uczyć od ludzi takich jak oni, którzy pierwsi do opluwania i przypisywania etykietek, a ostatni do spokojnego wytłumaczenia. Są oczywiście na tym świecie ludzie, którzy potrafią zaakceptować czyjąś niewiedzę i chętnie dążą do jej rozwiewania dawkami informacji, jak na przykład Nora, czy Morpheus, z którym już się trochę nie widział. Ah... Brakowało mu inteligentnych rozmów, nawet jeśli to nie on sam świecił intelektem. Różnica między pokoleniami jest do załatania, tak samo różnice związane ze statusem majątkowym czy czystością krwi. Na pewno zajmie to czarodziejom trochę czasu, szczególnie, że na takie rzeczy od zawsze zwracało się uwagę, a do tego obecne czasy nie sprzyjają poglądom bardziej pokojowym i równościowym.
Przekręcił głowę w bok i spojrzał na torbę ze słoikami. Polityka to tylko polityka, zarówno mugole, jak i czarodzieje mają z nią masę problemów, z którymi sobie ni jak poradzić nie mogą. Może między drużynowa wymiana zawodników przyniosłaby pozytywne efekty? Nowe spojrzenie, wyłapanie nowych możliwości. Póki co jedno jest pewne, świat się zmienia. Pytanie tylko czy zmieni się na lepsze czy na gorsze.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Neil Enfer (1546)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa