• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[28/08/1972] Mówi się ''Anal Kara'' czy ''Anam Cara''? || erik & nora

[28/08/1972] Mówi się ''Anal Kara'' czy ''Anam Cara''? || erik & nora
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
19.06.2024, 22:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2025, 15:58 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III

—28/08/1972—
Bar ''Fontanna Szczęśliwego Losu'', Aleja Horyzonalna
Erik Longbottom & Nora Figg



Współczesny świat był dziwny. Czasem przypominał zaklęty walec, który pędził naprzód, nie zważając na nic i na nikogo. Nagle wszystko stawało się pilne, wszystko wymagało uwagi, a ludzie, wciągnięci w wir swych codziennych obowiązków, przestawali zauważać, jak przemijają dni, tygodnie, a nawet miesiące. Tak też poniekąd było w przypadku Erika; od wizyty w Szpitalu św. Munga w towarzystwie Nory Figg minęły niecałe dwa tygodnie, a miał wrażenie, jakby ledwie wczoraj zwrócił się do Florence Bulstrode z prośbą o umówienie wizyty mającej na celu złamać rytuał miłości z Beltane.

Nie spędził jednak tego czasu, leżąc do góry brzuchem w Warowni. Powrót do pracy po przerwie wymuszonej na nim przez Bonesa sprawił, że miał dwa razy więcej obowiązków niż przed urlopem. Na biurko każdego dnia czekała na niego porcja zaległych dokumentów i wcale nie uzupełniało się ich jakoś szczególnie przyjemnie. Kiedy Erik akurat nie pracował, to lawirował między osobistymi sprawami a pracami na rzecz Zakonu Feniksa. Tak było, chociażby w przypadku posiadłości Juliusów, w której spędzili parę dni, próbując doprowadzić ją jako tako do porządku.

Mimo to, wolność, jaką przyniosło mu przełamanie rytuału, była wielka. Czuł zdecydowanie większą swobodę, a problemy, jakie go dręczyły od końcówki lipca, zdawały się uspokajać. Nie sądził, że jego życie osobiste mogło w ciągu kilku miesięcy stać się tak skomplikowane, a nagłe zwiększenie liczby wydarzeń towarzyskich w socjecie niczego nie ułatwiało. Nagle wszystkim się przypomniało, że trwa sezon, pomyślał z przekąsem. Gdzie mógł, tam się zjawiał, a skoro już wychodził do ludzi, to starał się pokazywać publice najlepszą wersję siebie. Nie najbardziej szczerą, ale najlepszą.

Może w końcu nadszedł czas, żeby postawić na prawdę? A z kim innym miałby porozmawiać jak nie z Norą? Brenna, Thomas, Morfeusz, Anthony... Teoretycznie mógł porozmawiać z każdą z tych osób, jednak z panną Figg łączyło go coś więcej. Wzajemne porozumienie wykraczające poza więzy przyjaźni, krwi i romanse. Kiedy tylko u kogoś z nich pojawił się problem, drugie momentalnie meldowało się na posterunku. Dodać do tego jeszcze wieloletnią przyjaźń i to, że rytuał sporo im namieszał... Chyba nie było lepszej osoby, która by go zrozumiała. Poza tym nie byłby zdziwiony, jakby i Nora miała mu coś do powiedzenia, kiedy w końcu wyswobodzili się z połączenia dzielonego dodatkowo z Elliotem.

Lepiej by było rozmawiać w domu, pomyślał przelotnie, zasiadając przy najbardziej ustronnym stoliku na sali. Jak to możliwe, że gdy przychodziło do ważnych rozmów, to tak często lądowali przy barze? Najpierw Hogsmeade tyle lat temu, a teraz Horyzontalna... Pokręcił powoli głową, podwijając rękawy błękitnej koszuli i odkładając okulary przeciwsłoneczne na stolik. Rozglądał się czujnie, szukając wzrokiem panny Figg. Umówili się na przedpołudnie, co by nie mieszać sobie zbytnio w grafikach, więc liczył, że nic nie zatrzymało kobiety na dłużej w pracy. Palce prawej dłoni bębniły powoli o blat stołu, podczas gdy palce lewej bawiły się rogiem karty drinków oferowanych w ''Fontannie''.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
20.06.2024, 21:04  ✶  

Czas płynął zdecydowanie zbyt szybko. Dnie stawały się coraz krótsze, poranki zimniejsze, często spowite mgłą. Już niedługo pożegnają się z latem, które okazało się być w tym roku dla panny Figg naprawdę wyjątkowe. Nie spodziewała się, że przyniesie tyle zmian w jej życiu, że odwróci je do góry nogami, ale czasem tak bywa, że los szykuje coś takiego, czego nikt się nie spodziewa.

Była szczęśliwa. Tak po ludzku szczęśliwa, może nie był to odpowiedni moment, w końcu konflikt czarodziejów coraz bardziej mieszał im w życiach, jednak jej jakimś cudem udało się znaleźć szczęście podczas tego trudnego czasu. Miała wszystko, dosłownie wszystko, niczego jej w życiu nie brakowało. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek ją to spotka. Dawno, naprawdę dawno nie czuła takiego spokoju.

Czy to w ogóle możliwe, żeby wszystko układało jej się w każdej dziedzinie życia? Czasem zastanawiała się, czym sobie zasłużyła na to, żeby fortuna jej tak służyła. Może to przez to, że wszystko było wyczekane, dostała to dzięki swojej cierpliwości, najbliżsi powtarzali jej w końcu, że kiedyś wszystko się ułoży i chyba właśnie nastało to przez wiele lat oczekiwane kiedyś.

Końcówka lata przyniosła jej wiele zmian. W końcu Sam znowu pojawił się w jej życiu i tym razem został w nim na dobre, a przynajmniej zakładała, że tak będzie. Oświadczył się jej. Najwyraźniej nie tylko ona czuła, że był jej przeznaczony, mimo tego, że nie gościli w swoich życiach przez wiele lat. Los skrzyżował ich drogi ponownie i tym razem postanowili zawalczyć o to, co ich do siebie przyciągało, może stracili sporo czasu, jednak każdy popełnia błędy, grunt, aby ich nie powtarzać.

Z Erikiem nie widziała się od kilku dni, nie mieli czasu, aby porozmawiać. Udało im się zerwać rytuał, a przynajmniej tak się jej wydawało, bo nie czuła już niepokoju, co przyniosło jej spokój, chociaż może też trochę lęk, bo przywykła do tego, że wie, kiedy jej przyjaciel jest w niebezpieczeństwie. Mimo wszystko tak chyba było zdrowiej, to co połączyło ich w Beltane przynosiło im niepotrzebne kłótnie, teraz nie musieli sobie wyrzygiwać najdrobniejszych potknięć.

Miała sporo pracy, bo był to moment, w którym zaczynała przygotować się do tych mniej łaskawych dla osób jak ona pór roku. Zajmowała się tworzeniem przetworów, które miały pomóc cukierni jakoś przetrwać zimę. Oczywiście, że w tym całym zamieszaniu znalazła czas na to, aby spotkać się z Erikiem.

Męczyło ją w tym wszystkim jednak sumienie, bo panna Figg miała pewne tajemnice, którymi nigdy się z nikim nie podzieliła, trochę martwiła się, co będzie, jak ujrzą światło dzienne. Wiedziała, że jest na tym świecie jedna osoba, która na pewno nie będzie jej oceniać, a wysłucha i doradzi, postawi się w jej sytuacji. Zastanawiała się, czy to nie jest odpowiedni moment, aby opowiedzieć Erikowi o tym, co mogło zabrać jej to szczęście, w którym teraz tonęła.

Pojawiła się w miejscu spotkania punktualnie. Ceniła sobie tę cechę. Ubrana w krótką sukienkę, w pomarańczowo - żółte kwiaty, sięgającą jej jakoś do ud, jej zwyczajny wybór. Do tego oczywiście buty na bardzo wysokich obcasach, też standardowy dla niej element garderoby. Weszła do baru i od razu wypatrzyła go przy stoliku. Z uśmiechem na ustach ruszyła więc, aby się przywitać. Przystanęła tuż przed mężczyzną i czekała, aż wstanie, aby przytulić się do niego, by odpowiednio celebrować moment spotkania. Stęskniła się za Erikiem, bo ostatnio nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu. - Dobrze cię widzieć. - Powiedziała jeszcze cicho.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
21.06.2024, 17:37  ✶  
Teoretycznie, to co połączyło ich na Polanie Ognisk, mogło zbliżyć ich do siebie. Rytuał odarł ich z prywatności związanej z dosyć poważnymi dziedzinami życia: niebezpieczeństwem i miłością. Może gdyby wiedli normalne życia, w pełni odizolowane od toczącego się w kraju konfliktu i stresującej pracy, to może nawet coś by na tym ugrali, dzieląc się ze sobą opowieściami o tym, co właściwie skłoniło ich do podjęcia takich, a nie innych decyzji.

W tym przypadku zaś rytuał zadziałał, jak system wczesnego ostrzegania, który na dodatek wzmagał jeszcze strach i irytację. Przynosił niepotrzebne spory, nie dając im na dobrą sprawę chwili wytchnienia. Owszem, byli trochę sami sobie winni. Trzeba było znaleźć magimedyka, gdy w Proroku Codziennym zaczęły się pojawiać artykuły na temat magii miłości i sami wyczuli, że coś było nie w porządku. I jeszcze wplątaliśmy w to Elliota, pomyślał przelotnie, wzdychając cicho. Jednego był jednak pewien: nie potrzebowali rytuału, żeby obdarzyć siebie nawzajem zaufaniem.

Longbottom podniósł się z miejsca z szerokim uśmiechem i objął mocno blondynkę. Poklepał ją krótko na plecach i wrócił na miejsce, taksując ją uważnym spojrzeniem, jakby chciał sprawdzić, czy na pierwszy rzut oka wszystko było z nią w porządku. Jak dotąd nie doświadczył żadnych skutków ubocznych zerwania więzi, nie otrzymał także listu od Nory czy Elliotta, więc wszystko wskazywało na to, że..

— Chyba nam się upiekło — stwierdził z nutką zadowolenia w głosie— Myślałem, że po tym, jak nasz rytuał okazał się ewenementem na skalę krajową, to skończy się to dla nas jakimś większym problemem, ale... Jak dotąd nic nie wyczułem. Od żadnego z was.

Bądź co bądź, dopóki nie skonsultowali się w Szpitalu św. Munga z wykwalifikowaną klątwołamaczką, to na dobrą sprawę nie wiedzieli nawet, że byli jedynym takim znanym przypadkiem. Najwyraźniej nikt przed nimi nie wpadł na to, aby dodać swoje trzy sykle do rytualnej magii kowenu. Pokręcił powoli głową. Dalej nie dowierzał, że padło akurat na nich. W dewizie Alastora Moody'ego chyba jednak tkwiła jakaś mądrość. Powinni być bardziej czujni.

— A ty? Wyczułaś jakieś zmiany? Wahania nastroju? Skutki uboczne? — Przesunął ku dziewczynie kartę drinków.

Jeśli tak, to Samuel musiał mieć bardzo ciekawy czas, dodał w myślach. Nora zdążyła poinformować go o dosyć... niespodziewanych... oświadczynach ze strojny majstra z Kniei. Ta wiadomość go zaskoczyła, ale też bardzo ucieszyła. Bądź co bądź, sam zachęcał dziewczynę do tego, aby nie uciekać od chłopaka, a zamiast tego na poważnie z nim porozmawiać. Po prostu nie spodziewał się, że będzie im się aż tak dobrze gawędzić. I dziękował wszystkim bóstwom tego świata, że nie musiał zwijać się z bólu za każdym razem, jak okazywali sobie uczucia.

— Jak tam Sam? — dopytał, nie potrafiąc ukryć zaciekawienia.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
22.06.2024, 09:32  ✶  

Nie był to jednak dobry czas na podobne rytuały. To nie tak, że Norka spodziewała się, że się zakocha, przez siedem ostatnich lat przecież nie spoglądała na nikogo w ten sposób, a tutaj ten dziwny moment przyniósł jej również miłość, która pojawiła się znienacka, zabawne, że akurat wtedy, kiedy Erik mógł to wyczuć i przeżywać. W sumie odpłaciła mu za to niebezpieczeństwo, które co chwila wyczuwała, jej życie nie było takie kolorowe, jak jego pod tym względem. W kuchni mógł ją zaatakować co najwyżej spadający z szafki garnek.

Na całe szczęście mieli to już za sobą. Mogli na spokojnie wrócić do tego, co było przed rytuałem. Reagować na siebie normalnie, bez tych emocji, które przez Beltane zostały wzmocnione i powodowały przekłamaną wizję świata. Czuli zbyt mocno, przez co działali trochę przesadnie, nie ma się co dziwić, trochę byli zaślepieni tymi konkretnymi uczuciami.

Tak naprawdę Nora nie zauważyła zbytnio, żeby Elliott miał wpływ na ich odczucia. Przy niej i Eriku wydawał się nie istnieć w te wakacje, a raczej prawie w ogóle nie odczuwać emocji, które przejmowały nad nimi władzę. Jakby był najmniej istotnym ogniwem w tym rytuale. Zdawała sobie sprawę, że muszą o nim pamiętać, jednak on akurat nie przynosił im zmartwień.

Wszystko poszło po ich myśli, mimo tego, że to co ich połączyło różniło się od wszystkich innych. Nawet tutaj namieszali bardziej, potrafili wprawić w konsternację magimedyczkę. Nie, żeby to planowali, po prostu mieli tendencję do wpadania w dziwne sytuacje. Taki już był ich urok. Na całe szczęście pozbyli się problemu, mimo, że wydawał się być nieco bardziej skomplikowany. Nie towarzyszył jej już ten nienaturalny strach, czy zazdrość. Naprawdę cieszyła się z tego, że mają to już za sobą.

Usiadła po całkiem miłym przywitaniu na krześle. Spoglądała na Erika z uśmiechem na twarzy, miała wyjątkowo dobry humor. - Tak, udało się chyba bez żadnych komplikacji, cieszę się, że mamy to za sobą. - Dodała jeszcze, chociaż pewnie i Erik odczuwał taką samą ulgę.

Sięgnęła po kartę, którą przysunął w jej stronę Erik. Nie zamierzała brać nic alkoholowego, bo godzina była raczej wczesna, a czekało ją dzisiaj jeszcze sporo pracy. Na szybko przejechała wzrokiem po menu, w sumie to chyba zostanie dzisiaj przy kawie, to było całkiem bezpieczne rozwiązanie. - Nie, nie wyczułam nic, wydaje mi się więc, że wszystko się udało. Cieszę się, że tak wyszło, zważając na to, że namieszaliśmy trochę bardziej niż wszyscy inni. - Najwyraźniej każde z nich zdawało sobie z tego sprawę.

Uśmiech jej się poszerzył, gdy Erik zapytał o Samuela. Wszystko układało się przecież idealnie, nie przywykła do tego, więc było w niej trochę niepewności, ale nie chciała zapeszać. - Wiesz, jest cudownie, naprawdę, jak kiedyś. - Erik na pewno nie zdawał sobie sprawy, jak bliskie uczucie łączyło ich kiedy byli nastolatkami, bo Nora nie opowiadała mu wtedy o tym. Strzegła przed nim to wszystko, nie wiedzieć czemu. - Boję się, że to może być chwilowe, wiesz, zawsze martwię się na przyszłość, nie umiem do końca cieszyć się chwilą. - Jakby zawsze wszystko musiało się rozsypać, i nie mogło być stałe.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
28.06.2024, 23:37  ✶  
Po części brak większych ingerencji ze strony Elliotta w ich potrójną więź była zbawieniem. Zarówno Erik, jak i Nora wnosili do niej wystarczająco dużo, co na pewno odczuwał także i Malfoy, toteż fakt, że akurat jemu udało się trzymać przez większość lata z dala od kłopotów niepotrzebnego stresu, był poniekąd pocieszający. Stanowił też swego rodzaju przypominajkę, że jednak są ludzie, którzy potrafią wieść w dobie kryzysu względnie normalne życie. Kto wie, może kiedyś ich dwójka też będzie mogła pochwalić się tego typu spokojem?

— Uff... Czyli jesteśmy kompletnie bezpieczni! — rzucił z uśmiechem, kiwając powoli głową na kolejne słowa panny Figg. Dobrze było słyszeć, że nie napotkała żadnych skutków ubocznych zerwania więzi w szpitalu. — Już myślałem, że przez to, jacy to nie jesteśmy wyjątkowi, zaproszą nas na jakieś dodatkowe testy. Dobrze, że jednak wszystko poszło zgodnie z planem. Jeszcze tego by nam brakowało - zostać królikami doświadczalnymi Szpitala św. Munga.

Wprawdzie wątpił, aby zamknęli ich w izolatce, aby dokładniej zbadać efekty rytuału miłosnego, jednak nie wykluczał, że paru uzdrowicieli bardzo chętnie zapisałoby ich na regularne konsultacje, aby sprawdzić, czy magia kowenu nie odcisnęła na nich jakiegoś śladu. Co za czasy... Rytuały działają dwa razy mocniej niż zazwyczaj, ludzie wchodzą do Limbo, skomentował bezgłośnie.

— Wiesz... Zawsze byłem zapalonym miłośnikiem teorii, że w końcu przyjdzie twój czas, żebyś sobie kogoś znalazła — przyznał, uśmiechając się przebiegle, gdy przypominał sobie ich rozmowy na temat związków Nory i tego, jakiego to pecha nie miała w tym względzie. — Wprawdzie spodziewałem się nieco mniej... intensywnych... okoliczności, biorąc pod uwagę twoją spokojną naturę, ale narzekać nie będę! Sam jest całkiem porządny.

Na pewno bardziej niż te męty z Nokturny, pomyślał przelotnie, a jego uśmiech na moment przygasł, gdy w jego głowie rozbrzmiały pretensje Brenny, kiedy to zorientowała się, że to jej ukochany brat zgłosił ich najlepszą przyjaciółkę do widowiska randkowego w Dziurawym Kotle. Eh, kto by pomyślał, że w ciągu zaledwie kilku tygodni sytuacja ulegnie tak barwnemu przekształceniu.

— Przynajmniej na tyle, ile zdążyłem go poznać w ciągu lata — kontynuował, nie chcąc zgubić wątku. Uniósł wzrok znad karty drinków. — Powinniśmy to porządnie opić w większym gronie. Zasługujesz na trochę świętego spokoju z kimś bliskim, biorąc pod uwagę to wszystko, co nam się przydarzyło ostatnimi czasy.

Westchnął przeciągle, opierając się łokciami o krawędź stołu.

— Chyba wszyscy zasłużyliśmy.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
30.06.2024, 22:57  ✶  

Tak właściwie, to lato przyniosło wiele zmian w życiu panny Figg. Nie spodziewała się zupełnie, że tak wiele się wydarzy, ale jak widać los wybrał ten moment na to, aby trochę namieszać. Właściwie to nie miała mu tego za złe, dawno nie była taka szczęśliwa. Nie miała pojęcia, co przyniesie jesień, ale oby tak dalej, czuła, że to jest jej czas, że faktycznie w tej chwili ma już wszystko, czego jej brakowało. Ten rok zdecydowanie był jednym z piękniejszych w jej życiu. Była wdzięczna za to wszystko, co miała, jak nikt inny i naprawdę celebrowała ten czas. Nie bała się tej radości, chyba zasłużyła na to co się działo, a przynajmniej tak się pannie Figg wydawało.

- Na całe szczęście tak się nie stało. Tylko tego brakowało, żeby się nam bardziej przyglądali, mam wrażenie, że ta uzdrowicielka i tak już miała nas za wariatów, tylko nie mówiła tego na głoś. - Cóż, ich przypadek okazał się być specyficzny, nie spodziewała się, że nikogo więcej nie spotkało to w tej formie. Oczywiście, że musieli być wyjątkowi, co tam więź z jedną osobą, skoro można było sobie zorganizować z dwoma.

Uśmiechnęła się do niego promiennie. Faktycznie powtarzał jej to zawsze, że przyjdzie ten moment, kiedy i ona spotka na swojej drodze kogoś odpowiedniego. - Nie będę może komentować tej intensywności. - Zaczęła nieco niezręcznie, bo nie do końca lubiła rozmawiać o takich tematach, z drugiej strony chcąc nie chcąc Erik jeszcze niedawno czuł wszystko, co działo się w jej życiu, to było naprawdę bardzo mocno niekomfortowe. Zastanawiała się, czy był to odpowiedni moment na wyjaśnienie mu całej sytuacji, może tak? - Chociaż w sumie, to trochę inna sytuacja, bo my z Samem kiedyś znaliśmy się naprawdę dobrze, byliśmy ze sobą bardzo blisko. - Postanowiła wrócić do tematu.

- Jakieś osiem lat temu, chociaż i wcześniej, ale wtedy coś się zmieniło, dużo się zmieniło. - Zakochała się w chłopcu z Kniei, spędziła z nim całe wakacje, a później ich drogi się rozeszły. Wydawało jej się, że na zawsze, jak widać nie do końca, co ogromnie ją cieszyło. Dostali drugą szansę i nie zamierzała jej zmarnować.

Nie umiała chyba w pełni ubrać myśli w słowa, bo zastanawiała się nad czymś trochę dłużej. Czy powinna poruszyć ten temat z Erikiem? Z kim, jeśli nie z nim, przecież zawsze był przy niej, zawsze był jej pierwszą deską ratunku, potrafił jej doradzić w każdej sytuacji, na pewno zauważył, że coś ją gryzie, że z czymś walczy wewnętrznie, westchnęła jednak jedynie dosyć ciężko i nie powiedziała tego, co chciała.

- To prawda, Sam jest naprawdę wyjątkowy, nie mogłam lepiej trafić. - Podświadomie chyba czekała na to, aż ich drogi znowu się skrzyżują, nadzieja w niej nie umarła, nigdy.

- Tak, wszystkim nam się przyda trochę świętego spokoju, chociaż czuję, że tak szybko to nie nastąpi, ale niewielka impreza nie jest złym pomysłem. - Spotkanie się w zaufanym gronie brzmiało dobrze, nie powinni zaprzestać takim drobnym zwyczajom jak świętowanie wszystkich swoich sukcesów, w końcu życie toczyło się dalej, nie powinni skupiać się tylko i wyłącznie na wojnie, która aktualnie toczyła się w świecie czarodziejów.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
01.07.2024, 21:39  ✶  
— Wariatów? — Zmarszczył nos w zastanowieniu, próbując przypomnieć sobie wyraz twarzy Florence, gdy podczas wizyty w szpitalu przedstawili jej bardzo skondensowaną wersję tego, co właściwie przydarzyło im się podczas Beltane. Pokręcił powoli głową. — Mam wrażenie, że prędzej uznała nas za bardzo... heh… wyzwolone... jednostki. W końcu większość normalnych ludzi bawiła się tam w parach.

Czy cieszyłyby go potencjalne plotki na ten temat? Nieszczególnie. Nie tylko ze względu na to, że lawirowanie pośród domysłów i pytań dziennikarzy na temat jego stanu cywilnego stałoby się jeszcze trudniejsze, ale też przez inne osoby ze swojego otoczenia. Może to i dobrze, że nie ruszyli wtedy od razu na szpital, żądając cofnięcia rytuału? Teraz gdy sprawa przycichła, załatwili to z dala od wścibskich oczu... Ziarenko szczęścia w całej piaskownicy nieszczęścia.

— Jakoś sobie nie mogę sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek widział was gdzieś razem — przyznał z wahaniem, mrużąc lekko oczy.

Wprawdzie z rodzeństwa Longbottomów to jego siostra miała znacznie więcej znajomych, jednak Erik też nie był ślepy; jako tako orientował się w tym, w jakim towarzystwie obracali się jego bliscy. Z drugiej strony, chociażby urodziny panny Figg udowodniły mu, że zdarza mu się nie wiedzieć kompletnie wszystkiego. Przykład? Nie przeszło mu przez myśl, że Nora znała się z Laurentem, co wówczas było dla niego dosyć dużym zaskoczeniem. Może z Samem było podobnie? Po prostu nie zauważył? Z drugiej strony mówili o Samie... Równie dobrze mógł się trzymać poza erikowym radarem.

— O ile żaden czarnoksiężnik nie ześle na Londyn żadnej magicznej plagi, to osiągnęliśmy ogromny sukces. Przeżyliśmy do końca lata. — Zamilkł na moment, wlepiając spojrzenie w blat stolika. Wypuścił powoli powietrze przez nos, unosząc wzrok. — Tuż po Beltane powiedziałbym, że nawet to stoi pod znakiem zapytania. A jednak oboje to jesteśmy. I większość naszych przyjaciół również.

Chociaż oboje przeżyli wówczas dwie odrębne przygody, tak nie ulegało wątpliwości, że ten dzień pozostanie z nimi na długie lata. Tuż po ataku Śmierciożerców Erik był w na tyle dużym szoku, że zaczął wręcz wieszczyć we własnej głowie nagłą eskalację konfliktu: ataki na prawo i lewo, nowe fale porwań i wymuszeń, kolejne incydenty pokroju zniszczenia Kniei Godryka, a tymczasem... Wyglądało to tak, jakby po sztuczce Voldemorta z Limbo, obie strony konfliktu zaszyły się w swoich kątach. Lizali rany? Planowali kolejny ruch?

— Powinniśmy wykorzystać ten czas jak najlepiej, dopóki jest jeszcze ku temu okazja — kontynuował przyciszonym tonem, uśmiechając się minimalnie, wodząc jednocześnie wzrokiem po twarzy przyjaciółki. — I trzymać się jeszcze dalej od kłopotów niż dotychczas. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało... Jesteś dla mnie jak... Bratnia dusza, wiesz? Brenna to Brenna, moja siostra, wiadomo, więc zawsze będziemy blisko, ale ty...

Oparł łokieć o krawędź stołu, co by zaraz podeprzeć podbródek o wewnętrzną część dłoni.

— Poznaliśmy się jeszcze przed szkołą, a i tam trzymaliśmy się razem. Nawet ta kilkuletnia różnica wieku w wielu przypadkach potrafi zabić znajomość. U nas się to nie wydarzyło. Ukończenie szkoły? To samo. Nawet dorosłość nas aż tak mocno nie podzieliła — opowiadał, poddając się nieświadomie nostalgii minionych lat. — Wygląda na to, że przeznaczone nam jest trzymać się razem aż po grób. A może nawet i dalej.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
02.07.2024, 09:09  ✶  

- Tak dlatego ujęłam to tym słowem, kto normalny wiąże się magicznym rytuałem z większą ilością osób, niż z jedną? My zawsze musimy coś nawywijać. - Miała wrażenie, że przyciągali do siebie dziwne sytuacje, a tak naprawdę Norka przecież nie była prawie zupełnie wyzwolona, przynajmniej jeśli chodzi o takie sprawy, wręcz przeciwnie prowadziła raczej bardzo spokojne życie miłosne. Jak widać los chciał sobie trochę z niej zażartować. Na całe szczęście uzdrowiciele musieli chyba zachowywać jakąś tajemnicę zawodową, być może ta informacja nie dojdzie więc do większej ilości osób. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby ktoś się o tym dowiedział.

Nie była też tak popularna jak Erik, jemu to wszystko dopiero mogło zaszkodzić, z tego, co wiedziała to dziennikarze i tak dosyć mocno interesowali się jego życiem, gdyby to wyszło... cóż wtedy dopiero nie miałby lekko. W głowie już miała te nagłówki gazet, które mogłyby się pojawić. Na całe szczęście problem został rozwiązany dyskretnie.


- Nie dziwi mnie to, dużo czasu spędzaliśmy w Kniei i jej okolicach. - Tak naprawdę nie miała pojęcia dlaczego nigdy nie przedstawiła Sama swoim przyjaciołom, dlaczego nie wtedy? Trzymali się na uboczu i nie zwracali na siebie uwagi, jakby świat miał się nigdy o nich nie dowiedzieć, jakby robili coś złego, a wcale przecież tak nie było. Były to jednak dawne wybory, dawne decyzje, do których nie było sensu wracać, szczególnie, że jakoś udało im się do siebie dotrzeć po takim czasie.

- Tak, to prawda. Nie możemy zatracić się w tym, co się dzieje wokół nas. - Ona również to czuła, musieli żyć pełnią życia, póki jeszcze mieli to życie, w końcu widzieli jakie było kruche. Tracili bliskich. Bez sensu było skupiać się na tym. - Wiesz, to kłopoty same nas znajdują. - Przynajmniej w ten sposób sobie to tłumaczyła, przecież celowo nie pakowali się w to wszystko.

Słuchała uważnie tego, co miał jej do powiedzenia. Uśmiechała się przy tym od ucha do ucha, bo właściwie to zdawała sobie sprawę, z tego, że jest dla niego ważna, sama czuła to samo w stosunku do Erika, od lat. Tłumaczyła już między innymi Samowi, że to co ich łączy to coś więcej niż przyjaźń, jednak nie było w tym ani grama romantyzmu, kochała Longbottoma w pewien dziwny, nie do końca zrozumiały dla niej sposób. - Zawsze byłeś przy mnie, co by się nie działo, znosiłeś moje marudzenie i humorki, to musi być coś więcej niż zwykła przyjaźń. Wiesz, że czuję to samo, prawda? Zawsze będziesz dla mnie kimś więcej, niż cała reszta. - Chodziło jej przede wszystkim o grono przyjaciół którym się otaczała, było w końcu całkiem spore, ale Erik od zawsze zajmował wyjątkowe miejsce w jej sercu.

- Nie potrafię sobie wyobrazić swojego życia bez ciebie gdzieś obok. - Nie bez powodu w końcu to właśnie jego wybrała na ojca chrzestnego Mabel. To musiało go trochę przywiązać i do jej osoby, szczególnie, że znała Erika od zawsze i wiedziała, że będzie traktował taką funkcję poważnie. - Skończmy te gadanie, bo zaraz się popłaczę. - Oczy już się jej zrobiły różowe, jeszcze kilka miłych słów i faktycznie zaleje się falą łez. - Naprawdę cieszę się, że jesteś, wiesz? - Jej życie na pewno byłoby zdecydowanie bardziej jałowe, gdyby los nie skrzyżował ich dróg bardzo dawno temu.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
03.07.2024, 18:33  ✶  
— Dziwi cię to? Zawsze w samym sercu kłopotów! — Pokręcił prześmiewczo głosom, naigrawając się z kłód rzucanych im pod nogi przez los. — Aż jestem zdziwiony, że ty miałaś bezproblemową Lithę. A to pewnie zasługa jakiegoś astrologicznego błogosławieństwa, które na ciebie spłynęło z okazji urodzin.

Wprawdzie wątpił, że blondynka udałaby się wraz z nim i innymi poszukiwaczami wrażeń na pokład nawiedzonego statku, ale w gruncie rzeczy przecież i to nie było wymagane, czyż nie? Chociaż Longbottom nie odwiedził w tym roku Stonehenge, tak wystarczyły mu opowieści na temat tego, jak potoczył się tamten wieczór, kiedy oficjalna część obchodów została zakończona. A znając życie, ktoś ze znajomych mógł potencjalnie namówić Norę na to, aby zobaczyć, co się miało wydarzyć po zniknięciu magicznego ''pospólstwa'' z megalitycznego kromlechu.

— W jego rodzinnej chacie? — dopytał z iskierką zaciekawienia w oczach, przypominając sobie, że sytuacja rodzinna Samuela była dosyć specyficzna. Nawet biorąc pod uwagę to, że przez większość swojego życia przebywał w jako-takiej izolacji od większych grup ludzi.

Pokiwał powoli głową. Łatwo było po prostu ulec wydarzeniom, jakich stali się ofiarami. Tak jak po Beltane, kiedy znaleźli Derwina i zapłonęła w nich chęć działania. Kto wie, co by się stało, gdyby wówczas Patrick i Albus nie przygasili tego płomienia? Może teraz w czasopismach królowałyby artykuły o napadach Zakonu Feniksa na domniemanych Śmierciożerców? To by było na tyle, jeśli chodzi o konspirację, skomentował bezgłośnie, raz jeszcze doceniając, że wówczas nieco pohamowano ich chęć zemsty znalezienia sprawiedliwości na własną rękę.

— Nie powinienem kończyć — powiedział z nutką nerwowości w głosie. — Naprawdę zasługujesz na to, żeby usłyszeć, jak absolutnie cudowna jesteś. Zwłaszcza po tym, co nas spotkało w ostatnim czasie. Niejedna osoba by pękła lub całkowicie by się wycofała, a ty zostałaś. Dalej brnęłaś w to bagno.

Uśmiechnął się krzywo, jakby właśnie opowiedział świetny dowcip. Zresztą nie była jedyna. Erik mógł postąpić podobnie po w noc po potańcówce i kompletnie zamknąć się na Norę. Może nie był dla niej zbyt miły w trakcie śniadania, jednak gdyby naprawdę mu odwaliło... Mogłoby się to skończyć dużo ostrzejszym sporem. A jednak pomimo paru niejasności, jakie wniosła w ich życia wymuszona przez Beltane więź, dalej udawało im się znaleźć wspólny język.

— Wiem, że mogę ci zaufać dosłownie ze wszystkim i się ode mnie nie odwrócisz. Z mojej strony możesz liczyć oczywiście na to samo, po prostu... — Wypuścił głośno powietrze z płuc, prychając przy tym lekko ustami. — Skoro twoja znajomość z Samem tak dobrze się rozwija, to wydaje mi się, że powinnaś wiedzieć, że u mnie też jest pod tym względem w porządku. Chyba nawet lepiej niż w porządku, jeśli nic się nie zmieni. Ja... Cóż... Ja też jestem z kimś teraz blisko.

Wykrzywił usta w niezręcznym uśmiechu, drapiąc paznokciami o wierzch lewej dłoni, podrygując przy tym skrytymi pod blatem stołu nogami.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
03.07.2024, 21:13  ✶  

- Tak, to na pewno dzięki urodzinom, Matka się nade mną zlitowała, stwierdziła, że mi wystarczy atrakcji. - Beltane w końcu było dla niej trochę kłopotliwe. Straciła Salema, później wywiał ją wiatr i myślała, że umrze. Nie spowodowało to jednak, że zaczęła unikać sabatów, chociaż każdy normalny po takim doświadczeniu pewnie by się dwa razy zastanowił, czy faktycznie warto jest się tam pojawić. Norka jednak chciała żyć, jakby wróg wcale nie czaił się za rogiem, przecież nie wiedzieli kiedy umrą, nie mogli sobie odmawiać wszystkich przyjemności. Ta droga wydawała się jej być lepszą.

- Nie, nie w rodzinnej chacie. - Po tym, co Sam opowiedział jej o matce przestała się dziwić temu, że nie chciał jej tam zabrać. Ona też była w pewien sposób odpowiedzialna za to, że ich drogi się rozeszły. Wspomniał jej o tym jednak dopiero teraz, kiedy spotkali się ponownie. Trochę żałowała, że nie podzielił się tym z nią od razu, bo ich losy mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Z drugiej jednak strony nie miała prawa narzekać, przecież wszystko się jakoś ułożyło, znowu byli szczęśliwi. Trochę martwiła się tym, że pewnie dojdzie między nimi do pewnej konfrontacji, będzie musiała mu opowiedzieć o tym, kto jest ojcem Mabel, a raczej wytłumaczyć się z tego, że ukrywała przed nim istnienie ich wspólnego dziecka, ale będzie to problem Nory z przyszłości. Póki co żyła chwilą i cieszyła się tymi wspólnymi chwilami.

- Wiesz, że za tobą skoczyłabym w ogień, prawda? - Nie tylko w bagno. Erik był osobą dla której była skłonna poświęcić niemalże wszystko. Nikt inny nie rozumiał jej jak on. Mimo tych wydarzeń podczas Beltane, kiedy zaczęli aż za bardzo gościć w swoich życiach nie zmieniło się nic. Nadal go uwielbiała, nadal był jej najbliższą osobą. Nie do końca była w stanie sama zrozumieć tę więź, czuła, że jest to coś nadnaturalnego, że ich dusze kiedyś były ze sobą związane, ale czy to właściwie było możliwe?

- Ty też masz do mnie dużo cierpliwości, nigdy się na mnie nie obraziłeś, znaczy nie na zbyt długo, a miałeś naprawdę wiele powodów, bo potrafię być strasznie nieznośna, trwasz przy mnie, jak nikt inny. Ogromnie się cieszę, że jesteś, że cię mam. Nie umiem sobie wyobrazić swojego życia bez ciebie. - Może i się powtarzała, ale naprawdę zależało jej na tym, aby Longbottom sobie też to uświadomił.

Kiedy znowu się odezwał słuchała go uważnie, z każdym wypowiedzianym przez Erika słowem jej źrenice rozszerzały się coraz bardziej. Była tak zaabsorbowana tym, co dzieje się w jej życiu, że nie zauważyła, że u niego było podobnie. Skarciła się za to w myślach, powinna być uważniejsza, powinna to zauważyć wcześniej. Tyle, że też nic nie poczuła, może ta znajomość, w którą wdał się Erik była mniej intensywna od tej jej? - Nie wiem dlaczego tego nie zauważyłam. - Powiedziała cicho. - Strasznie się cieszę, że i tobie się układa, któż jest tym szczęśliwcem? - Wbrew pozorom Norka wcale nie była taka głupia, na jaką wyglądała i miała pewne przeczucia co do upodobań Erika.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (4638), Nora Figg (4286)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa