—28/08/1972—
Bar ''Fontanna Szczęśliwego Losu'', Aleja Horyzonalna
Erik Longbottom & Nora Figg
Nie spędził jednak tego czasu, leżąc do góry brzuchem w Warowni. Powrót do pracy po przerwie wymuszonej na nim przez Bonesa sprawił, że miał dwa razy więcej obowiązków niż przed urlopem. Na biurko każdego dnia czekała na niego porcja zaległych dokumentów i wcale nie uzupełniało się ich jakoś szczególnie przyjemnie. Kiedy Erik akurat nie pracował, to lawirował między osobistymi sprawami a pracami na rzecz Zakonu Feniksa. Tak było, chociażby w przypadku posiadłości Juliusów, w której spędzili parę dni, próbując doprowadzić ją jako tako do porządku.
Mimo to, wolność, jaką przyniosło mu przełamanie rytuału, była wielka. Czuł zdecydowanie większą swobodę, a problemy, jakie go dręczyły od końcówki lipca, zdawały się uspokajać. Nie sądził, że jego życie osobiste mogło w ciągu kilku miesięcy stać się tak skomplikowane, a nagłe zwiększenie liczby wydarzeń towarzyskich w socjecie niczego nie ułatwiało. Nagle wszystkim się przypomniało, że trwa sezon, pomyślał z przekąsem. Gdzie mógł, tam się zjawiał, a skoro już wychodził do ludzi, to starał się pokazywać publice najlepszą wersję siebie. Nie najbardziej szczerą, ale najlepszą.
Może w końcu nadszedł czas, żeby postawić na prawdę? A z kim innym miałby porozmawiać jak nie z Norą? Brenna, Thomas, Morfeusz, Anthony... Teoretycznie mógł porozmawiać z każdą z tych osób, jednak z panną Figg łączyło go coś więcej. Wzajemne porozumienie wykraczające poza więzy przyjaźni, krwi i romanse. Kiedy tylko u kogoś z nich pojawił się problem, drugie momentalnie meldowało się na posterunku. Dodać do tego jeszcze wieloletnią przyjaźń i to, że rytuał sporo im namieszał... Chyba nie było lepszej osoby, która by go zrozumiała. Poza tym nie byłby zdziwiony, jakby i Nora miała mu coś do powiedzenia, kiedy w końcu wyswobodzili się z połączenia dzielonego dodatkowo z Elliotem.
Lepiej by było rozmawiać w domu, pomyślał przelotnie, zasiadając przy najbardziej ustronnym stoliku na sali. Jak to możliwe, że gdy przychodziło do ważnych rozmów, to tak często lądowali przy barze? Najpierw Hogsmeade tyle lat temu, a teraz Horyzontalna... Pokręcił powoli głową, podwijając rękawy błękitnej koszuli i odkładając okulary przeciwsłoneczne na stolik. Rozglądał się czujnie, szukając wzrokiem panny Figg. Umówili się na przedpołudnie, co by nie mieszać sobie zbytnio w grafikach, więc liczył, że nic nie zatrzymało kobiety na dłużej w pracy. Palce prawej dłoni bębniły powoli o blat stołu, podczas gdy palce lewej bawiły się rogiem karty drinków oferowanych w ''Fontannie''.
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞