• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[15.06.1972, Szkocja] Chrzestny wie najlepiej

[15.06.1972, Szkocja] Chrzestny wie najlepiej
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#1
20.06.2024, 12:07  ✶  
wiadomość pozafabularna
Scenariusz Sumy Przypadków – Most Overtoun

– Wiesz, chyba jestem trochę zawiedziony, że nie mieli pistacjowych – powiedział Jonathan, idąc powolnym krokiem ze swoim chrześniakiem wzdłuż pasma drzew. To był jego pomysł. Usłyszał, że jedna magiczna kawiarnia w Szkocji, oferuje najlepsze croissanty w całej Wielkiej Brytani, a croissanty były jedną z niewielu francuskich rzeczy, które wciąż tolerował, więc nie mógł się nie oprzeć, aby nie zaproponować Jessiemu wspólnego wypadku w pewien czerwcowy dzień. Oczywiście nie był okrutnym wujkiem, by pozbawić resztę dzieci Charlotte, jak i samą Charlotte, croissantów, tylko dlatego, że nie byli jego chrześniakami, lub byli samą Charlotte, więc zaopatrzył młodego Kelly w wypieki również dla reszty rodziny. Niestety najwyraźniej te pistacjowe croissanty były na tyle popularne, że zanim tutaj przyszli, całe zostały wyprzedane. Biednemu zawsze piach w oczy, czy coś takiego. No, ale przecież nie będzie narzekał.
– A jak w pracy? Mam nadzieję, że te klątwy nie są za bardzo uciażliwe. – zagadał, bo w przeciwieństwie do swojej bliźniaczki i matki, Jessie po ukończeniu szkoły nie skierował swoich kroków do Ministerstwa Magii, wiięc o ile wiedział zawsze co pracowego działo się u Rity, w końcu pracowali w jednym biurze, to przy chrześniaku takiej przewagi już nie miał. Prawda była jednak taka, że Jessie mógłby równie dobrze pracować jako sprzedawca kolorowych szczotek do włosów, a Jonathan i tak chętnie by o tym słuchał. Co nie zmieniało faktu, że dalej było mu dziwnie z myślą, że dzieci Lottie są tak jakby dorosłe, mają pracę i co gorsza zamierzały uparcie dorastać dalej. Straszne. Naprawdę straszne. Charlotte pewnie powiedziałaby mu, że histeryzuje, bo przecież bliźniaki były w wieku, kiedy ona sama je urodziła, ale Jonathan uważał, że to jedynie jeszcze bardziej potwierdzałoby jego słowa, bo przecież oni sami dopiero co mieli dwadzieścia lat. – Twoja kochana matka już pogodziła się z faktem, że ma dorosłe dzieci, czy dalej to przeżywa?
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#2
20.06.2024, 13:09  ✶  

-Może uda nam się następnym razem, ale wtedy musielibyśmy pewnie pojawić się tam o wiele wcześniej. Chyba że wcześniej można wysłać im sowę z prośbą o rezerwację? Hm... Mogłem o to spytać - Jessie nie był może wielkim fanem przekąsek czy deserów o smaku pistacjowym, czy samych pistacji, ale croissanty z nadzieniem pistacjowym brzmiały jakoś tak ciekawiej i w sumie czemu by ich nie spróbować?

Prawdą było, że nawet gdyby po przybyciu do tej kawiarni okazało się, że dosłownie wszystko croissanty zostały wyprzedane, nie zostało nic i musieliby znaleźć inne miejsce, które zadowoliłoby Selwyna, Jessie by nie narzekał. W końcu czym było to niewielkie rozczarowanie, które w gruncie rzeczy można było wynagrodzić sobie w inny sposób, do w porównaniu do czasu, spędzonego z chrzestnym. Prawdą było, że Jessie nie mógł się już doczekać tego dnia i dosłownie nic nie było w stanie zepsuć mu dobrego humoru. Nawet współpracownicy, którzy podśmiewywali się z jego entuzjazmu, ale co oni tam mogli wiedzieć? Nie znali się i tyle.

-Jak to z klątwami, wuju. Niektóre są mniej uciążliwe, niektóre bardziej. Zdarzają się nawet takie, z których można się jedynie śmiać. Ostatnio jeden z moich współpracowników przez tydzień czkał bańkami mydlanymi - gdyby tylko częściej wypadki przy klątwach kończyły się właśnie w ten sposób. -Chociaż gobliny czasami potrafią dać w kość. A jak u ciebie, wuju? Mam nadzieję, że moja siostra nie rozniosła wam jeszcze biura?

Rozpoczęcie i kontynuowanie swojej kariery zawodowej w innym miejscu, niż matka i siostra miało swoje plusy i minusy. Dawało to pewne poczucie samodzielności(?), może takiej jakby indywidualności, bo w Banku Gringotta nie miał przecież krewnych, którzy zajmowali inne, może nawet bardzo wysokie, stanowisko, więc o swoje stanowisko i utrzymanie go i wyrobienie sobie opinii wśród współpracowników musiał zatroszczyć się sam, nie mogąc powołać się na kogoś o tym samym nazwisku. Oczywiście, nie uważał, że jego siostra swoje stanowisko utrzymywała tylko dzięki matce i wujom i korzystała z tego i gdyby ktoś odważył się zasugerować coś takiego, Jessie złamałby mu nos.

Niestety, wiązało się to również z pewnym wykluczeniem, chociaż nie było ono aż tak bardzo odczuwalne czy okazywane. Jessie po prostu nie wiedział wszystkiego, co działo się w Ministerstwie, dopóki Rita, mama bądź któryś z wujków mu o tym po prostu nie powiedzą. A z pewnością znalazłyby się sprawy, o których wiedziała Rita, będąc stażystką w Ministerstwie i mając to wszystko przed oczami, a o których Jessiemu nie mogli lub nie chcieli mówić z jakiegokolwiek powodu.

Mimo to, nie żałował, że wybrał właśnie ten zawód.

-Myślę, że moja kochana matka pogodziła się z faktem, że my już dziećmi nie jesteśmy - że oni dorośli, ale nie, że ona również nie młodnieje. A przynajmniej tego nie okazuje. -Z resztą, wcale tych kolejnych lat po niej nie widać. Mam wrażenie, że dla was czas się zatrzymał - bo nawet jeśli leciały im lata, ich wygląd nie chciał dzielić się tym ze światem.

Albo bardzo dobrze to ukrywali.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#3
24.06.2024, 22:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2024, 22:07 przez Jonathan Selwyn.)  
– Nie przejmuj się. Następnym razem nam się uda. Sam mogłem pomyśleć i zapytać – odpowiedział chrześniakowi w głowie zastanawiając się już, czy Jessiemu bardzo zależało na tych pistacjowych croissantach, czy tylko tak mówił. Bo jeśli mu zależało, to był zdeterminowany, by rzeczywiście poprosić kawiarnię o wcześniejszą rezerwację, a jeśli nie to… No dobra. Nie będzie się z tym kłopotać. Po prostu napisze do lokalu i zamówi pudełko wypieków do domu rodziny Kelly, tak na wszelki wypadek, aby nie rozczarować Jessiego. Tak będzie najlepiej. Albo i dwa pudełka.
Na historię o klątwie roześmiał się szczerze.
– W takim razie chyba miałeś ostatnio w pracy ciekawiej niż u nas – stwierdził rozbawiony, a następnie chwilę pomyślał nad odpowiedzią na jego pytanie. — W biurze wszystko dobrze. Rita sprawuje się świetnie, obawiam się jednak, że nawet gdyby spróbowała roznieść całe Ministerstwo Magii, to i tak nie przebilaby twojej matki, która na kursie w Wizengamocie raz tak się wkurzyła na jednego współpracownika, że przywołała ducha jego babci, aby poznać wszystkie żenujące historie z jego dzieciństwa.
Jonathan absolutnie nie był jakkolwiek rozczarowany tym, że Jessie wybrał inną drogę zawodową, niż jego siostra. Miał w końcu do tego prawo, a kim on był, by narzucać dzieciakom, które przecież traktował jak własną rodzinę, jak ma wyglądać ich życie? Byle tylko młody Kelly nie zostawał czarnoksiężnikiem. Tego Selwyn już mógłby nie przeżyć, ale i tak wysyłałby mu prezenty na urodziny, nawet do Azkabanu. Lub kazałby zreformować cały Azkaban, by chrześniakowi było tam wygodniej.
Uśmiechnął się. Chyba rzeczywiście Charlotte lepiej radziła sobie z faktem, że jej dzieci były już dorosłe.
– No dobrze młody – powiedział rozbawiony przystając na chwilę przy kamiennym moście. – Nie powiem, że komplement nie trafiony, bo oczywiście trafiony i spokojnie z genami matki, też będziesz tak dobrze wyglądał w naszym wieku, ale jest coś co chcesz, że tak chwalisz mój wygląd, czy tak po prostu? – Żartował oczywiście.
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#4
24.06.2024, 23:55  ✶  

Trafienie w kawiarni na pistacjowe croissant nie było może spełnieniem jego najskrytszych marzeń, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech na samą myśl o tym "następnym razem". Nie o croissant przecież w tym wszystkim chodziło, a o spędzenie wspólnego czasu, jak rodzina, którą poniekąd byli. Nie musiała ich do tego wcale wiązać krew.

Bywały klątwy poważne, bywały klątwy zabawne. Te drugie zdarzały się, niestety, o wiele za rzadko, więc i takie przypadki lepiej zapadały w pamięć. Niemniej jednak, klątwy to nie były przelewki, więc trzeba było zachować czujność bez względu na to, co stało się partnerowi. Niektórzy zdawali się o tym zapominać, dlatego ich szef coraz częściej zaczął na nich spoglądać swoim uważnym okiem, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego - tak przynajmniej mówili ich przełożeni.

-Naprawdę? - powiedział, zaskoczony, a jego brwi uniosły się lekko. -Nigdy nie słyszałem tej historii. Dlaczego mama jej nie opowiadała?

A może opowiadała, tylko on o tym nie pamiętał? Nah, raczej by to zapamiętał. W końcu, kiedy słyszysz jakąś żenującą historię o kimś, kto nie jest tobą, trudno jest ją wyrzucić z głowy. Poza tym, czy nie byłaby to jedna z historii, którymi Charlotte chętnie by się podzieliła?

Przystanął obok Jonathana i oparł ręce o most, kręcąc głową. Zaraz jego twarzy lekko zbladła, wyraz twarz jakby spochmurniał, kiedy jego oczy zniżyły się na wodę, płynącą pod mostem. Nie było to morze, ani ocean, ale wciąż wywoływało to dyskomfort. Przywoływało niemiłe wspomnienia. Jessie odepchnął się od mostu, odetchnął nerwowo i skierował wzrok wyżej, byleby nie patrzeć na wodę. Wdech i wydech.

Pytanie Jonathana trochę go zaskoczyło, bo o co niby Jonathan go posądzał? Miałby komplementować wuja tylko dlatego, że coś chciał? Gdyby rzeczywiście tak było, nie mówiłby jedynie o Jonathanie? W końcu komplement dotyczył również jego matki, co można było wywnioskować po całej jego wypowiedzi, ale również Morpheusa i Anthony'ego, cze można, ale nie trzeba było się domyślać.

-Co? Oczywiście, że nie, wuju. Jak bym śmiał? Po prostu... Mówię, co widzę i tyle. Nie jestem aż tak podobny do mamy - zaśmiał się.

I to również był żart, bo czy Charlotte Kelly użyłaby pochlebstw, by coś zyskać?

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#5
25.06.2024, 19:14  ✶  
– Hm... Nie? To może w takim razie nie powinienem był jej opowiadać – powiedział puszczając konspiracyjnie oczko w stronę chrześniaka. Oczywiście były rzeczy, o których nigdy, ale to nigdy by mu nie powiedział, a tym bardziej bez zgody jego matki. Niech Jessie ma ich chociaż trochę za poważnym dorosłych. – A opowiadała jak kiedyś pomyliła jakiegoś ważnego urzędnika z dostawcą i kazała mu przestawiać pudła, a ten się nawet nie zająknął?
A to było gdy Charlotte pracowała w Wizengamocie. Aż strach pomyśleć co się działo teraz, gdy przesiadywała całe dnie w Komnacie Śmierci.
Zerknął na lekko pobladłą twarz Jessiego i uśmiech lekko mu zgasł. No tak. Woda. Powinni szybko stąd odejść i iść dalej.
– Spokojnie. Żartuję tylko – zapewnił go obejmując chrześniaka ramieniem. — To znaczy jeśli i tak coś chcesz to mów, oczywiście. Może nawet udałoby mi się załatwić ci smoka pod warunkiem, że byłby w jakimś rezerwacie i obiecałbyś wujkowi Anthony'emu, że wiesz, że smoki to nie zabawka i podpisał kilka papierów, że nigdy nie będziesz żartował na temat polowania na nie. – W sumie to już był w trakcie rozmów z paroma osobami w tej sprawie, ale nic jeszcze nie było pewne.
Już miał ruszyć dalej, by zabrać Jessiego daleko od wody, nawet jeśli zakrywała ją mgła, kiedy nagle z drugiej strony mostu usłyszał hałas, a potem zobaczył jego źródło. Pies. Nie jakiś szczególnie wielki, dość młody, może jeszcze szczeniak, lub psi "nastolatek" stał na moście i szczekał na coś. Jonathan zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, czy pies tylko tak szczeka, bo szczeka, czy też coś się działo. I wtedy zwierzak zrobił coś, czego nikt nie powinien robić, to znaczy skoczył w oddzielającą ich od przepaści mgłę.
Nie, nie, nie.
– Jak spadnę to mnie nie ratuj. Poradzę sobie! Nie mów matce!– wykrzyknął w stronę Jessiego i rzucił się do miejsca, w którym skoczył pies, wyciągając różdżkę i rzucając w jego stronę Leviosę, uznając, że jeśli to nie podziała, to naprawdę skoczy i coś wykombinuje po drodze.
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#6
25.06.2024, 22:54  ✶  

-Oh, oczywiście, że nie powinieneś - oczywiście, że powinien. -Nie wiem, co moja mama by zrobiła, gdyby dowiedziała się, jakich rzeczy się o niej dowiaduję - może opowiedziałaby więcej?

Historii o tym ważnym urzędniku, który bez zająknięcia podjął się pracy dostawcy tylko dlatego, że Charlotte Crouch - Kelly mu kazała, również nie kojarzył, ale och, to było tak bardzo podobne do jego matki. W jakiś sposób, słysząc to, Jasper poczuł się dumny, że to właśnie ta kobieta wydała go na świat i wciąż mógł mówić do niej "mamo".

Nawet, jeżeli czasami się ze sobą nie zgadzali.

Na szczęście nie znajdowali się na tyle blisko wody, żeby zaczęła ogarniać go panika, więc dyskomfort był jedynym objawem strachu przed wodą, z jakim musiał sobie w tej chwili poradzić. Bliskość Jonathana pomagała, ale... Ugh! To było tak bardzo frustrujące - reagować w ten sposób, nawet kiedy po prostu stał niedaleko jakiejś rzeki.

-Naprawdę dałbyś mi smoka? Dobra, w rezerwacie, ale SMOKA? Jak myślisz, wuju, co by mama na to powiedziała? - spytał z lekkim śmiechem.

Nawet jeśli nie miał zamiaru prosić o smoka (nawet takiego, który musiałby zostać w rezerwacie i nie można byłoby żartować o polowaniu na smoki), samo zapewnienie Jonathana, że właściwie dałby radę to załatwić, gdyby Jessie go poprosił, trochę mu humor poprawiło. Ciekawe, czy wuj Anthony byłby równie chętny, żeby załatwić mu smoka...

Hałas z drugiej strony mostu wyrwał go z negatywnych rozmyślań o wypadku z dzieciństwa i poprawiających humor przemyśleniach, czy by sobie na urodziny nie zażyczyć właśnie smoka.

-Co to? - spytał. -Czy to... pies? Czekaj, co? Czek- Jona- - gdzieś z tyłu jego głowy obijała się myśl, że przecież powinni przynajmniej spróbować uratować psa, skoro ten postanowił skoczyć w przepaść właśnie przed ich oczami, ale pierwszym odruchem była próba zatrzymania chrzestnego, kiedy ten zdecydował rzucić się za młodym czworonogiem.

I co niby miało znaczyć "...to mnie nie ratuj"? Resztkę zmysłów postradał? "Nie mów matce"?

A jeśli faktycznie by spadł, coś by sobie zrobił i Jessie nie dałby rady mu pomóc? Co by miał powiedzieć matce? Ricie? Anthony'emu i Morpheusowi? "Wasz przyjaciel, a mój ojciec chrzestny wyszedł po mleko"?

-Wuju? - zawołał, zaniepokojony.

Lepiej, żeby Jonathan jednak nie skakał.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#7
28.06.2024, 02:03  ✶  
Uśmiechnął się na jego słowa i gdyby nie to, że w obecnej chwili nic więcej nie przychodziło mu do głowy, to zdecydowanie opowiedziałby jeszcze kolejne historie o Charlotte, która pewnie potem wyrzuciłaby mu, że znowu gada o wszystkim jak popadnie, ale było to poświęcenie na jakie był gotowy.
– Jakbyś chciał, to nie widzę powodu czemu nie. Ludzie w ten sposób podobno adoptują też pszczoły, a na dobrą sprawę smoki mają z pszczołami naprawdę dużo wspólnego. – Na przykład miały skrzydła. Merlinie, jak dobrze, że Anthony nie potrafił grzebać mu w myślach, bo za takie stwierdzenie już z pewnością straciłby pracę. – Twoja matka? Hm... Pewnie coś, że cię rozpieszczam i do reszty zwariowałem – powiedział rozbawiony. Oczywiście, że rozpieszczał chrześniaka i jego rodzeństwo. Od tego przecież był. Ale był też wręcz przekonany, że gdyby on sam miał dzieci, Charlotte zachowywałaby się wobec nich w taki sam sposób, jak on teraz, ale jednak nie zamierzał zrobić dziecka tylko po to, by przekonać się, czy naprawdę miał rację.
Wołania chrześniaka nie powstrzymały go przed ruszeniem na misję ratunkową. W końcu, chociaż Hogwart skończył już lata temu, na zawsze pozostał Gryfonem z delikatnym kompleksem bohatera. Nawet nie zauważył, jak bardzo wychylił się do przodu w próbie złapania czworonoga, ale... Udało. Po chwili dostrzegł unoszącego się coraz wyżej psa, którego szybko złapał i uśmiechnięty odwrócił się w chrześniaka z triumfem w oczach. Zwierzak był chyba na razie zbyt zszokowany wszystkim co się działo, aby jakkolwiek się wyrywać.
– Jessie, czy hm... – zaczął idąc w stronę młodszego Kelly, tak by oboje znaleźli się nieco dalej od mostu i otaczającej go ponurej mgły. Nie miał pojęcia na co tak szczekał pies, ani czemu postanowił rzucić się w objęcia śmierci, ale nie miał zamiaru ryzykować, że nagle coś takiego stanie się z nim samym, czy też przede wszystkim z samym Jessim czego już by sobie nigdy nie wybaczył. – Mógłbyś wyczarować jakąś obrożę i smycz? Nie chciałbym powtórki z sytuacji sprzed chwili.
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#8
28.06.2024, 11:17  ✶  

A gdyby Jonathan faktycznie miał dla niego jeszcze jakieś historie, Jessie z ogromną chęcią by ich posłuchał. Nie chodziło tu o to, by się z Charlotte naśmiewać, że wcale nie jest tak idealna, na jaką się prezentuje, bo coś takiego raczej nie byłoby w stanie zniszczyć jej idealnej prezencji (nie pozwoliłaby na to), ale ciekawie było słuchać historii o ich wybrykach z czasów, kiedy jego i jego rodzeństwa nie było jeszcze na świecie i zapewne jeszcze nie było na nich planów.

-Zapamiętam to i jeśli kiedykolwiek zamarzy mi się własny smok, od razu się do ciebie zgłoszę. Może takiego mniejszego udałoby się nauczyć, żeby zapylał kwiaty, skoro mają tyle wspólnego z pszczołami? Mógłby robić miód. Smok miodowy - wyobraźnia mu się włączyła. -A mama pewnie i bez tego uważa, że mnie rozpieszczasz - nie, żeby mu to przeszkadzało i był absolutnie pewien, że jego rodzeństwo również z tego powodu nie narzekało.

Ratowanie bezbronnego stworzenia, które z jakiegoś powodu rzucało się w objęcia śmierci, z pewnością było czynem, z którego powinno się być dumnym. Szczególnie kiedy jest się byłym Gryfonem, który rzuciłby się na pomoc każdemu uciśnionemu. Jessie Gryfonem nie był. W Hogwarcie był Krukonem, więc taka "odwaga" nie była czymś, co uważał za godne pochwały w każdej sytuacji, bo ile razy taki "bohater", rzucając się na ratunek bez namysłu, zmagał się potem z jakimiś ranami, konsekwencjami, albo coś jeszcze gorszego?. Oczywiście, dobry uczynek i tak dalej, ale Jonathan chyba chciał go doprowadzić do stanu przedzawałowego, wychylając się tak bardzo nad przepaść, by ratować biedne stworzonko.

Jessie zdążył wbiec już na most, kiedy Jonathan wreszcie się wyprostował i odsunął od krawędzi, z uratowanym niedoszłym samobójcą.

-Ja... Umh... Tak, pewnie - język mu się trochę zaplątał, kiedy zeszli z tego cholernego mostu. Wdech. Wyczarował obrożę i smycz, jak poprosił chrzestny i zapiął ją na szyi wciąż zszokowanego psiaka, chociaż nie obyło się bez pisków zwierzaka. -No już, spokojnie, nie robię ci przecież krzywdy - mówił do niego Jessie.

Obroża zapięta, psiak dalej wystraszony, z położonymi uszkami. No dobra, psiak uratowany, teraz co? Oddadzą go komuś? A może Jonathan weźmie go do siebie?

-Powinienem być dumny, że mój chrzestny właśnie uratował życie niewinnemu pieskowi, ale mnie wystraszyłeś i nawet nie mogę być na ciebie zły, że mogłeś sobie coś zrobić i... - kolejny wdech. -Co z nim zrobimy? Skoro nie miał obroży, to wątpię, żeby był czyjś.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#9
29.06.2024, 17:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.06.2024, 17:54 przez Jonathan Selwyn.)  
– Będę z tobą szczery Jessie. Nie mam pojęcia, czy takie smoki istnieją i chyba boję się zapytać o to twojego wujka Anthony'ego. – Bo jeszcze, by wyszło, że ten mu kiedyś to tłumaczył, a Jonathan nie pamiętał. Albo że smoki miodowe to w ogóle była jakaś herezja. Chociaż prawdę mówiąc nie miał nic przeciwko temu, aby posłuchać kolejnego wykładu Shafiqa na temat latających gadów. Lubił słuchać, gdy przyjaciel opowiadał o czymś z taką pasją w oczach. – Pff... Jeśli już kogoś tu rozpieszczam to właśnie ją samym swoim towarzystwem – skomentował jedynie, siląc się na drobną złośliwość wobec nieobecnej tutaj przyjaciółki. Ale przecież był pewny, że zarówno Charlotte, jak i Ned, wiedzieli na co się pisali, gdy został chrzestnym ich pierwszego syna, więc Kelly nie mogła teraz narzekać.
Jonathan chyba nawet nie do końca myślał, że to co właśnie zrobił, mogło być ryzykowane. To znaczy gdzieś z tyłu głowy kołotała mu się myśl, że powinien uważać, ale była ona mimo wszystko nieco przysłonięta myślą, że trzeba było kogoś ratować.
Pies, wciąż przestraszony, trzymał się blisko nóg młodszego z czarodziejów, wyraźnie wybierając go sobie, jako wsparcie moralne. Jonathan tym czasem był z siebie strasznie dumny, widząc, że zwierzak, chociaż może i zdenerwowany, był już bezpieczny. Dopiero słowa chrześniaka uświadomiły mu, że chyba prawie przyprawił chłopaka o zawał serca. Wziął głęboki oddech i podszedł do Jessiego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Przepraszam – powiedział szczerze, ale nie dodał, że następnym razem będzie bardziej uważać, bo chyba oboje wiedzieli, jak to czasem było z Gryfonami. Zresztą miał wrażenie, że mieliby nieco inna definicje tego, czym było większe uważanie. – Cieszę się, że masz więcej rozsądku ode mnie. Tak trzymaj, dobrze?
Spróbowałby nie. Jonathan był jedyną osobą, która kochał, która mogła ryzykować swoje życie i zdrowie.
Uścisnął pocieszająco ramię chrześniaka, a następnie spojrzał na psa.
– Hm... Chyba cię. Wiesz, twój ojciec zawsze przyciagał do siebie psy. Jessie... A nie chciałbyś może psa zamiast smoka? Kupię ci wszystko dla niego i poczekam, aż twoja matka wróci do mieszkania na wypadek gdyby chciała nas za to zamordować.
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#10
29.06.2024, 19:45  ✶  

-Może idą mi się Ritę namówić, żeby go o to spytała. Ona raczej nie powinna się go bać - zaśmiał się.

Oczywiście, sam również mógł Anthony'ego o to spytać i z chęcią wysłuchały, gdyby jego wuj miał na ten temat więcej do powiedzenia, ale jeżeli Jonathan się bał, to może lepiej byłoby powierzyć to zadanie chrześnicą wujka Shafiqa. -Mama miałaby na ten temat inne zdanie - że to ona rozpieszcza wszystkich swoją obecnością.

I jak tu tej mamy Kelly nie kochać?

Gdyby Jessie był tu sam i byłby jedynym, który mógłby uratować psiaka, z pewnością zrobiłby to samo, co jego wuj, chociaż strach przed wodą mógłby być kłopotliwy. Był jednak z nim Jonathan i to on zareagował pierwszy, więc dla Jessiego zostało martwienie się, czy w swoim bohaterstwie nie zrobi sobie krzywdy, albo jeszcze gorzej.

Jessie stracił już ojca. Nie chciałby stracić jeszcze któregokolwiek z wujków, tym bardziej chrzestnego.

Nie mógł jednak gniewać się na wuja, gdy uratował tego psiaka, który teraz trzymał się blisko niego.

-Nie powiedziałbym, że mam więcej rozsądku i zrobiłeś to, co należało zrobić. Po prostu... Uważaj na siebie, dobrze?

Z pewnością Jonathan jeszcze nie raz wpakuje się w jakieś kłopoty, bo który Gryfon nie pakował się w kłopoty albo przestał się w nie pakować, kiedy się go o to poprosiło? Pozostało mieć jednak nadzieję, że Jonathan zacznie na siebie bardziej uważać, żeby nie doprowadzać do zawału albo przedwczesnej siwizny i nerwicy wszystkich, którym na nim zależy.

-Czekaj, mam go wziąć? - Jessie spojrzał na wuja z dziwną miną. -Znaczy... Ech, no dobra - czy był sens się wykłócać, kiedy psiak zaczął merdać ogonkiem, bo młody Kelly drapał go po głowie.

Wyglądało na to, że już sobie go czworonóg wybrał na nowego przyjaciela i tylko zwyrol zostawiłby go na łaskę bądź niełaskę natury. Jessie nawet się uśmiechnął, przez chwilę jeszcze bawiąc się ze zwierzakiem.

-O smoka jeszcze kiedyś się upomnę - powiedział, podnosząc się i układając sobie psa w ramionach. -Ale najpierw spytam o te Smoki miodowe i najpierw niech się ten maluch zadomowi.

Nie udało im się trafić na pistacjowe croissanty, ale dzięki Jonathanowi ocalone zostało niewinne życie, a dom rodziny Kelly miał stać się domem dla jeszcze jednej istoty.

Musieli jednak zakończyć swój wypad trochę wcześniej, jeżeli chcieli postawić mamę Kelly przed faktem dokonanym, żeby ich nie zamordowała.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Jonathan Selwyn (1626), Jessie Kelly (1982)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa