21.07.2024, 02:04 ✶
Kiedy o poranku z Brenną podziwiał wschód słońca i ustalali przebieg dnia, ani przez chwilę mu nie przyszło, że wydarzy się tak dużo. Od wczorajszego spotkania z bogiem, do dzisiejszego łapania poltergeista i poszukiwania Lydii, aż po walkę z ożywionym przez nią kościotrupem. Taki rollercoaster przygód jednego dnia mogła zapewnić tylko panna Longbottom. Ale na szczęście wszystko to już się skończyło i mogli uznać Księżycowy Staw za oczyszczony (o ile nie liczyć tego, że poltergeist na strychu wymagał permanentnego rozwiązania). Powoli dopadało go zmęczenie tymi wszystkimi wydarzeniami, zarówno poprzedniego dnia jak i obecnego.
Zaciągnął się papierosem i oparł przedramiona o kolana - siedział na schodach przed wejściem do posiadłości, a przed nim leżał wór z kośćmi kościotrupa, którego Heather rozwaliła nieco wcześniej. Tuż obok wora zaś leżała łopata - choć nie był tak do końca pewny czy byłą potrzebna, skłaniał się ku temu, aby grób wykonać jednak magią i nie tracić na niego zbyt wiele czasu.
Popatrzył w niebo i wypuścił dym trzymany w płucach przez dłuższą chwilę. Obserwując jak chmury leniwie suną po letnim niebie, aż dziwne, że nie zanosiło się na deszcz - pogoda ich rozpieszczała ostatnimi dniami. Usłyszał za to, jak drzwi za jego plecami się otwierają, ale bez odwracania się założył, że to właśnie Dora postanowiła do niego dołączyć, w końcu mieli razem zająć się pochówkiem zbezczeszczonych szczątków.
- Jak rozumiem, już możemy zaczynać pogrzeb? - zapytał dopiero teraz odwracając się i ponownie zaciągając się papierosem.
Zaciągnął się papierosem i oparł przedramiona o kolana - siedział na schodach przed wejściem do posiadłości, a przed nim leżał wór z kośćmi kościotrupa, którego Heather rozwaliła nieco wcześniej. Tuż obok wora zaś leżała łopata - choć nie był tak do końca pewny czy byłą potrzebna, skłaniał się ku temu, aby grób wykonać jednak magią i nie tracić na niego zbyt wiele czasu.
Popatrzył w niebo i wypuścił dym trzymany w płucach przez dłuższą chwilę. Obserwując jak chmury leniwie suną po letnim niebie, aż dziwne, że nie zanosiło się na deszcz - pogoda ich rozpieszczała ostatnimi dniami. Usłyszał za to, jak drzwi za jego plecami się otwierają, ale bez odwracania się założył, że to właśnie Dora postanowiła do niego dołączyć, w końcu mieli razem zająć się pochówkiem zbezczeszczonych szczątków.
- Jak rozumiem, już możemy zaczynać pogrzeb? - zapytał dopiero teraz odwracając się i ponownie zaciągając się papierosem.