26.07.2024, 16:46 ✶
Ciepłe piątkowe majowe popołudnie, większość braci uczniowskiej zajmowała się albo odpoczynkiem nad jeziorem lub błoniach, korzystając z ładnej pogody i faktu, ze wyjątkowo niemal nie było chmur na niebie, więc promienie słoneczne w miły sposób rozgrzewały obecnych poza murami zamku. Co bardziej ambitni ślęczeli wciąż nad notatkami i książkami, aby jak najwięcej przypomnieć sobie przed egzaminami.
Ale w tym wszystkim byłe też on, Thomas Figg, puchon szóstego roku, który przechadzał się po szczycie jednej z północnych wież zamku. Wokół niego na podłodze porozrzucane były prace Dome i eseje z zajęć, które wybrał do kontynuowania po sumach. Cały ten rok to była jedna wielka pomyłka.
- Może ja powinienem rzucić szkołę? - burknął do siebie łapiąc się za włosy jakby chciał je sobie powyrywać z głowy. Zdecydowanie coś gdzieś poszło mu nie tak w trakcie planowania dalszej nauki, zdecydowanie nie powinien brać tych wszystkich zajęć na które się dostał dzięk zdanym sumom, powinen był wybrać tylko te które go interesowały, dlaczego zatem tak zachłannie postąpił? Może gdyby nie był tak uparty to teraz płacił za swoja głupotę. Najgorzej było z eliksirami, nie pamiętał kiedy dostał dostał tam coś lepszego niż okropny, zupełnie mu to nie szło. Z innych przedmiotów też nie szło mu za dobrze, najlepiej z tych, do których czuł smykałkę, ale reszta? Ciągnęło go to w dół i wiecznie ślęczał nad książkami, wpadając w błędne koło.
Podszedł do krawędzi wieży i wyjrzał za balustradę, a natrętny głosik w głowie Thomasa namawiał go, że skok w dół będzie najlepszym rozwiązaniem. Musiał przyznać, że to faktycznie była kusząca propozycja i wizja braku końcowych egzaminów, bo leży połamany w skrzydle szpitalnym... Choć z drugiej strony, czy to nie był czasem zbyt ekstremalne podejście? Aż zatrzymał się z jedną nogą już na balustradzie, czy dobrze robił. Szkoda, że w całej tej swym szalonym biegu myśli, ani przez chwilę nie pomyślał, żeby pójść do opiekuna Huffelpuff'u i zrezygnować z niektórych zajęć.
Ale w tym wszystkim byłe też on, Thomas Figg, puchon szóstego roku, który przechadzał się po szczycie jednej z północnych wież zamku. Wokół niego na podłodze porozrzucane były prace Dome i eseje z zajęć, które wybrał do kontynuowania po sumach. Cały ten rok to była jedna wielka pomyłka.
- Może ja powinienem rzucić szkołę? - burknął do siebie łapiąc się za włosy jakby chciał je sobie powyrywać z głowy. Zdecydowanie coś gdzieś poszło mu nie tak w trakcie planowania dalszej nauki, zdecydowanie nie powinien brać tych wszystkich zajęć na które się dostał dzięk zdanym sumom, powinen był wybrać tylko te które go interesowały, dlaczego zatem tak zachłannie postąpił? Może gdyby nie był tak uparty to teraz płacił za swoja głupotę. Najgorzej było z eliksirami, nie pamiętał kiedy dostał dostał tam coś lepszego niż okropny, zupełnie mu to nie szło. Z innych przedmiotów też nie szło mu za dobrze, najlepiej z tych, do których czuł smykałkę, ale reszta? Ciągnęło go to w dół i wiecznie ślęczał nad książkami, wpadając w błędne koło.
Podszedł do krawędzi wieży i wyjrzał za balustradę, a natrętny głosik w głowie Thomasa namawiał go, że skok w dół będzie najlepszym rozwiązaniem. Musiał przyznać, że to faktycznie była kusząca propozycja i wizja braku końcowych egzaminów, bo leży połamany w skrzydle szpitalnym... Choć z drugiej strony, czy to nie był czasem zbyt ekstremalne podejście? Aż zatrzymał się z jedną nogą już na balustradzie, czy dobrze robił. Szkoda, że w całej tej swym szalonym biegu myśli, ani przez chwilę nie pomyślał, żeby pójść do opiekuna Huffelpuff'u i zrezygnować z niektórych zajęć.