• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[05/1958] Let the body hit the floor

[05/1958] Let the body hit the floor
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#1
26.07.2024, 16:46  ✶  
Ciepłe piątkowe majowe popołudnie, większość braci uczniowskiej zajmowała się albo odpoczynkiem nad jeziorem lub błoniach, korzystając z ładnej pogody i faktu, ze wyjątkowo niemal nie było chmur na niebie, więc promienie słoneczne w miły sposób rozgrzewały obecnych poza murami zamku. Co bardziej ambitni ślęczeli wciąż nad notatkami i książkami, aby jak najwięcej przypomnieć sobie przed egzaminami.
Ale w tym wszystkim byłe też on, Thomas Figg, puchon szóstego roku, który przechadzał się po szczycie jednej z północnych wież zamku. Wokół niego na podłodze porozrzucane były prace Dome i eseje z zajęć, które wybrał do kontynuowania po sumach. Cały ten rok to była jedna wielka pomyłka.
- Może ja powinienem rzucić szkołę? - burknął do siebie łapiąc się za włosy jakby chciał je sobie powyrywać z głowy. Zdecydowanie coś gdzieś poszło mu nie tak w trakcie planowania dalszej nauki, zdecydowanie nie powinien brać tych wszystkich zajęć na które się dostał dzięk zdanym sumom, powinen był wybrać tylko te które go interesowały, dlaczego zatem tak zachłannie postąpił? Może gdyby nie był tak uparty to teraz płacił za swoja głupotę. Najgorzej było z eliksirami, nie pamiętał kiedy dostał dostał tam coś lepszego niż okropny, zupełnie mu to nie szło. Z innych przedmiotów też nie szło mu za dobrze, najlepiej z tych, do których czuł smykałkę, ale reszta? Ciągnęło go to w dół i wiecznie ślęczał nad książkami, wpadając w błędne koło.
Podszedł do krawędzi wieży i wyjrzał za balustradę, a natrętny głosik w głowie Thomasa namawiał go, że skok w dół będzie najlepszym rozwiązaniem. Musiał przyznać, że to faktycznie była kusząca propozycja i wizja braku końcowych egzaminów, bo leży połamany w skrzydle szpitalnym... Choć z drugiej strony, czy to nie był czasem zbyt ekstremalne podejście? Aż zatrzymał się z jedną nogą już na balustradzie, czy dobrze robił. Szkoda, że w całej tej swym szalonym biegu myśli, ani przez chwilę nie pomyślał, żeby pójść do opiekuna Huffelpuff'u i zrezygnować z niektórych zajęć.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#2
19.08.2024, 22:13  ✶  
Eden Malfoy, jak zwykle, nie przejmowała się egzaminami, które wisiały nad głowami jej mniej utalentowanych rówieśników niczym nieszczęsne zaklęcia śmierci. Po pierwsze, część z nich miała już za sobą, a po drugie, przyszła do Hogwartu już wyuczona przez prywatnych nauczycieli na tyle, że zawsze była do przodu. Potem wystarczyło nie przesypiać zajęć i wiedza sama wchodziła do głowy.

Tego popołudnia, przechodząc pod wieżą, Eden rozmyślała o wszystkim i o niczym, co było dla niej dość typowe. Z zewnątrz wyglądała na beztroską, a wewnętrznie również nie czuła się bardziej obciążona. Eden uśmiechnęła się pod nosem, widząc grupkę uczniów w panice przeglądających notatki. Westchnęła, zastanawiając się, czy w ogóle kiedykolwiek doświadczy tego rodzaju stresu. Może mogłaby spróbować się martwić, tak dla eksperymentu?

Kiedy minęła wieżę, jej uwagę przyciągnął cień na szczycie. Początkowo zignorowała go, sądząc, że to kolejny przestraszony pierwszoroczniak, który zapomniał, jak się schodzi po schodach. Jednak po chwili jej umysł - znudzony brakiem wyzwań intelektualnych - przetrawił to, co widziała. Ktoś najwyraźniej planował romantyczne pożegnanie z życiem, wylewając swoje żale w formie dramatycznego skoku z wysokości.

Eden zatrzymała się, a potem cofnęła się kilka kroków, podnosząc brwi w wyrazie mieszanki zaskoczenia i irytacji. Czyżby naprawdę ktoś miał tak mało wyobraźni, że myślał, iż skok z wieży to najlepsze rozwiązanie problemów? Szybkim ruchem wyciągnęła różdżkę, bardziej z myślą o tym, by uniknąć zbędnych komplikacji, niż z faktycznej troski. W końcu, jeśli miał skakać, to wolała uniknąć sytuacji, w której ląduje z telemarkiem na jej twarzy. Chłopak jednak ewidentnie się wahał, a Eden też nie chciała być świadkiem czyjejś śmierci, bo planowany popołudniowy relaks zostanie wtedy całkowicie zniweczony.

- Skaczesz, czy nie? - Zawołała na tyle głośno, by jej głos dobiegł samobójcę na szczycie wieży. Zmrużyła też oczy i przysłoniła je dłonią, bo patrząc w górę słońce sprawiało jej nieziemski dyskomfort i ledwie gościa widziała. - Bo nie wiem, czy mam się odsunąć! - Wyjaśniła, bez większego przejęcia jego losem. W końcu kim była Eden, by stawać na drodze selekcji naturalnej?


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#3
26.08.2024, 02:17  ✶  
Stanięcie na balustradzie dało mu swego rodzaju wolność. Paradoksalnie przecież powinien czuć strach i wątpliwości ,ale odczuwał jedyne co lekkość, jakby pierwszy raz od początku roku mógł swobodnie odetchnąć. Powiewy wiatry raz po raz rozwiewały mu włosy i łopotały uczniowskimi szatami. Mówiło się, że przy świadomości nadchodzącego końca ludzki mózg paraliżuje strach, lub pracuje na wzmożonych obrotach aby temu zapobiec, a on odczuwał jedynie błogą pustkę. Pierwszy raz od dawna mógł się uśmiechnąć faktycznie bez wymuszania tej reakcji, czuł lekkość jakiej nie czuł od dawna.

Przed oczami przeleciał mu cały ten rok, w którym wydawać by się mogło nie wydarzyło się nic szczególnego, ot zwykły rok szkolny w Hogwarcie. Jednak na przełomie marca był zmuszony pożegnać Szczęściarza swego wiernego kociego towarzysza, z którym spędził wiele wspólnych chwil przez co odczuwał pustkę. Stres związany z zajęciami przekładał się na jego samopoczucie i choć skrzętnie to ukrywał to jednak kiedy zostawał sam to nurzał się w zmartwieniach, wyrzutach sumienia i smutku - sam siebie nakręcał jak pozytywkę, tworząc wokół siebie kręgi za które nie wpuszczał nikogo. Ile razy musiał zrobić coś, żeby poczuć ulgę, nie zliczył.

Dosłyszał czyjś głos, który dochodził z dołu, więc zerknął w dół i aż mu się w głowie zakręciło, że aż się zachwiał i prawie spadł. Cóż za ironia, samobójca prawie zabił się przez przypadek. Co dziwne nie poczuł strachu z powodu tego, że mógłby spaść, tylko nie chciał tego robić nie na swoich warunkach. Ingerencja innej osoby zakłóciła mu wewnętrzny spokój, kiedy był już pogodzony z losem Eden wbiła z butami i namieszała mu. Zawahał się przed jakąkolwiek odpowiedzią, bo co miał powiedzieć? Odejdź bo skaczę? Już jej krzyk wystarczająco zaalarmował innych na zewnątrz i czuł na sobie wzrok innych. Czy zaczynał odczuwać wątpliwości? Być może, ale spychał je w najodleglejsze i najciemniejsze odmęty swego umysłu.
- Fajnie by było, jakbyś mogła się odsunąć - odpowiedział nabierając tchu, może i zamierzał skończyć ze sobą, ale nie znaczyło to, że miał kogoś pociągnąć za sobą.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#4
07.09.2024, 02:02  ✶  
Była mu wdzięczna, że niekontrolowanie nie spadł z tej wieży, bo chyba nie ufała swojemu ciału na tyle, by nie bać się braku reakcji na czas. Kiedyś czytała o zdarzeniu, w którym jeden mieszkaniec Nokturnu za bardzo podniecił się na myśl o śmierci i z tego wszystkiego zabił kogoś innego zamiast siebie - skacząc z okna w próbie samobójczej zamiast na chodniku, wylądował na przechodniu. Aspirujący samobójca przegrał tego dnia podwójnie, bo nie dość, że przeżył, to jeszcze niechcący pozbawił życia niewinną osobę. Eden bardzo nie chciałaby podzielić losu ofiary z artykułu, gdyż podczas czytania go głośno oświadczyła rodzinie, że po takiej śmierci to aż wstyd nawiedzać okolicę. Zdania nie zmieniła po dziś dzień.
- Z przyjemnością! - Odkrzyknęła na prośbę chłopaka, odsuwając się grzecznie z pola rażenia. Przynajmniej miała takie wrażenie, średnio się znała na kryminalistyce, nie mogła tak na oko ocenić, w jakich kierunkach może się rozbryzgać Puchon stojący - jeszcze! - na wieży.
A potem coś ją tknęło. Chciałoby się naiwnie rzec, że wyrzuty sumienia rozbrzmiały w sercu Eden, ale tak naprawdę był to egocentryzm. Rozejrzała się uważnie, dzięki czemu dostrzegła, że swoim krzykiem przyciągnęli już kilkoro wstępnie zainteresowanych gapiów. Cholera, niedobrze. Zaraz ktoś zacznie oskarżać ją o znieczulicę, namawianie do samobójstwa, albo - co gorsza - rozpocznie przemowę, że życie jest piękne.
No bo życie jest w sumie piękne, tylko może nie tego Puchona akurat.
- W sumie pozwól, że zajmę ci jeszcze chwilę - zawołała, unosząc palec do góry, jakby chciała zwrócić jego uwagę. No tak, bo powrót na miejsce, z którego się miała odsunąć, w akompaniamencie krzyku by nie wystarczył. - Czemu właściwie chcesz skakać? - Zagaiła, przechylając głowę w zaciekawieniu. Objęła ramionami książki i stała tak niewzruszona, ewidentnie kierując się bardziej ciekawością niż troską. W sumie też trochę badała grunt pod swoją kolejną prośbę, mianowicie salto w trakcie skoku - jeszcze nie była pewna, czy taki wisielczy humor był na miejscu. Niektórzy uznaliby to za naruszenie decorum, w końcu chłopak nie chciał się wieszać, a skoczyć z wieży.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
10.09.2024, 01:02  ✶  
Był jej wdzięczny, może i zamierzał odebrać swoje życie, to jednak nie zamierzał przy okazji również zabierać ze sobą kogokolwiek innego - choć przez myśl mu nawet nie przeszło, że mógłby spaść na kogoś i tym samym zabić jego nie siebie. To dopiero byłby niezwykły pech - do takich akcji to trzeba by było być chyba arcymistrzem przegrywu. Thomas zamknął oczy wracając do swoich myśli i godzenia się z tym co ma nadejść za chwile. Wszelkie odgłosy z dołu zdawały się mu być jedynie szumem liści na wietrze, odzyskiwał lekkość i poczucie ulgi - a wszystko to przez fakt, że zaraz się wszystko skończy. Nie był się czego bać przecież, krótki lot i wszystko zniknie, nie będzie musiał walczyć o kolejny oddech. Nie będzie musiał już stwarzać iluzji i przybierać sztucznego, wymuszonego uśmiechu, gdy oczy pozostawały puste.
Drgnął zdając sobie sprawę, że coś przebija się przez jego mentalny mur, już wyciągał nogę, żeby zrobić ten jeden ostatni krok i przestać czuć. Niczym natrętny komar w środku nocy, gdy człowiek położy głowę do poduszki wróciła ona. Nie miał pojęcia kim jest ta ślizgonka, ale chyba za punkt honoru obrała sobie wybijanie go z rytmu. Może chciała po prostu zebrać jak największą "publikę" i dlatego grała na czas. Pusty śmiech potoczył się z ust Thomasa, ale urwał się niemal natychmiast, kiedy zaczął przechodzić w szloch - nie doliczyłby się już ile łez było w jego słowach.
- Dlaczego - zapytał z rezygnacją w głosie, nawet nie siląc się na krzyk, było mu już naprawdę wszystko jedno czy dotrze do niej jego głos. Czemu ją to interesowało? Dlaczego musiała mu okazywać zainteresowanie i nie pozwalała odejść w spokoju. Gdyby potrafiła to dojrzeć to by wiedział, że faktycznie coś znaczy, jednak jak małe musiało to być, że nikt nie potrafił tego dojrzeć (nie brał pod uwagę faktu, że nie dał nikomu zobaczyć co z nim się dzieje, przybierając maski i udając, ze wszystko jest w porządku przez ten cały rok). Jak miał powiedzieć, że codziennie rano jadł tosty z nie z dżemem czy serem, ale z nadzieję, że się zadławi i umrze? Ale miał dość czekania na szczęście i postanowił wziąć to we własne ręce? Jak miałby jej wytłumaczyć swój gigantyczny strach, ciemność, która go spowija i paralizuje dłonie. - Bo już nie mam sił i chcę przestać czuć - czy to ważne co przestać czuć? Nie chciał tego mówić wprost, przecież ludzie nie skaczą z wieży ze szczęścia. Miał nadzieję, że da mu już spokój, chciał osiągnąć ponownie ten wewnętrzny spokój nim skoczy. Wokół nich zaczynało się robić spore zbiegowisko, kto by nie chciał patrzeć jak jakiś kretyn skacze z wieży, no przecież to beka w chuj, ktoś gdzieś tam nawet pobiegł po nauczycieli.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#6
18.09.2024, 23:19  ✶  
Eden westchnęła cicho, słysząc pytanie Thomasa. Przez chwilę stała w ciszy, obserwując go, jakby próbowała ocenić, czy naprawdę warto w to wszystko się angażować. Może to byłby idealny moment, żeby po prostu machnąć ręką i wrócić do swoich spraw – w końcu nie miała w zwyczaju ratować innych, a już na pewno nie tych, którzy sami pchali się w objęcia śmierci.
- Bo nie masz sił - powtórzyła z pobłażaniem, ale głównie do siebie pod nosem. Zastanawiała się nad odpowiedzią, ale nic spektakularnego nie przyszło jej do głowy. W końcu, co miała powiedzieć? Że fajnie, ale w sumie nie obchodziło jej to, czy skoczy, po prostu nie zamierzała być świadkiem czegoś tak brzydkiego? A może, że po prostu nie miała teraz ochoty na publiczne przedstawienia?

Przestąpiła z nogi na nogę, czując wzrok zbiegowiska na sobie. Świetnie, idealnie. Teraz miała jeszcze dodatkowy powód, żeby nie pozwolić mu skoczyć - kto wie, jak zareagują nauczyciele, gdy zjawią się na miejscu.
Wzruszyła ramionami i westchnęła teatralnie, odrzucając na bok blond włosy.
- Zapytałam cię o powód, a ty podałeś mi same wymówki - rzuciła, wzorując się na tym, co słyszała wielokrotnie od własnego ojca. - Naprawdę myślisz, że to najlepsze, co możesz zrobić? Skoczyć z wieży i zostać tematem rozmów na następny tydzień, może dwa, a potem nikt nawet nie będzie pamiętał twojego imienia? - Nie czekała na odpowiedź, podnosząc głos na tyle, żeby dotarł do niego, ale jednocześnie nie był nadmiernie krzykliwy. Był to raczej ton kogoś, kto wyrażał opinię, nie pytanie. Eden nigdy nie była dobra w delikatnym podchodzeniu do takich spraw.

- Ty wcale nie chcesz się zabić. Czy gdybyś chciał się zabić, to czy czekałbyś na moją aprobatę? - Nie dała mu ponownie odpowiedzieć, tylko kontynuowała wywód. - Nie! Ty chcesz tylko uciec jak tchórz od problemów, więc nie rób scen! - Zażądała, zakładając ramiona na piersi w oczekiwaniu na chęci do życia Figga. Miały się znaleźć natychmiast, bo traciła już cierpliwość.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#7
21.09.2024, 11:42  ✶  
Odetchnął głębiej czując powiew wiatru, który zmierzwił mu włosy, pozwolił sobie nawet zamknąć oczy i chyba tylko cudem nie stracił w tym momencie równowagi i przypadkiem nie runął z wieży - chociaż między bogiem a prawdą to przecież i tak sam chciał skoczyć. Powoli wracał do swojego rytmu, kiedy to godził się z tym co miało nadejść, z tym krótkim lotem, a raczej spadaniem i chwilą bólu zakończoną finalnym końcem kiedy to przestanie czuć. W głowie rozegrał mu się już nawet pełen scenariusz co stanie się potem, nie będzie dużo płaczu, może jakiś pogrzeb, ale czy ludzie będą mówić? Pewnie nie, nikt tego nawet nie zauważy. Ktoś powie, ze był dobrym chłopakiem i w Wielkiej Sali zawsze dzień dobry mówił, ale to tyle, przecież nikt nie będzie za nim tęsknił, nie będzie wylewał łez bo jego zabrakło - świat potoczy się dalej nawet na chwilę się nie zatrzymując.

Już podnosił nogę, już się przechylał, żeby faktycznie odbyć swój pierwszy i ostatni lot, a raczej szybkie szybowanie w stronę ziemi, gdy dobiegły go słowa wypowiedziane przez Eden. Coś w nim pękło, może miała rację? To były wymówki? Ale czemu miałby jej mówić wszystko, nie obchodziło jej to, nie mogło, nawet nie znali się z imienia, nie mogło jej obchodzić cokolwiek związanego z nim. Cóż za ironia, mówi się, ze ludzie są panami własnego szczęście, a on czuł się, że nie jest panem nawet własnego śniadani, nie mógł nawet odejść na własnych warunkach.
- Niech nie pamiętają, myślisz, że o to mi chodzi teraz? O uwagę?! - krzyknął z pierwszymi oznakami czegokolwiek innego niż zobojętnienie. Nie czuł irytacji, nie czuł złości, znów był tylko ból i to cholerne poczucie samotności. - Nie. Wiesz jak to jest urodzić się dziurawym i całej dobro jakie jest w tobie wycieka. Że zamiast serca zostaje ci pusta dziura, którą zapełniasz przyjaciółmi, nauką, zabawą, ale im więcej próbujesz tam upchnąć, tym bardziej masz świadomość, że dziura się nie zapełnia tylko pogłębia. A ty widzisz, że masz ludzi, którzy cię kochają, ale nikt cię nie lubi. A to co czujesz to poczucie samotności tak dojmujące jakbyś znalazł się na środku oceanu i jak okiem sięgnąć nie było niczego, tylko ty i bezkres samotności, w której toniesz bo zapominasz jak się pływa. - wszystko to z bólem wypisanym na twarzy wykrzyczał prosto w stronę Eden, nigdy nie planował się uzewnętrzniać aż tak, ani tym bardziej obierać jej za cel swoich narzekań - dziewczyna znalazła się w złym miejscu i złej porze, no i sama na siebie trochę to sprowadziła zaczepiając go. Pierwszy raz powiedział na głos to co męczyło go przez cały rok, ale czy to sprawiło, że było mu lepiej? Ani trochę.

- THOMASIE FIGG NATYCHMIAST ZEJDŹ Z TEJ WIEŻY! - krzyk McGonagall potoczył się echem po dziedzińcu, kiedy to można było zobaczyć szanowaną nauczycielkę transmutacji biegnącą pod wieżę, na której znajdował się wspomniany przez nią przedstawiciel rodziny Figgów. Ten jedynie uśmiechnął się pusto, przecież i tak zamierzał schodzić, ale nie tak jak wyobrażała to sobie profesor McGonagall.

- Nie widzę siebie już w tym świecie - powiedział zmęczony już i zamknął oczy i zrobił krok do przodu. Finalnie zdobył się na to i skoczył, choć bardziej by pasowało powiedzieć, że zszedł z wieży, tylko po tej złej stronie, gdzie nie było schodów.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#8
05.10.2024, 23:08  ✶  
Musiała przyznać, że uderzyło ją wspomnienie o ludziach, którzy cię kochają, ale tak naprawdę wcale cię nie lubią. Wiedziała, jak to jest być taką osobą, potrafiła się postawić na jego miejscu, bo przeszła w tych butach wiele lat swojego życia. Różnica była taka, że Eden niechęć do siebie kreowała celowo, nie chciała z nią walczyć. Wtedy jeszcze żyła w przekonaniu, że nie potrzebuje niczyjego wsparcia, aby osiągnąć sukces. Miała niezwykle szablonową wizję szczęścia i przez swoje wąskie horyzonty nie była w stanie dostrzec w swojej przyszłości nikogo innego; niczego innego, prócz czubka swojego własnego nosa.

- Naprawdę? - Przerwała mu, nie mogąc uwierzyć w gorzkie żale, które słyszy. - Dziękuję ci serdecznie za ten recital mrocznej poezji, ale daj buzi odpocząć i złaź na dół - albo skacz, chciała dopowiedzieć, ale powstrzymała ją przytłaczająca ilość gapiów. Plotki roznosiły się po tym zamku szybciej niż plaga, nie chciała ryzykować opinii osoby, która powoduje przyrost samobójców w tej szkole. Przynajmniej nie tak bezpośrednio.

Przeszła kilka kroków w jego stronę, czując, że dramatyzowanie tego momentu zaczyna ją męczyć. Zamiast szukać sposobów na radzenie sobie z emocjami, Thomas stał na krawędzi, gotów do skoku. Jej frustracja narastała z każdą chwilą, a myśli krążyły wokół tego, dlaczego nie potrafił dostrzec, że istnieje wiele innych opcji, by poradzić sobie z tym, co go trapiło.

W oddali dostrzegła profesor McGonagall, która biegła w ich stronę, a jej krzyk rozbrzmiewał jak dzwon alarmowy. Eden wiedziała, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Thomas był na skraju, a jego decyzja zdawała się być już podjęta. Zamiast czuć strach, była coraz bardziej sfrustrowana. Wpieniona, że nie może stać jak kołek, bo zaraz jej się oberwie, że nie pomaga, a tylko próbuje zaszkodzić.

Spojrzała znowu w górę i wtem spostrzegła, jak stopy chłopaka odrywają się od podłoża. Dorwała różdżkę zanim zdążyła pomyśleć.

- Arresto Momentum! - krzyknęła z nadzieją, że zaklęcie zadziała. Nie chciała, aby czas się zatrzymywał, ale liczyła na spowolnienie spadającego chłopaka na tyle, by nie rozkwasił sobie czaszki pod jej nogami.
Czuła, jak jej serce bije szybko, a nerwy były napięte. Nie chciała mu ratować życia, bo nie miała w tym interesu, ale denerwowało ją też bezbrzeżnie, jak marnuje swoje życie w tak absurdalny sposób. Każde słowo, które padało z jego ust, było jak kolejny cios w jej cierpliwość. W duchu pragnęła, żeby zrozumiał, że biadoląc nad swoją dolą marnuje swój potencjał. O ile jakikolwiek w sobie ma - przecież gościa nie znała.

Rzut Z 1d100 - 27
Akcja nieudana


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#9
06.10.2024, 00:39  ✶  
Czuł powiew powietrza, jak rozwiewa mu włosy, łopocze szatą niczym skrzydłami, jak ziemia zbliża się coraz bardziej do niego, a raczej on do ziemi. Zamknął oczy i pozwolił, żeby usta rozciągnęły mu się w uśmiechu, był wolny, w końcu był prawdziwie wolny. Zaraz wszystko zniknie.

Poczuł delikatne szarpnięcie, ale czar Eden nie sprawił, że zwolnił. Najpewniej zaraz by z głuchym łoskotem uderzył w ziemię nieopodal niej, gdyby nie głos Minerwy McGonagall, który wykrzyczał dokładnie to samo zaklęcie, co przez chwilą uczennica - z tą drogą różnicą, że Figg spowolnił swój lot, co prawda było już za późno, żeby całkowicie wyhamować jego lot i choć poczuł jak zwalnia to zdążył jedynie otworzyć oczy. Gruchnął o ziemię z nieprzyjemnym chrzęstem i jękiem. Ręce i nogi miał powyginane pod bardzo dziwnymi kątami, ale nie wydał z siebie nawet krótkiego jęku - ciężko by było, stracił przytomność wraz z uderzeniem o ziemię.

Ślizgonkę wyminęła profesor transmutacji, która sprawdziła stan leżącego ucznia i wyczarowując pod nim nosze uniosła go w powietrze.
- Panno Malfoy, dziękuję za podjęcie próby ratowania innego ucznia, niezwykła odwaga, przyznaję pani sto punktów dla Slytherinu - zwróciła się roztrzęsionym tonem do dziewczyny - On zapewne podziękuję, gdy dojdzie już do siebie - dodała jeszcze nim pospiesznie odeszła w stronę skrzydła szpitalnego lewitując przed sobą nieprzytomnego Figga.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#10
30.11.2024, 03:05  ✶  
Eden patrzyła w dół, na nieprzytomne ciało Thomasa, a na jej twarzy malowała się mieszanina emocji - od frustracji po zimną, niemal obojętną determinację. W pierwszej chwili pomyślała, że może to i lepiej, że stracił przytomność. Nie będzie musiała słuchać jego lamentów o życiu, które tak usilnie pragnął zakończyć, a które - według niej - mógł wykorzystać lepiej, gdyby tylko zdobył się na odrobinę odwagi i odpowiedzialności.

Zsunęła różdżkę do kieszeni szaty z mechanicznym ruchem, jakby właśnie skończyła zwyczajną lekcję transmutacji, a nie próbę ratowania czyjegoś życia. W gruncie rzeczy czuła, że zrobiła to bardziej z obowiązku niż z potrzeby serca. Thomas Figg, choć w swoim bólu i desperacji wydał się jej na moment niemal ludzki, pozostawał dla niej symbolem nieporadności, której nie potrafiła tolerować.

Głos McGonagall wyrwał ją z tych chłodnych myśli. Odwróciła głowę w stronę nauczycielki, która z napięciem, a jednocześnie pewną ulgą wyczarowywała nosze pod nieprzytomnym chłopcem. Eden uniosła lekko brew, słysząc o przyznaniu punktów dla Slytherinu.
- Sto punktów za próbę - powtórzyła cicho, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. - A on prawie zakończył swój lot na mojej głowie. -

Minerwa McGonagall rzuciła jej krótkie spojrzenie, które mówiło więcej, niż wyraziłyby słowa. Eden zrozumiała, że jej komentarz mógł być uznany za niestosowny, ale w tym momencie nie przejmowała się tym zbytnio. Śledziła wzrokiem, jak profesor lewituje Thomasa w stronę skrzydła szpitalnego, a echo jej kroków odbija się od kamiennych ścian.

Pozostała na dziedzińcu, z rękoma splecionymi na piersi, rozważając całą tę sytuację. Nie czuła triumfu, nie czuła nawet ulgi. Zastanowiła się przez chwilę, czy gdyby miała wybór, zrobiłaby to samo jeszcze raz. I choć w jej myślach pojawiło się pytanie, odpowiedź była jasna.
Nie dla Thomasa. Nie dla jego łez czy skarg. Ale dla siebie. Dla tej krótkiej chwili, gdy czuła, że mogła wpłynąć na czyjś los - choćby po to, by nauczyć go, że życie ma swoją wartość, nawet jeśli jest dalekie od ideału.

Koniec sesji


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (1725), Thomas Figg (1834)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa