• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[10.08.72] Windermere | This head I hold

[10.08.72] Windermere | This head I hold
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
02.08.2024, 01:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:54 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Zgodnie z ustaleniami ze zniszczonego kościoła, przenieśli czaszkę do Ministerstwa Magii i tam zajęli się zabezpieczeniem jej, tak żeby do czasu przeprowadzenia egzorcyzmów, nikomu więcej nie wyrządziła przypadkowo krzywdy. Zajęło im to trochę czasu, ale czy faktycznie musieli się aż tak śpieszyć, biorąc pod uwagę fakt, że kiedy tylko wydobyli artefakt z piachu, czarna aura zdawała się rozproszyć i zostawić to miejsce w spokoju? Reszta należała do brygadzistów i aurorów, wysłanych z departamentu, by dokładniej zajęli się całym ośrodkiem i skontrolowali, jakie faktycznie konsekwencje miały wydarzenia ostatniej nocy.
W końcu też, sam Bulstrode znowu aportował się na teren Windermere, kiedy razem ze Stewardem skończyli co mieli do zrobienia w ministerialnym gmachu. I teraz, kiedy patrzył na rozpościerającą się dookoła zieleń, miał trochę wrażenie jakby nic niepokojącego się tutaj nie wydarzyło. Pozostał tylko fiolet, który zachęcał rośliny do nadmiernego rozrostu i wciąż ciągnął się za niektórymi, poświadczając o działaniu ochronnego rytuału.
Atreus chciał przede wszystkim porozmawiać z Prewettem, bo to jego imię najbardziej utkwiło w jego głowie, kiedy jeszcze w kościele Brenna wymieniała mu, kogo wcześniej widziała w ośrodku. Inną osobą, którą chciał zaczepić, była w sumie ona sama, która teraz leżała rozłożona na trawie, wyglądając trochę, jakby z braku innych opcji zasnęła tu i teraz.
Dogasił papierosa, którego do tej pory popalał i pozbył się, kroki kierując właśnie do wylegującej się w zieleni Longbottom, podchodząc do niej od strony głowy, a kiedy się obok niej zatrzymał, kucnął sobie.
- Nieprawdopodobne. Brenna Longbottom, ucina sobie drzemkę na służbie? - rzucił i może zazwyczaj tego typu słowa pobrzmiewałyby zaczepnie, ale teraz kładło się na nich zbyt duże zmęczenie. Bo najchętniej sam położyłby się obok niej i zasnął chociażby na chwilę. Spojrzenie miał znużone, ale uśmiechał się do tego lekko, kiedy się jej przyglądał. - Wszystko dobrze? Zdążyłem niedawno wrócić z Ministerstwa i szukałem Basiliusa albo ciebie. Ktoś by jeszcze mógł cię wziąć za jakąś przeoczoną ofiarę inferisa albo rozwścieczonego krzaka bzu, jak tak sobie leżysz.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
02.08.2024, 07:38  ✶  
Była zmęczona.
Chyba bardziej psychicznie niż fizycznie - może i wczoraj w nocy włóczyła się po lesie i ośrodku, ale bezsenna noc nie była dla niej nowością, a tej poprzedniej spała, nawet jeżeli osunęła się wtedy w  koszmary, pełne lepkiej ciemności. W tej chwili dręczyły ją myśli niechciane: o tym, co pozostało z Robertsa, o tym, że powinna się stąd zebrać i zadbać o zabranie szczątek turystów z lasu, że należało upewnić się, że ściągnęli specjalistę od zabezpieczeń, który zabezpieczy dosłownie przeklęte ruiny przed turystami, i gdzieś tam jeszcze w głowie obijało się natrętnie jedno słówko: nawaliłaś.
Chwilowo jednak nie chciało się jej ruszać i postanowiła raz w życiu posłuchać medyka. Skoro kazał jej odpocząć, to odpocznie. Pół godziny, ale to zawsze coś. Pewnie miał na myśli pójście spać do jednego z domków albo nawet zebranie się do siebie, do Doliny Godryka, ale uważała, że wylegiwanie się na trawie nad wodą można było potraktować wręcz jak namiastkę urlopu. Takiego prawdziwego, nie takiego, podczas którego szukasz nekromantów na drugim końcu świata. Dobrze wypadnie taka odpowiedź, odpoczywałam nad jeziorem, jakby znowu ją pytali Thomas albo Nora, czy na pewno wypoczywa.
Odsunęła od twarzy dłoń, którą przysłaniała oczy przed słońcem, gdy usłyszała czyjeś ruchy, a potem padł na nią cień.
- Przyłapałeś mnie. Tak naprawdę jestem straszliwym leniem, po prostu umiem sprawiać dobre wrażenie - powiedziała, uśmiechając się do niego lekko. Tak naprawdę przecież nie siedziała ciągle w pracy, po prostu pewne rzeczy... robiła po godzinach i czasem w ich wyniku lądowała w Ministerstwie z nową sprawą. A czasem coś zagrzebywała głęboko pod ziemią. - To chyba ja powinnam o to pytać? To ty spędziłeś długie godziny w jakichś przeklętych, pełnych głosów ruinach.
Nie wiedziała może, co szeptały mu do ucha, ale widziała, jak on i Patrick wyglądali, i doskonale pamiętała, co powiedział Stewarda. Czaszka broniła się, a może nawet usiłowała ich w jakichś sposób złamać i nagiąć do swojej woli. Nie bez powodu przecież nie zaatakowali ich po drodze nieumarli.
- Basilius tu przed chwilą był, właśnie poszedł się przespać. Najwyraźniej korzenie wciągnęły go pod ziemię tak jak Bagshota. Znaleźli go z paroma innymi osobami, które też tak skończyły. Zginął... zginął tylko Roberts. A zła magia podobno opadła, rośliny nie są już mordercze i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie.
Ostatnie słowa zabrzmiały odrobinę sarkastycznie. Brenna lubiła baśnie, a niektóre elementy tej historii były niemal baśniowe. I tak jak w tych prawdziwych baśniach, było tu wiele mroku, a długo i szczęśliwie brzmiało jak kłamliwa obietnica.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
02.08.2024, 19:15  ✶  
Atreus bardzo by chciał, żeby jego zmęczenie było tylko i wyłącznie fizyczne. Wtedy położyłby się spać i wszystko zaraz byłoby lepiej. Albo łyknął sobie jakiś eliksir, który nieco ożywiłby ciało, które wydawało się nieco skostniałe po wielogodzinnym przegrzebywaniu ruin starego kościoła. Ale szepty nie dawały mu spokoju, z każdą kolejną chwilą spędzoną w tamtym przeklętym miejscu, przybierając tylko na siłach. Czaszka się broniła i szło jej cholernie dobrze, chociaż aż dziw że nie udało jej się pchnąć ich jakoś dalej, tak by zaprzestali całkowicie swoich poszukiwań. Albo zwrócili się przeciwko sobie.

Do tej pory był zajęty ministerialnymi formalnościami i z pewną ulgą dzięki nim odsunął od siebie wszelkie wątpliwości, które zostawiły w nim szepty. Teraz jednak, kiedy pochylał się nad jedną z osób, których głos wcześniej słyszał, czuł jak zmęczenie tylko przybiera na sile. Jak gorzkie słowa i związane z nimi niepewności wracają, a on sam mimowolnie zadawał sobie pytanie, czy może czaszka nie mówiła prawdy.

Przyglądał się jej przez moment, może odrobinę zbyt długi, próbując doszukać się w jej twarzy wszelkich oznak fałszu czy ukrytych intencji. Jakby odrobinę nadto ściągnięte brwi albo wykrzywione ledwo usta miały poświadczyć, że nie miał tu czego szukać.
- Te wszystkie nadprogramowe, nagle dyżury to pewnie po to, żeby sobie gdzieś w spokoju drzemkę odhaczyć - pokiwał głową, ale nawet jeśli przez moment wciąż się do niej uśmiechał, to wyraz ten zaraz przygasł. - To nic takiego. Jak o tym tak teraz myślę, to zawsze mogło być gorzej - ale nie brzmiał na przesadnie przekonanego. Odwrócił też wzrok, błądząc nim gdzieś pomiędzy znajdującymi się nieopodal domkami. - Na przykład, zamiast waszej trójki mogli na nas wyjść nieumarli. Albo moglibyśmy nigdy nie znaleźć tej czaszki. Albo w końcu mnie i Patricka coś wreszcie by pierdolnęło w głowę, tak jak chyba wszystkich w ośrodku, kiedy czaszka jeszcze była aktywna.

Jak tak o tym myślał, to miał wrażenie że z jakiegoś powodu w nim i Stewardzie nie zagnieździły się jakieś nadprogramowe, zesłane przez magię Windermere lub czaszki emocje. Nie względem siebie nawzajem, znaczy. Może mieli zwyczajne szczęście, a może sztuczka była jednorazowa i skoro ich myśli zaprzątali już inni, nie było w nich miejsca na nowe odczucia. Mimowolnie pomyślał o Moody, zwyczajnie ciekawy czy okryta znieczulającą ją porcją eliksirów, dała sobie jakoś radę, kiedy cały ośrodek stanął na głowie. A potem jego myśli zrobiły kółko i wróciły znowu do Brenny.

To było trochę zabawne, ale w ten drażniący sposób, że tak samo jak wcześniej spinał się przy Moody, podejrzewając zdradę, tak samo teraz coś w nim poddawało w wątpliwość wszystkie momenty kiedy miał styczność z Brenną. Bo co jeśli? I nawet jeśli był boleśnie wręcz świadomy, że to jego własna głowa robi teraz jakieś niestworzone fikołki, ze zmęczenia czepiając się najbardziej rozdrażniających szczegółów, nie mógł jednoznacznie się od tego odciąć.
- Tak, nie widać w sumie już działania czaszki. Pewnie już od momentu, kiedy ją wyciągnęliśmy. Ale fiolet wciąż płoży się po Windermere. I po tobie też - wrócił do niej spojrzeniem, a kąciki ust drgnęły ku górze na wyczuwalny sarkazm. Kiwnął też krótko głową słysząc, że Basilius poszedł odpocząć. Idealnie, będzie mógł spakować swoje rzeczy i sprawdzić, co z kuzynem - Brakuje nam tylko jeszcze księżniczki i księcia, którzy by mogli wieść dalej to baśniowe życie.

To był chyba cud, że w tym wszystkim, co działo się jeszcze nie tak dawno w ośrodku, tak naprawdę ucierpiał tylko Roberts. Rośliny zabiły go w odwecie i wyczyściły do zera, pozostawiając po nim tylko kupkę kości i to w sumie niekompletną, bo czaszka magizoologa przepadła, zabrana przez jedną z wczasowiczek. Szkoda było człowieka, ale Atreus nie znał go chyba w ogóle, więc żal nie był pierwszym, co przychodziło mu do głowy.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
02.08.2024, 20:25  ✶  
– W Biurze Brygady jest taka fajna sala, z kanapą, da się na niej całkiem wygodnie przespać, a wydziałowy uzdrowiciel od pierwszej pomocy zawsze trzyma w szafce kocyk – odparła. W gruncie rzeczy to nie tak, że była na dyżurach aż tak często, pewne sprawy dla zakonu należało załatwiać po cichu, po prostu… czasem pojawiały się niespodziewane nadgodziny. Na przykład szła przed pracą sprawdzić jedną rzecz, a potem omal nie tonęły z Olivią i wpadała do biura cała mokra, że w sumie to trzeba by się tym zająć. – Jak komuś urwie rękę, to też mogło być gorzej, bo mogło na przykład urwać dwie i nogę na dodatek – stwierdziła, unosząc się do pozycji półleżącej, podpierając łokcie o trawę, tę przedziwną, nadmiernie wyrośniętą roślinność, dla niego błyszczącą od fioletu, oplatającego także Brennę. – A ten drań to naprawdę był skurwiel, z masą chorych pomysłów.
I miała ochotę zapytać po raz kolejny, czy na pewno wszystko dobrze, ale to trochę byłoby namolne, a trochę po prostu domyślała się, że nie, wcale dobrze nie było, nie tak do końca, i zupełnie nie wiedziała, co mogłaby zrobić, żeby z tym pomóc.
Nie było w tym fałszu. To nie tak, że ten nie pojawiał się w jej zachowaniach nigdy i pod żadnym pozorem, ale objawiał głównie w uprzejmym „dzień dobry” dla Stanleya, gdy chciała powiedzieć „a żebyś zdechł”. Nie siliła się jednak na nawiązywanie przyjaznych kontaktów z ludźmi, z którymi nie chciała mieć nic wspólnego, a już w jej postępowaniu wobec Atreusa nigdy nie było miejsca na zimną kalkulację. Prędzej może czasem na nadmiernie dużo myślenia, czy ona w ogóle zna choć trochę jego, czy jakąś stworzoną przez magię wersję, zarzucania samej sobie głupoty, w rotacji z niemyśleniem wcale.
Do licha, nawet go nie okłamywała. Nie odpowiadała, gdy nie pytał, i ani myślała narzekać, że chyba pewnych rzeczy wolał nie wiedzieć i że raczej nie wpadnie na pytanie „ej, czy działasz w podziemnym ruchu oporu?”, ale zapytana przyznała się nawet do bycia nadawcą wiadomości wypisanej koślawym pismem skrzatki domowej.
– Zupełnie nie czuję różnicy – powiedziała, opuszczając wzrok na własną dłoń, jakby miała dostrzec fiolet wijący się po palcach. Pozytywne emocje wobec ludzi i Patricka były dla niej naturalne, a nie umiała dostrzec tej subtelnej, nasilającej wszystko zmiany. – Nie mam pojęcia, co ten fiolet miałby w ogóle robić, nie pozwalać po prostu nam się na kogoś rzucić?
Z jej ust wydobyło się westchnienie, gdy wspomniał o księżniczce i księciu.
Miała wyrzuty sumienia z powodu Robertsa. Ale historia Triony, nawet jeśli wydarzyła się dawno temu, tkwiła teraz w Brennie jak cierń.
Widmowidzom ciężko było powiedzieć „to po prostu przeszłość”.
– Księżniczka zginęła bardzo dawno temu, spalona na stosie, a jej poświecenie to źródło fioletu. I to książę zaprowadził ją na stos – stwierdziła cicho, zwracając spojrzenie w stronę jeziora, w którym czerń dopiero stopniowo zanikała, po tym, jak zdołała wygrać w wodzie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
03.08.2024, 00:42  ✶  
- Cholera, brzmi dobrze. Może powinienem się nie przebranżawiać na aurora - rzucił lekko, bo taki pokój z kocykiem brzmiał w tej chwili tak cholernie dobrze. Ale może zdrzemnie się chociaż na chwileczkę, kiedy już porozmawia z Prewettem. Znowu nastąpiła też krótka chwila ciszy, odpowiednio znacząca by zasugerować, że Bulstrode wyraźnie się waha, rozważając coś w głowie, podczas gdy jednocześnie zaczął mimowolnie wyłamywać po kolei palce obu dłoni.

- Jeśli na Patricka czaszka działała dokładnie tak samo, to słyszeliśmy głosy bliskich albo ważnych dla nas osób, które mówiły o tych wszystkich rzeczach o których nie chcesz słyszeć. Drażniące i żałosne wymawianie tego, że nie jesteś zbyt dobry, że nigdy nikomu nie dorównasz, albo na kimś ci nie zależy. Że... - zmarszczył brwi, czując jak mimowolnie zaciska zaciska jedną z dłoni w pięść, odrobinę zbyt mocno. - nie powinienem w ogóle wrócić z Limbo.

Nie był pewien dlaczego w ogóle jej to mówił, ale naszła go chyba myśl, że wyrzucenie tego z siebie było lepszym pomysłem, niż późniejsze rozpierdolenie czegoś w jego domku. To by dopiero zrobiło Prewettowi cudowną pobudkę. Ale specjalnie też wrzucił do swoich słów Patricka, dzieląc to doświadczenie i rozrzedzając je nieco, zbyt zażenowany by słowami odnieść się tylko i wyłącznie do siebie. Ale na końcu potknął się o swoją własną złość i rozżalenie.

- Pomyślałem nad tym i mam wrażenie, że jeśli aura odpowiednio zadziała i wpasuje się w konkretny sposób, może podsycać tylko coś, co i tak jest już bardzo rozwinięte. Może tak jest w twoim przypadku. Kiedy wcześniej z kimś rozmawiałem i działała na mnie czerń, miałem wrażenie, że ta osoba mnie zdradzi. I nawet wtedy wydawało mi się to odrobinę... dziwne? Ale nie byłem w stanie sprecyzować dlaczego, a to uczucie się utrzymywało. Może gdyby u ciebie magia działała z kimś zupełnie innym, to też by było tak samo, kto wie. Pewnie i tak doczepi się do tego Departament Tajemnic i nigdy się już nie dowiemy czy jest tu jakaś reguła i jak to dokładnie działa - wzruszył ramionami, odrobinę niezadowolony bo gdyby nie ten cholerny Departament Tajemnic to życie byłoby piękniejsze. - Fiolet chroni - zadeklarował, mimowolnie sięgając do tego jednego momentu w kościele, kiedy Patrick upewnił go, że jest bezpieczna. To jaką wtedy poczuł ulgę wydawało mu się zwyczajnie głupie bo przecież widział swoimi własnymi oczami, że nic jej nie było. Ale potrzebował, żeby ktoś mu to powiedział. - Może chodzić o to rzucanie się, że chroni ludzkie życie podbijając dobre emocje. - podparł się dłonią o ziemię, zmieniając położenie i już nie kucając, a zwyczajnie siadając na trawie. Podciągnął nieco nogi i oparł łokcie o kolana. - O co chodzi z tą księżniczką, tak na poważnie? Jaka jest dokładnie ich historia?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
03.08.2024, 17:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.08.2024, 17:18 przez Brenna Longbottom.)  
W pierwszej sekundzie nawet nie potraktowała jego słów szczególnie poważnie, mogłaby zbyć je nawet jakimś krótkim „co za bzdura” – bo to przecież były głosy z czaszki, i jak ktokolwiek, kto był im bliski mógłby uznać, że nie powinni wracać z Limbo. Może jacyś naukowcy czy specjaliści od Limbo, ale nawet nie kapłani, co zdawali się tak Zimnymi zachwyceni, ale nie ludzie, których znali. W kolejnej dotarło do niej jednak, że jeśli ta czerń zalewała ludzi i nie zauważali nawet, że negatywne emocje nie należą do nich, jeżeli sprawiła, że Basilius kłócił się z niedźwiedziem, pełen wściekłości, a Atreus z jakichś powodów uznał, że Millie knuje przeciwko niemu, to te głosy wzmocnione magią mogły mieć większą siłę przebicia niż się wydawało. I że nawet jeśli Atreus zdawał się mało przejmować tym, co myślą inni ludzie, to gdy na dodatek do tego wahania wyłapała nerwowy gest, uświadomiła sobie, że chyba niekoniecznie by o tym mówił bez powodów, doszła do wniosku, że… tym razem jednak się przejął.
Może chodziło o czarną magię, może o celność ciosów, a może o wszystko na raz.
– Wyciągała to z głów waszych, nie ludzi, których głosy słyszeliście – powiedziała w końcu, podnosząc się do pozycji siedzącej, starając przy tym nie dotknąć ziemi wnętrzem świeżo naprawionych przez Basiliusa dłoni. – Jeśli ktoś ci bliski cudem unika śmierci, to się z tego cieszysz, nie żałujesz. Oczywiście, że powinniście wrócić z Limbo. Narzekać na to mogą Voldemort i może jeszcze Nott, nie wasi bliscy.
Może gdyby Zimni byli jej obcy, uznałaby że to jakaś abominacja. Może gdzieś tam, w Lesie Wisielców, Szeptucha miała powiedzieć komuś, że ktoś, kto wszedł do świata umarłych, nie powinien stamtąd wyjść żywy. Może w innych okolicznościach zgodziłaby się z nią: może uznałaby, że powrót funkcjonariuszy z Limbo to anomalia. Brenna tego nie wiedziała, ponieważ zwyczajnie za bardzo chciała, żeby te konkretne osoby żyły, by choć przez moment się zastanawiać nad całą sprawą w innym kontekście niż pozbycie się tego całego zimna i wspomnień, tkwiących w głowach trzech z czterech osób. Świat na razie się nie zawalał z ich powodu, anomalie występujące po Beltane stawały się słabsze – nie wiało już tak w Dolinie, nie pojawiały się duchy ani halucynacje, magia rytuału mijała, nawet jeśli byli źródłem problemu, natura zdawała się wracać do równowagi.
– To zaklęcie szalonego starca, który śmiał się patrząc, jak utopce rozrywają ludzi na kawałki – dodała, pochylając się lekko w jego stronę i palcem szturchając ramię. Kogokolwiek innego objęłaby pewnie po prostu, ale Atreus jakoś zawsze zdawał się kimś, kto nie lubi okazywać słabości i wcale nie była pewna, czy przyjąłby dobrze taką próbę pocieszenia. – Na pewno mocne, bo drań znał się na nekromancji, ale to mało wiarygodny gość, jeśli chodzi o wyrokowanie, co myślą o tobie ludzie – powiedziała. Może nie musiała. Na pewno to wiedział. Ale czasem dobrze było usłyszeć coś, co się wie, od kogoś innego.

Jego teoria brzmiała prawdopodobnie – może Basilius był odrobinę zirytowany na niedźwiedzia i ten gniew narastał, rozdmuchany przez czerń, może on sam nie przepadając za Millie i podejrzewając ją o niebezpieczne zachowania, zaczął wietrzyć w powietrzu zdradę. Cokolwiek jednak wyciągnął z niej, nie widziała tego, i chyba nie miała zobaczyć nawet gdy opuści ośrodek. Może dlatego, że gdyby miała dać się opętać czerni, to pewnie potrzebowaliby tutaj Stanleya Borgina, a wobec tych, na których tu wpadała, oplatał ją fiolet. Ewentualnie Anthony’ego, może w nim zaczęłaby wietrzyć zdradę.
– Ta cała legenda o ostatniej wiedźmie z Inglewood, spalonej za czary przez biskupa? To on był czarodziejem, nie Triona. Jeśli miała w sobie odrobinę magii, to za mało na szkolenie. Wykorzystał naturalne źródła mocy i zasilił je jej życiem. To zaklęcie ochronne, które czaszka zniekształciła, było utkane z jego magii i z jej życia. Mugole potem sami je zasilali, nieświadomi, co robią – mruknęła. W ruinach nie chciała wdawać się w szczegóły, bo cóż… nie za bardzo wierzyła, że Trelawney będzie trzymał gębę na kłódkę, a też nie była już pewna Sebastiana. Zresztą niektórych szczegółów to nie zamierzała w ogóle umieszczać w raportach.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
03.08.2024, 19:25  ✶  
Tak jak wcześniej błądził spojrzeniem raczej dookoła nich, gdzieś między cieniami ośrodka szukając chyba inspiracji do lepszego ubrania w słowa tego, co chodziło mu po głowie, tak kiedy wreszcie się odezwała, poświęcił jej całą swoją uwagę. Spojrzał jej w oczy, niemrawy i nieco obojętny w mimice twarzy, boleśnie wręcz świadomy tego że miała rację. Czaszka jednak najwyraźniej została zaprojektowana tak, żeby jak najskuteczniej wślizgnąć się do czyjejś głowy i narobić w niej zamieszania. Nie wiedział tego, ale gdyby folgował swoim napadom złości również za pomocą różdżki, jeśli jego magia spaczyłaby go tylko odrobinę bardziej, pewnie już wcześniej słyszałby jej działanie. Wbrew pozorom to nigdy nie było tak, że Atreusa absolutnie nigdy nie obchodziło cudze zdanie - zazwyczaj jednak zwyczajnie się nim nie przejmował, zbyt skoncentrowany na tym, co aktualnie robił. Mówił sobie, że ewentualnymi konsekwencjami będzie martwił się potem, ale nigdy tak nie było. Kiedy jednak na żywo doświadczał wszystkich tych komentarzy pod swoim adresem, to było jak moment rozliczenia z przemyśleń zostawionych na później. Z momentów kiedy podejmował decyzje, by nigdy ich nie usłyszeć.

Najdziwniej układało się w nim to, co powiedział jej głos. Wszystko inne w dziwny sposób był w stanie zaakceptować i z łatwością odnaleźć tego źródło. Ale ona? Jakkolwiek nie obrałaby tego w głowie, zwyczajnie się nie znali. Nie wiedział co tak naprawdę o nim sądziła, a aury nie pozwalały odczytywać również myśli. Drażniło go to - że wyglądało to tak, jakby najbardziej zależało mu na słowach kogoś, z kim swojej relacji nie był w najmniejszym stopniu pewien.

- Wiem - rzucił sucho. - I to jest chyba najgorsze. Wiem, ale faktycznie ktokolwiek stworzył te czaszkę musiał być naprawdę oddany swoim pomysłom, bo wyszło mu to cholernie dobrze - westchnął. Powinni wrócić, ale pamiętał że niekoniecznie tego chciał, kiedy znajdowali się w Limbo. Błękitny płomień, który otaczał krzew był przecież tak kuszący. Obietnica spełnienia wydawała się tak prosta i banalna w swojej formie, ale czego by chcieć więcej? Podejrzewał, że gdyby nie Victoria, nigdy już by się nie obudził i nawet Arcykapłanka nic by na to nie poradziła.

Ale na koniec kąciki jego ust i tak drgnęły ku górze w szczerym uśmiechu.

- Po co ją w ogóle palił? W sensie, chciał zasilić źródło mocy dla własnej fantazji czy faktycznie coś tutaj działo się takiego, że potrzebowali interwencji?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
03.08.2024, 20:22  ✶  
Nie miała pojęcia, że w chórku głosów, które rozbrzmiewały w jego głowie, u boku tych należących do rodziny i dawnych miłości, znalazł się i jej głos. Gdyby się domyślała, może powiedziałaby coś innego: może powtórzyłaby, że woli aby byli Zimni niż martwi. Zamiast tego na myśl o długich godzinach, które tam spędzili, współczuła mu, im obojgu właściwie, i próbowała to współczucie zdusić, bo naprawdę nie chciała, żeby je dostrzegł i pomylił z litością: a nie miała pojęcia, jak wygląda świat widziany oczyma aurowidza.
Myślała o ciemności, która kryła się na znikającej wyspie – o szaleństwie Tymoteusa Salta, o snach i czających się w nich lepkim, głodnym mroku, który był czymś więcej niż koszmarem. O palcach inferiusa, zaciskających się na gardle, których ślad wciąż skrywała, o ogniu palącym dłonie i kolana, o Morpheusie, zaciskającym palce na rękojeści, i o tym, że jeśli to przez co Atreus i Patrick przeszli było choć trochę podobne, to wcale nie tak łatwo o tym zapomnieć.
Tak jak powiedział, mogło być gorzej, ale to nie znaczyło, że nie jest źle.
- Był cholernie dobry – przytaknęła, ostatecznie ulegając impulsowi, by sięgnąć ku niemu i ścisnąć zimną rękę, na moment zaledwie, krótki jak mgnienie oka. – A jednak cię nie złamał.
Nie umiała odpowiedzieć uśmiechem na uśmiech, nie tylko dlatego, że się zwyczajnie martwiła o niego, i trochę i o Patricka – ale i dlatego, że historia Triony napawała ją smutkiem. Że choć minęły setki lat, że to była tylko opowieść z dawnych dni, to głos zielarki szepnął do niej przez czas, a magia biskupa i miłość kobiety wciąż przenikały fioletem wszystko wokół: i jeżeli wierzyć Atreusowi, oplatały i samą Brennę. Triona nie była dla niej tylko imieniem z karty historii.
Przekleństwem widmowidzów było to, że nie umieli ot tak odcinać się od przeszłości.
A może nie chcieli – i dlatego stawali się widmowidzami?
– Nie znam się za bardzo na mugolskiej historii, Sebastian albo Isaac pewnie powiedzieliby ci dużo więcej, ale jak szukaliśmy to wychodzi na to, że… najazdy Szkotów, najazdy Normanów, czarna śmierć. Choroba jakoś ich ominęła. Szkoci weszli do wieży i ta się pod nimi zawaliła. Kochał to miejsce. Poświęcił jej życie za setki, może tysiące innych – powiedziała, i rozumiała to nawet trochę, tę decyzję biskupia, i nie mogła oprzeć się myśli, że gdyby poprosił o ofiarę, Triona by się na nią zgodziła. A jednak trudno było jej to zaakceptować: pamięć oczu pełnych strachu, łamiącego się głosu, ślady pobicia i to, że ta kobieta ufała biskupowi. – Oboje wciąż chronią tę ziemię.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
04.08.2024, 00:53  ✶  
Patrzył na nią, ale nie na otaczające ją barwy, które mogłyby poprzeć słowa, które mówiła, tym samym odmawiając sobie pewnego luksusu z którego zazwyczaj tak chętnie korzystał. Drgnął, kiedy wyciągnęła do niego rękę i ścisnęła jego dłoń, opuszczając wzrok ale tak samo jak ona uległa impulsowi, on zrobił dokładnie to samo. Powtórzył gest, na moment nakrywając jej dłoń swoją drugą i przytrzymując z właściwą dla siebie tendencją, by przedłużyć ten moment. By odrobinę dłużej czuć na skórze jej ciepło.
- Dziękuję - powiedział krótko, dochodząc do wniosku, że akurat te słowa o wiele bardziej do niego przemawiają. Nie ważne było co słyszał i czy było to prawdą to nie - doskonale wiedział, że był to obronny wybieg artefaktu - co natomiast się liczyło to fakt, że się temu nie poddał.

- Może jeśli uda mi się ich znaleźć to ich zapytam. Albo przeczytam potem co napisali w tym temacie w raportach ci, co się tym mieli zająć... - sam nie wiedział jak właściwie podejść do problemu tego, że ktoś został poświęcony w imię większego dobra. Głównie dlatego, że było to tak dawno temu i imię Triony było dla niego tylko i zaledwie przypadkowym imieniem. Jej historia wzbudzała w nim zero sprzecznych emocji, może dlatego że nie widział tego co Brenna. Co innego jednak przyszło mu do głowy - Nie sądzę, że powinni... - zaczął powoli, ale jego awersja wynikała z prostego faktu, że ta magia ochronna również mieszała w głowach. - Efekt nie wydaje się tak straszny, ale... wciąż wpływa na ludzkie zachowania.

I nie pomagało tutaj nawet spojrzenie na czyjąś aurę czy na własną, bo nie do odróżnienia było to co człowiek powinien czuć w takiej sytuacji, a co było w niego wmuszane. Ale teraz, kiedy skończyli sprawę, zabrali stąd czaszkę, a Departament Tajemnic się do tego dobierze i tak nic pewnie się z tym nie stanie.
- Wiesz, to było strasznie dziwne, widzieć cię z tym inferiusem, ale nie czuć wreszcie działania magii - żołądek może nie skręcił mu się w charakterystyczny sposób, którego tak często doświadczał w maju, czerwcu czy lipcu, ale mimo tego w tamtym momencie kiedy rzucał zaklęcie, ubodło go coś innego. - Tak jak wcześniej mogłem mieć wątpliwości i uważać, że zwyczajnie specjalnie przestałaś sobie robić różne wycieczki, to teraz mogę mieć pewność - uśmiechnął się, może odrobinę złośliwie, jakby chcąc odzyskać zwyczajową dla siebie manierę.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
04.08.2024, 15:06  ✶  
Przypatrywała się mu przez chwilę uważnie, jakby usiłując odgadnąć, co sobie myślał, wcale nie do końca pewna, czy to dziękuję faktycznie znaczyło dziękuję – i czy właśnie nie zżerała go może nie czerń, a jej wspomnienie, czy nie wróci w snach, nie zatruje myśli na jawie, nie sprawi, że zaraz Atreus pójdzie… może nie kogoś pobić, ale coś rozwalić.

Nie dało się jednak przegonić wszystkich koszmarów. Niektóre trzeba było wyśnić, a skoro naprawdę się nie złamał w lesie, mogła tylko uwierzyć, że nie zrobi tego i teraz.

– Nie wiem, czy wpływa jakoś mocno… i czy będzie wpływać dalej, hm. Może ten fiolet się… zradykalizował pod wpływem czerni? Gdyby to jakoś wcześniej bardzo działało w ten sposób, że mieszałoby w głowach tak, że ludzie widzieliby po wyjeździe, że coś było nie tak, od kilkuset lat, to chyba coś dotarłoby do Ministerstwa? – zastanowiła się, nie próbując wyrwać siłą ręką. Sama ją do niego wyciągnęła. – Nie wiem, czy da się im to wytłumaczyć. Oni naprawdę kochali to miejsce. Co jeśli próba przełamania zaklęcia zamiast je zdjąć tylko je skazi, tak jak ta czaszka? Albo wiesz… cofnie efekty, i na przykład cały las nagle umrze, bo może przetrwał tak długo tylko dzięki Trionie?

Doskonale wiedziała, że dla większości ta dwójka była wspomnieniem, i interesowały ich głównie same efekty, ale jakoś dalej patrzyła na zielarkę i biskupa niemal jak na znajomych ludzi: i miała dziwne wrażenie, że żadne z nich nie brało pod uwagę, że te ziemie kiedyś przestaną najeżdżać regularnie Szkoci, jacyś tam Normanowie czy jak to ich zwano, nie pamiętała, czy pustoszyć pożary, choroby oraz klęski żywiołowe. A zaklęcie utkali przecież nie tylko z magii, a… czegoś więcej. Kluczem, który zapewne powstrzyma Departament Pamięci przed odtworzeniem tego, bo nie sądziła, że na to wpadną, a jak wpadną, to że zdołają jakoś wykorzystać była miłość.

Uważała, że lepiej było to wszystko zostawić w spokoju.

– No, no, naprawdę masz zdanie ciekawe albo o sobie, albo o mnie, jak sądzisz, że pakowałam się wcześniej w kłopoty tylko tobie na złość – powiedziała, tym razem uśmiechając się mimowolnie, nawet jeśli gdy czołgała się po ziemi w kaplicy do śmiechu jej nie było. Ale Brenna nauczyła się już podnosić po takich sytuacjach z ziemi, otrzepywać i zachowywać jak gdyby nigdy nic, a nawet sobie żartować. Ten nieumarły ledwo się do niej zbliżył, nawet nie była pewna, jakim był typem, bo pokonał go nie tylko ogień, ale oj, gdyby rytuał dalej ich łączył, to te dwa dni temu, gdy najpierw wszystkich ganiała ciemność, zwłaszcza ją i wuja, a potem dorwał ją inferius, Bulstrode by miał bardzo zły dzień. A jego uwaga zwyczajnie ją trochę rozbawiła i chyba o to chodziło: może uznał, że rozmowa robi się zbyt poważna. – Dobra, zrobiłam to raz, bo wtedy faktycznie miałam ochotę cię udusić – przyznała, bo w porządku, na patrol nocny na Nokturnie weszła wtedy niesiona wyłącznie jakimś dziecinnym niemalże wkurwem, podsycanym głównie chyba tą więzią, ale podczas wizyty Borgina dosłownie szlag ją trafił. Mogła pójść na Nokturn, albo wpaść do biura aurorów i wylać mu wiadro wody na głowę, a to drugie zwróciłoby trochę za dużo uwagi. - Czy może miałam przestać tak specjalnie, nie dlatego, że wcześniej to było na zlość, a bo niecnie przyprowadziłam jakąś figurantkę zamiast klątowłamaczki i to ukrywałam?

Wyszłoby to jednak słabo, skoro Alethea Crouch nie była może sławna, ale dość popularna, i rzucenie jej nazwiska w odpowiednim miejscu łatwo naprowadziło na tropy: klątwy, Egipt, obecnie Walia.

Teraz przyszło Brennie jednak do głowy, że gdyby ta więź istniała, gdyby czuła, że on tkwi w tych ruinach, wcześniej zaczęłaby szukać. Może szybciej znaleźliby czaszkę, może Roberts by nie zginął... zaraz jednak odepchnęła te myśli.

Żyła tu i teraz, nie było sensu zastanawiać, a co jeśli.

- Dzięki za pomoc z tym trupem.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3654), Atreus Bulstrode (3224)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa