adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
– Gdyby dziadek postanowił mnie wykopać z domu, to już totalnie mam gdzie mieszkać. Trzeba tylko wywalić szczury z piwnicy, i naprawić… no naprawić w sumie prawie wszystko – powiedziała Brenna, puszczając rękę brata, gdy aportowali się tuż za drzwiami wiekowej kamienicy, położonej w niemagicznym Londynie.
Parter i dwa piętra, w sumie pięć mieszkań – jedno duże na górze, po dwa mniejsze na dole. Wszystkie już opuszczone, wszystkie wymagające remontu, chociaż jedno z tych na pierwszym piętrze wyglądało na tyle dobrze, że dało się je doprowadzić do stanu pozwalającego na zamieszkanie dość szybko, wystarczyło je odmalować, wymienić okno i część mebli. Nie wyglądało to w tej chwili szczególnie imponująco, ale Brenna nie szukała przecież wspaniałej posiadłości, a budynku, który mógł przejść z rąk do rąk w mugolskim świecie, z pominięciem Ministerstwa Magii, tak aby niekoniecznie każdy wiedział wśród czarodziejów, że teraz to miejsce należało do niej.
Dumbledore kazał, Brenna musi – to miejsce mogło stać się dla nich bazą wypadową, kryjówką londyńską, alternatywą wobec dziupli Alastora. A i chodziło jej po głowie, aby na pierwszym piętrze przygotować lokal pod siebie, bo już od dawna myślała, że wygodnie byłoby mieć jakiś własny kąt w Londynie. Nie że gdzieś się wybierała z Warowni, przynajmniej na razie – kochała Dolinę Godryka – ale w obliczu tego, co wyprawiało się w stolicy, nie zaszkodziło posiadać miejsce, w którym można przenocować albo urządzić drobne zebranie na uboczu. W jej skrytce Gringotta było dość pieniędzy, żeby mogła sobie pozwolić na takie fanaberie, a rozkaz Dumbledore’a stał się tylko ostatecznym bodźcem do decyzji.
Wątpiła, by Erikowi cokolwiek się tutaj spodobało, ale ostatecznie nie mieli tutaj urządzać bali, a prowadzić podziemną działalność.
– Napisałam też do jednego człowieka w sprawie posiadłości położonej w północnej Anglii, kiedyś należała do czarodziejów, teraz jest od dawna opuszczona… gdybyśmy potrzebowali czegoś poza miastem. Jest podejrzanie tania, więc najpierw muszę sprawdzić, czy się nie rozsypuje, ale póki co wygląda to obiecująco. No i kupiłam nieduży dom w Kniei – paplała, podchodząc do schodów. Te były w dobrym stanie, chociaż gwałtownie wymagały mycia: na całe szczęście kilka chłoszczyć powinno załatwić sprawę i nie musiała załatwiać tego po mugolsku. Pociągnęła za balustradę, upewniając się, że ta została solidnie zamocowana i nie urwie się pod dotykiem. - Skoro są Strażnica i Warownia, to chyba będzie wszystko. Chyba że powinnam pomyśleć jeszcze o czymś za granicą? Tak na wszelki wypadek...
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.