13.08.2024, 14:58 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:55 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Kwiaty Samotniczki
To było jedno z tych wezwań, których nie wolno bagatelizować, ale które okazało się, szczęśliwie dla wszystkich zainteresowanych, mniej poważne niż mogłoby się wydawać. Zaginięcie dziecka w Little Hangleton, podejrzenie porwania – coś takiego natychmiast postawiło na nogi kilku Brygadzistów, w tym Brennę, która w teorii kilka minut wcześniej skończyła zmianę nocną. W takiej miejscowości mogło to oznaczać, że dziewczynka została wyssana przez jakiegoś wampira, złożona w ofierze w czarnomagicznym rytuale i całe mnóstwo innych, najpaskudniejszych rzeczy. Jej poszukiwania na szczęście zakończyły się jednak szybko: okazało się, że młodej nikt nie porwał, z położonego na skraju lasu domu wymknęła się jakimś cudem z własnej, nieprzymuszonej woli, uszkodzenie zamka zapewne powstało naturalnie, i to niekoniecznie dzisiaj, a wilcze zmysły pozwoliły wywąchać zaginioną śpiącą pod krzewem w lesie, w zaledwie godzinę po dokonaniu zgłoszenia, gdy nad Little Hangleton na dobre wstał już dzień.
Brenna wyciągnęła dziewczynkę spomiędzy gałęzi, nie zwracając nawet uwagi na pyłek, który osiadł na jej ubraniu, twarzy i wplątał się we włosy. Zapach, wwiercający się niemal w wilcze nozdrza, gdy stała się znów człowiekiem nie zwracał nawet szczególnie uwagi. Dzieciak tulił się do niej, i po przebudzeniu zdawał w zupełnej panice, ale Brenna zwaliła to na karb przerażenia, nie dopatrując się w zachowaniu dziecka niczego nadnaturalnego.
To że poczuła się nagle dziwnie samotna, kiedy oddawali młodą w ręce rodziców i patrzyła, jak obejmują się z ulgą, zwaliła na zmęczenie. Poczucie chłodu, ogarniające powoli ciało, gdy dopełniali formalności, spisując podstawowe informacje – mogło wynikać z tego, że poranek był chłodny, las był pełen rosy i wilgoć pozostała jeszcze na ubraniach, a ona w pośpiechu zostawiła marynarkę w Biurze. Nieprzyjemne uczucie, które zaczęło szarpać wnętrzności, kiedy wyszli, i Brygadziści z rannej zmiany teleportowali się, by załatwić resztę papierologii, w pierwszej chwili trochę ją przeraziło, bo było jakoś tak znajome, zaraz jednak uspokoiła samą siebie, że przecież to nic – naprawdę mieli dostatecznie wiele okazji, by upewnić się, że więź nie działa.
Tym razem uznała więc, że to stres. I postanowiła zrobić to samo, co zwykle robiła w takich sytuacjach, kiedy zaczynała czuć się nadmiernie przytłoczona światem, a akurat nie trzeba było myśleć o kimś innym: czyli usiąść gdzieś na uboczu i poczekać aż jej przejdzie. Tak samo jak po rozmowie z Dumbledorem ukryła się w ruinach w Dolinie, nie chcąc wracać do Warowni – bo nawet jeśli było tam dość miejsca by być samemu, wolała mieć pewność, że na nikogo nie wpadnie – tak i teraz uznała, że powrót do domu to zły pomysł. Zwłaszcza że teleportowanie się, kiedy zaczynała zżerać cię panika, mogło się skończyć pogubieniem fragmentów ciała.
Brenna nie miała pojęcia, że wybrała cholernie, cholernie źle. Najgorzej jak mogła. Przyszło jej to do głowy jakieś pół godziny później, gdy tkwiła na schodach, pozostałych przy ruinach domu spalonego kilka lat temu w pożarze, i panika zamiast słabnąć, wypełniała ją z każdą chwilą coraz bardziej.
Mogła zobaczyć stąd pojedyncze domy, głównie czarodziejów, którzy osiedli w pobliżu Lasu Wisielców, gdzie rzadziej zapuszczali się mugole, niektóre z nich leżały nawet całkiem blisko, ale zdawało się jej, że jest ostatnią żywą osobą w tej miejscowości. Może na całym świecie. I mogłaby przysiąc, że już nigdy, przenigdy nie będzie jej ciepło.
Jeśli tak czują się Zimni, to do tej pory martwiłam się chyba o nich trochę za mało, pomyślała, przyciskając na moment czoło do kolan i usiłując uspokoić oddech.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.