• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 14 Dalej »
[Maj 1948] There are other ways | Charlotte & Jonathan

[Maj 1948] There are other ways | Charlotte & Jonathan
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#1
16.08.2024, 22:50  ✶  
A więc jednak bywały historie tragiczniejsze od Romeo i Julii, Hamleta, czy nawet samego Edypa. I że też to on sam był jej głównym bohaterem! To znaczy, teraz gdy się nad tym zastanawiał było to raczej dość oczywiste. Selwyn przecież, chociaż sam preferował komedie, miał coś w oczach, co jednogłośnie krzyczało, że idealnie sprawdzałby się na scenie w tragicznych rolach. Na przykład byłby doskonałym Hamletem! Chociaż nie wiedział czy teraz będzie w stanie kiedykolwiek odegrać główną rolę w tej sztuce Szekspira. Nie gdy jego samego dosięgło cierpienie znacznie gorsze od tego, które przeżywał duński książę i młody Selwyn miał teraz wszystkie rozterki dramatu za trywialne.
Jonathan westchnął po raz niewiadomo, który i położył się na trawie, wpatrując się w gwiazdy, jakby miały mu zesłać ratunek z tej tragicznej sytuacji. Od momentu, kiedy ich rodzice wyjawili im swój genialny plan minął dokładnie tydzień. Tydzień podczas którego paradoksalnie nie miał czasu porozmawiać dłużej sam na sam z Charlotte, zbyt zajęty pomaganiem rodzicom w przygotowaniu ich dwudziestej rocznicy ślubu, która odbywała się właśnie dzisiaj. I och, jakie to było paskudnie ironiczne, że to właśnie dzisiaj, w dniu w którym jego rodzice celebrowali swoje małżeństwo wbrew woli rodzinie matki, Tristan i Rosalie Selwyn, postanowili chwalić się wszystkim zaręczynami syna z panną Crouch, ignorując fakt, że żadna ze stron nie paliła się do tego pomysłu.
Dlatego też, gdy Jonathan usłyszał od jakiejś starej ciotki, że ledwie mrugnie okiem, a i on będzie obchodził porcelanowe gody wraz ze swoją wybranką, młody Selwyn uznał, że chyba musi wyjść na ogrodowym dach znajdującego się na angielskiej wsi, lokalu, który jego rodzice wynajęli, i nieco się przewietrzyć.
Najgorsze było to, że nie miał nic przeciwko samej Charlotte oczywiście. I nawet spodziewał się, że rodzina będzie próbowała i tak zorganizować mu kiedyś jakiś ślub. Nie spodziewał się jednak, że będzie to tak szybko (liczył na jeszcze kilka lat niezobowiązującego randkowania z kim zechce) No i przede wszystkim Lottie była jego najlepszą przyjaciółką. A żenienie się z najlepszymi przyjaciółkami, które były zakochane w Nedzie Kelly było czymś czego Jonathan absolutnie nie byłby w stanie zrobić.
Nagle usłyszał czyjeś kroki i podniósł się do pozycji siadu i, pomimo tej całej sytuacji, nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc kto idzie.
– Oh, też miałaś dosyć naszych rodzin moja ukochana? Czyżby to znak, że jednak gwiazdy zadbały o to, abyśmy byli jednością? – spytał z przekąsem, otrzepując nieco swoją czarną szatę, ozdobioną dość minimalistycznym wzorem że złotych róż. Od zakończenia wojny trzy lata temu jego rodzice jakoś naciskali by na wszystkich tego okazjach zawsze zjawiał się w klasycznych strojach, jakby chcieli zaznaczyć, że czarodziejskie społeczeństwo rozkwita na nowo.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#2
19.08.2024, 08:42  ✶  
Charlotte Crouch najbardziej na świecie nienawidziła, gdy ktoś mówił jej, co ma robić.
Nie była wielką buntowniczką, przynajmniej do tej pory. W szkole nauczyciele nie musieli jej często upominać, bo na wyskoki miała ochotę rzadko, a jeśli już jakichś się dopuszczała, potrafiła albo ukryć je przed światem, albo zgrabnie się z nich wyłgać. Z matką darła koty, tym bardziej, im była starsza, ale dotąd dotyczyły one głównie bzdurnych spraw, które nie podobały się pani Crouch. Gdzieś na ramieniu Charlotte zawsze jednak siedział ten czarny, mały demonik, namawiający ją, aby gdy ktoś chciał, by coś zrobiła, postąpić dokładnie odwrotnie.
Tego wieczoru, gdy z kamienną twarzą słuchała rewelacji o własnych zaręczynach, demonik uświadomił jej, że prawdopodobnie spędzi resztę życia robiąc dokładnie to, czego chciała jej matka. Może Charlotte powinna być wdzięczna, że ta wybrała człowieka, którego szczerze lubiła, ale jednak... nie, nie była wdzięczna ani trochę. Ustawione przez nią małżeństwo będzie zaledwie początkiem. Oczyma wyobraźni widziała całą resztę swojego życia, ułożoną pod matczyne dyktando. Nie chodziło tylko o pieniądze, chociaż te były ważne, a matka trzymała na nich łapę, i Charlotte mogła wprawdzie kupić wszystko, na co miała ochotę, ale każdy wypis z rachunku trafiał do rodziców. Cała jej potencjalna kariera też leżała w rękach rodziny i wiedziała, że zadbają, aby nigdy przypadkiem nie usamodzielniła się tutaj za bardzo przez długie, długie lata. Ministerstwo Magii w dużej mierze leżało w końcu w rękach Crouchów. Gdyby chciała trzasnąć tym wszystkim w kąt, postarają się, by nie dostała pracy nigdzie indziej, nie mogła wynająć mieszkania – jasne, pewnie któryś z chłopców przyjąłby ją do siebie, ale nie była pewna, czy jej duma by to zniosła – i by wykluczono ją towarzysko.
No i był jeszcze w tym równaniu Ned oraz zawoalowana groźba matki, że zniszczą mu życie. Charlotte miała dziwne wrażenie, że to niszczenie życia może przyjąć też postać odebrania tegoż – chyba spodziewałaby się po Persefonie Crouch absolutnie wszystkiego. Ned ją kochał. Ona kochała Neda. Mogłaby pewnie z tej miłości zrezygnować, ale po pierwsze nie chciała, po drugie była cała reszta rachunku, czyli wizja wiecznej kontroli ze strony rodziców.
Poza tym kochała też Jonathana, w zupełnie inny sposób niż Neda, i bardzo nie chciała, żeby to ich uczucie zostało absolutnie zrujnowane, kiedy oboje zostaną do siebie przywiązani dlatego, że tak powiedział ktoś inny.
Mogła się poddać, i całe życie być tresowana metodą kijka i marchewki, ale w zamian wieść życie dość wygodne.
Mogła się zbuntować, wyprowadzić z domu i skończyć w Anglii zrujnowana. I przy okazji zrujnować Neda.
Obie te opcje jej nie odpowiadały.
Musiała znaleźć inną drogę.
Złocista szata, o którą poprzedniego wieczora pani i panna Crouch pokłóciły się piekielnie, zaszeleściła, kiedy Charlotte wyszła do ogrodu za Jonathanem i jej cień padł na leżącego w trawie Selwyna.
– Zastanawiam się nad pozbyciem się mojej matki – oświadczyła z pewnym zamyśleniem, a ton i wyraz twarzy sprawiały, że trudno było odgadnąć, na ile poważne są jej słowa.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#3
21.08.2024, 01:49  ✶  
Jonathan spojrzał na nią jedynie, a potem ponownie ułożył się na trawie z rękami pod głową.
– I jesteś pewna, że nie przewidziała takiej sytuacji i nie powiedziała twojemu ojcu, że na jej pogrzebie ma mówić, że jej ostatnim życzeniem było, aby córką wyszła za mąż? – spytał niby to żartem, ale znając matkę Charlotte nie byłoby to niemożliwe. Zresztą jak bardzo nie kochałby (po przyjacielsku) samej Lottie, tak nie miał zielonego pojęcia, czy w tym momencie żartowała, czy też mówiła na poważnie. Bo przecież gdy Charlotte Crouch wspominała o morderstwie należało się liczyć z tym, że gdzieś z tyłu głowy, w wolnym czasie, już planuje jego wszystkie szczegóły.
Sam nawet nie był, aż tak wściekły na swoich rodziców. To znaczy... Miał do nich pretensje, oh zdecydowanie miał do nich pretensje, a zwłaszcza do hipokryzji jego matki, ale gdzieś tam nawet rozumiał, że chcieli dla nich jak najlepiej i byli z siebie szczerze dumni, że udało im się wszystko załatwić tak, aby ich syn skończył żeniąc się z kimś, kogo autentycznie lubił. Chyba nawet zakładali, że Jonathan będzie z tego powodu przeszczęśliwy. Tylko, że nie był. Miał takie wewnętrzne przeczucie, motywowane nie jasnowidzeniem, a znajomością wielu dramatów, że to małżeństwo nie skończyłoby się dobrze. Że byłoby pelne frustracji, że ktoś zdecydował za nich i wtrącających się w ich życie rodziców, co mogłoby ostatecznie doprowadzić do rozpadu tej przyjaźni, a tego by chyba nie przeżył. Nie po to przecież próbował kiedyś przekonać skrzaty w Hogwarcie, aby wniosły łóżko godne księżniczki (z baldachimem!) do jej pokoju, aby teraz to wszystko tracić!
– A jak Ned? – spytał zerkając w jej stronę, a w jego głosie dało się słyszeć zmartwienie, bo nawet jeśli Jonathan uważał, że to on był głównym męskim bohaterem tej tragedii, tak nie zazdrościł tej sytuacji Nedowi Kelly. – Wiesz. Jeśli... Jeśli dojdzie do tego... Ślubu, to ja nie mam nic przeciwko temu, abyście dalej byli razem.
Coś przecież wymyślą. Zawsze potrafili coś wymyślić. Przecież po to właśnie były zawierane w Hogwarcie przyjaźnie, prawda? Aby w sytuacjach takich, jak ta razem coś wykombinować.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#4
21.08.2024, 15:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.08.2024, 15:42 przez Charlotte Kelly.)  
– To byłoby niefortunne, bo musiałabym pozbyć się również ojca – odparła Charlotte gładko. A chociaż po tylu latach jej skomplikowana relacja miłości i nienawiści z matką zaczęła jednoznacznie przechylać się ku nienawiści właśnie, to ojca, nawet jeżeli surowego i nadmiernie kontrolującego, Charlotte wciąż darzyła pewnym uczuciem. Dla Persephony dzieci były zaledwie obowiązkiem i czymś, co miało utrzymać pozycję rodu, ale Charlotte lubiła wierzyć, że ojciec miał do nich odrobinę przywiązania.
Ostrożnie usiadła na trawie, starając się nie pobrudzić nadmiernie szaty… a potem, po jakichś dziesięciu sekundach, poprawiła się, by rozsiąść się wygodnie, bo właściwie to dlaczego miało ją obchodzić, że tę szatę zniszczy? Kupili ją rodzice, a ona w tej chwili była na nich absolutnie wściekła, i nieważne, że postawiła się matce dziś rano z uporem godnym lepszej sprawy, że ubierze się na złoto, i nie założy zieleni, i nieważne, że Persefona lubi zieleń i była w Slytherinie.
– Johny, naprawdę wyobrażasz go sobie jako kochanka żony innego? – spytała z odrobiną irytacji, zwracając na niego spojrzenie jasnych oczu. – Ned uważa, że powinnam po prostu powiedzieć „nie” i wprowadzić się do niego. Ja uważam, że jeśli to zrobię, po pierwsze moja matka sprawi, że on zniknie w tajemniczych okolicznościach, po drugie, nawet jeśli nie, ja zamorduję kogoś w afekcie, jeśli miałabym mieszkać w tej ciasnej kawalerce w niemagicznym Londynie.
Charlotte nie była Julią z Szekspira. Brała pod uwagę takie rzeczy jak to, że jej chłopaka ktoś może zamordować i że przywykła do pewnego statusu – byłaby w stanie, tak uważała przynajmniej, żyć na znacznie niższej stopie życia, ale przecież nie mogli zacząć zupełnie bez pieniędzy! A tak się składało, że rodzice zaczęli uważnie pilnować jej finansów. Pewnie tych Selwyna teraz też będą bardziej pilnowali. Rodzice Anthony’ego i Morpheusa nie byli też pewnie zachwyceni, gdyby ci wypłacili ogromną sumę pieniędzy, by podarować ją mugolakowi. A sami byli dopiero na początkach ścieżki zawodowej…
- Poza tym nie chodzi o niego. Twoja matka ma może jeszcze odrobinę rozsądku, ale wyobraź sobie, że m o j a zostanie twoją teściową.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#5
24.08.2024, 00:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.08.2024, 00:21 przez Jonathan Selwyn.)  
– Rzeczywiście byłoby to nieco niefortunne – przyznał, zastanawiając ilu członków własnej rodziny tak naprawdę byłaby w stanie zabić Charlotte.
Jonathan nie odpowiedział od razu, a zamiast tego jakoś tak wbił wzrok w swoje dłonie, czując jak jego twarz robi się nieco cieplejsza, a jego ciało, pierwszy raz od dawna, muska emocja taka jak wstyd i towarzyszące niej poczucie niezręcznego zakłopotania.
Charlotte miała rację. Nie, nie wyobrażał sobie tego. Ned był naprawdę porządnym czarodziejem, z którym świetnie się spędzało czas i z którym rozmowy zmuszały młodego Selwyna do coraz intensywniejszego weryfikowania wpojonych mu przez rodzinę poglądów. Nie chciał zasugerować, że... To nie tak... Nie, że się już poddawał i zniżał Neda to takiej funkcji po prostu... Sam nie wiedział co po prostu. Sam już nic nie wiedział. Nie chciał jednak dopuścić do tragedii i zrobić przykrość Lottie. Musiał coś wymyślić. Musiał...
Przygryzł wargi i wstał nagle, zwracając spojrzenie brązwych oczu w stronę Charlotte. Teraz Selwyn, napędzany poprzednim poczuciem wstydu i chęcią zrekompensowania się za tamten pomysł, czuł przepływającą przez niego motywację do działania. Lottie się myliła. Tu właśnie chodziło o Neda. O Neda i nią samą. On by sobie poradził ze wszystkim. Z teściową. Szybkim zamknięciu w jednym związku. Wszystkim. Ale nie mógł tego zrobić im. Nie po to byli przyjaciele.
– Nie. Masz rację. Przepraszam – powiedział pewnym siebie tonem głosu. – Ned ma rację. Ty też masz rację. Trzeba coś wymyślić. Zrobimy inaczej. – Z tymi słowami Selwyn zaczął ściągać z siebie swoją szatę, pod którą miał ciemne spodnie i jasną koszulę. – Masz jakiś alkohol? Oblejemy mnie nim. Udam pijanego, wyjdę do gości ze źle zapiętą koszulą, powiem kilka rzeczy i zrobię widowisko, takie że każdy zrozumie, że zerwiesz ze mną zaręczyny – tłumaczył jej swój przebiegły plan, który wymyślił na bieżąco, spod fałd szaty, która jakoś, jak na złość, nie chciała dać się zdjąć, a zamiast tego oplotła jego twarz, sprawiając że każde słowo przez niego wypowiedziane, zamiast genialnie, brzmiało trochę niewyraźnie. – O. Możesz rzucić we mnie zaręczynowym pierścionkiem. –Jonathan i tak go nie lubił. Po pierwsze nie wybierał go on, a jego rodzice, utrzymując cały pomysł zaręczyn w tajemnicy, a po drugie uważał to za skandal, że tylko Charlotte otrzymała jakiś element biżuterii. Zasługiwał na sygnet! – Spokojnie. Jestem aktorem. Artystą. Wszyscy jedynie powiedzą, że wielkie talenty muszą być kontrowersyjne, zapiszą to jako śmieszny incydent w moich biografiach, a ty i Ned będziecie mieć spokój. A jak to nie wypali to nie wiem, podobno Egipt jest całkiem ładny i... Lottie, możesz mi pomóc to ściągnąć? Chyba utknąłem.
W tej szacie musiało być coś ewidentnie podłego, bo nie ważne jakby próbował, nie mógł się z niej odplątać, a z każdym swoim ruchem pogarszał sprawę. Było tam jakieś zapięcie, o którym zapomniał? Rosierowie nagle postanowili tworzyć jednorazowe szaty, bo raz założone były z ich właścicielem aż do śmierci?
– Albo wiesz co? Zostaw tak. Będzie jeszcze lepszy efekt. Tylko pomóż mi zejść po schodach.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#6
24.08.2024, 22:44  ✶  
Charlotte przyglądała się Jonathanowi, walczącemu z tą szatą, proponującemu, że zrobi z siebie idiotę, z nieodgadnioną miną. Ze strony kogoś innego byłoby to ogromne poświęcenie – ściągnięcie na siebie gniewu rodziców, zepsucie sobie reputacji – ale Jonathan akurat kochał ściągać na siebie uwagę i mało przyjmował się opinią innych. Nie oznaczało jednak, że to nie jest żadne poświęcenie. I że nie byłby w stanie zrobić jeszcze więcej, bo, niestety, był: Jonathan Selwyn był fascynującym przypadkiem człowieka, który pozostając okropnym narcyzmem, był przy tym niemożliwym altruistą. Charlotte, gdyby go nie poznała, nie uwierzyłaby, że takie połączenie jest w ogóle możliwe.
– Ty głupi Gryfonie – powiedziała w końcu, niemalże czule, głosem kontrastującym z wypowiadaną obrazą. Nie używała takiego tonu często. Właściwie to prawie nigdy. Jeśli ktokolwiek go u niej słyszał, to tylko oni, trójka przyjaciół i może Ned, ale nawet w ich przypadku nie następowało to częściej niż raz na kilka tygodni czy nawet miesięcy. Wyciągnęła ręce, ale nie by pomóc mu pozbyć się tej szaty, a zmusić, aby znów usiadł spokojnie i by ją poprawić, tak aby wróciła na miejsce. – To nie ma sensu, Johny. Musieliby cię najmniej nakryć w łóżku z moim kuzynem, i to w tyle osób, by nie dało się ukryć, co się stało. A wtedy tylko zaręczą mnie z kimś innym. Oczywiście, wtedy mogłabym zabić takiego narzeczonego i przez rok mieć spokój, nosząc żałobę, ale ktoś zorientowałby się, że coś jest nie tak najdalej przy drugim… – westchnęła, wygładzając ubranie Selwyna. Na ile mówiła poważnie o tych wszystkich mordach? Może sama nie wiedziała. Była blondynką o niebieskich oczach, a jej twarz wciąż była jeszcze delikatna tą delikatnością bardzo młodej dziewczyny. Gdyby nie sposób, w jaki patrzyła, mogłaby wyglądać niewinnie… ba, wyglądała czasem, gdy jej na tym zależało. Nie podejrzewało się takich kobiet o mordercze intencje. Ale Charlotte Crouch zapewne mogłaby kogoś zabić – pytaniem pozostawało, czy w tej sprawie faktycznie posunęłaby się tak daleko.
Prawdopodobnie przynajmniej przyszło jej to do głowy.
I zależało w dużej mierze od tego, kim byłby ten narzeczony.
– Być może to ja powinnam wynieść się do Egiptu. Tam moja matka by mnie nie dopadła – dodała, a jej usta wykrzywiły się w nieładnym grymasie. Ned był istotnym czynnikiem jej niechęci do tych zaręczyn, ale jeszcze istotniejsze było zrozumienie, że jeżeli się na to zgodzi, całe lata spędzi robiąc dokładnie to, czego chciała Persephona. Będą na nią naciskać w każdej sferze życia: towarzyskiej, zawodowej, finansowej. Oczywiście, Charlotte i Jonathan pewnie kiedyś zdołaliby zbudować sobie pozycję dostatecznie mocną, by tego uniknąć, ale kiedy to nastąpi? Za dziesięć lat? Piętnaście? Dwadzieścia?
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#7
26.08.2024, 10:38  ✶  
Dalej walczył z szatą w pełni gotowy zrobić to, co właśnie zapowiedział, kiedy Charlotte skutecznie go powstrzymała, a ton głosu, z którym wypowiedziała te słowa, jasno wskazujacy, że dalej tak naprawdę go uwielbia, sprawił, że zamiast się wykłócać po prostu grzecznie usiadł na trawie i dał jej poprawić swoją szatę. Zdardziecki material tym razem nie sprawiał żadnych problemów i już po chwili zakrywał koszulę i spodnie Selwyna.
– Zadziorna Puchonka – mruknął, ale z sympatią, bo przecież nie mógł pozostawić tego bez komentarza. Westchnął ciężko, próbując poprawić swój plan, nawet jeśli coraz mniej brzmiał jak coś, co naprawdę by mogło wypalić. – A którym kuzynem?
Teoretycznie znał dobrze jednego jej kuzyna, ale paradoksalnie potrzebował jeszcze chwili, by uznać, że on i Anthony w łóżku to koncept, który mu się całkiem podoba i potrzebował jeszcze dłuższej chwili, by dowiedzieć się, że na tamtym etapie Anthony już miał podobne odczucia.
Wyglądało jednak na to, że potrzebowali jakiegoś planu, który załatwi sprawę raz na zawsze. Tylko nic konkretnego nie przychodziło mu jeszcze do głowy. Niby mogliby zniknąć oboje na kilka dni, a potem oświadczyć wszystkim, że tak się w sobie zakochali, że wzięli szybko ślub (którego oczywiście by nie wzieli), ale niestety jego matka mogłaby to bardzo szybko zweryfikować za pomocą nici, bo po kimś w końcu tę zdolność odziedziczył. Eh, on naprawdę był Hamletem tej dekady. I kolejnej też, bo ta w sumie zaraz miała się skończyć.
– Byłabyś klejnotem w koronie Egiptu, ale obawiam się, że Ned nie opala się równie dobrze, co ty i zamiast chłopaka miałabyś pomidora – powiedział,  bo przecież kwestia opalenizny była ważnym czynnikiem wyboru miejsca do ucieczki. – Chyba, że miałaś na myśli ucieczkę samej. Wtedy byłoby mu zbyt smutno, a w smutku nie jest mu do tej uroczej twarzy. No i tęskniłabyś za mną.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#8
28.08.2024, 21:37  ✶  
– Mógłbyś wybrać – odparła Charlotte, a w jej głosie zadźwięczało rozbawienie, mimo tego, jak paskudny był to wieczór: tak paskudny, że po uświadomieniu sobie paru spraw na temat swojego życia i swojej przyszłości faktycznie została owładnięta wizjami pozbycia się własnej matki. Ale Jonathan niemal w każdej sytuacji potrafił ją rozbawić.
Nie żeby Crouchówna faktycznie podejrzewała licznych kuzynów o zainteresowanie mężczyznami. Spodziewała się tego głównie po Anthonym.
Nie myślała w tej chwili o planie: takim faktycznym, który mógłby nie tylko wyzwolić ich oboje od mariażu, którego nie wybrali sami, ale też dać się jej wyrwać spod kurateli rodziny. Zdawało się to niemożliwe, bo gdzie w Anglii by nie została znaleziona? Jak mieliby z Nedem ot tak dać sobie radę poza nią? Nie przyszło jej na razie do głowy, że faktycznie mogłaby zrobić z tym coś więcej ponad zabójstwo doskonałe – a i w tym nie zbliżyła się jeszcze nawet do fazy układania strategii, w jaki sposób to załatwić, aby nie trafić do Azkabanu.
– Dlaczego to miałby być problem? Gdyby wyglądał jak pomidor, wyglądałabym obok niego jeszcze lepiej. Ale masz rację, Egipt to fatalny pomysł, po prostu fatalny. Niemal na pewno jakiś szejk chciałby mnie pojąć zaraz za żonę, a mnie zupełnie nie odpowiadają te długie brody i nakrycia głowy, ni trochę taki mąż by mi się nie podobał – oceniła kapryśnie, nie uśmiechając się przy tym ani o jotę, jakby mówiła zupełnie poważnie… Po prawdzie był to trochę żart, a trochę nie, bo Charlotte w swojej pysze oczywiście oczekiwała wręcz, że przyciągnęłaby szybko zainteresowanie jakiegoś szejka albo nawet dwóch. – Och, dałabym sobie radę doskonale. Martwiłabym się raczej, jak t y byś sobie poradził, ale tak sobie myślę, że gdybym znikła z widoku, mógłbyś wreszcie faktycznie stać się centrum uwagi. Teraz ciągle cię przyćmiewam, to fatalnie wpływa na twoją pewność siebie – oświadczyła, jakby Jonathan wcale nie był jednym z najbardziej pewnych siebie ludzi pod słońcem.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#9
31.08.2024, 20:57  ✶  
– Oh, naprawdę? To w takim razie chyba się jednak skuszę. Pomyślmy... Hm, nie wiesz co? Chyba jednak muszę odmówić. Myślę, że z twoich kuzynów mógłbym się znaleźć w łóżku jedynie z naszym drogim Anthonym, ale obawiam się, że na pewno by mi odmówił, a jeśli nie mógłby to być Anthony to jednak nie chcę żadnych twoich kuzynów w łóżku – powiedział, przyjmując żartobliwy ton głosu. Nie był jednak głupi. Widział przecież, gdy jeszcze byli w Hogwarcie, że ich drogi przyjaciel zaczął unikać przebywania w łazience w tym samym czasie co on, a to prowadziło do pewnych oczywistych wręcz wniosków – Shafiq nabawił się kompleksów odnośnie własnego ciała i najwyraźniej obserwowanie Jonathana bez ubrań, który mógłby bez problemu być inspiracją niejednej rzeźbiarki, jedynie je zaogniało. Selwyn uważał, że było to o tyle bez sensu, że ich przyjaciel nie miał się czego powstydzić, ale wiedział też, że czasem rozsądek mówił jedno, a głowa drugie. Może kiedyś będzie musiał zamknąć się sam na sam z drugim czarodziejem i wyjaśnić, że jest nawet bardziej niż wystarczający wyglądowo, ale miał na razie zdecydowanie za dużo innych problemów, by o tym myśleć.
– Każdy szejk po pierwsze za bardzo bałby się do ciebie podejść moja kochana – powiedział i nagle, przez tę krótką chwilę, dręczące go zmartwienie przestało istnieć. Nagle byli po prostu dwójka przyjaciół, droczących się w najlepsze w pewna piękną majową noc, kiedy niebo zdobiły miliony gwiazd, a wokół roztaczał się zapach kwiatów, tak jak na wiosnę na błoniach Hogwartu. Gdyby wystarczająco dobrze się skupić mógłby nawet udawać, że wciąż są w szkole, a problemy dorosłego życia ich nie dotyczą. – Lottie, proszę cię. Naprawdę nie widziałaś, że wszystkie oczy dzisiaj były zwrócone na mnie? Zresztą spójrz na gwiazdy. Gdy tylko wyszedłem zaczęły świecić jaśniej. Nie zdziwiłbym się nawet gdyby teraz nagle zaczęły spadać i rzucać się w objęcia śmierci, bo pewnie uświadomiły sobie, że lśnię jaśniej od nich, ale nie martw się moja droga. Jesteś zaraz po mnie, na drugim miejscu.
Uśmiechnął się, ale zaraz potem jego uśmiech nieco przygasł. Chwila minęła. Zmartwienia powróciły. Zamiast komedii nastała tragedia.
– Ale tak na serio, co my zrobimy Lottie? Nie chcę brać z toba ślubu jeśli nie chcesz.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#10
02.09.2024, 08:42  ✶  
– Obawiam się, że gdybyście nie byli zajęci całowaniem, i tak wszyscy uznaliby, że jesteście po prostu dobrymi przyjaciółmi, którzy się spili i zasnęli na jednym łóżku – odparła Charlotte: niemalże z rozbawieniem. Podwójnym, czy potrójnym nawet, bo z jednej strony przecież widziała, jak Anthony w pewnym momencie zaczął unikać odwiedzania łazienki prefektów, gdy był tam Jonathan – bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że powodu nie stanowiły żadne kompleksy. Z drugiej pomyślała, że mogliby mieć i rację, bo czy nie zdarzało się, że niektórzy z ich czwórki zasypiali gdzieś obok siebie, na kanapie w hotelowym apartamencie podczas wakacji, na tym samym łóżku w domu któregoś z nich, pokonani późną porą i rozmową czy nawet alkoholem, popijanym mniej lub bardziej ukradkiem.
– Potrafię wydawać się bardzo nieszkodliwa, oboje wiemy, ile razy nas to wyciągnęło z kłopotów – parsknęła i oparła po prostu głowę o jego ramię, spoglądając w górę, ku tym gwiazdom, które niby to miały świecić jaśniej, specjalnie na jego cześć. – Widzisz, przy mnie one aż przygasają, bo nie chcą nawet próbować konkurować z moim blaskiem – odparła, odrobinę kapryśnie, w tej wiecznej rywalizacji, jaką toczyli mniej więcej odkąd skończyli czternaście lat czyli „jestem ładniejszy/a i mądrzejszy/a od ciebie.” Palmę pierwszeństwa bez protestów przyznawała mu jedynie w graniu ról – tak jak on jej w byciu bardziej bezlitosną.
Ten głupi Gryfon zresztą w ogóle nie umiałby być bezlitosny.
– Po prawdzie najchętniej nie wychodziłabym za mąż w tej chwili wcale – powiedziała, już poważniej, a z jej ust wyrwało się westchnienie. – Najbardziej chciałabym podróżować, dość mam tych nudnych papierów i kruczków prawnych. Ned się oświadczył, a ja zupełnie nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nawet pomijając to, że oficjalnie jestem zaręczona z tobą, co było piękną wymówką. Dlaczego ludzie tak się spieszą do tych obrączek na palcach? – spytała krytycznie, unosząc dłoń i przyglądając się pierścionkom na swoich szczupłych palcach, klejnotach rodowych Crouchów, a na jej twarzy pojawił się pewien namysł. Podsunęła rękę prawie pod nos Jonathanowi. – Mam takie wrażenie, że jakbym je sprzedała, to na jakąś podróż by wystarczyło. Mogłabym zabrać ze sobą Neda. Poza tym jakby matka się dowiedziała albo jakbym sprzedała je jednej z tych pań, których nienawidzi, to mogłaby paść na zawał: a ja już nic nie musiałabym robić.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Jonathan Selwyn (3226), Charlotte Kelly (3038)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa