Wyjrzał z zaułka, nie chciał trafić nagle na bandę mugoli, skoro już się teleportował. W sumie o tej porze było już względnie spokojnie, dlatego też po chwili wychynął na chodnik i zaczął zmierzać w stronę cyrku Bellów. Nawet nie podejrzewał jeszcze, ze za chwilę natknie się na niezwykle niecodzienną scenę. Pogrążony w swoich myślach i zarazem próbujący przypomnieć sobie wszelkie możliwe klątwy, które zmieniały ludzi w zwierzęta nie zauważył, że źle skręcił i wylądował w zaułku prowadzącym do do drzwi do piwnicy, z której dochodziła głośna muzyka. Otrząsnął się po chwili, żeby zdać sobie sprawę, że jest nie tu gdzie powinien. Przed oczami miał równie niecodzienną scenę, bo kto w obecnych czasach widzi dwóch mężczyzn w zaułku, którzy pochłonięci są w pocałunku - aż zamrugał czy dobrze widzi. Przełknął ślinę i jak mógł najciszej zaczął się wycofywać, nie chciał dać się złapać na "podglądaniu", nawet jeśli wyszła całkowicie przypadkiem. Prze chwilę zastanowił się, czy faktycznie było t coś tak niecodziennego? Owszem widział tam dwóch mężczyzn, ale czym to się różniło od tego, gdyby jeden z nich był kobietą? Przecież miłość nie wybierała i jeżeli każdej ze stron to pasowało to dlaczego miałoby być inaczej? Wtem przypomniał sobie o podejściu społeczeństwa, szczególnie tego czarodziejskiego, gdzie podobne sytuacje spotkałyby się z ostracyzmem społecznym każdego zaangażowanego w taki rodzaj miłości. Westchnął nie rozumiał do końca dlaczego ludzie musieli wtrącać się w sprawy innych? Bali się tego czego nie rozumieli? Uderzył go fakt, że przecież tego samego dotyczyły związki między czarodziejami o odmiennych statusach krwi, jeżeli czysto krwisty chciał się związać z mugolaczką to w wielu rodach musiał liczyć się z wykluczeniem. Odwrócił się odchodząc i cały czas myśląc dlaczego ludzie nie mogą akceptować innych takimi jakimi są - tamta dwójka nie wydawała się mniej szczęśliwa niż dowolna inna para, która okazywała sobie czułość - trochę tolerancji jeszcze nikogo by nie zabiło. Wszystkim należało się prawo do wyrażania miłości nie tylko w ciemnych zaułkach i po kryjomu - ale dobrze wiedział, że konserwatywne głowy nie były w stanie sobie tego wyobrazić.
Tak pochłonięty myślami nadętym wszystkim doszedł w końcu do miejsca, gdzie rozbił się cyrk Bellów. Otrząsnął się, pozbywając się myśli z głowy, teraz potrzebował się skupić. Poprawił torbę na ramieniu i zaczął szukać przyczepy Fiery. Dobrze, że mu opisała jak ona wygląda, bo inaczej by słodził i pukał do niemal każdej. Ale wreszcie stanął przed tą właściwą i zapukał do drzwi.