• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[23.08.1972] The scent of tarragon. Charles and Scylla

[23.08.1972] The scent of tarragon. Charles and Scylla
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#1
11.09.2024, 13:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.09.2024, 18:57 przez Charles Mulciber.)  
23 sierpnia 1972

Nie każdy wiedział, że sproszkowane składniki uwalniają swoją moc inaczej, niż te pozostawione w kawałku. Suszone zioła zwinięte w kadzidła paliły się dłużej, lecz ich moc była mniej intensywna, gdy żar stopniowo zajmował blaszki ilościowe, ale nie radził sobie tak dobrze z większością włókien, które utrzymywały sztywność rośliny. W zależności od typu i gatunku, do problemu można było podejść w dwojaki sposób: pozostawić rośliny takimi, jakie były, by dać im czas na zostanie pożartymi przez płomień, lub też wysilić się nieco i pomóc im rozbić najtwardsze elementy, a następnie zlepić je ponownie łatwopalną żywicą lub innym medium, które utrzyma proszek w całości i pozwoli mu wydzielać swoją magię w nieco bardziej gwałtowny sposób. Sama żywica również mogła mieć swoje właściwości... Było wiele możliwości, wiele sposobów wykorzystania składników.

Charlie zdecydował, że kadzidła potrzebne dla jednego z pacjentów pani doktor Dolohovej muszą mieć nieco szybszy, gwałtowny proces spalania i wydzielania swojej magii, jak przepisała Annaleigh. Suszone liście i łodygi zioła musiały zostać oddzielone od kwiatów, które mogły zaburzyć proces działania. Zioło pachniało ładnie, chociaż jego zapach długo utrzymywał się na palcach. Charliemu to nie przeszkadzało, gdy zdążył nawyknąć do unoszących się wokół aromatów, które czepiały się włosów, skóry i ubrań niczym naturalne perfumy, nadając pracowni inny zapach każdego dnia, w zależności od tego, nad czym Charlie właśnie pracował.

Dzień pracy chylił się ku końcowi. Pani doktor czasem pracowała do nocy, lecz gdy miała popołudniową zmianę w szpitalu, Charles mógł skupić się na dokończeniu swoich obowiązków i powrót do domu o całkiem przyzwoitej godzinie. Choć nie pracował dla Anny długo, zaczął wpadać w przyjemny rytm pracy jej gabinetu. Bycie asystentem jednak nie było tak przykre, jak spodziewał się początkowo a mnogość zajęć nie pozwalała mu się nudzić.

Popołudnie wypełniał przyjemny, monotonny dźwięk kamienia trącego o kamień, gdy Charlie ucierał składniki w moździerzu. Tłuczek był ciężki, ale dobrze leżał w dłoni, a użycie zwykłej siły ramion pozwalało uzyskać lepszą konsystencję aniżeli zaprzągnięcie do pracy magii. Młody Mulciber skupił się na działaniu, zupełnie ignorując otoczenie, zanurzony we własnych myślach, dodając co jakiś czas kolejne ususzone liście estragonu. Cytrus i nuty kwiatowe uzupełniały zapach ziela.
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#2
11.09.2024, 21:09  ✶  
Zanim usłyszała jego nazwisko z ust Peregrinusa, przeczytała o nim w gazecie. Nie wyniosła wiele z treści tego wywiadu, choć pamiętała, że patrząc na jego półnagie zdjęcie doszła do wniosku, że dobrze mu z oczu patrzy. Tak naprawdę jedynym, co wiedziała o Charlesie, było to, że zajmuje się wyrobem świec i w niedalekiej przyszłości jedna z nich zapłonie po raz ostatni na grobie członka jego rodziny.
Oczywiście nie chodziło o taką o wątpliwym kształcie. Scylla odnosiła wrażenie, że byłoby to zbyt kontrowersyjne posunięcie, choć przesłanki do tego niechybnie były.
Stała w przejściu. Głowę miała przechyloną w bok, wspartą wraz z ramieniem o framugę drzwi. W ręce trzymała spodek od filiżanki, na którym leżały dwa ciastka. Obserwowała w ciszy pochłoniętego pracą chłopaka, zastanawiając się, czy mu powiedzieć. Chyba sama na moment się zamyśliła, wprawiając myśli w rytm stukającego kamienia, bo gdy wyrwała się w końcu z transu, nie była pewna, ile czasu trwała w ciszy i bezruchu.
- Moje kondolencje - odezwała się nagle, wbrew własnej woli. Chyba zaskoczyła siebie samą, bo rozszerzyła swe sarnie oczy bardziej niż powinna być w stanie i przez jej twarz przemknęło wszystkie pięć etapów żałoby za dobrym pierwszym wrażeniem.
Jak miała z tego wybrnąć? Powiedzieć, że to z powodu nowej pracy? Nie mogła, to by sugerowało, że z Panią Dolohov się źle pracowało, a Scylla po pierwsze nie rozumiała animozji pomiędzy nią a jej mężem, a po drugie byłoby to wobec Annaleigh bardzo niemiłe. Miała się wykręcić, że współczuje mu ścierania ziół moździerzem? A co jeśli tę pracę lubi? Co jeśli to jego hobby? Wtedy Charliemu byłoby przykro i to też pewnie przekreśliłoby ich ewentualną przyjaźń.
Ech, aż się chciało przeklinać.
Scylla była bardzo zdesperowana jeśli chodzi o zdobywanie przyjaciół. Cierpiała na spory deficyt na tym polu. Co więc zamierzała zrobić z faktem, że zaczęła tę znajomość w najgorszy możliwy sposób? Postanowiła to w swojej nieogarnionej mądrości zignorować.
- To dla ciebie - wypluła wręcz te słowa, biorąc pod uwagę szybkość, z jaką je wypowiedziała, a następnie równie błyskawicznie podeszła do blatu, przy którym siedział Mulciberem i postawiła przed nim talerzyk z ciastkami. Jedno było ciemne, drugie jasne. Zdecydowała się na taktykę o nazwie szybka zmiana tematu.
Momentalnie zabrała ręce i zaplotła je za plecami, ani przez chwilę nie nawiązała z chłopakiem kontaktu wzrokowego. Jeszcze chwilę temu nie miała oporów, by się gapić na niego jak cielę na malowane wrota, ale teraz stał się realnym człowiekiem zamiast obiektem badawczym jasnowidza, więc na pierwszy plan wskoczyła trema.
- Już nie chcesz robić świeczek? - Zapytała, aktywnie zmuszając się, by podnieść wzrok na jego twarz, ale nadal nie znajdując jego oczu. Zapomniała się też przedstawić, więc powiedziała drugie, co przyszło jej na myśl. Pierwszym nadal była ta przeklęta śmierć w jego familii.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#3
11.09.2024, 21:57  ✶  
Słoneczne popołudnie w pracowni miało nie być przerywane niczym niespodziewanym lub niestosownym. Słońce zniżało się ku zachodowi, ale świeciło od południa, a jego ciepłe promienie wpadały przez duże okno. Czego chcieć więcej?

Z pewnością nie kondolencji.

Tłuczek wypadł mu z dłoni, z głośnym stuknięciem uderzył w stół, potoczył się po nim aż do krawędzi i spadł, z hukiem spadając na podłogę. Charlie wiedział, że jego narzędziu nie stanie się nic złego i to bardziej o stan podłogi się bał. Przynajmniej pocisk ominął stopy, bo te, obute jedynie w lekkie, materiałowe buty, nie ostałyby się w całości po spotkaniu z tak ciężkim kawałkiem granitu.

- ...przepraszam bardzo?! - Zawołał zaskoczony, obracając się w stronę dziewczęcia, którego pojawienia się nie zwiastował nawet szmer. I sam nie wiedział, co ma myśleć! Nie widział jej tu wcześniej, nie miał pojęcia, czy to pracownica, czy pacjentka, czy po prostu ktoś nawiedzony, kto zgubił drogę i w jakiś sposób znalazł się w pracowni! Na szczęście Charlie nie wnikał w dziwne powitanie, bo i doszedł do wniosku, że może mu się przesłyszało. Nikt przecież nie był bliski umierania w jego rodzinie, no, poza nim samym, te dwa tygodnie temu. To musiał być dziwny żart lub pomyłka. - Wszystko w porządku? - Zatroszczył się od razu o nią, bo nie wyglądała jak ktoś, kto wiedział, gdzie i po co przyszedł. A jednak, nieznajoma musiała wiedzieć więcej, niż sobą prezentowała, bo przyniosła mu ciasteczka.

Charlie nie miał pojęcia, co o tym myśleć.

- Dziękuję. - Odezwał się w końcu, spokojniej, mniej nerwowo, chcąc jednocześnie wpłynąć na szybkość mówienia dziewczęcia. Jeszcze trochę przyspieszy, a jej słowa zleją się w niezrozumiały szum. - To bardzo miłe z panienki strony. - Dodał, podnosząc się z miejsca i schylając pod stół, by podnieść tłuczek. Podłoga nie pękła. Miał szczęście.

Odniósł wrażenie, że była jak wystraszone zwierzątko, jak dziki kot, który bardzo pragnie ludzkiego towarzystwa, ale prędzej podrapie, niż da się pogłaskać. Dlatego Mulciber trzymał ręce przy sobie i co ważniejsze, trzymał dystans. Nie chciał jej osaczyć, nawet jeśli to ona przyszła do niego. A może to on sam bał się zbliżyć do obcej kobiety?

- Będę robić świeczki, ale nie teraz. Teraz ucieram zioła. - Wskazał jej moździerz, by podkreślić swoje słowa. - Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji rozmawiać. Charles Mulciber. - Przedstawił się grzecznie podchodząc o parę kroków. - Jak panience na imię? Pracuje panienka tutaj?
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#4
12.09.2024, 13:22  ✶  
Pewne wydarzenia bywały niespodziewane również dla Scylli - słysząc dźwięk upadającego tłuczka wzdrygnęła się i odruchowo zakryła uszy, by uchronić się przed nieprzyjemnym hałasem. Na daremno, co prawda, bo przecież szkoda już się stała, więcej huku nie nadejdzie, ale nie potrafiła się powstrzymać. Nawet zacisnęła szczelnie oczy na moment, jakby nie chciała patrzeć na całe zajście.
Po chwili braku jazgotu uchyliła oczy i oceniwszy, że ewentualne zagrożenie minęło, chciała się schylić po to, co upadło. Zatrzymała się jednak w połowie ruchu, słysząc troskę o samopoczucie. Rozejrzała się dookoła, jakby musiała się upewnić, że pytanie skierowane było do niej. Nikogo innego tutaj nie widziała, więc najwyraźniej tak było? Choć nie rozumiała skąd się wzięło, przecież chyba wyglądała na całą i zdrową. Przynajmniej fizycznie.
- Ze mną? To zależy, każdy ma inną opinię na ten temat. Osobiście na nic się nie skarżę - wyjaśniła łagodnym głosem, kiwając głową na potwierdzenie własnego dobrostanu. Z własnej perspektywy nie miała sobie wiele do zarzucenia, ale ci, którzy nie mieli z nią zbyt dużo do czynienia, mogli mieć odmienny pogląd na sytuację. Wydawała się być nawiedzona i poniekąd była. Niemniej nikt poza Dolohovem chyba nie był w stanie jej pomóc i nie było to szczególnie szkodliwe dla ludzi z zewnątrz. Co najwyżej mogło doprowadzić do uszczerbku na czyimś ego.
- Przyniosłam tylko dwa, ale nie dlatego, że jestem skąpa. Nie wiem, czy je polubisz, więc nie chciałam wciskać ci ich na siłę. Wyglądasz na kogoś, kto zjadłby coś niedobrego tylko i wyłącznie z grzeczności - oznajmiła, bezpardonowo robiąc mu analizę charakteru na podstawie tylko i wyłącznie zewnętrznego obycia. Mrugnęła w ramach przerywnika, na chwilę nawiązując kontakt wzrokowy, ale od razu uciekła wzrokiem gdzieś indziej. - Nie mówię, że to źle. Też tak robię - dodała, dochodząc do wniosku, że mogło to zabrzmieć niemiło. Wolała wyjść na żenującą niż niemiłą.
Scylla się Charliego nie bała. Miała tremę sceniczną co najwyżej, ale zdolność odczuwania lęku chyba opuściła ją już dawno. Wiedziała, co może ją najgorszego spotkać, widziała to na własne trzecie oko, a spotkanie z Mulciberem nie było jednym z nim. Wręcz przeciwnie - wydawał się bardzo sympatyczny.
- Och, to dobrze. Na zdjęciach w gazecie wydawałeś się z nich bardzo zadowolony - odparła w kontekście świeczek i uśmiechnęła się przyjaźnie. Zerknęła na ścierane zioła, nachylając się nieco bliżej moździerza. Zapach był przyjemny, choć nie przywodził jej na myśl nic znajomego.
- Nie, wcześniej nie zamieniliśmy słowa - potwierdziła fakt ich pierwszego spotkania. Była pewna, że gdyby wcześniej się spotkali, to tylko zaklęcie Obliviate mogłoby sprawić, aby Charles zapomniał o Scylli. - Nie nazywam się panienka, więc nie musisz tak do mnie mówić. Mam na imię Scylla, tak jak ten morski potwór z Odysei - powiedziała, a następnie wystawiła do niego rękę, aby się przywitać. Wystawiła rękę lewą. Po chwili jednak zorientowała się o swojej pomyłce i szybko podmieniła ją na prawą. - Scylla Greyback. Jestem uczennicą Pana Dolohova - dodała, z uśmiechem poniekąd dumnym. Z czegoś takiego chyba powinno się być zadowolonym?


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#5
15.09.2024, 15:54  ✶  
Charlie odłożył tłuczek na stół, obok moździerza. Będzie musiał go przetrzeć nim zacznie dalej pracować, bo chociaż to były tylko zioła, wolał nie wcierać w nie kurzu i resztek z podłogi. Nie, żeby Dolohovowie mieli u siebie brudno! Dopiero wtedy mógł zwrócić na powrót oczy ku dziewczynie i stwierdził, że mógł pomylić się w pierwszej ocenie. Dziewczyna nie była wystraszoną sarenką, a czymś o wiele bardziej... niecodziennym.

Uśmiechnął się.

- To dobrze, prawda? Skoro panienka dobrze się czuje? - Zagadnął, choć nie dopytywał, dlaczego inni sądzą inaczej. Miał nadzieję samemu to zrozumieć. Przynajmniej dziewczę nie było agresywne! - Dziękuję za ciasteczka, z pewnością dwa mi wystarczą. Jestem pewny, że będą pyszne. Panienka sama je upiekła? - Dopytał, choć sam nie wiedział, czy twierdząca odpowiedź przyniosłaby mu spokój ducha. Spojrzał na dwa wypieki przed sobą. - To nic złego, być grzecznym. Tak mi się wydaje. - Potwierdzał, jednocześnie wpisując się w opis, który w głowie nadała mu Scylla. Był miły, był przyjazny i rzeczywiście, zjadłby te ciastka choćby były spalone na węgiel.

Wspomnienie gazety sprawiło jednak, że Charlie na nowo się zawstydził. Ojciec miał rację. To będzie się za nim ciągnąć, jak metaforyczny smród metaforycznej kupy, w którą równie metaforycznie wdepnął. W tym przypadku jednak nie mógł zmienić butów. W zażenowaniu zmarszczył czoło i spojrzał gdzieś w bok.

- Taaak… To była tylko gazeta. Mogła nie pokazywać rzeczywistości. - Zasugerował, chociaż ton dziewczyny nie wydawał się złośliwy. Charlie był nieco zaskoczony, ale też niepewny jej intencji. Wydawał się zbyt przyjazne, by fakt wyśmiewania go był ewidentny. - Scylla, jak potwór morski. To ładne imię, chociaż nie przypominasz potwora.

Charles wystawił prawą dłoń do uściśnięcia. Zaraz też spotkał się z lewą, więc próbował zmienić stronę, ale Scylla doszła do wniosku, że jednak prawa będzie lepsza... Charles użył obu do uściśnięcia drobnej dłoni.

- Bardzo miło mi cię poznać, Scyllo. Sądziłem, że Peregrinus będzie jedynym uczniem Pana Dolohova! Więc jesteś wróżką?
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#6
16.09.2024, 01:04  ✶  
Wzruszyła ramionami. Nie skłamała mówiąc, że na nic się nie skarży, ale to też nie znaczyło, że czuje się fenomenalnie. Nosiła na plecach bagaż rodzinnych doświadczeń, nie sypiała najlepiej, a jeśli chodziło o jej harmonogram żywieniowy, niektórzy wznosili nad nim żałosne łkanie. Było widać po jej drobnej, wychudzonej nieco sylwetce, że nie jest osobą o najlepszym zdrowiu fizycznym. Dużo osób sądziło jednak, że najpierw należałoby się zająć jej zdrowiem psychicznym.
Problem w tym, że Scylla nie cierpiała na szaleństwo. Wręcz przeciwnie, czerpała radość z każdej jego minuty.

- Tak, są mojej roboty - przytaknęła, uśmiechając się nieco nieśmiało. Z jej perspektywy ciastka były smaczne, inni też podzielali to zdanie. A przynajmniej tak mówili - Scylla nigdy nie była dobra w wyłapywaniu cudzych kłamstw, ale była świadoma, że zdarzają się one nader często. Nie miała więc pewności, że nie chwalili jej z grzeczności. - Gdybyś miał ochotę na więcej, przyjdź do Praw Czasu. Zostało jeszcze trochę, ale gdyby jednak Lyssa je zjadła pod moją nieobecność, mogę upiec ci więcej - oznajmiła, patrząc na Charliego z neutralnym wyrazem twarzy. Ani nie wydawała się entuzjastyczna, ani smutna. Zupełnie jakby zapomniała zrobić jakąkolwiek minę.
- Nie, absolutnie nie ma nic złego w grzeczności. Po prostu czasem ludzie porzucają jej kosztem swoją autentyczność, czego bardzo nie lubię. - Zmarszczyła czoło, mówiąc to. Preferowała znać prawdziwe intencje ludzi, najlepiej od razu. Nie znosiła wyławiać ich spod woalu białych kłamstw i półsłówek, które wplatali w konwersację, by adresata nie urazić. Wolała się poczuć urażona niż okłamana, ale odnosiła wrażenie, że niewiele osób podziela jej zdanie.

Nie znała się na ludziach, ale nie trzeba było być empatą, by spostrzec zmianę ekspresji u Mulcibera. Widziała, jak uciekł wzrokiem - poruszyła głową, jakby chciała podążyć za nim i nadal utrzymać jego uwagę. Powstrzymała po chwili jednak ten odruch, bo przecież gdyby była w jego sytuacji, nie chciałaby patrzeć nikomu w oczy. To byłoby niemiłe z jej strony, tak wprowadzać go w dyskomfort.
- Nie zrozum mnie źle, nie odebrałam tego artykułu jako coś negatywnego. Po prostu nie rozumiem, czemu do rozmowy o świeczkach dobrali zdjęcia, na których ci zimno. To chyba taka... antyreklama? - Wyjaśniła spokojnie, unosząc brwi w niezrozumieniu. Oczywiście piła do zdjęcia, w którym półnagi Charles obejmuje się własnymi ramionami - naprawdę wyglądał na nim, jakby chował się przed chłodem. Czy płomień świecy nie miał też poniekąd ogrzewać?

- To prawda, nie wyrasta ze mnie sześć dzikich psów. Niemniej nie sugerowałabym się zbytnio wyglądem w identyfikowaniu potwora, bo niektóre wyglądają jak zwyczajni ludzie - odniosła się do tego rzeczowo, bo nie chciała, żeby Charlie kiedyś omylnie ocenił sytuację i nadział się na kogoś, kto wygląda przyjemnie, ale ma złe intencje. Mnóstwo ludzi na pierwszy rzut oka zdawało się być sympatycznymi, a potem okazywało się być potworami w ludzkiej skórze. Niektórzy mówili tak o członkach jej rodziny.

Uśmiechnęła się ciepło, widząc i czując, że Charles użył obydwu dłoni do przywitania się. Sprytne. Powinna sama zacząć tak robić, wtedy problem z myleniem rąk sam się rozwiąże.
- Nie jestem wróżką, tylko wróżbitką. Chciałabym być wróżką, mają piękne skrzydełka. Niestety jestem zbyt dużego gabarytu - naprawdę zabrzmiała zawiedzioną własnym losem. - Znaczy, wróżbitką dopiero uczę się być, przede wszystkim jestem jasnowidzem. Widzę cudzą przyszłość, zwykle wbrew własnej woli - dodała cichym głosem, uciekając znowu spojrzeniem. Teraz gdy o tym wspomniała, pewnie przypomni sobie o tych kondolencjach i spać nie będzie w stanie. A niech to...


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#7
16.09.2024, 14:51  ✶  
Charlie nie sądził, by Scylla ukrywała przed nim jakąś straszną chorobę. Z drugiej strony, Anglicy własnie tacy byli - pytali się wzajemnie o samopoczucie przy każdej możliwej okazji i co gorsza, pytającego nie interesowała odpowiedź, zaś pytany zawsze czuł się dobrze wedle odpowiedzi, choćby właśnie umierał na śmiertelną chorobę. Podejście Scylli było niemal odświeżające, gdy zdawała sobie sprawę z własnych słabości i się do nich przyznawała, nawet jeśli te były dostrzegane  jedynie przez innych.

Charlie uśmiechał się bez przerwy, ale teraz sięgnął po ciastko, to jaśniejsze.

- Zawsze podziwiam osoby, które potrafią piec! - Przyznał, zasłaniając usta, by nie wypadły z nich okruszki. - Są naprawdę smaczne! Maślane? Żałuję, że nie mamy herbaty, idealnie pasowałyby do herbaty. Może następnym razem? - Zaproponował lekko. Miał słabość do słodyczy, a wychowany na skandynawskich wypiekach, zwykłe ciasteczka były dla niego jak najbardziej wystarczające. Przyzwyczajenia rodziców do herbaty przeszły również na niego, choć równie chętnie raczył się kawą. - Choć to nieuczciwe, gdybyś ty miała piec, a ja tylko zaparzyłbym herbatę? Jest coś, co lubisz? Może mógłbym coś dla ciebie kupić? Jakieś bułeczki, ciasteczka?

Charlie wybiegał odrobinę za daleko w przyszłość, lecz tylko tak było rozsądnie, gdy wiedział, że będą widywać się częściej. Mogli pracować dla innych Dolohovów, lecz dzieliła ich tylko ściana. Spotkania przy herbatce w przerwach nie musiały być niczym złym.

- Może odwiedzę was w Prawach Czasu później, jeśli macie chwilę? Najpierw chciałbym skończyć z tymi ziołami. - Usprawiedliwił się, sięgając zaraz po ciemniejsze ciasteczko, czekoladowe, jak się spodziewał. Neutralność Scylli nieco go onieśmielała. - Chcę więcej ciastek, czy to nie dostateczny dowód na to, że jestem autentyczny? Są naprawdę smaczne.

Ciastko posłużyło mu do schowania się za nim, gdy dziewczyna nie tylko nie porzuciła tematu świeczek, ale jeszcze zaczęła się nad nim pastwić, wspominając zdjęcie. Kpiny nie były na miejscu.

- Nie było mi zimno, przecież o tym wiesz! - Zaprotestował. - Wiem, co źle zrobiłem, nie musisz być niemiła... - Naburmuszył się lekko, a smak czekolady w ustach tylko delikatnie załagodził ten wstyd. - Nie musisz przedstawiać tego w taki sposób. Przynajmniej wiesz, że nie jestem potworem. Chyba.

Ciastka się skończyły, a Charlie mógł schować się za gestem ramion. Skrzyżowane na piersi wyrażały defensywną postawę, przypominającą tę, którą przedstawił w Czarownicy.

- Wróżbitka! Przepraszam, pomyliłem słowa. - Przyznał się bez wahania. - Czasem mi się mylą. Angielski to mój drugi, jeśli nie trzeci język. - Zdradził się, lecz nie było to puszenie się z powodu bycia poliglotą, a po prostu stwierdzenie faktu. - Nie jesteś za wysoka, mogłabyś być wróżką. Pewnie byłoby to łatwiejsze niż twoje... Wizje? Mogę to tak nazwać? Jesteś jak Wyrocznia Delficka? To niesamowite! To naprawdę duży dar.

Charles wolał skupić się na koleżance niż na sobie. O kondolencjach być może już zapomniał.
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#8
17.09.2024, 23:09  ✶  
Nie, Scylla nie umiała w small talk. Zbyt wiele rzeczy brała na poważnie, w oryginalnym i nieprzetworzonym brzmieniu, żeby była w stanie bawić się w uprzejmości bez pokrycia. Gdy była pytana o samopoczucie, zawsze odpowiadała szczerze, chyba że miała świadomy cel w ukryciu prawdziwych uczuć. Ludzie nie zawsze chcieli słyszeć jej nieprzefiltrowane myśli, ale z drugiej strony czemu miała się przejmować ich niechęcią wobec szczerości, kiedy oni nie przejmowali się jej niechęcią wobec kłamstwa?

Na twarz dziewczęcia wpłynął nieśmiały rumieniec, kiedy usłyszała, że ją podziwiał. Nie powiedział tego wprost o niej i może mówił to dla grzeczności, ale nie dało się ukryć, że rozgrzało to Greybackównę od środka. Uśmiechnęła się niezręcznie i uciekła wzrokiem w przestrzeń, tym razem w pełni świadomie - jego nieustanny uśmiech zaczynał wprowadzać ją w zakłopotanie. W pozytywnym sensie.
- Nie oczekuję niczego w zamian - przyznała szczerze, uznając, że odpłacanie się za parę ciasteczek nie jest koniecznie. Zrobiła to bezinteresownie, nie oczekując niczego w zamian.
No dobra, to nie było do końca prawdą. Oczekiwała, że w zamian ją polubi.
- Znaczy, miałam nadzieję, że będziesz chciał spędzić ze mną więcej czasu, ale to... To tyle w zasadzie - wyznała zebrawszy się na odwagę, ale im dalej w las, tym cichszy głos Scylli się robił. Odruchowo naciągnęła rękawy swojego sweterka na swoje dłonie, tak aby ukryć w nich nerwowo wędrujące palce. Uniosła oplątaną materiałem rękę i odgarnęła spadające na twarz włosy.

- Później brzmi dobrze. To obietnica, ale nie na tyle konkretna, żeby wywierać presję czasu. - Chyba dla samej siebie powiedziała tę oczywistość na głos, jakby potrzebowała afirmacji w tym, że to po prostu optymalny wybór, a nie spychalstwo na daleki, bliżej nieokreślony plan ich spotkania, byle odbębnić grzeczność i nie powiedzieć wprost, że nie chce jej widzieć. 
- Dopiero co przyznałeś, że zrobiłbyś nieprzyjemne rzeczy z grzeczności, więc skąd mam mieć pewność, że nie chcesz ich zjeść właśnie w tym celu? - Wróciła do niego wzrokiem i wystawiła oskarżająco palec, ale za moment roześmiała się wesoło. Chyba potrafiła żartować i to nawet zupełnie intencjonalnie.

Zmartwiła się jednak wyraźnie, kiedy nazwał ją niemiłą. Połknęła oddech, próbując zebrać słowa tym razem tak, aby nie mógł jej opacznie zrozumieć. Musiała zużyć na to całą moc przerobową swojego umysłu.
- To nie tak! - Rzuciła w końcu, decydując się na żywą obronę. - Naprawdę myślałam, że się tak obejmowałeś z zimna. O tak - oświadczyła, po czym w ramach prezentacji myśli sama opatuliła się rękami na krzyż. - Czemu miałbyś zrobić coś źle? Opowiadałeś tam o swojej pasji, co jest złego w mówieniu o tym, co się lubi robić? Ktoś ci tak powiedział? - Zapytała wreszcie, dochodząc do wniosku, że Charlie mógł reagować w ten sposób, bo ktoś go zganił za ten artykuł. Czy jego rodzina nie chciała, żeby robił świeczki? To po co mieli sklep z nimi na Nokturnie? To się nie trzymało kupy, może zwyzywał go jakiś głupi kolega?

- Nie przepraszaj, nie gniewam się - pomachała ręką, zbywając jego słowa. - Wyrocznia delficka była miejscem, więc to bardziej Prawa Czasu. No ale tak, można mnie porównać do zasiadającej tam Pytii, choć moje przepowiednie zwykle nie mają ładu i składu. Dlatego liczę na pomoc Pana Dolohova. - Wzruszyła ramionami. Scylla nie umiała ubrać w zrozumiałe słowa tego, co zwykle widziała, przez co budziła w ludziach dyskomfort i niepokój, gdy mówiła, co ich czeka. - Ale jak to angielski nie jest twoim pierwszym językiem? Nie jesteś stąd? - Zagaiła, szczerze zaciekawiona pochodzeniem chłopaka. Nazwisko miał brytyjskie, zaskoczył ją tym wyznaniem.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#9
18.09.2024, 17:31  ✶  
Charles zdążył zauważyć, że Scylla była niecodzienna, nie znał jednak jeszcze ogromu tejże niecodzienności. Bycie specyficznym miało swoje plusy, pozwalało odetchnąć po całym dniu sztucznych uśmiechów i wymuszonych uprzejmości. Autentyczność była powiewem świeżości, tak rzadko spotykanym w Londynie. Dziewczę było zdecydowanie urocze, tym bardziej wtedy, gdy tak pięknie się płoniło przy małym komplemencie. Charlie nie był wielkim flirciarzem i zrozumiał już, że kobiety w Anglii niekoniecznie dobrze reagowały na jego podryw... A i Scylla nie wydawała się być podatna na tego typu awanse. Musiał być ostrożny, nawet jeśli Scylla podświadomie proponowała wiele między słowami.

- Więcej czasu? Ach, tak, oczywiście! - Odpowiedział, zanim zdążył pomyśleć. Teraz to ona złapała go zbitego z tropu. - Może chciałabyś pójść na kawę i ciastko? Albo na kolację i drinka? - Zaproponował szybko, opierając się niby to nonszalancko o stół.

To było coś nowego. Dotąd to on startował do dziewcząt, a teraz ta mała Scylla chciała spędzić czas z nim. To było niesamowicie miłe i Charlie poczuł, że jego uszy robią się ciepłe. Z pewnością poczerwieniały! Swoją drogą, ciekawe, co Scylli mógł nagadać Peregrinus! Czyżby polecił jej swojego nowego kolegę? A może ona sama przewidziała ich spotkanie?

- Później... Jak skończę z pracą. Jeśli chcesz, możesz tu ze mną zostać? Jeśli nie masz innych zajęć? - Dodał szybko, bo nie chciał wchodzić jej w paradę ze swoimi wymysłami. Na pewno miała swoją pracę do zrobienia. - Możesz obserwować, czy robię rzeczy z grzeczności, czy jestem szczery. - Zaporonował, samemu uśmiechając się ciepło, gdy usłyszał jej śmiech.

Nie mógł jednak dalej być niemiły, gdy Scylla wycofała się ze swoich słów. Nie było dla niego problemem uwierzenie w jej dobre chęci. Była trochę jak dziecko, ale czy z tym wiązał się fakt, że nie potrafiła kłamać? Dzieci lubiły zmyślać.

- Scyllo... Widziałaś, o czym mówiłem w wywiadzie. Jakie kształty miały te świeczki? Nie obejmowałem się z zimna, raczej ze wstydu, bo ludzie uważają to za nieodpowiednie. Przecież pozowałem do zdjęcia prawie nago. - Wyjaśnił, postanawiając być z nią zupełnie szczery. Czy tego potrzebowała? Nazwania rzeczy po imieniu? Czy miał wyłożyć jej wprost, że czarodzieje sądzą, że penisy mogą być wulgarne? To musiało rozumieć się samo przez siebie.

Postanowił uczepić się tematu wróżb.

- Przepowiednie pozostawiające pole do interpretacji są ciekawsze, niż te dosłowne. Jak tarot? Wolałbym usłyszeć, że dzisiaj spotka mnie bardzo miła niespodzianka zamiast informacji wprost, że dostanę ciasteczka. - Podzielił się swoimi niezbyt wyszukanymi przemyśleniami. Złapał za czystą ścierkę i przetarł tłuczek, który wcześniej upadł na ziemię, by zająć czymś dłonie. - Dokładne informacje odbierają radość i oczekiwanie. O ile informacje nie są złe... - Zastanowił się na głos, nie wiedząc, jakie wieści ma dla niego Scylla. Z drugiej strony, mógłby odebrać je jako szczęśliwe! Konflikt z wujem nie został zakończony, a jego śmierć wiele mogłaby rozwiązać. - Wychowałem się w Norwegii i Szwecji. Ale moi rodzice są Anglikami. Ty masz korzenie z Grecji, prawda? Pytia była z Grecji, musisz być jej praprawnuczką, z takim talentem.
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#10
20.09.2024, 22:23  ✶  
Nie miała pojęcia, że proponowała coś między słowami, bo dla niej była tam dosłowna pustka. Toteż nie wiedziała, jak zareagować kiedy tak bez namysłu zaproponował nie tylko kawę i ciastko, ale też kolację i drinka. Chciała wpierw zapytać, czy wszystko na raz, czy raczej po kolei, ale potem przeanalizowała propozycję raz jeszcze i dotarło do niej, że obydwie opcje łączyło słowo albo. Czyli musiała podjąć nie tylko decyzję o tym, czy się zgodzić, czy nie, ale także co mają robić.
- Och, nie wiem - przyznała szczerze, wręcz wyduszając te słowa wraz ze wstrzymywanym oddechem. Nie wyglądała na niechętną, tylko skonfundowaną. - To nie tak, że odmawiam, po prostu nie sądziłam, że dojdę tak daleko. -
Zaśmiała się niezręcznie, a potem odgarnęła włosy za ucho. Rumiana od komplementu twarz wcale nie bledła, a może nawet czerwieniła się bardziej z każdą kolejną myślą na ten temat. W końcu jednak doszła do satysfakcjonującej konkluzji: nie ma powodu, żeby się nie zgodzić. Po pierwsze Charlie wydawał się ogromnie sympatyczny, a po drugie sama przecież to wszystko zasugerowała.
- Albo jednak wiem, zastanowiłam się. Możemy gdzieś się wybrać - uśmiechnęła się, pełna optymizmu wobec swej nowej opinii. - Tylko nie jestem przekonana co do drinka. Mam strasznie słabą głowę, nie chcę ci przynieść wstydu w miejscu publicznym - pokręciła właśnie nią, wyglądając na zawiedzioną sobą samą. Jej współlokatorka lubiła namawiać ją często do picia i zawsze kończyło się to tak samo - zaczynała mieszać wizje ze wspomnieniami, oświadczała coś niezwykle martwiącego, a potem trzeba ją było zanosić do łóżka.

- Już skończyłam podpisywać książki Mistrza Dolohova, więc nie mam już nic ciekawego do roboty - oświadczyła to tak, jakby faktycznie podrabianie podpisu Vakela było dla niej fajną atrakcją. Było to o tyle dziwne, że cała reszta ekipy Praw Czasu uważała to za najbardziej daremne zajęcie dostępne w kamienicy. - Mogę zostać. Tylko chyba będziesz musiał znaleźć mi coś do roboty, bo podobno ludzie nie lubią, jak po prostu siedzę i się na nich patrzę - oznajmiła, ewidentnie nauczona na własnych błędach. Nawet na moment uciekła wzrokiem i zrobiła trochę obrażoną minę, jakby nie rozumiała, co było w tym zachowaniu złego lub dziwnego. Lubiła obserwować ludzi, gdy zajmowali się swoimi zadaniami. To mówiło o ich charakterze więcej niż rozmowa, bo ich ruchy nie mogły kłamać.

Zmarszczyła brwi, gdy wspomniał o kształtach świeczek, zupełnie jakby przez kilka pierwszych chwil nie miała zielonego pojęcia, o czym mówi. Skupiła się jednak i wróciła wspomnieniami do dnia, w którym przeczytała artykuł, przewertowała w swojej głowie przeszłe obrazy i... ją oświeciło.
- Ach, chodzi ci o siurświeczki! - Powiedziała to bez cienia zażenowania, a nawet wybuchnęła radosnym śmiechem. Chyba w jakichś kręgach wyroby Charliego dostały uroczą ksywkę. - Czy ty myślisz, że ja nigdy takiego... kształtu nie widziałam? Mam kilku starszych braci, wiem, co to jest. - Machnęła ręką nonszalancko, jakby to nie było nic, czym powinien się przejmować. Po Scylli tego nie było widać, ale wychowywała się na Ścieżkach. Dorastała widząc gorsze, bardziej ordynarne rzeczy. Świeczki w osobliwych kształtach były jedynie zabawną nowalijką w porównaniu z obrazami z jej dzieciństwa.
- Nie przejmuj się, ja nie uważam tego za powód do wstydu, to nie jest rok 1920. Raczej myślę, że skoro ktoś zdecydował się zrobić z tobą wywiad do Czarownicy, to musi być bardzo dużo osób, które również nie ma nic przeciwko i chętnie taką świeczkę nabędzie. - Kiwnęła głową z uśmiechem. Była święcie przekonana, że do tak znanej gazety wywiadów z byle chłystkami nie robią. Musiał zrobić spory rozgłos w świecie czarodziejów, a to jest nie lada wyczyn.

- Wiesz, ja chyba wolałabym dokładne informacje - wyznała. - Nie zrozum mnie źle, po prostu to jest strasznie dołujące, kiedy zawczasu teoretycznie wiesz co się stanie, ale tego samemu nie rozumiesz. Zawsze mi smutno, kiedy dopiero po szkodzie łączę kropki i dociera do mnie, jakie to było z perspektywy czasu oczywiste - spuściła głowę, mówiąc to. Chciałaby wiedzieć, z czyjego powodu złożyła mu kondolencje. Miała szczerą nadzieję, że to nie był nikt bliski jego sercu, nie chciałaby go widzieć w żałobie.
- Nie jestem z Grecji, chyba że to jakiś zaułek na Nokturnie - zachichotała. Uznała to za wybitnie śmieszne. - Czemu wróciliście do Anglii? Nie podobało wam się w Skandynawii? - Zagaiła, nie chcąc rozmawiać o swoim pochodzeniu. Głównie dlatego, że nie było o czym rozmawiać.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Charles Mulciber (6419), Scylla Greyback (7574)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa