- Myślę, że się domyśliłeś, Nick - powiedziała z pełnymi ustami, unosząc wzrok. Przełknęła kawałek ciasta, które znikało w zastraszająco szybkim tempie w jej gębie. - Głupi nie jesteś. Chciałeś przyjść, bo się stęskniłeś, przyznaj.
Mrugnęła do niego wesoło. Być może sobie to wmawiała, ale tak było łatwiej: myśleć, że chociaż ktoś z rodziny ją kocha, nawet jeżeli na swój zimny, specyficzny sposób.
- Właśnie. To jest jakaś opcja. A wiesz... Wystarczy tylko list co miesiąc, że wszystko w porządku. Ode mnie albo od ciebie - pociągnęła temat, a w orzechowych oczach pojawiły się dzikie błyski. Nie agresywnie dzikie, ale dziko rozbawione, pełne informacji, że Traversówna od początku chciała właśnie tego. Zejścia na ten temat, wysnucia takiej propozycji. Uśmiechnęła się, nie pokazując jednak zębów. Pewnie były w cieście, lepiej było trzymać buzię zamkniętą. - Kupiłam mieszkanie w Dolinie Godryka. Mam kogoś, kto mógłby pomóc mi przeczekać każdą pełnię. Więc...
Skrobnęła nieprzyjemnie widelczykiem o talerz, spuszczając wzrok. Mam kogoś w jej przypadku nigdy nie oznaczało stałego związku. Nicholas doskonale wiedział, bo przecież jego siostra chętnie mu o wszystkim opowiadała, o niemal każdym jej facecie, który gościł u niej w życiu na dłużej niż miesiąc. Było ich naprawdę niewielu, a najdłuższy związek miała z Maddoxem. Ale to było lata temu, gdy jeszcze była w Hogwarcie. Mówiła mu wtedy o tym, tłumacząc że Maddox jest cudowny, dopóki nie otworzy gęby, by zacząć wygłaszać te swoje pierdy o anarchii. Zresztą właśnie przez to się rozstali - Faye była do porzygu dobrą duszą, nie naiwną ale dobrą. Greyback zdecydowanie do dobrych nie należał.
Gdyby więc to był jakiś jej nowy facet, to pewnie od tego by zaczęła tę rozmowę. Pewnie miała więc na myśli jakiegoś swojego znajomego, zapewne także wilkołaka. Zresztą w przypadku Faye kontrola podczas pełni nie była żadnym problemem: na szczęście. Strach pomyśleć co by było, gdyby nie potrafiła się kontrolować.
- Taaa, Ministerstwo - kobieta skrzywiła się, sięgając po sok. To nie tak, że nie lubiła Ministerstwa Magii, ale uważała że w niektórych sprawach są cholernie sztywni. No i ta cała papierologia - coś okropnego. Dlatego gdy proponowali jej pracę tam, odmawiała za każdym razem. - Szkoda. Od każdego z was otrzymuję te same informacje.
Faye westchnęła głośno, przewracając oczami. Ale coś w jej postawie świadczyło o tym, że dobrze: skoro tak, to niech tak. Uznała, że nie ma sensu tego ciągnąć, bo Nicholas nawet na torturach by nie powiedział więcej. Jak się uparł, żeby milczeć, to milczał. Wzruszyła więc ramionami.
- No, to co do tej propozycji... Myślisz że byłbyś w stanie ściemnić rodzicom, żeby mnie zostawili w spokoju? Nie jestem już nastolatką, Nick - powiedziała, poważniejąc. Niby nie była już dzieckiem, ale podchody robiła jak nastolatka, która prosi starszego brata o to, by ją krył gdy będzie chciała wymknąć się na imprezę.