• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[29.08.72] Zabiorę twój ból... Jak ocean zabiera brudny piach

[29.08.72] Zabiorę twój ból... Jak ocean zabiera brudny piach
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#1
14.10.2024, 17:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:12 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Księżycowy Staw
29.08.1972 - wieczór
Weź moje serce i chwyć mnie za rękę,
A ja wezmę na siebie twój umysł,
Zabiorę twój ból




Thomas nie wiedział co robić. Podczas spotkania widział jej ból, ale nie miał pojęcia co i jak zrobić, aby jej pomóc i to zaczynało go uwierać dość mocno. Przecież nie tak dawno obiecywał jej ochronę, ze nie pozwoli jej cierpieć. A teraz? Siedział i patrzył w najlepsze, nawet nie kiwając palcem. Inna sprawa, że nie miał pojęcia jak może jej pomóc - ale ta wymówka wcale nie pomagała czuć się Thomasowi lepiej.
- Millie, poczekaj - zawołał zanim jeszcze dobrze drzwi zamknęły się za nim i w sumie nie wiedział co zrobić dalej. Co dalej? Powiedzieć "musimy porozmawiać", spytać jak może jej pomóc? Doprawdy miał tak dużo czasu, żeby przemyśleć jak zacząć rozmowę, ze spanikował i nie wymyślił nic, klasycznie. Chciał jej wykrzyczeć jeszcze raz to samo co wtedy wyszeptał w nocy, zapewnić, że to co mówił było szczere i nie zamierza się wycofać z tego co mówił. Że nie potrafił określić gdzie jego dusza kończył się i zaczynała jej, że od tamtego czasu czuł się wybrakowany. Że pierwszy raz od dawna czuł nić porozumienia, bo ona wiedziała jak to jest, kiedy całe życie czujesz, że toniesz, a tamta chwila spędzona z nią to krótki moment, w którym nagle przypomniał sobie, że umie pływać A potem bez niej zapomniał i znowu tonął. Że chce zabrać jej ból, pomóc jej go przetrwać i zmyć z niej niczym wiosenny deszcz obmywa ziemię i budzi ją do życia.

Nie zatrzyma się, zawiodłeś ją tam, nie zaufa ci wyszeptał głos w jego głowie i przedstawił mu obraz z ostatniego koszmaru, kiedy nie był w stanie uchronić jej przed ogniem i Ziemia została wypalona do cna, czarna i szara, zmieniona w popiół, a on jedyne co mógł robić to patrzeć. Poczuł jak ciastka zjedzone przy stole podjeżdżają mu do gardła, ale zacisnął tylko zęby. Nią miał czasu nachuwile słabości względem siebie, musiał być silny, on wie jak cierpieć w milczeniu, jak udawać, że wszystko jest porządku, aby nikt nie wiedział co kłębi się w jego duszy - tylko czy będzie w stanie to ukryć przed nią? Nie wiedział, na razie potrzebował jej pomóc. Złapać za dłoń, przytulić - dać im obojgu poczuć swoja obecność, swoje ciepło. Tylko czy to wystarczy? Czy ciepło drugiego coś zmieni? Musiało, choćby na sam początek.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#2
15.10.2024, 12:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.10.2024, 12:17 przez Millie Moody.)  
To wcale nie chodziło o zebranie. O to, że było tam za dużo ludzi.
To wcale nie chodziło o napięcia związane z rekrutacją, o pytanie komu można komu nie można zaufać, ani czy w ogóle potrzebny jest ktoś więcej.

Był potrzebny? Może nie. Może tak. Dużo ich prawie zginęło kilka miesięcy temu, może gdyby było ich więcej, zdołaliby powstrzymać rozdarcie świata. Zdołaliby zrobić cokolwiek.

Może powinni rekrutować kogo popadnie.

Może powinni nikogo nie rekrutować.

Może powinni odpuścić. Poddać się i uciec.

Zawsze robiła to co mówił Alastor, a teraz go nie było. Znikał, rozpuszczał się z jej zasięgu, tak samo jak ona zniknęła po Beltane. Nie miała głosu. Nie chciała mieć głosu. Wypełniał ją tylko strach.

Może powinni zasnąć.

Może powinnam zasnąć.

Gdy tylko przekroczyła próg kuchni, zaczęła biec. Na ślepo przed siebie, przez hal swojego ulubionego miejsca, przez schody. Niemalże potykała się o własne nogi, nawet nie łapiąc się za barierkę, która niegdyś nadcięta skręciła komuś kark, a teraz lśniła nowością. Biegła, jakby gonił ją Poltergaist, tylko teraz wcale nie był to żart, nie była to zabawa, tylko strach poranionego zwierzęcia.

Biegła aż dotarła do swojego pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi. Od wewnętrznej strony pysznił się portret, który dostała od Erika - ona, ubrana i upozowana na tarotową arcykapłankę, władczynię intuicji i wglądu w siebie. Teraz ta portretowa Mildred spoglądała na nią i szydziła z jej słabości. Teraz...

Zwinęła się w kłębek pod drzwiami, nie mogąc już powstrzymać łez.

pukanie?

– Idź sobie...chcę... chcę być sama – kłamstwo, ostatnią rzeczą, którą powinna teraz robić to bycie samemu. Któż jednak chciał być oglądany w takim stanie?
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#3
15.10.2024, 13:29  ✶  
Ona cię nie potrzebuje zawiodłeś Pozwoliłeś, żeby prąd zniósł cię od Ziemi - głosi kw głowie stał się bardziej natarczywy.
Ale czy nie miał racji? Zamiast móc ja zobaczyć i dotknąć miał przed sobą chłodną powłokę drzwi. Zacisnął zęby nie chcąc ufać temu co mówi mu głos w jego głowie, on chciał tylko żeby nurzał się w głębinie żałości. Nie mógł poddać się rozmyśleniom, musiał skupić się na tu i teraz, na chwili bieżącej i tym co istotne.

Zacisnął powieki przykładając dłoń do drewna i powoli opierając o nie czoło. Nie wiedział czego oczekiwał, że poczeka na niego za drzewiami kuchni? Że jak tylko go usłyszy to poczeka i wpuści do siebie? Ale czy naprawdę chciała być sama?
- Nie kłam - powiedział wprost w drzwi - tamę oddzielającą Staw od Ziemi. Samotność była pustką - pustka bolała. Tylko czy zdoła zapełnić jej pustkę czy nie będzie jedynie kroplą w morzu potrzeb? Nie wiedział, choć głos w jego głowie mówił mu: jesteś dla niej nikim. Nie chciał jej zostawiać samej, czuł że kłamała, chciał aby kłamała, bo gdyby mówiła prawdę mielizna, która pojawiła się pod jego stopami zmieniłaby się w bezkresną toń.

- Nie odejdę - dodał jeszcze czując przypływ sił, był gotów się poddać, zgodzić się ze swoją porażką, odejść i nurzać się w żałości, że nie był w stanie jej ochronić. Ale nie mógł, nie kiedy widział je ból. - Pozwól mi zabrać twój ból, podziel się nim by stał się lżejszy - miał ją chronić, miał jej zapewnić bezpieczeństwo, gdyby mógł wziąłby na nią cały jej ból, przyjął bez chwili wahania, aby mogła być wolna. Gdyby tylko mógł... Tak samo jak wiedział, że nie może zamilknąć, chciał żeby wiedziała, że tutaj jest, że pamiętał.
- Przyniosłem ci żonkile - powiedział zgodnie z prawdą, od czasu rozmowy z Norą nosił zabezpieczony zaklęciem bukiet tych kwiatów w swojej torbie. Mówienie było łatwe, mógł udawać, że mówi do siebie i mówić prosto ze swojego dziurawego serca. - Samotność męczy, samotność boli. Pozwól mi cię przed nią ochronić...
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#4
18.10.2024, 13:24  ✶  
– Weź przestań pierdolić Thomas, co ujebiesz mi głowę przy samej dupie, żeby przestało mi odpierdalać? – wcale nie chciała taka być. Figg zawsze był tym zabawnym pajacem, który pił nie z tego imbryka co powinien, ale kumplowali się, był bratem Norki no i... no i chciał dobrze. Chciał być miły. Ze wszystkich trzech osób z którymi nie chciała dzisiaj rozmawiać, z nim nie chciała rozmawiać najmniej. Ale też z nim chciała rozmawiać najmniej, co tworzyło srogi dysonans w tej małej głowie.

– Tak samo jak samotność. Co zrobisz? Skopiesz jej dupsko? Ona se jest. Nie ważne czy siedzisz w pokoju w którym jest jedna osoba czy piętnaście czy kurwa tysiąc. Jest i Cię zjada od środka bo jesteś zjebany. – Nie obrażała jego, ale siebie, myślała o sobie, tylko dziś i tak ludzie opatrznie rozumieli jej słowa, więc możliwe, że brałby to jako wyrzut i obrażanie jego. Nie dbała o to. Była już zbyt rozjebana tym całym spotkaniem, Heather, która widocznie po ostatnim wzięła sobie do serca, że Milles rucha się ze śmierciożercami i tą całą karuzelą emocjonalną wynikającą z faktu, że życie działo się za wolno i za szybko w tym samym momencie.

Kilkukrotnie uderzyła głową w deski drzwi.

Było trochę lepiej.

Przestała płakać.

– Podoba Ci się odcień nocnego nieba na stropie? Nie chciałam dawać tego co był, bo barwniki się zmieniły i... pomyślałam, że ciemniejsze tony będą fajniejsze i trochę różowego na wschodzie jakby wiesz... bo wschód, nadzieja, takie pierdolenie. Co myślisz...? – nie otworzyła mu drzwi, nie oczekiwała też, że by został, żeby obrażony rozmawiać z nią przez ścianę.

– Gdzieś Ty sobie te kwiaty wsadził, w dupę, że ich nie było widać na zebraniu?– dodała jeszcze po chwili głupkowato chichocząc.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
18.10.2024, 17:12  ✶  
Ona ma racje co zrobisz? Nic nie jesteś w stanie zrobić głos w głowie był natarczywy i wiedział jak uderzać, żeby bolało. W sumie na co on liczył, że jedne wieczór, gdzie raczyli się dziwną herbatą zmieni wszystko i powita go dzisiaj jak stara przyjaciółka. Zacisnął mocno szczęki, można by pomysleć, że czegoś się nauczył, a jednak chwytał się każdej, najcieńszej nitki nadziei niczym mocnej i solidnej liny. Wiedział, że na to nie ma odpowiedzi. Odejdź póki jeszcze możesz, tak łatwo jest odpuścić, ona cię nie chce drgnął słysząc w głowie te słowa, to prawda, łatwiej było się poddać i odpuścić. Ale nie ruszył się ani milimetr od drzwi, wciąż oparty o nie głową i ręką.
- Nie wiem co zrobię
Idealnie, powinieneś tak częściej robić oferować pomoc bez jakiegokolwiek planu.
- Zabiorę cię by patrzeć na gwiazdy, by wśród księżyca szwendać się po wrzosowiska Haworth. Albo po prostu siądę i będę pierdolić o tym wszystkim co mi ślina na język przyniesie - wystrzelił z siebie niczym pociski z karabinu byleby tylko zagłuszyć głos w swojej głowie. - Ale będę obok, cały czas, z moją uwagą skupioną na tobie

- A to tak można? To niech smaruje lepiej dupsko, bo tak je skopie, że przez rok nie usiądzie na nim - rzucił i gdyby nie fakt, że zdawał sobie sprawę, ze to tak nie działa to już by podwijał rękawy i byłby gotów się bić i gryźć z samotnością. Ale równie dobrze mógł próbować pokonać ducha w walce na pięści. Ale wtedy znów wtrącił się jego "ulubiony przyjaciel".
Dałeś jej czuć się samotną na dole, brawo PANIE STAWIE
Zagryzł wargę mając ochotę uderzyć w ścianę. Dlaczego te słowa tak bolały, przecież on to wszystko wiedział. Czyżby bolały, bo powiedziała je ona? - Właśnie dlatego, bo JA ROZUMIEM jak to jest. Jak bardzo samotny możesz być wśród przyjaciół. Jak bardzo dojmująca jest pustka mimo śmiechów. Nie czujesz nią zmęczenia? Ją można pokonać... - dodał już ciszej, chciał wierzyć w to co mówi, chciał jej pomóc, bo nie potrafił zignorować tego co czuje, że cierpi tak samo jak on. W milczeniu czekał na rozwój wypadków, czy będzie zdolna mu zaufać? Czy wpuści go za wytyczony krąg, gdzie nikogo nie dopuszcza?

Z początku odpowiedziała jej cisza, jakby faktycznie Thomas zniknął spod jej drzwi i dał jej spokój, którego tak chciała. Tylko, że nie był on człowiekiem ,który poddawał się tak łatwo, jeżeli chodzi o pomoc innym, szczególnie takim, do których coś czuł. Co czuł do Millie? Absolutnie nie miał pojęcia, nie rozumiał swoich uczuć. Ale było to coś co sprawiało, że nie ruszyłby się ani trochę nie ważne jak bardzo raniłyby słowa, bo w życiu nie chodziło mu o wyzbycie się cierpienia, ale znalezienie tych, za których warto cierpieć.
- Widziałem, jest piękne. Przez moment chciałem mieć takie w swoim pokoju, może wtedy by łatwiej było zasnąć. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Widział kolejne etapy jej pracy, w końcu bywał tu niemal codziennie pracując nad zabezpieczaniami posiadłości. - Pasuje tam, upiększa to miejsce. I buduje ładną metaforę, w końcu nawet po najciemniejszej nocy nastaje dzień... - co prawda wątpił, żeby wszyscy z Zakonu mieli doczekać tego poranka.

Parsknął pod nosem z tego pytania, to było tak surrealistyczne. - Ahhh, czemu o tym nie pomyślałem, następnym razem się poprawię - odpowiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy, choć sam dobre wiedział, że żartowanie wcale nie oznacza, że ktoś poczuł się lepiej. - A ja je zabezpieczyłem i w torbie przytargałem, jak jakiś ostatni puchon - cóż, to akurat była prawda, że był puchonem.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
22.10.2024, 12:26  ✶  
– To tak nie działa. Jak ktoś ma najebane w głowie, to i tak nie może spać, chyba że przyćpa, ale ile możesz wciągać tego gówna... – odpowiedziała mu, nie próbując jakoś specjalnie się wyciszać. Dziwnie tak się siedziało, z plecami opartymi o drzwi. Dziwnie się tak patrzyło na swój pękający, obwieszony pajęczynami sufit. Dziwnie się tak patrzyło na żółte kwiaty, zatrzymane w czasie jak w złocistym bursztynie, które pyszniły się z wazonu przy łóżku. To było miłe. To było przerażające.

– Pomaga też ruchanie – dodała rzeczowo po chwili zastanowienia. Może dlatego sypiała tak kiepsko w ostatnim miesiącu? Erik wykrakał i spadły na nią jakieś niechciane śluby czystości. – Jak z ciała schodzi napięcie i nie ma sięsiły już funkcjonować. I alkohol, ale nie mogę, wiesz te pierdolone eliksiry z Lecznicy nie pozwalają mi pić. Z resztą nie wiem. Po alkoholu czuje się jeszcze gorzej z ... – urwała, ale w sumie czemu miałaby nie mówić mu dalej? – z tymi wszystkimi zwidami. Jestem zmęczona tym, tym wszystkim. Ale strop pozwala mi się skupić chociaż na moment. Nie myśleć. Lubię ten kolor, który tam dałam. I świt. Zbyt często go oglądam. – Może nawet tak było łatwiej? Kiedy go nie widziała, kiedy nie musiała mierzyć się z twarzą pełną litości.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#7
22.10.2024, 13:44  ✶  
Westchnął dobrze rozumiejąc o czym mówi, każda noc to była kolejna walka z demonami, niekończące się fale mrocznych myśli sunęły, nie zważając na to ile wcześniejszych zostało już pokonanych. Ile raz to podkradał norze zapasy eliksiru, żeby móc choć jedną noc przespać w spokoju, ile razy unikał pójścia spać i szwendał się po niemagicznym Londynie w nocy? Doprowadzenie się Ań skraj wytrzymałości ułatwiało zaśnięcie, ale wówczas demony atakowały podczas snu. A choć używki pomagały zasnąć to jednak cena nadal byłą wysoka.
- Sen nie przynosi ukojenia, tylko jest kolejnym polem bitwy, gdzie stoisz bezbronny, obdarty z szans obrony - odpowiedział opuszczając dłoń i odsuwając się od drzwi, ale nie żeby odejść. Usiadł  ze skrzyżowanymi nogami przy drzwiach, oparty o nie plecami. W chili ciszy słuchać było tylko dźwięk odpalanej zapalniczki, kiedy użył jej do zapalenia papierosa. Zaciągając się dymem przełożył palce przez ogień nim zgasił go i schował ją do kieszeni.

- To musiałem robić coś źle - wyrzucił z siebie wraz z dymem. Choć to też nie do końca prawda, miała rację, że to pomagało, ale potem przychodziło poczucie winy, że wykorzystał kogoś tylko po to, żeby samemu poczuć się lepiej. Potrząsnął głową i oparł się potylicą o drzwi. Wpatrzony w strop przysłuchiwał się jej słowom, tak prosto było skupić się na jej głosie i nie słyszeć tego wewnątrz siebie. Słuchając jej odnosił wrażenie jakby słuchał siebie, czy t dlatego tak bolało? Nikomu nie życzył przeżywać tego co kotłowało się w nim. - Tak prosto jest złapać się tego co pozwolą ci poczuć się normalnie i nie myśleć, prawda? - zapytał, choć znał odpowiedź. - Kiedy siedzisz zbyt zmęczony i chory od samotności, a proszki to jedynie ucieczka od cierpienia, które wraca. Dlatego rozpaczliwie łapiesz się wszystkiego co sprawia, że nie musisz myśleć o tym jaki jest cel tej pierdolonej katastrofy. A życie to paraliżujące pasmo bólu - nie odpowiadał jej radami, nie chciał jej uleczyć w jeden cudowny sposób, nawet nie wiedział czy byłby w stanie. Po prawdzie to nie wiedział czy powinien z nią rozmawiać. Wiedział, że niedługo przyjdzie mu pójść zapolować na "brata" Yaxleyówny i nie wiedział co przyniesie przyszłość, czy z tego wróci. Nie chciał mieszać jej w głowie pojawiając się w jej życiu jeszcze wyraźniej. Ale nie potrafił odejść po słowach Nory i tym gdy już ją zobaczył. - Życie jest zbyt ulotne, żeby chować swoje uczucia - nawet nie zdał sobie sprawy, że tym razem swoje myśli powiedział na głos. Zaciągnął się po raz ostatni papierosem i zacisnął niedopałem w pięści, ból rozrzedzonego tytoniu wdarł mu się na skórę, ale ból był dobry, pomagał się skupić, niczym pasterski pies zebrał myśli rozgonione niczym niesforne stado owiec. - Nie musisz oglądać go sama. Wpłyń na moje wody i osiądź niczym wyspa, gdzie będziesz mogła zaznać odpoczynku, a radzenie sobie ze światem zostaw mi. Tak jak wtedy... - zakończył przymykając oczy i milknąc w końcu. Miał wrażenie, że pomimo dzielących ich drzwi nadal byli zdolni dotykać swoich dusz. Na co tylko czekał głos w jego głowie, który zawsze wiedział kiedy i jak zadać cios.
Aleś się teraz wygłupił, to tylko twój wymysł, naćpaliście się tą herbatą i to wszystko sobie ubzdurałeś
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
25.10.2024, 12:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 12:03 przez Millie Moody.)  
Millie bardzo, bardzo mocno chciała być kochana, ale też w swoim pojebaniu nie wierzyła, że ktokolwiek byłby w stanie ją pokochać. Dlatego też na sytuacje takie jak te mogła zareagować tylko w jeden sposób:

– Gez, Thomas błagam, coś Ty ćpał na tym zebraniu? Morpheus zaparzył drugi imbryk tego gówna, którym Was naćpałam poprzednio? – prychnęła obronnie. Nie chciał jego litości, nie chciała obietnic bez pokrycia, albo takich którymi jedynym pokryciem był narkotyczny sen. Nie zamierzała przepraszać za pomylenie suszów, nikt nie składał skarg. Jedynym problemem był facet pływający u jej drzwi.

– Życie podobnie jak uczucia są popierdolone, więc nie ma co się spuszczać nad nimi. Widziałeś na dole jak się wszystko pojebało. – Dodała nabzdyczona, próbując sobie to jakoś ułożyć w tej małej głowie, ale brakowało jej jednego, jedynego czynnika A, który pokazałby paluszkiem co jest dobre co złe. Jak zawsze. Jak zawsze czekała. Jak zawsze czuła brak.

Thomas nie wpisywał się w figurę jej brata. Zdecydowanie, w żaden sposób nie był do niego podobny, zbyt swobodny, zbyt miękki, zbyt puchoński. Wbrew pozorom mogło to być dużo zdrowsze dla ich relacji, szkoda tylko, że Mildred zapodziała całą stronę ze słownika oznaczoną Z. Zostało tylko Zazdrosny, Zajebisty, Zjebany. Zpierdalaj kurwa, chyba zaczynało się jednak na S.

Mimo wszystko coś zaszurało po drugiej stronie, a klamka odskoczyła, otwierając drzwi na dwa cale, jak w przednich horrorach. Millie cały czas zajmowała podłogę, zwinięta w kulkę ale nie pod skrzydłem wejścia a pod ścianą. Na przeciwko niej, przy oknie stał słoik z uschniętymi kwiatami, które kiedyś mogły być żółte.

– Dobra dawaj te chwasty, bo mi stare się skończyły i chujowo to wygląda jak się budzę – wymamrotała defensywnie w rękaw swetra nie patrząc nawet w kierunku Figga.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#9
25.10.2024, 16:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 19:15 przez Thomas Figg.)  
- Dzisiaj sam robiłem herbatę, więc jak tak to wszystkie są do wyjebania - zaśmiał się, ale nie, tym razem herbata smakowała owocami, a nie ziemią, tym razem wuj nie mieszał palców w jego zachowaniu. Poprzednim razem wystarczyło. I choć wielu zapewne uznałoby to za fatalną pomyłkę to jednak Figg był z niej zadowolony.

Nie kierowała nim jednak litość, z niej mógłby zaoferować komuś kubek herbaty i koc, żeby się mógł uspokoić. Z Millie nie podążył z tych pobudek, jej chciał pomóc .Zawsze stawiał dobro i szczęście innych ponad swoim. Kiedy tak naprawdę ostatnio był szczęśliwy?
Dobrze wiesz i nie powtórzysz tego zaatakował go głos w głowie, który niczym demoniczny sufler postanowił dręczyć Thomasa.
Zostanie ci jedynie blaknące wspomnienie, bo jesteś słabym człowiekiem
Zacisnął pięści, pierwszy raz próbował wyciągnąć rękę po coś czego naprawdę pragnął, chwycić się tej nici która ich połączyła, skupić się na niej, odkryć czym jest. O ironio chciał się trzymać nici której koloru by nie był w stanie rozpoznać, gdyby był w stanie je widzieć.

Westchnął, bał się tego wszystkiego, nie rozumiał swoich uczuć, ale najbardziej obawiał się tego co czuje Millie.
- Bo nie wszystko jest czarno białe, życie to morze szarości, z którego musisz odłowić inne kolory - zaczął powoli, bo faktycznie to co się wydarzyło na spotkaniu będzie wymagało ogarnięcia. Jednak Thomas nie mógł zajmować się kilkoma rzeczami na raz, teraz liczyła się ona, samolubnie postawił ją przed wszystkim innym.- Ale są przecież uczucia które warto pielęgnować - powiedział ostrożnie.
Będzie bolało, oj będzie, lepiej tego nie rób...
Szyderczy głos jakby go ostrzegał, ale nie mógł go powstrzymać. Zobaczenie jej na dole umęczonej sprawiało, że pękało mu serce. Sama rozmowa z nią sprawiała, że czuł... Kurwa co on czuł? Nie potrafił tego jeszcze nazwać, był beznadziejny jeśli o to chodzi, ale wiedział, że do tej pory tego nie czuł. Nie mógł ukrywać przed sobą, że było to najpiękniejsze doznanie w jego życiu.

Drgnął i przestał opierać się o drzwi, gdy tylko usłyszał szmer. I to całkiem dobrze, bo skończyłby na plecach na progu pokoju Moody. Pospiesznie wyciągnął z torby pudełko, które otworzył i wyciągnął z niego bukiet żonkili przewiązanych jasnoszarą wstążką, podobał mu się ten kolor, sugerował niewinność, ale nie w pełni czystą, niczym miłość człowieka z dziurawym sercem. Gdyby tylko ktoś mu mógł powiedzieć, że wstążka była jasnoczerwona, a nie szara...

- Zachowałaś je? - w jego głosie słyszalna była nuta zdziwienia, ale i radości. Milion myśli wpadło mu do głowy, ale jedna kołatała się w niej nieubłagania "chujowo to wygląda jak się budzę". I nawet podszepty głosu o tym, że to kwiaty wyglądają chujowo, a nie fakt, że już zwiędły do niego nie dotarły. ONA JE ZATRZYMAŁA, nie wyrzuciła. Niby niewielka rzecz, drobny gest, jednak poczuł się jakby dostał skrzydeł.
Wszedł powoli do jej pokoju zostawiajac torbę po drugiej stronie drzwi, nie była mu potrzebna, najważniejsze miał w dłoniach, bukiet żonkili. Momentalnie poczuł w sobie chęć przytulenia skulonej postaci, gdy tylko ją zobaczył. Ale tak bardzo przypominała osaczoną zwierzynę, która uciekłaby, gdyby tylko zbliżył się zbyt gwałtownie. Dlatego podszedł i klęknął podwijając nogi pod siebie i siadając na własnych piętach, na wyciągniętych dłoniach, niczym rycerz oddający damie swego serca miecz wyciągnął ów bukiet.
- Wróciłem...
Długo ci zajęło, nie ma co, zaraz znowu znikniesz?
- Wróciłem dla ciebie - dokończył, nie przyszedł tu z poczucia obowiązku, choć to też gdzieś się tam tliło, to jednak żar, który go przywiódł był zupełnie innego pochodzenia.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#10
29.10.2024, 01:06  ✶  
– Aj waj, co Ty pierdolisz? – uniosła pytająco brwi, gdy podniosła się z ziemi, radośnie ignorując bełkot o uczuciach. Znaczy no nie ignorowała go w taki normalny sposób, ale nastroszyła się, jakby Thomas próbował jej kazać czuć i uważać że to normalne. Znaczy to było normalne, to było popierdolone i to szalenie przeszkadzało w normalnym funckojonowaniu.

Gdyby mogła, wyciągnęłaby sobie mózg i zamieniła się z kimś na taki bardziej sensowny.

To brzmiało jak świetny plan.

Ciekawe czy robili tak w komnacie mózgów?

– No zachowałam, bo jestem lebiega jeśli chodzi o sprzątanie i jakoś nie było okazji, dzisiaj miałam je wyjebać i w ogóle no – tłumaczyła się, bo w sumie nie wiedziała czemu je sobie zachowała. Mogłaby powiedzieć, że dawno nikt nie dawał jej kwiatów, ale akurat w lecznicy przyszło dużo ktosiów którzy w gardło jak tucznej gęsi wpychali jej wiązanki, byłoby więc niesprawiedliwe nie myśleć o nich teraz. Ale potem, jak już wylazła no i miała swoje party, to potem już nikt. I wcześniej tez tak nie za bardzo. Jak się z kimś chciała pieprzyć, to cała ta błazenada, te podchody, te przychodzenie i dawanie prezentów były o kant dupy, zwykłą stratą czasu.

Miała problem z tym jak Thomas na nią patrzył. Miło. Przyjaźnie. Nieodpowiednio. Zupełnie tak, jakby jej nie znał.

– Skończyło się? Tam na dole? Nie powinnam tam przychodzić, cały czas miałam wrażenie, że ktoś mi powie, że mam wypierdalać z ekipy bo do niczego się nie nadaje. Po wyjściu z lecznicy nie mogę się pozbyć tego wrażenia, że jestem w chuj nieprzydatna, a teraz wychodzi na to że mogę być kretem, bo kurwa z Louvianem jest coś nie teges. – burknęła drapiąc się po ramieniu i idąc do kwiatów, żeby je wyjebać. Nie chciała w sumie wychodzić z pokoju, na razie nie, więc trzymajac uschnięte badyle spojrzała na okno. Ogród i tak był w kiepskim stanie, kto to niby miałby zauważyć...
nie zastanawiając się dłużej, otworzyła ze zgrzytem okno i wyjebała śmieci na zewnątrz. – Chcesz się napić? Mam skitraną karmelówkę, znalazłam w domu ostatnią butelkę. – zaproponowała, nie wiedząc za bardzo co ma ze sobą zrobić. Drugie łóżko zawalone było sztalugami, niedokończonymi obrazami i szkicami. W rogu pokoju piętrzyła się sterta ciuchów, najprawdoodobniej wszystkich jakie Mildred posiadała w życiu.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Thomas Figg (5673), Millie Moody (3462)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa