adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Ten dzień obfitował w tak wiele wydarzeń, że Thomas nie miał pojęcia jakim cudem nie jest wyczerpany do cna, trzymał się wręcz całkiem dobrze. Psychiczne samopoczucie zawdzięczał Brennie, która dzielnie trwała przy nim od momentu kiedy spotkali się w zaułku w niemagicznym Londynie. Jedyny moment kiedy się rozdzielili tego dnia to podczas składania wyjaśnień w Ministerstwie.
Niczym latarnia morska wskazującą zagubionym żeglarzom kierunek do lądu ,tak ona wskazywała mu kierunek, aby nie pochłonął go mrok i nie utonął w swoich przemyśleniach. Od dawna była jasnym punktem jego życia, jednym z niewielu, ale czy mówił jej o tym dostatecznie często? Czy dziękował jej? [i]Niewdzięcznie tylko czerpiesz i czerpiesz[/b] - wstrętny głosik w głowie nie dawał mu spokoju, gdy tylko pochłaniały go myśli.
Nie odpowiedział na słowa o poświęceniu, nie na pokątnej, to było coś co go nie gnębiło, ale wiedział, że może wywołać dyskusję, dlatego tam przemilczał te sprawę. Jednak bez wahania zgodził się na to, aby to ona ich teleportowała. Zastanawiał się czy jeszcze dzisiaj zdoła się sam teleportować.
Kiedy pojawili się w sadzie Abottów uśmiechnął się momentalnie i delikatnie ścisnął dłoń Brenny. Wspomnienia z beztroskiego dzieciństwa wróciły i te mniej beztroskie po szóstym roku. Ale z Doliną w większości miał jednak wspomnienia dobre, które koiły serce.
- Pamiętam jak wspinaliśmy się na te drzewa ścigając się kto szybciej i wyżej wejdzie - odezwał się nieco melancholijnym głosem. Wiedział, że w celu przetestowania różdżki będzie musiał puścić jej dłoń, dlatego odwlekał ten moment - ciepło dłoni przyszywanej siostry było kojące, tylko z nią mógł być obecnie całkowicie szczery. Nie widział siebie mówiącego Norze, że użył czarnej magii na innym człowieku, bał się tego co mógłby zobaczyć na jej twarzy. Jeszcze tylko chwile, jeszcze tylko kilka sekund.
- Dziękuję ci - zaczął patrząc w niebo z uśmiechem, a przed kolejnymi słowami zerknął na ich splecione palce. - Za to, że byłaś wtedy i jesteś teraz, nie wiem czy kiedykolwiek spłacę swój dług - miał nadzieję, że zrozumie o czym mówił, dopiero teraz przeniósł swoje spojrzenie na twarz Brenny, mógł poprzestać na tym, nie wracać do tamtych słów wypowiedzianych, gdy opuszczali sklep Olivandera, ale nie mógł tego ukrywać, nie przed nią. - Nie zamierzam głupio się rzucać pod topór, ale nie pozwolę, żeby wam się coś stało, nawet jeśli będę musiał się poświęcić, bo jesteście dla mnie wszystkim - mówił całkowicie poważnie, nie mógłby żyć z tym, że nie potrafił ochronić swoich bliskich, miał ich zbyt mało, aby mógł sobie na to pozwolić. Każdego z najbliższych cenił bardziej niż swoje życie.