• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[19.07.1972 (popołudnie)] Nowa różdżka, stary ja

[19.07.1972 (popołudnie)] Nowa różdżka, stary ja
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#1
16.10.2024, 02:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.11.2024, 21:45 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI

Ten dzień obfitował w tak wiele wydarzeń, że Thomas nie miał pojęcia jakim cudem nie jest wyczerpany do cna, trzymał się wręcz całkiem dobrze. Psychiczne samopoczucie zawdzięczał Brennie, która dzielnie trwała przy nim od momentu kiedy spotkali się w zaułku w niemagicznym Londynie. Jedyny moment kiedy się rozdzielili tego dnia to podczas składania wyjaśnień w Ministerstwie.
Niczym latarnia morska wskazującą zagubionym żeglarzom kierunek do lądu ,tak ona wskazywała mu kierunek, aby nie pochłonął go mrok i nie utonął w swoich przemyśleniach. Od dawna była jasnym punktem jego życia, jednym z niewielu, ale czy mówił jej o tym dostatecznie często? Czy dziękował jej? [i]Niewdzięcznie tylko czerpiesz i czerpiesz[/b] - wstrętny głosik w głowie nie dawał mu spokoju, gdy tylko pochłaniały go myśli.
Nie odpowiedział na słowa o poświęceniu, nie na pokątnej, to było coś co go nie gnębiło, ale wiedział, że może wywołać dyskusję, dlatego tam przemilczał te sprawę. Jednak bez wahania zgodził się na to, aby to ona ich teleportowała. Zastanawiał się czy jeszcze dzisiaj zdoła się sam teleportować.
Kiedy pojawili się w sadzie Abottów uśmiechnął się momentalnie i delikatnie ścisnął dłoń Brenny. Wspomnienia z beztroskiego dzieciństwa wróciły i te mniej beztroskie po szóstym roku. Ale z Doliną w większości miał jednak wspomnienia dobre, które koiły serce.
- Pamiętam jak wspinaliśmy się na te drzewa ścigając się kto szybciej i wyżej wejdzie - odezwał się nieco melancholijnym głosem. Wiedział, że w celu przetestowania różdżki będzie musiał puścić jej dłoń, dlatego odwlekał ten moment - ciepło dłoni przyszywanej siostry było kojące, tylko z nią mógł być obecnie całkowicie szczery. Nie widział siebie mówiącego Norze, że użył czarnej magii na innym człowieku, bał się tego co mógłby zobaczyć na jej twarzy. Jeszcze tylko chwile, jeszcze tylko kilka sekund.
- Dziękuję ci - zaczął patrząc w niebo z uśmiechem, a przed kolejnymi słowami zerknął na ich splecione palce. - Za to, że byłaś wtedy i jesteś teraz, nie wiem czy kiedykolwiek spłacę swój dług - miał nadzieję, że zrozumie o czym mówił, dopiero teraz przeniósł swoje spojrzenie na twarz Brenny, mógł poprzestać na tym, nie wracać do tamtych słów wypowiedzianych, gdy opuszczali sklep Olivandera, ale nie mógł tego ukrywać, nie przed nią. - Nie zamierzam głupio się rzucać pod topór, ale nie pozwolę, żeby wam się coś stało, nawet jeśli będę musiał się poświęcić, bo jesteście dla mnie wszystkim - mówił całkowicie poważnie, nie mógłby żyć z tym, że nie potrafił ochronić swoich bliskich, miał ich zbyt mało, aby mógł sobie na to pozwolić. Każdego z najbliższych cenił bardziej niż swoje życie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
17.10.2024, 19:00  ✶  
– Nie mieliście szans. Dalej nie macie – odparła Brenna, może trochę butnie, ale cóż, ludzie mieli swoje talenty. Niektórzy umieli łamać klątwy, inni oczarowywać tłumy, a ona umiała błyskawicznie dostać się na jabłonkę i zerwać najpiękniejsze jabłko. Mało imponujące, ale zawsze coś.
Przypatrywała się przez chwilę drzewom, pyszniących się na nich owocom, czekającym na zebranie. Kochała sady Doliny Godryka. Sad Longbottomów i sad Abbottów przywodziły na myśl beztroskie dzieciństwo – gdy Brenna nawet nie pojmowała, że rodzina Abbottów „podupadła”, że dziedzice Helgi Hufflepuff przez niektórych byli uznawani za gorszych, ponieważ zmieszali się z rodami półkrwi, miłość przekładając nad tradycję. Że ten sam proces zaczyna się w jej rodzinie i że niektórzy będą przez to na nich patrzyli krzywo.
Wtedy nikt z nich nie myślał o poświęceniu większym niż zapewnianiu, że to on sam zabrał ciasteczka z kuchni, których nie wolno było ruszać do obiadu.
– Tommy – powiedziała miękko, odwracając spojrzenie od drzew owocowych, zwracając ciemne oczy ku Thomasowi i na moment mocniej ściskając jego dłoń. – Między nami nie może być mowy o długach do spłacenia.
Nie w taki sposób. Mogła przyjąć pączki w ramach podziękowania w jakiejś sprawie, tak jak uważała, że nie ma niczego złego w tym, gdy płaci za odkupienie czegoś zniszczonego z jej winy, ale to było coś innego. Rachunki zysków i strat były częścią relacji – jeśli ktoś tylko wciąż dawał, dawał i dawał, niczego nie dostając w zamian, nie było to z pewnością zdrowe – ale jeśli faktycznie istniała przyjaźń, nie rozliczaliście się nawzajem z każdej zrobionej rzeczy.
– Chcesz wziąć się za ćwiczenia czy wolałabyś najpierw pogadać? – spytała, już normalnym tonem. Nie odpowiedziała na jego słowa o poświęcaniu się. Brenna miewała skłonności do podejścia pt. „mnie wolno to zrobić… nie, tobie nie, to zbyt niebezpieczne!!!”, ale w tej chwili nie było sensu wykłócać się z Thomasem. Nie w takiej sprawie.
Przypatrywała się mu, czekając, co wybierze. Mogła z nim ćwiczyć – nie była to żadna strata czasu, bo on wypróbuje nową różdżkę, ona zaś starała się i tak trenować niektóre dziedziny regularnie. Ale jeśli potrzebował pogadać, mogli rozmawiać: nie chciała jednak tego narzucać. Za dobrze wiedziała, że czasem wypowiedzenie niektórych słów było po prostu zbyt trudne.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#3
17.10.2024, 23:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.10.2024, 12:32 przez Thomas Figg.)  
- Czy to wyzwanie? - zapytał spoglądając na nią z przymrużonymi oczami. Zawsze mu imponowała swoją szybkością i gibkością przy wspinaczce, nie ważne ile ćwiczył nigdy nie był choćby blisko pokonania jej i dobrze wiedział, że teraz też nie miał szans. Ale pamiętał jej radość z każdej wygranej, dlatego też nie miał nigdy nic przeciwko kolejnej próbie.
Zaciągnął się zapachem sadu, ta charakterystyczna woń wymieszanej trawy z jabłoniami sprawiała, że czuł się bezpiecznie. Zupełnie jakby wrócił do dzieciństwa, gdzie beztrosko ganiali się po sadach i spędzali wspólnie dnie. Ich głowę zaprzątało jedynie w co będą się bawić i czy uda im się zwędzić kilka ciastek z kuchni przed obiadem.
- Nie oczekuj, że zapomnę z czego mnie wyciągnęliście, Bren - odpowiedział takim samym tonem jak i ona. Jak mógłby? Przecież praktycznie podarowali mu drugie życie, które on chciał odrzucić. - Nie robię tego wszystkiego by spłacać ten dług, chodzi mi o to, że... Nigdy nie przestanę być wam za to wdzięczny co dla mnie zrobiliście - nie wiedział, czy wyraził się dostatecznie jasno w przekazie swoich uczuć. Nie chciał by pomyślał, że wszystko co robi, to dlatego, że próbuje odpłacić im za tamtą pomoc, robiłby to i nawet gdyby mu wtedy nie pomogli. Byli najważniejszymi osobami w jego życiu i bez nich nie chciał i nie potrafił sobie wyobrażać świata. Dlatego właśnie gotów był poświęcić wszystko dla ich ochrony.
- Nie patrz tak na mnie, mam wrażenie, że prześwietlasz moją duszę, żeby wiedzieć czy kłamie, wiesz, że tobie nie umiem - powiedział nieco żartobliwie, ale zaraz spoważniał. - Czasami znów słyszę częściej słyszę ten głos, który słyszałem wtedy. Ale nie jest źle, nie daje się temu pochłonąć. Jak będzie źle to przyjdę do Ciebie albo Nory, uczę się na błędach - powiedział chcąc ja uspokoić, nie było powodów do zmartwień, radził sobie, choć czasami uderzała go powaga świata w jakiej żyli. To przekuwał strach przed stratą bliskich w swoją siłę i starał się nie nurzać w żałości i przemyśleniach miał cele do spełnienia nie mógł się załamywać. Cos go jednak tknęło, Brenna była czasami jak Nora, wydawała się silna, ale każdy miewał  swoje limity. - I zdajesz sobie sprawę, że to działa w dwie strony, nie Brenn? I możesz do mnie przyjść z wszystkim? O każdej porze - zapytał jeszcze zanim przejdą do ćwiczeń, trochę go świerzbiło przetestować nową różdżkę, ale najpierw wolał się upewnić.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
21.10.2024, 09:24  ✶  
– Nie. Po co cię pognębiać – odparła Brenna żartobliwie, dźgając go lekko palcem wolnej dłoni w ramię. W istocie jednak nie była po prostu już dzieciakiem, żeby wspinać się na drzewa na czas… teraz robiła to tylko dlatego, że czasem lubiła wejść na górę. Chociaż w sadzie Abbottów bywało to ryzykowne: czasem drzewa postanawiało cię zrzucić. Albo walnąć gałęzią po tyłku. – Nie proszę, żebyś o czymkolwiek zapominał. Po prostu to nie jest coś, co można traktować jak dług – dodała już poważniej. Gdyby patrzeć na to w ten sposób, mogłaby powiedzieć, że też miała długi do spłacenia: za każdy raz, gdy łamał dla niej jakąś klątwę albo stawiał pieczęć w ostatnich miesiącach.
– Może to robię – stwierdziła, mrużąc lekko oczy, chociaż rzecz jasna tak nie było. Nie była aurowidzem: ta gałąź magii przypadła w udziale jednej z jej kuzynek, która była człowiekiem bardziej empatycznym i ogólnie rzecz biorąc lepszym od Brenny. Brenna patrzyła wstecz. Szukała przyczyn. Tego, co może wpłynąć na tu i teraz. No i… cała jej magia była podporządkowana Brygadzie: ta w pewnym sensie też. – Jeśli go słyszysz, to nie jest dobrze i powinieneś przyjść do nas, zanim zrobi się źle. Nieważne, jak będziemy zajęte, jasne? – upewniła się, spoglądając na niego wciąż uważnie. Bo istniały sprawy ważne i ważniejsze, a upewnienie się, że Thomas nie rozpadnie się na kawałki, należało z pewnością do tych drugich. Bo jasne, był wesołym, energicznym, miłym chłopakiem, ale był też kimś, kto poświęcić podróże i sporą część kariery dla rodziny, kto żył w nieustanym poczuciu zagrożenia i czuł się odpowiedzialny za młodszą siostrę i siostrzenicę. I Brenna doskonale wiedziała, że to były rzeczy, z którymi czasem nie tak łatwo sobie poradzić.
– Nie powinieneś używać takich zaklęć – powiedziała jeszcze, nie odrywając spojrzenia od jego twarzy. – Bo to niebezpieczne dla ciebie. Ale wiem, że też byłabym w stanie użyć takiej magii, byle nie pozwolić mu kogoś skrzywdzić i przede wszystkim cieszę się, że nic ci nie jest, a on trafi w ręce dementorów.
Tak naprawdę to okropnie ją wkurzało, jak to wszystko działało. Że nawet drobna krzywda była już czarną magią i miała naruszać duszę. Że mieli walczyć z kręgami ognia i avadami za pomocą rozbrajaczy – i ten gniew już zaczynał czynić ją… podatną. Na tę całą ciemność. Ale na pewno nie chciała, by Thomasa dotknęło spaczenie. I to, że był w sytuacji, gdy poczuł, że musi po czarną magię sięgnąć, tylko wnerwiało ją jeszcze bardziej.
– Więc… to nic nie zmienia. – Nie między nimi przynajmniej. Bo w życiu Figga… być może. – Jasne – odpowiedziała mu jeszcze z uśmiechem, zanim wyciągnęła różdżkę. – To co? Zaczynamy od rozpraszania?
Przetestowanie tego, w czym był najlepszy, tak na wstępie, wydawało się jej dobrym pomysłem.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
21.10.2024, 20:41  ✶  
Zaśmiał się serdecznie na jej słowa. - A skąd wiesz, może w te wszystkie lata odbywałem podróże, żeby nauczyć się wszelkich tajników wspinaczki na drzewa? - zażartował, choć to było tak absurdalne, że nawet nieprawdopodobne do niego. Ale nieco się zasępił, bo jednak nie dość jasno się wyraził co do swoich intencji. - To w sumie... Fakt, że nigdy nie przestanę być wam za to wdzięczny - powiedział po prostu, to że nie mógłby tego zapomnieć to jedno, ale faktem drugim był oto, że nie był wyrazić wdzięczności za to co zrobiła. Przecież była tylko nastolatką i nikt od niej nie oczekiwał niczego, na pewno nie tego, że pozwoli mu znowu odkryć sens w życiu.
Zaśmiał się w odpowiedzi, zdecydowanie przebywanie w jej pobliżu poprawiało mu humor, w końcu przy niej mógł zachowywać się normalnie otworzyć i Brenna wiedziała jak dotrzeć do niego w sposób skuteczny. - Tak jakbyś bez tego nie czytała ze mnie jak z otwartej księgi - odpowiedział z rozbawieniem. Ale uśmiech zamarł, poruszany temat nie był nastrajał do śmiania się już dłużej. - Wiem, obiecuje, że nie będę czekał aż będzie tragicznie - odpowiedział patrząc jej prosto w oczy. - Na razie nie jest źle powiedział ignorując cichy chichot w swojej głowie, kiedy wypowiedział to typowe kłamstwo, tylko tym razem nie było to kłamstwo. Tym razem wszystko było inaczej. Mimo tego ogarniającego mroku tym razem był gotów do walki ze swoimi demonami. - Mam po co... Dla kogo żyć - poprawił się natychmiastowo, miał dość jasny cel w życiu. Jak na razie udawało mu się to wszystko przekuwać w swoją siłę, to co go napędzało i nie pozwalało nurzać się we własnej żałości.
- Nie powiem ci, że przestaną, nie mogę - jego głos popłyną delikatnie, ale z pewnego rodzaju siłą, niczym, strumień zmieniający się w wartą rzekę. - Nie mówię też, że będę rzucał je na lewo i prawo od teraz. Ale nie zamierzam ograniczać się w obronie bliskich. Nie martw się, poradzę sobie z tym. Po prostu nie myśl, że teraz zamierzam studiować zapalczywie te odnogę magii, to raczej ostateczność - wyjaśnił, bo miał motywację, aby w potrzebie używać tego właśnie rodzaju magii, lepiej zadać komuś ból i cierpienie niż patrzeć na to u swoich bliskich. Wiedział, że ubrudzenie sobie rąk czasami było jedynym wyjściem i był na to gotów - kwestia brudnych rąk i duszy nie była wygórowaną ceną. Dobrze wiedział, że mrok jaki w sobie miał czynił go podatnym, a chęć obrony rodziny sprawiała, że czarna magia wydawała się kusząco użyteczna. Móż i Nie miał trzeciego oka, ale czuł, że dzisiejsze wydarzenia były jedynie wstępem do tego jak często będzie musiał korzystać z tej ciemnej siły.
- Mi? To w Ciebie rzucał zaklęcia, mi tylko przywalił w nos. Mam nadzieję, że go odpowiednio ugoszczą - dodał jeszcze z dozą mściwości. Thomas zazwyczaj dość łatwo i szybko wybaczał innym, wyjątkami byli ci którzy śmieli podnieść różdżkę na jego bliskich lub próbowali skrzywdzić ich w inny sposób, nic innego nie wzbudzało jego furii.
Odpowiedział jej szerokim, wesołym uśmiechem, cały ten czas spędzony od wyjścia z Ministerstwa przypieczętowała tymi słowami, które zdjęły mu ciężar z serca, i choć wcześniej to czuł teraz miał potwierdzenie. Poczuł przyjemną lekkość, jakby tym zdjęła mu wielki, ciężki plecak z ramion.
- Tak, zobaczymy na co mnie stać teraz - skinął głową wyciągając własną różdżkę i puszczając jej dłoń. Zdążył już zapomnieć jak bliskość drugiej potrafi ukoić skołatane serce. - Nie hamuj się, coś czuję, że z tą różdżką lepiej od razu iść na całość - nie chciał być bezczelny, jednak kiedy tylko jego skóra dotknęła drewna, miał wrażenie, że sama różdżka pali się do akcji. Dlatego też zaczął od wyczarowania najsilniejszej tarczy pochłaniającej czary jaką znał.

Rozproszenie - tarcza pochłaniająca
Rzut 1d100+20 - 54 +20 = 74

Rzut 1d100+20 - 44 +20 = 64
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
22.10.2024, 11:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.10.2024, 11:22 przez Brenna Longbottom.)  
– To nie miałoby żadnego sensu, skoro prawdziwa specjalistka jest tutaj – oświadczyła dumnie, a potem obserwowała go bardzo uważnie. Dźgnęła nawet lekko pomiędzy żebra, jakby chciała podkreślić, żeby nie próbował tutaj wybiegów odnośnie tego „na razie nie jest źle”. Nie czytała z niego jak z otwartej księgi: niestety. Nie miała talentów Danielle i zbyt często nie była w stanie zauważyć pewnych rzeczy, które powinna dostrzec odpowiednio wcześnie. Ale trochę go znała i nie była głupia. Ledwo co walczył z nekromantą, stracił różdżkę, której używał przez kilkanaście lat i użył czarnej magii. Może był gotów do walki z tymi demonami, ale akurat wierzyła, że nie było tak źle.
– Jeżeli musiałbyś wybierać między czarną magią a czyjąś śmiercią, nie każę ci wybierać tego drugiego. Ale Matka Księżyca nie gra tutaj fair – powiedziała łagodnie. – Nie interesują jej intencje. W sądzie też z pewnych rzeczy trudno się wybronić.
Sama wystrzegała się czarnej magii tak mocno, choć kusiło ją wiele razy, głównie z obawy, że gdy już zacznie, nie zdoła przestać. Wiedziała jednak, że jeżeli przyszłoby jej wybierać… to też nie wahałaby się długo.
Czasem ją to przerażało.
- Jestem pewna, że dementorzy zgotują mu czułe powitanie - powiedziała, a teraz w jej głosie zagościł chłód. Czy rzucanie kogoś dementorom było nieludzkie? Skąd. Było ludzkie. W pełni ludzkie. Tak samo jak ludzkie było to, że ten mężczyzna sprzedawał niewinnym ludziom przeklęte przedmioty: że sprawiał, że ktoś kupował prezent córce lub dziewczynie i wręczał jej śmierć.
Nie zamierzała więc go żałować. Brenna też umiała być bezlitosna.
Cofnęła się, wyciągając różdżkę i celując w Thomasa.

Rzut – w celu ułatwienia pojedynku gramy z mechaniką rzutów k100 plus 10 za kropki od Z. Kształtowanie, W.

Rzut 1d100+30 - 72 +30 = 102

Rzut 1d100+30 - 41 +30 = 71


Tarcza, którą wyczarował była silna, różdżka bez wątpienia doskonale współpracowała… ale rzecz w tym, że Brenna wzięła sobie do serca ten przykaz „nie hamowania się”. I chyba trochę przesadziła: czasem jeżeli szło o tę dziedzinę magii się zapominała, wkładając w czary za wiele siły. Wyczarowane przez Brennę pnącza uderzyły w tarczę i przebiły ją, po czym pochwyciły Thomasa w swoje sidła, a ona opuściła nieco różdżkę, trochę zakłopotana. Figg miał w końcu przetestować swoją kompatybilność z różdżką, wyczuć ją, nie brać udział w walce na śmierć i życie. Znowu.
- Może pokażesz mi parę czarów rozpraszających zamiast pojedynku? - zaproponowała, znów machając różdżką, próbując wycofać własny czar. - Chętnie poćwiczę rozpraszanie.

Rozproszenie
Rzut Z 1d100 - 53
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#7
22.10.2024, 16:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.10.2024, 16:25 przez Thomas Figg.)  
- Przecież nie mógłbym się uczyć od ciebie, jak cię pokonać - zaśmiał się ale zaraz musiał rozmasowywać sobie żebra. Nie był dobry w ukrywaniu ręczy przed Brenną i Norą, działały na niego niemal jak veritaserum, choć czasami musiały zadać odpowiednie pytanie, żeby sam z siebie coś powiedział.
- Linia jest o wiele niżej, oszczędzenie cierpienia, a nie ratowania życia. - odpowiedział spokojnie. - Mówi się, że chwytając za miecz musisz być gotów od niego umrzeć. No to niech lepiej będą, że może spotkać ich ogień w odpowiedzi. Bo wybór pomiędzy wiezieniem a uratowaniem bliskich nie jest nawet wyborem - to była prawda, nie zastanawiałbym się ani sekundy. Co prawda wiedział, że gdyby zaczął rzucać czarną magią na Pokątnej czy w innym publicznym miejscu to napytałby sobie biedy i nie pomógł innym. Miał jakiś tam rozum, stosowanie nekromancji było ostatecznością nadal. Ale dość było już rozmów.

Stał czekając na ruch Brenny i cóż, chyba za bardzo się napalił pod wpływem nowej różdżki, bo zmiotła go pierwszym zaklęciem. Nie mogą się ruszyć popatrzył to na siebie to na Brennę i roześmiał się.
- Chyba powinienem się powstrzymać od tego proszenia, żebyś się nie hamowała - stwierdził rozbawiony tym jak szybko i gładko udało jej się go unieszkodliwić. Więc kiedy go uwolniła i zaproponowała inna formę ćwiczeń pokiwał głową.
- Chyba ma to więcej sensu niż próbowanie walki całkowicie nową różdżką. - zgodził się i kiedy już go uwolniła rozmasował sobie przedramiona. - Dzięki - skomentował uwolnienie go z pnączy, które rozbiły jego tarczę jakby byłą z papieru.Nie podejrzewał, że dostrojenie się do nowej różdżki będzie takie trudne.
Skupił się i rzucił zaklęcie mające unieść pobliski duży głaz na kilka stóp w górę. Żeby rozpraszać, musieli mieć co, dlatego też musiał przygotować "scenę" na ich wspólne pokazy.

Rzut Z 1d100 - 24
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana


Zmarszczył brwi ze zdziwieniem, kiedy głaz drgnął i to w sumie tyle, nie uniósł się nawet na centymetr do góry. Czyżby to dlatego, że to nie było nic odkrywczego i próbował rzucać dobrze znane sobie zaklęcia? Westchnął musiał jakoś dostroić się do różdżki. Spróbował więc jeszcze raz.

Rzut Z 1d100 - 81
Sukces!


Sapnął z zadowolenia, kiedy wreszcie się udało i głaz zwisł w powietrzu.
- Dobra, pokaż mi najsilniejszy czar jaki znasz, muszę wiedzieć czy nie pokazałbym ci tego co już umiesz - zwrócił się do bronny i przyjrzał się swojej różdżce. Coś czuł, że to będzie długa droga nim zostaną tak dobrymi partnerami jak jego poprzednia.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
23.10.2024, 15:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.10.2024, 15:41 przez Brenna Longbottom.)  
– Jakbyś się czuł, gdybym poszła siedzieć, żebyś nie miał złamanej ręki? – spytała Brenna i uniosła palec, by dać Thomasowi pstryczka w nos. – Pamiętaj, że czarna magia ma swoje skutki. A jeżeli dotkną ciebie, to przez to dotkną i innych.
Do Figga może nie trafiał argument „nie chcę, żeby to pomieszało ci zmysły i naruszyło duszę” albo „nie chcę, żeby zamknęli cię w Azkabanie”, ale liczyła, że ten będzie bardziej przekonujący.
Czarna magia była problematyczna, bo jej używanie było łatwe. Dawało przewagę. To jej nieużywanie stanowiło kłopot. I Brenna doskonale rozumiała, dlaczego jej użył: dlaczego był gotów użyć znowu. Powinna już teraz rozmawiać o tym z nim w areszcie, ale prawda była taka, że sama byłaby na to w pewnych sytuacjach gotowa – a poza tym było niewiele rzeczy, których Brenna nie umiała wybaczyć swoim najbliższym. Nieważne, że była funkcjonariuszem, zawsze miała dość luźne podejście do prawa, przynajmniej tam, gdzie było to możliwe. Właściwie chyba tylko jednego wybaczyć by nie potrafiła, krzywdzenie niewinnych ludzi, bo przecież pomoc śmierciożercom w pewnym sensie się w tę wpisywała.
*
– Myślę, że to nie to, że z różdżką coś nie tak, po prostu walnęłam najmocniejszym czarem, jaki znam – powiedziała Brenna, uśmiechając się do niego, ciągle odrobinę zakłopotana, głównie tym, że no… mogła pomyśleć. Taki atak na początek to był zły wybór, należało jednak sięgnąć po coś innego, w ramach pomagania w budowaniu pewności siebie. Tarcza, którą wyczarował Thomas, była przecież silna, ona zwyczajnie miotnęła odruchowo mocnym czarem.
Obserwowała jego starania, bez złośliwych komentarzy, na jakie mogłaby sobie pozwolić wobec takiego Vincenta, a nawet nie pomyślała, by rzucać je tutaj. Łatwo było zapomnieć, jak wiele zależało od różdżki, póki nie trzeba było skorzystać z innej niż z własnej. Być może ta i Thomas potrzebowali chwili na to, aby się zgrać.
– Hm… zwykle rozpraszam po prostu magię w ten sposób – powiedziała, unosząc dłoń i poruszając różdżką, aby anulować działanie czaru Thomasa.

rozproszenie
Rzut Z 1d100 - 97
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 44
Slaby sukces...


Zaklęcie podziałało, i to mimo tego, że czar Figga był silny: głaz runął z hukiem na ziemię. Uniesienie go z powrotem już nie wyszło.
- Jakieś wskazówki, jak ogarniać to skuteczniej? - zapytała.

Rzut N 1d100 - 17
Akcja nieudana


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#9
24.10.2024, 11:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 11:24 przez Thomas Figg.)  
To nie było tak, że zamierzał w przypadku każdej sytuacji uciekać się do tej magii, dobrze wiedział, że nie tędy droga. Nie cofnął się i Brenna trafiła idealnie w jego nos. Słowa, które powiedziała, sprawiły, że na chwilę zamarł. Machinalnie pocierając swój nos zamyślił się. O tym nie pomyślał, tak skupił się na postanowieniu ochrony innych i tym, ze zrobi wszystko dla nich, że nie wpadł na tak oczywistą rzecz. Dlaczego nie pomyślał, że używanie czarnej magii wpłynie nie tylko na niego, ale też i osoby z jego otoczenia? Zupełnie nie wziął tego pod uwagę i Longbottomówna, mogła dostrzec, że tym argumentem dotarła w końcu do niego. Będzie musiał się nad tym zastanowić, ale to już kiedy indziej.
***
- Będziesz mnie musiała tego nauczyć, dobrze by było mieć w zanadrzu jakieś potężne zaklęcia - powiedział rozbawiony, nie od dzisiaj wiedział, że nie brakuje w czarowaniu trudno było mu dotrzymać kroku przyjaciółce. Zupełnie jak we wspinaniu się na drzewo nie mógł dotrzymać jej kroku, a teraz będzie tego potrzebował.
Zamrugał jakby zapytała go dlaczego ma fioletowe żółte czułki wyrastające z czoła, a w głowie odbijało mu się echem "jak ogarniać to skuteczniej". Tylko co skuteczniej, rozproszyła jego zaklęcie, jakby odganiała muchę i pytała jak robić to skuteczniej? Wyprostował się patrząc podejrzliwie na Brennę, bo użyła dość zaawansowanego rozproszenia.
- Już całkiem skutecznie to ogarniasz - powiedział z cichym parsknięciem. No ale czego się spodziewał? Że ktoś z Brygady Uderzeniowej będzie kiepski z rozpraszania? Potrzebowali się posługiwać tego rodzaju magią.
- Czekaj, podniosę tylko głaz znowu i pokażę ci coś innego - powiedział i ponownie skupił się na głazie, chciał go unieść tak jak wcześniej w górę.

Podniesienie głazu
Rzut Z 1d100 - 45
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 1
Krytyczna porazka


Zmarszczył brwi czując, że różdżka jakby sprzeciwia się rzucaniu takich samych czarów, bo takie przyziemne jej używanie było sprzeczne z jej przeznaczeniem. Czuł się jak podczas pierwszy lekcji czarów w Hogwarcie, kiedy to nie był jeszcze dobrze zaznajomiony ze swoją poprzednią różdżką. Nie miał teraz czasu na docieranie się z nią długie. Sapnął przeciągle, kiedy głaz drgnął i uniósł się, trochę niżej niż poprzednio, ale uniósł, sukces.
-To czego użyłaś to dość zaawansowana magia, jeżeli kiedyś jednak będziesz potrzebować czegoś silniejszego, spróbuj tego - skupił się i wykonał zaklęcie dość powoli, aby mogła spokojnie zaobserwować ruchy różdżką jak i dokładnie usłyszeć inkantację, zresztą wszystko jej zaraz pokaże, teraz skupiał się na zespoleniu z nową różdżką.

Popisuwa rozproszenia
Rzut PO 1d100 - 92
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 6
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
24.10.2024, 13:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 14:09 przez Brenna Longbottom.)  
– W takim razie możemy je poćwiczyć – zgodziła się Brenna, chociaż samo zaklęcie to było oczywiście za mało. Thomas mógł jej pokazać kilka trików z magii rozpraszającej, wciąż jednak nie mogła doścignąć klątwołamacza, nie była więc i pewna, na ile jemu wyjdzie rzucanie takich zaklęć, ale… trwała wojna. Powinni trenować, póki mieli ku temu szanse. Dopóki w kraju trwało jeszcze coś, co dało się nazwać normalnym życiem i ich egzystencja nie stała się ciągłym pasmem ucieczek i utarczek.
Żeby tak zostało, musieli radzić sobie z różnymi dziedzinami magii.
– Na szkoleniach mieliśmy magię rozpraszającą. Obawiam się, że przestępcy z jakichś powodów bardzo lubią nawalać w Brygadzistów zaklęciami – powiedziała, posyłając Thomasowi uśmiechem. Kładki na to dość duży nacisk, większy nawet niż na aktywność fizyczną, która z kolei dla Brenny zawsze była dość istotna. – Ale w sumie po tych pierwszych szkoleniach… potem uczysz się w locie sam, więc chętnie coś poćwiczę.
Obserwowała ruchy nowej różdżki Figga, a potem uniosła własną, próbując powtórzyć rzucone przez niego zaklęcie, którym strącił kamień z powrotem na ziemię.

rozproszenie
Rzut Z 1d100 - 79
Sukces!


- W ten sposób? - spytała, gdy czar rozpraszający chyba zadziałał… ale nie mogła być całkowicie pewna. Znów więc wycelowała różdżką…

Rzut W 1d100 - 55
Sukces!


...tym razem wyczarowując takie same pnącza, jak wcześniej, gdy zaatakowała Thomasa.
- To zaklęcie w sumie jest dość podobne do wiążącego, tylko bardziej... spektakularne. Mają same chwytać ofiary - powiedziała, gdy te uniosły się i poruszyły, i jeszcze raz, tym razem bardzo wolno, poruszyła ręką, skoro prosił, aby pokazać mu, w jaki sposób je rzuciła.
I potem powtórzyła ponownie czar, zademonstrowany jej przez Figga.

rozproszenie
Rzut Z 1d100 - 85
Sukces!


- Niezła sztuczka - stwierdziła z pewnym zadowoleniem, kiedy pnącza znikły. - To głupie, ale miewam problem z cofnięciem w ł a s n e g o czaru - wyznała. Zawsze specjalizowała się w pojedynkach, ale magia kształtowania była dla niej bardzo naturalna, a poza tym z nią mógł jej pomóc ojciec, doskonały w tej dziedzinie: i w konsekwencji powstała pewna dysproporcja. Nie umiała czasem odwrócić skutków zaklęcia, które rzuciła.
- To co? Chcesz spróbować z czymś innym, czy jeszcze rozproszenie? - spytała, próbując unieść głaz.

translokacja
Rzut N 1d100 - 34
Akcja nieudana


- To zaklęcie to chyba muszę poćwiczyć albo rozproszyłeś magię wokół niego tak skutecznie, że teraz nie mogę go zakląć - oceniła z westchnieniem, bo o ile wszystkie poprzednie czary zadziałały świetnie, tak teraz głaz podskoczył sobie tylko, zamiast zawisnąć grzecznie w powietrzu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2464), Thomas Figg (3327)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa