• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[2/3.09.1972] Can I have a moment? | Olivia, Brenna

[2/3.09.1972] Can I have a moment? | Olivia, Brenna
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#1
01.01.2025, 17:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.01.2025, 17:19 przez Olivia Quirke.)  
2/3 września 1972
Noc

But if by chance you're here alone
Can I have a moment before I go?
Cause I've been by myself all night long
Hoping you're someone I used to know

Czasy są niebezpieczne
Uważaj na siebie, gdy wychodzisz
Pamiętaj, by poinformować Tristana o tym, gdzie będziesz
Uważaj
Rozglądaj się


Nie była już dzieckiem, a wciąż miała wrażenie, że rodzice ją tak traktują. To, co stało się kilka lat temu, było kroplą, która przelała czarę goryczy, jeżeli chodzi o ich nadopiekuńczość. Brak swobody, zasady niczym dla nastolatki... I Olivia podporządkowywała się im przez wiele, wiele lat. Jako dziecko, jako nastolatka, jako młoda dorosła. I w końcu jako dorosła. Było kilka przerw, które sprawiły, że rodzice jeszcze mocniej zaciskali wokół jej ciała nadopiekuńcze skrzydła, pragnąć chronić swoje dziecko. Jedyne, które pozostało w Anglii. Jej siostra była bezpieczna we Francji, tam nie musiała się martwić o to samo, co oni w Londynie.

Tylko że Olivia miała już tego dosyć. Powoli, acz metodycznie, odcinała kolejne nitki kokonu, którym szczelnie ją otulono. Widziała już światło, przenikające przez materiał, już czuła na twarzy powiew wolności. Jeszcze chwila, a będzie mogła zaczerpnąć tchu pełną piersią, wyjść do ludzi jako ktoś inny. Gdy matka zobaczyła ją z Tristanem, Olivia spodziewała się, że będzie awantura. A jednak pani Quirke zaskoczyła ją, błogosławiąc ten związek, chociaż nie bez bólu serca. Nie dlatego, że gardziła mugolakami lecz dlatego, że doskonale wiedziała, że to z czym Tristan się mierzy, przejdzie na jej córkę. Lecz to było pierwsze muśnięcie, pierwszy promień słodkiej niezależności - to, że w końcu jej zaufano, nie pytano dokąd wychodzi, z kim idzie, po co, o której wróci. Zaczęto ją traktować jak dorosłą. No, prawie. Ostrzegawcze słowa wciąż kołatały się Olivii w głowie, gdy wracała od swojej znajomej. Nie była to jej dobra przyjaciółka lub nawet bliska koleżanka. Ich relację można było śmiało określić jako bardziej biznesową, niż przyjacielską, ale obie kobiety lubiły ze sobą rozmawiać. Na tyle, że było już cholernie późno, gdy obie zorientowały się, że Olivia powinna już dawno być w domu. Co prawda mogłaby nocować u Evy, ale jutro musiała wcześnie wstać do pracy, bo obiecała matce pomóc w sklepie, więc wolała wrócić na Pokątną. Wypiła odrobinę za dużo wina, aportacja więc nie wchodziła w grę. Pozostał jej więc spacer.

Tak było nawet lepiej, bo przecież chłodne nocne powietrze obmyje jej zaróżowione od alkoholu policzki i pozwoli odrobinę wytrzeźwieć. Kolejne kroki sprawią, że tętno się uspokoi, płuca odetchną od zaduchu, a oczy odpoczną od jasnego blasku z kominka. Gdy Olivia odpalała papierosa gdzieś w uliczce na Horyzontalnej, nie miała pojęcia, że obawy jej matki tak szybko staną się realne.
- Masz ćmika oddać? - mimo iż to było ewidentne pytanie, nie brzmiało jak ono. Raczej jak polecenie. Olivia zerknęła kątem oka na mężczyznę, chwiejącego się na nogach kilka kroków obok niej.
- Mam - nie szukała kłopotów, wyciągnęła paczkę i wysunęła ją w stronę nieznajomego. Da mu papierosa i sobie pójdzie, sytuacja jak wiele innych.
- Mmmm kojarzę cię chyba, co?
- Nie, raczej nie. Świat nie jest aż tak mały - odczuwała lekki niepokój, ale nie paliła jej się w głowie żadna ostrzegawcza lampka. Nie kojarzyła tego mężczyzny, nie musiała się obawiać niczego.
- Roger, to nie jest dupa tego niemowy? - tym razem jednak drgnęła. Nie zauważyła, że z tyłu wyłonił się drugi mężczyzna. Nie słyszała go, zbyt zajęta tym jednym, który ją zagadywał.
- Taaa, chyba ta. Jak to jest pieprzyć się ze szlamą? Kręci cię brud? - mężczyzna odpalił papierosa od różdżki, uśmiechając się paskudnie.

Czy powinna się bać? Być może. Lecz było jedno, jedno malutkie słowo, które sprawiało, że Olivia wpadała nie tyle co w złość, a w prawdziwą furię. Szlama.
- Ty mi powiedz, kiedy ostatnio się myłeś? - nie mogła się powstrzymać. Pyskówka poleciała szybciej niż zdążyła pomyśleć, a gdy zorientowała się, co właśnie powiedziała, było za późno. Mężczyzna skrzywił się i podszedł, gotowy wyprowadzić cios pięścią prosto w brzuch Olivii.

AF na unik x2
Rzut N 1d100 - 51
Sukces!

Rzut N 1d100 - 98
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
01.01.2025, 18:04  ✶  
Jeśli chodziło o kokon nadmiernej opiekuńczości, to nigdy nie był problemem dla Brenny: zaczęła robić to, co ma ochotę, już kiedy skończyła jakoś dwanaście lat, a chociaż rodzina bez wątpienia martwiła się o nią, to kiedy skończyła siedemnaście lat wszyscy pogodzili się z tym, że okiełznanie jej wszędobylskości jest niemożliwe. W tej akceptacji pewnie wydatnie pomagał fakt, że Brenna zasadniczo zawsze zbierała najmniej przyzwoite oceny, kiedy trochę odrosła od ziemi zaczęła bez żadnego przymusu angażowć się w rodzinne inicjatywy, nigdy nie upijała się i nie zadawała z bardzo nieodpowiednim towarzystwem, a jej praca, choć niebezpieczna, była w rodzinie tradycją. Traktowano ją jak dorosłą odkąd skończyła Hogwart. Skoro więc zostawiła informację skrzatce, że chwilowo nie będzie jej w Warowni, nikomu nie wadziło, że późną porą znalazła się w niemagicznym Londynie. A była tu trochę dlatego, że korzystając z niespodziewanego dnia wolnego załatwiła kilka spraw, a trochę, bo nie miała ochoty wracać do londyńskiego mieszkania. To z tego drugiego powodu jeszcze się tam nie teleportowała.
To był długi, nieprzyjemny dzień, męczący bardziej umysł niż ciało, kolejny w korowodzie kilkunastu długich, męczących dni. Światło lampionów, szum morza i twarze bliskich bawiących się jeszcze nie tak dawno na wybrzeżu Devon zdawały się nieskończenie dalekie. Ich wspomnienia rozpływały się, pochłonięte przez myśli o ciemnej granicy Kniei i czającej się w niej grozie, łapce, odciśniętej na karku Tessy, znikały w ciemnościach Nokturna, złocistym piasku z rozbitego zmieniacza czasu, ziemi opadającej na grób Caina, zostawały zmyte przez łzy Dory. Opadały na nie listy Enzo i Raphaeli, a muzyka rozmyła się, zagłuszona przez trzask drzwi w Księżycowym Stawie i zamykanej klapy śmietnika, do której wpadł świstoklik.
I na to wszystko padało widmo ognia, który przepowiedział Morpheus: ognia, którego spodziewała się jesienią, a kartek kalendarza ubywało szybko, liście nie wydawały się już tak zielone. Niedługo miało nadejść Mabon, przynosząc ze sobą jesień.
Brenna lubiła chwytać się miłych wspomnień i szukać radości w drobiazgach, ale tego wieczora była już po prostu zmęczona.
Przystanęła, kiedy zdało się jej, że słyszy jakieś dźwięki z jednej z bocznych uliczek. Można było wyciągnąć ją z biura Brygady, i zasadniczo w dużej mierze ogólnie z roboty patrolowej, którą zajmowała się teraz bardzo rzadko – ale pewne odruchy były bardzo mocno zakorzenione. Podniesione głosy i dźwięki, które im towarzyszyły, mogły równie dobrze świadczyć o tym, że jacyś młodzi ludzie wracali pijani z Fontanny Szczęśliwego Losu i wpadli na kubeł na śmieci, jak i być oznaką bójki.
Brenna zamiast iść więc dalej, przeszła przez ulicę, szybkim krokiem odbijając ku uliczce, z której dobiegały odgłosy zamieszania.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#3
01.01.2025, 20:54  ✶  
Nigdy nie spodziewałaby się, że weźmie udział w bójce. Nie teraz, kiedy dorosła. Kiedyś, te kilka lat temu, gdy w jej małym świecie zdarzyła się tragedia, Olivia zapadła się pod ziemię. Jednak wcale nie była na Podziemnych Ścieżkach: kręciła się wtedy po mugolskiej części Londynu, chociaż nie po tych najlepszych dzielnicach. Szapaniny, narkotyki, papierosy, alkohol, wieczne imprezy: to było na porządku dziennym. Nikt jej tam nie szukał, nikogo wtedy nie obchodziła. Listy, które rzadko kiedy do niej docierały, paliła bez czytania lub darła na czworo i wyrzucała do rzeki. I mimo iż na ciele po tych zdarzeniach nie pozostały blizny: pozostały one na duszy.

I najwyraźniej niektóre odruchy wciąż były w niej żywe. Widząc pięść, szybującą w jej stronę, Olivia wykonała całkiem zgrabny unik, odskakując w bok, w stronę ściany. Może to przyzwoitość, a może szczęście, ale ten drugi na razie nie wykonywał innych ruchów: a teraz mogła zezować rozbieżnie na obu mężczyzn. Pamięć mięśniowa to było coś, o czym nie miała pojęcia - ale nie musiała znać szczegółów, by mimowolnie sięgnąć po różdżkę, schowaną w wewnętrznej kieszeni.
- Tak myślałam, że dawno - może to przez alkohol, a może przez buzującą wściekłość gdzieś na dnie jej żołądka, Olivia przestała się uśmiechać i zaczęła cedzić słowa, wypływające z jej ust. Czasy, gdy uważała, że każdy zasługiwał na drugą szansę, odeszły dawno w niepamięć. Nadzieja, że zło ją ominie, prysła jak bańka mydlana w chwili, gdy pierwszy ze śmierciożerców miotnął w nią zaklęciem. Gdyby nie Laurent, nie miałaby teraz możliwości celowania różdżką w osobę, która pogardzała innymi. Czy był jednym z nich? Z tych, którzy mieli czelność decydować o życiu i śmierci? Nie wiedziała, bo przecież nie każdy magirasista był zwolennikiem Voldemorta. I to chyba powodowało w niej największy ból.

To Voldemort i jego psy pozbawiły Tristana głosu. To oni wyryli mu na ciele trwałe blizny, których nie dało się usunąć. To oni zamordowali jego rodziców na jego oczach. To oni go sponiewierali, upokorzyli i zostawili przy życiu, by zastanawiał się, kiedy wrócą, by dokończyć swojego dzieła. A jednak z drugiej strony były osoby, które nie nosiły masek i czarnych jak noc szat. Były to osoby, które po cichu kibicowały siłom ciemności, ale sami nie mieli odwagi podnosić różdżek. Tchórze, którzy zaczepiali słabszych - śmierciożercy przynajmniej mieli przyzwoitość, żeby mordować przy pomocy własnych rąk.

Olivia machnęła różdżką, chcąc wyczarować potężny wir powietrza, mający odepchnąć z pełną mocą mężczyznę, który chciał ją zaatakować i stał najbliżej.

Kształtowanie x2

Rzut Z 1d100 - 59
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 100
Krytyczny sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
01.01.2025, 21:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.01.2025, 21:33 przez Brenna Longbottom.)  
Atak npc
Może tego dnia Bogini Matka miała Olivię w swojej opiece: a może tylko złość i strach dodały siły jej zaklęciu. Podmuch powietrza, który miał po prostu odepchnąć mężczyznę, uderzył z siłą małego huraganu, podrywając go w górę i odrzucając uliczką z wielką siłą.
Prosto ku Brennie, która akurat dotarła na miejsce i – słysząc odgłosy świadczące o tym, że bójka eskalowała – przyspieszyła, więc do zaułka wpadła w pełnym pędzie.
Lecący w powietrzu w twoją stronę rośli mężczyźni nie są czymś, na co spodziewa się natknąć większość ludzi. Brenna też zbytnio się nie spodziewała – prawdę mówiąc, jeśli ktoś w pobliżu przypadkiem uczył się latać, posłany w górę jakimś czarem, to zazwyczaj tą osobą była ona. W jej pracy, a także w dodatkowych aktywnościach „klubu książki” dość często jednak ciskano w nią zaklęciami, meblami, cegłami, a w jednym przypadku nawet tortem czekoladowym (do tej pory żałowała, że zrobiła wtedy odruchowo unik, bo tort rozbił się ostatecznie na ziemi i do niczego już nie nadawał). Umknęła więc na bok - o włos umykając uderzenia, ale w efekcie zderzając się przy tym z murem, a mężczyzna z wrzaskiem, który pewnie zwrócił uwagę sąsiadów, zderzył się z brukiem. Chociaż Brenna była skonsternowana, natychmiast sięgnęła po różdżkę: kłopot polegał na tym, że w pierwszej sekundzie nie wiedziała, kto tutaj stał po tej „dobrej” stronie i kogo należało rozbrajać w pierwszej kolejności. Uliczka tonęła w półmroku, a wiatr, który się zerwał po zdumiewającym czarze Olivii, i wciąż wiał Brennie w twarz, nie ułatwiał zorientowania się w sytuacji.
W tym czasie kolega rasisty najwyraźniej też uznał, że bijatyka na pięści nie jest właściwą strategią. Było ich dwóch, ona była tylko kobietą i wydawało się, że nie będą mieli żadnych problemów, ale teraz sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Zamiast rzucić się ku Olivii, też schwycił za różdżkę.
– Ty szlamojebco! – warknął, ledwo jego towarzysz odfrunął na podobieństwo domku Dorotki, porwanego przez trąbę powietrzą, i posłał ku niej flipendo: zaklęcie odpychające.


Aktywność fizyczna pod edycję, czy uniknę zderzenia z poderwanym w górę panem
Rzut PO 1d100 - 43
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 76
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#5
01.01.2025, 23:12  ✶  
Nie spodziewała się absolutnie, że jej zaklęcie okaże się tak potężne. Czy to była ta złość, którą skrywała głęboko przed światem? Olivia zawahała się na ułamek sekundy, gdy podmuch powietrza miotnął napastnikiem tak mocno, że gdyby napotkał na swojej drodze ścianę, mógłby... Czy ona mogłaby go zabić? Czy gdyby przewrócił się... Nie. Nie mogła myśleć w ten sposób - ona nie była zła, nie chciała by zaklęcie było tak silne, jak wyszło. Jedyne, co robiła, to broniła siebie. Przecież to się liczyło, prawda? Chociaż skłamałaby, gdyby nie powiedziała, że w tej chwili kącik ust nie uniósł się złośliwie, z satysfakcją.

To nie tak, że Olivia Quirke była krystalicznie czysta. Z gruntu człowieka to ona była naprawdę dobra, ale jak każdy miała swoją przeszłość. A ta przeszłość nauczyła ją, że czasem nie powinna litować się nad osobami, które jedyne co znały, to pogardę dla drugiej osoby. I być może nie poderżnęłaby im gardła, ale nie zamierzała płakać, że jeden z nich właśnie wyleciał z uliczki i zniknął jej z oczu, bo już odwracała wzrok w kierunku tego, który wyszarpywał różdżkę.

Zapewne gdyby miała więcej czasu, w stronę rasisty poleciałaby salwa obelg równie wyrafinowanych, co te jego. Może by mu powiedziała, że jest koneserką miłości mugolskiej, a może po prostu pokazałaby mu środkowy palec, który był międzynarodowym znakiem pokoju? Łączył nie tylko czarodziejów i mugoli, ale i wszelkie zwierzęta, posiadające palce.

Olivia uniosła różdżkę przed twarz, odruchowo próbując wytworzyć tarczę, która ochroni ją przed czymkolwiek, czym cisnął w nią przeciwnik. Nie tylko nie widziała, gdzie poleciał ten drugi, ale i czy przyjebał głową w coś ciężkiego. Nie widziała że trafił na Brennę, która przytulała się teraz do ściany. Widziała przed sobą tylko przeciwnika i własną dłoń, ściskającą pewnie rękojeść różdżki.

Rozproszenie na tarczę x2

Rzut N 1d100 - 82
Sukces!

Rzut N 1d100 - 63
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
02.01.2025, 21:10  ✶  
Brenna naprawdę starała się nie ulegać pewnym stereotypom. Była miła dla obcokrajowców i próbowała zrozumieć, że ich kultura mogła być trochę inna niż ta, do której przywykła w Anglii. Nie miała uprzedzeń wobec mugolaków. Nie żywiła ani odrobiny niechęci do wilkołaków i przynajmniej próbowała nie okazywać dyskomfortu w obecności wampirów, nawet jeżeli te były… no cóż, technicznie rzecz biorąc martwe: ale wiedziała, że większość z nich wcale tego nie wybrała, i nie oznaczało to, że nie przysługują im pewne prawa. W szkole traktowała uczniów Slytherinu dokładnie tak samo, jak wszystkie inne dzieciaki. Kiedy rozdawała pączki w Biurze Brygady i Biurze Aurorów, to dostawali je wszyscy, nawet ci Brygadziści i aurorzy, którzy za Brenną nie przepadali i tylko w pączku Stanleya Borgina przypadkiem zabrakło nadzienia, ale przecież powinno się docenić fakt, że nie dosypała mu do niego środków na przeczyszczenie. A jednak… nie była na tyle obiektywnym człowiekiem, aby nie zakorzeniły się w niej pewne uprzedzenia.
Według tych uprzedzeń jeśli ktoś używał słowa szlama, to istniała szansa dwa do jednego, albo nawet trzy do jednego, że ta osoba była odpowiedzialna za eskalowanie sytuacji.
Dlatego okrzyk „ty szlamojebco” momentalnie sprawił, że skierowała różdżkę w stronę mężczyzny, który go wykrzyczał. Na jej usprawiedliwienie, jeszcze zanim rzuciła swoje zaklęcie, on cisnął swoim w Olivię – a Brenna wreszcie rozpoznała w półmroku Quirke, po części dzięki rudej czuprynie.
Przed Olivią pojawiła się tarcza: na tyle silna, że odbiła rzucone w nią zaklęcie, chociaż rozprysła się przy nim i impet uderzenia sprawił, że Quirke musiała się cofnąć. W tej samej chwili, w której się to stało, Brenna machnęła różdżką, próbując rzucić własny czar w atakującego mężczyznę – Icarcerous, które miało spowić go więzami.
Miały tyle szczęścia, że towarzysz napastnika, ciśnięty o ziemię małą trąbą powietrzną, wyczarowaną popisowo przez Olivię, został chwilowo ogłuszony i dopiero – z mizernym efektem – próbował dźwignąć się z bruku.

kształtowanie
Rzut W 1d100 - 37
Sukces!

Rzut W 1d100 - 16
Akcja nieudana


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#7
04.01.2025, 12:43  ✶  
Olivia została cofnięta pod wpływem impetu uderzenia. Odruchowo zacisnęła mocno oczy, jakby spodziewała się, że tarcza która prysła, zaraz porani jej twarz odłamkami niczym szkło. Tak się oczywiście nie stało, lecz to był odruch, którego nie wiedzieć kiedy zdążyła się nabawić. Nie rozpoznała Brenny, nie widziała jej nawet, wszystko to działo się tak szybko, że biedna Olivia nie do końca rozumiała, co się dzieje. Wiedziała jedno: była wściekła a ten mężczyzna, który ją atakował, nie zasługiwał na to, by chodzić z prostym nosem po Magicznym Londynie. Czy to było złe myślenie? Czy ona była zła? Bo chciała chronić jedną z najważniejszych osób w jej życiu, mimo że przecież fizycznie i bezpośrednio Tristanowi nic nie zagrażało? Zresztą każdy, kto znał Olivię wiedział doskonale, że w szkole również toczyła pianę z pyska na tego typu słownictwo. Avelina jej świadkiem.

Nie, nie była zła. To, co oni robili, było złe. Przecież nie można było potępiać nikogo tylko za to, w jakiej rodzinie się urodził. I okej, może Olivia była trochę hipokrytką w tej materii, bo sama oceniała osoby, które były urodzone w starych, bogatych rodach i były kojarzone z parzeniem się wyłącznie "ze swoimi", ale przecież nie była krową i zmieniała zdanie, gdy kogoś poznawała. Zauważyła, że wokół mężczyzny pojawiły się więzy, że upadł na ziemię i nie stanowił już zagrożenia, ale nie do końca wiedziała, dlaczego. Dopiero teraz przeskoczyła wzrokiem z niego na sylwetkę tak dobrze jej znaną. I odetchnęła z ulgą.
- Brenna! Masz jakiś radar? Wszczepiają wam w Brygadzie taki dzwoneczek, który dzwoni, gdy coś się dzieje? To dlatego jesteście tak skuteczni? - w jej głosie słychać było ogromną, ogromną ulgę. Zaczęła powoli opuszczać różdżkę, bo przecież skoro była tu Longbottom, to wszystko było już dobrze.

Tyle, że nie było. Mężczyzna z tyłu podnosił się i sięgał po różdżkę. Był za plecami Brenny i raczej nie wyglądał na takiego, który by ostrzegł, zanim by cisnął zaklęcie w czyjeś plecy.
- Uważaj! - zdążyło wyrwać się z jej ust, gdy tylko zobaczyła powstającą z ziemi sylwetkę. Dobrze, że nie opuściła do końca różdżki: mogła teraz spróbować zaklęciem wyrwać broń z dłoni napastnika.

Translokacja x2
Rzut O 1d100 - 100
Krytyczny sukces!

Rzut O 1d100 - 60
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
04.01.2025, 18:28  ✶  
Brenna nie zdążyła odpowiedzieć – i nie zdążyła nawet odwrócić się, by sprawdzić, czy drugi z mężczyzn czegoś nie kombinuje. Olivia rzuciła sprawnie swoje zaklęcie, i wyglądało na to, że to był najnieszczęśliwiej dzień w życiu Rogera. Jej czar poderwał jego różdżkę, przywołując ją prosto do dłoni Olivii, ale też… jakby rykoszet pociągnął mężczyznę za rękę, tak że z okrzykiem „aaaaa!!!” przeciągnęło go dobre dwa metry po bruku w stronę Quirke. Może nawet poleciałby kawałek dalej, gdyby Brenna go nie dopadła i nie chwyciła za drugą dłoń… ale nie, nie żeby mu pomóc, tylko tę wykręcić, szybko szukając kajdanek.
– Sekret zawodowy – odparła, nie patrząc chwilowo na Olivię, zajęta obezwładnianiem napastnika. – Chociaż może chciałabyś go poznać? Tak patrząc, to świetnie dałabyś sobie radę z karaniem zła i występku w imię Brygady Uderzeniowej.
– Ty suko!
– Brygada Uderzeniowa, proszę o pańskie nazwisko…
– Obie was pozwę!
– Oczywiście, będzie miał pan prawo złożenia skargi – stwierdziła Brenna cierpliwie, zadzierając wreszcie głowę, by spojrzeć na Olivię. Zmierzyła ją spojrzeniem od stóp do głów, ale wyglądało na to, że dziewczyna wyszła z opresji obronną ręką i nie potrzebowała pomocy ani Brenny, ani nikogo innego, świetnie poradziła sobie sama: biorąc pod uwagę, że miała przeciwko sobie dwóch przeciwników, to mogło wskazywać wręcz na wrodzony talent do pojedynków. – Tymczasem jest pan zatrzymany pod zarzutem napaści…
– Ona się na nas rzuciła!
– Pewnie jeszcze was tu niecnie zwabiła i potem rzuciła się z pięściami – westchnęła Brenna, podnosząc się i stawiając Rogera na nogi, a potem pośpiesznie wyrecytowała resztę formułki. Czy trochę w tej chwili faktycznie pozwalała, aby kierowały nią osobiste uprzedzenia? Pewnie tak: prawdopodobnie powinna najpierw zatrzymać całą trójkę i potem zweryfikować historię, ale cóż, w końcu widziała, jak jeden z nich wyzywał i rzucał zaklęciami, a poza tym nie była nawet na służbie, prawda? – Livy, nic ci nie jest? Chyba wszyscy będziemy musieli iść do Biura Brygady, spisać zgłoszenia, ale jakbyś mogła tak podsumować sytuację swoim okiem w dwóch zdaniach, żebym wiedziała, co dokładnie się działo…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#9
04.01.2025, 18:51  ✶  
Olivia była odrobinę przerażona tym, co się stało. Nie, nie dlatego że rozbroiła mężczyznę lecz dlatego, że tak doskonale wychodziły jej zaklęcia, gdy była wściekła. Nie poznawała samej siebie - przecież do tej pory była bardzo przeciętną czarownicą, na dodatek rzadko kiedy korzystała z magii pod wpływem emocji. A teraz?
- Ja? W Brygadzie Uderzeniowej? - zamrugała szybko kilka razy, jakby chcąc się upewnić, że się nie przewidziała i nie przesłyszała. - Chyba żartujesz, to... To wyszło przypadkiem. Oni mnie zaatakowali, ja się tylko broniłam, ale gdyby nie ty, nie wiem co by się stało.
Podziwiała Brennę za to, jak sobie radziła. Zarówno z tym wykręcaniem ręki, jak i skuwaniem mężczyzny. I jeszcze ta formułka... Na niewtajemniczonych robiło to wrażenie. Quirke podała różdżkę mężczyzny Brennie, nie chciała jej zatrzymywać. Przecież nie była złodziejką.
- Nie, jest... w porządku. Nie zdążyli mnie dotknąć - powiedziała, potrząsając głową. Jakby na potwierdzenie swoich słów obmacała się po ciele, by upewnić się że na pewno nie ma żadnych siniaków. Cholera jasna, miała naprawdę dużo szczęścia. Chociaż gdyby nie Brenna, to pewnie by zwiała, o ile by jej się to udało. To przecież Longbottom związała tamtego mężczyznę, który teraz leżał jak baleron na ziemi. Spojrzała na niego krytycznym okiem. - Jasne, nie ma problemu. Chociaż ich jest dwóch, a moje słowo jedno. Ale musisz mi uwierzyć, że po prostu wracałam od znajomej i mnie zaczepili. Oni...
Przełknęła ślinę. No tak, oni - oni wiedzieli, z kim się spotyka. To nie było trudne, gdy kojarzyło się albo ją, albo Tristana. Albo gdy było się na Lammas podczas bójki przy ich stoisku.
- Utkaj pizdę, ruda, bo następnym razem ci się nie uda!
Olivia zamilkła. Spojrzała na Brennę bezradnie. Nie dlatego, że jej groził - ale dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie wiedziała, co miałaby na to odpowiedzieć i jak wyjaśnić w ich obecności to, co się stało. "Oni wiedzieli, że spotykam się z mugolakiem" - to pociągnęłoby za sobą kolejne wyzwiska, których nie chciała i nie mogła słuchać.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
05.01.2025, 16:22  ✶  
Olivia poradziła sobie iście popisowo, ale to nie był moment dobry na podbudowywanie jej wiary we własne siły, bo mężczyzna, którego przytrzymywała usiłował się wyrwać, mimo magicznych kajdanek, unieruchamiających mu z tyłu dłonie. Przejęcie różdżki, którą chciała oddać Quirke i nie pozwolenie mu na ucieczkę stanowiło pewne wyzwanie, mimo tego, że – na całe szczęście dla pracowników BUM – większość czarodziejów skupiało się bardziej na umiejętnościach magicznych niż na kondycji fizycznej.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniła tylko ogólnikowo, łagodnym tonem, bo oczywiście, że wierzyła Olivii, ale wolała o tym nie informować od razu przy tej dwójce, choćby dlatego, że jeszcze potem zatrudniliby jakiegoś prawnika i znaleźli kruczki prawne w rodzaju „Brygadzistka zdecydowała o przebiegu wydarzeń, zanim wysłuchała relacji wszystkich stron”. Zerknęła ku drugiemu człowiekowi, upewniając się, że więzy jeszcze nie zdążyły puścić.
– Och, do aktu oskarżenia dołączymy groźby karalne – dodała zaraz, mocniej zaciskając ręce, kiedy Roger uznał za stosowne zapewnić Olivię, że następnym razem nie pójdzie jej tak łatwo. Z trudem powstrzymała grymas, gotowy wypłynąć na twarz, bo nie mogła nie pomyśleć, co stałoby się, gdyby zamiast Olivii znalazła się tu jakaś dziewczyna trochę mniej szybka w reakcjach, trochę mniej wprawna w rzucaniu zaklęć. Czy skończyłoby się na obitej twarzy? Wizycie w szpitalu, by zdjęli z niej efekty uboczne kilku zaklęć? Czy ktoś znalazłby ją w zaułku za parę godzin, martwą albo ledwo żywą?
Słowa Rogera sugerowały, że wcale nie zaczepili ot tak przypadkowej dziewczyny: ale co tu się stało trzeba było dowiedzieć się gdzieś, gdzie nie będzie niepewna, czy zatrzymani jej nagle nie zwieją, i kiedy Olivia dojdzie do siebie.
Bo to nagłe zawahania i coś w jej wzroku wskazywały na to, że może nie zostało ranna.
Ale tak na pewno nie wszystko było z nią w porządku.
– Wygląda na to, że mam niespodziewany dyżur – stwierdziła Brenna lekko, bo akurat dziś i jutro miała mieć wolne, ale najwyraźniej czekała ją jednak nocka w pracy. – Dasz radę aportować się do atrium Ministerstwa Magii? Muszę zabrać tych dwóch, a to i tak będzie ciężkie. Drogi panie, jeśli będzie się pan tak szarpał, to ja tylko przypomnę, że rozszczepi nas oboje, a że to ja teleportuję was, jeżeli wypuszczę, to skończycie w gorszym stanie niż ja…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1791), Olivia Quirke (2404)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa