• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
jesień 1972, 2 września // misery, strengthen me

jesień 1972, 2 września // misery, strengthen me
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#1
26.01.2025, 12:38  ✶  
Nora Nory
2 września, godziny poranne

Wcale nie chciał się budzić. Świat zastany miał w sobie teraz zbyt wiele odpychających rzeczy - widmo śmierci unosiło się nad nim i przypominało mu nieustannie o tym, co stracił. Trochę żałował tego, że Geraldine nie urżnęła mu jednak tej głowy. Nie musiałby przeżyć tego, co czekało przyklejone do drzwi wejściowych mieszkania Bletchleya. Odkąd zobaczył jego martwe ciało, wszystkie kontury były jakieś zbyt szorstkie, biele zbyt jasne, a czernie zbyt ciemne. Kształty wszystkiego wydawały się nieodwracalne - wszystko zostało już dawno ustalone i najważniejsze z tych ustaleń było to, że dla niego zwyczajnie nie było szczęśliwych zakończeń. Nikt ich dla niego nie przewidział. Nora ratująca go przed poderżnięciem sobie gardła w ataku histerii wołała go do tego życia, ale już chyba nawet nie pamiętał, jak brzmiał wtedy jej głos. Wszystko, co słyszał w głowie, brzmiało jak bezduszny dzwon. Jakby ktoś uderzał w niego z całej swojej siły, trzymając głowę Crowa w środku.

A on chciał się zwyczajnie poddać. Zawisnąć pomiędzy oddechem, a jego brakiem. W tej chwili zawahania, kiedy koniec wydawał się czymś w porządku. Ostatecznie okazał się kimś skrajnie nieprzydatnym. Kulą u nogi każdego, kto chciał mu pomóc i okazywał mu ciepło. Pomagał Fontaine w drodze do upadku. Zdradzał Alexandra. Zniszczył Cainowi psychikę. Uzależniał od siebie Laurenta. Nikt nie był przy nim bezpieczny, w tym nie było żadnej przydatności - były krzyki, psychotyczne ataki, po których to nic nie pamiętał. Ból, towarzysz wieczny, chyba tylko on nadawał jego życiu jakiś rytm - cierpienie nadawało mu formę, a tą formą był korzeń drzewa tak wplątany w ziemię, coby się go wyrwać nie dało.

Nie dane mu było umrzeć w ciszy. Dlaczego? Może naprawdę musiał zabić tego skurwysyna, żeby ten pojebany świat dał mu odejść. Może... może ci, co się tak modlili do księżyca, mieli rację i miał tu jakiś cel, tylko nie potrafił go odnaleźć, bo jedynym co go od zawsze interesowało było pakowanie się pomiędzy czyjeś nogi. Jeżeli tak było, to dlaczego ta cała Matka nie wiodła go do odpowiedzi wprost, tylko kazała mu się szlajać przez ścieżki wąskie jak ostrze. Wcale nie widział w tym wszystkim celu, on widział w tym... rozpacz.

Leżał na tej cholernej kanapie przykryty kocem i czuł się wybitnie źle. To miejsce dla aniołów prowadzone przez anioła, a on czuł tu ciężar powietrza, jakby jego płuca znów wypełniał dym. Fakt, że mógł jeszcze oddychać, był obelgą dla każdego, kto odetchnąłby z ulgą na wieść o jego śmierci. Ale dziewczyna siedząca na fotelu naprzeciw kanapy nie mogła o tym wiedzieć. Był dla niej przecież jakimś losowym linoskoczkiem, akrobatą z okolicznego cyrku, przybłędą o smutnej, ale dobrej historii, a nie... mordercą. Nie potrafił przypomnieć sobie niemalże nic z wczorajszego dnia. Grudy ziemi pod wymytymi już pazurami. Pamiętał, jak skrobał nimi ziemię przy krzyżu z jego nazwiskiem i próbował wygrzebać jego ciało spod kilkunastu solidnych warstw ziemi. Czy to zrobił? Tak wyglądał teraz Cain Bletchley, czy to jego wyobraźnia stworzyła tę okropną scenę, w której jego twarz była przeżerana przez robactwo? Nic co powie mu teraz Nora, nie przyniesie żadnej ulgi. On sam nic z siebie wydusić nie mógł. Wszystkie czynności, jakie kazano mu wykonać, wykonał mechanicznie. A teraz po prostu leżał i ryczał, co jakiś czas drapiąc się po opatrunku na szyi. Poderżnięcie sobie gardła na moście było bardzo dramatyczne - pewnie wyglądało tak, jakby sobie to od dawna planował. Ale to był impuls. Jedna, głupia chwila. A może wcale nie taka głupia, skoro czuł się, jakby świat ciągnął go za sobą jak cień.

Może... pozostało mu trwać wbrew własnym pragnieniom i nadziei. Jakaś pokuta, cokolwiek. Może naprawienie własnych błędów i okrucieństw, było ostatnią prawdą, co mu została w tym morzu bagna. Na Laurenta przecież w nawet najmniejszym stopniu nie zasługiwał.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
29.01.2025, 23:22  ✶  

Nie miała pojęcia, jak udało jej się przyprowadzić go wczoraj do swojego mieszkania. Najwyraźniej Norka miała w sobie jakąś dziwną siłę, która objawiała się w najbardziej absurdalnych sytuacjach. To, że się tam wtedy znalazła było jakimś cudem, przecież gdyby nie to, że zupełnie przypadkiem tamtędy przechodziła... Właściwie to wolała nawet nie myśleć o tym, co by zrobił. To nie tak, że nie wracała myślami do tamtej sytuacji, ciągle miała przed oczami ten obraz, trudno było się go pozbyć z głowy, ale skoro wtedy znalazła w sobie tyle siły (o którą nigdy się nie podejrzewała), to powinna sobie poradzić z całą resztą.

Siedziała przy nim całą noc, nie była w stanie go opuścić. Martwiła się o Flynna zupełnie po ludzku, nie do końca też wiedziała jak mu pomóc, bo to była dla niej zupełnie nowa sytuacja. Nikt nie pokazał jej w jaki sposób powinna się opiekować osobami w tak ogromnym kryzysie. Nie zamierzała jednak zostawiać go samego. Mogła po prostu przy nim trwać, dawać mu swoje wsparcie, czasem świadomość, że ktoś jest obok wystarczała.

Przysuwała mu pod nos słodkości, bo to był jej sposób na pocieszenie innych, w ten sposób zazwyczaj działała, nie sądziła jednak, aby teraz mogło to wystarczyć, nie sądziła, że w ogóle istniała metoda, która mogłaby w jakikolwiek sposób pomóc poradzić sobie z takim cierpieniem. Nie istniało lekarstwo, które mogło pomóc na zranioną duszę. Nie znała żadnego.

Przez moment naszła ją myśl, aby podać mu jakieś eliksiry na uspokojenie, czy sen, ale nie sądziła, że byłby chętny, aby je wypić, a że nie należała do osób, które robiły cokolwiek wbrew woli drugiej osoby to po prostu przy nim czuwała. To wydawało jej się być właściwym posunięciem.

Obserwowała go, właściwie to nie spuszczała z niego wzroku nawet na kilka sekund. Bała się, że jeśli to zrobi, to nie zdąży zareagować, jeśli postanowi ponownie to zrobić. Czuła dziwny ciężar na piersi, kiedy się w niego wpatrywała. Nie znali się może zbyt długo, jednak przyzwyczaiła się do tego, że ten cyrkowiec pojawił się w jej życiu zupełnie przypadkowo. Polubiła go, poczuła potrzebę zaopiekowania się nim, jak to miała w zwyczaju. Zauważyła bowiem, że jest nieszczęśliwy, że czegoś mu w życiu brakuje, że coś go gnębi. Najwyraźniej jednak nie poświęciła mu odpowiedniej ilości czasu, mogła nieco bardziej się interesować, o to też miała do siebie pretensje. Może, gdyby dostrzegła szybciej co się z nim dzieje, to miałaby jakieś pole do manewru, chociaż tak naprawdę? Teraz mogła jedynie gdybać.

Wydawało jej się, że udało mu się zasnąć. Sen przynosił ukojenie, zazwyczaj, czasem przecież też pojawiały się koszmary, które powodowały jeszcze większy mętlik w głowie, miała nadzieję, że mu się to nie przytrafiło. Odpoczynek na pewno dobrze by mu zrobił. Ona nie zmrużyła oka, nie chciała tego robić. Siedziała w milczeniu na tym fotelu nie myśląc zupełnie o niczym, nie chciała, żeby dopadły ją te wszystkie nieprzyjemne rozważania. Wiele się działo, sporo złego, nie mogła pozwolić na to, aby pochłonęło ją tylko to, co było złe. Ktoś musiał być światłem, ktoś musiał nieść nadzieję, czuła, że to powinna być ona. Co więcej miała im wszystkim do zaoferowania poza tym?

Wydawało jej się, że się obudził. Mogło to być złudne, ale jakby oddychał nieco inaczej? - Flynn... - Mruknęła cicho, właściwie o co miałaby się do teraz zapytać? Nie chciała rzucać czymś głupim, jak chociażby, czy wszystko dobrze, bo miała świadomość, że nie było dobrze. - Potrzebujesz czegoś? - To wydawało jej się być w tym momencie właściwe. Trochę się bała odpowiedzi na to pytanie, ale jaka by ona nie była to pewnie sobie z nią poradzi. Zawsze przecież sobie radziła.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#3
16.02.2025, 00:39  ✶  
Potrzebował odpowiedzi na pytanie, czy to co zrobił było złe. Niestety bał się je zadać. Leżał więc na tej kanapie, wodził wzrokiem po Norze, po różnych meblach, przecierał oczy kiedy się zeszkliły i łza próbowała spłynąć po rozgrzanym policzku. Wydawało mu się, że albo on co jakiś czas drży, albo świat. Może wcale nie przeżył, tylko tak mu się wydawało. Ciężkie powietrze przesiąknięte wstydem ciągnęły go w dół i gorzko przypominały o tym, że jego ciało wciąż śmierdziało popiołem i tym paskudnym odorem głębokiego strachu.

- Zrobiłem coś cholernie głupiego Nora.

Zrobił coś, co widziała. W tamtej chwili tego chciał - poderżnięcie sobie gardła wydawało się czymś oczywistym, dobrym zakończeniem dla kogoś, kto przyniósł na ten świat tyle złego, tyle bólu, tyle... namacalnego okrucieństwa, którego nie dało się uzasadnić niczym, nawet jeżeli miał ciężkie dzieciństwo, a niektóre słowa krzywdziły go tak mocno, że zdzierał sobie knykcie, uderzając o meble palcami zaciśniętymi w pięści. Zawsze odpychał od siebie życie, zawsze planował swój koniec, miał idealnie ułożoną samobójczą ścieżkę, do której chciał kiedyś namówić Millie Moody, żeby razem mogli poczuć jak po kalifornijskiej przygodzie, wszystkie rozterki odpływają leniwym nurtem, a oni przyćpani nie czują już nic, pozostawiają po sobie pustkę, parę gnijących ciał, których nie znajdzie nikt. Perfekcyjne plany, wiele powodów. A jednak odważył się targnąć na to pierwszy raz.

Kurwa. On nie umarł. I nie miał pojęcia czy to było najlepsze, co mogło się stać, czy najgorsze.

Wstyd rozlewał się po nim gorącą falą i dusił bardziej niż jakakolwiek myśl, jaka wpadła do jego pełnej ciemnych kłębów dymu głowy. Wytarł kolejne łzy płynące mu po twarzy i spojrzał na te dłonie mordercy, które stały się też dłońmi niedoszłego samobójcy. Odebrał ostatnie tchnienie tylu istnień, ale nigdy nie potrafił zrobić tego ze sobą.

- N-Nora - parsknął, jakby z drwiną, ale to nagle okazało się głośnym, obrzydliwym szlochem, prowadzącym do płaczu wykrzywiającego twarz. - M-Mogłem odejść - mógł go zostawić - mogłem go p-porzucić, a mu obiecałem tyle - tak mocno i szczerze, z własnej woli uczynienia ich szczęśliwymi. - Co ja mam zrobić?

Co on miał kurwa zrobić?

Jak miał iść... iść do New Forest i powiedzieć, że próbował zabić się w momencie, w którym byli razem. Laurent Prewett był jego siłą napędową do istnienia, jego... wszystkim. Zostawił dla niego każdego z kim był, obiecywał mu jakieś wesela, gwiazdy z nieba i księżyc, bezgraniczne oddanie na zawsze, a później zrobił to - i niewątpliwie zawiódł go tak dogłębnie, jak tylko dało się zawieść kogoś, kto ostatni miesiąc spędził na uczeniu się ciebie i próbach uczynienia cię szczęśliwym. Tragedia. Jego życie było pasmem porażek przypominających mu o własnej bezużyteczności. Prawie zginęli w tamtej cholernej jaskini, chociaż większość życia spędził na Ścieżkach. Nie potrafił zabić Dantego. A teraz jeszcze to - upiorna wizja rychłego rozstania albo bycia z nim z litości był jeszcze gorszy niż śmierć. Zacisnął oczy i odgarnął włosy z czoła, ale jak na złość świat nadal istniał.

- Zrobiliśmy z Thomasem coś cholernie głupiego. - On tego nie powiedział. On to wyjęczał, a później zaniósł się kaszlem od dymu i tych dziwacznych grzybów.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
22.02.2025, 22:59  ✶  

Sytuacja nie należała do takich, w których łatwo było się odnaleźć. Dla Figg to również było zupełnie nowe, nie do końca wiedziała, w jaki sposób powinna reagować, jak właściwie mogła mu pomóc. Nie znosiła takich momentów, wolałaby mieć świadomość, że działa całkiem świadomie, że to co robi ma sens. Tutaj? Mogła jedynie błądzić, szukać jakiegoś rozwiązania, które wcale mogło nie przynieść oczekiwanego efektu. Cóż, jakoś jednak musiała sobie z tym poradzić, mimo tego, że mogła wydawać się całkiem miękka, to była raczej osobą, która potrafiła znaleźć rozwiązanie dla każdej sytuacji, w której się znalazła.

- Każdemu się to zdarza Flynn, każdy ma prawo zrobić coś głupiego, czego żałuje. - Co do tego nie miała wątpliwości. Różne sytuacje się zdarzały, różne decyzje ludzie podejmowali, ale jakoś byli w stanie poradzić sobie z konsekwencjami. Szczególnie, że właściwie to Flynn nie do końca zrobił to, co zakładał, na szczęście nie udało mu się do końca podążyć tą ścieżką. Był tutaj w końcu z nią, nie zabił się, chociaż tego chciał. Był to może zbieg okoliczności, ale co z tego? Udało mu się przeżyć, miał jeszcze wiele do zaoferowania temu światu - wierzyła w to, naprawdę sądziła, że nie stało się to bez przyczyny.

Nie umiała sobie wyobrazić tego, co aktualnie działo się w jego głowie. Na pewno wiele myśli uderzało we Flynna, chciała, aby skupił się na tym, że miał wiele możliwości. Podjął pewną decyzję, tak, nie była ona szczególnie rozsądna, ale teraz mógł zmienić wszystko. Jedna, durna decyzja nie mogła decydować o jego przyszłości. Przynajmniej tak się jej wydawało, właśnie ku temu chciała zmierzać. Nie widziała innego rozwiązania.

- Mogłeś, ale tego nie zrobiłeś, skup się na tym, co teraz możesz mu dać. - To wydawało się jej być jedyną, słuszną możliwością. Nie było sensu rozważać tego, co by się stało, gdyby mu się udało. To nie było właściwe. - Pójdź do niego i powiedz, co zrobiłeś, wyjaśnij wszystko, jeśli mu na Tobie zależy to na pewno to zrozumie. - Sporo wydarzyło się w życiu Flynna, najwyraźniej znalazł się na skraju, to było w stanie wyjaśnić jego postępowanie, najważniejsze, aby po raz kolejny nie próbował podążać tą samą ścieżką. Wydawało jej się, że zrozumiał, że to nie był dobry wybór.

Nie spodziewała się, że podczas tej rozmowy wspomni o jej bracie. Rozszerzyły jej się źrenice, zwłaszcza, że Thomas ostatnio też rozmawiał z nią o różnych sprawach, wspominał o tym, że nie dzieje się z nim najlepiej. Zmartwiło ją to, że mieli jakieś wspólne sprawy, o których nie wiedziała. Zaniepokoiło ją to dość mocno. W co tym razem wmieszał się jej starszy brat?

- Jak bardzo to było głupie i jakie będą tego konsekwencje? - Skoro już to zrobili to nie było odwrotu, podejrzewała więc również to, że w jakiś sposób się to na nich odbije, chyba warto było się więc przygotować na to, co miało nadejść. Ktoś musiał mieć głowę na karku i najwyraźniej spadło to na nią.

Nie umknął jej ten dziwny kaszel Edga, nie miała pojęcia skąd mu się wziął, wolała więc o to zapytać. - Wszystko w porządku, potrzebujesz jakichś eliksirów? - Nie miała pojęcia, co się z nim działo, a akurat eliksiry były jedną z nielicznych rzeczy, którą mogła mu zaoferować.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#5
23.03.2025, 20:30  ✶  
Każdy miał prawo zrobić coś takiego, ale do czego się to prawo odnosiło? Do robienia głupich zakupów, do kłótni o rzeczy trywialne. A on od lat sukcesywnie niszczył ludzkie życia! Kolejny facet uwiedziony ku jego własnej uciesze. Milion razy sobie mówił, że nie powinien tego robić, że to jest zwyczajnie... Moralnie złe! A teraz co? Cain nie żył, Alexandra oduczył ufania innym ludziom na przynajmniej pięć kolejnych wcieleń, a Laurent... Laurent się dowie, że...

Że ktoś kto mu mówi o miłości, o spędzenie razem kolejnych chwil, dni, lat...


Próbował się zabić...

Wydał z siebie tak głęboki i tak paniczny szloch jak tylko potrafił. Wykręciło go, zaczęło płonąć mu w gardle z bólu i czuł się, jakby zaraz miał zwymiotować na podłogę. Ale nie wymiotował - wydobywały się z niego tylko łzy i głęboka rozpacz. Wszystko podszyte grubymi, mocnymi nićmi wstydu. Nikomu nie pozwalał widzieć się takim. Nie powinien. Nora też nie powinna go takim oglądać, wolałby się utopić.

- Co - wydusił z siebie ledwo i chyba sam nie uwierzył w to, że udało mu się cokolwiek powiedzieć, bo powtórzył to - co - zacisnął oczy, pozwalając kolejnym łzom spłynąć po zaczerwienionych policzkach. - Co. On. Zrozumie. Ż-że m-mu poowiedziałem żee go koch am i. Że. Jest. Dla. Mnie. Wszystkim. - Głośno przełknął ślinę. - A później próbowałem się zabić. - Zakrył twarz w dłoniach i dał sobie kilkadziesiąt sekund na uspokojenie. Nie przyniosło to wybitnych rezultatów, ale przynajmniej mógł oddychać. - Wszystkie te lata, całe moje jebane życie uczyłem się walczyć. Uczyłem się tworzyć. Uczyłem się tego żeby ludzie wokół mnie byli bezpieczni. - Wydarzenia w tej jaskini zmieniły jego myślenie o sobie. Nawet jeżeli tymczasowo, to wydrążyły mu w głowie obszerne pomieszczenie podpisane bezużyteczność. - Wszystko to zrobiłem i po co kurwa. Ci pieprzeni rasiści kiedyś mnie zamordują, z niego zrobią sobie jakąś zabawkę albo popychadło, a Ministerstwo zachowuje się, jakby ta nienawiść była polityką. - Jedyne co mógł mu przynieść to cierpienie. Nagle pożałował tego, że ostrze noża nie przebiło się do przełyku, że nie rozszarpał sobie strun głosowych, że nie zadławił się i nie zadusił własną krwią.

- Jestem bezużyteczny - szepnął, przesuwając paznokciami po własnym gardle, zostawiając na nim rzędy czerwonych śladów. Przyjemnie siedziało się w New Forest i czytało razem książki, co? Ale ceną za to było wystawianie tego chłopaka na śmierć. Albo gorzej - bo śmierć przynajmniej przynosiła jakiś spokój - mógł go wystawiać na to, że znów będzie musiał obsługiwać znanych, wpływowych i bogatych, żeby mieć namiastkę stabilności i bezpieczeństwa. Ten moment kiedy Prewett mówił mu o byciu zgwałconym zapisał się na nim lepiej i trwalej niż tatuaż. - Jestem gównem, co jak - zaszlochał znów - nie będzie nikogo, kto go wybroni za to że mnie kochał. Nie mogę, nie mogę... Nie...

I ten Thomas, to co zrobili w podziemiach, to co ścigali, nagle zniknęło na drugim planie. Ten wątek gdzieś utknął, nawet jeżeli Nora zwerbalizowała pytanie... ale każdy głupi domyśliłby się, że to miało ze sobą jakiś związek. Edge po prostu. Je był w stanie ułożyć wszystkich tych wątków w taki sposób, żeby odpowiedzieć wprost i wpadł w panikę.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
01.04.2025, 23:29  ✶  

Dla Nory rozmowa o czymś takim była zupełną nowością. Nie reagowała w ten sposób. Nigdy pewnie nie podjęłaby podobnej decyzji, bo po prostu inaczej podchodziła do życia. Wiedziała jednak, że istnieją osoby zupełnie różne od niej, takie, które bardzo emocjonalnie do wszystkiego podchodziły, takie które nie mogły znieść myśli o tym, że mogłyby kogoś zawieść, które wolałyby odejść z tego świata, niż po raz kolejny tłumaczyć się z podejmowanych przez siebie decyzji, które były wrażliwe, tylko w zupełnie inny sposób niż ona. Naprawdę miała w sobie wiele zrozumienia, próbowała analizować ich sposób działania.

Nie oceniała, bo to nie było w jej stylu, każde decyzje były czymś uwarunkowane, wierzyła w to, że Flynn na pewno miał swój powód, aby postąpić tak, a nie inaczej. Na szczęście nie udało mu się tego zrobić, ale to niosło ze sobą dalsze konsekwencje. Teraz będzie się obwiniał o to, że w ogóle podjął próbę. Nie umiała sobie wyobrazić, co właściwie czuł. Stracił kogoś, świat mu się posypał, przypadkiem mógł skrzywdzić kogoś jeszcze, a wszystko przez to, że chciał ulżyć swojemu własnemu cierpieniu. Sprawa nie była taka czarno - biała, jakby się mogło wydawać.

Po plecach przeszedł jej zimny dreszcz, gdy usłyszała jego szloch. Brzmiał przerażająco. Nie miała pojęcia, czy powinna w tej chwili do niego podejść, przytulić go? To by było najprostsze, tyle, że bała się odrzucenia, obawiała się, że to może nie być tym czego potrzebuje, w końcu nie znali się zbyt długo, jeszcze nie potrafiła do końca go rozgryźć.

- Zrozumie dlaczego próbowałeś to zrobić. - Ton jej głosu był bardzo lekki, kojący, ale wydawała się być pewna swoich słów. Musiała być ich pewna, jeśli chciała dać mu nadzieję na to, że zostanie zrozumiany. Nie sądziła, że łatwo będzie to wytłumaczyć, jednak nie wydawało się, aby ktoś kogo kocha skreśliłby go tak szybko.

- Nie uda im się to. W końcu wszystko wróci do normy, to tylko chwilowe. - Wydawała się wierzyć w swoje słowa. Nie mogło być inaczej, przecież gdyby tak się działo, to sama nie próbowałaby się im przeciwstawiać, chociaż w przeciwieństwie do Edga nie miała jakiegoś szczególnego doświadczenia. - Ludzie zaczynają się im stawiać, to kwestia czasu, gdy wreszcie uda im się osiągnąć cel. - Oczywiście wiedziała o tym, że nie mogła powiedzieć zbyt wiele na ten temat, ale starała się dać mu nadzieję, chociaż nie wyglądał aktualnie na kogoś, kto byłby w stanie uwierzyć w jej słowa. - Takich jak Ty, czy ja jest więcej od tych, którzy uważają się za lepszych. Na pewno nie pozwolą im ciągnąć zbyt długo tej farsy. - Zbyt dużo śmierci spotykało ostatnio niewinnych. W końcu ludzie zaczną się stawiać, bo ileż krzywd mogli znieść?

- Nie jesteś bezużyteczny. - Musiała to powiedzieć. Nie mogła patrzeć na to, jak go to męczyło. Nie miała pojęcia, skąd mu się aktualnie wzięło to myślenie, bo przecież był osobą, która miała wiele do zaoferowania. Przynajmniej tak się jej wydawało, posiadał szeroki wachlarz umiejętności, które wykorzystywał. - Flynn, każdy ma prawo kochać, nie mamy wpływu na to w kim się zakochujemy, z kim połączy nas uczucie. To oni są spaczeni, nie Ty, oni. Nie możesz pozwolić na to, żeby to powodowało, że czujesz się gorszy, nie jesteś gorszy. Podejrzewam, że mało kto przeżył tyle, co Ty, a nadal tutaj jesteś i walczysz. - Może nie wiedziała wszystkiego o życiu Edga, jednak podejrzewała, że nie należało do najłatwiejszych, a nadal stąpał po tym świecie. Mógł zawalczyć o swoje. - Wiesz, że to od Ciebie zależy, jak wszystko się potoczy. Masz moc sprawczą, nie musisz pozwalać na to, aby oni ci to odbierali. - Wolała mu o tym przypomnieć, bo najwyraźniej zupełnie to ignorował.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#7
02.04.2025, 10:42  ✶  
Nora była spokojną, miłą, ułożoną dziewczyną, ale Flynn miał wrażenie, że nie rozumiała esencji tego zdarzenia. Tu nie chodziło o to, że nie zrozumie. Gdyby Laurent miał zachowywać się tak jak ona, absolutnie wszystko byłoby w porządku. Ale on zrozumie. A zrozumienie wiązało się z wejściem w jego buty - buty człowieka, który w jakimś momencie nie pomyślał o nim, albo pomyślał, ale ich relacja nie miała takiego znaczenia. Laurent chciał szczęścia. On chciał stabilizacji, on chciał kogoś, komu mógł zaufać, a nie kogoś, kto go porzuci, zawiedzie jego zaufanie, zrobi coś tak skrajnie nieobliczalnego wbrew tym słodkim obietnicom i zapewnieniom.

Zrozumienie było najgorsze.

Jej dalsze słowa dobrze uderzały w poglądy zatwardziałego egzystencjalisty (nawet jeżeli nie do końca zdawał sobie z tego sprawę). Ale egzystencjalizm mimo bycia filozofią nadziei na lepsze jutro zbudowane własną mocą sprawczą, był również filozofią wiecznego niepokoju.

Lubił myśleć o tym, że kiedy tonął w oceanie jakim był wszechświat, ktoś jednak trzymał jego rękę. Ale Caina już nie było, a Laurent mógł w każdej chwili odpłynąć w tę bezkresną toń, która kusiła go każdego dnia coraz mocniej.

- Nie możesz mówić, że nie jestem bezużyteczny. Nie wiesz co zrobiłem i czego nie zrobiłem. - Podniósł się do siadu. W istocie, dotyk był ważnym językiem jakim się posługiwał. O wiele ważniejszym niż słowa. I najgorsze było to, że oddałby własną kończynę (a był akrobatą!) gdyby szorstkie, grube palce Caina jeszcze raz przeczesały mu splątane loki, uśmiechając się w ten sposób. Ten sposób od którego wariował, stawał się kompletnym świrem na jego punkcie. Tacy ludzie nie mogli tak po prostu znikać. To nie było sprawiedliwe. - I kto się niby gromadzi do stawiania się im i gdzie? Każdego pierdolonego dnia - sam te włosy przeczesał, zatapiając w nich palce rąk podpartych na swoich kolanach - łapię się na tym, że świat staje się coraz gorszy. Wszyscy dopuszczają ich do głosu, drukuje się ich w gazetach. Całe społeczeństwo się radykalizuje i oboje wiemy, że ja pójdę do odstrzału pierwszy. Pierdolona gwiazda mugolskiego cyrku, która reperuje radia w barach za darmową kolejkę. Kurwa. - Zakołysał się niebezpiecznie. - Moje życie to jebana ruina i pociągnę go ze sobą w dół. Każdego z nich ciągnę. Każdy kto ze mną był i próbował mi pomóc tak kończy. Na samym kurwa dnie.

Spróbował wstać i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego jak bardzo był osłabiony. Szybko wrócił do siadu, podpierając się o tę nieszczęsną kanapę.

- Nie powinienem ci o tym w ogóle mówić. Lepiej dla wszystkich by było, gdybym tam zdechł. - Potarł twarz. Jeżeli to był jakiś pierdolony sen, to chciał się z niego obudzić, ale przecież on nigdy nie śnił w ten sposób. Rzeczywistość nie pozostawiała na nim suchej nitki. - Czy Thomas w ogóle wrócił?


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
02.04.2025, 12:22  ✶  

Trudno jej było mieć większy ogląd na tę sprawę, kiedy nie znała wszystkich szczegółów prawda? Starała się być dla Flynna wsparciem, którego potrzebował, jednak, czy jej to wychodziło? Pewnie nie do końca. Nie poddawała się jednak, nie zamierzała go zostawić samego z jego problemami. Robiła co mogła, aby jakkolwiek mu pomóc. Nie było to może najlepszym rozwiązaniem, bo na co komu rady, które nie miały racji bytu, ale z drugiej strony, może dzięki temu dotrze do niego to, że nie był sam. Miał wsparcie, może nie takie, jakiego oczekiwał, ale robiła co mogła, aby nie czuł się w tej chwili porzucony, by wiedział, że może na nią liczyć. To być może było niewiele, ale nie do końca wiedziała, co innego mogłaby zrobić.

- Może i nie wiem, ale każdy ma jakiś cel, każdy znajduje się tutaj po coś. Nie będę słuchać tego, że jesteś bezużyteczny, kiedy tak nie jest. - Panna Figg potrafiła być bardzo stanowcza, kiedy coś ją irytowało. Nie uniosła może tonu głosu, ale brzmiała wyjątkowo pewnie. Jasne, rozumiała to, że mógł wątpliwości, co do podejmowanych przez siebie decyzji, ale kto ich nie miał? - Gdybyś nie żył, to nie mógłbyś popełniać błędów, ale nie wszystkie decyzje przecież są złe, pomyśl o tym, że gdybyś nie próbował, to nie miałbyś niczego, a jednak jest ktoś komu na Tobie zależy, to też nie wzięło się znikąd. - Musiał kiedyś zrobić coś dobrego, coś, co powodowało, że jednak nie był na tym świecie sam. Wypadało, aby spojrzał na to nieco inaczej.

- Uwierz mi, że są tacy, którzy nie pozwolą im krzywdzić innych. - Nie mogła mówić zbyt wiele, ale naprawdę zależało jej na tym, żeby dotarły do niego jej słowa. - To się odwróci, prędzej, czy później uda się im to przerwać, to chwilowe, coraz więcej osób jest gotowe z nimi walczyć, ludzie nie zgadzają się na ich warunki. - Zresztą widać to było po nastrojach osób, które odwiedzały jej cukiernię. Rozmawiała z nimi, badała grunt, wiedziała, jak wygląda sytuacja. Czystokrwiści nie mieli przewagi liczebnej w ich świecie, więc nie było szansy na to, żeby faktycznie udało im się doprowadzić do tego, aby wyplenili wszystkich tych, którzy nie należeli do elity. Zresztą nawet wśród nich znajdowały się rodziny gotowe walczyć o to, aby mugolacy byli bezpieczni, gotowi poświęcić swój status społeczny.

- To jest chwilowe, zdaję sobie sprawę, jak to wygląda, ale musisz to przetrwać, musisz to przetrwać po to, że zobaczyć, że kiedyś jeszcze będzie normalnie. - Naprawdę w to wierzyła. Może była tylko głupią, nic nie znaczącą cukierniczką, ale nie bała się wygłaszać swojej opinii. - Nie sądzę, żebyś tak łatwo dał się zabić Flynn, kto jak kto, ale Ty przecież jesteś przyzwyczajony do walki. - Może nie wiedziała o nim zbyt wiele, ale jej skromnym zdaniem przetrwał sporo. Słyszała opowieści o cyrku Bellów, połączyła kropki, wiedziała, że nie miał łatwego dzieciństwa, ale jednak był tutaj ciągle, stąpał po ziemi, to mówiło samo za siebie.


Figgówna nie odrywała od niego wzroku, widziała, jak próbował się podnieść, później znowu usiadł. Był wyczerpany, musiała jakoś mu pomóc stanąć na nogi. Tak, jeśli pojawi się taka potrzeba, to sama wleje mu eliksiry do gardła tylko po to, aby poczuł się lepiej. Umiała być bardzo mocno zdeterminowana, gdy jej na czymś zależało. - Pozwól, że to inni zadecydują, co jest dla nich lepsze. - Nie podobało jej się to, że mówił o sobie w ten sposób, starała się być wyrozumiała, ale nawet ona miewała swoje granice.

- Nie, nie wrócił, nie wiem gdzie jest. - Niepokoiła się o brata, wierzyła jednak, że nie zrobił czegoś bardzo głupiego. Zresztą ta dwójka razem? Tak, to mogło zapowiadać kłopoty, miała nadzieję, że Thomas niedługo pojawi się w domu i powie jej, co się wydarzyło. Cóż, musiała przywyknąć chyba do tego, że ciągle miało jej towarzyszyć to uczucie niepewności, czy następnego dnia wszyscy na których jej zależało będą jeszcze stąpać po tym świecie.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#9
05.04.2025, 13:47  ✶  
Po co on się tutaj znajdował? Tak poza niszczeniem innym życia? Żadna z wartości wyznawanych przez prawą i sprawiedliwą większość nie miała na niego żadnego przełożenia. Bliżej mu było do szalonego marginesu, a i w nim nie odnajdywał żadnego ukojenia - wciąż pozostawał naroślą rakową. Miał chronić Fontaine, ale nie ochronił jej przed nią samą. Miał dać Aleksandrowi nadzieję, zamiast tego rozszarpał ją na strzępy, razem z resztkami wiary w ludzi. Miał ukoić ból Caina, miał pokazać mu jak dobrze smakuje życie... Jakie życie?

Gnił w ziemi, kiedy on znalazł sobie inny cel do ściągnięcia go ze sobą na samo dno. Ten śliczny chłopczyk naopowiadał mu tyle o swojej samotności, o tym... Że nikt go prawdziwie nie wybiera. Po co? Po co on tego słuchał, po co on to wszystko kodował w swojej głowie...

Nora była kolejną z takich osób.

Miłą, stanowczą w swoich uroczych poglądach, które naprawdę chciałby podzielać, ale nie mógł. Bo za dobrze znał siebie. Nie zasłużył na żadne z tych dobrych słów. I nie zasłużył na troskę kogoś, kto był absolutnie niewinnym, kochanym człowiekiem i powinien chronić swoją małą córeczkę, a nie obrzydliwego dziada z Podziemi, który ściągał na nią kłopoty. Nienawidziło go coraz więcej osób. Nienawidzili go pod ziemią, na ziemi. Na niebie pewnie też, bo ukradł ptakom pseudonim i użył ich do stworzenia jednego z najgorszych potworów Ścieżek.

- Nie wzięło się znikąd... Skrzywdziłem go, Nora. Tak jak każdego innego, kto się do mnie zbliżył. Moja miłość to tani, plastikowy, błyszcący, nieskończony cykl bólu. Może dlatego Ca- jego już nie ma... może jedynym co może z tego uwolnić jest ta cholerna śmierć. - Przestał płakać. Ale był myślami gdzieś indziej, odpływał na boki, wpatrywał się w przestrzeń. To było oczywiste, że sypie się jeszcze moniej niż kiedy zanosił się szlochem i wył, bo generalnie funkcjonował jako ktoś bardzo, ale to bardzo skryty. Nie dzielił się imionami. Nie lubił tego. Bardzo szybko ugryzł się w język, po czym i tak przeżył to o wiele mniej niż powinien, zważywszy na to, że Bletchley by go za powiedzenie komuś prawdy zrobił kolejną awanturę.

Pokręcił głową.

- Takich ludzi jak ja się nie zabija. Zabija się to, co daje nam jakąś siłę do życia i kiedy nie mamy już nic, przestajemy istnieć. - Smutna prawda. Kiedy nie miał nikogo przy sobie, nie był w stanie normalnie zasnąć. - Mogę się starać, ale nie zamknę go w złotej klatce. - A on był głupi i niepotrzebnie ryzykował w momentach, w których wcale nie musiał tego robić. Świadomość tego była wręcz uwłaczająca.

- Żyje - powiedział, pocierając nos. - Jestem tego pewny. Rozeszliśmy się kiedy udało nam się wydostać z jaskini i każdy poszedł w swoją stronę ochłonąć. Pomagaliśmy wariatce, która razem z innym typem ściągnęła go w podziemia jako klątwołamacza, a potem kompletnie go zlała i chciała zostawić na pewną śmierć.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
13.04.2025, 01:12  ✶  

Nora nie była jakoś szczególnie doświadczona w podobnych przypadkach. Jej życie może nie było usłane różami, ale mimo wszystko nie mogła narzekać. Jakoś sobie radziła, bez większych dramatów, bez problemów, z którymi nie umiała sobie radzić, zresztą wydawało jej się aktualnie, że zawsze można było znaleźć jakieś rozwiązanie, potrzeba było tylko nieco cierpliwości i otwartego umysłu.

Nie zdawała sobie sprawy, kogo zawiódł Flynn. Nie miała pojęcia o kim konkretnie mówi, jednak wydawało jej się, że każdy zasługiwał na drugą szansę, na wytłumaczenie swoich czynów. Jasne, nie zachował się może odpowiednio, podjął irracjonalną decyzję, ale co z tego? Zdaniem Nory nie można było go tak łatwo przekreślić, mógł mówić swoje, zagłębiać się w tym wszystkim, jednak ona nie zamierzała tak łatwo się poddawać w swoim podejściu. Niewiele było pewnie osób jej pokroju, które były w stanie wybaczyć wszystko, wiedziała jednak, że każdy kierował się czymś istotnym, Flynn nie zachowałby się w ten sposób, gdyby nie miał konkretnego powodu, więc nie zamierzała wieszać na nim psów. Nie dlatego teraz znajdował się tutaj, musiała go wspierać, jakoś go pocieszyć, próbowała to robić tak jak umiała, chociaż nie miała żadnego doświadczenia w podobnych sytuacjach.

- Flynn, nie sądzę, aby to było takie proste jak mówisz. Czy naprawdę uważasz, że nie dajesz nikomu niczego dobrego? Pomyśl o tych wszystkich sytuacjach, kiedy było zupełnie przeciwnie. - Może nie znali się zbyt długo, jednak nie mogła zaprzeczyć temu, że i na jej twarzy pojawił się uśmiech spowodowany jego obecnością. Miłość bywała trudna, bardzo skomplikowana, nie sądziła jednak, żeby Edge robił to celowo, nie był osobą która specjalnie krzywdziła innych, robił to nieświadomie. Zasługiwał na przebaczenie.

- Nie musisz nikogo zamykać w złotej klatce. - Zresztą, czy ktokolwiek by się na to zgodził? Mógł próbować, ale trzymanie jego wybranka z dala od całego świata na pewno nie było rozwiązaniem. - Bądź przy nim po prostu, wiem, że to nie takie proste, ale trzymaj się blisko, to na pewno będzie miało większy sens. - Wiedziała już bowiem, że chodziło o mężczyznę, co wiązało się z pewnymi komplikacjami, ale jednak wszystko dało się obejść, na pewno mógł znajdować się wystarczająco blisko niego.

- Sam mówisz o tym, że masz coś, więc masz po co żyć, uznaj to co się stało za błąd i przestań o tym myśleć. - Może łatwo jej było to mówić, jednak co innego mu pozostawało? Nie było po co się nad tym mazać, lepiej po prostu zrobić krok w przód.

- Nie wnikam w to co robi mój brat w wolnym czasie, bo nie zawsze jest to szczególnie rozsądne, widzę, że nic się pod tym względem nie zmieniło? - Zapytała, jakby chciała się upewnić, chociaż przecież dostała odpowiedź. Thomas nie tłumaczył się jej z tego co robi, gdy znika z cukierni. Oczywiście, wiedziała, że w większości dotyczy to łamania klątw, ale nic więcej, nie zdradzał jej szczegółów. Czy powinna się spodziewać czegoś innego? Niekoniecznie. Wariatka? To brzmiało, jak zadanie dla niego, bo sam przecież nie był szczególnie ogarnięty.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (3534), The Edge (3308)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa