• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [08.09.72[ Londyn płonie

[08.09.72[ Londyn płonie
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
26.03.2025, 10:10  ✶  
Londyn płonie, Londyn płonie, Londyn płonie… Te słowa odbijały się w głowie Brenny raz po raz – wykrzyczane przez fale głosem Heather, nadane w panicznym komunikacie radiowym Nottów, a potem, kiedy teleportowała się na miejsce zdarzenia prosto ze swojej kamienicy, ledwo chwilę po tym, jak zaczęło się całe zamieszanie.
Później, kiedy skierowano ją już na Pokątną, nikt nie krzyczał, że Londyn płonie, bo i nikt nie musiał tego robić… chociaż nie, okrzyki „pali się!!!” i tak niosły się tu i ówdzie, kiedy kilku Brygadzistów próbowało dosłownie się rozdwoić albo nawet roztroić, oczyszczając okolice przejścia pomiędzy Dziurawym Kotłem a resztą Pokątnej z płonących gruzów. Dym przysłaniał już niebo niemal zupełnie, ale ktoś ugasił pobliski pożar i przynajmniej teraz wyglądało na to, że – chwilowo – w zasięgu wzroku nie ma nikogo, kto akurat by umierał ani niczego, co mogło zawalić się im na głowy (nie żeby całkiem nie było potrzebujących, pech w tym, że Brenna nie za bardzo mogła zacząć leczyć rannych, którzy próbowali dostać się do Dziurawego Kotła czy pomóc tym, którzy przedostawali się przez pub na Pokątną, pewnie by znaleźć bliskich… bo trochę panował chaos).
Miała zamiar ruszyć dalej Pokątną, sprawdzając, gdzie są kolejne płonące budynki czy gdzie potrzeba pomocy, ale nim zdołała ruszyć dalej, dostrzegła przy wejściu do Dziurawego Kotła jednego z barmanów, który najwyraźniej wyszedł na zewnątrz, czy by komuś pomóc wejść do środka, czy cokolwiek innego… chociaż… patrzył na przebiegającego w pobliżu człowieka, jakby chciał go zaczepić, może chciał coś powiedzieć?
– Przepraszam?! – zawołała do niego, decydując się poświęcić te cenne dwie minuty, by podejść bliżej. Być może ktoś z osób przewijających się przez bar, szukających w nim schronienia albo wybiegających, by kogoś znaleźć, wspomniał mu o czymś istotnym…
…albo widział jak to się zaczynało.
– Mogę w czymś pomóc? – spytała, sama niepewna właściwie, jak sformułować myśl. Czy ktoś potrzebuje pomocy? Wszyscy. Czy widział pan może jakichś śmierciożerców…? Jak to w ogóle brzmiało. Zwykle nie miała wielkich problemów z rozmawianiem z ludźmi, ale teraz sytuacja była trochę ekstremalna. – Ktoś w środku potrzebuje pilnej pomocy?

charyzma na zaczepienie pracownika, czy coś powie
Rzut Z 1d100 - 68
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#2
28.03.2025, 22:49  ✶  
@Brenna Longbottom

Przystojny, charyzmatyczny mężczyzna, jakim był Benny Tin, nie posiadał w sobie teraz wielkiego czaru, jakim zwykł emanować, stojąc za dziurawym barem. Podejmował też decyzje, które chwilę po zrealizowaniu ich, wydawały mu się być zwyczajnie... idiotyczne. Po co wyszedł zapalić, skoro na zewnątrz dusił wszystkich dym palących się budynków? W czym w ogóle ten papieros miał mu pomóc...? Pokręcił głową, naciągając na nos wzorzystą chustę, kiedy drogę zaszła mu Brenna Longbottom we własnej osobie. Ktoś, kto nie mógł umknąć jego oczom, bo się (jak to u barmanów bywa) interesował polityką aż za bardzo.

- Ah... mmh - stęknął na jej widok. Zaciął się. Przesunął spojrzeniem to po niej, to po budynku, w którym jego szef krzyczał właśnie nie nie nie nie nie i nie, to miejsce nie będzie ruszone, a jeśli spróbują, to zrobią to po moim trupie. Benny przełknął ślinę i pokręcił głową jeszcze raz. Jeżeli spróbowałaś odejść w chwili jego zawahania się, pobiegł za tobą i pociągnął cię za rękaw. - Radzą sobie w porządku - zauważył nad wyraz spokojnie jak na stres przepływający przez jego ciało, widoczny dla ciebie bez większego problemu. - Jesteś brygadzistką - ale nie przyznał się do znania twojego imienia - ja... Jest rzecz, o której żałuję, że nikomu nie powiedziałem...

I ewidentnie zżerało go to teraz od środka. Skinął głową na „chodź”, chciał wprowadzić cię do wnętrza baru i zaciągnąć na zaplecze, pomiędzy przerażonymi klientami i wyjątkowo zajętymi pracownikami. A kiedy znaleźliście się w składziku, w którym Benny dużo przesiadywał ze swoim kołonotatnikiem, nastała niezręczna cisza.

- Przepraszam, naprawdę nie wiem jak... ugh... ja nie wiem nawet, gdzie się coś takiego zgłasza, wiesz?

Podał ci ten swój kołonotatnik wlepiając wzrok w podłogę.

- Jest taki typ, który czasem tu przychodzi. Muldoon. Nie mam pojęcia, jak ma na imię. Nikogo nie wkurwia, zawsze jest zajebiście chichy, ale pewnego dnia przyszedł tutaj z innym typem, w ciemnym kapturze, wyglądał komicznie... Muldoon zabrał go do pokoju, w którym się zamknęli i o czymś rozmawiali. Jak poszedłem zanieść im wino, poczułem, jak pokój śmierdzi spalenizną. Obrzydliwy zapach, ale nic z tym nie zrobiłem, bo oboje przecież żyli, nic się nie stało... co niby miałem zrobić? Ale widziałem je... - wsadził palce do ust, przygryzając paznokcie w chwili zamyślenia - takie runy, symbole wyrysowane na pergaminie - zastukał palcami w kartkę. Rysunki z pamięci, jakie wykonał Benny, nie mówiły ci nic. Powinien to odczytać jakiś runista, klątwołamacz zapewne, co wyciągnęłaś z dalszej części jego wypowiedzi. - Nawet bym tego nie powiązał z tym zdarzeniem, gdybym stojąc przy drzwiach, nie usłyszał, jak gadali o ósmym września... O tym, że ktoś będzie chciał to wykorzystać. Wydaje mi się, że oni użyli ich do czegoś, to przeczucie mnie nie opuszcza, ale ja się na tym nie znam. Ja z kart wróżę i piwo nalewam, nie znam się na kurwa... klątwach!

Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki, możesz dokończyć ją sama. Przekazałam ci najważniejsze informacje w jednym poście, żebyś nie musiała czekać na moje odpisy. Gdybyś chciała o coś dopytać, możesz zrobić to w moim temacie konsultacji. Benny przekaże ci jego rysopis, jeżeli Brenna zapyta - to mężczyzna po czterdzieste, z zarostem, ciemnymi oczami, włosami ściętymi „na jeża”, mało charakterystyczny.


there is mystery unfolding
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
31.03.2025, 09:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2025, 10:01 przez Brenna Longbottom.)  
– Jestem – przytaknęła bez protestów. Nie miała na sobie pełnego munduru, ale złapała marynarkę, nim wybiegła, charakterystyczną mimo tego, że już zaczął osadzać się na niej popiół, przybrudzając jasno szarą barwę. Poza tym bywała w Dziurawym Kotle, jak większość czarodziejów zresztą, widziała parę razy Benny’ego za ladą, więc nie zaskoczyło jej, że ją skojarzył.
Czekała pozornie cierpliwie, kiedy złapał ją za rękaw, chociaż w duchu myślała, że mógłby z siebie wykrztusić, o co chodziło. W normalnych okolicznościach mogłaby stać tutaj i nawet nie przyszłoby jej do głowy złościć się o jakieś wahanie – ale teraz Londyn płonął, a okrzyki właściciela baru rozbrzmiewały w pobliżu i przypominały, że może i tego miejsca póki co nie tknięto, ale bardzo wiele innych pochłaniał teraz ogień. Poza tym śmierciożercy raczej podczas tych pożarów nie urządzali imprezy z pieczeniem pianek nad płomieniami – i Brenna wciąż zastanawiała się, czy spróbują przejąć Ministerstwo, czy może atakują inne punkty. A organizacja ministerialna w tej chwili praktycznie nie istniała.
Mimo to pozwoliła pociągnąć się do Dziurawego Kotła, zaciskając szczęki, gdy mijali przerażonych ludzi, a jej uszu dobiegły łkania kogoś, kto płakał w kącie. Ich świat właśnie spalał się w ogniu: nawet jeżeli to opanują, nawet gdyby Voldemort został pokonany tej nocy, wspomnienie tych płomieni nie opuści Anglii szybko. Dłoń trzymała blisko różdżki, bo jedna cholera wiedziała, czy Benny faktycznie zamierzał przekazać jej jakąś informację, czy może w istocie współpracował ze śmierciożercami, sprowadzał na zaplecze kolejnych pracowników Ministerstwa i potem upychał ciała jedno po drugim w piwnicy.
Może była ta paranoja, ale tej nocy Brenna zaczynała myśleć, że przy tym, co wyprawiało się w Anglii, jej paranoiczne skłonności są wręcz za małe.
Stała czujność, aż chciało się zacytować Alastora. Była za mało czujna i nie spodziewała się… tego wszystkiego. Jakiegoś pożaru, owszem, ale nie tego, że zacznie płonąć wszystko.
– Opowiedzenie po prostu o tym, co cię zaniepokoiło przypadkiem napotkanej Brygadzistce nie jest złym pomysłem – zachęciła go, gdy drzwi zaplecza zamknęły się za nimi, starając się powściągnąć zniecierpliwienie i niepokój: w takich chwilach, nawet jeśli byłeś na skraju paniki, gdy nosiłeś mundur, po prostu musiałeś udawać, że wszystko jest pod kontrolą. Inaczej ci bez mundurów tylko wpadną w jeszcze większą panikę.
Sięgnęła po wręczony jej kołonotatnik, ale gdy zajrzała do środka, zobaczyła tylko symbole, które jej nic nie mówiły. Zresztą zaraz jej spojrzenie, teraz dużo bardziej czujne, skupiło się z powrotem na Bennym.
Kiedy ktoś mówi „śmierdzi spalenizną”, to zwykle oznacza coś bardzo, bardzo złego.
– Dziękuję – powiedziała, bardzo cicho, odruchowo zerkając jeszcze ku drzwiom, choć te były zamknięte. Zacisnęła mocniej palce na kołonotatniki, który nagle stał się dla niej niemal równie ważny, jak własna różdżka. Myśli biegły teraz gorączkowo, i z jednej strony chciała biec dalej, ku magicznemu Londynowi, ogarniętemu przez pożogę, a z drugiej… z drugiej bardzo potrzebowała znaleźć Thomasa Figga. Nie rozpoznawała tych symboli, ale wyglądało to wszystko na zadanie dla kogoś, kto znał się na runach i na klątwach, i najlepiej na pieczęciach, a Brenna znała tylko jedną osobę, która posiadała wiedzę o tym wszystkim. Czy to mogło poczekać? Czy powinno poczekać? Czy było za późno i te informacje nic nie znaczyły? A może prawdziwe piekło dopiero nadciągało? Ale jeśli nawet te runy nic nie zmienią… to może zdołają dorwać Muldona… – Możesz mi opisać, jak Muldon wyglądał?
Opis wyglądu mógł dać wszystko albo nic. W ich świecie istniały wielosokowe, eliksiry zmieniające kolor włosów, metamorfomadzy. Warto było jednak spytać.
Po czterdziestce, zarost, ciemne oczy, włosy ścięte na jeża. Poza tą fryzurą, dość rzadko widywaną na czarodziejskich ulicach, nie brzmiało to zbyt charakterystycznie, ale… to był jakiś początek.
– Znam kogoś, kto może będzie w stanie powiedzieć coś więcej – powiedziała, wciąż cicho, kolejne słowa wyrzucając z siebie dość szybko, bo nie mogła tracić tutaj czasu. – Lepiej bądź ostrożny z wspominaniem o tym innym… jeśli tego faktycznie użyto, żeby to wszystko zacząć, bezpieczniej dla ciebie, żeby nikt się nie dowiedział, że przekazałeś informacje – szepnęła jeszcze, zanim schowała notatnik. Wepchnęła go do jednej z wewnętrznych kieszeni, nie do marynarki: za duże szanse, że w tym dymie coś by się nadpaliło.
Bezpieczniej dla niego, by w Ministerstwie też ta informacja nie stała się powszechnie wiadoma. Za łatwo wtedy mogła trafić do kogoś, kto nie powinien jej nigdy poznać. Sam pewnie to wiedział. Śmierciożercy właśnie podpalili pół Londynu, a on był barmanem.
– Porozmawiam o tym bezpośrednio z aurorem, który powinien być w stanie ruszyć sprawę dalej tak, żeby się nie rozeszło, ale jeśli nie chcesz, nie wspomnę o tobie – mruknęła. Harper? Alastor? Kurwa, że też nie było tutaj Patricka: normalnie pobiegłaby z tym do Stewarda w te pędy, ale teraz nie istniała już taka możliwość. – Muszę biec na ulice. Jeśli uda mi się coś ustalić, postaram się dać znać – powiedziała jeszcze, zanim wyszła (przy okazji dość gwałtownie otwierając drzwi, tak by upewnić się, czy nikt za nimi się nie czaił).
Przy odrobinie szczęścia może uda się jej w pewnym momencie dotrzeć do klubokawiarni. Przystanęła dosłownie na trzydzieści sekund, rozglądając się, czy sytuacja za przejściem się nie zmieniła, przy okazji próbując się skupić na falach.
Ruda, jeśli zobaczysz gdzieś Thomasa Figga, będę go potrzebować, nadała, już wypadając z Dziurawego Kotła z powrotem na Pokątną, i znów chwytając różdżkę w ręku. Jeżeli zobaczysz kogokolwiek innego, kto może na niego wpaść, powiedz mu to samo. Spróbuję niedługo dostać się do klubokawiarni, ale daję znać, bo nie wiem, czy tam będzie.
Zawahała się na moment, ale komunikat popłynął dalej. Nie miała zamiaru dzisiaj umierać, ale biorąc pod uwagę, że nie wiedziała, co i kto czeka na ulicach, musiała brać pod uwagę, że coś… pójdzie bardzo źle. A w takim wypadku ktoś jeszcze powinien wiedzieć, że na niejakiego Muldoona trzeba uważać – i że gdyby Brennę jebnęła jakaś przypadkowa belka w głowę, czy spadłby na nią fortepian, wyrzucony z jednego z walących się mieszkań, to członkowie Zakonu powinni przeszukać jej kieszenie i zabrać kartki, które Benny zapisał runami. Może niewiele wartymi, skoro przerysował je z pamięci, ale… kto wie, czy nie okażą się przydatne?
Ważna informacja na później: Muldoon, bywalec Dziurawego Kotła, może mieć powiązania ze śmierciożercami. Mam przy sobie notatnik, w środku może być coś istotnego, rzuciła jeszcze do Heather, formułując komunikat w taki sposób, aby nie sugerować przypadkiem Wood własnych przemyśleć – nie chciała przypadkiem wzbudzić w dziewczynie dodatkowej paniki. "Hej, gdybym umarła, to sprawdźcie tego i tego, a przy okazji zabierzcie notatnik z moich kieszeni" nie brzmiałoby najlepiej.
Jeśli dowiedziałabyś się czegoś o Morpheusie, też błagam, daj znać, martwię się o niego - poprosiła jeszcze. Miała nadzieję, że wuj był po prostu w Departamencie Tajemnic, gdzie ogień zdecydowanie nie miał sięgnąć albo bezpieczny w Warowni, ale...
Widział w końcu ogień i własną śmierć.
A ognia i śmierci mieli tutaj pod dostatkiem. Okazał się cholernie dobrym jasnowidzem i naprawdę mogła mieć tylko nadzieję, że jego śmierć w płomieniach była jakąś dziwną figurą metaforyczną w tej całej wizji.
Brenna zacisnęła palce na różdżce i pobiegła w dym.
Koniec sesji

Używam przewagi fale, puszczając część info do Heather.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (535), Brenna Longbottom (1523)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa