27.03.2025, 19:39 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.05.2025, 21:07 przez Millie Moody.)
09.09.1972
godziny pojebane, ale gdzieś po drugiej
godziny pojebane, ale gdzieś po drugiej
Ta noc. Ta pierdolona kurwa w dupę jeża noc.
Ogień sięgał po nią co rusz, chociaż oczywiście największe gówno jakie ją spotkało jak dotąd dotyczyło tego co odjebało widmo z dymu czy ki inny czort. Wciąż była roztrzęsiona, ale tak jak licho nie spało, tak dobro nie powinno zwlekać z niesieniem pomocy. Było jakoś po drugiej, ale adrenalina mówiła jej, że to piekło nigdy się nie skończy, a świt nigdy nie nadejdzie.
Jebać to.
Trochę na ślepo wykonywała polecenia, które dostała od kogoś gdzieś w biegu, w strachu, w zmęczeniu.
Idźcie tam. Ogarnijcie czy ludziom czego nie trzeba.
Wzięła Norowe ciastka (okład z pączków tak), wzięła torbę wciśniętą jej w ręce, wzięła miotłę. Wyszła z kimś. Umorusani sadzą, z pojebanymi myślami w głowie. Mięśnie jeszcze nie ogarniały, że są zmęczone z resztą w młodym ciele młody kurwa duch.
Pochylona przyczajona, szła pospiesznie Pokątną, gdzieś tu w piątym zaułku w po prawej, piwnica, tam mieli się ukryć.
Idealny moment na small talk. Milie do końca nie wiedziała jak się nazywa. To znaczy... zawsze miała z tym problem, ale dzisiaj wyjątkowo. Przynajmniej nadal wiedziała, że żyje bo napierdalało ją całe ciało.
– Niezły trauma bonding, witamy na pokładzie. – wyszczerzyła się do idącej z nią Olivki, ale jej wzrok ześlizgnął się jakby za nią, a potem czujnie uciekł w bok, napięciem czekającym na atak. Trzymała różdżkę w dłoni mocno. Po windermere miała ochotę przykleić ją sobie do kościstego dupska. – Dobrze Cię widzieć całą. Liczę na zniżki. Zostanę Twoją ulubioną klientką. – mówiła cicho, gdy umysł tańczył na granicy szaleństwa, lęku i histerycznego śmiechu. Trzeba było zająć się innymi. Trzeba było być godną siostrą Alastora. Zebrała się do kupy. Powiedzmy.
!Strach przed imieniem