• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[8.09.1872] Terrified | Nora, Olivia

[8.09.1872] Terrified | Nora, Olivia
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#1
15.04.2025, 14:16  ✶  
8 września 1972

Ta noc to był jeden wielki koszmar. Wszystko zapowiadało się dobrze, miało być miło i przyjemnie, a wyszło nie tylko jak zwykle, a jeszcze gorzej. Dość powiedzieć, że Pękata Fiolka nie ucierpiała, a przynajmniej nie jakoś mocno - wybita szyba, spalony dach w mieszkaniu i jakieś dziwne odciski na niej i matce... To było nic w porównaniu z bólem, jaki przeżywały inne osoby, które nie miały takiego szczęścia, co Quirke. To właśnie tym osobom musiała pomóc - i na szczęście gdy tylko zabezpieczyła eliksiry, to spotkała Brennę. Nie poszło im tak, jak planowała, bo oczywiście obie musiały wpieprzyć się w płonący budynek żeby ratować dzieciaka i jego ojca, ale hej - przecież żyły, prawda? Zapewne dostanie po głowie od koleżanki za to, że to ona jako pierwsza wskoczyła do tego mieszkania, ale na to przyjdzie czas. Ważne, że Bren powiedziała jej że ludzie mają zbierać się w Norze. A gdzie ludzie: tam potrzebujący. Olivia zabrała więc eliksiry, które były w Pękatej Fiolce, dbając o to, by nie zabierać wszystkich zapasów i zostawić trochę dla matki - no i zabrała ze sobą głównie te fiolki i maście, które przygotowywała dla siebie, na rozkręcenie swojego sklepu. Sklep serio mógł poczekać, a ranni: nie.

Spakowała wszystko do plecaka, dbając o to, by zabezpieczyć szkło przed stłuczeniem się, i popędziła do Nory. Mijała po drodze istny chaos, ale starała się nie zwracać uwagi na płaczących ludzi. Niektórzy się szarpali, niektórzy gasili ogień, a ona... Ona prawie że biegła, nie wiedząc nawet w jakim stanie zastanie Norę. Co z nią? Co z jej kotami? Brenna nie mówiła, czy Nora się zajęła, ale na Merlina, ogień wciąż szalał i zawsze mógł przenieść się dalej.

!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
15.04.2025, 14:16  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
15.04.2025, 20:48  ✶  

Działo się wiele. Tak, panna Figg nie zakładała, że ten całkiem przyjemny dzień skończy się taką tragedią. Nigdy nie można chwalić dnia przed zachodem słońca, czyż nie? Zdawała sobie sprawę, że nie powinna ruszać się z cukierni. Nigdzie nie będą bezpieczniejsi, niż tutaj. Dbała w końcu o to, aby nałożyć na swoje miejsce pracy i dom pewne zabezpieczenia, pozostawało jej wierzyć w to, że wytrzymają, że uchronią ich przed najgorszym.

Pożary rozpoczęły się podczas jej zwyczajnego dnia pracy, niektórzy z klientów wybieli z Nory spanikowani, inni najwyraźniej postanowili przeczekać najgorsze tutaj. Zresztą jej drzwi miały być otwarte dla wszystkich potrzebujących, jakoś się pomieszczą, prawda? Nie było innego wyjścia.

Nie miała pojęcia, gdzie znajdują się jej przyjaciele, czy wiedzieli już o tym, co działo się w Londynie? Na pewno. Informacje rozprzestrzeniały się przecież bardzo szybko. Nie posłała jednak do nikogo listów, obawiała się tego, że Pączek by do niej nie wrócił. Musiała czekać na to, aż w końcu ktoś tutaj przyjdzie, nie wątpiła w to, że tak się stanie. Wiedziała, że jej najbliżsi mogą potrzebować schronienia.

Chodziła między ludźmi wręczając im ciastka i ciepłą herbatę. Musiała być silna, nie mogła pokazać, jak bardzo się boi. Panika przecież nie była wskazana, była właścicielem tego miejsca - wypadało, aby trzymała fason. Z uśmiechem na ustach więc zagadywała wystraszonych ludzi. Wbrew pozorom Nora była naprawdę silną kobietą, co można było zauważyć w sytuacjach takich jak ta, kiedy nie wszyscy potrafili utrzymać nerwy na wodzy.

Nie mogła poświęcić wystarczającej ilości czasu Mabel i Samuelowi, wierzyła, że jej to wybaczą, bo inni również potrzebowali jej pomocy, czasem trzeba było dosyć mocno rozdzielać swoje siły między wszystkich obecnych w jednym miejscu. Nie było to proste, bo oczywiście, że wolałaby się zaszyć w części mieszkalnej, z córką, narzeczonym i kotami, ale nie było to takie proste.

Znajdowała się właśnie przy oknie, kiedy dostrzegła za nim znajomą sylwetkę, rude włosy rzucały się w oczy. Szybko ruszyła w stronę drzwi, aby zaprosić dziewczynę do środka. Może potrzebowała schronienia? Przez ulice przewijały się tłumy ludzi, każdy chciał znaleźć dla siebie, jakieś bezpieczne miejsce.

Otworzyła drzwi i krzyknęła do niej. - Olivia, chodź do środka, jest niebezpiecznie. - Sam Figgówna nie ruszyła się poza wejście, bo bała się, że tłum mógłby ją ponieść ze sobą, a tego mogłaby nie przeżyć.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
28.04.2025, 09:48  ✶  
Odetchnęła z ulgą, co wywołało falę kaszlu, gdy zobaczyła, że Nora stoi. Chociaż ten budynek został oszczędzony. Przez okna dostrzegała ludzi, ale nie obchodziło jej już to - gdy tylko Figgówna otworzyła drzwi i zaprosiła ją do środka, Olivia wślizgnęła się niemalże od razu, poprawiając na ramieniu plecak, który zabrała z Fiolki. Nie było tego dużo, ba - było tego naprawdę, naprawdę mało, ale lepsze kilka fiolek eliksirów, niż zero, prawda?
- Nic wam nie jest? - sapnęła, z trudem łapiąc oddech. Darowała sobie przywitania, to nie był teraz czas na słodkie słówka. Zresztą Olivia wyglądała tak, jakby dopiero co wybiegła z płonącego budynku: była cała brudna od sadzy, kaszlała a jej makijaż... Cóż, gdyby zobaczyła się w lustrze to pożałowałaby szybko, że nie wszystkie jej kosmetyki należały do tych nieścieralnych od Potterów. Względnie jednak wyglądała na całą, więc to był jakiś plus. Nora także nie wyglądała, jakby coś jej dolegało: poza oczywiście potężnym stresem, jaki musiała odczuwać. - Przyniosłam kilka eliksirów, jeżeli ktoś by potrzebował. Brenna mnie tu skierowała.
Dodała wyjaśniająco, omiatając klubokawiarnię spojrzeniem. Serce jej krwawiło, gdy widziała tylu przerażonych ludzi w jednym miejscu. Jej pojawienie się również pewnie nie podniosło morali - może gdyby nie była aż tak ujebana sadzą i nie śmierdziała dymem, to byłoby lepiej?
- Cała Pokątna jest w ogniu - szepnęła do Nory, podając jej plecak. - Widziałam po drodze Brygadzistów i Aurorów, wszyscy gaszą co się da. Ale jest jeden wielki chaos. Co z nimi?
Zapytała, wskazując brodą na tłoczących się, przerażonych ludzi. Odruchowo zaczęła sprawdzać, czy ktoś nie ma żadnych ran, które mogłyby wymagać podstawowej pomocy - bo przecież nie znała się na leczeniu, ale mogłaby chociażby je oczyścić czy coś.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
01.05.2025, 02:30  ✶  

Budynek nie był do końca oszczędzony, jego dach trawił ogień, jednak parter, który zajmowała klubokawiarnia był bezpieczny, przynajmniej jak na razie. Nie zamierzała wybiegać za bardzo w przyszłość, nie mogła wiedzieć, co jeszcze się im przydarzy, musiała po prostu wierzyć w to, że będzie dobrze, wiara czasem potrafiła zdziałać cuda i tego się trzymała.

Olivia wślizgnęła się do wnętrza kawiarni, naprawdę dobrze było ją widzieć w jednym kawałku, może i nie znały się jakoś blisko, jednak każda znajoma twarz, która wyglądała na żywą była kolejnym powodem do radości. Sporo osób przewinęło się przez cukiernię tej nocy, Nora dzięki temu była nieco spokojniejsza, właściwie to ciągle starała się sprawiać pozory ogarniętej osoby, która miała jakąkolwiek kontrolę nad tym, co działo się wokół niej. Nie było tak, ale musiała zachować twarz. Wiele osób znalazło schronienie w jej klubokawiarni, co niosło ze sobą konsekwencje. Musiała być silna - dla nich wszystkich.

- Na pewno się przydadzą, Brenna tu była, żyła. - Dodała jeszcze, bo aktualnie to nie było wcale takie oczywiste. Z tego, co udało jej się zrozumieć, to widziała się z Olivią przed tym, nim znalazła się tutaj, ale mogła coś pomieszać. Z każdej strony docierały do niej informacje na temat kolejnych osób, powoli zaczynała się w tym gubić i wcale nie była z tego dumna, jednak sytuacja była, jaka była. Ciężko było się w niej odnaleźć.

- Tak, widziałam, że Pokątna płonie, ale Brenna mówiła, że nie tylko ona, to samo dzieje się z Horyzontalną, Niemagicznym Londynem i chyba Nokturnem. - Co do ostatniego nie była przekonana, jednak wydawało jej się, że mogło się dziać z nim podobnie, inaczej pewnie Brenna nie szłaby sprawdzić co dzieje się z lokalem jej wujka.

- Oni czekają, aż to minie. - Nie wiedziała, co innego mogłaby powiedzieć Olivii. Wszyscy ludzie zgromadzeni w cukierni na coś czekali, najprawdopodobniej na to, aż pożary się zakończą i będą mogli opuścić to miejsce w miarę bezpiecznie, nie miała pojęcia, czy będą mieli do czego wrócić, tego nikt nie mógł być przecież pewny, bo najwyraźniej całe miasto płonęło. - Jesteś cała, nic Ci się nie stało? - Zmierzyła jeszcze dziewczynę wzrokiem, aby się upewnić.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
08.05.2025, 09:19  ✶  
- Nie chcę być pesymistką, ale nie zapowiada się na to, by to szybko minęło - powiedziała najciszej jak tylko się dało. Zmarszczyła brwi, przekazując Norze eliksiry z Pękatej Fiolki. Przez chwilę wodziła wzrokiem po przestraszonych klientach klubokawiarni. Wszyscy byli teraz w nie najlepszym miejscu - i fizycznie, i psychicznie. Chciałaby im jakoś pomóc, rozweselić. Ale nie miała jak. Chociaż... - Co? Nie, nie, u nas... Ech.
Olivia podrapała się po skroni, a potem zakaszlała. Ciężko było jej mówić o tym, co się stało. Pokręciła głową, dając tym samym znak Norze, żeby dała jej kilka sekund na zebranie myśli.
- Fiolka nie spłonęła. Razem z Tristanem u rodzicami udało nam się ją ugasić, zabezpieczyliśmy też wszystkie składniki, żeby nie wybuchły. Mama pomaga sąsiadom, Tristan pobiegł zobaczyć co z jego mieszkaniem, a ojca wezwano do Ministerstwa. Wszystkich postawili na nogi, on nawet nie jest Brygadzistą, ale każdy pracownik pobiegł pomagać - czuła dumę z tego powodu - jej ojciec nie był kimś, kto rzucał się w ogień, lecz gdy tylko wybuchł pożar, który zaczął trawić cały Londyn, stanął na wysokości zadania i pobiegł do Ministerstwa Magii. Bała się o niego, lecz wiedziała, że kieruje nim poczucie obowiązku - tak samo jak i nią. Inaczej by jej tu nie było. - Nora, może... Myślałaś może żeby coś na szybko upiec, żeby ich uspokoić?
Zapytała cicho, na powrót wracając do niewielkiego tłumku spojrzeniem.
- Wiesz, tak żeby im pomóc czymś więcej niż herbatą lawendową. Są wystraszeni, a ogień jest na tyle duży, że niemożliwe jest, by opanowali go w kilka godzin. Nie chciałabym, by ktoś... Wiesz, zrobił coś głupiego.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
08.05.2025, 09:50  ✶  

- W tym wypadku, to raczej nie jest pesymizm, a realizm. - Raczej nie zapowiadało się na to, aby faktycznie ta sytuacja miała szybko się zakończyć. Dym nadal otaczał okolicę, płomienie pochłaniały kamienice, kolejne i kolejne. Nie wydawało się, aby to miało szybko minąć. Pozostawało wierzyć w to, że ogień doszczętnie nie spali miasta.

Przejeła eliksiry od Olivii. Na pewno się tutaj przydadzą. Zakonnicy, co chwila przyprowadzali tu potrzebujących. Drzwi Nory były otwarte, była gotowa wszystkich przyjąć pod swój dach, chociaż nigdy nie zakładała, że coś podobnego może się wydarzyć. Może powinna bardziej zabezpieczyć to miejsce? Pożar go nie dosięgnął, to zaczyny na meblach znajdowały się ślady popiołu, były też te dziwne ślady rąk na kobiecie, która pozwoliła sobie zasnąć, ale tym będzie się martwić później. Grunt, że cukiernia póki co stała.

- Podejrzewam, że bez względu na to ile osób by nie wezwali to i tak będzie za mało, starty są ogromne. - Nie wydawało jej się, aby Ministerstwo było przygotowane na podobną tragedię, czy w ogóle można było się przygotować na coś takiego? Kto mógł założyć, że Ci popaprańcy postanowią podpalić całe miasto? No nikt.

- Póki co robiłam wywary uspokajające, ciastka to nie jest głupi pomysł, ale musiałabym się zaszyć na co dłuższą chwilę, nie wiem, czy mogę ich tutaj tak zostawić. - Raczej przyjęła rolę obserwatora, który przemierzał cukiernię wypytując wszystkich, czy mają to czego potrzebują. Doglądała ich i upewniała się, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Nie do końca wydawało jej się, aby to był odpowiedni moment na to, by zamknąć się w kuchni i przepaść tam na dłuższą chwilę. Właśnie dlatego wybrała szybszą opcję i robiła napary z wkładką, bo to nie wymagało, aż takiego nakładu pracy.

- To nie była tylko lawenda, jak coś, a zestaw ziół, mam tutaj ich dość sporą kolekcję. - Na szczęście jeśli o to chodzi to była dość odpowiednio zaopatrzona w składniki, sporą część hodowała sama na miejscu.


// przewaga zielarstwo III, tworzenie eliksirów
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
08.05.2025, 12:32  ✶  
- Mogę ich przypilnować - zaoferowała się, pomagając Norze wypakować eliksiry. Były dobrze zabezpieczone - szmatkami, papierem i niektóre nawet kartonikami. Część wyglądała jakby była gotowa do sprzedaży, ale z jakiegoś powodu (ciekawe jakiego? Może takiego, że teraz nikt nie myślał o tym, żeby cokolwiek sprzedawać?) sprzedane nie zostały. Może to były jakieś zamówienia, po które nikt się nie zgłosi? Te, które pochodziły bezpośrednio z zapasów Olivii, miały inną nalepkę i było ich całkiem sporo. "Olivia Quirke, eliksiry" - nie mniej, nie więcej. Dziewczyna jeszcze nie wymyśliła nazwy, ale budowała już swoją małą bazę klientów, więc uznała że chociaż imię i nazwisko powinno być znane: ot, tak na wszelki wypadek. - Wiesz, po prostu wydaje mi się, że... Sama czekolada poprawia nastrój, ale z domieszką magii może pomóc bardziej.
Rozejrzała się po raz trzeci? A może czwarty. Herbaty i eliksiry działały, oczywiście, ale przecież widziała wyraźnie, że ludzie byli zdenerwowani. Cholera, ona sama była zdenerwowana jak sam chuj, chociaż starała się robić dobrą minę do złej gry. Olivia zmrużyła nieco oczy, a jej ruchy stały się nieznacznie wolniejsze.
- Co jej się stało? - szepnęła, podbródkiem wskazując kobietę z dziwnymi śladami na ciele. - Wygląda jakby ją ktoś ubrudził popiołem. Może mogłaby się umyć albo coś?
Większość z tych osób patrzyła z niepokojem na to, co działo się w Londynie.

Bierność.

Olivia nienawidziła bierności, od razu chciała działać. To ona była tą w gorącej wodzie kąpaną, to właśnie Tristan sprawiał, że zwalniała i zaczynała najpierw myśleć, a potem robić. Ale teraz go nie było, sama kazała mu iść i pomagać innym, sprawdzić co z jego mieszkaniem - bo widziała dym, unoszący się nad mugolską częścią Londynu. Rozdzielenie się było głupim pomysłem, ale nie mogła go przecież wtajemniczyć w to wszystko. Jednocześnie ona chciała coś robić. Cokolwiek.
- Może mogę ci jakoś pomóc? Zanim pójdę szukać mamy - zaoferowała, przestępując z nogi na nogę. Nie, Olivia Quirke nienawidziła bierności a teraz czuła się, jakby tylko zawadzała.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
12.05.2025, 09:13  ✶  

- Na pewno? - Wolała zadać to pytanie, bo wiedziała, jak wygląda sytuacja. Dzisiaj wszyscy się gdzieś spieszyli, nie był to moment w którym chciała być zależna od innych osób, bo wiedziała, że mogliby chcieć być gdzieś indziej i nie uważała, że to było coś złego. Każdy miał bliskich, którymi chciał się w tej chwili zająć, sprawdzić, czy żyją. Sama Norka nie do końca wiedziała, gdzie znajdują się jej rodzice, czy są bezpieczni, wierzyła w to, że tak, ale nie upewni się co do tego do samego rana. Nie miała pojęcia, gdzie jest Thomas, i wszyscy inni na których jej zależało. Wystarczy moment, krótka chwila, aby stracili życie tej nocy, bo przecież wszędzie było niebezpieczne. Jedyne, co jej pozostawało to ta nadzieja, która była niby matką głupich, ale w tej chwili nie widziała nic złego w byciu głupią. Musiała wierzyć w to, że nikomu nic się nie stanie, że wszyscy przetrwają do rana.

Obejrzała fiolki, które wręczyła jej Olivia, były dokładnie opisane, dzięki czemu całkiem łatwo będzie je porozdzielać potrzebującym, wiedziała, że przydadzą się im w tym miejscu, bo przecież zakonnicy sprowadzali tutaj coraz więcej ludzi, którzy potrzebowali pomocy. Na pewno nie zmarnują tych zasobów, wręcz przeciwnie, to mocno ułatwi im działania.

- Tak, zdaję sobie z tego sprawę, jeśli faktycznie nie masz nic przeciwko temu, żebym zniknęła na dłuższą chwilę, to mogę się tym zająć. - Nie mogła wyjść z sali mając świadomości, że nikt nie będzie doglądać ludzi, jednak obecność Olivii sporo zmieniała. Wtedy będzie mogła coś na szybko stworzyć, aby nieco pomóc ludziom obcenym w cukierni.

- Próbowaliśmy to zmyć, ale zostało, tak właściwie to nie mam pojęcia, co się jej stało. Podejrzewam, że to ma związek z popiołem, który znalazł się w środku. Ten ogień chyba ma jakieś dziwne właściwości. - Nie miała jeszcze co do tego pewności, bo nie było kiedy zbadać sprawy, ale na pewno nie wziął się tutaj znikąd, to musiało być pokłosie płomieni, które liznęły klubokawiarnię.

- Możesz ich doglądać, ja pójdę do kuchni, przygotuję ciastka, które powinny pomóc chociaż na chwilę. Na blacie są dzbanki z wywarem, który przygotowałam niedawno, możesz spytać, czy ktoś ma ochotę na ciepły napitek, są też koce, przy ladzie, gdyby pojawili się kolejni poszkodowani. - Poinstruowała ją nieco, bo wiedziała, że wcale nie tak łatwo można było się odnaleźć w tym pierdolniku, który aktualnie dział się w cukierni. Prowizorycznie wszystko ogarnęła, tak, aby zrobić tutaj jak najwięcej miejsca. Stoły były poprzesuwane, ludzie zbierali się w mniejszych grupach, nikt nie chciał być tej nocy sam.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
12.05.2025, 10:59  ✶  
- Tak, na pewno - uśmiechnęła się lekko, kiwając głową na dodatkowe potwierdzenie, że to nie będzie problem. - Fiolka jest bezpieczna, ugasiliśmy ją. Tristan pobiegł do swojego mieszkania, więc dla mnie... Wiesz, to trochę lepiej, bo on nie wie o... nas.
Mówiła trochę nieskładnie, ale też nie chciała mówić wprost - a Nora powinna się bez problemu domyślić, że chodziło ni mniej ni więcej o to, co właśnie robiły. Nie o przyjacielską pomoc, tylko o coś większego. Co było trochę zaskakujące, patrząc na to, że Ward był znany jako były auror, cel ataku śmierciożerców oraz mugolak.

Gdy Nora wyjaśniła, o co chodzi z tymi śladami na kobiecie, Olivia mruknęła tylko "hm". Potarła swój kark w zamyśleniu.
- To nie jest zwykły ogień, więc i dym pewnie nie jest zwykły. Mam tylko nadzieję, że to nie klątwa, ale... Thomas nieźle radzi sobie z klątwami, prawda?
Zerknęła na blondynkę z niepewnym uśmiechem. Jej brata widziała jeden jedyny raz w życiu, gdy pomagał ściągnąć klątwę z naszyjnika. I to dość potężną klątwę, więc ściągnięcie tego czegoś z Nory nie powinno być problemem, prawda? Wykonała gest, mówiący "szuu".
- Dam sobie radę, a nagła ewentualna panika tylko pogorszy sprawę, więc leć, nie martw się - starała się uśmiechać i robić dobrą minę do złej gry ale na słodką Matkę: było to cholernie, cholernie trudne. I widać było, że i na niej ta cała sytuacja odciska piętno i to dość wyraźne, mocne. Ale jaki mieli wybór?

Podczas gdy Nora zniknęła na dłuższą chwilę, Olivia starała się pomagać jak tylko mogła. Miała łagodny, chociaż nieco smutny uśmiech, którym często zdarzało się zjednywać do siebie obcych. A jeżeli nie to, to przecież słodycze i gorąca herbata zawsze pomoże. Nikt więcej do kawiarni nie wpadł, chociaż wiele, wiele ludzi przebiegało obok. Na każdy tupot stóp i kolejne mundury brygady oraz aurorów ludzie podnosili głowy. Jakby tylko czekali na znak, że już jest bezpiecznie i można wyjść.

Ale nie było bezpiecznie - ogień wciąż szalał, a ludzie na zewnątrz wciąż krzyczeli. Czy da się przyzwyczaić do tej sytuacji? Olivia zaczęła się powoli zastanawiać, czy nie lepiej byłoby ludzi z Nory ewakuować, w razie jakby ogień miał przybrać na sile.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (1819), Pan Losu (29), Olivia Quirke (1518)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa