Pochłonie was ogień.
Zdrajca.
Zdrajca.
Ognie wygasały i już tylko dym unosił się nad Londynem. Popiół przestawał sypać się z nieba. Ciemne opary przestały ją ścigać, nic już z nich nie nawoływało… ale echa głosów pozostały w jej głowie. Nikogo nie zdradziłam, powtarzała sobie: a raczej może dopuszczała się zdrad, ale nie tych, którym przyrzekła swoją lojalność i nie tego, za co obiecywała walczyć.
A jednak tak jak popiół osiadł na jej skórze i włosach, jak wniknął do płuc, tak te głosy zdawały się przenikać do umysłu i Brenna miała wrażenie, że nigdy już nie umilkną. To bolało bardziej niż poparzenia i siniaki, niż wszystkie inne urazy, nabyte gdzieś na ulicach magicznego Londynu, kiedy ich dawny świat powoli ginął w płomieniach rozpalonych przez Voldemorta.
Może nie umarli, ale nic już nie będzie tak samo.
– To ja! – zawołała głośno, gdy zbliżyła się do klubokawiarni, bo podejrzewała, że drzwi mogły być teraz zamknięte, a na miejscu obecnych trzymałaby różdżkę w pogotowiu i celowała w każdego, kto wchodził. Dopiero chwilę później szarpnęła za klamkę z myślą: musimy ustalić hasło.
Oczywiście, takie hasło łatwo było wydrzeć komuś z głowy. Może powinni po prostu zadawać sobie pytania.
Te pomysły zawirowały w jej umyśle, i pierzchły. Nie myślała teraz zbyt jasno, przytłoczona wszystkimi wydarzeniami tej nocy: chyba jeszcze nawet nie do końca do niej docierało, że to nie był jakiś koszmar, paskudny sen. Że z tego koszmaru nie ma przebudzenia. Pewnie powinna poszukać uzdrowiciela, ale wyobrażała sobie, że klinika w tej chwili przeżywała oblężenie, a poza tym… musiała się upewnić, że jej bliscy przeżyli tę noc.
Nora Nory.
Antykwariat.
Rejwach.
Dolina Godryka.
Weszła do środka i rozejrzała się po sali, w której nie tak dawno (w innym życiu) podawano ciastka i koktajle, a teraz siedzieli tutaj ludzie, którzy wpadli do środka, uciekając przed płomieniami. Ktoś kulący się przy jednym ze stolików patrzył na nią oczami pełnymi przerażenia. Brenna zmusiła się do uśmiechu: dziwnie to musiało wyglądać, skoro twarz miała ubabraną sadzą.
– Cześć. Mogę jakoś pomóc? – spytała, i zaraz pomyślała, że to naprawdę idiotycznie brzmiało w tych warunkach, w jakich teraz się znaleźli. Jak miała im pomóc?
charyzma, pytanie npc o jego potrzeby
Akcja nieudana
!Trauma Ognia