20.11.2022, 17:32 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 16:29 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
raz
- To kobieta. Około trzydziestego, może trzydziestego piątego roku życia. Ciało znalazł rowerzysta. Jest w stanie częściowego rozkładu, niedokładnie przysypane igliwiem. Wstępnie wygląda na… nie wiem, nie widzę śladów wskazujących na bezpośrednią przyczynę śmierci. Gdyby nie to igliwie powiedziałabym, że… to mógłby być rozległy zawał? Moim zdaniem leży tutaj od siedmiu do dziewięciu dni. Więcej powie patolog na sekcji.
dwa
- Dziwna historia. Ciało młodej kobiety niedaleko ścieżki rowerowej w lesie. Znalazł ją przypadkowy rowerzysta. Przed śmiercią nie została zgwałcona. Brak oznak pobicia. Ale najciekawsze wyszło dopiero na sekcji zwłok. Z raportu wynika, że zmarła, bo stanęło jej serce. Tak po prostu.
- Nic więcej?
- Chociaż… chociaż w sumie tam coś jeszcze było, że miała coś we krwi, ale laboratorium nie mogło ustalić co. Ach, no i zapomniałbym, dasz wiarę, że w dzisiejszych czasach można tak kompletnie nie istnieć? Nie ma jej w żadnej bazie. Jakby się zmaterializowała nie wiadomo skąd pod tym pieprzonym igliwiem!
trzy
- No chyba wiem czy moja córka jest w domu, czy jej nie ma w domu, nie?! I mówię wyraźnie, że nie widziałem jej od dwudziestu siedmiu dni! Tak! Emily to uparta, wredna, zadufana w sobie gówniara, ale nawet ona nie znikałaby na dwadzieścia siedem dni! Nie obchodzi mnie gdzie się szlaja, ale chcę wiedzieć co się dzieje z moim wnukiem, Lyndonem! On ma osiem lat i niedługo pójdzie do Hogwartu! W przeciwieństwie do mojej pokracznej córki, jest prawdziwym czarodziejem!
raz. dwa. trzy. baba jaga patrzy
Patrick przystanął przed drzwiami prowadzącymi do pokoju, w którym przebywała Brenna Longbottom z Brygady Uderzeniowej. Na jego twarzy gościł widoczny mars, który zaraz zniknął, gdy mężczyzna zastukał we framugę a potem zajrzał do środka. Miał na sobie luźny, szary sweter, spod którego wystawały fragmenty ciemnoniebieskiej koszuli.
- Brenna! – zawołał wesoło i może trochę nazbyt beztroskim tonem, nijak nie wskazującym na wagę sprawy, z którą przyszedł.
Wszedł do środka. Całkiem ostentacyjnie rozejrzał się po wnętrzu. Minęło trochę czasu, odkąd sam pracował w BUMie, ale czasami się tutaj pojawiał towarzyszko. Zresztą, tutaj nic się nie zmieniło. Te same biurka, krzesła, okna. Nawet bałagan na biurku Mavelle był taki sam jak zwykle.
- Słyszałem, że siedzisz i się nudzisz. A ja sprawę mam. Trzeba zajrzeć do Emily Hill. Jej ojciec zrobił mi tylko co awanturę, że znowu nie ma kontaktu z córką. Niezbyt dobrze się między nimi układa od lat, ale… - odwrócił wzrok.
Jako sierocie, Patrickowi wydawało się, że każde dziecko musiało kochać swoich rodziców. Nawet takie zupełnie dorosłe i nawet wtedy, gdy to pretensje rodzica stawały na drodze do dobrych, zdrowych relacji. Gdyby był Emily, zrobiłby wszystko by zdobyć uznanie ojca; ale ona nie była nim. Jako charłaczka wyprowadziła się dość szybko z rodzinnego domu, potem urodziła nieślubne dziecko, a teraz ponoć rozpłynęła się w powietrzu. Tylko gdzie był jej syn?
- Mam koordynaty. Zajrzysz do niej razem ze mną? – zapytał. Jego oczy pozostawały poważne, jakby spodziewał się czegoś poważniejszego niż ucieczki z domu trzydziestoparolatki. – Twoje umiejętności mogą się tam przydać – zaznaczył ciszej. Położył przed Brenną kartkę z potrzebnymi do aportacji informacjami.
- To kobieta. Około trzydziestego, może trzydziestego piątego roku życia. Ciało znalazł rowerzysta. Jest w stanie częściowego rozkładu, niedokładnie przysypane igliwiem. Wstępnie wygląda na… nie wiem, nie widzę śladów wskazujących na bezpośrednią przyczynę śmierci. Gdyby nie to igliwie powiedziałabym, że… to mógłby być rozległy zawał? Moim zdaniem leży tutaj od siedmiu do dziewięciu dni. Więcej powie patolog na sekcji.
dwa
- Dziwna historia. Ciało młodej kobiety niedaleko ścieżki rowerowej w lesie. Znalazł ją przypadkowy rowerzysta. Przed śmiercią nie została zgwałcona. Brak oznak pobicia. Ale najciekawsze wyszło dopiero na sekcji zwłok. Z raportu wynika, że zmarła, bo stanęło jej serce. Tak po prostu.
- Nic więcej?
- Chociaż… chociaż w sumie tam coś jeszcze było, że miała coś we krwi, ale laboratorium nie mogło ustalić co. Ach, no i zapomniałbym, dasz wiarę, że w dzisiejszych czasach można tak kompletnie nie istnieć? Nie ma jej w żadnej bazie. Jakby się zmaterializowała nie wiadomo skąd pod tym pieprzonym igliwiem!
trzy
- No chyba wiem czy moja córka jest w domu, czy jej nie ma w domu, nie?! I mówię wyraźnie, że nie widziałem jej od dwudziestu siedmiu dni! Tak! Emily to uparta, wredna, zadufana w sobie gówniara, ale nawet ona nie znikałaby na dwadzieścia siedem dni! Nie obchodzi mnie gdzie się szlaja, ale chcę wiedzieć co się dzieje z moim wnukiem, Lyndonem! On ma osiem lat i niedługo pójdzie do Hogwartu! W przeciwieństwie do mojej pokracznej córki, jest prawdziwym czarodziejem!
raz. dwa. trzy. baba jaga patrzy
Patrick przystanął przed drzwiami prowadzącymi do pokoju, w którym przebywała Brenna Longbottom z Brygady Uderzeniowej. Na jego twarzy gościł widoczny mars, który zaraz zniknął, gdy mężczyzna zastukał we framugę a potem zajrzał do środka. Miał na sobie luźny, szary sweter, spod którego wystawały fragmenty ciemnoniebieskiej koszuli.
- Brenna! – zawołał wesoło i może trochę nazbyt beztroskim tonem, nijak nie wskazującym na wagę sprawy, z którą przyszedł.
Wszedł do środka. Całkiem ostentacyjnie rozejrzał się po wnętrzu. Minęło trochę czasu, odkąd sam pracował w BUMie, ale czasami się tutaj pojawiał towarzyszko. Zresztą, tutaj nic się nie zmieniło. Te same biurka, krzesła, okna. Nawet bałagan na biurku Mavelle był taki sam jak zwykle.
- Słyszałem, że siedzisz i się nudzisz. A ja sprawę mam. Trzeba zajrzeć do Emily Hill. Jej ojciec zrobił mi tylko co awanturę, że znowu nie ma kontaktu z córką. Niezbyt dobrze się między nimi układa od lat, ale… - odwrócił wzrok.
Jako sierocie, Patrickowi wydawało się, że każde dziecko musiało kochać swoich rodziców. Nawet takie zupełnie dorosłe i nawet wtedy, gdy to pretensje rodzica stawały na drodze do dobrych, zdrowych relacji. Gdyby był Emily, zrobiłby wszystko by zdobyć uznanie ojca; ale ona nie była nim. Jako charłaczka wyprowadziła się dość szybko z rodzinnego domu, potem urodziła nieślubne dziecko, a teraz ponoć rozpłynęła się w powietrzu. Tylko gdzie był jej syn?
- Mam koordynaty. Zajrzysz do niej razem ze mną? – zapytał. Jego oczy pozostawały poważne, jakby spodziewał się czegoś poważniejszego niż ucieczki z domu trzydziestoparolatki. – Twoje umiejętności mogą się tam przydać – zaznaczył ciszej. Położył przed Brenną kartkę z potrzebnymi do aportacji informacjami.