Eleonora nie mogła opuścić okazji do demonstracji swoich poglądów. Czuła obowiązek - jej ciotka była charłakiem, nie wyobrażała sobie, żeby nie miała znaleźć się dzisiaj wśród demonstrującego tłumu. Udało jej się dogadać z rodzicami, Mabel została z nimi w ich rodzinnym mieście, a ona korzystając z sieci Fiuu pojawiła się w Londynie. Gotowa do działania, pełna entuzjazmu. Miała nadzieję, że może coś to zmieni? Że zauważą, że Ci którzy przyszli na świat bez umiejętności magicznych też mają wsparcie. W końcu mogło paść na każdego z nich...
Norka przemierzała ulice Londynu z tłumem. Głośno skandowała, nastroje tłumu jej się udzielały, wydawało się, że mogą wszystko, jak zazwyczaj wśród tylu osób o podobnych poglądach. Czas mijał szybko, jeszcze chwila i mieli się rozchodzić, jednak spokój został przerwany.Wydawało jej się, że słyszy zaklęcia, które padają gdzieś za nią. Sama nie była w stanie wyciągnąć różdżki, nie mogła się ruszyć przez to, że wokół było tyle osób. Panika zaczęła jej się udzielać.
Ludzie zaczęli na siebie napierać, uciekać. Figg nie miała pojęcia, co się właściwie dzieje. Oby jej tylko nie zdeptali. Z jej wzrostem bowiem było to prawdopodobne, nie miała specjalnie siły przebicia, a mogła zostać w domu... Pozostawało jej chyba jedynie czekać, aż tłum poniesie ją ze sobą, nie miała jak się ruszyć. Próbowała wyjść z tłumu, chciała uciec w jakąś alejkę, wydawało jej się to być najbezpieczniejszą opcją, niestety każdy krok, który próbowała zrobić został blokowany przez tłum. - Przesuń się.- Powiedziała do jakiegoś chłopaka obok, jednak zamiast jej posłuchać, to pociągnął ją z ramienia. Norka próbowała utrzymać równowagę... wiedziała, że jak się przewróci to już stąd nie wyjdzie.