Wzdrygnął się lekko, gdy jego kartka wzniosła się w powietrze i poleciała na biurko. W odpowiedzi na pytający wzrok Fernah, wzruszył ramionami, a po chwili namysłu uniósł nieśmiało kciuk w górę. Im dłużej myślał jednak nad tym, jak dobrze mu poszło, tym bardziej niepewny był, czy dobrze ocenił swoje szanse. Wprawdzie nie uważał siebie za totalnego idiotę w kwestiach medycznych, jednak zawsze była szansa na to, że wszechświat obróci się do niego plecami. Przekrzywił dłoń w taki sposób, że kciuk był skierowany w bok, wyrażając tym samym niezdecydowanie młodego czarodzieja.
Czekając na wynik, Lupin przyglądał się z uwagą kolejnym kartkom, które przechodziły przez dłonie prowadzące. Starał się wyczytać coś z jej twarzy, jednak Florence według niego miała dosyć nieprzeniknioną minę. A może chłopak po prostu nie dostrzegał tego, czego nie chciał zobaczyć, czyli niezadowolenia, oburzenia lub wręcz zawodu wywołanego odpowiedziami studentów.
— No cóż — odezwał się Cameron, przenosząc wzrok z prowadzącej na Fernie, jak gdyby liczył, że dziewczyna w razie czego poprze wymyśloną przez niego wymówkę. — J-j-jesteśmy z tego samego r-rocznika, c-c-chodziliśmy na te same zajęcia z Eliksirów, więc m-może wyuczyliśmy się błędnych n-n-azw z lekcji...?
Nie było to najlepsze usprawiedliwienie, ale wbrew pozorom mogło w nim tkwić parę ziarenek prawdy. Bądź co bądź, spędzili w Hogwarcie parę lat i to pod czujnym okiem tamtejszego nauczyciela. Źle zapisana formułka, błąd z tablicy, który nie został poprawiony i takim oto sposobem tego typu literówki mogły zakorzenić się w ich głowach. Nie mówiąc już o tym, że często mogli korzystać ze swoich notatek przed egzaminami, więc możliwe, że przyswoili sobie nie do końca poprawne nazwy ingrediencji, nie mogąc rozczytać swojego pisma. Przecież nie mogli od siebie ściągać, w momencie, gdy Florence była na sali. To było nie do pomyślenia.
Poza tym wszyscy wiedzą, o co chodzi, gdy widzą skrzetoziele zamiast skrzeloziela, dorzucił jeszcze w myślach, jednak ugryzł się w język, zanim słowa te padły z jego ust. Miał wrażenie, że wtedy natychmiast zostałby poinformowany o tym, że jednak czeka go drugie dyktando. W końcu prowadząca musiałaby mu uświadomić, że to jednak jest bardzo duża różnica i nie można było jej tak po prostu zignorować.
— N-najważniejsze, że całą resztę tekstu zapisaliśmy dobrze! — zauważył, starając się obrócić sytuację na ich korzyść. Te parę niedociągnięć nie oznaczało, że kompletnie nie znali zasad ortografii! Jeszcze była dla nich nadzieja.