Cóż, perspektywa pracy z większym zespołem nieco podnosiła na duchu. Wykluczała między innymi to, że młody Flint nie dostrzeże własnych błędów lub będzie bez pomyślunku brnął w jedno rozwiązania, bez względu na to, jak trudne lub niebezpieczne by ono nie było. Większa grupa specjalistów zdecydowanie zwiększała szansę na przeprowadzenie testów w uporządkowany sposób, przy jednoczesnym zachowaniu procesów bezpieczeństwa i zadbanie o zdrowie potencjalnego pacjenta.
— Znam parę osób. Chociaż ich specjalizacja skupia się bardziej na samym eliksirze tojadowym, niż specyfice samej klątwy — odparł, zachęcony poniekąd, aby otworzyć się w tej kwestii.
Nie zdradzał wprost, że mówił o swoich prywatnych kontaktach, jednak mógł szepnąć parę słów, między innymi Cecylii Lupin. Być może byłaby zainteresowana wymianą spostrzeżeń z blondynem? Chociaż z drugiej strony, jeśli dziewczyna siedziała raczej pośród składników zielarskich i buteleczek z rozmaitymi miksturami, czy faktycznie byłaby to obustronna wymiana doświadczeń?
— Badanie raczej nie będzie polegało na beztroskim sączeniu drinka na plaży w Hiszpanii — odbił piłeczkę. Chociaż w tym momencie rozmowy jeszcze tego nie wiedział, tak późniejsze wyjaśnienia Castiela tylko potwierdzały tę tezę. Erik skrzywił się na samą perspektywę, jednak cieszył się, że od razu się na nic nie zgadzał. Zdecydowanie musiał przemyśleć całą sprawę i zasięgnąć rady.
Obrzucił Castiela pełnym niedowierzania spojrzeniem, uważnie lustrując jego twarz, jak gdyby oczekiwał zapewniania, że był to tylko nieudolny żart. Takowe jednak nie nadchodziło, a zaciekłość w oczach blondyna, wskazywała na to, że mówił całkowicie na poważnie. Całkowicie odleciał, pomyślał, raz po raz otwierając i zamykając usta, nie wiedząc jak to skomentować. Potrafił zrozumieć fascynację likantropią i chęcią dokonania nowych odkryć w dziedzinie łamania klątw, ale to...
— Zaczynam rozumieć, czemu do tej pory nie znalazłeś dużego poparcia — przyznał bez ogródek, unosząc brwi. Wlepił wzrok w podłogę, jakby w szczelinach między panelami szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego przyjaciel jego siostry nie mógł znaleźć nieco mniej kontrowersyjnego obszaru badań.
Przecież to się wręcz prosiło o jakąś katastrofę. Wystarczył jeden wilk, który pod wpływem światła księżyca zaczął wykazywać ponadprzeciętną agresję, a Flint mógł z powodzeniem stać się odpowiedzialny za jakąś tragedię. Miał nadzieję, że chłopak miał tyle oleju w głowie, aby przeprowadzać swoje testy w miejscach kompletnie odizolowanych od ludzi. Las parę kilometrów od wioski ludzi to byłoby za mało. Czy miał w ogóle świadomość, jakie pokłady siły mógł się pochwalić wilkołak w sile wieku, w dobrej kondycji i bez jakichkolwiek hamulców nałożonych przez eliksir tojadowy?
— Wiesz, że to nieodpowiedzialne, prawda? — spytał z rezerwą. — Nawet nie mówiąc o moim udziale, ale o jakimkolwiek wilkołaku. Wystarczy, że trafisz na kogoś silniejszego, nieprzewidywalnego, a badanie, o którym mówisz, mogłoby się zmienić w jeden wielki koszmar. Samo znalezienie chętnych... Ci, którzy zażywają eliksir od długiego czasu, raczej nie będą chętni do tego, aby z niego zejść dla jakiegoś testu.
Wspólne rozważania na temat potencjalnych zmian w stylu życiu wilkołaków były naprawdę fascynujące, jednak podejście, jakim wykazywał się Castiel, chyba każdego by nieco zmartwiło. Prawdę mówiąc, jedynym co powstrzymywało Erika przed nazwaniem go kompletnym wariatem, była świadomość tego, że jego szaleństwo było podtrzymywane przez wieloletnie doświadczenie zawodowe i źródła historyczne, które mogły być prawdziwe.
Longbottom tak długo funkcjonował z eliksirem tojadowym, że perspektywa przebycia chociaż jednej pełni bez niego zdawała się niemożliwa. Cholernie niebezpieczna. Lekkomyślna. Nawet jeśli miał udogodnienia, o jakich spora część społeczności zmagającej się z wilkołactwem mogła co najwyżej pomarzyć. Przekonanie Brenny, że pomoc przy prowadzeniu badań nad tą klątwą mogłoby się dobrze skończyć było stosunkowo mało prawdopodobne, ale z tym dodatkowym szczegółem... Nie miał pojęcia, kto dostanie mocniej po głowie – on czy Castiel. Jednego było pewne; ta konfrontacja nie ominie żadnego z nich.
— W każdym razie doceniam szczerość. Tym bardziej będę miał to na uwadze, dopóki mam czas na przemyślenie swojego uczestnictwa w tym... czymś — rzucił, sięgając po herbatę. Wprawdzie wątpił, aby ciemnobrązowy płyn przyniósł mu jakieś wielkie ukojenie i pomógł poukładać myśli, ale mógł chociaż spróbować. — Czy jestem pierwszą osobą, której to proponujesz?
Skoro już zgodził się przemyśleć swój udział, to chciał dostać jak najwięcej informacji. Wolałby się nie zgadzać na coś, tylko po to, aby chwilę przed transformacją dowiedzieć się, że przeżywalność poprzednich obiektów badań wynosiła 50:50 lub niżej. To by było iście mało fortunne.
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞