06.12.2022, 16:43 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:41 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Brenna nigdy nie przepadała za Nokturnem. Nie przepadał zresztą chyba za nim nikt poza mieszkańcami - a właściwie pewnie i wielu z nich chętnie by się wyniosło. Tę okolicę lubiły głównie największe szumowiny oraz osoby prowadzące nielegalną działalność. Albo często z usług takich korzystające. (A wśród mieszkańców zdarzali się jednak i tacy, którzy nie mieli wyjścia.) Nie znaczyło to jednak, że Brenna tej ulicy nie znała. Kiedy Brygadziści szukali kogoś, kto się ukrywał, to jeżeli nie miał krewnych mugoli, niemal zawsze kończył na Nokturnie. Nieraz, nie dwa, trzeba było się więc tu kręcić pod przykrywką, rozmawiać z okolicznymi mieszkańcami, grozić, przekupywać i tak dalej. Albo organizować naloty. Dodatkowo, zanim awansowała na Detektywa, patrole na jego obrzeżach były codziennością, by nie pozwolić na "rozprzestrzenienie się nokturnowej atmosfery" na Aleję Horyzontalną.
Czasem Brenna pojawiała się tu też w interesach. Jak teraz, gdy przewędrowała całą drogę do warsztatu Morgana. Jak zwykle: szybkim, ale nie nerwowym tempem, pewnym krokiem, nie rozglądając się nadmiernie, jak ktoś, kto doskonale wie, dokąd idzie. Z różdżką pod ręką, trzymaną jednak nie ostentacyjnie. Z włosami związanymi byle jak, ani nie uczesanymi zbyt elegancko, ani nie wyglądającym na nadmierny nieład. W najzwyklejszych, nie rzucających się w oczy ubraniach, nie obdartych, ale i nie jakieś doskonałe jakości, bez jakichkolwiek ozdób, które mogłyby wdać się komuś cenne. Ot wszystko obliczone pod to, aby nie wyglądać na zagubioną, niepewną, lecz też niepotrzebnie nie prowokować. A raczej na kogoś, kto może nie jest mieszkańcem Nokturna, ale jednak stałym bywalcem, co z kolei oznacza, że już tutaj wchodził i przeżył, więc zaczepienie tejże osoby nie jest tak zupełnie pozbawione ryzyka...
Umiała dostosować się do sytuacji.
Tutaj musiała się wtopić w tłum. Także po to, aby przypadkiem nie narobić Changowi problemów. Ktoś z sąsiadów mógłby być niezadowolony, że mężczyznę odwiedza przedstawicielka Brygady Uderzeniowej.
- Morgan? - powiedziała, wchodząc do ciasnego pomieszczenia, w którym zwykle Azjata przyjmował petentów. Zazwyczaj w eliksiry zaopatrywała się w aptece Lupinów, ewentualnie prosiła o pomoc Norę, ale zdarzało się, że tak jak dziś, nie chciała, aby wszyscy znajomi wiedzieli, w jakie specyfiki się zaopatrywała. Nawet jeżeli nie sięgała po nic nielegalnego i nie używała tych mikstur nielegalnie...
...chociaż zaraz, zależy, jakby na to spojrzeć. Zakon w końcu nie zawsze działał w obrębie prawa.
To dlatego znała to miejsce tak dobrze. A wybierała je, bo właściciela kojarzyła jeszcze ze szkoły. Wiedziała, że Morgan nie jest osobą o krystalicznie czystej moralności, ale jednak nie był pospolitym przestępcą. Wątpiła, by ją komuś "sprzedał", a tego, że swoje mikstury oferował każdemu, nie mogła potępiać. Większość sprzedawców w końcu nie pytała klientów o poglądy polityczne. Zawsze mogła tutaj też spytać o to i owo, na przykład "gdzie kupić to i to", kiedy w sprawie "tego i tego" toczyło się śledztwo, chociaż wiedziała, że nie może tego nadużywać. Morgan na pewno nie chciał kłopotów. Ani z BUM, ani z przestępcami, podejrzewającymi go o bycie informatorem...
Brenna oparła się o ciężki, ciemny kontuar, a jej wzrok przebiegł po regałach, zastawionych fiolkami w rozmaitych rozmiarach oraz kolorach i różnymi pudełkami. Mimowolnie zastanowiła się, co takiego skrywają. Nie wątpiła, że w tym sklepie było mnóstwo eliksirów, które powinna skonfiskować. Nie planowała tego jednak. Nawet nie dlatego, że byłoby jej głupio wobec znajomego. Chang był starszy od niej tylko o dwa lata, a kojarzyła z Hogwartu właściwie każdego, kto był w zbliżonym wieku, poza tym nie pierwszy raz tu przychodziła. Ale ot po pierwsze, nie miała nakazu, po drugie, czasem pewne znajomości na Nokturnie po prostu się przydawały, po trzecie, przyjmowała zasada, że nie da się aresztować wszystkich z Nokturna, bo w Azkabanie zabraknie cel.
Wolała skupiać się na tych grubszych rybach. Chociaż te, niestety, było znacznie ciężej złowić i jeszcze utrzymać w "akwarium"...
- Mam nadzieję, że jesteś tu cały i zdrowy, i tylko się przede mną chowasz, bo nie chcesz, żebym zagadała cię na śmierć, a nie leżysz gdzieś na tyłach, uduszony oparami eliksirów? - zawołała Longbottom, podnosząc nieco głos. Podciągnęła się nieco na łokciach, wychylając do przodu i próbując zajrzeć w głąb pomieszczenia. Brenna nie pchała się na razie na zaplecze, bo byłoby to jednak trochę niegrzeczne, a skoro drzwi wejściowe były otwarte, to pewnie Morgan zaraz się pojawi.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.