07.12.2022, 18:11 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:50 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Opieka nad Mabel sama w sobie nie stanowiła nadzwyczajnego wyzwania. Zajęcie się klubokawiarnią przez jeden dzień również. Połączenie jednak tych dwóch rzeczy, aby dziewczynka się nie znudziła, a w kawiarni wszystko szło, jak należy, było już misją wymagającą. Brenna zamierzała jednak podołać jej jak najlepiej - zwłaszcza, że Nora zmagała się z tym regularnie i dzień wolnego pannie Figg się po prostu należał. Przygotowała się do tego zadania poważnie, i w jej torbie oraz kieszeniach znajdowały się galopujące gargulki, pudełeczko magicznych baniek mydlanych (które trudniej było rozprysnąć, za to po rozpryśnięciu nie zostawiały śladów, więc nie pobrudzą stolików i podłogi), książeczka, kolorowanka, a także kolekcja koralików, nitek i gwiazdek do prac ręcznych.
Longbottom wpadła do kawiarni skoro świt, Mabel niosąc na plecach.
- Cześć, Salem! - zawołała, wykonując szybki obrót, aż zawirowały poły jej płaszcza, a niesiona dziewczynka zaniosła się śmiechem. Brenna kręciła się tak przez chwilę pomiędzy stolikami, chyba tylko cudem unikając wpadnięcia na jakieś krzesło. Gdy w końcu się zatrzymała, wirowało jej trochę w głowie, ale sprawnie posadziła Mabel na blacie. - Salem, nie wiem, czy Nora ci mówiła, ale dziś przejmuję wartę. Krzycz na mnie, jeśli będę za bardzo przytłaczała klientów. Albo mnie podrap. No, królowo Mab, dawaj kurteczkę. Teraz ja powystawiam za ladą wypieki, a to dla ciebie.
- W Dolinie Godryka byłoby ciekawiej niż w kawiarni...
- Obiecuję, że następnym razem spędzimy cały dzień w jakimś ciekawym miejscu, za to dziś w przerwie między klientami zagramy w gargulki - przyrzekła Brenna. Ucałowała dziewczynkę we włosy, z kieszeni przepastnego płaszcza wydobyła opakowanie baniek. Dmuchnęła, a parę kółek w różnych kolorach uniosło się aż pod sufit. Mieniły się bardziej niż te mugolskie i odbijały od siebie, to ulatywały w górę, to znów opadały. - Potrafisz wydmuchać ich więcej?
Zostawiwszy Mabel z bańkami, niemalże biegiem dopadła lady. Chciała jak najszybciej wyładować świeżą partię wypieków, aby - zanim pierwsi poranni klienci, chcący zabrać do pracy drożdżówkę albo pączka, zawitają do kawiarni - pobawić się chwilę z chrześnicą. Brenna nie chciała, by ta za szybko się znudziła. I w duchu trochę martwiła, czy aby na pewno przygotowała dość rzeczy, aby ta nie była za parę godzin rozczarowana i znudzona.
- Przepraszam, dziś nic ci nie przyniosłam, całą torbę zajęły mi zabawki. I malowanki. I gargulki. I sama nie jestem pewna co jeszcze, chyba byłam trochę w szale, gdy to pakowałam - rzuciła do kota, torbę ciskając w kąt i zabierając się do układania wypieków. Robiła to dość sprawnie, a że do wypieków Nory miała stosunek mocno emocjonalny, doskonale wiedziała, co gdzie zwykle leżało.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.