• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
[01.04.72] Nora Nory, Brenna i Salem

[01.04.72] Nora Nory, Brenna i Salem
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
07.12.2022, 18:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:50 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Opieka nad Mabel sama w sobie nie stanowiła nadzwyczajnego wyzwania. Zajęcie się klubokawiarnią przez jeden dzień również. Połączenie jednak tych dwóch rzeczy, aby dziewczynka się nie znudziła, a w kawiarni wszystko szło, jak należy, było już misją wymagającą. Brenna zamierzała jednak podołać jej jak najlepiej - zwłaszcza, że Nora zmagała się z tym regularnie i dzień wolnego pannie Figg się po prostu należał. Przygotowała się do tego zadania poważnie, i w jej torbie oraz kieszeniach znajdowały się galopujące gargulki, pudełeczko magicznych baniek mydlanych (które trudniej było rozprysnąć, za to po rozpryśnięciu nie zostawiały śladów, więc nie pobrudzą stolików i podłogi), książeczka, kolorowanka, a także kolekcja koralików, nitek i gwiazdek do prac ręcznych.
Longbottom wpadła do kawiarni skoro świt, Mabel niosąc na plecach.
- Cześć, Salem! - zawołała, wykonując szybki obrót, aż zawirowały poły jej płaszcza, a niesiona dziewczynka zaniosła się śmiechem. Brenna kręciła się tak przez chwilę pomiędzy stolikami, chyba tylko cudem unikając wpadnięcia na jakieś krzesło. Gdy w końcu się zatrzymała, wirowało jej trochę w głowie, ale sprawnie posadziła Mabel na blacie. - Salem, nie wiem, czy Nora ci mówiła, ale dziś przejmuję wartę. Krzycz na mnie, jeśli będę za bardzo przytłaczała klientów. Albo mnie podrap. No, królowo Mab, dawaj kurteczkę. Teraz ja powystawiam za ladą wypieki, a to dla ciebie.
- W Dolinie Godryka byłoby ciekawiej niż w kawiarni...
- Obiecuję, że następnym razem spędzimy cały dzień w jakimś ciekawym miejscu, za to dziś w przerwie między klientami zagramy w gargulki - przyrzekła Brenna. Ucałowała dziewczynkę we włosy, z kieszeni przepastnego płaszcza wydobyła opakowanie baniek. Dmuchnęła, a parę kółek w różnych kolorach uniosło się aż pod sufit. Mieniły się bardziej niż te mugolskie i odbijały od siebie, to ulatywały w górę, to znów opadały. - Potrafisz wydmuchać ich więcej?
Zostawiwszy Mabel z bańkami, niemalże biegiem dopadła lady. Chciała jak najszybciej wyładować świeżą partię wypieków, aby - zanim pierwsi poranni klienci, chcący zabrać do pracy drożdżówkę albo pączka, zawitają do kawiarni - pobawić się chwilę z chrześnicą. Brenna nie chciała, by ta za szybko się znudziła. I w duchu trochę martwiła, czy aby na pewno przygotowała dość rzeczy, aby ta nie była za parę godzin rozczarowana i znudzona.
- Przepraszam, dziś nic ci nie przyniosłam, całą torbę zajęły mi zabawki. I malowanki. I gargulki. I sama nie jestem pewna co jeszcze, chyba byłam trochę w szale, gdy to pakowałam - rzuciła do kota, torbę ciskając w kąt i zabierając się do układania wypieków. Robiła to dość sprawnie, a że do wypieków Nory miała stosunek mocno emocjonalny, doskonale wiedziała, co gdzie zwykle leżało.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gadający Kocur
Kot należący do Nory Figg i tylko do niej. Potrafi przemawiać ludzkim głosem i chętnie z tego korzysta. Towarzyski, przebywa w klubokawiarni "Nora Nory" i zaprasza wszystkich serdecznie do odwiedzin. Jeśli potrzebujesz się rozerwać w doborowym towarzystwie - przyjdź na Pokątną i szukaj Salema. Spełni ten wymóg z najwyższą przyjemnością.

Salem
#2
07.12.2022, 22:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.12.2022, 22:45 przez Salem.)  
Co mógłby robić w ten leniwy poranek kiedy to klubokawiarnia nie była jeszcze otwarta? I to w dodatku w Prima Aprilis? Oczywiście, że intensywnie wypoczywał, rozłożony miękko na sweterku Mabel, którego to wczoraj zapomniała zabrać do mieszkania. Pojawił się jednak jeden solidny problem, widoczny gołym okiem dosłownie wszędzie. Zrobiło się naprawdę ciepło a więc jego zimowa sierść zaczynała z niego wypadać. Dodajmy do tego jego wrogość związaną ze szczotkowaniem i wyczesywaniem to można śmiało stwierdzić, że klubokawiarnia tonęła w jego biało-rudej sierści. Regularnie wylizywał z siebie kłaczki i kołtuny jednak nie miał sposobności aby po sobie sprzątać. Nie myślał teraz o estetyce otoczenia tylko o miękkości swej sierści.
Obrócił uszy w kierunku otwieranych drzwi klubokawiarni a potem dopiero podniósł jedną powiekę. Ziewnął, odsłaniając na moment szpiczaste zębiska i podniósł głowę wyżej. Nie kwapił się nawet do siadania czy przenoszenia na inne miejsce. Sweterek Mabel był już dostatecznie owłosiony wygrzany.
- Kąpałyście się w eliksirze euforii czy to ja tak na was działam? - zapytał zaspany na widok ich energicznych ruchów, donośnych głosów, częstotliwości obracania się i przemieszczania. Ledwo co dwukrotnie zamrugał a te zdążyły w tym czasie wykonać sto pomniejszych gestów. Nie musiał spoglądać na zegarek aby wiedzieć, że niedługo będzie otwarcie. Podniósł się i przebiegł lekko po blacie, wskoczył na stolik z ułożonymi na nim do góry nogami krzesłami aż dotarł do parapetu. Wystarczyło, że łapą pacnął sznurek od rolety a ta grzecznie podwinęła się do samej góry. Powtórzył tę czynność z pozostałymi roletami - zostały magicznie zaczarowane na tyle, aby mógł sam je uruchomić. Do środka wpadło cudownie kuszące słońce. Ach, jaką miał ochotę wyłożyć się na czwartym stoliku gdzie promienie słońca zaczną je za moment przyjemnie nagrzewać...
- Wspominała coś o dniu wolnym ale chyba niechcący się zdrzemnąłem i nie usłyszałem, że to dzisiaj. - przyznał bez ogródek i wytarł łapą nos o który otarła się latająca w powietrzu bańka. Zeskoczył z parapetu na podłogę i z pomocą zębów poprawił krzywo ułożoną wycieraczkę. Nie zwlekał i podbiegł do stojącego wieszaka na odzież wierzchnią. Ten ewenement lubił w nocy kuśtykać sobie w kierunku miłości swojego życia - wazonu z kwiatami dyptamu. Pacał łapą nóżki wieszaka a ten niechętnie i bardzo powoli przesuwał się na swoje miejsce - obok wycieraczki. Praca czasochłonna (całe cztery metry!) lecz wiadomo kto się tym codziennie zajmował.
- Rozliczymy się z braku powitania następnym razem. - prychnął urażony bo jako przyjaciółka Nory miała obowiązek go podrapać zanim przystąpi do jakichkolwiek czynności. Ciągnęło go do niej aby otrzeć się o jej łydki i zniwelować zapach ulicy Pokątnej ale skoro postanowiła go wyminąć i ograniczyć się do banalnego "cześć"... cóż, zobaczymy kto będzie tego żałować. Przeskoczył żwawo za wieszak, który to chciał przesunąć się w złym kierunku. Pacnął kolejny raz drewniane nóżki upartego przedmiotu.
- Dobrze się składa, że jesteś... Mabel-nie-dmuchaj-na-mnie-baniek... akurat mam z tobą do omówienia jedną poważną kwestię. Ach, ciasto czekoladowe trzeba rozmrozić, zaklęcie schładzające Nory było zbyt mocne i przez noc czekolada zmieniła się w kamień. - w jednej wypowiedzi zdołał poruszyć trzy kwestie i głową popchnąć wieszak na prawidłowe tory podskakiwania w kierunku wycieraczki.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
07.12.2022, 23:24  ✶  
- Podobno wpadłam do takiego jako dziecko i skutki tej kąpieli widać po dziś, ale twój widok zawsze mnie uszczęśliwia dodatkowo - zapewniła Brenna wesoło, układając pączki w artystyczną kompozycję. Potem oblizała palce z lukru, wyciągnęła różdżdżkę i zaczęła wyczarowywać karteczki z cenami oraz nazwą nadzienia. Co rusz zerkała to na Mabel - która zaczęła biegać po pomieszczeniu, napełniając je setkami baniek (Brenna przez chwilę zastanawiała się, czy klienci to docenią, czy lepiej potem je usunąć, ale do otwarcia mieli jeszcze dziesięć minut na rozstawienie wszystkiego, więc niech się dziecko bawi) - to na Salema. Z pewnym podziwem przyjęła, jak sprawnie kot pomagał w kawiarni, bo przy takich pracach widziała go po raz pierwszy.
- Tak, napisałam do niej, że stęskniłam się za tą tu małą królową, więc chętnie jej przypilnuję, a właściwie mogłabym popracować też w kawiarni... heeeej! - Brenna urwała i osłoniła twarz, gdy Mabel dmuchnęła jej prosto w twarz bańkami, po czym - jako że rozstawiła już większość produktów - ruszyła w udawaną pogoń za dziewczynką. Tylko po to, by po chwili udać, że strasznie się tym bieganiem zmęczyła i teatralnie opaść na jedno z krzeseł.
Z którego oczywiście poderwała się chwilę później, akurat wtedy, kiedy Mabel dmuchnęła bańkami w Salema.
- Nie gniewaj się, Salemie, pierwszy tego imienia, bardzo się spieszyłam, żeby wszystko pięknie rozstawić, bo nie chciałabym zawieść Nory - zapowiedziała, podchodząc do kota, najwyraźniej gotowa pomóc z tym wieszakiem i nadrobić wszelkie braki w pieszczotach, jeżeli tak sobie życzył. Przy okazji wypatrzyła też bardzo zakudłaczony sweterek Mabel i odnotowała sobie, że potem musi przypomnieć sobie zaklęcie czyszczące.
- Och... ciasto czekoladowe. Zaraz je rozmrożę, jest do wystawienia za godzinę, jak pewnie zniknie większość drożdżówek. - Te w końcu bardzo chętnie kupowano na śniadanie, podobnie jak słodkie bułeczki. Brenna zresztą przypomniała sobie, że sama nie zjadła śniadania, więc wygrzebała z kieszeni dwa sykle. Oczywiście, wiedziała, że nie musiała u Nory płacić, ale była bardzo zdeterminowana w kwestii tego, by dzisiejszy utarg nie odbiegał od normy, nawet jeżeli przyjdzie jej samej wszystko wykupić i się stąd wytoczyć... - Czekaj, zostanę pierwszym własnym klientem, kupię sobie drożdówkę z budyniem i możemy pogadać.
O ile zmieszczą się w jakichś pięciu - dziesięciu minutach. Bo za tyle musiała przestawić napis "zamknięte" na "otwarte". I, jak przewidywała, prawdopodobnie akurat w ciągu tych pięciu minut Mabel znudzi się bańkami i przyjdzie pora na podanie jej czegoś innego.
Przewinęła się znów za ladą, poprawiła krzywo ułożoną karteczkę, rozmroziła ciasto czekoladowe. Wracając jeszcze machała różdżką, a krzesła jeździły po pomieszczeniu, ustawiając się w prawidłowych pozycjach.
- To o co chodzi? - spytała, siadając na krześle w pobliżu Salema. Z najpiękniej wypieczoną drożdżówką w ręku.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gadający Kocur
Kot należący do Nory Figg i tylko do niej. Potrafi przemawiać ludzkim głosem i chętnie z tego korzysta. Towarzyski, przebywa w klubokawiarni "Nora Nory" i zaprasza wszystkich serdecznie do odwiedzin. Jeśli potrzebujesz się rozerwać w doborowym towarzystwie - przyjdź na Pokątną i szukaj Salema. Spełni ten wymóg z najwyższą przyjemnością.

Salem
#4
15.12.2022, 14:24  ✶  
Uśmiechnąłby się ale jego mimika była niewyrazista. Uśmiechał się więc podniesionym ogonem i to musiało wystarczyć jako odpowiedź na barwny głos Brenny. W drugiej kolejności poza Norą właśnie to ją lubił. Ładnie pachniała i emanowała przyjemnymi wibracjami. Nic tylko ułożyć się na jej kolanach, a sny byłyby tym razem przyjemne.
- Jakbyś pracowała w kawiarni to kto byłby najlepszym detektywem w Londynie? Oczywiście poza mną?- zapytał retorycznie kiedy już zrobił to, co miał zrobić. Nie zamierzał się przemęczać. Przygotowanie sali wymagało kilkunastu gestów z czego połowa należała do jego umiejętności. W głównej mierze zajmował się rozmawianiem z gośćmi jeśli takowi wykazywali chęci pogawędki. Doskonale wiedział, że klienci przychodzą częściej jeśli wychodzą stąd uśmiechnięci. Potrafił być słodki i mięciutki gdy tego chciał. A fakt, że chciał non stop sprawiał, że miłośnicy kotowatych zawsze się na niego oglądali, co przyjmował z niewymowną aprobatą.
Usiadł i przeczekał aż małe tornado… znaczy się, aż dziecko Nory postanowi zakończyć gonitwę. Miał nadzieję, że opamięta się gdyby przyszli jacyś goście. Lubił tą małą i stanowiła rzadką jednostkę, która nie przyprawiała Salema o chęć ucieczki.
Z jego gardzieli wymsknęło się nieprzyzwoicie zrelaksowane mruknięcie kiedy dłoń Brenny zanurzyła się w jego sierści. Mmm… to niemal tak przyjemne jak zjedzenie tuńczyka. Uch, zgłodniał.
Kiedy Brenn kończyła przygotowanie sali to on przebiegł się sprawdzić czy w jego misce jest już posiłek. Był. Powąchał aby ocenić świeżość. Hmm… nie jest to najlepsza saszetka na świecie ale ma dobry posmak po piątym kęsie. Zaczął zajadać, a jadł kulturalnie i nawet nie pobrudził wąsa. Wylizał talerz do czysta i choć nie najadł się tak jakby chciał to nie mógł narzekać. Przebiegł między nogami Mabel i usiadł na krześle przy blacie. Zwinął ogon bliżej swoich łap i wyczyścił łapę z drobinki karmy.
- Chciałbym dowiedzieć się dlaczego moja Nora została zmieniona w bobra w trakcie twojego balu?- opuścił łapę i popatrzył uważnie na dziewczynę. Latające bańki go drażniły więc odezwał się do Mabel, aby poszukała w szufladzie nowych kredek i narysowała coś ładnego dla mamy kiedy ta wróci z urlopu.
- Wystarczy, że mnie przy niej nie ma a później wraca do mnie załamana.- tak jest gdy ulegał namowom Nory, aby z nią nie chodzić na te wszystkie przyjęcia. Nie powinien jej słuchać ale miał do niej straszliwą słabość. Chciał dowiedzieć się co tam zaszło od organizatorki bo sama Nora nie była zbyt jasna w wyjaśnieniach. Skupiła się na ojcu Mabel… a to temat na za parę minut.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
15.12.2022, 19:02  ✶  
- Dziękuję, to miłe, chociaż za najlepszego detektywa w Londynie uważają chyba mojego brata. Czekam aż ktoś napisze o nim książkę. A BUM jeden dzień sobie beze mnie poradzi – powiedziała Brenna do Salema. Właściwie wciąż trochę się denerwowała, czy jednak nie będą ściągać jej do biura. Wydobycie dni wolnych nie było znowu aż tak trudne, bo co kilka dni taki się po prostu należał. Od czasu manifestu Voldemorta jednak nadgodziny należały do codzienności, a w dniu wolnym mogli nagle ściągnąć cię na służbę, jeśli doszło do dużego ataku…
Brenna rozsiadła się na krześle, szybko pochłaniając drożdżówkę i kątem oka obserwując Mabel. Gdy Salem poprosił dziewczynkę, by wyjęła kredki, Brygadzistka machnięciem różdżki przywołała ze swojej torby jedną z nowych malowanek, kupionych specjalnie na dziś i wręczyła ją dziewczynce. Kiedy ta zabrała się za przeglądanie jej przy sąsiednim stoliku, Longbottom znów skierowała wzrok na kota, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie.
- Nie widziałam wszystkiego, bo stałam w innym miejscu, ale jeżeli się nie mylę, to w skrócie: Nora tańczyła ze swoim partnerem, do piosenki śpiewanej przez półwiłę. Ktoś pod wpływem uroku Faye na nich wpadł, Nora poleciała w powietrze, kto inny chciał chyba jej pomóc i zamienił ją w bobra. Obstawiałabym, że dlatego, że wypił alkohol – zrelacjonowała, jak na siebie bardzo krótko i konkretnie: tak, jak zwykle relacjonowała najważniejsze szczegóły jakiejś poważniejszej sprawy w pracy. Przyciszonym głosem, nie chcąc, aby Mabel usłyszała, bo pewnie Nora nic jej nie powiedziała. Brenna nie była pewna, czy ma rację, ale potem podpytywała krewnych i kelnerów, i wszystko wskazywało na to, że wydarzenia przebiegły w ten lub podobny sposób.
Chociaż brała pod uwagę też wersję, że któryś z gości zrobił to złośliwie. Niestety, nie udało się jej ustalić, kto to był. Większość gości została nadmiernie pochłonięta przez śpiew Faye i zwrócili uwagę na sytuację dopiero, kiedy pojawił się bóbr. Bardziej skupiła się zresztą wtedy na próbach dopadnięcia osób, które mogły mieć zdjęcie Nory, chociaż nie była całkiem pewna, czy udało się jej skonfiskować wszystkie fotografie.
- Chciałabym jej to jakoś wynagrodzić, ale to Nora. Jeżeli wrócę do tej sprawy, jeszcze bardziej się przejmie.
Właściwie jedyne, co mogła zrobić, to zapewnić przyjaciółce ten jeden dzień wolnego od obowiązków w kawiarni i opieki nad dzieckiem. Brennie chodziło też po głowie zaproszenie na jakąś małą imprezę, w rodzaju grilla w ogrodzie.
Bez ogromnej ilości alkoholu, bez śpiewu mieszającego w głowach i bez przypadkowych czarodziejów, którzy mogliby kogoś zamienić w bobra.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gadający Kocur
Kot należący do Nory Figg i tylko do niej. Potrafi przemawiać ludzkim głosem i chętnie z tego korzysta. Towarzyski, przebywa w klubokawiarni "Nora Nory" i zaprasza wszystkich serdecznie do odwiedzin. Jeśli potrzebujesz się rozerwać w doborowym towarzystwie - przyjdź na Pokątną i szukaj Salema. Spełni ten wymóg z najwyższą przyjemnością.

Salem
#6
20.12.2022, 22:31  ✶  
- Ach tak, twój brat.- odparł jakże zwięźle i wylizywał szorstkim językiem swoją łapkę. Nie potrafił zapałać miłością do Erika bo najzwyczajniej w świecie roztaczał zapach rozczochranego psa. Rozmowa - okej. Uprzejmość - okej. Pogłaszcz mnie a odgryzę palce. Cały czas oswajał się z panem sławnym Longbottomem. Nie interesował się światem na tyle aby mieć zdanie na temat jego popularności. Świat Salema zaczynał się i kończył na Norze, ale obejmował też dużo pieszczot od wybranych klientów, przyjaciół i oczywiście miskę dobrego jedzenia czy ciepłego słońca padającego wprost na sierść.
- Załamała się. Nie lubię kiedy jest załamana. Zabroniła mi szukania winowajcy i realizowania skurpulatnie zaplanowanej zemsty. - z tego co słyszał Brenna nie była odpowiedzialna za cudze zachowanie. To go uspokoiło. Żałował, że obiecał Norze odpuszczenie zemsty. Miał do niej słabość, po prostu. Wszedł na kolana Brenny, zmiatając ogonem okruchy z jej kolan. Podniósł głowę.
- Nachyl się.- poprosił cichszym głosem i poruszył uszami, rejestrując dźwięk rysowania po kartce kredkami. Mabel jest zajęta, w końcu. Poczekał aż twarz Brenny się zbliży a jej ręka zacznie go drapać.
- Widziała tam ojca młodej.- nie wiedział ile Brenna była świadoma ale potrzebował jej detektywistycznych umiejętności.
- Niechętnie o nim mówi, jestem w trakcie dyskretnego wyciągania z niej informacji ale muszę znaleźć tego człowieka. Czy wiesz coś na ten temat?- nieumyślnie wysunął pazury, zahaczając ich krańcami o niteczki w ubraniu Brenny. Przy okazji zostawiał na niej tysiąc kłaków ale o tym dowie się kiedy z niej zejdzie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
20.12.2022, 23:01  ✶  
- Tak, też tak sądzę – westchnęła Brenna, robiąc przy tym minę, która zdawała się u niej wręcz nienaturalna: pochmurną. Martwiła się o Norę. Nie tylko z powodu tej sprawy z bobrem. Otwieranie kawiarni było stresujące i pracochłonne. Oznaczało też zmianę rytmu życia i kolejność aklimatyzacji. Nie wspominając o tym, że Voldemort i śmierciożercy wcale nie siedzieli cicho. Brenna w głębi ducha cieszyła się, że lokal Nory leżał na Pokątnej: najczęściej patrolowanej przez magiczną policję ulicy ze wszystkich miejsc zamieszkanych przez czarodziejów.
Czy przeczuwała, że mogło chodzić o coś jeszcze? Może, ale tylko niejasno. Na pewno nie spodziewała się takich rewelacji, jakimi zamierzał się z nią podzielić Salem.
Kiedy Salem wszedł jej na kolana, przesunęła dłonią po futrze, a potem palce wsunęła pod brodę, już dawno nauczona, że koty lubią taką pieszczotę. Prośba o pochylenie się zaskoczyła Brygadzistkę, ale szybkie zerknięcie w stronę Mabel wystarczyło, aby zrozumiała, że kot chciał powiedzieć jej o czymś, o czym dziecko absolutnie nie powinno słyszeć. Dlatego faktycznie nachyliła się, tak mocno, jak tylko mogła w takiej pozycji, aż jej nos zawisł nieomal nad kocim pyszczkiem.
Widziała tam ojca młodej.
Te dwa słowa wystarczyły, aby zesztywniała. Nie, tego nie oczekiwała. Tkwiła tak przez chwilę, w bezruchu, milcząc, nie od razu odpowiadając na pytanie Salema. Chociaż była tak rozgadana i chętnie wyciągała informacje z innych, dawno pojęła, że to był temat tabu: i pytanie o ojca małej zadała tylko raz, dawno temu, nie powtarzając go nigdy potem. Cokolwiek o tym nie myślała, czuła, że mogłaby rozdrapać jakąś ranę. Nora z jakichś względów postanowiła, że będzie lepiej, jeśli ojciec Mabel nigdy nie pojawi się w życiu córki.
- Nic nie mówiła – wymruczała w końcu, bardzo cicho. Nerwowo zerknęła na zegarek, ale nie, mieli jeszcze chwilę, nikt nie powinien dobijać się do drzwi. Nie chciałaby, aby tę rozmowę im przerwano. Merlinie, Salem szukający ojca Mabel! – Jeżeli komuś by się zwierzyła, to mojemu bratu, ale on chyba też nie wie.
Odetchnęła, przymykając na moment oczy.
- Na balu byli głównie sławni i bogaci i znajomi Erika i mnie z pracy albo z Doliny – powiedziała. Zmroziła ją myśl, że ojcem dziecko mógłby być ktoś z tej pierwszej kategorii: że ktoś taki Norę uwiódł i okrutnie potraktował, bo stąd mogłyby wynikać pewne animozje, jakie Nora wobec nich żywiła… - Salem, prawdopodobnie potrafiłabym ograniczyć… listę podejrzanych. Ale jeżeli go znajdziesz, co mu powiesz? Co jeżeli to jeszcze bardziej ją skrzywdzi? Jeśli ona nie chce mieć z nim nic wspólnego? Albo jeżeli… celowo ukryła przed nim Mabel?
Mogłaby usiąść z pełną listą gości. Wykreślić z niej tych, z którymi Nora utrzymywała kontakt i tych, co do których była pewna, że nie mogli się ze sobą zetknąć w tamtym roku. Nie znalazłaby tą metodą tego jednego, konkretnego nazwiska, ale owszem, potrafiłaby ograniczyć listę do kilku osób.
Tyle że to miałoby swoje konsekwencje.
Ciekawość Brenny kończyła się tam, gdzie mogła zacząć się czyjaś krzywda.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gadający Kocur
Kot należący do Nory Figg i tylko do niej. Potrafi przemawiać ludzkim głosem i chętnie z tego korzysta. Towarzyski, przebywa w klubokawiarni "Nora Nory" i zaprasza wszystkich serdecznie do odwiedzin. Jeśli potrzebujesz się rozerwać w doborowym towarzystwie - przyjdź na Pokątną i szukaj Salema. Spełni ten wymóg z najwyższą przyjemnością.

Salem
#8
20.12.2022, 23:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.12.2022, 23:28 przez Salem.)  
Przyniósł informacje na wagę złota. Czemu postanowił podzielić się tym z Brenną? Czyż nie powinien być ściśle lojalny Norze i absolutnie nie puszczać pary z pyszczka? Powinien. Ba, robił to, chronił jej sekrety. Sęk w tym, że tej kwestii nie mógł przemilczeć. Jego wibrysy drżały z emocji na myśl o ojcu Mabel. Intuicja mówiła mu, że jeśli Nora spotka go w spokojnych warunkach, kontrolowanym środowisku to po opanowaniu szoku (wiedział, że to będzie dla niej trudne ale nie zamierzał wrzucać jej na głęboką wodę a odpowiednio wcześniej uprzedzić) być może uzna, że powinien wiedzieć o Mabel. Nie podejmował za nią decyzji, on chciał znać tożsamość i doprowadzić do spotkania tej dwójki na jakimś neutralnym gruncie. Była załamana jego obecnością bo w tamtym momencie czuła się upokorzona. Troszczył się o nią, troszczył się o jej duszę, szczęście, uczucia. Wiedział jednak, że wieczne unikanie tego tematu przyniesie dużo cierpienia za parę lat. Musiał temu zapobiec. Teraz.
Brenna była zaufaną osobą. Nora ją kochała tak jak człowiek może kochać przyjaciela. Salem też wyczuwał od Longbottom same przyjemne wibracje i znał ją sporo czasu. Wybrał starannie powierzenie tego tematu jej osobie. Nie była byle kim. Stanowiła silną osobowość, której potrzebował w swoim detektywistycznym planie.
Przesunął pazurem po jej ubraniu kiedy tak zesztywniała. Nie powinna wzbudzać podejrzeń Mabel a muszą to omówić właśnie teraz. Wyjątkowo nie miał wyczucia czasu - ten go raczej nie obchodził póki nie był ważny dla spraw Nory.
- Dlaczego akurat Erikowi?- niech to szlag. Nie chciał go w to wtajemniczać bo… pachniał wilkiem. Tak, to jedyny powód i w jego obrębie słuszny. Ciężko mu przemówić do rozumu, oj ciężko.
- Oczywiście, że ona ją przed nim ukrywa. Robi to od ośmiu lat.- ależ Brennie spadła temperatura ciała! Dobrze, że trzymała przy nim ręce to chociaż mógł ją podgrzać. Jak ma przyjmować klientów taka spięta?
- Oczywiście nie wie również, że zamierzam się zająć tą sprawą. Nie będę z nim o tym rozmawiał. Chcę go znaleźć po to, aby mogła spotkać się z nim na neutralnym gruncie. - wytarł łapą ciężkie od zdenerwowania Brenny wąsy.
- Nie mówię, że teraz ale choćby za pół roku. Robię to z troski, Brenno. Za parę lat to obróci się przeciwko niej gdy ta młoda dama zacznie domagać się porządnej odpowiedzi. Niech chociaż do tego czasu Nora nauczy się nie panikować na samą myśl o nim.- nie wiedział czy tamten czarodziej ją zranił, skrzywdził, uwiódł. Nora nie była w stanie mówić o tym w swojej głowie a co dopiero im, najbliższym. Chciał ją do tego przygotować, pomóc jej zrozumieć, że jeśli z nim porozmawia choćby o pogodzie, to nie dostanie ataku serca. Wtedy będzie można zadecydować czy ten czarodziej nadaje się na poznanie prawdy czy można go pogonić.
- Nie skrzywdzi jej. Ani ja ani ty do tego nie dopuścimy. Mam rację?- wbił w nią spojrzenie kocich oczu, a jego szpiczaste uszy odchyliły się bliżej czaszki. To znak, że mówi śmiertelnie poważnie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
20.12.2022, 23:43  ✶  
- Najlepsi przyjaciele – wyjaśniła Brenna. – Dziś też wyszła z nim.
Przygryzła wargę, wciąż trwając pochylona nad Salemem, namyślając się nad jego słowami. Cholera. Brennę łatwo było nakłonić do pomocy, gdy ktoś miał kłopoty, owszem, ale już do postępowania według cudzej woli, angażowania się w plany, w które angażować się nie chciała… nie. Ten kot jednak zdecydowanie wiedział, w jaki sposób postawić sprawę, aby poruszyć odpowiednie struny w duszy Brygadzistki.
Nie chciała ingerować w tę sprawę. Czuła się, jakby mieli knuć za plecami Nory. A jednocześnie Salem, do licha, miał sporo racji. Kiedyś Mabel zażąda odpowiedzi. Kiedyś może chcieć poznać ojca. Kiedyś może mieć pretensje do matki, że ta wykreśliła go z jej życia.
Ku temu mogły jednak istnieć różne powody. Od tego, że nie chciała zmuszać kogoś do ślubu czując, że ten jej nie kocha, przez własną decyzję, że „tak będzie lepiej” lub fakt, że mężczyzna był czystej krwi i nie związałby się z kimś, kto pochodził z Figgów aż po dużo mroczniejsze rzeczy.
- Chodziło mi o to… że może to robić, bo on ją skrzywdził. Albo bo mógłby próbować zabrać Mabel. Lub że wiedział, że ona jest w ciąży, a i tak nie chciał mieć z nią nic wspólnego– wyjaśniła z przymusem. Jej słowa były szeptem, słyszalnym tylko dla uszu kota. Wygłoszone po tym, jak zerknęła na chrześnicę, upewniając się, że nowa kolorowanka zupełnie ją pochłonęła. – Nigdy… Nigdy nic nie mówiła. Sądzisz, że… - zacięła się, jakby, rzecz niesamowita, brakowało jej słów. Jasny szlag. – Że tak nie było?
Brenna musiała brać pod uwagę różne scenariusze. Salem wiedział po prostu więcej: widział reakcję Nory. Sama Brenna dopiero teraz zrozumiała, że zapłakana Figg mogła być tak przejęta nie tylko z powodu zamiany w bobra…
Jeżeli jednak miała rację, skrzywdził ją, uwiódł albo byłby gotów zabrać córkę, nie zasługiwał ani na Norę, ani na Mabel. W grę nie wchodziłyby żadne spotkania, a Brenna byłaby gotowa stanąć przed takim mężczyzną z różdżką w ręku i okrzykiem „nie przejdziesz” na ustach.
Jeśli nawet znalazłaby tego człowieka, na pewno najpierw prześwietliłaby go siedem pokoleń wstecz, nadużywając przy tym pozycji Brygadzistki i rodzinnej fortuny. Cholera, już coś o nim wiedziała. Jeżeli był na tym balu, na pewno go znała.
- Salem, broniłabym jej do ostatniego tchu. Ale nie jest łatwo uchronić człowieka przed złamaniem serca – powiedziała powoli, ostrożnie. Była bliska złamania się, ale wciąż miała wątpliwości. Owszem, mogła knuć pewne rzeczy, w tym przypadku jednak stąpali po kruchym gruncie, a stawka była cholernie wysoka. Chodziło o Norę. I przede wszystkim, chodziło o Mabel. – Mogę spróbować go znaleźć, ale czy nie należałoby najpierw porozmawiać z Norą? Albo przynajmniej spróbować wybadać, z czego wynika jej... niechęć?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gadający Kocur
Kot należący do Nory Figg i tylko do niej. Potrafi przemawiać ludzkim głosem i chętnie z tego korzysta. Towarzyski, przebywa w klubokawiarni "Nora Nory" i zaprasza wszystkich serdecznie do odwiedzin. Jeśli potrzebujesz się rozerwać w doborowym towarzystwie - przyjdź na Pokątną i szukaj Salema. Spełni ten wymóg z najwyższą przyjemnością.

Salem
#10
21.12.2022, 13:57  ✶  
Głęboko westchnął co u kota brzmiało dosyć zabawnie. Przynajmniej jest w dobrych rękach. Zastanawiało co jednak robią w dniu wolnym. Miał nadzieję, że Nora chce wyczesać mu sierść, co dla Salema było równoznaczne z największymi torturami na świecie. Cóż, miło pofantazjować ale czas przejść do spraw ważnych. Póki nie ma klientów musieli omówić czym prędzej ten istotny plan. Przekonanie Brenny nie będzie łatwe ale wiedział, że i ona kocha tę dwójkę kobiet więc powinna chcieć mu pomóc. Jeśli sam się za to zabierze to nie będzie tak subtelny i dyskretny jakby mogło się to udać z Brenną.
- Pracuję nad uzyskaniem większej ilości informacji ale to jak wyrywanie zęba. Za wszelką cenę się przed tym wzbrania.- musiał zrobić tak zwane podchody w stronę tego tematu. Nie mógł za bardzo wzbudzać podejrzeń Nory. Wystarczy, że zabroni mu ruszać tego tematu i jej posłucha. Nie będzie umiał jej odmówić choć z pewnością walczyłby o swoje racje. Tak czy siak, wolał nie dostawać od niej bezpośredniego zakazu.
- Wspomniała, że nie chciała mu przeszkadzać w życiu i zaprzeczyła jakoby miał być szują. - o tak, analizował teraz każde słowo które Nora do niego kierowała. Mogli przysiąść nad tym z przysłowiową lupą i sprawdzać co kryje się między wierszami bądź co mogło być motywem tych słów. Wystarczy prosta selekcja i analiza potencjalnych scenariuszy. Była zawstydzona przed ojcem Mabel, nie wściekła. Miała żal o to, że ją widział w postaci bobra więc wolałaby raczej aby oglądał ją w najlepszej odsłonie. Gdyby potraktował ją źle to nie miałaby takich odczuć. Jak na kota chyba dobrze dedukuje?
- Jeśli go znajdziemy to nie powiemy mu o młodej. To decyzja Nory. Chcę jedynie ich spotkania w odpowiednich okolicznościach. - podkreślił swoje cele, które chciał osiągnąć. Nad wszystko szanował Norę, był z nią związany na wielu płaszczyznach więc wiedział, że podejmowanie za nią decyzji byłoby potraktowane jako zdrada. Co innego aranżowanie niewinnego spotkania… akurat w takim czasie Mabel będzie daleko na wycieczce z wujkiem Erikiem albo wujkiem Fergusem (naprawdę Mabel nie może mieć normalnych wujków?! Jeden pachnie wilkiem a drugi fajkami).
- Ja nie wiem co wy macie z tym złamanym sercem. Przecież nie da się go złamać bo nie ma w sobie kości. Nawet ja o tym wiem. - podniósł łapę poduszeczkami do góry, wysunął pazury i je odświeżył kilkoma liźnięciami.
- Ona nie zgodzi się go szukać. Będzie panikować, Brenno.- podniósł na nią głowę i trącił jej rękę aby nie przestawała go drapać.
- Będę mieć oczy i uszy otwarte. Postaram się poruszyć z nią jeszcze ten temat i jeśli czegoś się dowiem, wyślę kogoś do ciebie z informacją o spotkanie. Wystarczy zawężony krąg nazwisk i ich fotografie. Gdybyś to zrobiła to możemy wtedy usiąść do kolejnego etapu śledztwa.- miał nadzieję, że Brenna nie będzie mieć więcej wątpliwości. Bardziej czuł aniżeli widział jej zdenerwowanie i niepewność. Rozumiał jej troskę jednak bezczynność jest najgorszą rzeczą jaką mogliby teraz zrobić.
- Jesteś świetnym detektywem, Brenno. Według mnie lepszym niż Erik dlatego ciebie o to proszę a nie jego. Niech to zostanie między nami, przynajmniej do pewnego etapu poszukiwań.- cóż więcej mógł powiedzieć? Powierzył jej sekret i teraz powstaje pytanie czy zajmą się tym razem czy Salem ma zacząć działać samotnie, co mogłoby skończyć się skandalem. Czasami nie miał wyczucia w niektórych tematach i potrafił odzywać się bez owijania w bawełnę.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3015), Salem (2561)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa