- Nie sądzę, żeby minister chciał mieć na swoich rękach krew niewinnych. Bardzo szybko straciłby stołek.-Gerry starała się być spokojna. - Cóż, Twoja rodzina walczyła i co z tego ma? Nic. My i tak robimy to, na co mamy ochotę.- Upiła kolejny łyk ognistej ze szklanki. Nie mogła słuchać tych farmazonów. - Poroże, porożem, reszta dwurożców też jest przydatna, ze skóry wychodzą całkiem ładne i trwałe buty, służą dobrych kilka lat.- Naprawdę średnio ją obchodziło zdanie kuzynki na ten temat.
- Łatwo, przynajmniej mamy doświadczenie, zobaczymy, jak będzie z innymi. Ja na pewno nie będę się wahać, kiedy przyjdzie zabijać, jak będzie z Tobą, czy czarnoksiężników będziesz bronić tak samo jak zwierzęcych potworów?- Yaxley wiedziała, że jeśli przyjdzie taka potrzeba, to nie będzie bała się skorzystać ze swoich umiejętności, aby pomóc potrzebującym, jak na razie jednak wolała nie mieszać się w konflikt, jeśli jednak znajdzie się przy kimś, kto będzie potrzebował jej pomocy na pewno zareaguje.
- Czy Twoja rodzina również nie jest wpisana w skorowidz, nie sądzisz, że to trochę hipokryzja mówić tak brzydko o mojej? Jeśli Cię to tak boli, może powinniście poprosić o wykreślenie?- Zaśmiała się spoglądając na kuzynkę. - Może od razu uznajmy, że wszyscy, którzy są tam wpisani mają na sumieniu krew mugoli, czy to nie będzie prostsze?
- Westchnęła ciężko, kiedy zobaczyła, że Regina stuknęła ręką w ladę, powinna trochę bardziej panować nad swoimi emocjami, a to o niej mówili, że nie potrafi się zachować, ciekawe.[/a]-[b] Chyba troszeczkę się zagalopowałaś... Zresztą, czy sama też nie pracowałaś w ministerstwie, czy coś źle kojarzę?- Co jak co, ale nie pozwoli, żeby obrażała jej najbliższych. Gerry może była i czarną owcą, jednak nie akceptowała takiego traktowania jej rodziny. Była dumna z nazwiska, które nosiła.