• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
[20/12/1970] Nastał czas ciemności || Erik & Nora

[20/12/1970] Nastał czas ciemności || Erik & Nora
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
21.12.2022, 22:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.12.2023, 20:20 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

—20/12/1970—
Restauracji babki Nory, Dolina Godryka
Erik Longbottom & Nora Figg


Przemierzając pogrążone w ciszy i ciemności ulice Doliny Godryka, z zamyślenia Erika wyrwało go dopiero światło wydobywające się z tak dobrze mu znanej restauracji. Przystanął na chwilę i pokręcił z niezadowoleniem głową, gdy zdał sobie sprawę, że z wnętrza lokalu dochodzą do niego dźwięki muzyki. Czy przypadkiem nie powinni już zamykać? A może zmienili godziny pracy z okazji Yule? Bądź co bądź, okres ten był dosyć intensywny w handlu i usługach, ale Nora nie powinna się aż tak przepracowywać. Czy naprawdę zamierzała obsługiwać gości całą noc, pichcąc dania w kuchni i rozlewając trunki wszystkim nocnym markom w okolicy?

Na samą myśl o wypiekach przyjaciółki, zaburczało mu w brzuchu. Eh, szlag by to. Teraz to już nie miał wymówki, aby nie wejść do środka i chociaż się nie przywitać. Może załapie się jeszcze na jakieś ostatnie porcje ryby z frytkami? Poprawił biało-niebieską czapkę ze świątecznym wzorem, naciągając ją mocniej na czoło i skierował swe kroki w stronę głównego wejścia, starając się nie wywrócić na oblodzonym chodniku. Sądził, że najgorszą przeszkodę już pokonał, jednak okazało się, że drzwi były zaryglowane, a światła, które wcześniej dostrzegał, wcale nie pochodziły z głównej sali, a bardziej z zaplecza.

Zmarszczył brwi i westchnął cicho, starając się zbytnio nie krzywić. Powoli, krok za krokiem, obszedł budynek, aby spróbować wejść do środka tylnym wejściem. Wątpił, aby o tej porze to babcia Figg pełniła wartę, broniąc dobytku. Czarownica, chociaż dalej wykazała się sporą chęcią do pracy, wciąż miała już swoje lata. Longbottom był niemalże w stu procentach pewny, że jej wnuczka kręciła się gdzieś na kuchni, przygotowując lokal na następny dzień.

— Ona się sama prosi o kłopoty — skomentował pod nosem, orientując się, że wejście dla pracowników było otwarte i każdy bez trudu mógł wejść do środka. A to podobno on kwestionował to, że sytuacja w kraju wcale nie była taka zła, jak wszyscy mówili. Cóż, przynajmniej zamykał drzwi od domu.

Nacisnął na klamkę, a drzwi bez najmniejszego sprzeciwu ustąpiły. Mężczyzna stanął w progu, zaglądając do środka, jednak odczekał paręnaście sekund, jak gdyby chciał się upewnić, czy faktycznie systemy obronne budynku były na tak niskim poziomie. A może niedomknięte drzwi po prostu sprawiły, że wszelkie zaklęcia zabezpieczające nie do końca poprawnie funkcjonowały? To też jakaś opcja, pomyślał, obstukując cicho zaśnieżone buty o wycieraczkę i i ruszając dalej.

Wemknął się do kuchni i uświadomił sobie, że ktoś tu sobie słuchał głośno muzyki. Magiczny gramofon, ulokowany w rogu pomieszczenia, raczył właśnie Norę Figg dźwiękami świątecznych hitów tego roku, w trakcie, gdy sama zainteresowana, uwijała się przy stanowisku pracy, chowając różne przyrządy kuchenne po szafkach. Cóż, przynajmniej nie zapracowywała się na śmierć i kończyła pracę. Gdyby zobaczył, że obsługuje pełną salę, to zapewne by jej nagadał.

— Można Ci zrobić zdjęcie i wysłać do Proroka Codziennego z podpisem „Najbardziej beztroska czarownica w Wielkiej Brytanii” — rzucił donośnym tonem, co by uświadomić ją o swojej obecności. Wolał jej nie zaskakiwać poklepaniem po ramieniu, bo jeszcze oberwałby jakąś patelnią lub przyprawiłby ją o zawał serca. A mimo wszystko wolałby, aby jeszcze trochę powychowywała jego chrześnicę.

Oparł się ramieniem o framugę i rozpiął zręcznie płaszcz, co by się nie zapocić. Po chwili zdjął też czapkę i wpakował ją do kieszeni, przeczesując szybkim ruchem nastroszone włosy. Obrzucił przyjaciółkę uważnym spojrzeniem, po czym wskazał za siebie, celując kciukiem w tylne wejście do budynku. Wykrzywił usta w lekkim grymasie, a w jego oczach zagościła swego rodzaju ostrzegawcza iskierka.

— Ktoś za sobą nie zamknął — wyjaśnił, robiąc jej tę łaskę i nie uznając jej od razu za winną temu uchybieniu. — Nie wiem, kto to był, ale zasługuje na ostrą reprymendę. Nie czytasz gazet? Ostatnio znowu komuś podpalili dom w Londynie. Lepiej dmuchać na zimne.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
22.12.2022, 21:01  ✶  

Okres przed Yule był gorący, no może nie do końca chodziło o temperaturę na zewnątrz... Norka spędzała całe dnie w restauracji babki, żeby tylko dnie, bo również i noce. Przygotowywała wypieki na kiermasze świąteczne, do tego też służyła za pomoc kuchenną przy przygotowaniu jedzenia - tego nie słodkiego. Nie był to jej konik, zdecydowanie lepiej czuła się w słodyczach, jakoś od zawsze, ale musiała to wziąć na siebie. Kto by lepiej wykonywał polecenia babki Lizzy od Norki? No nikt. Mabel została oddelegowana do Lily - matki Nory, spędzała u niej co roku niemal cały okres przedświąteczny, gdyż panna Figg była wtedy bardzo zarobiona. Nie, żeby jej latorośli to przeszkadzało, wszak dom Figgów zawsze był pełen ludzi, a jej rodzeństwo bardzo chętnie zajmowało się małą.

Norka była osobą która przychodziła tutaj najwcześniej i wychodziła jako ostatnia. Angażowała się bardzo mocno w rodzinną działalność. Wszyscy pracownicy już dawno byli w swoich domach, również jej rodzina, która pracowała w tym miejscu, została sama. Nie zamierzała nie wykorzystać tego czasu. Skoro już miała piec... Światła paliły się w całym budynku, najpewniej zapomniała je jeszcze zgasić, dopiero przy ostatnim obchodzie przed wyjściem zauważyłaby, że są zapalone. Była w kuchni, w której udało jej się doprosić o stary gramofon, muzyka była jej dobrym przyjacielem podczas gotowania. Skutecznie zagłuszała ewentualne rozmyślania o rzeczach, które zaczęły ją ostatnio prześladować.

Wspomnienia związane z marszem mugolaków ciągle do niej wracały. Nie potrafiła zapomnieć tych emocji, wszak wtedy pierwszy raz czuła, że śmierć czai się za rogiem. Zostali zaatakowani przez popleczników Voldemorta, na samą myśl o tym spanikowanym tłumie robiło jej się gorąco. Czuła, że nie wróci stamtąd do domu, na całe szczęście jakiś obcy mężczyzna wyciągnął ją i bezpiecznie dotarła do domu, do Mabel, która na nią czekała. Wtedy pierwszy raz dotarło do niej, że zagrożenie czai się tuż za rogiem, że nie zna dnia, ani godziny.

Mimo tego, że wiedziała o tym, że ci źli mogą pojawić się w każdym momencie najwyraźniej nie do końca się pilnowała. Czuła się bezpiecznie w restauracji babki, może zapomniała zamknąć te nieszczęsne drzwi? Pewnie sama nie znała odpowiedzi na to pytanie. Właśnie ruszyła tanecznym krokiem, podśpiewując sobie głośno trzymając wałek w ręce w kierunku blatu, na którym miała rozwałkować ciasto na ciastka, ostatnie tego wieczora. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że usłyszała głos. Zanim dotarło do niej, że jest znajomy odwróciła się gwałtownie i zamachnęła wałkiem, na szczęście przyjaciel stał w odpowiedniej odległości, inaczej by nim oberwał.

Pisnęła głośno. Chyba faktycznie się przestraszyła. - Czy Ty chcesz, żebym tutaj zeszła? CHCIAŁEŚ MNIE ZABIĆ?- Odparła może zbyt głośno, na całe szczęście nie miał ich tu nawet kto usłyszeć. - Jaka znowu beztroska, Yule się zbliża, muszę piec!- Była skupiona na pracy, a ta muzyka miała jej dotrzymać towarzystwa tej nocy, inaczej pewnie zasnęłaby na którymś blacie.

- Ach drzwi, rękę bym sobie dała uciąć, że zamykałam je za babcią Lizzy.- Bo to chyba ona wychodziła ostatnia? Czy może Peter? Próbowała się skupić, aczkolwiek nie umiała odpowiedzieć na te pytanie. - Oj w Londynie, to co innego, my jesteśmy w Dolinie.- Próbowała jakoś ratować sytuację, choć wiedziała, że nie świadczyło to o niej dobrze. - Słyszałam o domu, kilku sklepach i jakiejś małej restauracji...- Śledziła informacje związane z wojną, która nieuchronnie się do nich zbliżała.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
25.12.2022, 00:01  ✶  

Uniósł pytająco brew, gdy Nora wycelowała w niego wałkiem. Wykrzywił usta w krzywym uśmiechem, unosząc nieśmiało kciuk w górę, jak gdyby dawał jej ocenę dziesięć na dziesięć za starania. Pomysł miała dobry, ale wykonanie? Gdyby podszedł bliżej, to może faktycznie udałoby jej się go zdzielić, ale w każdej innej sytuacji lepiej byłoby dla niej, gdyby jej palce powędrowały w kierunku różdżki.

Pokręcił z niedowierzaniem głową, ale puścił mimo uszu uwagę na temat świątecznego nawału obowiązków. Nie zaprzeczał, kusiło go, aby zrobić kobiecie pogadankę na temat braku odpowiedzialności. Tyle się ostatnio słyszało o różnych napadach, czy na to na tle politycznym, czy po prostu wynikających z wyższej działalności przestępczej... Mogło chociaż udawać, że o siebie dba. Skoro on przyprawił ją o zawał wejściem do środka, to jak by zareagowała na kogoś, kto faktycznie pragnąłby zrobić jej krzywdę?

— Oczywiście, że nie chcę. Chociaż gdybym faktycznie miał takie plany, to miałbym nadzwyczaj ułatwione zadanie — mruknął, przewracając wymownie oczami. Mogło to wynikać ze zboczenia zawodowego, ale w obecnym systemie obronnym restauracji widział masę luk. I wcale mu się to nie podobało. — Tylko Ty tu zostałaś, żeby pilnować dobytku?

Jego przypuszczenia dosyć szybko zostały potwierdzone. Skoro właścicielka lokalu wybyła już do domu, to znaczy, że Nora była ostatnia na przysłowiowym posterunku. Przysiadł na pobliskim blacie, pochylając lekko głowę, co by nie uderzyć o żadną z zawieszonych tuż nad nim patelni, chochli i innych przyrządów kuchennych. Przynajmniej ma tu cały arsenał broni, pomyślał, chociaż wcale nie było mu do śmiechu.

— Może masz rację — mruknął ugodowo, chociaż w duchu wcale nie akceptował tej wymówki. Stolica może i była daleko, ale nie można było zapomnieć o pewnej magicznej umiejętności, jaką dysponowało zapewne 99,9% czarodziejów, czyli teleportacją. Jeśli ktoś mógł zrobić burdel w Londynie, to równie dobrze mógł odwzorować swe działania w Dolinie. — Mimo to, powinnaś bardziej uważać. Jestem miły — zauważył, wskazując na siebie dobitnie palcem — ale nie wszyscy tacy są. Uwierz mi, widuję tych wszystkich typów w areszcie. Yule to naprawdę nie jest dobry okres, żeby nie dbać o swoje bezpieczeństwo. Ludzie są podminowani przez ten manifest, a pogoda nie sprzyja poprawie nastrojów.

Wypuścił powoli powietrze z ust, bębniąc nieświadomie palcami o powierzchnię blatu. Wiele znaków na niebie i ziemi wskazywało, że poprawienie obecnej sytuacji jest mało prawdopodobne, jednak jakaś naiwna cząstka jestestwa Erika kazała mu sądzić, że nie będzie aż tak źle. To nie pierwszy raz, gdy pojawiał się jakiś samozwańczy człowiek o rozbuchanym ego, który sądził, że jest w stanie zmienić świat pod swoje dyktando. Historia czarodziejów oraz mugoli musiała być pełna takich ewenementów.

To był dwudziesty wiek, na litość Merlina, na pewno mieli środki i motywację, aby ukrócić takie działania. Może wierzyłby w to mocniej, gdyby był świadkiem faktycznych – natychmiastowych – zmian w sposobie działania Ministerstwa Magii. Instytucja ta była chyba jednak zbyt głęboko pogrzebana we własnej biurokracji i rozmaitych dekretach, aby dostosować się do ciągle zmieniających warunków w kraju.

— Zostajesz w wiosce na noc, czy wracasz do siebie? — spytał cicho, obserwując z uwagą pracę Nory, którą mógłby nazwać czystą magią. Miał lewe ręce do gotowania, toteż widok kogoś, kto faktycznie był pewien swych umiejętności i wiedział, co robi, był niemalże fascynujący. — Jeśli idziesz potem do babci, to mogę Cię podprowadzić. Jeszcze nie mamy zbrojnej milicji na każdym rogu, która broniłaby mieszkańców przed czarnoksiężnikami i innymi rabusiami, więc mogę odegrać rolę ochroniarza.

Wzruszył ramionami, chociaż zrobił to nieco sztywno. Pomimo lekkości, z jaką złożył jej tę propozycję, można było poznać, że martwi się o bezpieczeństwo przyjaciółki. Kto by się nie martwił na jego miejscu? Była dla niego praktycznie jak rodzona siostra.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
29.12.2022, 14:29  ✶  

W przypadku Norki, akurat niewielka była różnica. Czy to wałkiem, czy różdżką panna Figg władała na podobnym poziomie - nie był on najwyższy jeśli chodziło o obronę. Najgorsze było to, że zdawała sobie z tego sprawę, co jednak wcale nie przeszkadzało jej w tym, aby próbować się bronić przed ewentualnym oprawcą. W jej małym ciele naprawdę siedziała ogromna siła, hartu ducha można było jej pozazdrościć. Kamień spadł jej z serca, gdy zobaczyła, że to właśnie Erik się tutaj pojawił.

- Od razu ułatwione zadanie...- Próbowała jakoś oponować, choć zdawała sobie sprawę, że to, w jaki sposób ją tutaj zastał mówiło samo za siebie. Pogrążona w ferworze przygotowywań do Yule zupełnie przestała dbać o bezpieczeństwo, choć wiedziała, że nie powinna. Nie chciała jednak głośno tego przyznać, ile razy bowiem mogła mówić Erikowi, że ma rację. Z czasem robiło się to mocno monotonne. Zdecydowanie podchodził do życia bardziej odpowiedzialnie od panny Figg. - Nie do końca taka jest moja funkcja. Nie nadaję się do pilnowania dobytku. Zostałam tu sama, aby skończyć wypieki.- Samo się wszystko nie zrobi, a Norka była najmłodszy członkiem rodziny, który posiadał odpowiednie umiejętności. Nie miała problemu z zarywaniem nocek i w przeciwieństwie do reszty mogła na spokojnie zerwać się wcześnie rano pełna energii i gotowa do kolejnego dnia pełnego pracy.

- Uważaj, jak siadasz, spotkanie z chochlami może być bolesne.- Powiedziała jeszcze do Erika, widząc, jak usadawia się na blacie. Wolała uprzedzić, nie należał w końcu do tych najmniejszych. - To fakt, jesteś jedną z najmilszych osób, jakie znam.- Odparła do Longbottoma z uśmiechem. Zdawała sobie sprawę, że postąpiła nieodpowiedzialnie, wolała jednak nie mówić o tym tak dosłownie. - Zdecydowanie, widzę po klientach, że nastroje są różne, nie czuć nawet świąt aż tak bardzo, wszyscy się boją. Zresztą nie ma się, co dziwić. Nie wiadomo kiedy znowu odważą się zaatakować.- Norka zdawała sobie sprawę z napięcia, jakie panowało wśród czarodziejów. W końcu czekali, aż się zacznie - wszyscy mieli świadomość, że prędzej, czy później do tego dojdzie.

- Słyszałam, że ma być to nie do końca tolerowane. Zachowania, jak te podczas marszu mają zostać ukrócone.- Na samą myśl o tym nieszczęsnym marszu robiło jej się gorąco. Pamiętała to uczucie, kiedy szła z tłumem. Wolałaby, aby się nigdy nie powtórzyło. Chciała zapytać Erika, czy wie coś o tym, że postanowili się zorganizować. Nie słyszała może wiele, ale dostała propozycję, aby wspierać tych, którzy będą walczyć z poplecznikami Voldemorta. Zastanawiała się, czy Longbottom też już coś wie, wolała zacząć delikatnie ten temat, najwyżej później zapyta wprost.

- Zostaję u Lizzy, znaczy u babci. Jutro muszę wcześnie zacząć.- Wolała też po nocach nie korzystać z kominków, wiedziała, że z jej szczęściem może przypadkiem wylądować gdzieś, gdzie nie powinna. Eleonora pewnym ruchem wycinała ciastka w różnych kształtach, były wśród nich choinki, gwiazdki, misie - wszystko, czego nie mogło zabraknąć na świątecznych stołach. - Zejdzie mi z tym wszystkim co najmniej pół godziny, jesteś pewien, że masz tyle czasu?- Wolałaby nie zatrzymywać Erika, w końcu nie wiedziała, czy nie ma na rano do pracy, a nie chciała być powodem jego niewyspania. Norka nie lubiła sprawiać problemów.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
31.12.2022, 23:26  ✶  

Zmrużył oczy, jednak nie skomentował słów Nory. Korciło go, aby rzucić, że chyba powinien jeszcze raz przemyśleć kupienie jakiegoś wielkiego zwierzęcia Mabel. Skoro jej matka tak niedbale podchodziła do kwestii swojego bezpieczeństwo, to może hipogryf by jej w tym pomógł? Oczywiście, wiązałoby się to z masą obowiązków, karmieniem specjalnym żarciem i wieloma innymi czynnikami, ale skoro... Nie. To i tak nie zadziała, stwierdził z niesmakiem. Figg i tak by go przegadała i udowodniła, że powinien o tym zapomnieć. Na wieki wieków.

— Pamiętam. To nie moja pierwsza kuchnia — potwierdził, przypominając sobie wizyty w szkolnej kuchni zarządzanej przez skrzaty domowe. Miał wrażenie, że one potrafiły zrobić więcej rabanu niż Nora lub Brenna. Ich chochle też bardziej bolały. A może to przez to, że po prostu był wtedy młodszy i inaczej postrzegał świat wokół siebie?

Mrugnął porozumiewawczo do przyjaciółki. Takich uwag to dopiero lubił słuchać. Mina mu jednak nieco zrzedła, a na czole pojawiła się charakterystyczna zmarszczka, gdy wspomniała o nastrojach panujących wśród klientów. Nie był tym przesadnie zaskoczony. Sam słyszał już parę razy w biurze o tym, że ludzie mieli do nich pretensje przy wystawianiu mandatów.

„Zamiast zajmować się takimi duperelami, powinniście łapać tych terrorystów!”. Erik przewrócił oczami na samą myśl. Przecież nie olewali sprawy. Po prostu, gdyby wszyscy zostali przekierowani do tej jednej sprawy, mogłoby to doprowadzić do jeszcze większego chaosu. Ciekawe, jak ludzie by zareagowaliby, gdyby się dowiedzieli, że wszelkie zgłoszenia z ostatnich tygodni lub miesięcy zostały zawieszone? No właśnie.

— Dekret dekretem, a rzeczywistość rzeczywistością — rzucił z nutą bezsilnością w głosie. — Czy Ministerstwo Magii wystosuje oficjalny komunikat, że działania tego typu będą potępiane i ścigane? Tak, zrobi to. Czy cokolwiek to zmieni w kwestii przyjmowania zgłoszeń, czy szybkiego reagowania? Ciężko stwierdzić. Może się okazać, że po prostu spora część wypadków będzie automatycznie przerzucona do Biura Aurorów z obawy, że brygadziści nie poradzą sobie z zagrożeniem.

Zdaniem Erika lwia część problemów związanych z funkcjonowaniem Biura Aurorów oraz Brygady Uderzeniowej wynikała z tego, że sporo członków tej drugiej organizacji traktowała Brygadę jako punkt przejściowy. Po przepracowaniu odpowiedniego czasu będą mogli przystąpić do odpowiednich egzaminów i ubiegać się o transfer na wyższe stanowisko. Takim oto sposobem w Brygadzie często pozostawali ludzie, którzy odnaleźli się w tej organizacji lub ci, którzy nie mogli wznieść się wyżej. Poza tym mieli całe mnóstwo młodych członków, którzy ledwo co opuścili mury Hogwartu. To wpływało na ich efektywność w terenie.

— Gdyby to wszystko działało sprawniej, szybciej i faktycznie byśmy współpracowali w pełnym zakresie, może wtedy byłoby łatwiej — dorzucił zamyślony, bębniąc palcami o blat. Po chwili wykrzywił lekko usta w przepraszającym grymasie. — Wybacz, powinienem być nieco bardziej pozytywny, prawda? To nie tak, że my tam nic nie robimy, po prostu... To nie jest standardowa sytuacja. Nie każdy wie, jak sobie z tym radzić, nie mówiąc już o szybkim wprowadzeniu zmian w działaniu tak dużej grupy.

Skinął ochoczo głową. Cóż, skoro pytał, to raczej nie po to, żeby oznajmić, że nie może tyle czekać i zostawić dziewczynę samą. Zwłaszcza po tym, jak zobaczył, w jak tragicznym stanie bywają zabezpieczenia budynku, gdy Nora poświęca swoją uwagę przede wszystkim swoim kulinarnym cudom. Pół godziny go nie zbawi, a może wręcz pomoże wszystkim wokół.

— Zostanę. W domu pewnie nawet to docenią, bo nie będę zawracał głowy w kuchni. Może pierniczki w tym roku faktycznie wyjdą tak, jak powinny — Uśmiechnął się półgębkiem. Nie było to kłamstwo. Gdyby faktycznie pobiegłby teraz do posiadłości, wysoce prawdopodobne było, że wylądowałby wśród garów i świątecznych wypieków, a ze swoją posturą i dużą ilością osób dookoła, mógł przez przypadek popełnić jakiś głupi błąd. — Powinnaś do nas wpaść z Mabel w któryś dzień świąt.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
15.01.2023, 21:52  ✶  

Nie to, żeby niedbale podchodziła do kwestii bezpieczeństwa, po prostu był teraz taki gorący okres w roku, że nie do końca miała czas, aby się wszystkim przejmować. Musiała w pełni się zaangażować w pracę, w końcu dzięki temu mogli sporo zarobić, a to było najważniejsze w tym wszystkim. Faktycznie, mogła nieco inaczej podchodzić do pewnych czynności, zapewne zastanowi się nad tym dłużej, po tym spotkaniu z Erikiem, albo o tym zapomni zawalona robotą, kto ją tam wie. Na całe szczęście Longbottom nie suszył jej aż tak głowy, co było dosyć dziwne, bo zazwyczaj nie miał problemu z tym, aby pokazywać jej, że jej zachowanie nie jest do końca przemyślane.

- Wolałam Ci przypomnieć, wiesz, jak jest, a nie chciałabym, żebyś zrobił sobie krzywdę. - Erik był dość wysokim osobnikiem, dlatego też ze względu na jego bezpieczeństwo chciała mu po prostu przypomnieć, aby na siebie uważał, jeszcze tego brakowało, żeby miała go na sumieniu.

Wydawało jej się, że akurat z kim jak z kim, ale z Erikiem warto było się podzielić tym, o czym wspominali klienci. Zauważyła, że nastrój momentalnie mu się zmienił, nie ma się co dziwić, temat który poruszyła nie należał w końcu do najbardziej przyjemnych. Jej zdaniem powinni się z nim oswoić, w końcu sytuacja była dynamiczna, a poplecznicy Voldemorta przestawali działać z ukrycia, czuli się coraz pewniej. - Aurorzy są uznawani jako bardziej profesjonalni, myślę, że mimo wszystko w Ministerstwie też są osoby, które popierają Voldemorta. W końcu jest pełne czarodziejów czystej krwi, a to im najbardziej zależy na tym, żeby kierować się tą ideologią.- Norka uważała, że wróg znajdował się też wśród wysoko postawionych czarodziejów. To jasne, że ministerstwo powinno reagować na łamanie prawa, wydawało jej się jednak, że wcale nie będzie to aż takie proste, kiedy wszędzie czaił się wróg.

- Wiesz co, rozmawiałam z pewną osobą. Z tego, co wiem, tworzą coś zupełnie innego, coś co będzie działać poza ministerstwem. Do tej grupy będą należeć sami zaufani ludzie. - Chciała się podzielić z Erikiem tym, o czym powiedział jej Patrick, uważała że przyjaciel powinien o tym wiedzieć, o ile już mu ktoś o tym nie wspomniał. W końcu wiadomo, jakie podejście do świata mieli Longbottomowie. - Nie uważam, żeby było coś złego w tym, że patrzysz na to wszystko realnie. - Miała świadomość, że nie tak łatwo było wprowadzić zmiany do tak ogromnej instytucji jaką było biuro aurorów, czy BUM. - Jeśli byłbyś zainteresowany dołączeniem do tej nowej grupy, mogę Ci dać namiary, myślę, że przyda się każda różdżka.- Była pewna, że Erik wyrazi chęć dołączenia do nowej organizacji.

- Dziękuję, na pewno przyjemniej będzie się wracało we dwójkę. - Wróciła do kończenia wypieków, nie chciała, aby Erik zbyt długo na nią czekał. Wrzuciła ostatnią partię do pieca, pozostawało teraz jedynie poczekać, aż się upieką. Figg zaczęła sprzątać kuchnię. Nie miała zbyt wiele do roboty, pochowała ostatnie składniki z których korzystała, zdjęła już również fartuch, zaglądała co chwila do pieca, jakby mogło to w jakiś sposób przyspieszyć ciastka. - Może kiedyś przyjdziesz do mnie na warsztaty, nauczę Cię robić takie pierniczki, że jeszcze będą Cię błagać o to, żebyś tylko Ty je robił. - Naprawdę wierzyła w to, że każdy jest w stanie opanować choć jeden przepis cukierniczy. - Możemy wpaść z Mabel, tylko daj znać, kiedy będziecie mieć najmniej gości, wolałabym uniknąć tłumów. - Nie do końca pewnie się czuła wśród wszystkich członków rodziny Erika.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
15.01.2023, 22:40  ✶  

Ma rację, przyznał z niechęcią. Jeśli krytyka, jaka wylała się przed paroma laty na Nobby'ego Leacha coś udowodniła, to zdecydowanie to, że pewne przekonania dalej były żywe w społeczeństwie czarodziejów. A już przede wszystkim wśród swojego rodzaju „elity”, która często piastowała kluczowe stanowiska, niezbędne do funkcjonowania Ministerstwa. Chęć zachowania pozycji, szybkiego wzbogacenia się, awansu społecznego... To były jedne z wielu motywacje, jakie mogły kierować tymi ludźmi. Jednak były wśród nich też inne, zdaniem Erika dużo bardziej niebezpieczne. Autentyczna wiara w idee głoszone przez Czarnego Pana i przekonanie, że powinny one zostać wyryte w kamieniu i przestrzegane za cenę życia.

— Zaufani ludzie? — Uniósł wysoko brwi na wieść o jakiejś nowej zbieraninie, która zaczęła się najwyraźniej organizować poza strukturami Ministerstwa Magii. — Brzmi... potajemnie. Jeśli wiesz, co mam na myśli. Nie żebym uważał, że to od razu oznacza nielegalną działalność. Po prostu nie wygląda to na straż sąsiedzką i wspólne patrole po Dolinie.

Od razu wzbudziło to jego zainteresowanie. Takie działania nie były bezpieczne, więc udział nieprzeszkolonych jednostek mógł się okazać tragiczny. Warto było wybadać, co się właściwie kroi... Jeśli była to po prostu grupa żądnych wrażeń domorosłych czarodziejów i czarownic, którzy pragnęli nieść ze sobą sztandar równości i braku podziału, to może warto by było nakierować ich na wsparcie BUMowców lub Biura Aurorów?

Powinien zamienić parę słów na ten temat z Brenną w najbliższych dniach. Nie, żeby nie ufał źródłom Nory. Wychodził z założenia, że skoro dzieliła się z nim taką informacją, to raczej nie pochodziła ona od zapijaczonego maga, który wlał w siebie za dużo ognistej whiskey któregoś wieczora. Mimo to wolał popytać. Może i był tym bardziej znanym z dwójki rodzeństwa, ale to jego siostra mogła się poszczycić bardziej rozległą bazą kontaktów przyjaciół i znajomych.

— Jestem — potwierdził ochoczo, kiwając powoli głową. — Jeśli okaże się, że to ktoś wiarygodny, to nie zaszkodzi zorientować się w sprawie. W najgorszym razie spróbuję przekonać tych chętnych, żeby odwiedzili biuro rekrutacyjne w Ministerstwie. Mówiłaś, że z kimś rozmawiałaś, tak? Jakie są Twoje wrażenia?

Nie wiedział czego się spodziewać, więc wolał od razu nie wygłaszać przysięgi dozgonnej lojalności. Gdyby w ramach pierwszego kontaktu spotkałby się z jakimś siedemnastolatkiem tuż po szkole, to chyba by parsknął śmiechem. Chociaż nie, to nie byłoby w jego stylu. Zamiast tego otaksowałby go spojrzeniem od góry do dołu, a potem zażądał podania danych personalnych, żeby odprowadzić delikwenta do rodziców. Jeszcze tego brakowało, żeby literalne dzieci tuż po ukończeniu Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie angażowały się w sprawy dorosłych.

A co jeśli to jednak nie to?, zamyślił się i zmarszczył czoło, wbijając nieco skonfundowany wzrok w przestrzeń. Perspektywa spotkania z kimś, kto faktycznie był w stanie działać sprawnie, ignorując łańcuch dowodzenia skonstruowany przez Ministerstwo Magii, a tym samym odsuwając na bok jego wady na poczet efektywnej pomocy.... Poczuł się nieco nieswojo, jednak nie mógł odmówić temu scenariuszowi, iż był przyciągający. Zdecydowanie będzie musiał poruszyć ten temat po którejś z rodzinnych kolacji.

Na podziękowania ze strony przyjaciółki, zareagował tylko leniwym uśmiechem, jakby nie do końca wyłapał sens słów, ale po tonie jej głosu poznał, że powiedziała coś miłego. Z transu wyrwało go dopiero wzmianka o warsztatach kuchennych, na co zareagował zszokowanym spojrzeniem. Nachylił się w stronę Nory i zamrugał, jak ktoś, kto po przebywaniu przez długie godziny w ciemnej piwnicy, nagle wyszedł na światło dzienne. Chyba nie mówiła poważnie? Uśmiechnął się przepraszająco, jeszcze zanim się odezwał.

— Doceniam ofertę, ale obawiam się, że jestem beznadziejnym przypadkiem. Chyba że masz dobre ubezpieczenie i nie żal Ci składników, ciasta i foremek. Wtedy to rozważę. Tak wstępnie. I poproszę, żebyś jeszcze raz przemyślała wszystkie za i przeciw. — stwierdził, drapiąc się bezwiednie po karku. Antytalent kulinarny zdecydowanie nie uchodził za coś, czym chciał się chwalić, ale wolał o tym uprzedzić, nim ktokolwiek zaproponował mu pracę w kuchni. — W takim razie odezwę się na dniach. Ewentualnie znowu wpadnę w odwiedziny.

Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
20.01.2023, 14:00  ✶  

Nora wbrew pozorom, jakie mogłyby wynikać z tego, że jest postrzegana przez innych głównie jako matka, która nie robi nic innego, tylko siedzi w domu z dzieckiem miała kontakt z różnymi ludźmi. Wielu z nich poznała podczas swojej pracy w babcinej knajpie. Ludzie chętnie z nią rozmawiali, wdawali się w dyskusje. Potrafiła wzbudzić zaufanie, co zresztą nikogo nie powinno nikogo dziwić. Od zawsze wyciągała rękę do wszystkich potrzebujących. Sama pochodziła z rodziny półkrwi, czuła więc, że trzeba się zaangażować, aby mogli po prostu żyć. W końcu fanatycy skutecznie utrudniali im funkcjonowanie w świecie, tacy jak ona zaczęli oglądać się za siebie, nie mogli czuć się bezpieczni. Dlatego też rozmawiała z Patrickiem, wiedziała, że jest on aurorem, musiał jej zaufać, skoro stwierdził, że może im pomagać, że może się zaangażować. Bardzo jej to odpowiadało, bo nie miała w zwyczaju biernie stać z boku i wiedziała, że Erik też nie będzie chciał, dlatego też zaczęła z nim tę rozmowę.

- Z tego, co wiem, jest to potajemne. Wiesz, pewnie jakby było jawne, to mogłoby być jeszcze bardziej niebezpieczne. - Przynajmniej tak się jej wydawało. -Wydaje mi się, że to coś więcej Erik. Nie jestem jakoś szczególnie wtajemniczona, bo sam wiesz, że nie nadaję się do czynnej walki. Wiem jednak, do kogo możesz się zgłosić, jeśli chciałbyś pomóc.- Pewnie napisze jeszcze wcześniej list do Patricka, aby go uprzedzić, nie powinien mieć jej tego za złe. Longbottom był odpowiednią osobą, na pewno jego wsparcie będzie mile widziane.

- Patrick Steward, zapewne go kojarzysz, to auror. Przychodzi tutaj czasem coś zjeść. Jakoś tak wyszło, że się trochę dzięki temu poznaliśmy. Wdałam się z nim ostatnio w dłuższą rozmowę na temat tego, co się aktualnie dzieje wokół nas. Uspokoił mnie i powiedział, że zbiera się grupa osób, które będą próbowały to przerwać, żeby ci fanatycy nie robili, co im się żywnie podoba. Wiadomo, że oficjalnie ministerstwo nie może działać, przecież tam też są osoby, które wspierają Voldemorta.- Próbowała opowiedzieć Erikowi wszystko, co jej się przypomniało.

- Zgłoś się może do niego, powiedz, że ja z Tobą rozmawiałam i Cię nakierowałam. Myślę, że osoba z Twoim doświadczeniem może się im przydać.- Norka wiedziała, że i Erik i Brenna i ich kuzynki byli osobami, na które można liczyć, że reagowali na krzywdę niewinnych. Nie można było znaleźć lepszychj kandydatów do działania przeciwko poplecznikom Czarnego Pana.

Figg była świadoma, że nie miałą zbyt wielu informacji, wierzyła jednak, że to, co powiedziała wystarczy, aby Erik zainteresował się sprawą, czuła, że musi być ich jak najwięcej, w końcu tych złych też było wielu. Musieli zbierać siły, aby razem stawić czoła złu.

Ciastka, które piekła były gotowe. Wyciągnęła je więc i położyła tacę na blacie. Do jutra powinny wystygnąć. Ogarnęła jeszcze na szybko kuchnię, a później zamknęła lokal w towarzystwie Erika. Longbottom odprowadził ją jeszcze do domu babki, żeby mieć pewność, że nic się jej po drodze nie stanie, taki przyjaciel to skarb.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (2475), Nora Figg (2104)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa