09.01.2023, 11:49 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 21:20 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Wiosna tego roku zakradała się do Doliny Godryka powoli, niemal niezauważalnie, ale mieszkańcy i przyjezdni mogli już dostrzec pierwsze jej oznaki. Błoto, do niedawne zalegające po okolicy, przykra pamiątka po niedawnym śniegu, powoli przestawało dawać się we znaki i znikało z każdym kolejnym dniem. Temperatura wzrastała, i płaszcze można było zastąpić lżejszymi kurtkami, w niektórych ogródkach przez ziemię nieśmiało przebijały się krokusy, na drzewach pojawiały się pierwsze, zielone pąki. Czasem wciąż padał deszcz ze śniegiem, w ostatnim tygodniu jednak zdarzyło się to już tylko jeden raz. Dni powoli stawały się dłuższe, choć zmrok wciąż zapadał dość wcześnie, niosąc ze sobą ziąb, przenikający niemal do kości.
Minęła już dziewiętnasta, przynosząc ze sobą chłodną, gwieździstą noc. Niebo ściemniało, a choć w większości domów wciąż płonęły światła i w centrum Doliny, tam, gdzie dało się spotkać często i czarodziei, i mugoli, kręciło się wciąż sporo osób, to na obrzeżach wioski zrobiło się pusto i cicho.
Brenna Longbottom wypadła z lasu, trochę zziajana. Jak niemal zawsze, kiedy krążyła po Dolinie, odziana po mugolsku. Nie zabrała okrycia, bo wyszła z domu wcześnie, więc teraz, kiedy zaprzestała biegu, chłód zaczął powoli dawać się jej we znaki. Chodziła biegać po okolicy regularnie, w zależności od zmiany albo rano, albo wieczorem i tego dnia źle obliczyła czas – w efekcie na granicy drzew znalazła się już o tej zdradliwej porze zmierzchu, gdy wszystko wypełnia się cieniami. Nie napawało ją niepokojem, że do domu przyjdzie jej iść przez wioskę w ciemnościach: wiosną 1971 nie nauczyła się jeszcze naprawdę bać ciemności.
Gdzieś w oddali jednak, na tle ciemniejącego nieba, dostrzegła dym. Nic nadzwyczajnego w Dolinie Godryka, ten ulatniał się przecież z wielu kominów, miejscowi nieraz organizowali też grilla i ogniska. Ale kłębów było wiele, malowały się szarością i Brenna spojrzała w tamtym kierunku, i zdało się jej, że pomiędzy drzewami, wciąż kryjącymi widok, dostrzega jeszcze coś jeszcze. Jakieś błyski, które sprawiły, że wyprostowała się nagle, jej dłoń zanurkowała w kieszeni, w poszukiwaniu różdżki. I zamiast skierować się ku sadowi i domowi Longbottomów, skręciła, podejmując wędrówkę w zupełnie inną stronę.
Była jeszcze zbyt daleko, aby móc dokładnie powiedzieć, co się dzieje.
Jeżeli jednak ktoś wyjrzałby tego wieczorem z domu, w którym mieszkała pani Abbott, babka Figgów, mógłby zobaczyć więcej. W jednym z domów, leżących w oddaleniu od centrum wioski, gdy zapadły ciemności wybuchł pożar. Choć jeszcze moment temu na pewno nic tam nie płonęło, tak teraz, w magicznym wręcz tempie – jakby faktycznie użyto magii albo podpalenia dokonano z dwóch stron – płonął zarówno dach, jak i przybudówka budynku, do którego niedawno wprowadził się czarodziej mugolskiego pochodzenia oraz jego dwóch synów. Jeden z nich przebywał obecnie w Hogwarcie, drugi jednak jeszcze do września miał zostać z ojcem…
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.