11.01.2023, 14:22 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.01.2023, 14:26 przez Castiel Flint.)
Kawałek drogi został odprowadzony przez Brennę. Podziękował jej i zapewnił, że dalej sam sobie poradzi. Nie wyglądał ani trochę na takiego, co byłby w stanie utrzymać się na nogach dłużej niż kilka minut, a i gdyby nie panujący półmrok to zwracałby na siebie zbyt dużo uwagi wszak był pokryty zakrzepłą krwią. Co prawda założył jakąś bluzę przed wyjściem z gabinetu jednak twarz też była tym umazana, gdy wcześniej nachylał się nad Fergusem. Szedł powoli, każdy krok stawiał ostrożnie bowiem ani trochę nie ufał swojemu błędnikowi. Wbrew pozorom nie miał w organizmie nawet kropelki alkoholu; był niezwyczajnie wykończony i załamany. Szedł uliczką spacerem do domu. To był solidny kawałek drogi ale uznał, że zimne powietrze dobrze mu zrobi. Nie mógł się deportować bowiem w tylnej kieszeni spodni trzymał połamaną różdżkę. To był paskudny dzień. To był okropny dzień a miało być jeszcze gorzej. Stanowczo odmówił Danielle wizyty w szpitalu. Niech zajmie się Fergusem, on jest najważniejszy, a Cas… zabunkruje się do czasu aż przyjdą do niego aurorzy i przełożony z nakazem nałożenia na niego tysiąca kar za dzisiejszy dzień. Wiedział, że będzie miał przechlapane. Ta świadomość spowalniała jego kroki i osiadała ciężkością w żołądku. Fergus… ilekroć zamykał oczy to widział jego bladą twarz. Utrzymywał otwarte powieki z trudem ale na szczęście na nic nie wpadł i szedł względnie prosto. Przecenił jednak swoje możliwości i w zaledwie połowie drogi ledwie zdążył usiąść na pobliską, zimną i słabo oświetloną ławkę nieopodal Dziurawego Kotła. Gdyby nie ten zryw to mógłby wylądować na chodniku a nie miał ochoty na bliskie zapoznanie z zimnym brukiem. Oparł łokcie o kolana i ukrył twarz w brudnych od zaschniętej krwi dłoniach. Po prostu się załamał. Wyglądał jakby zbiegł z miejsca mordu i cóż, prawie kogoś zabił… nie byle kogo, bliską osobę. Na całe szczęście była już w dobrych rękach i przeżyje ale co zrobić z tym lodowatym przerażeniem jutra? Nie zwracał uwagi na mijających go ludzi. Zbierał w sobie resztki sił aby wstać i jednak wynająć tu pokój bowiem wiedział, że nie doczołga się do domu położonego zbyt wiele kilometrów stąd.