25.01.2023, 18:18 ✶
Theodore bardzo chętnie wykorzystywał każdą, nawet najmniejszą okazję do śmiechu. Co więcej, był typem osoby, która szukała okazji do śmiania się nawet wtedy, gdy nie było ku temu dobrego powodu. Bardziej od tego lubił tylko gdy inni ludzie dobrze się czuli w jego towarzystwie, więc śmiech Fergusa był niczym solidny zastrzyk endorfin. Oparł się oburącz o ladę, próbując trochę opanować samozadowolenie.
- Może rzeczywiście „normalniejsza” to nie było odpowiednie słowo, ale chyba się zgodzisz, że w Hogwarcie przydałoby się kilka zmian – przyznał, wciąż chichocząc pod nosem radośnie. To, co rozumiał przez pojęcie normalne, rzadko pokrywało się z wyobrażeniem tego słowa u innych ludzi. Byli zbyt poważni, by zrozumieć, o ile świat byłby lepszy, gdyby choć trochę odpuścić. Wystawił przed siebie dłoń i na palcach zaczął wyliczać wszystkie niezbędne zmiany w szkole.
- Wróżbiarstwo należałoby usunąć całkowicie. Zamiast tego dorzucić zajęcia z Gargułków i Eksplodującego durnia. Historię przedstawiać w zabawniejszy sposób. Pozbyć się możliwości dostania punktów ujemnych za złe zachowanie. Dobudować w szkole kilka sal relaksacyjnych z wygodnymi sofami i grającą nastrojową muzyką, w których można by spędzać czas z przyjaciółmi – wymienił, a jego palce poruszały się w rytm jego słów. Czy to było wszystko, co można by zrobić, by poprawić los uczniów? Pewnie nie, ale był to dobry początek. Idea Fergusa zaś spodobała mu się tak bardzo, że aż potarł dłonie z zapałem.
- No i to bardzo dobry pomysł. Zajęcia teatralne. Nauczyłbym przy okazji dzieciaki jak wiarygodnie kłamać, że się nie ściągało na sprawdzanie - stwierdził, a na jego ustach wykwitł życzliwy, z całą pewnością niepodejrzany uśmiech. Szkoda by było, gdyby jego wiedza się zmarnowała. Powinien przekazać ją następnym pokoleniom.
- Hmm… Sam nie wiem – stwierdził z zamyśleniem i pochylił się, by przyjrzeć się znajomemu najpierw z lewej strony, a później z prawej. Gdyby tylko znał się lepiej na męskich kanonach piękna, to mógłby lepiej mu doradzić. Lovegood trzymał się niedługich włosów, bo wydawało mu się, że bardziej się to podoba płci przeciwnej, ale istnieli muzycy z długimi włosami, którzy byli uznawani za atrakcyjnych i modnych. Theodorowi ciężko było zdecydować, co poradzić. - Wiesz co, chyba najważniejsze jest czuć się dobrze i pewnie ze swoimi włosami, niezależnie od tego, jaką mają długość. Czy kiedyś ci przeszkadzały? Czy czułeś się przez nie niekomfortowo? - wypytał go, przyglądając się wciąż fryzurze chłopaka. Theodore zaczął dochodzić do wniosku, że lepiej prezentowałyby się, gdyby były staranniej uczesane, ale nie miał zamiaru nakłaniać go do zmiany, jeśli właśnie takie włosy mu odpowiadały.
- To ciekawe. Jak przebiega proces tworzenia różdżek? - pociągnął za język Fergusa, pochylając się lekko z zainteresowaniem. Nie chciał wykradać podstępem żadnych sekretów Ollivanderów. Chciał zobaczyć, czy jak duże podobieństwa istniały między kreatywnością na scenie a kreatywnością w procesie rzemieślniczym. Może między zajęciami jego i Fergusem było więcej podobieństw, niż początkowo przypuszczał?
- No właśnie, dlatego nasze przedstawienie jest bardzo potrzebne i trzeba zrobić wszystko, by wyszło jak najlepiej. Żeby ludzie uwierzyli, że jest na tym świecie jeszcze miejsce dla honoru, waleczności, sprawiedliwości – stwierdził w odpowiedzi na wspomnienie o ciężkich czasach, w jakich żyli. Choć starał się unikać złych wiadomości i skupiać się na pozytywach, to nawet do niego docierały przykre informacje o narastającym konflikcie. Theodore przyjąłby każdą rolę, ale w głębi duszy cieszył się, że grał w spektaklu, w którym pozytywną postacią jest Godryk, a nie Salazar, i że treść scenariusza może przynieść ludziom trochę ulgi.
Nachylił się nad kartką i obserwował artystę w akcji. Z początku nie chciał wchodzić z butami w jego proces twórczy, gapił się na pojawiające się i znikające elementy różdżki, ale zapytany nie mógł się powstrzymać, by dorzucić swoje trzy grosze.
- Podobają mi się rubiny. Można by dorzucić taki jeden, duży, gdzieś tutaj – mówiąc to wskazał miejsce na rysunku, na rękojeści różdżki – Ale za to nie jestem fanem srebrnego koloru. Barwami Gryffindoru są czerwień i złoto. Czy dałoby radę, zamiast posrebrzyć, dodać trochę złota? - spytał, ale równocześnie poklepał Fergusa po ramieniu bardzo zadowolony i uśmiechnięty, bo poza tym jednym szczegółem wszystko, co usłyszał, bardzo mu się podobało. Wiedział, że poprosił o pomoc właściwą osobę.
- Może rzeczywiście „normalniejsza” to nie było odpowiednie słowo, ale chyba się zgodzisz, że w Hogwarcie przydałoby się kilka zmian – przyznał, wciąż chichocząc pod nosem radośnie. To, co rozumiał przez pojęcie normalne, rzadko pokrywało się z wyobrażeniem tego słowa u innych ludzi. Byli zbyt poważni, by zrozumieć, o ile świat byłby lepszy, gdyby choć trochę odpuścić. Wystawił przed siebie dłoń i na palcach zaczął wyliczać wszystkie niezbędne zmiany w szkole.
- Wróżbiarstwo należałoby usunąć całkowicie. Zamiast tego dorzucić zajęcia z Gargułków i Eksplodującego durnia. Historię przedstawiać w zabawniejszy sposób. Pozbyć się możliwości dostania punktów ujemnych za złe zachowanie. Dobudować w szkole kilka sal relaksacyjnych z wygodnymi sofami i grającą nastrojową muzyką, w których można by spędzać czas z przyjaciółmi – wymienił, a jego palce poruszały się w rytm jego słów. Czy to było wszystko, co można by zrobić, by poprawić los uczniów? Pewnie nie, ale był to dobry początek. Idea Fergusa zaś spodobała mu się tak bardzo, że aż potarł dłonie z zapałem.
- No i to bardzo dobry pomysł. Zajęcia teatralne. Nauczyłbym przy okazji dzieciaki jak wiarygodnie kłamać, że się nie ściągało na sprawdzanie - stwierdził, a na jego ustach wykwitł życzliwy, z całą pewnością niepodejrzany uśmiech. Szkoda by było, gdyby jego wiedza się zmarnowała. Powinien przekazać ją następnym pokoleniom.
- Hmm… Sam nie wiem – stwierdził z zamyśleniem i pochylił się, by przyjrzeć się znajomemu najpierw z lewej strony, a później z prawej. Gdyby tylko znał się lepiej na męskich kanonach piękna, to mógłby lepiej mu doradzić. Lovegood trzymał się niedługich włosów, bo wydawało mu się, że bardziej się to podoba płci przeciwnej, ale istnieli muzycy z długimi włosami, którzy byli uznawani za atrakcyjnych i modnych. Theodorowi ciężko było zdecydować, co poradzić. - Wiesz co, chyba najważniejsze jest czuć się dobrze i pewnie ze swoimi włosami, niezależnie od tego, jaką mają długość. Czy kiedyś ci przeszkadzały? Czy czułeś się przez nie niekomfortowo? - wypytał go, przyglądając się wciąż fryzurze chłopaka. Theodore zaczął dochodzić do wniosku, że lepiej prezentowałyby się, gdyby były staranniej uczesane, ale nie miał zamiaru nakłaniać go do zmiany, jeśli właśnie takie włosy mu odpowiadały.
- To ciekawe. Jak przebiega proces tworzenia różdżek? - pociągnął za język Fergusa, pochylając się lekko z zainteresowaniem. Nie chciał wykradać podstępem żadnych sekretów Ollivanderów. Chciał zobaczyć, czy jak duże podobieństwa istniały między kreatywnością na scenie a kreatywnością w procesie rzemieślniczym. Może między zajęciami jego i Fergusem było więcej podobieństw, niż początkowo przypuszczał?
- No właśnie, dlatego nasze przedstawienie jest bardzo potrzebne i trzeba zrobić wszystko, by wyszło jak najlepiej. Żeby ludzie uwierzyli, że jest na tym świecie jeszcze miejsce dla honoru, waleczności, sprawiedliwości – stwierdził w odpowiedzi na wspomnienie o ciężkich czasach, w jakich żyli. Choć starał się unikać złych wiadomości i skupiać się na pozytywach, to nawet do niego docierały przykre informacje o narastającym konflikcie. Theodore przyjąłby każdą rolę, ale w głębi duszy cieszył się, że grał w spektaklu, w którym pozytywną postacią jest Godryk, a nie Salazar, i że treść scenariusza może przynieść ludziom trochę ulgi.
Nachylił się nad kartką i obserwował artystę w akcji. Z początku nie chciał wchodzić z butami w jego proces twórczy, gapił się na pojawiające się i znikające elementy różdżki, ale zapytany nie mógł się powstrzymać, by dorzucić swoje trzy grosze.
- Podobają mi się rubiny. Można by dorzucić taki jeden, duży, gdzieś tutaj – mówiąc to wskazał miejsce na rysunku, na rękojeści różdżki – Ale za to nie jestem fanem srebrnego koloru. Barwami Gryffindoru są czerwień i złoto. Czy dałoby radę, zamiast posrebrzyć, dodać trochę złota? - spytał, ale równocześnie poklepał Fergusa po ramieniu bardzo zadowolony i uśmiechnięty, bo poza tym jednym szczegółem wszystko, co usłyszał, bardzo mu się podobało. Wiedział, że poprosił o pomoc właściwą osobę.