17.01.2023, 00:30 ✶
Nie zwracała tak bardzo uwagi na takie detale jak dźwięk kroków, kiedy spokojnie siedziała sobie w parku. Kiedy była na patrolu, ubrana w mundur, wtedy było zupełnie inaczej, ale też na każdym kroku nie spodziewała się, że nagle zza krzaków wyskoczy ktoś, kto zechce skrzywdzić akurat ją. Ale teraz… i tak nie było tego problemu. Byli tutaj w końcu całkiem sami. CAŁKIEM sami. To było całkiem miłe, prawda? Późno w nocy siedzieć sobie na ławce w parku, tylko we dwójkę. Rześkie, zimne powietrze uderzało do głowy, studziło temperament i zapanowywał jakiś taki… spokój. Nie to, żeby pomiędzy nimi działo się coś burzliwego, nie. Skąd – ten wieczór był naprawdę bardzo przyjemny. I nie miał w sobie niczego gwałtownie negatywnego. Ogólnie nie było w nim niczego gwałtownego.
- A to zależy. Czasami. Czasami mam ochotę się po prostu przejść, albo pójść do jakiejś knajpki. Ty nie? Pomijając oczywiście Nokturna – na Nokturnie też czasami bywała, już naprawdę bez przesady. Odwróciła nawet głowę do Sauriela i się do niego lekko uśmiechnęła, i zaraz spojrzała na swoje kolana. Na zapakowane babeczki. Do nich też się uśmiechnęła. - No dobra, zobaczmy… Otruję się czy nie – to był oczywiście żart, dlaczego miałaby się otruć? Robiła wszystko zgodnie z przepisem przecież a i Strzałka ją nadzorowała. Wyciągnęła jedną babeczkę i się wgryzła, a jej mina wyglądała na ewidentnie zadowoloną. Promienną wręcz. Nie kłamała kiedy mówiła, że lubi takie wypieki.
- Zapisz to sobie w swojej ostatniej woli, bo łatwo o takich życzeniach zapomnieć – w zasadzie to teraz żartowała. To musiało być straszne – już raz umrzeć. I teraz… co. Żyć dalej, ale czy to było pełne życie? Tego Victoria nie wiedziała. - Nigdy tutaj chyba nie byłam… Powiedz, słońce ci aż tak przeszkadza? Nie ma opcji się przed nim ochronić? – może powinien chodzić z taką wielką parasolką i rękawiczkami? Czy nawet to by nic nie dało?
- A to zależy. Czasami. Czasami mam ochotę się po prostu przejść, albo pójść do jakiejś knajpki. Ty nie? Pomijając oczywiście Nokturna – na Nokturnie też czasami bywała, już naprawdę bez przesady. Odwróciła nawet głowę do Sauriela i się do niego lekko uśmiechnęła, i zaraz spojrzała na swoje kolana. Na zapakowane babeczki. Do nich też się uśmiechnęła. - No dobra, zobaczmy… Otruję się czy nie – to był oczywiście żart, dlaczego miałaby się otruć? Robiła wszystko zgodnie z przepisem przecież a i Strzałka ją nadzorowała. Wyciągnęła jedną babeczkę i się wgryzła, a jej mina wyglądała na ewidentnie zadowoloną. Promienną wręcz. Nie kłamała kiedy mówiła, że lubi takie wypieki.
- Zapisz to sobie w swojej ostatniej woli, bo łatwo o takich życzeniach zapomnieć – w zasadzie to teraz żartowała. To musiało być straszne – już raz umrzeć. I teraz… co. Żyć dalej, ale czy to było pełne życie? Tego Victoria nie wiedziała. - Nigdy tutaj chyba nie byłam… Powiedz, słońce ci aż tak przeszkadza? Nie ma opcji się przed nim ochronić? – może powinien chodzić z taką wielką parasolką i rękawiczkami? Czy nawet to by nic nie dało?