• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
10.01.1971 | Thomas i Lucy | Nadszedł czas ciemności

10.01.1971 | Thomas i Lucy | Nadszedł czas ciemności
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#1
16.01.2023, 18:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.01.2023, 21:32 przez Thomas Hardwick.)  
Zmiętolony kawałek papieru zwisał bezwładnie między palcami. Thomas w ciągu tego dnia czytał go już wielokrotnie, nieświadomi zwijał, składał i dotykał, sięgając do kieszeni swoich spodni, sprawiając, że w paru miejscach zaczął się przedzierać, tusz zaś zaczął blaknąć.
Świat stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Przynajmniej jego świat, w którym przyszło mu żyć, nie do końca z własnej woli. Szczególnie dla niego.
Wiedział, że niektórzy gardzili czarodziejami mugolskiego pochodzenia. Spotkał się z dyskryminacją już w szkole, gdy niektóre dzieciaki otwarcie szydziły z niego, a nawet atakowały go, tylko ze względu na to, że jego rodzice nie należeli do magicznej społeczności. Spodziewał się, że takie zachowanie brało się od ich rodziców i jest przekazywane z pokolenia na pokolenie, zagnieżdżają coraz większą nienawiść. Czuł się czasem wykluczony. Nie rozumiał wielu rzeczy, czasem zastanawiał się, czy naprawdę pasuje do reszty czarodziejów, czy da radę kiedyś ich do końca pojąć? Czy zdoła przełknąć niesprawiedliwie rzucane spojrzenia pełne pogardy, czy wręcz otwartą niechęć? Czy uda mu się ułożyć życie, nie poświęcając przy tym żadnej z części swojej duszy?
Plątał się w sieci swojego życia, próbując nie dać się pociągnąć na dno, jakoś dryfując na niepewnej granicy między światem czarodziei i mugoli.
Nawet mu się to udawało. Był całkiem zadowolony z tego, co udawało mu się osiągnąć, otoczył się ludźmi, którzy zawsze mogli go wesprzeć, zaczął iścić sobie miejsce w tym całym chaosie wynikającym z jego wtargnięcia w świat magii.
Przynajmniej dotąd tak było.
Czarny Pan. Niezwykle mroczna nazwa, musiał przyznać. Zdradzała pewien przerost formy nad treścią, tak przynajmniej sobie wmawiał, próbując umniejszyć popularność tego człowieka o niezwykle radykalnych poglądach. I o tyle ile próbował sobie z tego wszystkiego żartować, tak w głębi duszy się bał.
Wiedział o nienawiści, jaka panowała w niektórych kręgach w stosunku do jemu podobnych, zdawał więc sobie sprawę, że ten cholerny Mroczny Dziad znajdzie ludzi, któzy pójdą za nim jak w ogień. Ilu zaś im się sprzeciwi? Wiedział, że trochę ich będzie. Erik, Brenna, Mavelle - tych był pewien. Czy będzie to jednak większość? Czy jednak zostaną zagłuszeni przez społeczeństwo, które miało dość ukrywania się przed mugolami, którzy według nich niesłusznie zagarnęli sobie świat?
Nie wiedział. To było najgorsze, nie miał pojęcia, co się teraz stanie, z nim, z tymi, na których mu zależało, z cholernym światem, do którego ledwo wlazł tymi swoimi buciorami, i w którym nawet porządnie się nie rozgościł, a już znalazł się w nim na celowniku niezwykle niebezpiecznych ludzi. Żył z ostrzem przy gardle nie wiedząc, kiedy i czy opadnie. Wkurzało go to.
Kartka została wciśnięta mu w dłoń przez Erika. Miał według niej czekać po pracy przed Ministerstwem, czekając na jego kuzynkę, Lucy. Miała coś mu przekazać. Nie miał pojęcia, o co ma chodzić, a cała ta dyskrecja działała mu na nerwy, które ostatnio miał i tak naprężone.  Wiedział jednak, że nerwy nie pomogą sytuacji, a to coś, o czym miał dziś gadać, było ważne.
Znów schował kartkę do kieszeni, odpalił za to papierosa, próbując zdusić kotłujące się emocje, które powoli go zaduszały, przeżerając go  zdecydowanie gorzej, niż tytoniowy dym.
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#2
16.01.2023, 23:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.01.2023, 23:46 przez Lucy Longbottom.)  
Dzisiejszy dzień w pracy minął dość spokojnie. Można by powiedzieć dość spokojnie jak na te czasy, w których przyszło im żyć. Lucy nie została dziś wezwana do żadnego przypadku, a ostatnio nie było to regułą. W świecie czarodziejów chyba wszyscy, którzy stali po stronie dobra i pokoju wiedzieli, że 18 listopada 1970 roku ich świat się zmienił  i to nieodwracalnie. Lucy w tym dniu, w którym usłyszała manifest Lorda Voldemorta, ogłaszającego się Czarnym Panem, który chciał zmienić wszystko to, w czym dotąd żyli w pierwszej chwili zareagowała  wewnętrznym sprzeciwem i gniewem.  Ktoś, kto uważał się za większego od wszystkich wymyślił sobie, że zniszczy ich świat. Czy była jednak tym całkowicie zaskoczona? Raczej nie. Symptomy tego, co miało nastać obserwowała już od dawna, chociażby w latach szkolnych. Chociaż Lucy nigdy nie czuła się lubiana, zawsze określana jako kujonka, musiała znosić docinki z różnych stron, ale dom Slytherinu był miejscem, które znienawidziła właściwie od początku. Miała pełną świadomość z jakich rodzin pochodzą ci ludzie i w jakich poglądach byli wychowywani. Dziwiła się, że taki dom w ogóle istnieje w Hogwarcie, bo uważała go za dostarczycieli tych, co stali po stronie czarnej magii. Dlatego też wbrew przeciwnością lata szkolne poświęciła całym sercem poświęcała na to, aby tej istniejącej rzeczywistości się przeciwstawić. Wiedziała, że zasmuci ojca, ale od zawsze w sercu była przekonana o tym, aby zostać aurorem. Zresztą w pracy zawodowej od razu spotkała się z tą ciemną strona magii, więc o czym tu było mówić. Manifest Czarnego Pana wywołał u niej obawę, chociaż stała w pierwszej linii walki z tym złem i Ministerstwo Magii ten manifest potępiło, czy dadzą radę temu, co nadchodziło, a miało nadejść z jeszcze większą siłą. Lucy sama była czarodziejką półkrwi z linii matki, więc to znaczyło, że ona jak i jej siostra automatycznie znalazły się na celowniku, a Lucy zawsze dbała o to, aby Danielle nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Nie używała słów takich jak „mugolak”, czy „mugol”. Jej zdaniem wszyscy ludzie czarodzieje czy nie czarodzieje, krwi czystej czy półkrwi mieli takie samo prawo do życia w bezpieczeństwie. Co można było powiedzieć wszystkim im teraz, kiedy znalazł się ktoś, kto chciał zmienić wszystko, bo wszystkich nienawidził. Mimo tej początkowej niepewności, jednak szybko pojawiło się światło, które zdawało się rozświetlać ten mrok: profesor Dumbledore i Zakon Feniksa, który założył jako odpowiedź dobra na to co się stało. Do Zakonu została wciągnięta przez rodzinę. Nie było dziwne, że Longbottomowie zaangażują się w ten projekt. Ich ród pochodzący od samego Godryka Gryffindora od zawsze stawał po tej właściwej stronie, która chciała ratować ślad. Dowiedziała się, że do Zakonu najpierw wstąpiła Brenna i Erik, a następnie jej ojciec i tak została zwerbowana i ona i od razu zaangażowała się w działania organizacji całym sercem. Wiedziała, że oprócz pracy aurora, było to kolejne ryzyko, które podejmowała, jednak i tym razem nie mogła postąpić inaczej, jak działać przeciwko złu, które się działo. Zapytała tylko ojca, czy może jej obiecać, że nie wciągną do Zakonu Danielle. Wiedziała, że ojciec nie mógł złożyć takiej przysięgi, bo nie zależało to od niego, ale przynajmniej póki co miała nadzieję, że siostra uzdrowicielka pozostanie bezpieczna.
Tego dnia, gdy Lucy wychodziła na ulicę przed Ministerstwem uderzały chłód i szarość. Dzisiaj od Erika otrzymała zadanie, aby poinformować o Zakonie Thomasa Hardwicka. Kiedy myślała nad tym przyjęciem, jak Thomasa o tym poinformować miała ambiwalentne uczucia. Sama kojarzyła Thomasa głównie jako gwiazdę drużyny quidditcha z lat szkolnych. Tak go skojarzyła, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy w Ministerstwie Magii. Nie wiedziała przy tym, czy on kojarzył ją. Zwerbowanie kogoś oznaczało wciągnięcie go w niebezpieczeństwo. Lucy chętnie by walczyła sama za cały świat, gdyby mogła, ale miała świadomość, że im będzie ich więcej, tym większą mają szansę, aby pokonać Czarnego Pana i jego popleczników. Kiedy więc Lucy wyszła na ulicę szybko zlokalizowała Thomasa, który był sporo wyższy od innych, nie mówiąc już o niskim wzroście Lucy. Zaczęła przedzierać się przez tłum ludzi, aż w końcu do niego dotarła. Lucy była dość nieśmiała, dlatego zastanawiała się jak zacząć rozmowę. Widziała, że Thomas stoi dość nerwowo paląc papierosa. Wyciągnęła rękę tak wysoko jak umiała i poklepała go po plecach. Gdy mężczyzna się odwrócił powiedziała - Dzień dobry. Jestem Lucy. - Uśmiechnęła się przy tym swoim pełnym życzliwości uśmiechem, aby dodać mu trochę otuchy. Trochę się zmieszała, kiedy myślała w jaki sposób zwrócić się do Thomasa, ale zaczęła  – Thomas, prawda? Mam dla ciebie coś do przekazania. Może pójdziemy w jakieś mniej zatłoczone miejsce. - Lucy myślała, że tyle wystarczy na początek rozmowy i skierują się teraz w jakieś bardziej ustronne miejsce.
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#3
18.01.2023, 22:14  ✶  
Och, gdyby tylko miał jakikolwiek talent do posługiwania się piórem, pewnie mógłby pisać elaboraty o uprzedzeniach i niechęci, których można było zaznać jako mugolak. Nie oszukiwał się. Wiedział, że jako czarodziej pochodzący z niemagicznej rodziny zawsze będzie trochę inny. Jego zrozumienie świata działało na trochę innych zasadach, nie zmieniły go nawet lata przebywania w Hogwarcie. Przez to mógł być trochę mniej ostrożny, ale i mniej uprzedzony. W końcu nie miał zielonego pojęcia, skąd niektóre rodziny ubzdurały sobie swoją wyższość nad innymi i mało go one obchodziły. Nie rozumiał, skąd wynikała do końca niechęć między domami i choć w quidditchu dawał się ponieść rywalizacji, tak naprawdę nigdy nie znielubił uczniów reprezentowanych przez konkretny zestaw kolorystyczny. Zresztą, dręczący go ludzie pochodzili jednakowo od puchonów, ślizgonów, czy nawet gryfonów, a przyjaciół potrafił znaleźć wszędzie. Nawet wśród domu węża, choć on najczęściej okazywał co do niego wrogość.
Wiedział, że ludzie byli różni. Niektórzy dla idei potrafili dokonać strasznych rzeczy, widział to już wcześniej w pracy, a teraz tylko się to nasiliło. Wystarczył przykład z dzisiaj, zwykły sklep z przyrządami astronomicznymi należący do mugolaczki, został dziś zdemolowany, a na ścianach pojawiły się obraźliwe napisy, których nie dało się zmyć prostymi zaklęciami. Dało się z nich wywnioskować, że całe przedsięwzięcie miało charakter magirasistowski. Ot tak, ktoś postanowił pokazać swoje niezadowolenie z tego, że jemu podobni żyli wśród czarodziejów i jeszcze śmieli zakładać interesy. A wiedział, że to dopiero początek. Ojciec opowiadał mu o mugolskich wojnach. O tym, do czego doprowadzała nienawiść między ludźmi. Do czego była zdolna istota ludzka.
Miał jednak nadzieję, że tym razem będzie może inaczej. Że powstrzymają radykałów, zanim urosną w siłę. Choć nie miał pojęcia, jak. Tym bardziej że Ministerstwo od lat wydawało się organem dość łatwo przekupnym, podejrzewał więc, że nie zdziała tyle, ile by mogło.
Wzdrygnął się, czując rękę na plecach. Odwrócił się gwałtownie, spoglądając w końcu w dół na kobietę. Niemal wypuścił wcześniej papierosa z rąk, teraz jednak powoli wypalał się w jego zgrabnych palcach.
Też kojarzył Lucy. Nie raz, nie dwa spotykali się, gdy ta rozmawiała z Brenną lub Erikiem, ich znajomość nigdy nie była jednak zażyła. Ot, widzieli się czasami w szkole, wymienili się czasem kilkoma słowami, jednak nic więcej. Teraz miał okazję poznać ja trochę lepiej.
- Prawie dostałem przez ciebie zawału - stwierdził na powitanie, masując lekko miejsce, gdzie czuł kołatające serce, powoli wracające do swojego zwyczajowego rytmu.
- Tak, Thomas, miło cię widzieć. Ostatni chyba mieliśmy okazję pogadać po jednym z wygranych meczów Gryffindoru, zanim skończyłaś szkołę - dodał. Tak, miał wyśmienitą pamięć do osób, twarzy i nazwisk. - Erik coś wspomniał, że jest sprawa. Ogólnie nie bardzo wiem, gdzie można iść. Zaproponowałbym swoje mieszkanie, tam panowałaby pełna prywatność, ale chyba mi nie wypada tak nagle cię tam zapraszać - usmiechnął się, lekko nieśmiało. - Może więc jakaś mugolska kawiarnia? Mało kto będzie tam wiedzieć, o czym gadamy, a zawsze można ukradkiem nałożyć zaklęcie zagłuszające, i nikt nie będzie miał podejrzeń. Co ty na to? - zaproponował, nie bardzo mając pojęcie, jak ma postąpić. Czuł, że wszystko będzie miało związek z obecną sytuacją wywołaną przez Mrocznego Dziada, ale mógł się mocno pomylić. Może Erik po prostu miał dla niego jakąś misję?
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#4
20.01.2023, 00:07  ✶  
Kiedy Thomas obrócił się tak, że omal nie wypadł mu papieros z ręki i powiedział, że o mało nie dostał zawału Lucy zmieszała się. Jak zawsze chciała dobrze rozpocząć rozmowę, ale i tym razem jej nie wyszło. – O jejku! - powiedziała do siebie. Wzięła głęboki oddech i próbowała odzyskać równowagę w tej sytuacji.
– P-przepraszam… Nie chciałam cię przestraszyć - próbowała usprawiedliwić swoje zachowanie. Może po prostu mogła obejść Thomasa z drugiej strony, zamiast próbować go klepnąć w plecy. Trudno stało się. I tak po nie udanym przywitaniu Lucy wydawała się zbita z tropu. Thomas zaczął masować się po klatce piersiowej. Lucy nie wiedziała, czy to przez nią wpadł w takie nerwobóle? Na szczęście Brygadzista zaczął mówić dalej.
Lucy żyła w świadomości, że mężczyzna ogólnie ją kojarzy, w końcu chyba przyjaźnił się z Brenną i Erikiem, a do tego pracowali razem. To raczej dla kobiety on był lepiej znany, ponieważ kojarzyła go jako wysokiego, przystojnego chłopaka i do tego gwiazdę szkolnej drużyny quidditcha, ale nigdy nie miała okazji, żeby poznać go lepiej. Poza tym myślała, że na taką szarą myszkę jak ona nikt nie zwróci uwagi. Dlatego Lucy była zaskoczona, gdy na początek po tym przykrym incydencie Thomas powiedział, że miło ją widzieć, a następnie wspomniał ich spotkanie po jednym z wygranych meczów w Hogwarcie. Ona tą sytuację pamiętała jak dzisiaj. Znaczyło to, że mężczyzna wiedział kim ona jest. Na tą myśl Lucy ucieszyła się trochę w duchu i starała się gdzieś odnaleźć swój życzliwy uśmiech.
Następnie Thomas przeszedł do konkretu związanego ze sprawą, którą miał do niego Erik
– Tak… Wszystko ci wyjaśnię - powiedziała Lucy, ale do tego musieli już znaleźć jakieś inne miejsce rozmowy. Chociaż kobieta nie czuła nic złego, kiedy Thomas wspomniał o swoim mieszkaniu, to jednak pomyślała, że mogłaby tam czuć się nieswojo sam na sam w jego towarzystwie. Dlatego lepszym pomysłem wydała jej się mugolska kawiarnia. Przytaknęła głową na rzucenie zaklęcia zagłuszającego.
– Dobrze, ruszajmy - powiedziała. Lucy opatuliła się bardziej w swój płaszcz i poprawiła szalik, ponieważ panująca w Londynie o tej porze roku pogoda była nieprzyjemna. Po jakimś czasie znaleźli lokal, który wydawał się być odpowiedni. Kobieta stanęła przy pustym stoliku, patrząc pytająco, czy może być. Pomyślała, że może Thomas nie ma nic przeciwko i postanowiła usiąść. Zamówiła kawę, żeby rozbudzić się trochę po całym dniu.
– Rzucisz zaklęcie? - Zapytała szeptem, pochylając się przy tym w stronę Thomasa. Miała na myśli zaklęcie zagłuszające, o którym mężczyzna wspomniał wcześniej.
Teraz chciała już przejść do konkretów. Brygadzista słusznie mógł przypuszczać, że w rozmowie może chodzić o Voldemorta oraz że Erik chciał mu powierzyć jakąś misję. Lucy rozejrzała się jeszcze raz i drugi, czy aby na pewno nikt nie będzie ich podsłuchiwał, chociaż w tym niemagicznym miejscu i tak nikt by nie wiedział o co chodzi. Lucy była czarodziejką półkrwi, dlatego cała sprawa osobiście dotyczyła jej i osób dla niej ważnych. Nie wiedziała jakie pochodzenie ma Thomas, wahała się, ale wolała o to nie pytać. Może kiedyś poznają się lepiej? Jako członek Zakonu miała tu służbowy obowiązek. Myślała, jak to wszystko najlepiej zacząć, żeby rozmowa była konkretna, ale gdy widziała jak dla niego jest to nerwowa sytuacja spróbowała rozpocząć delikatniej, jeśli było to tylko możliwe.
– Jak się czujesz z tym wszystkim ostatnio? Po tym manifeście… Voldemorta? - Musiała sprecyzować swoje pytanie. Zanim Thomas odpowie Lucy jeszcze chciała powiedzieć
– Ja też jestem czarodziejem półkrwi, więc mnie i moją rodzinę ta sprawa też dotyczy osobiście. - Mężczyzna procował w BUM, więc też na pewno wiedział co się ostatnio dzieje. Lucy spuściła wzrok i potem znów spojrzała na Thomasa, czekając czy coś jej odpowie.
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#5
21.01.2023, 18:50  ✶  
Zapewne jeszcze przed paroma miesiącami zareagowałby zupełnie inaczej, teraz, z tym całym manifestem, o którym wszyscy mówili, oraz trąbiły niemal wszystkie gazety, Thomasowi udzielił się ogólna nerwowość. Szczególnie, że pracował, gdzie pracował i widział rzeczy, które dobitnie stwierdzały o prawdziwości zagrożenia, które czyhało.
- Nic się nie stało, choć proszę, nie zachodź ludzi od tyłu, bo któreś wyląduje w Mungu, albo ze stresu, albo od w panice rzuconego zaklęcia. Ja czasem zapominam, że mam różdżkę. - Zaśmiał się, próbując złagodzić trochę sytuację. Może i go przestraszyła, ale nie musiała od razu kłaść po sobie uszu. Zresztą, większość jego reakcji stanowił niepotrzebny dramatyzm, w którym się lubował.
W końcu po chwili paplał niczym najęty, kompletnie zapominając o sytuacji sprzed chwili.
Thomas miał niesamowitą pamięć do ludzi i nazwisk, przez co, nawet jeśli spotkał się w Hogwarcie tylko kilka razy, potrafił tę osobę zapamiętać i skojarzyć po tych kilku latach. Lubił towarzystwo, lubił zaskakiwać ludzi szczegółami, gdy spotykali się ponownie, cieszył się ich uśmiechami i śmiechem.
Skinął, gdy kobieta zgodziła się na wyprawę do kawiarni. Musieli opuścić Pokątną i przejść jeszcze dobry kawałek, zanim nie znaleźli odpowiedniego miejsca. Wędrówce towarzyszyła im cisza, podczas której Thomas roztrząsał, o co mogło chodzić, z miernym skutkiem, bo pomysłów było za wiele, w tym te dotyczące pracy, jak i innych dziedzin życia. A co, jeśli stało się coś złego? Komuś stała się krzywda? Przez chwilę ogarnęła go panika, nie dał jednak tego po sobie poznać, choć czuł ciężar w żołądku, który zaczął się zaciskać.
Wkroczył do ciepłego pomieszczenia za Lucy, coraz bardziej głodny wieści, które miała mu przekazać. Emocje i przypuszczenia dalej w nim buzowały, grzecznie usiadł jednak na krzesełku, naprzeciwko kobiety. Sam zamówił czarną kawę, nie chcąc siedzieć z pustymi rękami.
- Jasne - odpowiedział na prośbę o rzucenie zaklęcia. Po chwili z różdżką schowaną w większości w rękawie jego skórzanej kurtki, której nie zdjął, wykonał odpowiedni gest i inkantację. Otoczenie wokół nich przycichło, choć nie zamilkło kompletnie. By nie wzburzać podejrzeń, sprawił, że mimo że nie dało się zrozumieć, o czym rozmawiali, słychać było cichy szmer. W ten sposób mugole nie zaczną zwracać na nich uwagi, uznając, że coś jest nie tak.
Mógł się w końcu skupić na temacie, który mieli poruszyć. Pytanie, które usłyszał, wcale go nie zaskoczyło. Był to temat królujący na ustach niemal wszystkich. Parsknął więc tylko lekko, zanim nie spojrzał lekko smutno na Lucy.
- Jak się czuję? Chujowo - oznajmił w mocnych słowach, nie zamierzając koloryzować. - Wiesz, znam tę nienawiść lepiej, niż większość z czarodziejów. Jestem mugolakiem, więc już w czasach szkolnych moi rówieśnicy potrafili traktować mnie jak gówno, właśnie z powodu mojej krwi. A teraz? Jakiś gościu oznajmia, że w sumie to nie ma miejsca dla mnie w magicznej społeczności i że powinienem zdychać. Jak mam wiec się czuć? - Znów się prawie zaśmiał sucho, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że nie powinien się wyżywać na kobiecie, tylko dlatego, że zadała nieświadomie pytanie, które go zabolało - Przepraszam - mruknął. - Po prostu jestem przez to wszystko wkurzony - dodał, opierając się ciężko na krześle.
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#6
22.01.2023, 21:54  ✶  
Lucy zadając swoje pytanie nie miała na celu zdenerwować Thomasa, ale naprawdę interesowało ją jak mężczyzna się czuje. Wzdrygnęła się lekko, gdy Thomas wypowiedział przekleństwo, ale słuchała go dalej uważnie. Nie wiedziała, że był mugolakiem oraz że z tego powodu spotykały go w Hogwarcie przykrości. Kiedy mężczyzna skończył swoją wypowiedź słowami, że Voldemort najchętniej usunął by go z tego świata nie zaskoczyło ją to, a cała jego wypowiedź wzbudziła u Lucy szczere współczucie.
– Naprawdę… Bardzo mi przykro. Nie wiedziałam, że miałeś takie problemy w szkole. - powiedziała nie kryjąc przejęcia. Teraz najchętniej uścisnęła by swoją dłonią jego dłoń, aby dodać mu trochę otuchy, ale nie znali się na tyle blisko, więc złożyła tylko ręce na stoliku.
Gdy Thomas zaczął mówić dalej, przeprosił i powiedział w sensie, że denerwuje go ta sytuacja była w pełni zrozumienia. Paradoksalnie Lucy zanim przeszła do konkretów zdziwiła się, że oczywiście to źle, że trwa rebelia Voldemarta, ale może mieć informacje, które podniosą go na duchu. Po chwili zastanowienia powiedziała
– Chciałam ci powiedzieć, że nie jesteś z tym wszystkim co się dzieje sam. - Lucy wiedziała co mówi. Ona sama i jej siostra nie były czystej krwi. Dodatkowo kobieta pracowała, gdzie pracowała i widziała jakie są skutki tych rzeczy. Thomas również był pracownikiem Ministerstwa i to w takim miejscu, że nie trzeba go było dodatkowo uświadamiać.
– Słuchaj Thomas, to o czym mam ci dzisiaj powiedzieć to, że powstała pewna organizacja… Ile wiesz o profesorze Albusie Dumbledorze? - Sama pochodziła z Doliny Godryka więc o profesorze mogła wiedzieć więcej, ale też nie chciała robić Thomasowi niepotrzebnego wykładu. Po chwili zastanowienia zaczęła mówić dalej.
– To co chcieliśmy ci przekazać z Erikiem to, że ta organizacja została powołana przez profesora Dumbledora zaraz po tym, kiedy Voldemort ogłosił ten swój manifest. - Zamilkała na chwilę, a potem zaczęła kontynuować myśl
– Ta organizacja jest ściśle tajna i nazwano ją Zakonem Feniksa. To odpowiedź na słowa Czarnego Pana. - Lucy przybliżyła filiżankę do ust i upiła łyk kawy. Nie lubiła wypowiadać ani jego nazwiska , ani tytułu którym się nazwał Voldemort. Chociaż sedno sprawy Lucy już powiedziała, pozostało kilka rzeczy do dopełnienia. Zanim przeszła dalej chciała dać chwilę mężczyźnie, żeby się oswoił z nową wiadomością. Do omówienia pozostał jeszcze jeden konkret. Po dobrej chwili czekania Lucy zebrała się w sobie i chciała zacząć mówić dalej. Thomas był pierwszą osobą, którą miała spróbować zwerbować do Zakonu. Tą wiadomość, którą miała teraz powiedzieć nie cieszyła jej jednak, bo to wiązało się już z niebezpieczeństwem i zagrożeniem. Lucy przechyliła głowę i kaszlnęła dwa razy jak miała w zwyczaju, zanim zacznie mówić o czymś trudnym. Powiedziała jeszcze najpierw
– Tak jak mówiłam w Zakonie działamy w ukryciu. Jestem w nim ja, mój ojciec, Erik, Brenna i sama nie wiem kto jeszcze. - Tutaj akurat prawdą było, że Zakon to była grupa działająca mocno pod przykrywką. Teraz miała jeszcze powiedzieć czym się zajmują.
– W Zakonie podejmujemy wszelkie działania, aby przeciwdziałać tej obłąkanej rebelii Voldemorta. Staramy się zdobywać informacje, kto może być zagrożony i go chronimy, a to oznacza często bezpośrednią konfrontację ze Śmierciożercami. - Nadeszła w końcu chwila, w której musiała powiedzieć Thomasowi. Lucy znowu zrobiła krótką pauzę i rozejrzała się po pomieszczeniu, czy rzeczywiście nikt nie zwraca na nich uwagi. Po chwili zrobiła płytki wdech i zaczęła mówić dalej
– Uznaliśmy, że twoje umiejętności mogą się przydać w sprawie, o którą walczymy. Dlatego miałam cię zapytać, czy zechcesz też dołączyć do Zakonu Feniksa - Lucy przekazała już Thomasowi najważniejsze i jeszcze od razu dodała
– Każdy wstępuje do Zakonu dobrowolnie, ale członkowie zajmują się też innymi rzeczami jak walka. Od zdobywania informacji, komunikowania się między członkami, wytwórstwo różnych rzeczy, które mogą nam pomóc w walce. A także każdemu, kto czuje się zagrożony możemy wziąć pod swoją ochronę. - Tutaj na razie Lucy postanowiła skończyć przekazywanie informacji i poczekać jak na to wszystko, co usłyszał, zareaguje Thomas.
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#7
24.01.2023, 21:00  ✶  
Powstrzymał się, by nie wywrócić oczami. Nie chciał wychodzić na gbura, był jednak zmęczony tymi wszystkimi współczującymi spojrzeniami, jakby każdy oczekiwał, że jutro może zniknąć z powierzchni ziemi trafiony zieloną wiązką zaklęcia. Nie chciał wierzyć, że może do tego dojść, nie mógł znieść myśli, że nagle nad jego życiem i nieżyciem wisiała wielka niewiadoma. Był podminowany, starał się jednak dusić w sobie te emocje, z różnym skutkiem. Chwilowy wybuch trochę na razie w tym pomógł, przez co udało mu się jedynie skinąć Lucy głową. Cóż, mogła nie wiedzieć. Jak sama mówiła, była półkrwi, stanowiła większość magicznej społeczności i mało kto zwracał na nią przez to uwagę. Z Thomasem zawsze było inaczej. Wielu rzeczy nie wiedział, wyróżniał go wzrost, był po prostu łatwym celem. Przynajmniej początkowo, bo potem nauczył się wybijać zęby tym, którzy postanawiali zabawić się jego kosztem.
- Było minęło - odpowiedział po prostu, siląc się, by jego tan nie był tak kompletnie suchy.
Wiedział, że nie był sam. Wszyscy mugole odczuwali to całe bagno, które nagle postanowiło wypłynąć na powierzchnię. Znów skinął głową, choć coś mu mówiło, że słowa te mają jednak głębsze dno. Choć pytanie o Dumbledora wytrąciło go lekko z równowagi.
- Profesor transmutacji, potem dyrektor Hogwartu, pokonał Grindelwalda, dostał Order Merlina. - Wzruszył ramionami, nie bardzo wiedząc, czego się od niego oczekuje. Rzucił ogólniki znane niemal każdemu. - Bardzo potężna osoba - dodał juz mniej obiektywnie od siebie. - Czemu pytasz? - pochylił się w jej stronę. Zaczęło go ciekawić, czego się ma dzis dowiedzieć.
A informacji było sporo.
Słuchał w milczeniu, rozważając każdy zdobyty strzępek, który mu rzuciła. O tym, czym jest Zakon, kto w nim jest i co ten zamierza osiągnąć oraz w jaki sposób. Dał jej mówić, samemu coraz bardziej się pochylając, jakby chcąc być bliżej wypowiadanych przez nią słów. Marszczył brwi, jego oblicze zdobiła powaga, jaką rzadko można było u niego dostrzec. Milczał, gdy skończyła, przez dobrą chwilę, trawiąc wszystko, co mu przekazała.
Czyli podsumowując. Potężny czarodziej, który wcześniej pokonał jednego szaleńca, ma zamiar zabrać się za drugiego, do tego zbiera ludzi, którzy chcą mu pomóc. Do tych ludzi zaliczali się już jego przyjaciele - co oznacza, że chyba można temu całemu zbiorowisku ufać. A przynajmniej mógł ufać Erikowi i Brennie, a to już coś.
Mieli pomagać. Takim jak on i innym, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie przez ludzi, którzy mogliby tego Mrocznego Śmiecia poprzeć. Robili coś, zamiast wzruszać ramionami, co na razie czyniło Ministerstwo zbyt skorumpowane przez czystokrwistych. Działali.
- Ale walczymy tak? Stoimy naprzeciwko tych, którzy chcą skrzywdzić niewinnych i nie dopuszczamy do tego, tak? - Wolał się upewnić. Bo nie chciał być bezczynny, ale nie mógł nic osiągnąć sam. Co innego, gdy miał kogoś, kto by mu pomógł. Kto także nie mógł biernie patrzeć. - Bo jeśli tak, to chcę pomóc. Chcę wziąć różdżkę w dłoń i pokazać, że tak łatwo się nie damy. Ja się tak łatwo nie dam - rzucił, a jego usta ułożyły się w zadziorny uśmiech. W jego oczach coś rozbłysło, gdy patrzył teraz na Lucy. Determinacja. - Gdzie podpisać? - Uśmiechnął się już szerzej, jakby weszły w niego nowe siły.
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#8
25.01.2023, 22:01  ✶  
Kiedy Thomas wymienił rzeczy, które wiedział o Dumbledorze Lucy na chwilę zamilkła. Może w sumie niepotrzebnie zadała to pytanie, ale chciała po prostu jakoś wejść w tą rozmowę. Chciała dobrze, a wyszło jak zawsze. Dlatego kiedy zaczęła jej introwertyczna osobowość kazałaby jej się skulić i zamknąć w sobie, ponieważ myślała, że zrobiła coś złego. Na początku Thomas wydawał się być zirytowany jej słowami. Jednak, kiedy zaczęła przekazywać swoje informacje dalej zaobserwowała jak postawa mężczyzny zmieniała się. Gdy zaczęła przekazywać po kolei informacje o Zakonie myślała bardziej w kierunku, że Thomas może poczuć się jeszcze bardziej zagubiony. Tak się jednak nie stało. Brygadzista słuchając kolejnych słów przybliżał się w stronę kobiety. Lucy mówiła dalej wyczuwając u niego ciekawość, ale także dostrzegła jak marszczy brwi, zastanawiając się nad wagą wypowiedzianych przez nią słów.
Lucy była ciągle skupiona przekazując informacje. Kiedy skoczyła nastało milczenie. Kobieta nie wiedziała co będzie ostatecznie. Czy jej słowa podziałają na Thomasa pokrzepiająco, czy wręcz przeciwnie. Jednak pomyślała, że ta chwila czasu jest mu potrzebna, aby rozważyć to co usłyszał. Przymknęła na chwilę oczy, a potem wypiła powoli dwa łyki kawy. W końcu Thomas odezwał się pytaniem, o to czy w Zakonie rzeczywiście walczymy
–Tak - odpowiedziała Lucy – Jesteśmy na samej linii frontu. Zakon zdobywa informacje, kto może być na celowniku tamtych i takie osoby chronimy. Czasami zdążymy do takich osób dotrzeć wcześniej, ale dochodzi też do bezpośredniej walki - powiedziała, żeby nie pozostawiać żadnych wątpliwości. Po małej pauzie dodała.
– Można powiedzieć, że wyręczamy Ministerstwo Magii tam, gdzie byłoby już za późno - Chociaż Lucy była idealistką i wierzyła w dobre chęci magicznych urzędów, to jednak prawdą było, że Zakon swoimi działaniami ochronił już wiele osób.
Po tej chwili stało się coś, czego Lucy raczej nie przewidywała. Thomas powiedział słowa, że jest gotowy i chce walczyć. Po tych słowach na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kobieta w pierwszej chwili nie wiedziała jak zareagować, ale po chwili w duchu ucieszyła się, że słowa które powiedziała u jej rozmówcy wywołają taki pozytywny impuls do działania. Gdy następnie Thomas zapytał, gdzie ma się podpisać Lucy poczuła się lekko zakłopotana, bo nie było żadnego dokumentu do podpisu, ale w tym momencie też przekonała się o szczerej chęci mężczyzny o wstąpieniu do Zakonu Feniksa. Kobieta zebrała się w sobie na dalszą część rozmowy i rozpoczęła, próbując się trochę uśmiechnąć
– Otóż nie ma żadnego dokumentu Thomasie, który mógłbyś podpisać - powiedziała. Po chwili ostatecznie chcąc się upewnić powiedziała – Rozumiem, że chcesz dołączyć do Zakonu, a więc od teraz będziesz członkiem organizacji. Ja tę wiadomość przekażę Erikowi, a on dalej. Sama nie wiem komu - oświadczyła Lucy. Trochę się przy tym zasmuciła, bo chociaż od Brenny i Erika była starsza, to wyczuwała, że zawsze stoi gdzieś z boku.
Z jednej strony Thomas narażał się na niebezpieczeństwo, zresztą jak wszyscy, którzy postanowili dołączyć. Dlatego postanowiła go jeszcze zapewnić, tych słów nie przygotowywała wcześniej, mówiła od siebie
I wiesz… W Zakonie możemy liczyć tylko na siebie, ale mogę zapewnić, że każdy członek jest gotowy zapewnić ci swoje wsparcie. - Lucy nie wiedziała jak zabrzmiały te słowa i czy osiągnęły swój cel. Lucy czuła się odpowiedzialna za Thomasa, bo to ona sama go zwerbowała do organizacji, więc postanowiła jeszcze dodać swoim przyjemnym głosem
– Pamiętaj, proszę, że na moje wsparcie możesz zawsze liczyć – powiedziała to, co rzeczywiście czuła. Teraz kiedy skończyła już to, co miała do powiedzenia, czekała czy Thomas ma jeszcze jakieś pytania, na które mogłaby odpowiedzieć.
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#9
28.01.2023, 18:37  ✶  
Była więc grupa, która miała zamiar zrobić coś z tym całym bagnem i to za pomocą prawdziwych czynów. Działali i nie bali się przeciwstawić tym, którzy nienawidzili mugoli, mugolaków i każdego, kto w jakiś tam sposób im nie pasował. Thomas zaś dostał propozycję, by do nich dołączyć. Nie mógł odmówić. Już teraz nie potrafił siedzieć spokojnie, patrząc na to, co działo się z kompletnie niewinnymi osobami, takimi jak on. Nie miał jednak środków, by cokolwiek z tym zrobić, Ministerstwo przecież rozkładało ręce, bojąc się sprzeciwić tym, którzy, pociągali za sznurki. Był dorosły, wiedział, że istnieli ludzie na wysokich stanowiskach z niezwykle nieprzyjemnymi poglądami, którzy potrafili kryć im podobnych. Zakon zaś miał być nikomu niepodległy. Nie licząc Dumbledora, który wydawał się kimś, komu można zaufać w załatwieniu tej sprawy.
- Więc robicie kawał dobrej roboty, która zapewne przynosi więcej dobrego, niż to, co próbujemy osiągnąć nawet jako Brygada czy aurorzy. - Skrzywił się lekko, wiedząc, że te dwie jednostki mogłyby lepiej, były jednak wiązane przez niektórych przełożonych i ogrom biurokracji, która na nich spadała. Chcieli, czy nie.
Pokiwał głową, słysząc tłumaczenia o braku tego czegoś, gdzie miałby złożyć swój podpis.
- Rozumiem, rozumiem, w sumie trochę żartowałem, ma być to w końcu wszystko tajne, nieprawdaż?  - Uśmiechnął się. - I tak, chcę dołączyć, chcę pomagać i robić coś, by ci nawołujący do czystości krwi idioci nie zrobili nikomu więcej krzywdy - potwierdził, nie wiedząc nawet, jak trudnego zadania się podejmowali. To miało jednak do niego dotrzeć dopiero z czasem.
Nie bał się jednak brać na siebie niebezpieczeństwa. Jego praca z takim się przecież i tak wiązała, sam zaś był jedną z najbardziej zagrożonych osób. Nie tracił nic na dołączeniu do Zakonu, ba, nawet zyskiwał możliwość dowiedzenia się wcześniej o każdym możliwym zagrożeniu.
- W takim razie i wy możecie liczyć na mnie. Nie zawiodę waszego zaufania i będę robić wszystko, by jakoś pomóc - odpowiedział, bo wcale nie przeszło mu przez myśl, że Lucy mogła się martwić o jego bezpieczeństwo. - Ty też Lucy możesz teraz na mnie polegać - zapewnił kobietę, szczerząc się wesoło.
Sam najpewniej stanąłby przed kimś, zasłaniając go własnym ciałem, nie myśląc nawet o tym, by ratować swoją skórę. Do tych ludzi się zaliczał, choć może nie do końca zdawał sobie z tego sprawę.
- To co, za Zakon Feniksa? - zapytał, unosząc swoją kawę w geście toastu, po czym upił łyk. Był podekscytowany, przez co na Lucy spłynęła fala pytań. Nie na każde mogła mu odpowiedzieć, mimo to, rozmowa trwała jeszcze długo po tym, jak opróżnili swoje kubki.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Thomas Hardwick (2480), Lucy Longbottom (2621)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa