• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
[29/04/1972] Klubokawiarnia „Nora Nory”, ul. Pokątna || Erik & Nora

[29/04/1972] Klubokawiarnia „Nora Nory”, ul. Pokątna || Erik & Nora
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
21.01.2023, 00:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:07 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

—29/04/1972—
Klubokawiarnia „Nora Nory”, ul. Pokątna
Erik Longbottom & Nora Figg


Mówi się, że nic nie bawi bóstw bardziej niż ludzkie plany. A biorąc pod uwagę opieszałość, jaką odznaczał się Erik w ostatnich tygodniach, to teraz musiały się wręcz śmiać się do rozpuku. Zazwyczaj nie zwlekał z ważnymi dla siebie sprawami, zwłaszcza tymi, które dotyczyły jego najbliższych, jednak teraz, nawet sam nie wiedział czemu, odkładał tę jedną kwestię w nieskończoność. Niestety w ten sposób pogłębiał jedynie impas, w jakim tkwił.

Na szczęście poszedł po rozum do głowy, orientując się, że nie może wiecznie udawać, że w ręce rodzeństwa Longbottomów nie wpadły żadne informacje, które ich zadręczały. Biedna Brenna pewnie zaczynała odchodzić od zmysłów, biorąc pod uwagę, że poinformowała brata, że powinien porozmawiać z Norą przeszło dwa tygodnie temu, a ten do tej pory nie uczynił pierwszego kroku. Z drugiej strony nie miała to być zwykła wymiana uprzejmości i typowe ploteczki przy kawie.

— Co złego może się stać? — mruknął z przekąsem, zakasując rękawy białego swetra. Spojrzał na drugą stronę ulicy, przyglądając się, jak dwie niskie kobiety opuszczają lokal panny Figg. Westchnął cicho, dalej bijąc się z myślami.

Właściwie jedyne co go nastawiało pozytywnie do znalezienia się tego dnia w magicznej dzielnicy Londynu, to pogoda. Ostatnie dni kwietnia przyniosły ze sobą do miasta przepiękną pogodę, a słońca ogrzewało przyjemnie chodniki, sprawiając, że człowiek był niemalże w stanie uwierzyć, że lato było tuż za rogiem. Kto wie, może ten mały zwiastun lepszej przyjemniejszej części roku, sprawi, że jednak nie będzie tak źle?

Wypuścił głośno powietrze z ust. Cóż, raz Longbottomowi śmierć. Najwyżej będzie nawiedzał tę kamienicę po wsze czasy. „Do końca świata” to całkiem długi czas, więc Nora będzie musiała mu prędzej czy później wybaczyć, jeśli bardzo, ale to bardzo się na niego zdenerwuje. Chociaż nie, nie powinien tak myśleć. Przez ostatnie tygodnie układał sobie w głowie, co powinien powiedzieć, aby jak najbardziej zminimalizować straty związane z potencjalnym wybuchem złości... lub rozpaczy.

— Halo? Jest tu ktoś? — rzucił na wejściu, rozglądając się bacznie po wnętrzu klubokawiarni. Warto było czekać, gdyż najwyraźniej trafił na czas, gdy większość klientów tutaj nie przesiadywała przez długie godziny. Podszedł do lady, jednak i tam nie zastał Nory. Kontynuował nieco głośniej: — Wiem, że tu jesteś, bo nie zostawiłabyś interesu bez opieki, więc... Idę do Ciebie.

Zgodnie z zapowiedzią ruszył na zaplecze, mając nadzieję, że akurat w tym czasie kobieta była sama w lokalu. Ostatnie czego potrzebowali to niepotrzebnych świadków. Chociaż to rude kocisko by się tutaj w sumie przydałoby. Salem mógłby wziąć na siebie trochę winy w związku z tą całą sytuacją, jeśli dojdzie do rękoczynów. W końcu to on zmanipulował Brennę. Erik uśmiechnął się pod nosem, widząc przyjaciółkę, która... Chyba chowała duże zamówienia do pudeł.

— Tak myślałem, że cię tutaj znajdę — skomentował, podchodząc bliżej, co by uścisnąć krótko Norę. — Mocno zajęta? Bo wydaje mi się, że musimy porozmawiać i to o dosyć delikatnej i złożonej sprawie. Nikomu z naszych przyjaciół nic się nie stało, to znaczy jeszcze, bo nadchodzi Beltane, a wiele osób pracuje w departamencie, a lepiej dmuchać na zimne, bo wiesz, jak to ostatnio bywa z tymi tam no... — Zamilkł, orientując się, że zupełnie zmienił temat i prawie zabrakło mu tchu. Podrapał się po głowie. — W każdym razie... Powinniśmy pomówić o Tobie.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
21.01.2023, 02:18  ✶  

Czas płynął zdecydowanie zbyt szybko, nim się obejrzała nadszedł już koniec kwietnia. Nie miała nawet specjalnie szansy skorzystać w pełni z wiosennej pogody, bo większą część dnia, ale nie tylko, bo i też nocy spędzała w klubokawiarni. Nie narzekała na to, w końcu było to spełnienie jej marzeń, prawda? Może trochę przeliczyła się z założeniem, że jakoś jej się uda to samej prowadzić, ale póki co stało, nie wybuchło, także nie było jeszcze aż tak źle. Przyszłość zapowiadała się całkiem nieźle, bo kilka osób wyraziło chęć pracy w tym miejscu. Pocieszała się więc, że jeszcze tylko moment, chwila, a będzie mogła złapać oddech. W ostateczności pozostawała na posterunku Salema, który jak się okazało miał ukryty talent związany z obsługą gości - zdecydowanie się spełniał w tym zajęciu.

Była trochę niespokojna, kiedy szykowała wypieki na zbliżające się Beltaine. W końcu kilka dni temu spotkała się z Brenną, która poprosiła ją o eliksiry, oczywiście spełniła prośbę, stworzyła potrzebne jej mikstury, jednak sama myśl, że mogą się im przydać powodowała, że czuła niepokój. W końcu dwoje z jej najlepszych przyjaciół, zresztą rodzice chrzestni jej jedynej córki, angażowali się w dodatkowe działania. Miała nadzieję, że nie będą musieli walczyć, że sabat minie spokojnie, jak Ostara, którą wspominała wcale nie najgorzej (pomijając spotkanie z Szeptuchą).

Norka znajdowała się w kuchni, póki miała okazję. W ciągu dnia zdarzały się takie godziny, kiedy mogła zniknąć na dłuższą chwilę, to był właśnie ten moment. Ubrana w fartuszek w pszczoły przyozdabiała muffinki w kolorowe kwiaty. Wygląd słodkości był bardzo istotny, w końcu ludzie jedli oczami, dlatego też Figg dopracowywała każdy szczegół. Miała nadzieję, że jej stoisko na Beltaine przyciągnie do siebie wiele osób, bardzo się starała, żeby tak było, dlatego też jej wypieki były jeszcze bardziej kolorowe niż za zwyczaj, miały zwracać na siebie uwagę.

Śpiewała sobie pod nosem jedną z piosenek, które Sauriel grywał wieczorami podczas swoich występów, niewiele potrzebowała aby nauczyć się jego repertuaru na pamięć. Usłyszała dzwonek, który zwiastował przybycie klienta, nie ruszyła się jednak jeszcze z miejsca, musiała dokończyć dekorowanie ostatniej muffinki. Wtedy usłyszała głos, bardzo szybko go rozpoznała. Na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech, choć nie do końca wiedziała, co mogło sprowadzić tutaj Longbottoma. Nie pisał o wizycie, może stęsknił się za jej wypiekami, może potrzebował eliksirów, albo chciał zajrzeć do Mabel? To raczej nie, bo była w magicznym przedszkolu... - Oczywiście, że jestem, gdzie indziej mogłabym być? - Odkrzyknęła jeszcze Erikowi.

Longbottom bardzo dobrze znał drogę na kuchnię, zresztą w ogóle kojarzył każdy kąt w tym mieście, także czekała kiedy pojawi się koło niej. Skupiona była na tym zdobieniu nieszczęsnej muffinki. Jeszcze chwila i kolejną partię będzie miała gotową. Usłyszała zbliżające się kroki, Erik pojawił się w pomieszczeniu. Odłożyła na moment wszystko, co miała w rękach, żeby zbliżyć się do mężczyzny. Uścisnęli się na powitanie, uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, kiedy usłyszała jego głos nadal na niej gościł. Naprawdę cieszyła się, że ją tutaj odwiedził. - Spójrz jakie śliczne wyszły! Siedzę dzisiaj tutaj, bo Beltaine się zbliża, a mam mieć swoje stoisko, nie to, żebym chciała się tu chować. - Chociaż czasem dobrze jest mieć miejsce, w którym można się ukryć przed klientami i złapać oddech.

Już miała go zapytać, co go sprowadza, bo właściwie założyła od razu, że musi być jakiś powód, coś tak czuła, zazwyczaj wcześniej się umawiali, chyba, że Erik wpadał na kawę i pączka. Teraz jednak wyglądał trochę poważniej, kiedy zaczął mówić uśmiech zniknął z jej twarzy. Nie do końca wiedziała, co się dzieje. - Dla Ciebie zawsze znajdę czas, co się dzieje, co to za sprawa? Wyglądasz poważnie. - założyła sobie ręce na klatce piersiowej i oparła się o blat, który miała za plecami, czekała aż wreszcie to z siebie wydusi. - Pomówić o mnie? - Spoglądała na niego uważnie. O niej? Zastanawiała się, co takiego mogła zrobić, że mieli o niej rozmawiać, nie dostała ostatnio żadnego mandatu, w cukierni wszystko się układało, nie pojawiły się też żadne nowe plotki związane z bobrem, co takiego więc miał z nią do przegadania Erik?

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
22.01.2023, 18:27  ✶  

Przekazanie obowiązków związanych ze sprawowaniem pieczy nad klubokawiarnią akurat dla rudego Salema było poniekąd obosiecznym mieczem. Przynajmniej tak postrzegał tę kwestię Erik, mając na względzie śledztwo, które kocur wprowadził w ruch poprzez swoją interwencję. W gruncie rzeczy opieszałość mężczyzna dobiegła końca również przez wzgląd na to, że nie wiedział, czego może się spodziewać po chowańcu przyjaciółki.

Obietnice i zapewniania Brenny mogły trzymać go w szachu przez dłuższy czas, ale w pewnym momencie jego cierpliwość mogła się wyczerpać, a wtedy nie sposób było przewidzieć, do czego mógł się posunąć. Zwłaszcza gdyby akurat miał pilnować lokalu w imieniu swojej właścicielki. Kto wie, może wystarczyło, że ktoś go podrapie parę razy za uchem, a ten zacząłby zadawać te swoje pytania?

— Piękne, ale... Beltane? — Zmarszczył czoło. — Powinnaś uważać. Nie wiadomo, co może się tam odwalić za parę dni. Nie licząc, oczywiście, tego co się tam odwala co roku.
[a]Uniósł lekko brwi. Najchętniej nie pozwoliłby Norze w ogóle tam iść, biorąc pod uwagę potencjalne niebezpieczeństwo, ale z drugiej strony... Wiedział, ze będzie patrolował festiwal przez większą część obchodów. Tak samo jak Brenna, Mavelle i mnóstwo innych osób, które znajdowały się w ich wspólnym gronie znajomych.

— Bo to jest dosyć poważna sprawa. I to taka, która potencjalnie może dotknąć, ale też wpłynąć na wiele różnych osób — wyjaśnił powoli, przesuwając się bliżej blatu, na którym pracowała Nora, aby oprzeć się o niego.

Zmarszczył lekko brwi, przyglądając się bezradnie kobiecie. Nie dość, że obijał w bawełnę i nie powiedział wprost ani jednej rzeczy, to jeszcze czuł się okropnie z tym, że prawdopodobnie zepsuje jej ten dzień. Wydawała się zapracowana, ale zadowolona z tego, jak przebiegły jej dotychczasowe godziny pracy. A teraz on przychodził bez zapowiedzi i zamierzał rzucić jej granat pod nogi, wiedząc, że w tej chwili nie ma nawet za bardzo, jak się przed nim schronić. Wziął głęboki oddech, pocierając jedną dłonią o drugą.

— Zanim się zezłościsz, chcę, żebyś wiedziała, że nie zrobiliśmy nic, co mogłoby naruszyć Twoją prywatność — odparł, zaczynając nieco oficjalnie.

Wolał mimo wszystko, aby usłyszała to teraz, a nie w trakcie gorącej wymiany zdać, o ile do takiej w ogóle dojdzie. Minimalne zabezpieczenie, chociaż wątpił, aby wyjątkowo uspokoiło blondynkę. Czy wyszukiwanie prawdopodobnych ojców jej dziecka przy pomocy widmowidztwa było wielką ingerencją? Można było się spierać, ale w gruncie rzeczy były to wspomnienia z salonu Longbottomów i operowali raczej na poszlakach, niż niezbitych dowodach. To na swój sposób go pocieszało, gdyż konkretne, pewne informacje zapewne dużo mocniej by mu ciążyły.

— Wiesz, widzieliśmy, że ostatni bal nie był w Twoim przypadku zbyt dobrym doświadczeniem przez tą przemianę w bobra i to jak dużą uwagę to przyciągnęło, ale ostatnio doszły nas też słuchy, że kiepsko go zniosłaś też przez inną sprawę — zagryzł dolną wargę. Musiał to z siebie wykrztusić. — Podobno spotkałaś tam ojca Mabel i nie przeszłaś tego... zbyt... dobrze...?

Obyś to docenił kocie, pomyślał w myślach Erik. Wiedział, że Salem chciał dobrze i zależało mu przede wszystkim na tym, aby z Norą i Mabel było wszystko w porządku, ale gdyby nie to, jak mocne były więzi łączące Figgów z ich chowańcami, zacząłby poważnie rozważać wepchnięcie rudzielca pod przysłowiowy autobus. Jeśli na kogoś miała spaść kara za rozpoczęcie tego tematu, to powinna zostać rozdzielona na trzy części; po jednej dla Salema, Erika i Brenny.

— Absolutnie ani ja, ani Brenna nie wiemy, kto nim jest. Ba, ja nawet chyba nie chcę wiedzieć, o ile ty nie jesteś gotowa o nim komukolwiek powiedzieć. To jest Twoja prywatna sprawa i masz pełne prawo do tego, żeby zatrzymać tę informację dla siebie — kontynuował, modląc się w duchu do każdego znanego bóstwa, aby przypadkiem nie walnął jakiejś głupoty. — Ale martwimy się o potencjalne konsekwencje. Skoro spotkałaś go na balu, to siłą rzeczy, to musi być ktoś, kogo chociaż kojarzymy, a przy okazji tortu i tak dalej, mnóstwo ludzi się dowiedziało o klubokawiarni. Może być tak, że któregoś dnia ten człowiek po prostu tu przyjdzie i może tu trafić akurat, gdy Mabel też tu będzie i mógłby... Połączyć kropki.

Opuścił wzrok na twarz przyjaciółki, obawiając się, jak zareaguje na te rewelacje. Odkąd tylko w ich życiu pojawiła się pierwsza wzmianka o Mabel, temat tego, kto jest ojcem, był niemalże tematem taboo. Na początku zapewne wielu członków rodziny i przyjaciół miało wątpliwości, czemu jego tożsamość jest trzymana w tajemnicy, ale wraz z biegiem lat większość się przyzwyczaiła do faktu, że tego mężczyzny po prostu nie była na obrazku. Teraz jednak ten temat ponownie wypłynął, chociaż, dzięki Merlinowi, w mniejszym gronie, dzięki przemyślności młodszej siostry Erika. Kto wie, ile osób stałoby się ofiarami przesłuchać Salema, gdyby nie to, że Bren się zgodziła na podjęcie tropu.

— Nie chcemy... Ja nie chcę wywierać na Tobie żadnej presji, ale powinnaś przynajmniej pomyśleć o tym, co będzie, jeśli on się dowie, albo ktoś wytknie podobieństwo między nim a Mabel — Chwycił ją lekko za rękę, jakby chciał ją powstrzymać przed ewentualną ucieczką. — Dla jej dobra i swojego. Nawet jeśli nie chcesz mieć z nim nic do czynienia, to dobrze by było mieć jakiś plan. Żeby to nie była bardzo tragiczna niespodzianka, kiedy to wyjdzie na jaw.

Wychodził z założenia, że co by się nie działo i kto by się nie okazał ojcem jego chrześnicy, to Nora powinna mieć, chociaż minimalną kontrolę nad sytuacją. To był jeden z nielicznych argumentów, który faktycznie usprawiedliwiał to, że wraz z Brenną zaangażowali się w to przedziwne dochodzenie. Nie, żeby zaszli w nim jakoś wyjątkowo daleko, ale krąg potencjalnych kandydatów był dosyć... Zróżnicowany. Pod różnymi względami. Różne temperamenty, różny status społeczny, różne charaktery. I bez względu na to, który okazałby się tym właściwym, skonfrontowanie z faktem posiadania dziecka mogło wywołać różne reakcje.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
23.01.2023, 11:11  ✶  

- Wiesz, jest to idealna okazja, żeby się pokazać. Przy Ostarze nie zdążyłam się przygotować, bo zbiegło się to z otwarciem, teraz jednak mogę się postarać i wykonać naprawdę wartościowe rzeczy.- Erik nie był pierwszą osobą, która mówiła o tym, że w Beltaine może się coś wydarzyć. Nora jednak nie zamierzała rezygnować - w końcu mogła zyskać nowych klientów, a to było dla niej najważniejsze. Jej matka z Mabel miały udać się tego wieczora do Longbottomów, gdyż Brenna ich zaprosiła, więc mogła też w pełni się zaangażować w stworzenie swojego stoiska. Naprawdę zależało jej na tym, żeby było najbardziej rzucające się w oczy. Jeśli Figg sobie coś zaplanowała - to musiało tak być.

Przyglądała mu się uważnie, kiedy zaczął mówić, co go tutaj sprowadza. Dosyć poważna sprawa... Nie brzmiało to kolorowo, zdecydowanie. Minę miała poważną, w końcu jeszcze nie miała pojęcia, o czym zamierza z nią dzisiaj dyskutować. Zastanawiała się, co takiego mogła zrobić, że miało to wpływ na innych, w końcu raczej starała się postępować w ten sposób, aby nikomu nie robić krzywdy.

Miała nadzieję, że Erik wreszcie wyrzuci to z siebie, bo coraz bardziej się denerwowała tą niewiedzą. Jego kolejne słowa jeszcze bardziej ją zdziwiły. Zezłościsz... Dlaczego miałaby się na niego złościć, właściwie to na nich, czyli na kogo? Coraz bardziej gubiła się w tym, co do niej mówił.

Zbladła, kiedy dotarły do niej słowa mężczyzny. Cholerny kot, że też musiała mu o tym wspomnieć. Powinna się spodziewać tego, że zacznie grzebać w tej sprawie. Już wtedy próbował ją ciągnąć za języki. Nie spodziewała się jednak, że zacznie wypytywać o to jej najbliższych. Będzie musiała sobie z nim porozmawiać. Czy nie była dla niego dobra, nie dawała mu wystarczajacej ilości tuńczyka, nie dbała o niego odpowiednio? Jak on się jej za to odwdzięczał? - Cholerny rudy kocur... - To było pierwsze, co udało jej się powiedzieć.

Wzięła głęboki oddech, przymknęła na chwilę oczy. Podzieliła się tym z Salemem, bo po Ostarze, gdzie zaczepiła ją Szeptucha zaczęła się wahać. Nie wiedziała, czy podjęła dobrą decyzję, wiedźma powiedziała, że niedługo wszystko wyjdzie na jaw, ta przepowiednia zaczęła jej ciążyć. Nie chciała krzywdy Mabel, robiła to wszystko dla jej dobra, teraz jednak zaczęła się zastanawiać, czy dobrze postępowała. Do tego wszystkiego informacje dotarły jak widać do jej przyjaciół, problem zaczynał się robić coraz większy. - Nie byłam przygotowana na to spotkanie. - Dlatego spanikowała, nie była na to gotowa. Powinna była się tego spodziewać, w końcu Moody pracował z Longbottomami. Mogła spodziewać się, że zaproszą go na bal. Zdecydowanie nie powinna wtedy tam iść. Gdyby tylko mogła cofnąć czas...

Skoro Erik zaczął ten temat, to zamierzała z nim porozmawiać szczerze, może pomoże jej znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji i tak spędzało jej to sen z powiek. - Szeptucha podczas Ostary powiedziała mi, że moje kłamstwa niedługo wyjdą na jaw.- Spoglądała uważnie na Erika, mówiła spokojnym głosem, nie chciała wprowadzać do tej rozmowy zdenerwowania, choć w środku zdecydowanie się gotowała. - Przez to, co mi mówiła zaczęłam się zastanawiać, czy postąpiłam słusznie.- Dlatego też rozmawiała o tym z kotem, który ku jej niezadowoleniu nie zostawił tego dla siebie. - Spotkałam go też później, wyprowadzka do Londynu może nie była jednak takim dobrym pomysłem. - Na wsi zdecydowanie było mniejsze prawdopodobieństwo, że go spotka. Nie chciała jednak znowu rezygnować z marzeń, nie po to tyle o to wszystko walczyła, żeby podkulić ogon i znowu wrócić do rodziców.

- Możecie mieć rację. - Przyglądała się przyjacielowi, nie do końca wiedziała, co powinna teraz zrobić. - Tylko nie mam pojęcia, jak to wszystko rozwiązać Erik, to kłamstwo ciągnie się od ośmiu lat. - Jakby się zastanowić, czy było to właściwie kłamstwo? Po prostu nie podzieliła się informacją. - Podobieństwa nie da się niestety nie zauważyć. - Mabel zdecydowanie była bardziej podobna, przynajmniej wizualnie do ojca.

- Chyba źle wtedy postąpiłam. - Miała ochotę stąd wyjść i nie wrócić, nie do końca wiedziała, jak powinna się w tym wszystkim odnaleźć, Erik na szczęście złapał ją za rękę, czuła, że ma w tym wszystkim jego wsparcie. - Od czego powinnam zacząć? - Liczyła na to, że jakoś pomoże jej się w tym wszystkim odnaleźć.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
26.01.2023, 20:02  ✶  

Uśmiechnął się krzywo, gdy zdał sobie sprawę, że Nora połączyła ze sobą kropki. Cóż, nie mógł powiedzieć, że go to nie ucieszył. Salem był w dużej mierze odpowiedzialny za tę interwencję, więc powinien zasmakować, jak to jest przeprowadzić poważną rozmowę ze swoją właścicielką. Kolejnym zaskoczeniem dla Longbottoma było to, z jakim spokojem zareagowała panna Figg. Nie spodziewał się tego, ale musiał przyznać, że zaimponowała mu swoim podejściem. Zachowywała się całkiem rozsądnie.

— Szeptucha? — Zmarszczył brwi, wracając myślami do wspomnień związanych z Ostarą. A tak faktycznie, kręciła się tam. Nawet próbował się do niej dobić, zanim ta nie zniknęła gdzieś w tłumie. — Czy ona... Powiedziała coś jeszcze?

Wróżbiarstwo było dla niego taką samą sztuką magii, jak każda inna, chociaż nie mógł powiedzieć, że bezrefleksyjnie pokładał wiarę w każdej przepowiedni. A Szeptucha zdawała się czarownicą z pokroju tych, które nie zawsze wydają się w pełni... przystosowane do społeczności. To z kolei sprawiało, że pole do nadinterpretacji jej słów było spore. Mówiąc o kłamstwach, mogła odnosić się do wielu rzeczy, chociaż w tym przypadku zbieżność czasu i wydarzeń wydawała się aż nazbyt sugestywna.

— Nie mów tak, jakby wszystko było przesądzone. Nie jesteś biernym pionkiem, Noro. Dalej masz kontrolę nad tym, jak się to dalej potoczy. Powiedziałbym nawet, że większą niż ten tajemniczy jegomość — stwierdził.

Fakt, osiem lat niedopowiedzeń i liczenia, że ”jakoś to będzie” nie nastrajało pozytywnie do spotkania z dawnym kochankiem. Nie mógł powiedzieć, że był w stanie utożsamić się z przyjaciółką w tej sytuacji, jednak mógł się domyślać, jak ciężkie pod względem emocjonalnym było to, że jej tajemnica, do tej pory tkwiąca w zamkniętym kufrze, zaczęła wypełzać na światło dzienne przez szczeliny w potrzasku. Upływ czasu działał jednak też na jej korzyść. Nie była już nastolatką, która ledwo co skończyła Hogwart, a musiała się przygotować do opieki nad małym dzieckiem.

Teraz była pełnoprawną matką, przez osiem lat pokazywała, że jest w stanie znosić te złe dni, jak i te dobre dni samotnie. Co więcej, dojrzała, a w ostatnich tygodniach zaczęła pretendować do miana kobiety sukcesu. Ojciec, kimkolwiek był nie był, również mógł dojrzeć do tego, aby zaistnieć w pozytywny sposób w życiu swojego dziecka. Czy było to myślenie życzeniowe? Możliwe, jednak Erik wolał skupić się na szansach na pozytywne zakończenie tej historii.

— Ja nie zauważyłem — skomentował, jakby jego percepcję była wyznacznikiem tego, jak dobrze lwia część społeczeństwa łączy ze sobą pewne podobieństwa. — A biorąc pod uwagę, że to ktoś, kogo widziałem przynajmniej kilka razy w życiu, to może nie jest aż tak źle?

Spojrzał na Norę pytająco. Poniekąd nie wiedział, czy bardziej stara się dodać otuchy jej, czy samemu sobie. Musiał przyznać, że gdyby okazało się, że ojcem Mabel jest, chociażby Adelard Longbottom, to zacząłby bardzo mocno wątpić w to, czy nie ma problemów z widzeniem. Powinien zauważyć rodzinne podobieństwo, czyż nie? Ogarnij się, przecież na dobrą sprawę nie wiesz, o kogo chodzi, upomniał się, ściskając lekko dłoń Nory.

— Wiesz, od czego powinnaś zacząć — powiedział cicho, zagryzając lekko dolną wargę. — To sprawa przede wszystkim między tobą a nim. To z nim powinnaś najpierw porozmawiać i przedstawić mu jak się sprawy mają. Przecież nie zaczniesz od Mabel i nie powiesz jej, że jej tato to taki i taki czarodziej, który wygląda tak i tak, ale nie wie, że jest jej ojcem, a jest szansa, że wpadnie po ciastka. — Zamknął na chwilę oczy, zdając sobie sprawę, jak mało wyrozumiale zabrzmiał. Zdecydowanie uprościł tę kwestię. Odetchnął głęboko i uniósł powieki. — Chodzi mi o to, że kiedy porozmawiasz z jej ojcem, to będziesz wiedziała, na czym stoisz. Naprawdę, na czym stoisz. Jeśli będzie zainteresowany kontaktem, to wypracujesz sposób na to, jak o tym powiedzieć Mabel. A jeśli będzie nieco mniej entuzjastyczny... To też będzie jakaś odpowiedź, a przynajmniej nie będziesz tkwiła w niepewności.

Kwestia tajemniczego ojca była czymś, co ciągnęło się za Norą od lat. Bez względu na to, jakiej odpowiedzi by nie otrzymała przy konfrontacji z ojcem, pozwoli jej to ruszyć dalej. Być może utwierdzi się w przekonaniu, że zrezygnowanie z kontaktu było dobrą decyzją, a może wręcz przeciwnie. Na pewno było to lepsze niż stanie w miejscu i czekanie, aż problem sam zawita do jej drzwi i zagada do ich wspólnego dziecka, nieświadom powiązań między nimi.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
27.01.2023, 00:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.01.2023, 00:33 przez Nora Figg.)  

Nora może nie wyglądała na zbyt bystrą, jednak potrafiła myśleć całkiem logicznie. Wiedziała, kto ją zdradził, była zawiedziona, bo po kim jak po kim, jednak po Salemie się tego nie spodziewała. Może powinna? W końcu wiedziała, że ma długi język. Miała jeden dzień słabości, kiedy musiała to wszystko z siebie wyrzucić, nikogo innego nie było obok, więc jakoś tak wyszło.

Norka sama była zdziwiona, że mówiła o tym wszystkim tak spokojnie. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że zaczynała się dusić, brakowało jej powietrza, czuła że pętla powoli zaczyna zaciskać się jej na szyi. Trochę ją przygniotło, sytuacja z bobrem, niespodziewane spotkanie z Alastorem, później Szeptucha. Nawet ona miała jakieś granice wytrzymałości. Zebrało się tego zbyt wiele w jednym czasie. Wydawało jej się, że może to czas na rozmowę z Erikiem. Nikt nigdy nie potrafił jej zrozumieć jak on, doradzić, spojrzeć na problem z każdej perspektywy. Chyba każdy chciałaby mieć takiego przyjaciela, ona miała to szczęście. - Kiedy skończyliśmy poszukiwania jajek podczas Ostary poszłam odebrać Mabel od matki, a później z Fergusem udaliśmy się obejrzeć stragany na jarmarku. Szeptucha złapała mnie wtedy za rękę i powiedziała " Słodka Mabel. Widzę je wyraźnie. Widzę skrzydła. Niedługo zostanie ci przekazana wiadomość, która wywróci twoim życiem do góry nogami. To nie będzie zła wiadomość, prawda, Noro? Ale twoje kłamstwa przybrały w tej historii formę kota. Zabiją tego ptaka, wyrwą mu wszystkie pióra. Przełknij ślinę kobieto, nie czeka cię z tytułu niedopowiedzeń nic dobrego." Tylko ja to słyszałam. - Westchnęła ciężko. Powtórzyła dokładnie całą przepowiednię. Myślała o niej dniami i nocami, nie potrafiła zapomnieć tych słów, czuła, że prędzej, czy później wszyscy dowiedzą się prawdy. - Zastanawiam się Erik, kto jest ptakiem... - Minę miała poważną, rzadko kiedy można było zobaczyć ją w tym stanie, widać było, że bardzo przejmowała się tymi słowami.

- Wiem Erik, ale wyobraź sobie, że ktoś przychodzi do Ciebie po ośmiu latach i nagle, zupełnie znienacka dowiadujesz się, że masz dziecko, już wcale nie takie małe. Przecież to zmienia dalej życie. - Była w kropce, nie miała zielonego pojęcia, w jaki sposób powinna przekazać te informacje. Dopiero teraz dotarło do niej, jak bardzo wszystko spieprzyła, kiedy podejmowała tę decyzję. W końcu mieli prawo o sobie wiedzieć, nie powinna była brnąć w te kłamstwa.

Czy Erik powinien dowiedzieć się tego, czego nie powiedziała jeszcze nikomu? Może powinna wyrzucić z siebie te rewelacje, to by jej ulżyło, może wtedy też zrozumie, dlaczego podjęła te osiem lat temu taką, a nie inną decyzję. Nie miała zamiaru nikogo ograniczać, wystarczy, że jej marzenia wtedy przepadły w głębokiej otchłani, po co dwie osoby miałyby czuć, że coś tracą. Nie chciała też, żeby ktoś był z nią z litości, wolała sama poradzić sobie ze wszystkim. Teraz jednak pojawiły się obawy. Nie spodziewała się, że wybuchnie konflikt czarodziejów, robiło się niebezpiecznie, bała się, że coś jej się stanie i zabierze tajemnice do grobu. Ktoś musiał dowiedzieć się prawdy, dotarło do niej w tym momencie, że tą osobą będzie stojący przed nią przyjaciel. - To Moody... - Głos jej zadrżał. Spoglądała mu w oczy, żeby zobaczyć, jak zareaguje na to, co powiedziała. Bała się, w końcu tyle lat ukrywała te informacje przed całym światem.

- Proszę Cię nie mów Brennie, nie mów nikomu, póki co. - Znała Erika, wiedziała, że może na niego liczyć, wolała się jednak upewnić, że zostanie to między nimi. - Spróbuje jakoś to załatwić, ale okropnie się boję. - Nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać. Na pewno nie będzie to prosta informacja do przyswojenia tego była pewna.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
27.01.2023, 15:09  ✶  

Pomiędzy brwiami Erika pojawiła się zmarszczka, a jego usta rozchyliły się lekko, gdy Nora skróciła mu wymianę zdań jaka zaszła między nią, Mabel oraz Szeptuchą podczas ostatniego festiwalu z okazji Ostary. Nie znał się na przepowiedniach, a tym bardziej na wróżbach, ale nawet bez wiedzy tajemnej pokroju największych wróżbitów Londynu, można było dostrzec swego rodzaju symbolikę zawartą w przekazie. Nie miał konkretnych podejrzeń, co najwyżej poszlaki i jedną z wielu możliwych interpretacji. Widząc jednak powagę malującą się na twarzy przyjaciółki, domyślał się, że zbycie tego spotkania słowami „przepowiednie nic nie znaczą” byłoby bardziej godne postawy piętnastolatka, który nie chce chodzić na zajęcia z wróżenia z fusów. Wziął więc głęboki oddech, zanim przedstawił Norze swoją perspektywę.

— Nie sądzę, aby miała na myśli Mabel jako ptaka. Ptak może sugerować posłańca. Wiesz, jak sowy służą do transportu naszych listów. Posłaniec przynosi wiadomość, ale konsekwencje Twojej tajemnicy go powstrzymują? Uniemożliwiają dostarczenie wiadomości Mabel, ale ta i tak ją w jakiś sposób odbiera? — Zmarszczył brwi. Czyżby Szeptucha widziała tylko jedną z wielu wizji możliwej przyszłości w czasie Ostary?

Może gdyby sekret Nory wyszedł na jaw w innych okolicznościach, bez ingerencji ze strony Longbottomów, to coś by się zmieniło w tym, jak kobieta podchodzi do sprawy? Może zareagowałaby na tyle emocjonalnie, że zamiast uchylić szkatułkę skrywającą jej tajemnicę i się z nią skonfrontować, zamknęłaby ją w większym kufrze, ale byłoby już za późno?

Tutaj masz rację, przyznał w myślach. Gdyby na jego progu pojawiła się kobieta twierdząca, że urodziła przed laty jego dziecko, to raczej by w pierwszym odruchu nie uwierzył. Potem zacząłby wyliczać daty, porównywać z okresem związku i wracać myślami do tego, jak konkretnie wyglądała określona relacja, zanim w ogóle dopuściłby do siebie takową ewentualność. Potrafił sobie nawet wyobrazić, że pojawiłyby się delikatne naciski tudzież sugestie, aby ustalić prawdopodobieństwo ojcostwa wszystkimi możliwymi metodami; czy to magicznymi, czy mugolskimi. Wziął głęboki oddech, woląc nie dzielić się tymi przemyśleniami na głos. Podejrzewał, że Nora doskonale wie, jak może wyglądać taka rozmowa.

— Twoja troska o jego komfort psychiczny jest godna podziwu, ale raczej go nie utrzymasz, jeśli jakimś cudem się domyśli, zanim mu o tym powiesz lub jeszcze będziesz się przy nim wypierać. To raczej go tylko wzburzy. — Oczami wyobraźni praktycznie widział, jak dawny wybranek odwiedza kawiarnię ze swoją matką, bratem, siostrą i ktoś zauważa uderzające podobieństwo między nim, a Mabel. Gdyby zaczął dodawać dwa do dwóch, a rozemocjonowana Nora zaczęłaby jeszcze zaprzeczać i wybuchłaby awantura... Cóż, przepowiednię Szeptuchy można było rozumieć na wiele sposobów. — Nie ma tutaj idealnego wyjścia, gdzie będziesz miała spokój, brak jakichkolwiek wyrzutów sumienia u siebie czy u niego. Możesz za to wziąć sprawy w swoje ręce i pokierować sprawą stawiając na pierwszym miejscu Mabel. I siebie.

Ale że Zeneida, czy Alastor?, pomyślał, jednak szybko zbeształ się za tę myśl. To było prawie tak głupie, jak ten jeden raz, kiedy pomyślał, że sam mógłby być ojcem Mabel.

— Że Ala-Alastor Moody? — Wbił w nią badawczy wzrok, chcąc otrzymać jak najbardziej konkretne informacje. Wprawdzie oprócz Alastora znał przede wszystkim tylko Zeneidę Moody, ale wiedział na ten temat wystarczająco wiele, aby domyślić się, że siostra aurora raczej nie wystąpi w zestawieniu ojców. Co nie znaczy, że jakiś ich kuzyn nie mógł.

Prawdę mówiąc, nie wiedział co powiedzieć. Nagle nawiedziły go słowa Brenny, gdy ta utworzyła listę potencjalnych ojców i umieściła na niej właśnie Alastora. Panikowała wtedy, że przecież pokazywała nawet Idzie jakieś świąteczne prezenty dla Mabel któregoś razu. Ciężko to zniesie, pomyślał, woląc sobie dalej nie wyobrażać, jaka będzie reakcja jego siostry, kiedy zorientuje się, że jej domyślenia były stuprocentową prawdą. Czy uważał Moody'ego za... nieodpowiedniego?

Cóż, był swego rodzaju mrukiem i chyba niezbyt dobrze odnajdywał się w towarzystwie, ale ze strony zawodowej, od której zdążył go poznać całkiem dobrze, nie miał do niego zastrzeżeń. Nie licząc stałej czujności. Poza tym był aurorem, a przede wszystkim też członkiem Zakonu Feniksa, więc siłą rzeczy na skali szarości chylił się bardziej ku tej jasnej stronie. Podszedł bliżej Nory i przytulił ją lekko, opierając podbródek na czubku jej głowy.

— Mogłaś trafić gorzej. Nie przeczę, w ostatnich latach mogła nam zakiełkować w głowach myśl, że ojcem jest ktoś wyjęty spod prawa lub niegodziwy, ale Moody nie jest taki zły. Tak sądzę. Jego siostra też jest całkiem interesującą osobą... Gdy się ją bliżej pozna. Chyba nawet zamieniłaś z nią parę słów na otwarciu kawiarni — mówił ze spokojem, starając się nieco rozchmurzyć przyjaciółkę. Westchnął cicho, gdy zabroniła mu mówić o czymkolwiek Brennie: — Nie powiem, ale ona się naprawdę martwi. Postaram się ją przekonać, że nie musi interweniować, ale daj jej znać, kiedy będziesz gotowa.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
27.01.2023, 16:30  ✶  

Nie podzieliła się z nikim jeszcze dokładną treścią przepowiedni, czuła, że musi to zrobić. W końcu może ktoś mógłby na to spojrzeć z innej perspektywy. Zastanawiała się nawet, czy nie udać się w tym celu do jakiegoś wróżbity, jednak odrzuciła ten pomysł. Bała się, że będzie musiała jakoś bardziej się otworzyć, a nie potrafiła robić tego przed kimś obcym, zresztą jak widać nawet z najbliższymi miała problem. Przyszła jednak pora, aby się tym podzielić. Uważała, że jeśli tego nie zrobi, to zwariuje. Rozmyślała o tym ciągle.

- Posłańca? - Nie pocieszyło jej to chyba specjalnie, bo w tym wszystkim, to chyba ona nim była? - Czy w takim wypadku to ja nim jestem? Przecież to ja przekażę te wiadomość. - Widać było, że naprawdę próbuje to wszystko zrozumieć, jednak z każdą chwilą było wręcz przeciwnie. Coraz bardziej się w tym wszystkim gubiła. - Czy ktoś trzeci jeszcze będzie w to zamieszany, dawno nie czułam się taka bezradna, mam wrażenie, że strasznie namieszała mi w głowie. - W końcu ta przepowiednia brzmiała dosyć mrocznie. Nora nie była osobą, która chciała skrzywdzić kogokolwiek, dlatego też próbowała znaleźć jak najbardziej bezpieczne rozwiązanie tego problemu. Jak widać, póki co szło jej to nie najlepiej.

Norka czuła, że to jest odpowiedni moment. Mimo, że minęło tyle lat, ciągle miała gdzieś z tyłu głowy, że kiedyś powinna się komuś wyspowiadać. Szczególnie, że ostatnie lata wprowadził niepokój do świata czarodziejów, gdyby nie to, to pewnie miałaby nieco inne podejście. Teraz jednak nic nie było pewne. Mogłeś byś, a jutro zniknąć na zawsze z tego świata, bo komuś nie podobało się twoje pochodzenie. Dlatego też zaczęła myśleć o tym wszystkim. W końcu Mabel była dla niej najważniejsza, miała prawo wiedzieć, nie chciała jej zostawić bez żadnych opcji. Tak to ewentualnie, gdyby jej zabrakło Erik będzie posiadał odpowiednie informacje.

Figg zdawała sobie sprawę, że jest to bardzo delikatna sprawa. Nie wiedziała jeszcze, w jaki sposób powinna poinformować ojca dziecka o tym, że ma córkę, ośmioletnią. To na pewno będzie bardzo drastyczna wiadomość, która zmieni ich życie. Nie spodziewała się jednak, że wiele zmieni w tym, jak wygląda jej życie. Nie zaczną się przecież bawić w dom. Radziła sobie sama przez tyle lat, że też nie do końca wiedziała w jaki sposób mógłby dołączyć do ich życia. Zastanawiała się też, jak poinformować o wszystkim Mabel, na całe szczęście z ją przyjdzie jej porozmawiać jako ostatnią. Nie była jednak jeszcze, aż tak dużym dzieckiem, żeby mieć do niej wyrzuty sumienia - to było pocieszające.

- Ta przeprowadzka, to nie był chyba taki dobry pomysł. - Miała wrażenie, że gdyby dalej trzymała się z dala od Londynu to wszystko byłoby w porządku. Z drugiej jednak strony już od jakiegoś czasu nawiedzały ją te myśli, może wcale nie miało to nic wspólnego ze zmianą miejsca życia. - Nie chcę nikomu niszczyć życia Erik, szczególnie, kiedy ma ono poukładane. Zależy mi na tym, żeby wszystkim było dobrze, ale tak się nie da, na dłuższą metę. - Czuła również, że to trochę niesprawiedliwe, że zadecydowała o tym wszystkim, ale była młoda. Miała prawo popełnić błąd, szkoda tylko, że wydawał jej się być teraz naprawdę ogromny.

- Tak, dość pogmatwane jest to wszystko. Wiem, że może mnie mieć do mnie pretensje, zapewne sama miałabym je gdyby ktoś ukrywał przede mną coś takiego, jestem gotowa ponieść konsekwencje Erik. - Wiedziała, że się pojawią, miała świadomość, że nie będzie to proste, że mocno skomplikuje jej ułożone życie, ale czuła, że powinna to zrobić.

Westchnęła ciężko. - Tak, Alastor. - Jedyny mężczyzna, któremu pozwoliła zbliżyć się do siebie kiedykolwiek. Od tego momentu bała się wchodzić w jakiekolwiek relacje, zresztą wcale nie było to takie proste, bo z tyłu głowy ciągle myślała o tym, jaki wpływ może mieć to na Mabel. Nie wspominała o tym nikomu, zostawiła dla siebie te informacje. Nikt nie wiedział, że kiedyś, dawno temu coś ich połączyło, a po tym wszystkim jej życie się zmieniło. Dzięki niemu zyskała największą miłość swojego życia - córkę. Zapewne dawno o niej zapomniał, gościła w końcu w jego życiu przez krótką chwilę, jednak Norka często o nim myślała, w końcu był ojcem jej jedynej córki.

Kiedy Erik ją przytulił po jej policzkach popłynęły łzy. Wcale nie tak łatwo było jej o tym wszystkim mówić. Choć mogłoby się wydawać, że jest całkiem spokojna, to wewnątrz się gotowała. - Naprawdę sądziłeś, że prowadzałabym się z kimś wyjętym spod prawa? - Na Merlina, nie spodziewała się, że będą ją podejrzewać o takie rzeczy. Wiedziała, że domysły był spowodowane tym, że nie chciała o tym wcześniej mówić, mimo wszystko, nie mogła uwierzyć, że mogli w ogóle pomyśleć w ten sposób. - Tak, poznałam jego siostrę, przyszła z Brenną na otwarcie cukierni. - Obserwowała ją wtedy uważnie, kiedy dowiedziała się, jak ma na nazwisko, w końcu Mabel miała ich geny, chciała zobaczyć, czy widać w niej jakieś podobieństwo. - Obiecuję, że jej powiem, nie wiem jeszcze jak to rozwiążę, to jest strasznie zagmatwane, ale na pewno też się podzielę z nią tą informacją. - Wiedziała, że Brenna na pewno się martwi tym wszystkim, jak zawsze.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
29.01.2023, 22:12  ✶  

Zmełł w ustach przekleństwo. I po co się wypowiadał? Teraz pewnie ją tylko bardziej nakręcił, a nawet nie wiedział, czy zaproponowana interpretacja miała cokolwiek wspólnego z prawdą. To tak jakby pytać zakopanego na co dzień w zakurzonych księgach naukowca o to, kto jego zdaniem wygra najbliższe rozgrywki quidditcha. Erikowi po prostu brakowało wiedzy z zakresu wróżbiarstwa, aby móc podsunąć Norze jakkolwiek przydatne informacje, które nie byłyby zwykłymi domysłami lub próbami wysnucia logicznych wniosków z dotychczasowych zdarzeń.

— Może ta wizja zrobi się łatwiejsza do zrozumienia, gdy zaczniesz faktycznie działać w kierunku odsłonięcia tego sekretu przed Alastorem — podsunął nieśmiało, jednak potem dosyć szybko zamilkł.
Wprawdzie mógł zaproponować pójścia do jakiegoś specjalisty od tego typu wizji, co by wspomógł kobietę swoją wiedzą tajemną, ale miał wrażenie, że szukanie wróżbiarza w tych okolicznościach nie było rozwiązaniem, które przypadłoby do gustu Figg. Kto wie, jeszcze jakiś reporter, który dalej był spragniony ploteczek z balu, zacząłby ją śledzić i podsłuchał coś, czego nie powinien? Longbottom skrzywił się na samą myśl.

— Nie chcę Cię dodatkowo dołować, ale chyba wiesz, w jakim świecie żyjemy. — spytał cicho. Jeszcze trzy, cztery lata może byłby bardziej skłonny przyjąć wymówkę pod tytułem: nie zakłócajmy innym spokoju, ale teraz? Praktycznie każdego dnia, gdy podnosili się z łóżka i zerkali na pierwsze strony gazet, ryzykowali tym, że zastaną tam informację, że doszło do zaognienia konfliktu ze zwolennikami Czarnego Pana. Może rozmowa z Moodym nie będzie w pierwszej chwili zbyt przyjemna, ale facet zyska cudowną córkę. Pośród tego całego szamba, to musiało się liczyć.... Prawda? — Trudno przewidzieć, co przyniesie jutro, ale mam nadzieję, że uda Ci się to naprostować.

To nie tak, że za każdym razem, gdy widział Mabel, zastanawiał się, czy Nora pod koniec szkoły nie zaczęła gustować w bad boyach, którzy faktycznie dopuszczali się nielegalnych przedsięwzięć. Po prostu pewne pojawiały się w jego głowie i równie szybko znikały.

— Masz zbyt dobre serce, aby wpaść w złe towarzystwo. Stawiam, że Twoje wypieki mogłyby odmienić serca bardzo wielu niegodziwców — mruknął i zaśmiał się cicho, klepiąc kobietę po plecach. — Ktoś mógł Ci zawrócić w głowie, udając dżentelmena, a dopiero potem odkryć swoją prawdziwą naturę. Byłoby to jakieś wyjaśnienie, czemu trzymałaś tożsamość ojca w tajemnicy.

Pokiwał głową, jakby chciał w ten sposób usprawiedliwić swój poprzedni komentarz. Podbródek Erika obił się parokrotnie o czubek głowy blondynki. Był to dosyć melodramatyczny scenariusz, niczym z powieści obyczajowych lub kolumny z poradami w Czarownicy, ale brzmiał dosyć sensownie. Na całe szczęście prawda okazała się nieco inna. Funkcjonariusz magicznych służb bezpieczeństwa, a przede wszystkim auror nie był takim znowuż złym kandydatem na partnera. Alastorowi nawet zdarzało się wyglądać dosyć całkiem miło dla oka. O ile akurat nie wracał poraniony z jakiejś akcji w terenie i dobrze się ubrał.

— Dobrze — przystał na słowa przyjaciółki względem poinformowania o wszystkim Brenny w późniejszym terenie. Nawet dla niego przyjście tutaj nie było najłatwiejsze, a sądząc po tym, jak podenerwowana była Nora, lepiej było pozwolić jej zaplanować poszczególne rozmowy samodzielnie. Z Salemem, bo zapewne mu się co nieco oberwie, chociażby w formie odebrania dostępu do zapasów tuńczyka, z Brenną, a przede wszystkim z Alastorem.

Obym się co do Ciebie nie mylił, pomyślał z nadzieją. Panna Figg zasługiwała, żeby ułożyć sobie życie, pomimo tego, że różnego rodzaju siły wyższe zdawały się non stop rzucać jej kolejne kłody pod nogi lub wyciągać dawne, niedokończone sprawy z przeszłości, aby popsuć jej dzień. Naprawdę liczył na to, że konfrontacja z Moodym nie okaże się jedną wielką katastrofą. Wydawał się racjonalnym mężczyzną, pomimo jaką dewizy kierował się w życiu, która sugerowała... lekkie przewrażliwienie na punkcie bezpieczeństwa.

— To może w ramach dojścia do siebie wypijemy razem jakąś herbatę? Wiesz, dopóki nie masz na sali tabunu klientów żądnych Twoich słodkości? — Odsunął się lekko od Nory i uśmiechnął się do niej lekko. Przecież nie zostawi jej tak teraz, skoro już zdradziła mu tak ważną informację. Musiał się upewnić, że się trochę uspokoi.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
30.01.2023, 12:26  ✶  

Norka sama umiała się nieźle nakręcić, a słowa Erika... spowodowały, że zaczęła panikować jeszcze bardziej. Nie zamierzała mu jednak tego pokazywać, choć ogromnie ją to zmartwiło. Teraz to już pewnie w ogóle nie zaśnie. Nie należała do specjalistów z dziedziny wróżbiarstwa, trochę się bała też pójść do jakiegoś, bo jeszcze dowiedziałaby się czegoś, czego nie chciała usłyszeć, póki co jednak było to jedynie gdybanie.

- Pewnie tak będzie, jednak sama jej treść powoduje, że ogromnie się tego wszystkiego boję. - Miała zresztą ku temu powody, bo przepowiednia nie brzmiała kolorowo, jedyne, co jej pozostawało to wziąć na siebie konsekwencje spowodowane tak długim ukrywaniem prawdy, jakoś to przeżyje - jak zawsze. Pewnie trochę pocierpi, a później się ułoży. Miała już doświadczenie w podobnych sytuacjach.

- Właśnie przez to zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać, wiesz Erik? - W końcu kiedy podjęła decyzję o nie dzieleniu się prawdą wszystko było normalne. Ludzie nie byli zabijani na ulicach przez to, że śmieli zadawać się z mugolakami. Do tego ona sama w przeciwieństwie do Erika nie miała czystej krwi, kto wie, kiedy zacznie im przeszkadzać, że otworzyła swój biznes, który całkiem nieźle prosperuje? Nie miała zielonego pojęcia, czym kierowali się poplecznicy Voldemorta, ale wiedziała, że może znaleźć się na ich liście za to, że urodziła się w tej, a nie innej rodzinie. Musiała znaleźć dla Mabel jakąś alternatywę, gdyby jej zabrakło, musiała mieć pewność, że będzie wtedy bezpieczna. - Pewnie nie będzie prosto, ale chyba czas najwyższy, aby się tym zająć, wiesz tu chodzi o Mabel, a dla niej zrobię wszystko, wezmę na siebie całe konsekwencje, jeśli w przyszłości może jej to pomóc. - Brała pod uwagę różne opcje, bo nie wiedziała, co przyniesie przyszłość. Musiała być gotowa na każdą ewentualność.

Cóż, nie ma się, co dziwić, że różne myśli przychodziły Erikowi na myśl, gdy myślał o ojcu Mabel. W końcu Figg nigdy nie pokazywała się z żadnym mężczyzną, trudno było więc stwierdzić, jaki jest jej gust i czy w ogóle istnieje. - To akurat prawda, moje słodycze nawrócą na dobrą drogę najgorszych niegodziwców. - Zażartowała. Bywała naiwna, ufała wszystkim, można było nią manipulować, nic więc dziwnego gdyby wpadła w objęcia kogoś o nie do końca dobrych zamiarach. Na całe szczęście to nie była ta historia.

- Prawdziwe wyjaśnienie jest takie, że nie chciałam nikomu krzyżować planów. - Norka nigdy nie życzyła nikomu źle, skoro Alastor postanowił wtedy ruszyć dalej ze swoim życiem, nie chciała go ograniczać, takie było jej wytłumaczenie. Ona była w stanie zmienić swoje marzenia i jakoś to wszystko dostosować do dziecka, mogła przecierpieć, nie chciała jednak być problemem dla innych osób. W taki sposób myślała od zawsze, zaciskała zęby i brała całą odpowiedzialność na siebie. Na początku wcale nie było to łatwe, miała przecież ledwie dziewiętnaście lat, sama była dzieckiem.

-[b] Dziękuję Erik, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.- Wiedziała, że może mu ufać, że jeśli o coś go prosiła, to na pewno zostanie to między nimi. W przeciwieństwie do kota, z którym czekała ją poważna rozmowa o zaufaniu. Na pewno będzie musiała mu wyjaśnić, że nie powinien dzielić się z nikim tym, co mu powiedziała. Z drugiej strony, dzięki temu wyszło z tego coś dobrego, bo Erik dowiedział się o wszystkim, miała się komu wygadać... Nie zamierzała jednak dać odczuć Salemowi, że dobrze zrobił.

Figg pogodziła się już z tym, że swoje życie spędzi w towarzystwie gadającego kota i córki. Czasem czuła, że czegoś jej brakowało, jednak nie zamierzała szukać tego na siłę. Musiała się pogodzić z tym, że jest jak jest i tak zostanie. Trochę się bała tego, że przedstawienie Mabel ojca może nieco namieszać w ich życiu, poddała się temu. Nie miała już na to wpływu, skoro zadecydowała, że to wszystko przestanie być tajemnicą. - Herbatka i pączek są lekiem na duszę. - Powiedziała jeszcze do Erika, kiedy się od niej odsunął. Był to wyśmienity pomysł. Skończyli więc tę poważną rozmowę i poszli trochę pogawędzić o pierdołach życia codziennego.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3626), Nora Figg (3452)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa