Nie uczymy się dla szkoły, ale dla życia
ϯ ϯ ϯ
W posiadłości Roberta zdawało się być nieco tłoczno, ale gdy dostrzegło się tryb życia każdego z domowników, to możnaby nawet powiedzieć, że tak naprawdę jest w nim pusto. Każde zajęte swoimi sprawami. W dodatku Henrietta bywała na tyle rzadko, by widywać się z innymi jedynie raz na jakiś czas. Ponadto, zaanektowała swój pokój tak, by stał się również gabinetem. Choć okolica ku temu nie sprzyjała; mieszkali dosłownie na skraju magicznej i niemagicznej części Londynu. To właśnie dlatego jednym z najczęściej używanych przez Lenore zaklęć było cichosza. Zdecydowanie musieli zapewnić sobie lepszy dom. Przede wszystkim jednak: w sytuowanej części miasta. Tam, gdzie mieszkała część czystokrwistej rodziny. Tak, aby być wśród swoich… A nie obok nich. Na razie jednak każdy z Mulciberów miał swoje własne sprawy na głowie.
Jak chociażby nauka pieczętowania przez Henriettę. Nie posiadała niestety wrodzonego talentu jak Bulstrode. Możnaby pomyśleć, że skoro była z domu Slughorn, a w jej krwi płynęły zdolności Lestrange, to albo będzie wybitnym magiem czasu albo chociaż świetnym alchemikiem. Życie Leore potoczyło się jednak zgoła inaczej. W absolutnie przeciwnym kierunku niż to, co dała jej krew. Miała oczywiście swój zmieniacz czasu pozwalający jej cofnąć się do pięciu godzin wstecz, i to całkiem bezpiecznie, jednak, cóż…
Pierwej pieczętowanie. Wcześniej pochłonięta przez pracę, po przeprowadzce do posiadłości swego męża nabyła okazję nauczenia się pieczętowania od Wilhelma. Jeszcze przed 1972 rokiem podjęła naukę run, choć dopiero w styczniu stała się ona na tyle regularna, by w kwietniu mogła przynieść zadowalające efekty. Wyznaczony cel określony bliższym czasem stawał się lepszy do realizacji niż “kiedyś może to będzie tak i tak”.
Tak jak umówiła się z Wilhelmem, tego wieczora stawiła się o odpowiedniej porze w salonie. Nie przebierała się. Nie miała na to czasu — to był jeden z tych dni kiedy musiała pobyć w pracy dłużej niż zazwyczaj. Choć i tak bywała w niej dłużej niż czasowa norma. W ostatnim czasie polubiła ciemnoniebieski odcień i w tym też kolorze miała na sobie suknię wraz z pantoflami w odcieniu beżu. Nieodmienną częścią jej garderoby były perły.
— Kuzynie. — Rozległ się pewny siebie, niezbyt melodyjny głos.