01.02.2023, 22:50 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:49 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Wciąż nie wiedział czy to dobry pomysł, że tu przyszedł. Przekonany był za to, że musi coś zrobić bo inaczej coś go rozniesie. Minęły dwa tygodnie a on wciąż nie wierzył w to, co się dzieje. Łudził się, że ktoś go naćpał czarnomagicznym eliksirem i to tylko beznadziejny proces tworzenia fikcyjnych przeżyć przez zatruty czymś mózg. Niestety, poza swoją dziką osobowością nic mu nie dolegało, a potwierdził to uzdrowiciel "z opóźnionym zapłonem". Przyszedł więc od razu po zachodzie słońca do Ministerstwa Magii, w którym od roku pracował w Dziale Zaklęć Eksperymentalnych. Ze stresu obgryzł paznokcie "aż do krwi", której nawet kropli na palcach nie zobaczył. Z tego powodu założone miał rękawiczki aby nie straszyć widokiem poobgryzanych paznokci. Miały zagoić się w dwadzieścia minut; tyle im to zajmowało bowiem sprawdził to już kilka razy. Nigdy dotąd nie był w departamencie aurorów. Wjechał głośną windą na odpowiednie piętro i przez dobre czterdzieści minut czekał aż ktoś go przyjmie w sprawie zgłoszenia przestępstwa. Nerwowo kręcił się po poczekalni, niezdolny do siedzenia nieruchomo dłużej niż kilka sekund. Nabrał wody w usta i nie mówił o jakie chodzi. Najwyraźniej uznali go za wystraszonego (bo poniekąd taki był) i stwierdzili, że powie wszystko jednemu z nich ale w czterech ścianach. W końcu spisali jego dane i wpuścili do jakiegoś pokoju gdzie miała to przyjąć jakaś pani Longbottom.
- Eee… dobry wieczór?- najpierw do środka zajrzała jego ruda głowa a potem reszta smukłego ciała. Zamknął za sobą drzwi ale dopiero jak obejrzał się przez ramię. Usiadł we wskazanym miejscu i patrzył z zaskoczeniem na aurorkę. Myślał, że w tym departamencie przyjmują jedynie stare wygi a tu miał całkiem ładną dziewczynę. O, takiej mógłby się zwierzyć z wszystkich grzechów. Przestawił się i tyle. Milczał. Przez dłuższy czas nic nie mówił i gapił się na kobietę lekko zdezorientowany. Siedział niespokojnie, wiercił się i ogólnie nie oddychał podczas tego milczenia. W końcu coś w postawie bądź wyrazie twarzy Brenny nakazało mu się odezwać zanim zostanie stąd wyrzucony za marnowanie czasu. Wznowił oddychanie po to aby nabrać tchu potrzebnego do mówienia.
- Ja przepraszam ale ja nie wiem jak mam zgłosić przestępstwo. I wydaje mi się, że mogę mieć na nie dowody. - żywe dowody… a może martwe. Trudno stwierdzić. Wcisnął ręce między swoje kolana, ewidentnie nerwowo ale zaraz je zabrał i ułożył je na podłokietnikach. Odczekał chwilę i czuł, że napięcie w powietrzu rośnie, przynajmniej w jego odczuciu.
- Mam na myśli morderstwo na tle rasowym. - powiedział to śmiertelnie poważnie, patrząc aurorce prosto w oczy. Był lekko blady przez co piegi na jego twarzy wydawały się bardziej widoczne niż dotychczas. Wyprostowane barki, uniesiony podbródek i zaciśnięta szczęka świadczyły za to o determinacji. Nie wyjdzie stąd dopóki ktoś nie zacznie coś z tym zrobić. Gdyby był w stanie sam by się tym zajął jednak nie miał w sobie zmysłu detektywistycznego. Nie wspominał o swojej decyzji Williamowi bo po prostu zapomniał.