• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10
Wyprawa po zioło 28.04.1972 Nora i Erik

Wyprawa po zioło 28.04.1972 Nora i Erik
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
02.02.2023, 10:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:07 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Las w Szkocji


Udało im się przenieść do Szkocji, gdzie mieli szukać potrzebnego zioła. Podróże świstoklikiem nie należały do najprzyjemniejszych, ale można się było do nich przyzwyczaić. Pannie Figg udało się nawet wylądować na dwóch nogach - co było nielada sukcesem przy jej sprawności fizycznej.

Przyszedł moment, w którym czwórka musiała się rodzielić. Doszli do tego, że łatwiej będzie im szukać potrzebnego składnika w parach. Figg pożegnała się więc z Gio i Cecily, a następnie weszła w las wraz z Erikiem.

- Mam nadzieję, że znajdziemy szybko to, czego szukamy. - Niby lubiła przebywać na świeżym powietrzu, jednak co za dużo, to niezdrowo. Odczuwała duży dyskomfort, kiedy była w nowym miejscu, traciła poczucie bezpieczeństwa, bała się, że może się zgubić, ale nie była tutaj sama, co trochę podnosiło jej morale.

Szła powolnym krokiem rozglądając się uważnie po okolicy.- Liczę na to, że nie spotkamy tutaj żadnych stworzeń, jakby co to mnie obronisz, prawda? - Miała duże szczęście, że również Erik został wyznaczony do tego zadania. Zdawała sobie sprawe, że na ziołach się raczej nie zna, jednak mógł być sporą pomocą w razie wystąpienia ewentualnego zagrożenia, chociaż starała się do siebie nie dopuszczać myśli, że może się jakieś pojawić, ale dobrze jest być przygotowanym na każdą ewentualność.

Norka patrzyła pod nogi, szkoda by było, aby zdeptała przypadkiem, to po co tutaj przybyli. Przez to też jej krok nie był zbyt szybki. Musieli jednak wejść głębiej, nie sądziła, że znajdą roślinę przy samym wejściu do lasu. - Szkoda tej kobiety... - miała na myśli Arabellę, która stała się celem popleczników Voldemorta.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
02.02.2023, 22:11  ✶  

Doprowadzenie się do porządku po teleportacji świstoklikiem nie zajęło czteroosobowej grupie jakoś wyjątkowo dużo czasu. Sprawdzili, czy zachowali wszystkie kończyny i czy przypadkiem nie zostawili żadnego bagażu w Dolinie Godryka, po czym rozdzielili się na dwa zespoły, co by efektywniej przeprowadzić poszukiwania tego całego zielska potrzebnego specjalistom do eliksirów z Zakonu Feniksa. Norze przypadła w udziale wycieczka w leśną głuszę z Erikiem, aczkolwiek mężczyzna wątpił, aby był to dla niej powód do narzekań.

— Nie chcesz skosztować nieco szkockich widoków? — mruknął żartobliwie, starając się przy tym imitować szkocki akcent, co tylko sprawiło, że brzmiał, jakby warczał na przyjaciółkę. Oblał się lekkim rumieńcem. Cóż, gdyby przyszło co do czego i musiał udawać rodowitego szkota, to raczej by mu to nie wyszło zbyt dobrze. Eh, a mógł siedzieć cicho i tylko przytaknąć bezgłośnie.

Zrównał tempo kroku z Norą, rozglądając się na boki, jednak w przeciwieństwie do blondynki nie zwracał dużej uwagi na roślinność. O ile poszukiwana przez nich roślinka nie błyszczała w słońcu i nie miała płatków w kolorze tęczy, to Longbottom mógłby ją równie dobrze pomylić z chwastami lub całą masą polnych kwiatów, które zaczynały kwitnąć podczas wiosny. Zamiast tego wypatrywał potencjalnych niebezpieczeństw lub kawałków lasu, które mogły się wydawać jakkolwiek podejrzane.

— Oczywiście, po tu jestem. Przynajmniej tak zakładam — Uśmiechnął się półgębkiem, obracając w ustach miętusa. Bądź co bądź, nie spodziewał się większych problemów podczas tej wyprawy. Zakładał wręcz, że wyprawa ta będzie przyjemnym spacerkiem, gdzie będzie musiał co najwyżej wdrapać się na jakieś drobne wzgórze, aby zebrać ziele zamiast Nory. — Chociaż prawdę mówiąc, nie wiem, co mogłoby nam tu grozić. Przynajmniej ze strony zwierząt, bo w końcu w okolicy jest wioska. Chociaż „Czyściduch” nie wywołuje u mnie żadnych konkretnych skojarzeń...

Czy powinien był przeprowadzić jakiś wywiad? Wprawdzie nieczęsto sięgał do atlasów czy przewodników, ale może tego też od niego oczekiwała Zeneida? Z drugiej strony, gdyby faktycznie było to wymagane, to raczej wspomniałaby w liście, że jest to część jego zakresu obowiązków. W sumie może okoliczna wioska nie była w ogóle ważna, gdyż po prostu znajdowała się blisko miejsca, w którym występował główny składnik potrzebnego antidotum? Pokręcił głową, odpychając na boczny tor wszelkie wątpliwości. Teraz i tak już nie zmieni stanu swojej wiedzy.

— Prawda. Zastanawiam się, co takiego jej się przytrafiło, że oberwała tak mocną klątwą. Efekt jakiegoś artefaktu, ingerencja człowieka — wyliczał kolejne możliwości, drapiąc się po głowie.

Doświadczył na własnej skórze, jak to jest nosić na sobie przynajmniej dwie klątwy i wiedział, że proces rekonwalescencji nie jest łatwy i przyjemny. A miał do czynienia, na Merlina, z klątwą kuchenną rzuconą przez niedoświadczoną osobę, toteż ryzyko nie było śmiertelne. Przynajmniej już nie. Arabella zaś faktycznie musiała potrzebować istnego cudu, skoro zaangażowano tak dużą liczbę członków Zakonu Feniksa. Erik westchnął ciężko.

— Masz w ogóle jakieś informacje na temat tej rośliny? — spytał, gdy weszli głębiej w leśną knieję. Nie znał się ani trochę na Zielarstwie, ale z poruszaniem się w terenie nie było z nim aż tak źle. Gdyby, powiedzmy, roślinka występowała blisko zbiorników wodnych, to mogliby się skupić na tym, aby zlokalizować takowy, chociażby w formie jakiegoś strumyka lub stawu. — Gdzie rośnie, w jakich warunkach, w jakich pobliżu roślin występuje?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
03.02.2023, 10:55  ✶  

Nie mogła trafić na lepszego towarzysza od Erika. Jak widać próbował ją zabawiać na różne sposoby, co tylko poprawiało jej humor. - Wiesz, zbliża się Beltane, jutro muszę stworzyć stoisko, trochę wypieków już przygotowałam, ale jeszcze nie skończyłam, a wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. - Miała nadzieję, że uda jej się wyrobić w czasie, oczywiście zdawała sobie sprawę, że Arabella była w tym przypadku priorytetem, nie mogła jednak zapomniać o innych obowiązkach. - Nikt by się nie zorientował, że nie jesteś prawdziwym Szkotem. - Zaśmiała się komentując jego próby udawania szkockiego akcentu. Wycieczka zapowiadała się całkiem przyjemnie, przynajmniej jak na razie. W lesie było cicho, można było usłyszeć jedynie drzewa, które szumiały przez wiatr i śpiew ptaków. Koiło to duszę.

- Strasznie się cieszę, że jesteś, wiesz Erik, jestem pewna, że nic mi nie grozi, kiedy mam obok szanowanego brygadzistę. - Mrugnęła do niego uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. - Wiesz, w lasach jak te, żyją różne stworzenia, mogłabym na jakieś przypadkiem nadepnąć, znając moje szczęście... - Oczywiście, że starała się, żeby do tego nie doszło, jednak panna Figg nie należała do osób, którym los sprzyjał. Mogło zdarzyć się różnie. - Wiesz, skoro nazwa tej wioski brzmi tak samo, jak ta roślina, śmiem twierdzić, że musi jej tu rosnąć sporo, nie wzięła się w końcu bez powodu. - Tak się przynajmniej wydawało panne Figg, zapamiętała również wygląd tego magicznego kwiatka, który sprawdzała jeszcze dokładnie przed opuszczeniem Nory, nie chciała wrócić nie z tym krzakiem, z którym powinna, mimo, że ufała swojej wiedzy, wolała się upewnić trzy razy, że dobrze pamięta.

- Nie mam pojęcia, na klątwach, jak sam wiesz znam się praktycznie wcale. Może oberwała zaklęciem? Tylko dlaczego własnie ona. Jakie informacje posiadała, że ktoś postanowił się jej pozbyć. Nie wygląda na specjalnie niebezpieczną, ale kto wie, co tam siedzi w łbach tych popaprańców. - W końcu Śmierciożercy zaczęli atakowac wszystkich, wystarczającym powodem było przecież nawet to, że zadawali się z mugolami, czy mugolakami. Sama Norka, była dość blisko z nimi związana, w końcu w wakacje odwiedzała rodzinę swojej kuzynki.

- Mój drogi, oczywiście, że mam informacje. Nie mogło być inaczej. Z tego, co wyczytałam lubi podmokłe środowisko, także najlepiej by było, jakbyśmy znaleźli jakiś strumyk, rzekę, lub jezioro. Powinno to być zaciemnione miejsce, więc myślę, że bardziej w głębi lasu. Te rośliny są dosyć wysokie i mają zółte kwiaty. - Wydawało jej się, że podzieliła się wszystkimi najstotniejszymi informacjami ze swoim przyjacielem. Zółty kolor powinien chyba zauważyć.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
03.02.2023, 16:52  ✶  

Uśmiechnął się pod nosem na uwagę przyjaciółki, skłaniając przed nią głowę w geście szacunku. Doceniał, że nie próbowała się z niego śmiać, chociaż wzmianka o stoisku na Beltane nieco go zmartwiło. Ciężko było przewidzieć, co faktycznie mogło się stać w trakcie obchodów, ale nie chciał też niepotrzebnie martwić kobiety. Zwłaszcza podczas misji. Poza tym na Beltane na pewno będzie cała masa pracowników Ministerstwa i sił Zakonu Feniksa. Gdyby coś poszło nie tak, na pewno się stamtąd wydostaną.

— Zapomniałaś dodać „czarującego i przystojnego — rzucił mimochodem, siląc się na nieco chłodny ton, jakby nie mógł uwierzyć, że panna Figg mogła zapomnieć o tak ważnym szczególe. — A tak poza tym, to dobra uwaga. Chociaż bardziej mnie martwi, że wioska może być znana z tego, że to jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie to zielsko może rosnąć i jest go po prostu bardzo mało. Zresztą... Nieważne. Okaże się, aż znajdziemy odpowiednie miejsce.

Machnął ręką, starając się odsunąć wątpliwości na bok. Bez względu na to, która interpretacja miała okazać się tą odpowiednią, nie mieli możliwości jej zmienić wedle własnych upodobań. Będą musieli operować na tym, co znajdą na miejscu. O ile znajdą cokolwiek. Nie. Musieli znaleźć ten kwiat. Nawet choćby wymagało to wybrania się do wioski i wypytywania okolicznych mieszkańców o to, czy przypadkiem nie mają go zasuszonego między kartami starej księgi.

— To jakaś badaczka, czy ktoś w tym rodzaju, tak? — mruknął pod nosem, starając się przywołać informacje z listu. — Może się czegoś dowiedziała i planowała to przekazać Albusowi, ale ktoś ją ubiegł i chciał przed tym powstrzymać. Ewentualnie mogła dla niego szpiegować w jakiejś placówce, czy coś w tym rodzaju. Ministerstwo zdaje się chwilami rozerwane pomiędzy zwolennikami Czarnego Pana a pozostaniem przy nieco bardziej... zrównoważonym stylu bycia. Kto wie, może środowiska naukowe borykają się z podobnym dylematem?

Manifest Lorda Voldemorta nie przeszedł bez echa w społeczeństwie czarodziejów i czarownic. Niektórzy otwarcie się sprzeciwili wobec głoszonych przez niego doktryn, a inni dostrzegli w nim sposób na „uratowanie” społeczności poprzez utrzymanie zasad głoszących czystość krwi. A to wywoływało całą masą mniejszych lub większych animozji i konfliktów. Ministerstwo Magii jako najważniejsza organizacja w kraju naturalnie musiała radzić sobie z tymi problemami, ale kto powiedział, że inne instytucje były od tego wolne? Na pewno w środowisku akademickim lub wśród badaczy były osoby, które mogły utożsamić się z ideami głoszonymi przez Czarnego Pana.

— Wygląda więc na to, że zmierzam w dobrym kierunku. — Skinął głową, przyswajając nowe wiadomości. Skoro Norze udało się dotrzeć tak szybko do tak konkretnych informacji, to Cecylia bądź Giovanni również raczej nie mieli z tym problemu. Czyżby tylko on stwierdził, że nie ma nawet sensu zaglądać do książek? — Dobrze, że chociaż jedno z nas się przygotowało do tej wyprawy w należyty sposób. Prawdę mówiąc, założyłem, że jestem tu w roli ochroniarza, żeby przypadkiem nic wam się nie stało, więc nawet nie przeczytałem nic o właściwościach tego kwiatka.

Spuścił wzrok na ziemię, jednak w jego głosie rozbrzmiewała duma, że Nora okazała się dużo bardziej przemyślna od niego w tym aspekcie. Zapewne wynikało to z tego, że przede wszystkim wiedziała, czego konkretnie szuka. Nazwa kwiatka, jako taka znajomość terenów Szkocji, a kobieta pewnie była w stanie dosyć szybko zlokalizować odpowiednie informacji w którejś z książek. A może odezwała się do kogoś z rodziny, kto był równie obyty ze sztuką warzenia eliksirów i pracy z różnymi składnikami? Cóż, lepsze takie wskazówki niż żadne, pomyślał Erik. I tak wiedział teraz o niebo więcej, niż zdradziła mu Zeneida przy ostatniej wymianie korespondencji.

— Rozumiem, że Accio raczej nie zadziała w tym wypadku? — spytał, rzucając zaciekawione spojrzenie blondynce. — Nie ma co liczyć, że wyrwie roślinę z korzeniami, a ta przyleci prosto do koszyka?

Oczywiście, że nie, ale wtedy byłoby o wiele za łatwo. Ba, Erik powiedziałby wręcz, że gdyby było to takie łatwe, to Dumbledore sam by tutaj wpadł w drodze do Strażnicy lub posłał tu kogoś, kto dopiero miał udowodnić swoją wartość i lojalność wobec Zakonu Feniksa. Wysłał jednak zamiast tego osoby sprawdzone i względnie doświadczone, które z organizacją miały już dosyć mocno zawiązane stosunki. Potrzebował ludzi, którym ufał, a to zapewne łączyło się ściśle z tym, że badaczka musiała wyzdrowieć.

W pewnym momencie ich drogi przez leśną gęstwinę ręka Erika automatycznie wystrzeliła w bok, co by powstrzymać Norę przed zapędzeniem się zbyt daleko. Zrobił dwa, trzy kroki do przodu. Mieli przed sobą dosyć stromą skarpę pokrytą różnego rodzaju roślinnością, która zdążyła zapuścić swe korzenie z braku ingerencji ze strony ludzi. Tu i ówdzie Erik dostrzegł bardzo okazałe egzemplarze pokrzyw, co sprawiło, że skrzywił się wyraźnie. Dobrze, że nie ubrali się na jak wakacyjny wypad, bo nie byłoby to najprzyjemniejsze przeżycie.

— Powiedz, że nie musimy tam schodzić. Na pewno jest jakaś lepsza miejscówka. — Wbił błagalny wzrok w Norę.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
03.02.2023, 17:34  ✶  

Norka nie byłaby w stanie wyśmiać Erika. Za bardzo go lubiła, żeby się z niego naśmiewać. Tak właściwie, to chyba nie byłaby w stanie wyśmiać kogokolwiek. To nie był ten typ człowieka, raczej na wszystko po prostu reagowała uśmiechem i poklepywała po plecach aprobując każdy głupi pomysł.

Przystanęła na moment, kiedy usłyszała jego kolejne słowa. - Faktycznie, jaka ze mnie gapa, jak mogłabym zapomnieć o najważniejszym, przepraszam, zaliczyłam jakieś zaćmienie umysłowe mój drogi. Obiecuję poprawę. - Uśmiechnęła się serdecznie do przyjaciela. Czasami miała tak dobre dni jak ten, kiedy mogłaby go komplementować godzinami, bo Erik miał tyle zalet, że ciężko było je ograniczyć czasowo. - Co to za pesymistyczne myślenie! Trochę optymizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, akurat na temat tej wsi nie czytałam specjalnie zbyt wiele, ale jestem przekonana, że znajdziemy ten krzak. Zresztą Ty i ja, razem, to musi się udać! - Widać było, że panna Figg nie bierze nawet innej wersji pod uwagę.

- Nie znam jej w sumie. Słyszałam, tak jak mówisz, że jakaś badaczka, ale czym konkretnie się zajmowała, co mogła wiedzieć? Nie mam pojęcia. Musiało to być coś istotnego, skoro ją tak potraktowali, miała sporo szczęścia, że jej nie zabili jak innych. - Powiedziała jeszcze do Erika. W sumie zastanawiała się kim była Arabella, czym się zajmowała i w jaki sposób mogła zaszkodzić Czarnemu Panu. - Mam wrażenie, że teraz wszędzie ludzie dzielą się na dwa obozy, pozostaje czekać, aż to eskaluje i nie będą w stanie ze sobą pracować. Wtedy to już chyba będzie oficjalna wojna? - Spojrzała na Longbottoma pytająco, jakby czekała na potwierdzenie, że to, co myśli ma jakiś sens. Erik jakoś tak zawsze wydawał się jej mądrzejszy niż ona sama. Ceniła sobie bardzo jego opinię. Bała się, że ten moment, kiedy konflikt zacznie być oficjalny zbliża się już wielkimi krokami. W końcu ataków było coraz więcej, póki co poplecznicy Voldemorta nosili maski, ale pod tymi maskami był osoby, które mogły gościć w ich życiu na co dzień. Tego się chyba najbardziej obawiała, że ktoś jej bliski, czy choćby znajomy okaże się jedną z takich osób. W końcu nie miała jak właściwie odciąć ich ze swojego życia, póki się nie ujawnili. Bała się, że się na kimś zawiedzie.

- Tak, chodźmy w głąb lasu. Jest tam ciemniej, wilgotniej, może gdzieś będą jakieś bagna, to powinno służyć rozwojowi tego ziela. - Norka uważała, że odpowiedzialność za rozpoznanie rośliny leży na jej barkach, bo to ona z ich dwójki miała jakiekolwiek kompetencje w tej dziedzinie. Nie zamierzała obarczać Erika szybkim nadrobieniem zielarstwa przed podróżą, to było zdecydowanie niepotrzebne. On się tutaj znalazł jako jej własny, prywatny ochroniarz i zapewne niejedna osoba jej tego zazdrościła. - Oczywiście mój drogi, uważam, że zdecydowanie lepiej, jeśli to ja zajmę się roślinami, jednak mam w tym doświadczenie od lat. - Uśmiechnęła się jeszcze do niego.

Powoli, coraz bardziej wchodzili w głąb lasu. Norka nasłuchiwała, czy przypadkiem gdzieś obok nie słychać szumu wody, mieliby wtedy miejsce, w którym prawdopodobnie mogli znaleźć zioło. - Niestety Accio w przypadku roślin nie działa, chociaż też nad tym ogromnie ubolewam. - Jakie życie byłoby wtedy proste, gdyby można było wykorzystywać zaklęcie własnie w ten sposób.

Rozglądała się uważnie wokół siebie, żeby przypadkiem nie przeoczyć żółtego kwiatka, jednak jak na razie nigdzie nie było go widać. Była jednak tak bardzo zapatrzona w to, co ma pod stopami, że przestała patrzeć dalej. Już miała zrobić krok, kiedy zobaczyła rękę Erika, która znalazła się tuż przed nią. Mało brakowało, a zjechałaby na dupie z wielkiej skarpy. - Merlinie, blisko było. - Rzekła do przyjaciela i odetchnęła głęboko. - Czasami jestem ślepa, dobrze, że mam Cię tu ze sobą. - Taki przyjaciel to prawdziwy skarb. - Spójrz tam niżej, wydaje mi się, że jest tam rzeka. - Pokazała ręką coś co znajdowało się na dole skarpy. - Wydaje mi się, że nas to nie ominie. - Skarpa była spora, jednak nie wyglądała na taką, która miałaby ich pokonać.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
06.02.2023, 15:08  ✶  

Uśmiechnął się krzywo. Czyżby nadszedł czas, że to Nora będzie go pouczać i wskazywać odpowiednią drogę, przejmując rolę mentora w tej relacji? Cóż, nie dało się zaprzeczyć, że operował słowem lepiej niż większość ludzi, jednak nie znaczyło to, że był kompletnie nieomylny. Czasami potrzebował wsparcia bliskich, chociaż nie przychodziło mu to łatwo. Do tej pory to on starał się zarażać innych swoim entuzjazmem i pozytywną wizją świata, ale może i on czasem potrzebował przysłowiowego kopa, aby się otrząsnąć z ciążących mu na barkach wątpliwości?

— Też jestem zaskoczony — przyznał ciszej z niemałą konsternacją. — Najwyraźniej ten okrutny, potworny świat zaczął w końcu odciskać swoje piętno na mojej delikatnej duszy. Zaprawdę mało godny koniec dla takiej ładnej twarzy jak moja. — Przeczesał teatralnie dłonią włosy, aby na koniec parsknąć śmiechem. — Aczkolwiek, doceniam Twój wkład w to, aby się nie poddawać. Nawet jeśli to, czego szukamy, nie zostało nam podane na srebrnej tacy.

To już chyba sprawa dla Dumbledore'a, pomyślał, nie bardzo wiedząc, co mógłby więcej dodać w kwestii Arabelli. Nie był zaznajomiony z jej badaniami, czy nawet publikacjami, a jedynym tropem, jakim mógłby podążyć w swoich rozważaniach, było jej nazwisko rodowe. A i to nie była żadna wskazówka, gdyż swoje zainteresowania mogła wynieść od innej gałęzi rodziny lub wykształcić swoje własne pasje, które badała w życiu zawodowym. Westchnął cicho. Cóż, skoro to było ważne dla Zakonu Feniksa, to powinno być ważne i dla nich. Nie było co dłużej dyskutować na ten temat, pewnie dowiedzą się więcej, kiedy kobieta wydobrzeje.

— Może. Nie wiem — mruknął, nie bardzo wiedząc, jak przekazać na głos swoją interpretację dotychczasowych działań Śmierciożerców. — Niby ich działania są agresywne i próbują zastraszyć społeczeństwo, ale ten manifest sprzed paru lat mi nie pasuje do zbrojnego przejęcia władzy. Mógłby spróbować uzyskać kontrolę oficjalną drogą, liczebność jego zwolenników wskazuje, że ma jakieś poparcie. Czemu tego nie zrobił? Zorientował, że brak mu wystarczającego poparcia? Sądzi, że lepiej zburzyć obecny porządek, zamiast próbować go zmienić?

Machnął ręką. Po prawdzie trudno mu było zrozumieć, czym tak naprawdę kierowała się ta grupa. Ich działania wydawały się irracjonalne, ale miał też świadomość, że przeciwnik nie odkrył raczej wszystkich kart. Wystarczyło, że wrócił myślami do ataku na Thomasa. Tam trafili na płotki; ludzi, którzy chcieli udowodnić, że są godni przystąpienia do Śmierciożerców. Nie różnili się niczym od zwykłych czarodziejów z ulicy, nie licząc tego, że dali upust swoim najgorszym instynktom. Czarny Pan zastraszał społeczeństwo, ale też podsycał w wielu jednostkach najbardziej prymitywne wartości, pozwalając, aby pławiły się w nienawiści do innych.

— Ciężko jest mi sobie wyobrazić pełnoprawną wojnę wśród czarodziejów — przyznał bez większego namysłu. — Otwartego konfliktu nie zamkniesz w granicach Pokątnej, Horyzontalnej czy Nokturnu. Siłą rzeczy musiałby się rozprzestrzenić, może na resztę miasta, może na resztę kraju. Tak czy siak, stanowiłoby to ogromne naruszenie ustaw dotyczących tajności. Nie, żeby Czarny Pan wyglądał na kogoś, kto jest jakoś specjalnie zainteresowany tym, co pomyślą mugole, ale nawet on musi brać pod uwagę interwencje innych krajów, czy organizacji międzynarodowych.

Agresywne przejęcie władzy nie uszłoby uwadze innych nacji, mediów na całym świecie, a przede wszystkim zwykłych ludzi. Wprawdzie można by było ograniczyć rozgłos pewnych informacji, odcinając Wielką Brytanię od Europy, ale Erik nie potrafił sobie wyobrazić, jak można by było to zrobić w efektywny sposób. Nawet jeśli nie doszłoby do zbrojnej interwencji pobliskich krajów, niewykluczone, że pojawiłaby się nieoficjalna pomoc. Wsparcie dla buntowników. Longbottom kontynuował drogę przez las, rozglądając się po pobliskich krzakach.

— Myślę, że to nie będzie nagła zmiana, a stopniowa. I zauważalna dla tych, którzy wiedzą, gdzie patrzeć. I tak jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji przez naszą... siatkę znajomości — spojrzał na Norę kwaśno. — Jeśli coś się będzie szykować, to dowiemy się o tym z wyprzedzeniem. Może krótkim, bo krótkim, ale jednak.

Poklepał kobietę po ramieniu, gdy uratował ją przed nagłym upadkiem w dół. Nieco się jednak zawiódł tym, że zejście po skarpie wydawało się według niej najlepszym planem, jaki mieli. Z drugiej strony, zależało im na czasie, więc może lepiej było się z nią nie kłócić?

— Mam nadzieję, że się nie połamie — mruknął z zadumą, uderzając butem o krawędź skarpy, sprawdzając, czy momentalnie się pod nim nie zawali. — Dobrze, że przynajmniej medycy czekają w pogotowiu. Może jakoś dokuśtykamy z powrotem do świstoklika, jeśli coś się stanie. Eh, Merlinie, daj mi siłę.

Schylił się i opuścił nogi w dół, starając się znaleźć jako takie oparcie, po czym zsunął się w dół, starając się ostrożnie stawiać krok za krokiem, co by nie stracić równowagi. Niestety, w pewnym momencie podłoże stało się nieco zbyt śliskie, co poskutkowało tym, że Longbottom poleciał na łeb na szyję do przodu, zbiegając w dół.

— Kurwakurwakurwakurwakurwakurwa! — zaczął mamrotać coraz głośniej i głośniej, tak, że pod koniec niemalże wołał, nabierając prędkości z każdym krokiem.

Nie chcąc ryzykować wpadnięcia w krzaki pełne pokrzyw, Erik postanowił skoczyć, co poskutkowało tym, że owszem, ominął przeszkodę, jednak po przetoczeniu się po podmokłym, żeby nie powiedzieć błotnistym podłożu, zatrzymał się na kolanach. Najważniejsze, że głowa była w jednym kawałku. Przeklinając siarczyście pod nosem, Longbottom podniósł się na nogi i przyjrzał się swoim spodniom, na których widział ciemnobrązowe, czarne i nawet zielone plamy od błota, ziemi czy piachu. Na jednym kolanie puścił mu nawet szew. Westchnął donośnie, po czym ruszył w stronę skarpy.

— Spróbuj zejść, a potem się zsunąć w dół — zarządził, spoglądając na Norę z dołu. — Złapię cię.

W najgorszym wypadku wylądujesz na mnie, pomyślał, jednak wolał nie zaprzątać tym kobiecie głowy.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
06.02.2023, 15:54  ✶  

Nora nie miała w zwyczaju bycia pesymistą. Wierzyła, że jeśli się dobrze nastawią, to wszystko pójdzie po ich myśli bez zbędnych komplikacji. Miała nadzieję, że to wystarczy. Już tak to bywa w każdej relacji, że ludzie wymieniają się swoimi funkcjami. Często to Erik był oparciem dla Nory, czasem jednak i ona przejmowała inicjatywę. Nie widziała w tym nic dziwnego. Może nie była aż tak świetnym mówcą, jednak nie brakowało jej empatii.

Figg przewróciła oczami słysząc kolejny komentarz swojego towarzysza. Nabijał się z niej, w tak poważnym czasie, kiedy zostali oddelegowani do jakże ważnej misji. - Dobra, dobra, nie ma się co mazać, tylko zaciśnij zęby i jakoś to będzie. - Wydawało się jej, że Longbottom trochę za daleko odpłynął, wolała go przywołać do porządku. Miała świadomość, że to ich zadanie nie było specjalnie ambitne, jednak tak czy siak musieli się na nim skupić, w końcu od tego, czy znajdą zioło zależało to, czy ta kobieta przeżyje.

- Może chcą zaburzyć porządek, pokazać, że to co jest się nie sprawdza, atakować jak najwięcej osób, żeby pokazać, że nikt nie może się spodziewać, kiedy przyjdzie na niego pora. Tak naprawdę to nie wiem. Oni są niestabilni, to fanatycy, którzy zachowują się nieracjonalnie. - Sama Figg nie potrafiła inaczej wyjaśnić postępowań Śmierciożerców. Nie miała zielonego pojęcia, czym się kierują w swoich działaniach. Nie umiała znaleźć w tym powiązań, miała wrażenie, że działają pod wpływem chwili i że te decyzje podejmowane są spontanicznie.

- Niby póki co nie działają jawnie, ale te ataki są coraz częstsze. Wydaje mi się, że coraz mniej się ukrywają, chcą zaznaczyć swoją obecność. - W końcu coraz częściej docierały do niej informacje o kolejnych atakach, może faktycznie wojna nie była wypowiedziana oficjalnie, jednak nie dało się zauważyć, że zaczęła się już toczyć. Może faktycznie było to wygodniejsze, w końcu nikt spoza kraju się tym nie interesował. Nie sądziła też, żeby Voldemort się przejął zainteresowaniem, zapewne odwróciłby to na swoją korzyść.

- Niby masz rację, ale mimo wszystko Erik oni są nieobliczalni, skąd wiemy, że któregoś poranka się nie obudzą i nie stwierdzą, że to za mało i zaczną wychodzić na ulice? - Bała się, że rzeczywiście mogłoby się wydarzyć coś podobnego, ale to chyba nie był odpowiedni czas na takie dywagacje. Musieli się skupić na tym, żeby pomóc Arabelli.

Mogliby nadrobić trasę, pójść na około, poszukać innej drogi, ale kiedy tylko wzgórze dzieliło ich od miejsca w którym mogły pojawić się rośliny, których szukali wydawało się to być zbędne. W końcu, co złego może im się przytrafić? Ewentualnie zjadą z tego wzgórza na czterech literach i trochę ubrudzą się w błocie - nie było to specjalnie niebezpieczne. Wydawało jej się więc, że wybór jest prosty. Będą musieli zejść z tej górki. Ostrożnie oczywiście, jednak bez sensu byłaby zmiana trasy. - Jakby coś, to zaniosę Cię na plecach, wiesz, że lepszego wsparcia mieć nie mogłeś. - Wolałaby zdecydowanie, gdyby to jej się coś przytrafiło, w końcu Erik nie miałby problemu z transportem jej do świstoklika, w jego przypadku sprawa się nieco komplikowała. Był z niego w końcu chłop jak dąb, jednak wolała nie rozważać jak miałaby go przenieść, szczególnie, że jeszcze nic mu się nie stało. Najwyżej będą się tym martwić później. Otworzyła szeroko usta, kiedy usłyszała kurwy które wypowiadał Erik. Tego to się nie spodziewała. Zawsze taki grzeczny i ułożony... - Nie wiedziałam, że znasz takie słowa...- Musiała to skomentować, bo była naprawdę zaskoczona.

Spojrzała na koszyk w swojej ręce, później na skarpę, wzięła głęboki oddech. Musiała to zrobić na spokojnie. Na pewno jej niski wzrost w tym przypadku był zaletą - daleko nie upadnie. - Idę, przygotuj się.- Przymknęła oczy i zrobiła pierwszy krok. Musiała działać szybko, bo skarpa była dosyć stroma, zbiegła więc z tej górki, omijając przeszkody, w dłoni nadal mocno trzymała koszyk. - UWAŻAAAAAAAAAJ - Krzyknęła głośno, bo kiedy tak biegła przed siebie dostrzegła Erika, który pojawił się na jej trasie, a nie miała specjalnie możliwości aby wyhamować, chyba będzie się musiała na nim zatrzymać...

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
06.02.2023, 20:30  ✶  

— To prawda, ich zachowania nie są zbytnio racjonalna. Tak samo, jak kolejność ich działań — skomentował, pozwalając sobie na odkrycie przed Norą swoich spostrzeżeń. — W tej chwili wygląda to tak, że dosłownie wskazali na siebie placem i powiedzieli „to my jesteśmy ekstremistami, to nam zależy na czystości krwi, to my chcemy wybić pół populacji”, po czym zaczęli to robić. Nie kryją się z tym, a zamiast tego przeszli od razu do agresywnego ataku. Nie kryją się z tym, ale niekoniecznie atakują rząd, atakują tych, których nienawidzą.

Może o to właśnie chodziło? Postawienie obecnego rządu w nieciekawej sytuacji, tak samo, jak wtedy gdy wybuchały zamieszki na Marszach Praw Charłaków. Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów starał się zapobiec rozlewowi krwi, ale i tak do niego doszło. Pozwolono na eskalację ze strony społeczeństwa; zarówno ze strony Charłaków, jak i ich przeciwników. Rząd natomiast nie kwapił się jakoś zbytnio do tego, aby zmienić status quo i na swój sposób pozostał bierny wobec zdarzeń rozgrywających się na ulicach. Dwie kompletnie różne od siebie strony, ale gdy przyłączy się do jednej z nich, druga automatycznie cię znienawidzi.

Czy w kwestii Lorda Voldemorta ludzie u władzy borykali się z podobnym dylematem? Strach przed utratą rodowego dziedzictwa, niechęć przed oddaniem statusu i ciepłej posadki, chęć zabezpieczenia przyszłości najbliższych. Sprawa Charłaków została w dużej mierze zepchnięta na dalszy plan, czy kwestię Śmierciożerców czekało to samo? Napady staną się codziennością, aż przeciwnicy Czarnego Pana zostaną uciszeni, porwani, usunięci lub po prostu uciekną jak najdalej w obawie o własne życie? Tutaj już pojawiało się okno możliwości na przejęcie władzy, przy kompletnym zastraszeniu społeczeństwa.

— Na to liczę. Ewentualnie zaakceptuję budowę szałasu, w którym będziesz mnie doprowadzała do porządku przez najbliższe kilka dni bądź tygodni, dopóki nie będę w stanie się sam wydostać z tego lasu — Wyszczerzył się do Nory, klepiąc ją lekko po ramieniu. — Żartuję. Będzie dobrze. Przecież to tylko mała skarpa. Dzieciaki w Dolinie Godryka sobie z takimi radzą podczas wycieczek do lasu, więc co to dla mnie.

Otóż dla Erika okazała się to być spora przeszkoda, co udowodnił, wydając z siebie wiązankę złożoną z jednego, powtarzanego raz za razem przekleństwa. Gdyby nie to, że aktualnie walczył o życie, starając się wylądować w bezpiecznym miejscu, to może sam by się nawet zdziwił. Zamiast tego, kiedy doprowadził się już do porządku i dane mu było usłyszeć uwagę Nory, wzniósł tylko oczy ku górze, wlepiając w nią spojrzenie zielonych tęczówek.

— To wszystko przez te książki Brenny, wiesz? Te mugolskie, co ciągle znosi do domu — zaczął, ewidentnie próbując się wybronić, chociaż linia obrony zdecydowanie nie była najlepsza. — Poza tym, ja tak rzadko... Zazwyczaj jestem bardzo grzeczny. Możesz to uznać za swego rodzaju przywilej, wiesz? — Uśmiechnął się krzywo. — Nasza znajomość weszła na jeszcze wyższy poziom.

W pierwszym odruchu Longbottom chciał się usunąć w ostatnim momencie z drogi, co zapewne poskutkowałoby tym, że Nora wylądowałaby prosto w błocie lub wpakowała się w pobliskie zarośla pełne pokrzyw i innych, zapewne równie morderczych, roślin i chwastów. Zaparł się więc w miejscu i chwycił mocno Norę. Nie do końca udało mu się ją zatrzymać, gdyż pęd dziewczyny pociągnął ich jeszcze z dobry metr, ale udało mu się powstrzymać ją przed upadkiem. Zabolało go za to nieco ramię, co sprawiło, że syknął cicho.

— Mam nadzieję, że Gio i Cecylia też mają takie ekscesy — skomentował z kapką sarkazmu, puszczając blondynkę i klepiąc ją lekko po czubku głowy. — To nie byłoby sprawiedliwe, gdyby nam przypadły największe atrakcje. — Przeszedł parę kroków do przodu. — To mówiłaś, że gdzie widziałaś ten strumyk?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
06.02.2023, 22:18  ✶  

- Niby się nie kryją, ale się kryją Erik. Po co im maski? Chowają się po kątach, nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje czyny, to zwykli tchórze. - Nie uważała, że mogłaby ich inaczej nazwać. Dlaczego nie robili tego oficjalnie? Bali się linczu ze strony społeczeństwa. - Niby tacy zapatrzeni w te swoje ideały, jednak nie do końca oficjalnie to demonstrują, są niczym szczury, które chowają się po kanałach. - Miała nadzieję, że uda się im ich wszystkich wyłapać i doprowadzić do odpowiedzialności za to, co robili innym czarodziejom. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, jednak dobro musiało zwyciężyć, jak zawsze. Tej myśli się trzymała przede wszystkim.

Figg nie była specjalnie lotna jeśli chodzi o politykę. Starała się jednak jakoś przetworzyć to wszystko na prostsze elementy, żeby to zrozumieć, jednak nie szło jej to wcale tak łatwo. Zdawała sobie sprawę, że chcą wprowadzić zamieszanie, zamęt, szczuć ludzi, aby działali przeciwko sobie. W końcu wszyscy zaczęli być nieufni, nie podchodzili jak kiedyś z otwartością do innych, każdy starał się być ostrożny, żeby nikt z jego bliskich nie został kolejną ofiarą. W powietrzu czuć było napięcie, zresztą zauważyła to nawet w klubokawiarni.

Czasem zastanawiała się dlaczego rząd oficjalnie nic nie robił. Dlaczego ludzie sami zaczęli się jednoczyć i szukać rozwiązania, czy ministerstwo nie powinno jako pierwsze zareagować? Wydawało się, że udają, że nic się nie dzieje, jakby mieli zamknięte oczy i nie chcieli widzieć tego całego zamieszania.

- Wybrałeś bardzo nieodpowiedni moment na szałasowanie w lesie, wiesz Beltane, dużo pracy i w ogóle, aleee gdzieś w czerwcu, czy coś, mogę Ci zaoferować swoje usługi. - Uśmiechnęła się do przyjaciela pogodnie. - Zaszyjemy się daleko w lesie, z dala od wszystkich problemów, to nie brzmi wcale tak źle. - Szkoda tylko, że ucieczka wcale nie była rozwiązaniem, ale dobrze było pomarzyć. - Oczywiście, że dasz radę Ericzku, jesteś najlepszy w końcu, nie znam drugiego takiego brygadzisty jak Ty... - Musiała go jakoś zachęcić do działania. Komplementy chyba wydawały jej się w tym momencie najodpowiedniejszą drogą, tak połechce jego ego, że przestanie się wahać.

- Zawsze uważałam, że to ona ma na Ciebie zły wpływ...- Skomentowała jeszcze uwagę na temat książek swojej przyjaciółki. - Przywilej mówisz? - Przyglądała mu się uważnie ze szczytu skarpy, na której stała. - Nie podchodziłam do tego w ten sposób, może to też racja, chociaż myślałam, że z mojej strony znajomość z Tobą jest już na najwyższym poziomie, jak widać zawsze może się to zmienić. - Figg uważała Erika za swojego najbliższego przyjaciela. Sama właściwie nie miała pojęcia, kiedy do tego doszło i dlaczego, w końcu był od niej starszy o cztery lata, jednak nigdy nie traktował jej lekceważąco. Bardzo to w nim ceniła, był jej ostoją w najtrudniejszych życiowych sytuacjach.

Norka miała szczęście. Longbottom był od niej dużo większy, nie miał więc problemu z tym, aby złapać ją w locie. Musiała bardzo szybko biec, zważając na to, że taki wielki chłop jak dąb, pomimo tego, że się zaparł przesunął się jeszcze z nią po ziemi. Na całe szczęście nie zaliczyli kąpieli w błocie - czyżby był to ich pierwszy sukces podczas tej wyprawy? - Dziękuję Erik, nie pozwoliłeś damie brodzić zadkiem w błocie, boli? - Zapytała jeszcze kiedy usłyszała syknięcie. Wolałaby go tu nie uszkodzić, jeszcze później nikt by nie chciał z nią współpracować.

- Oby mieli, trochę bym się wkurzyła, gdyby im to szło zbyt gładko... - Dlaczego tylko oni mieli sobie radzić z komplikacjami? - Za mną, musimy się ruszyć tam do przodu. - Pokazała dłonią dwa drzewa, które rosły jakieś pięćset metrów przed nimi. - Widziałam między nimi strumyk, no i zobacz jak się tam gęsto robi, nie ma słońca, a to brzmi jak opis miejsca, którego szukamy. - Miała nadzieję, że zaraz znajdą roślinę i będą mogli wrócić do swoich normalnych obowiązków.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
07.02.2023, 16:41  ✶  

Uśmiechnął się pod nosem. Musiał przyznać, że wypad do lasu brzmiał całkiem nieźle, zwłaszcza że nadchodziło lato, więc okazji do wybrania się na urlop będzie coraz więcej.

— W takim razie dobrze, że miałem dobrą przeciwwagę w formie Twojej skromnej osoby? — Uśmiechnął się, gestykulując żywo. — Poza tym, daj spokój. Mam uwierzyć, że Ty w ogóle nie przeklinasz? Na pewno ci się zdarza, na przykład w pracy na zapleczu. — Zlustrował ją dobitnym wzrokiem. Nie da się oszukać. Nie był aż taki łatwy. — Pamiętaj, zawsze możemy się wspiąć jeszcze wyżej. Jeszcze trochę, a to ja z Tobą pójdę na przymiarki sukni ślubnej w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Machnął niezobowiązująco dłonią, uśmiechając się minimalnie, jakby nic strasznego się nie stało. Nie był to jakiś wielki uraz, po prostu nie spodziewał się, że przyjaciółka tak szybko zbiegnie z góry, więc aż tak się nie przygotowywał do jej złapania. Za parę minut mu przejdzie, nie było potrzeby się głowić nad tym, czy można było się jakoś prędko pozbyć dyskomfortu. Mieli teraz zresztą większe problemy na głowie.

— A więc jesteśmy na dobrym tropie — skomentował, starając się otrzepać spodnie z poprzyczepianych do nich grudek ziemi. To jednak tylko sprawiło, że zwiększył brudne plamy, więc postanowił machnąć na to ręką. Doprowadzi się do porządku, gdy już wróci do domu.

Chcąc jak najlepiej wywiązać ze swojej roli strażnika, postanowił ruszyć do przodu jako pierwszy, aby w razie potrzeby utorować drogę Norze. Starał się iść ostrożnie, patrzył co chwilę pod nogi, co by nie poślizgnąć się na błocie lub przypadkiem nie rozdeptać kwiatka, po który akurat przyszli. Byłoby to wybitnie mało satysfakcjonujące zakończenie tej historii, pomyślał z przekąsem, poruszając się nieco wolnym tempem w stronę drzew wskazanych wcześniej przez blondynkę.

Dalsza trasa nie okazała się tak samo problematyczna, jak zejście po skarpie. Wprawdzie ryzyko poślizgnięcia się i nabicia sobie paru siniaków była spora, jednak tempo podróży narzucone przez Longbottoma sprawiało, że niebezpieczeństwo zostało znacznie obniżone. Im głębiej się zagłębiali, tym mniej słońca przebijało się przez rozłożyste korony drzew, a typowe odgłosy lasu zostały ubogacone przez tak upragniony przez tę dwójkę dźwięk; szum rwącego strumyka. Erik przyspieszył kroku, a niedługo znaleźli się u celu.

— Cóż, tutaj chyba moja rola się kończy — skomentował kwaśno, rozglądając się po brzegu. — Trochę tu tego sporo. Mam nadzieję, że uda Ci się wydedukować, który to jest.

Odsunął się na bok, prezentując Norze okolice strumienia, które były stosunkowo bogate w roślinność. Niektóre krzaki sięgały niemalże samej wody, tu i ówdzie można było dostrzec mech, którym obrosły większe kamienie, a trawa skrywała różnej maści rośliny, których Longbottom nie potrafił jednak zbyt dobrze sklasyfikować.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3934), Nora Figg (3232)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa