• Londyn
  • Świstoklik
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Strażnica
    • Kromlech
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
  • Ekipa
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów

[4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#1
02-16-2023, 10:56 PM  

— 4 kwietnia 1972 —
Ministerstwo Magii, Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów
Perseus Black & Cynthia Flint


— Dzień dobry, Cynthio — łagodny baryton odbił się od bieli kafelkowych ścian prosektorium, zwracając uwagę na smukłą sylwetkę odzianego w czerń jegomościa, który zjawił się w progu wsparty na mahoniu laski. Twarz mężczyzny była bledsza niż zwykle, policzki bardziej zapadnięte, zaś błękitne cienie pod oczami czyniły jego obraz jeszcze bardziej wynędzniałym. Mimo wszystko wysilił się na uśmiech, rachityczne uniesienie kącików spierzchniętych ust, a onyks tęczówek świdrował stojącą przed nim kobietę z charakterystyczną dla siebie intensywnością. Nie utracił dawnej czujności, podobnej do ostrożności dzikiego lisa, lecz wyglądało na to, że drzemiące w nim zwierzę jest ranne i opada z sił. — Czy zastałem Williama?
Przeczesał ciemne włosy palcami, strząsając z nich chłodne krople kwietniowego deszczu, który złapał go w drodze do Ministerstwa. Dłoń zamarła w połowie ruchu, gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie znajduje się na niej obrączka; ledwo zdążył się przyzwyczaić do złocistego więzienia okalającego jego serdeczny palec, a już musiał go zdjąć. Tak jest lepiej, powtarzał sobie w myślach, odkąd dwa dni wcześniej drzwi wspólnego mieszkania zatrzasnęły się za (byłą już) żoną. Dwa dni! Zaledwie tyle wystarczyło, by upewnić się, że nie chce spędzić reszty życia z tą kobietą.
— Miałem do załatwienia kilka spraw w okolicy i doszedłem do wniosku, że mogę... Że chciałem... — urwał, gdy zrozumiał, że po raz kolejny wpadł w spiralę tłumaczenia się przed ludźmi, których zapewne nawet nie interesowało, co Perseus miał do powiedzenia. — Chciałem oddać książkę, którą mi pożyczył.
Jakby na potwierdzenie swych słów, wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza średniej grubości wolumin poświęcony budowie ludzkiego mózgu i ostrożnie - jak czarnoksiężnik, który poddaje się Brygadzie Uderzeniowej - położył go na najbliższym blacie i delikatnie pchnął w stronę Cynthii.
— Nie będę przeszkadzać w pracy — lecz chciał przeszkadzać jej w pracy. Wprawdzie panna Flint nie była mu szczególnie bliska; wiedział o niej tylko tyle, że jest czystokrwistą czarownicą młodszą od niego o kilka lat, nie miała męża oraz że najprawdopodobniej data rozpoczęcia przez nią pracy w Biurze Koronera zbiegła się z jego powrotem do Francji. Niewiele, ale stanowiło jakiś punkt zaczepienia.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Czarodziej
It's not my words that you should fear, but my silence. My words speak straight to the core but my absence will leave you speechless.
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#2
02-17-2023, 01:10 AM  
Pracowała nad Panią Morgan, zszywając odpowiednio jej klatkę piersiową po badaniach na narządach wewnętrznych — o dziwo jej serce było odrobinę zbyt małe, a lewa komora zdawała się mieć uszkodzoną aortę, która nie była jednak przyczyną zgonu. Jasnowłosa pochylała się nad trupem w milczeniu, skupiona na tym, aby jak najlepiej i najmniej widocznie przywrócić ją do pierwotnego stanu, aby później rodzina mogła ją przygotować do pochówku, o ile oczywiście Ministerstwo uzna ich raport za stosowny. Odłożyła narzędzie, zsuwając z rąk rękawiczki i kierując się do zlewu, gdy ciszę przerwał łagodny głos o znajomym brzmieniu. Wyprostowała się i odwróciła twarz w stronę jegomościa, lustrując go spojrzeniem najpierw z nutą zaskoczenia, a później jedynie wypuszczając bezgłośnie powietrze spomiędzy warg, przywdziała odpowiednią maskę i uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi.
- Dzień dobry, Perseusie. - zaczęła równie łagodnie, odszukując jego ciemnych oczu tak, aby stalowy błękit jej własnych wyszedł mu naprzeciw. Lubiła rozmawiać twarzą w twarz, jeśli już jakaś konwersacja zostawała podjęta, chociaż los chciał, że Cyna nie była mistrzynią tak popularnych w Londynie pogawędek. - Obawiam się, że wyszedł. Niewiele się spóźniłeś, raptem piętnaście minut. Czy mogę w czymś pomóc?
Zapytała uprzejmie i jeszcze kilka sekund utrzymywała kontakt wzrokowy, zanim dotarła do wcześniej wyznaczonego sobie celu, jakim był zlew. Umyła dłonie, przetarła o ciemny ręcznik i znów odwróciła się w jego stronę, poświęcając mu uwagę. Ona absolutnie na jego dłoń uwagi nie zwróciła, bo nie w głowie były jej romanse i przeżycia natury intymnej. Pozostawała raczej kobietą nieufną, oddaną swojej pracy, która nie potrzebowała w życiu sensacji dodatkowych, już te fundowane przez Castiela były wystarczające. Ojciec też odpuścił temat jej zamążpójścia, skupiając się w ostatnich miesiącach bardziej na jej bliźniaku. Stanęła naprzeciw niego w rozpiętym fartuchu, spod którego wystawała biała koszula z perłowymi guzikami i spódnica. Cynthia zawsze była pedantyczna, miała absolutną obsesję na temat własnej prezencji. Była też bezczelna i zdystansowana na tyle, aby czasem z aparycji robić użytek. Może nie zniżała się do poziomu pięcia się po szczeblach kariery poprzez odwiedzanie poszczególnych łóżek, ale umiała złapać rękoma to, czego aktualnie chciała. Słuchała go, obserwowała i śledziła jego poczynania ze spokojem i elegancja, nie chcąc mu przerywać.
- Rozumiem. Jeśli masz ochotę, możesz na niego zaczekać. - zaczęła, wskazując dłonią na jeden z foteli, który stał nieopodal stojącego w rogu biurka, a następnie zerknęła pod biały rękaw fartucha, wprost na tarczę zegarka. - Powinien wrócić niebawem, może trzydzieści minut?
Wiedziała, że jej współpracownik go lubił i warto było czasem poświęcić odrobinę czasu na uzyskanie tych maleńkich plusów, które mogłyby pozytywnie wpłynąć na rozwój jej kariery. Wyprostowała rękę, ruchem dłoni zgarniając kosmyk włosów za ucho, bo uciekł z ciasno spiętego koka. Zsunęła z ramion fartuch, odwieszając go na haczyku i sama zajęła miejsce za biurkiem, podnosząc z niego różdżkę. Machnęła w stronę nieboszczki, a czarny worek utrzymujący właściwą temperaturę zakrył trupa. Podniosła na niego spojrzenie spod oszukanych, czarnych rzęs. - Masz ochotę na kawę lub herbatę?
A następnie otworzyła szufladę, wyjmując teczkę z odpowiednim nazwiskiem, aby dopisać swoje spostrzeżenia na temat serca oraz jego wagę do raportu. Miała podzielność uwagi, niezapowiedziany gość nie musiał wcale stanowić przeszkody w pracy. Cynthia była z natury chłodną kobietą o naturalnym, pozbawionym uśmiechu wyrazie twarzy i zaraz on do niej wracał, gdy tylko przestawała się starać.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#3
03-11-2023, 04:53 PM  
Zazwyczaj nie bał się trupów. Widok kobiety na stole sekcyjnym sprawił jednak, że z torfowiska pamięci niezgrabnie wygrzebywały się wspomnienia; ociekające obmierzłością brudu reminiscencje, zepchnięte niegdyś na dno otchłani plugastw, jakich kiedykolwiek dopuścił się Perseus, teraz wypływały na powierzchnię, mącąc na nowo kruchą taflę ledwo odzyskanego spokoju. Przed oczami zamajaczył znów list, który ojciec otrzymał od dawnego kochanka; pragnął móc szczerze zaprotestować parszywości akapitów, lecz nie mógł - prawda jątrzyła się z otwartej rany, napełniając go poczuciem bezsilności. Zaraz potem inna retrospekcja zasnuła jego wizę - nieruchome ciało kochanka leżące na podłodze jego paryskiego mieszkania, sine wargi mężczyzny, który jeszcze kilka chwil wcześniej rozpaczliwie walczył o życie.
Z jakiegoś powodu w zapadniętych policzkach i bezwładnych dłoniach zmarłej ujrzał tamtego człowieka, a wtedy żołądek boleśnie się skurczył, oddech gwałtownie przyśpieszył, zaś nogi ugięły się bezwładnie pod ciężarem przerażonego Perseusa. W poszukiwaniu dodatkowego oparcia zacisnął dłoń na pobliskim blacie tak mocno, aż zbladły mu knykcie.
Słowa Cynthii docierały do niego z pewnym opóźnieniem, jakby zwracała się do niego w obcym języku, a on potrzebował chwili, aby przeprocesować ich znaczenie.
— Ach tak... — mruknął, z całych sił powstrzymując się przed odruchowym pytaniem dokąd udał się William. Nie miało to wszakże znaczenia, czy kuzyn właśnie jadł obiad, przekazywał komuś ważne dokumenty, szpiegował dla Czarnego Pana, czy spędzał czas w ramionach swej kochanki (którą niewątpliwie była nauka, ponieważ obawiał się, że Eden zabiłaby wywłokę, która ośmieliłaby się położyć ręce na jej mężu).
Chciał odejść, lecz nie potrafił, zupełnie tak, jakby całkowicie stracił władzę w obu nogach; choć wciąż stał (z małą pomocą blatu), to nie potrafił nimi poruszyć. Nie spodziewał się, że nagła fala wspomnień obedrze go z inicjatywy.
— Dziękuję, z wielką chęcią, ale... — urwał, przenosząc niespokojne spojrzenie na denatkę ukrytą pod czarnym workiem. Czy po swojej śmierci również trafi na ten stół? Czy otworzą jego klatkę piersiową, aby poznać przyczynę zgonu? Jak zareagują, gdyby okazało się, że jego serce - podobnie jak krew Blacków - jest czarniejsze niż najciemniejsza noc? Och, cóż za niemądre myśli o śmierci nachodziły go ostatnio; być może nie był już młodzieńcem, lecz zdecydowanie był zbyt młody, by składać go do grobu. — ...nie tutaj. Nieopodal jest przytulna kawiarnia. Czy zechciałabyś mi towarzyszyć? Jeśli nie musisz oczywiście robić niczego niczego ważnego.
Gwar, tłok i obecność żywych ludzi - tak, to z pewnością dobrze zrobi jego kołatającemu sercu.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Czarodziej
It's not my words that you should fear, but my silence. My words speak straight to the core but my absence will leave you speechless.
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#4
03-17-2023, 12:05 AM  
Ludzie różnie reagowali na śmierć. Większość paniką i zgorszeniem, nie mogąc poradzić sobie z myślą o tym, że oni również znajdą się w worku prędzej czy później, w prosektorium Ministerstwa lub zwykłej kostnicy domu pogrzebowego. Niewielki procent był śmiercią zafascynowany, obsesyjnie wręcz spoglądając na blade lico i sine usta, podniecając się chłodem oraz rozkładem bijącym od nieboszczyka. Byli też ludzie po przejściach, tacy, którzy mieli pożerające ich od środka demony związane ze zwłokami lub stratą. Przyglądając się twarzy Perseusa, Cynthia nawet nie próbowała zgadywać, który z tych powodów wywołał bladość na jego licach i co wywołało ten niepokój w spojrzeniu, który nijak do jego osoby pasował. Mimowolnie i ona zerknęła w stronę trupa, a jednak nie umiała już wykrzesać z siebie absolutnie niczego, co można by nazwać emocją. Nie chciała go skrępować, gdy opierał się blat i utrzymywał równowagę, tocząc wewnętrzny pojedynek z pamięcią lub ze strachem, więc spoglądając wszędzie, byle nie na niego.
- Przykro mi. - odpowiedziała jedynie krótko, nie ciągnąc go za język. Uwolnione z fartucha ciało przeciągnęło się dyskretnie. Lycoris będzie zadowolona, uwinęła się z organem szybciej, niż zakładała. Zerkając na mężczyznę podczas mycia rąk, wciąż widziała atak paniki. Westchnęła bezgłośnie nieco zaskoczona, bo przecież nie raz odwiedzał tutaj swojego kuzyna. Nie widział nigdy sekcji, trupa na stole? Zajęła miejsce za biurkiem, proponując mu rzecz jasną herbatę lub kawę, chociaż jego twarz sugerowała, że może lepszym wyborem byłaby szklaneczką whisky, która tkwiła bezpiecznie w jednej z szuflad biurka. Kobieta skrobała szybko piórem, uzupełniając raport i dopiero gdy zaczął mówić, podniosła na niego ponownie spojrzenie. Zaproszenia się zupełnie nie spodziewała, bo umówmy się, Cyna nie była kobietą specjalnie towarzyską czy popularną, uczestniczyła w wydarzeniach tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne i uważała śmietankę czystokrwistych Czarodziejów w większości za zadufane w sobie bałwany. Jej palce przemknęły po pergaminie, wzrok na ułamek sekundy uciekł na tarczę zegarka, która wystawała spod rękawa. - Myślę, że mogę zacząć przerwę kilka minut wcześniej. Oczywiście.
Odłożyła teczkę, wsuwając ją do szuflady starannie, aby dopasowała się do poprzednich. Równo odłożyła pióro, wsunęła po sobie krzesło. Pedantyzm był naprawdę okropną cechą, której nie dało się ot tak wyciszyć. Zarzuciła płaszcz na ramiona — miał jasnoszary kolor, zapinany był na dwa rzędy guzików i przewiązywany w pasie. Płynnym ruchem zsunęła z włosów frotkę, pozwalając długim pasmom rozsypać się po plecach i ramionach. Złapała za torebkę i spojrzała na niego, pozwalając sobie na krótki uśmiech, lustrując jego twarz wzrokiem. Wciąż był blady, wyjście z prosektorium było dobrym pomysłem, bo w innym wypadku mógłby tu zemdleć. Oczywiście znała się na uzdrawianiu czy cuceniu, ale czy chciałby się obudzić na jednym z tych stołów? Wątpiła. - Masz na myśli tą w Ministerstwie, czy tą na zewnątrz, zaraz za rogiem? Mają tam doskonały wybór.
Zapytała jeszcze, gdy kierowali się do podwójnych drzwi prowadzących na korytarz.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Tryb normalny
Tryb drzewa