- Super, ja bardzo chętnie. W ciągu dnia też mogę jeśli będziesz chciała ale to tylko w szczelnie zasłoniętych pomieszczeniach. Leżę w ofensywie, serio. Nie mam dobrego wyczucia do ataku. - przyznał się bez najmniejszego problemu do deficytu ułamka agresji w czarach atakujących. Bardzo spodobał mu się pomysł Heather i nie mógł się doczekać aż przejdą do treningu. W końcu będzie miał co robić w ciągu dnia! Nie będzie musiał odbijać się od ścian z nudów tylko zacznie robić coś produktywnego.
- Oja, jeśli będziesz mogła to będę dozgonnie wdzięczny... - i nagle wybuchnął śmiechem. - Może nie dozgonnie ale ogólnie, wiesz, bardzo wdzięczny. I śmiało, powiedz mu co mi się stało. Już widzę jego minę jak będzie chciał wiedzieć wszystko. - ze skrajnego zdenerwowania i zagubienia gładko przeszedł w wesołość. Ulga była niewyobrażalna. Każdy jego gest i zmiana mimiki pokazywała jak się cieszy, że Charlie zaginął w sposób kontrolowany i jest przede wszystkim bezpieczny.
- Fakt, teraz nie masz szans na nudę. Dostarczyłem wam śledztwa. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Brenna potraktowała mnie poważnie. Byłem pewien, że mnie wywalą z departamentu kiedy powiem, że jestem wampirem. - usiadł przodem do Heather, opierając kolano o deski ławki, a łokieć położył na drewnianym oparciu. Teraz czuł się naprawdę sobą i zyskiwał pewność, że poza organizmem i innym stylem życia nie zmienił się jakoś drastycznie. Usposobienie wciąż miał takie samo jak zawsze.
- Jak będziesz chciała towarzystwa do latania to dawaj znać. Czasem tęskni się za pozycją Ścigającego... - zadeklarował swój czas, którym chętnie się podzieli. Gotów był chwytać się wszystkiego aby wypełnić luki w nieżyciu.
- Nie, ja już umarłem. I wtedy... i dopiero wtedy... - nagle zaczął gubić słowa bo nie wiedział jak to nazwać. Zmarszczył brwi i próbował zebrać myśli w sensowne zdanie. Mógł przedstawić sposób swojego przebudzenia jako wampir jednak czuł wewnątrz siebie opory. Nie miały one związku z Wieczystą Przysięgą bowiem ona dotyczyła jedynie utajenia godności Williama.
- Nie umiem tego opisać. Klątwa wampiryzmu działa tylko na świeżo martwych osobach. - wzdrygnął się na te słowa bo zabrzmiały gorzko. Usiadł wygodniej na ławce, wsuwając na nią obie nogi i krzyżując je na wysokości kostek. Światło latarni błyskało tuż nad jego głową.
- No... dlatego nie żywię nienawiści do swojego stwórcy. Dał mi szansę... a że nie było już możliwości przywrócenia mi bicia serca... - rozłożył ręce na boki na znak, że to było jedyne wyjście, które miało możliwość ocalenia go przed śmiercią ostateczną.
- Nie mówię, że mi się to podoba. To pragnienie jest do bani. Wyobraź sobie największego kaca mordercę na świecie, umieść go w gardle, pomnóż dwukrotnie i czuj go dzień w dzień, noc w noc... Mogę to ugasić ale tylko do pewnego poziomu. - to go mierziło najbardziej tuż po konieczności unikania promieni słonecznych.
- Nie mogę się nawet upić. - teraz już się żalił. - Jak mam się upić skoro w moich żyłach nie ma krwi? - zapytał retorycznie i posłał Heather pełne smutku spojrzenie. Uwielbiał się alkoholizować w trakcie licznych grupowych wyjść na popołudniowe imprezy w Hogsmeade czy te wieczorne w dormitoriach.