Nie wypadało się śmiać z kiepskiej transmutacji na egzaminie, skoro przez to ktoś wywołał pożar, ale skoro właśnie to miało pomóc Brennie w zdaniu OPCM, no to… cóż. pech. Rzecz jasna nie pech Brenny! Victoria jednak powstrzymała się i nie wybuchnęła śmiechem, za to kąciki jej ust drgnęły, kiedy dziewczyna powstrzymywała śmiech i było to po niej widać.
- Zawsze się zastanawiałam, czemu egzaminatorzy to tacy starcy, że ledwo chodzą, ledwo mówią i ledwo słyszą. Aż tak im się nudzi na emeryturze, czy po prostu młodzi aż tak bardzo są zawaleni pracą? – bo jakoś nie chciało jej się w to wierzyć. Victoria na przykład, gdyby jej zaproponowano by była egzaminatorem na SUMach albo Owutemach, zgodziła by się bardzo chętnie. Przede wszystkim lubiła sprawdzać innych (tak jak lubiła pomagać się im uczyć, to chyba ta krew Parkinsonów się w niej odzywała), ale chętnie wróciłaby do Hogwartu choćby po to.
- Taaak… Pamiętam to. Moja matka chyba przez miesiąc rozpamiętywała tego latającego mugola – mruknęła i wywróciła oczami. Rzecz jasna Isabella Lestrange gadała o nim dlatego, że latający mugol wysyłał jej jakieś negatywne fale i psuł jej… cokolwiek tam robiła.
- Mung będzie ci pasował. Jak chcesz to mogę zapytać ojca czy miałby dla ciebie jakieś wskazówki – powiedziała mimochodem do Cyjanka. W końcu jej ojciec tam pracował… Zresztą nie tylko on. Połowa jej rodziny miała coś wspólnego z Mungiem. – Ale masz pisać do mnie, dobra? Z tej Ameryki – sowy sobie nie poradzą, ale Victoria nie chciała, żeby przez jakiś rok czy nawet dwa nie wiedzieć co się dzieje u jej przyjaciółki.
- Twoje pomysły chyba nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać – zwróciła się do Brenny i uśmiechnęła. - Hmmm… Przemyślę to. Jak mi się znudzi w Pogotowiu Ratunkowym, to zawsze się przecież mogę przekwalifikować. Może nawet będą na mnie patrzyć bardziej poważnie jak będę starsza – parsknęła ubawiona tymi komentarzami o togach i sędzinach. Cóż… Był to jakiś plan na później, bo wcale była pewna, czy zwiąże się z jednym zawodem na całe życie. Biorąc pod uwagę jaka niezdecydowana była obecnie… wszystko mogło być możliwe.
Wzniosła szklaneczkę z miodem.
- Za egzaminy i plany, tak – zawtórowała jej, gotowa upić kilka łyków alkoholu.