![]() |
1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Wersja do druku +- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl) +-- Dział: Scena poboczna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=6) +--- Dział: Dolina Godryka (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=23) +---- Dział: Knieja Godryka (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=31) +---- Wątek: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III (/showthread.php?tid=1245) |
1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Eutierria - 02.04.2023 po zmierzchu
Narastał w was strach. Wielki wybuch, do którego doszło dosyć blisko straganów, całkowicie przysłonił wam pole widzenia, pamiętaliście jednak, gdzie znajdowały się potrzebujące pomocy osoby. W najgorszej sytuacji wydawała się być kobieta leżąca obok miejsca, z którego wydobywało się wcześniej światło i ją też było wam najłatwiej odnaleźć – jarząca się czerwień przebijała się przez gryzący was w oczy i gardło kurz. Nawet bez przygotowania uzdrowicielskiego mogliście być pewni, że jeżeli ją tam zostawicie, z pewnością się wykrwawi. Stoiska, które stały wokół was, poprzesuwały się w wyniku wybuchu i fali ciepła, która rozeszła się na boki. Przepiękne talerze potłukły się o wypaloną ziemię. Jedzenie zostało nie tylko zrzucone na grunt, ale i podeptane przez uciekających w stronę Kniei. Kilka osób wciąż chowało się pod meblami. Jedna z nich, przygnieciona przez stół, próbowała sięgnąć leżącej za daleko różdżki. Z dzieckiem i staruszką, to już przynajmniej cztery osoby, które mogły tu zginąć, jeżeli nie spróbujecie przeprowadzić ich jakoś do Doliny Godryka. Chyba że mieliście inne plany? - Gdzie ja jestem? – Ryknął nagle jakiś mężczyzna, który wpadł na Fergusa i zaczął szarpać go za rękaw. – Czy to jest sen, czy…? – Oparł się o ciebie, przerzucając niemal cały ciężar swojego ciała na twoje ramię. Musiał zasłabnąć na samą myśl, że to wszystko było rzeczywiste. Ubrania – typowo mugolskie, przerażenie w oczach, usta zmęczone od krzyku. Mugol! Ale co mugol tutaj robił, jak znalazł się na Polanie Ognisk i dlaczego akurat teraz? - To jest sen, prawda? Moja siostra… Moja siostra leży tam, nie rusza się już wcale – wciąż trzymając za materiał twojego ubrania, opadł na ziemię, szlochając. Miejsce, które wskazał było kraterem utworzonym po zaklęciu Chestera Rookwooda. Unosiło się tam jednak tak dużo pyłu, że nie byłeś w stanie dostrzec tam nic prócz złowieszczej ciemności. @Fergus Ollivander @Giovanni Urquart @Amanda Lestrange Jeżeli potrzebujecie więcej niż jednej tury na reakcję (bo w postach ode mnie dzieje się sporo) to po prostu napiszcie mi na priv. RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Giovanni Urquart - 03.04.2023 Giovanni chciał uspokoić Amandę mówiąc, że jej rodzice pewnie są już w bezpiecznym miejscu, ale to by było oczywiste kłamstwo. Na pewno nie zostawiliby córki samej. — Poszukamy ich, proszę się nie martwić — odpowiedział nie tracąc czujności. Wszystko wokół zdawało się dziać jak we śnie. Szerokim rękawem szaty osłonił twarz swoją i Amandy przed piachem i pyłem wybuchu. Co tu się w ogóle działo? Giovanni nie był w stanie teraz zidentyfikować wroga ani znanych mu członków Zakonu, czy brygadzistów. W pierwszym odruchu chciał znów przyzwać swojego skrzata, by zabrał Amandę w bezpieczne miejsce, ale dziewczyna mogła się tu przydać. — Będę musiał prosić panią o pomoc — powiedział ciągnąc ją do wykrwawiającej się kobiety. — Czy dałaby pani radę zatamować jej krwawienie? Następnie wycelował zaklęcie transportujące w osobę przygniecioną stołem, by ostrożnie przetransportować mebel na bok i zdobyć kolejnego sojusznika w postaci czarodzieja z różdżką. Przywołał tą osobę do siebie, a także staruszkę i dziecko. W grupie będą bezpieczniejsi. [Rzut na translokację - przesunięcie stołu przygniatającego czarodzieja] [roll=O] RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Amanda Lestrange - 03.04.2023 Wszystko działo się za szybko, zdecydowanie za szybko. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo poważna jest sprawa ze sprzymierzeńcami Czarnego Pana. Gdybym została w Paryżu, to mogłabym wieść dalej spokojne, choć nieszczęśliwe życie. Tutaj jednak mogłabym rzeczywiście pomóc naszej magicznej społeczności, lecząc w Mungu ofiary śmierciożerców, jak i teraz pomagając ochraniać niewinnych w tej bezsensownej rewolucji czarnoksiężników. Wybuch przysłonił mi całą wizję i gdyby Pan Urquat nie zasłonił mnie swoją szatą, to pewnie zaczęłabym się jeszcze dławić się pyłem i piachem. Kiwnęłam tylko głową na słowa mężczyzny, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że są już bezpieczni w Dolinie, choć bałam się, że wrócą mnie tu szukać. Rozejrzałam się szybko, zauważając czwórkę osób, które pilnie wymagały pomocy. Swój wzrok skupiłam na kobiecie, której rany były poważnie. Jeżeli nie zatamowałabym teraz tego obfitego krwawienie, to nie byłabym pewna ile by jeszcze przeżyła. Było jeszcze kilka osób, które mogłyby nie dożyć końca tej nocy, jeśli nikt by im nie pomógł. Niestety w sytuacji takiego niebezpieczeństwa każdy myślał tylko o sobie. - Dziękuję, już mi lepiej... - Powiedziałam do mężczyzny, uwalniając go tym samym z mojego uścisku. Czułam się już trochę lepiej, prawdopodobnie przez przypływ adrenaliny. - Poradzę sobie z nią sama, proszę pomóc reszcie - Miałam nadzieję, że moje doświadczenie, jako uzdrowicielka nie pójdzie na marne. Kucnęłam przy wykrwawiającej się kobiecie, starając się zobaczyć, czy ma jeszcze jakieś inne urazy warte opatrzenia. Machnęłam jeszcze różdżką, chcąc wyczarować magią siłę, która uciśnie uszkodzone naczynia krwionośne kobiety, tamując tym samym jej utratę krwi. [Rzucam na nekromancje w celu zatamowania krwawienia kobiety] [roll=Z] POPRAWA: [Rzucam na translokację, żeby wyczarować nacisk na uszkodzone naczynia krwionośne kobiety] [roll=O] RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Fergus Ollivander - 04.04.2023 Ziemia znów się zatrzęsła z powodu wybuchu wywołanego czyimś zaklęciem. Fergus odskoczył na bok, chowając się przed jednym z przewracających się stoisk, tym samym gubiąc gdzieś w zamieszaniu Castiela. Zaczął kaszleć, próbując osłonić twarz przed wszechobecnym pyłem. Nie do końca wiedział, gdzie się znajduje, ani gdzie podziały się wszelkie znajome osoby. Mógł mieć tylko nadzieję, że przynajmniej Nora zdołała uciec, nim rozpętało się piekło. - Cas, gdzie jesteś? – zawołał, próbując odnaleźć jakiekolwiek źródło dźwięku świadczącego o tym, że i Flint go szukał. Nie było to łatwe i chociaż logika podpowiadała mu, że powinien spróbować się stąd wydostać, kierując w stronę Doliny Godryka, nie potrafił go tutaj zostawić. Odwrócił się na moment, gdy wydawało mu się, że coś usłyszał, a wtedy wpadł na niego obcy mężczyzna, opierając się o Ollivandera całym ciężarem ciała. - Co? – bąknął w pierwszej odpowiedzi, nie wiedząc, o co mu chodzi. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że typ nijak nie wykazywał swoim wyglądem tego, że brał udział w sabacie. Co tu, do cholery jasnej, robili mugole? Czy śmierciożerców do reszty pogrzało? Kucnął obok mężczyzny, gdy ten ciągnął go za ubranie, opadając na ziemię. Niewiele myśląc, sięgnął po różdżkę tak, by mugol tego nie dostrzegł i wycelował w niego, mrucząc pod nosem: Confundus. Przerażony niemagiczny tylko utrudniałby jakąkolwiek próbę ewakuacji z tego miejsca. – Tak, to tylko zły sen, twojej siostrze nic nie będzie – mówił mu, choć nie do końca wiedział, czy zaklęcie się udało. Nigdy nie był zbyt dobry w te klocki. I mimo że w normalnych warunkach olałby zupełnie obcych ludzi, chcąc tylko znaleźć swoich własnych przyjaciół, obecność bezbronnych, niczego nieświadomych ludzi działała mu na sumienie. Zaklął pod nosem i podniósł się, tym razem starając się dostrzec cokolwiek przez pył przy pomocy zwykłego zaklęcia rozświetlającego. Było mu żal tego mężczyzny, więc przynajmniej chciał sprawdzić, czy jego siostra przeżyła. [rzut na zauroczenie, żeby skonfundować mugola] [roll=O] [rzut na kształtowanie żeby rozświetlić otoczenie] [roll=Z] RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Eutierria - 14.04.2023 Stół uniósł się w górę i bezpiecznie opadł z dala od przygniecionego czarodzieja. Ten podniósł się z trudem, mocno wzdrygając się po dotknięciu ziemi lewą nogą. Chwycił swoją różdżkę i próbował rzucić na nią jakieś zaklęcie, ale z pewnością to nie poskutkowało – zbliżył się do ciebie, kulejąc tak, jakby kostka była zwyczajnie skręcona. - Dz-dziękuję, uratowałeś mi życie – odparł, opierając się o wóz. Jego oczy były wpatrzone w stronę Doliny, ale zgodnie z tym co myślałeś – nie odszedł, był gotowy do tego, aby ci pomóc w granicach swoich możliwości. Babcia i dziecko nie zareagowali jednak na nic, co do nich mówiłeś. Sytuacja wymagała, abyś zbliżył się do nich i pomógł im w podjęciu decyzji. Byli zbyt przerażeni, żeby tak po prostu do ciebie podejść. Mężczyzna odurzony przez Fergusa nie wydawał się reagować na zaklęcie zbyt dobrze – rozumiał coraz mniej, coraz mniej mówił i stękał, ale nie wydawał się być ani trochę mniej przerażony. Najwidoczniej zaklęcie rzucone na tak roztrzęsiony umysł nie było zbyt skuteczne. - Zły sen… tak – powtórzył za nim, szczypiąc się w rękę. Zmarszczył przy tym brwi, bo ten sen wciąż wydawał się być zbyt rzeczywisty – zły sen. Oświetlenie zadymionego i pokrytego pyłem obszaru nie przyniosło szczególnie dobrych rezultatów. Widziałeś trochę więcej, ale na pewno nie uda ci się określić, czy wśród ciał leżących w okolicach wybuchu znajduje się siostra mężczyzny. Widziałeś ich tam przynajmniej dwa, żadne z nich się nie ruszało. Mogłeś podejść w okolice wybuchu i przyjrzeć im się z bliska, ale już czułeś, że nie będzie to przyjemny widok. Amandzie udało się zatamować krwawienie z użyciem magii translokacyjnej. Ta doraźna pomoc na pewno pomoże na chwilę, ale pewne było, że musicie przedostać się z nią do Doliny i pomóc jej z użyciem eliksirów i narzędzi medycznych. RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Giovanni Urquart - 14.04.2023 Giovanni ufal w zdolnosci Amandy. Odszedl od niej, ale co jakis czas spogladal w ta strone. Podstawowa zasada niesienia pomocy — dbac o bezpieczenstwo ratownikow, by nie pomnozyc ilosci ofiar. Urquart nie uznawal slusznosci heroicznego rzucania sie w ogien, aczkolwiek prawdopodobnie sam by to zrobil, gdyby nie widzial innej opcji ratunku. Mezczyzna wstal i wydawal sie byc trzezwy w tej tragicznej sytuacji, co bylo bardzo dobre. — Prosze podejsc do mojej kolezanki, jest medykiem, pomoze panu jesli cos panu dolega — polecil. Moze i dolozyl Amandzie roboty, ale przynajmniej czarodziej bedzie ja oslanial. Gio podszedl do kobiety z dzieckiem. — Czy cos sie pani stalo? A tobie? — zwrocil sie do mlodego czarodzieja. Sprobowal ocenic jego wiek oraz stan ich obojga. Byli ranni? Oszolomieni? Zamierzal dostarczyc im jak najlepsza pomoc. RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Fergus Ollivander - 14.04.2023 Zły sen. Fergus chciałby, żeby to wszystko było tylko wstrętnym koszmarem, z którego obudzi się zlany potem i po minucie dotrze do niego, że nigdy nie zostali zaatakowani, a Beltane skończyło się w przyjemniejszy sposób. Zostawił mężczyznę powtarzającego w kółko to samo, uznając, że warto poszukać jego siostry w tym dymie. Samo zaklęcie jednak na niewiele się zdało, sprawiając, że widział jedynie najbliższy teren, a i to jak przez mgłę. Dwa ciała – jedno z nich mogło być mugolką, ale czy naprawdę chciał ryzykować wędrówkę w kierunku krateru, by przekonać się, co się z nimi stało? Wycofał się z powrotem do mugola, licząc na to, że ten nie postanowił ruszyć się ze swojego miejsca. - W porządku? – zapytał, kucając znów obok niego. – Praktycznie nic nie widać w tym pyle – dodał jeszcze, by jakoś wytłumaczyć to, że tak szybko wrócił, w dodatku bez siostry tego człowieka. Rozejrzał się wokół, szukając kogokolwiek, kto byłby w stanie jakkolwiek go wesprzeć. Gdzieś w tle słyszał świsty zaklęć, hałas uciekających ludzi. Wciąż jednak nie miał pojęcia, skąd wzięli się tutaj mugole. - Czy ktoś mógłby mi pomóc? – rzucił w przestrzeń, licząc na to, że usłyszą go jacyś znajdujący się w pobliżu ludzie. I że nie będą to Śmierciożercy. Jeśli miał pomóc jakoś temu mężczyźnie i jego siostrze, potrzebował wsparcia kogoś bardziej doświadczonego w zaklęciach. Albo po prostu kogoś, kto przypilnowałby tego człowieka, by nie zrobił sobie krzywdy, albo nie zginął przez łupnięcie czyimś zaklęciem. Wolał nie mieć go na sumieniu. RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Amanda Lestrange - 16.04.2023 Udało mi się chwilowo zatamować krwawienie kobiety. Magia jednak nie była rozwiązaniem. Żeby ją ustabilizować, potrzebowałabym esencji z dyptamu, której aktualnie nie posiadałam. W Dolinie znalazłyby się jakieś środki, ale sama nie dam rady jej teraz przetransportować. Teleportacja też nie wchodzi w grę - mogłaby jej nie przeżyć. Nagle usłyszałam wołanie o pomoc w tym całym chaosie. Spojrzałam się jeszcze raz na kobietę. Nie chciałam jej zostawiać, ale przy niej nie mogłam nic już zrobić, a w tym czasie mogłabym pomóc kolejnej osobie. Stałam jeszcze w kolejnym dylemacie, czy używać jakiegoś zaklęcia ochronnego na kobietę, zanim od niej odejdę, ale zdecydowałam się tego nie robić. Tarcza mogłaby tylko niepotrzebnie zwrócić na nią uwagę, a leżąc jak martwa, raczej nie byłaby celem sprzymierzeńców Czarnego Pana. Wstałam z trudem z kolan, zostawiając ją bez żadnej magicznej tarczy i krzyknęłam jeszcze do Pana Urquarta: - Ktoś potrzebuje pomocy, zaraz wrócę! - Szybkim krokiem skierowałam się do wcześniejszego wołania, starając się nie dostać w tym czasie żadnym urokiem czy klątwą. Nadal nie czułam się idealnie, ale starałam się zacisnąć zęby w tym dyskomforcie. - Jestem medykiem, wzywałeś pomoc? - Spytałam, gdy zbliżyłam się chyba do właściwej osoby. Dopiero po kilku sekundach rozpoznałam w niej Fergusa. Był chyba ostatnią osobą, którą chciałam teraz spotkać, ale nie potrafiłabym w takiej sytuacji zacząć wyciągać stare konflikty. Nie po to tu przyszłam. [Przemieszczam się do Fergusa, słysząc jego wołanie o pomoc] RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Eutierria - 16.04.2023 Niewidoma staruszkaPercepcja
[roll=W] Poczuliście przypływ chłodnego wiatru. Któraś z osób znajdujących się bliżej ognisk musiała spróbować rozgonić unoszący się wokół pył i kurz, ale nie było to do końca przyjemne dla was i innych osób znajdujących się na obrzeżach polany. Musieliście na moment przystanąć, zasłonić oczy i wstrzymać oddech. Dziecko oraz staruszka załkali cicho. - Ratuj się, dobry człowieku – powiedziała kobieta, pocierając pomarszczone ręce. – One są coraz bliżej. Przyjdą tu, ale nie widzę ich, nie wiem z której strony... – mówiła ochrypłym głosem, rozglądając się na boki w przerażeniu, ale... Wokół nic nie było, a jej oczy – niemal całkowicie mlecznobiałe, nie wyłapały twojej obecności, nawet jeżeli machałeś dłonią przed jej twarzą. Dziecko, które oceniłeś na góra dwa lub trzy lata przed Hogwartem, wpierw chciało się do ciebie przyłączyć, ale widząc tę scenę, cofnęło się o krok, później drugi, trzeci i... wpadło na coś. Coś niewidzialnego. Mugol był skonfundowany. - A musimy coś widzieć? – Zapytał. – Chyba wolałbym się po prostu obudzić. Beatrice obiecała mi, że pierwszego maja zrobi moją – spróbował podnieść się z ziemi, ale zrobił to bardzo chwiejnie – moją ulubioną potrawkę. – Oparł się o ciebie łokciem, próbując w ten sposób zachować równowagę. Wydawało ci się, że zaraz zwymiotuje. Mężczyzna skierowany przez Giovanniego w stronę Amandy kuśtykał w jej kierunku, a kiedy ta podniosła się i poszła w kierunku Fergusa, rzucił pod nosem jakieś przekleństwo. Z braku innych opcji ruszył za nią, aby dołączyć do was i dziwacznego mugola. - D-dobry wieczór – wydusił z trudem, po czym skinął w stronę Ollivandera tak, jakby oczekiwał jakiejś odpowiedzi. W końcu przed chwilą wołał o pomoc. 19.04
RE: 1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III - Giovanni Urquart - 17.04.2023 Giovanni byl blisko kolejnych potrzebujacych pomocy, gdy jakis wiatr znow dmuchnal im pylem w twarz. Czarodziej oslonil sobie oczy. Gdy podmuch sie ustabilizowal, staruszka odezwala sie w strone Urquarta. — Przyjda? Kto przyjdzie? Czy kobieta wiedziala cos o tym, co tu sie dzialo? Byla niewidoma, ale nie oznaczalo to, ze bezuzyteczna. Tylko czemu nie trzymala rozdzki w dloni? Dziecko prawie dolaczylo do Gio, ale wtedy uderzylo o cos. Ale nie byl to kamien lezacy na ziemi, tylko cos... niewidzialnego. Giovanni rzucil czar, chcac odslonic tajemniczy obiekt. Jednoczesnie zblizal sie do staruszki, by miec ja przy boku. — Prosze, chodz tutaj — zawolal dziecko do siebie. [Zaklecie z Rozproszenia na odkrycie ukrytego obiektu, o ktory uderzylo dziecko.] [roll=N] |