![]() |
[06.06.1972] I bless the rains down in Little Hangleton - Wersja do druku +- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl) +-- Dział: Scena poboczna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=6) +--- Dział: Little Hangleton (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=24) +--- Wątek: [06.06.1972] I bless the rains down in Little Hangleton (/showthread.php?tid=2802) |
[06.06.1972] I bless the rains down in Little Hangleton - The Lightbringer - 26.02.2024 Scenariusz sumy przypadków: ulewa gdzieś pomiędzy Little Hangleton a Londynem - No, ferajna, wsiaadaaaaaaaaaać! - wydarł się Jim zza kierownicy nowiutkiego, szampańskiego Chevroleta Camaro, którym z piskiem oponom wjechał między wozy cyrkowe, cudem tylko unikając zderzenia z pawilonem, w którym odpoczywały tresowane zwierzęta. Głośno zatrąbił, raz, i drugi, dźwiękiem klaksonu, grzmiącym niby kościelny dzwon (taki zdolny obudzić nawet drzemiącego Flynna), i swoim szaleńczym śmiechem obwieszczając ewangelię swego szczęśliwego przybycia. Samochód oczywiście bezczelnie zwinął jakiemuś bogaczowi. - Na co czekacie? Na zbawienie? - zaśmiał się dziko, bardzo zadowolony ze swojego żartu, jak i z powodzenia złodziejskiej misji... Najbardziej zaś dumny ze swoich umiejętności jako kierowcy. Alexander powoli uczył go, jak obchodzić się z mugolskimi pojazdami, i chociaż teraz, we wnętrzu auta unosił się nieprzyjemny zapach palonego sprzęgła, trzeba było przyznać, że zarówno auto, jak i Jim, wciąż byli w jednym kawałku (prawy błotnik trochę odstawał, bo zaczepił nim o hydrant, ale to był szczegół). - Elunia, no chodź, i popatrz, jakie cacko znalazłem - krzyknął do Elaine, którą jako pierwszą dojrzał w wesołej rodzinkowej zbieraninie. - Dwieście pięćdziesiąt koni mechanicznych, pełen bag paliwa, i nawet radio działa. Pakuj jakieś kanapki i Felixa do plecaka, wołaj Laylę, musi wreszcie nauczyć się, co to znaczy czuć wiatr we włosach. Jedziemy na przejażdżkę!! Dokąd? Czy to było ważne? Kiedy już zapakowali się do auta, wyruszyli podbijać drogi między Little Hangleton a Londynem swoim nowo nabytym krążownikiem szos... Do czasu, gdy pierwsze krople deszczu zaczęły rozbijać się o szyby. Silnik wziął, i zdechł. RE: [06.06.1972] I bless the rains down in Little Hangleton | klauny.inc - Eutierria - 17.03.2024 Kiedy auto zatrzymało się niespodziewanie, a deszcz zaczął powoli przeradzać się w ulewę, usłyszeliście pierwszy grzmot. Letnia burza nie powinna was szczególnie dziwić, ale ta... ta była czymś więcej - być może gniewem samej Matki Natury, która zdecydowała się uderzyć nieopodal was wielkim piorunem. Oczywiście nie martwcie się nadmiernie - piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce, a już na pewno nie siedem razy, jeden po drugim, w równej linii, powalając dwa drzewa, przysmalając ulicę przed wami i całkowicie uniemożliwiając wam odjechanie stąd samochodem w... naprawdę mrożący krew w żyłach sposób. P-prawda? A jednak to się stało. Ta ulewa była czymś więcej niż ulewą - od razu wiedzieliście, że musieliście stąd uciekać, a Jim mógł zacząć zastanawiać się, czy zdarzenie miało jakikolwiek związek z pamfletami zaśmiecającymi londyńskie ulice. Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki.
RE: [06.06.1972] I bless the rains down in Little Hangleton | klauny.inc - The Lightbringer - 03.08.2025 Widząc błyskawicę, Jim się przeżegnał. Nic nie wskazywało na to, że będzie dzisiaj padać, ale szykowała się niezła wichura. W myślach zaczął odmawiać modlitwę do Matki Boskiej Gromnicznej. Mgliście wspominał, że jako dziecko lubił wpatrywać się w płomień stojącej na parapacie gromnicy, świecy poświęconej Maryi, która miała chronić obejście przed burzami i wszelkiego rodzaju klęskami natury. Ciężko mu było przyznać, że już wtedy uważał, że blask płomieni bijący od chaty stojącej w ogniu byłby nieporównanie bardziej zachwycający aniżeli wątła poświata świecy. Była to myśl bez wątpienia grzeszna, podobnie jak wszystkie inne myśli, jakie podsuwała mu krążąca w jego żyłach klątwa żywiołu. Gdy przeżegnał się trzeci raz, wiedział już, że coś jest nie tak. A pioruny waliły dalej, zmuszając go do czynienia znaku krzyża raz po raz (dokładnie siedem razy, policzył!), i chyba tylko opatrzność boska kopnęła w odpowiedniej chwili silnik auta, w którym siedzieli, bo drzewa waliły się przed nimi na jezdnię. Prawdziwe szczęście w nieszczęściu, bo Jim nie sądził, aby zdołał tak szybko zahamować, gdyby silnik wciąż pracował! Trochę przeraził się perspektywy kary z niebios. Zrobił bardzo szybki rachunek sumienia, ale ze strachu miał przez chwilę pustkę w głowie, zresztą, krzyki rodzeństwa nie pozwalały mu się skupić. Wziął głęboki oddech, po czym podskoczył w górę, bo niechcący zatrąbił klaksonem. Przynajmniej ten wciąż działał. No nic... Trzeba będzie znaleźć jakichś dobrych ludzi, którzy pozwoliliby jemu i jego rodzeństwu przeczekać gdzieś ulewę. Czy w Little Hangleton byli jeszcze jacyś? Na pewno, pomyślał, pełen nadziei wychodząc z auta prosto na deszcz. Koniec sesji
|