Secrets of London
[08.09.72] Rododendron i ostrokrzew | Atreus & Jackie - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Ulica Pokątna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=19)
+--- Wątek: [08.09.72] Rododendron i ostrokrzew | Atreus & Jackie (/showthread.php?tid=4755)



[08.09.72] Rododendron i ostrokrzew | Atreus & Jackie - Jacqueline Greengrass - 30.04.2025

Spalona Noc 08.09.1972

Ten wieczór był dla niej ciągnącym się koszmarem. Podróż do ministerstwa, która zwykle zajęłaby ledwo kilka minut, przeciągała się już na godziny. Przez chaos, tłum i panikę ludzi dookoła, a także przez niespodziewane przeszkody w postaci prób pomocy, kiedy widziała, że ktoś za bardzo zaczyna poddawać się szaleństwu nocy, było już naprawdę późno, a sytuacja na ulicach tylko eskalowała, zamiast się wyciszać. Nie bardzo chciała wiedzieć, do jakiego punktu te wszystkie wydarzenia dojdą, zanim wszystko zacznie się uspokajać i rozmywać w nocy. Albo w blasku świtu, bo taka opcja również istniała. Zagęściła więc ruchy, by wydostać się z magicznej dzielnicy i powoli robiła postępy w przedostaniu się tam, gdzie sobie umyśliła iść w tę okropną noc. Nagle jednak koło niej się zakotłowało, przed nią, nie wiadomo skąd, pojawił się nieznany jej mężczyzna, wykrzykujący jakieś obelgi pod adresem jej i czystokrwistych w ogóle. I wszystko może byłoby do zignorowania i uznania za kolejny, odrobinę nieprzyjemny incydent tej nocy, gdyby nie to, że mężczyzna na słowach nie poprzestał. Nie zważając na to, że podnosi rękę na bezbronną kobietę, wyprowadził szybki cios, trafiając ją prosto w nos. Poczuła uderzenie i ciepłą krew spływającą jej zarówno do gardła, jak i po twarzy. Zatoczyła się do tyłu, chwytając się za obolałe miejsce, z którego już spływała krew. Oczy natychmiastowo zaszły łzami w reakcji na ból, przeszkadzając jej tylko jeszcze bardziej w ewentualnych próbach obrony przed kolejnym atakiem. Odruchowo próbowała się na ślepo wycofać, przerażona całą sytuacją, czując się bezradna i stanowczo zbyt bezbronna. Była świadoma, że nie jest w stanie oddać napastnikowi, ani nawet osłonić się przed kolejnym ciosem, który mógł paść, a którego w tej chwili nie byłaby w stanie nawet zauważyć. Zresztą, co jej po zauważeniu go, skoro nie wiedziała nawet, jak poprawnie obronić się przed atakiem fizycznym, pomijając już jej drobną posturę, która tym bardziej nie nadawała się do takich wyczynów. Nie widziała zbyt dobrze, jedynie na tyle rozmazane plamy, żeby nie wleźć w jakiś płonący budynek. Prawie natychmiast wpadła na kogoś, kto burknął coś niemiłego w jej kierunku, jednak niezbyt się tym przejmowała. Musiała odsunąć się od zagrożenia, nawet jeśli miała przy tym wpaść na więcej osób. Czuła jak krew spływa jej na ręce, którymi trzymała nos, próbując nieporadnie zatamować krwawienie. Kompletnie nie wiedziała, co robić, w końcu kto by się spodziewał, że kiedykolwiek będzie jej potrzebna wiedza, jak się obronić przed atakiem fizycznym? Albo wiedza, co zrobić po takim ataku i jak tamować krwotok z jej własnego nosa? Była czarownicą, bardziej skupiała się na magii, niż na fizycznej stronie samoobrony i teraz odbijało jej się to czkawką.

Karta piętra - Narastająca nienawiść


RE: [08.09.72] Rododendron i ostrokrzew | Atreus & Jackie - Atreus Bulstrode - 05.06.2025

Oj tak, ta noc to był jeden wielki koszmar, a jeszcze nawet porządnie się nie zaczęła. Noga jednak przypominała Atreusowi, że już do końca nocy powinien nieco bardziej uważać, o ile nie chciał skończyć jako kulawy do końca życia. Pewnie by mu to jakoś bardzo nie przeszkadzało, gdyby takie kulenie nie przeszkadzało w pracy aurora, a to jak było wiadomo, było dla niego najważniejsze.

Opuścił Dziurawy Kocioł, dziękując Basiliusowi za pomoc - potrafił bywać niewdzięczny i zwyczajnie złośliwy, ale potrafił przyznawać rodzinie, kiedy faktycznie się wykazywała i stawiała go na nogi. Tak samo jak performatywnie nienawidził uzdrowicieli, tak dziękował opatrzności, że w rodzinie trafiło mu się aż dwóch i jeden z nich faktycznie był tej nocy pod ręką.

Ale potem rozeszli się i Bulstrode znowu trafił na ulice. Pełne ludzi, sypiącego się z nieba popiołu i zapachu spalenizny. Greengrass natomiast poszła w swoją stronę i może to dobrze, że nie musiał dłużej mieć jej na uwadze a także ryzykować ponownej teleportacji z nią i walnięciem jej głową o pobliską ścianę. Co zamiast tego sprezentował mu los to zupełnie inna znajoma twarz, nomen omen również należąca do pani Greengrass, ale ta akurat była mu o wiele bardziej przyjazna.

W pierwszej chwili jednak w ogóle jej nie poznał.
Spojrzenie przesmyknęło się po jej sylwetce, zatrzymując nieco dłużej na strużce krwi płynącej po ręce, a mózg zadziałał szybko, w pierwszej chwili próbując zidentyfikować czy była ciężko ranna i czy wyglądała jakby mogła dać sobie radę sama - zgadzało się. Atreus nie miał zamiaru zatrzymywać się przy wypadkach, które już się wydarzyły i w aktualnej sytuacji nie było zanadto sensu się nad nimi roztrząsać, ale potem coś w poczerwieniałej twarzy zwróciło jego uwagę. Oczy wydały się znajome, aż w końcu nad jego głową zapaliła się metaforyczna żarówka.
- Jackie? - zatrzymał się w miejscu. Dzieliło ich parę kroków, bo był gotowy ją zwyczajnie minąć, teraz jednak nie wierzył własnym oczom, ale w końcu wyrwał się z zawieszenia i znalazł obok niej. - Kurwa mać, jesteś ranna? - pochylił się, chcąc się jej dokładniej przyjrzeć, jakby obawiał się że źle ocenił początkowo sytuację. Gdyby coś faktycznie się jej stało, i to takie poważnego, to Anthony nigdy by mu tego nie wybaczył. - Krwawisz, cholera. Co się stało? Poczekaj, zaraz może coś... - wymruczał na koniec, unosząc różdżkę, którą do tej pory cały czas ściskał w dłoni, a potem machnął nią, chcąc wyczarować kawałek gazy, którym mogłaby zatamować krwawienie, albo chociaż się wytrzeć.

//kształtowanie na wyczarowanie gazy
[roll=PO]


RE: [08.09.72] Rododendron i ostrokrzew | Atreus & Jackie - Jacqueline Greengrass - 20.07.2025

Początkowo nawet nie do końca wyłapała swoje imię, jednak po chwili, kiedy rozmazana plama będąca człowiekiem znalazła się bliżej, pomimo jej odruchowego wycofywania się i mówiła do niej dalej całkiem znajomym głosem, w końcu zorientowała się, kto do niej podchodzi i zatrzymała się.
— Ati? — Wydusiła zduszonym głosem przez zatkany nos, mrugając, by pozbyć się łez z oczu i zobaczyć, czy aby na pewno dobrze rozpoznała głos. Widząc, że faktycznie ma przed sobą kuzyna, trochę odetchnęła. Dalej drżała, nie miała nad tym zbytnio kontroli, jednak nie uciekała już na oślep, panikując nad tym, co zrobić dalej.
— Dostałam z nos od jakiegoś szaleńca. — Podsumowała sytuację, w jakiej się znalazła. Głos miała zduszony przez palce zaciskające się na nosie, dodatkowo nieznacznie drżał. Nawet jej wychowanie nie przygotowało jej na ukrywanie roztrzęsienia takim zdarzeniem, więc próby ukrycia tego, nie były zbyt udane. Nie była już sama, kuzyn jest aurorem, więc gdyby tamten szalony typ wrócił, były większe szanse, że nie oberwie znowu. Niezbyt obserwowała, co Atreus próbował wyczarować, bardziej skupiała się na tym, by zacisnąć bolący nos i zatamować krwawienie na tyle, na ile mogła.
— Gdzieś w plecaku mam chusteczkę. — Mruknęła, przypominając sobie, że wcisnęła ją w jedną z mniejszych kieszeni, żeby była w miarę pod ręką w razie potrzeby. A teraz ewidentnie by się przydała, żeby chociaż nie krwawić na wszystko dookoła.


RE: [08.09.72] Rododendron i ostrokrzew | Atreus & Jackie - Atreus Bulstrode - 25.07.2025

Dobrze że kuzynka była zamroczona, bo aż żałość jego samego brała na fakt, że różdżka mu się zakrztusiła. Prysnęła jakąś samotną iskrą i prawie był gotowy machać nią raz po raz, byle tylko cokolwiek wykrzesać. Prawie, bo na całe szczęście się powstrzymał, zamiast tego rozglądając się nagle dookoła, jakby pewien że typiarz się jeszcze kręcił gdzieś w pobliżu.
- Który to?! - zapytał głośno, oczyma świdrując zadymioną ulicę, ale niestety - ktokolwiek poważył się na honor i twarz pani Greengrass, ciężko było go wyłowić - wszyscy, którzy błąkali się po ulicy, wyglądali na tak samo zaniepokojonych i zmieszanych tym, co działo się dookoła. Albo już dawno się ulotnił, nie czekając aż dosięgnie go zasłużona sprawiedliwość. Ale może to i lepiej, bo zaraz by wyszło że auror pastwił się nad bogu ducha winnym cywilem.

- Już ci ja wyciągam - rzucił pośpiesznie, obchodząc ją i grzebiąc przez moment w plecaku, oczywiście przetrzepując wszystko co mógł, do odpowiedniej kieszeni dobierając się na samym końcu. - Widziałaś jak wyglądał? - zapytał jeszcze, bo wewnętrzny stróż prawa, który w nim się ukrywał, nie mógł się zamknąć. Wreszcie jednak znalazł chusteczkę i podał jej ją, zakładając że może lepiej będzie, jeśli to ona zatamuje krwawienie.